Skocz do zawartości

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Chimaira

Szkoła II

Polecane posty

Mam pytanie do licealistów, szczególnie tych na profilu humanistycznym: czy też Was nauczyciele ganiają z lekturami???

Ja dostałem w sumie 4 krótkie, bo jak stwierdziła nasza pani profesor:"W roku szkolnym i tak nie wyrobicie się z tym, a będziecie mięli jeszcze inne". Dostaliśmy: "Lalkę", "Potop", "Nad Niemnem" i "Robinson Crusoe". Najciekawsze, że ostatnia przeze mnie wymieniona powinna być omawiana w podstawówce, co w moim przypadku jest szczególne, gdyż nie miałem omawianej, a na testach(chyba w gimnazjum) raz się pojawiła. Nie mnie jednak po spojrzeniu na ilość stron trochę mnie odrzuciło, lecz po chwili spojrzałem jeszcze raz i ze zrezygnowanym spojrzeniem powiedziałem: "W końcu tyle na studiach ma 1 książka ile te 4 razem, więc trzeba się brać do roboty".

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Mojej klasie wychowawczyni zapowiedziała z 12 lektur na nowy rok i niektóre to naprawdę duże byki. Oczywiście "poleciła" zacząć je czytać już w wakacje. Niektórzy skorzystali z tej rady (np. zaraz po zakończeniu roku brali się za czytanie "Dziadów"), ale przecież nie warto marnować sobie wakacji na czytanie lektur, kiedy na półce stoi kilka o wiele ciekawszych książek.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

tak tak tak... przeżywacie te lektury jakby to było nie wiadomo co... To nie jest nic strasznego. rzeczywistsze niektóre książki sa grube, ale bez przesady, da sie je przeczytać. Ja miałem nauczycielkę która wymagała znajomości lektur wiec czytałem. No i żyję... o raaannnny ... ja żyje! No i nikt wam nie każe czytać wszystkiego... zawsze możecie dostać przymiot każdego ucznia czyli 'pałę' (bo jak wiadomo uczeń bez ... jak żołnierz bez tego i owego)

Akurat tak sie złożyło że w Liceum nie przeczytałem najciekawszych książek Mistrz i Małgorzata, Potop, Zbrodnia i Kara. Chociaż Potop znam. Kiedyś to nadrobię. Przeczytałem natomiast wszystkie badziewia pokroju Cierpień Młodego Wertera i nadal mam mózg (ufff), wiec proszę nie przezywać tu ilości lektur do przeczytania tylko zając sie ciekawszymi aspektami życia licealisty.

BTW. Taka Lalka czy Ludzie Bezdomni albo Przedwiośnie to naprawdę bardzo interesujące powieści... momentami zanudzają ale potafia wciągnąc.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

S.Z.K.O.Ł.A-specialistyczny zakład karno-opiekuńczy łączący analfabetów.A tak poważnie to najgorsze miejsce dla ucznia.
Najgorsze dla ucznia, najlepsze dla młodzieży. No, może poza poprawczakiem, który przydałby się sporej częsci :P

Mojej klasie wychowawczyni zapowiedziała z 12 lektur na nowy rok i niektóre to naprawdę duże byki. Oczywiście "poleciła" zacząć je czytać już w wakacje.
Pasujcie. My dostaliśmy 19 x] Nie byłoby to aż tak dziwne, gdyby nie fakt, że to będzie nasz 4. rok nauki j.polskiego w liceum :P

wiec proszę nie przezywać tu ilości lektur do przeczytania tylko zając sie ciekawszymi aspektami życia licealisty.
Ze wszystkich aspektów życia licealisty - przyszłego maturzysty, lektury wlaśnie są tymi najciekawszymi ;] Na pewno lepiej nadają się na wakacje, niż już teraz rozpisywanie sobie notatek do nauki z różnych przedmiotów :P
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ze wszystkich aspektów życia licealisty - przyszłego maturzysty, lektury wlaśnie są tymi najciekawszymi ;] Na pewno lepiej nadają się na wakacje, niż już teraz rozpisywanie sobie notatek do nauki z różnych przedmiotów :P

A to już zależy, czy najciekawszymi... Akurat w przypadku zdawania matfizowego jest kilka zbiorów (zadań ;]) rzeczy, które warto zrobić zamiast czytania lektur i wyjdzie z pożytkiem... Ale na bank przeczytanie na spokojnie lektur w wakacje jest dużo lepszym wyjściem, niż gonienie z nimi w roku szkolnym...

A propos, siostro, pare książek, jakie masz w domu chętnie przechwycę na wyjazd wakacyjny... Coś trzeba na plaży robić, ne? Oczywiście oferuję wymianę ;]

Żeby jeszcze dostosować się do informacji pod tytułem egzaminy-rekrutacje-inne badziewia:

już oficjalnie na Architekturę i Urbanistykę na PWr mnie przyjęli, więc jestem kontent. Wyniki matur były zgodne z oczekiwaniami i przewidywaniami poegzaminowymi, trochę gorzej rysunek na wstępnym, ale wystarczyło, by z 21. miejsca wskoczyć na absolutnym luzie i zapasem ~200 pkt.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

A propos, siostro, pare książek, jakie masz w domu chętnie przechwycę na wyjazd wakacyjny... Coś trzeba na plaży robić, ne? Oczywiście oferuję wymianę ;]
Mam trylogię b. Sienkiewicza, z którą chętnie się pożegnam, przynajmniej na czas najbliższy ;] A tak szczerze, to daj znać wcześniej, żebym przygotowała

A to już zależy, czy najciekawszymi... Akurat w przypadku zdawania matfizowego jest kilka zbiorów (zadań ;]) rzeczy, które warto zrobić zamiast czytania lektur i wyjdzie z pożytkiem... Ale na bank przeczytanie na spokojnie lektur w wakacje jest dużo lepszym wyjściem, niż gonienie z nimi w roku szkolnym...
Na szczęście nie zdaję ani matematyki, ani fizyki, więc zbiory mogę sobie podarować ;) Poza czytaniem lektur zostaje mi tylko robienie notatek z historii i j.polskiego, kucie z historii sztuki(bo jak inaczej nazwać przymus nauki ponad 360* terminów(od abakusa po żupan xD ) i tytułu+autora+muzeum+daty+okoliczności stworzenia+informacji dotyczących wyglądu i przesłania sporej ilości dzieł od początku historii człowieka? x]

*-w teorii 360. W praktyce termin np. "portret" posiada aż 9 różnych podznaczeń :/

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Maturę mam na szczęście za sobą, teraz czekają mnie najpiękniejsze lata na studiach. Ale, żeby sie za bardzo nie przemęczać nauką, idę na politechnikę na Elektrotechnikę i dodatkowo wybrałem sobie Filologię Angielską. Mam nadzieję, że po pierwszym zaliczeniu nie będę żałował tej decyzji :D

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ze wszystkich aspektów życia licealisty - przyszłego maturzysty, lektury właśnie są tymi najciekawszymi ;] Na pewno lepiej nadają się na wakacje, niż już teraz rozpisywanie sobie notatek do nauki z różnych przedmiotów

No way ;) Najciekawszym aspektem życia licealisty na pewni NIE SĄ lektury i proszę przyjmij to do swojej wiadomości dla własnego dobra ;) <joke mode off>

zresztą sami się przekonacie ;)

Żeby jeszcze dostosować się do informacji pod tytułem egzaminy-rekrutacje-inne badziewia:

już oficjalnie na Architekturę i Urbanistykę na PWr mnie przyjęli, więc jestem kontent.

No to witamy sie na Polibudzie. jestem juz oficjalnie studentem informatyki na wydziale elektroniki.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

No to witamy sie na Polibudzie. jestem juz oficjalnie studentem informatyki na wydziale elektroniki.

Elektronika, znaczy się Tos, i inne takie chadosne przedmioty? Obyś był dobry w te klocki bo bratu szło dobrze do póki jego kierunku nie połączyli z elektroniką i na tym poległ :D. Ale tak w ogóle to gratuluję.

Ze wszystkich aspektów życia licealisty - przyszłego maturzysty, lektury wlaśnie są tymi najciekawszymi ;] Na pewno lepiej nadają się na wakacje, niż już teraz rozpisywanie sobie notatek do nauki z różnych przedmiotów tongue.gif

Ehh, ja sobie obiecałem może nie czytać nowych lektur ale nadrobić w wakacje te które olałem w 2 klasie technikum czyli między innymi Pana Tadeusza, Kordiana itp. Nie, żebym był nie czytaty, po prostu Stephen King i jego "Komórka", czy np. "Łowca Snów" były ciekawsze :D.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

No way Najciekawszym aspektem życia licealisty na pewni NIE SĄ lektury i proszę przyjmij to do swojej wiadomości dla własnego dobra <joke mode off>

zresztą sami się przekonacie

A więc- co jest najciekawszym aspektem życia licealisty? Matura? :P

Swoją drogą - w końcu udało mi się zdobyć temat jednej z części dyplomu, który mamy zrobić w tym roku. Brzmi: "materia i jej różnorodność którą ujawnia światło".

Kto ma żyletki? Albo piłę mechaniczną? :D

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

niziolka:

A więc- co jest najciekawszym aspektem życia licealisty? Matura?

-Matura, lektury? A ja myslalem, ze imprezy, melanze dla niepoznaki nazywane wycieczkami klasowymi, jazdy na lekcjach i na przerwach :]

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

A więc- co jest najciekawszym aspektem życia licealisty? Matura? :P

Swoją drogą - w końcu udało mi się zdobyć temat jednej z części dyplomu, który mamy zrobić w tym roku. Brzmi: "materia i jej różnorodność którą ujawnia światło".

Kto ma żyletki? Albo piłę mechaniczną? :D

A niziołka to jest EMOOO!!!

Ja tam nie lubię imprezować i nie pijący jestem więc ja w sumie nie wiem co jest najciekawszym aspektem życia licealisty. Może zdanie do następnej klasy :D?

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Najciekawszym, chociaż zdecydowanie nie najprzyjemniejszym aspektem jest przychodzenie na lekcje w stanie totalnego nieprzygotowania, bez chociażby bladego pojęcia o aktualnie przerabianym temacie, i dowiadywanie się o zapowiedzianym pytaniu na przerwie przed lekcją. Kto chociaż raz tego doświadczył, ten wie o czym mówię - panika, stres, gorączkowe czytanie zeszytu (w ramach bonusu okazuje się, że nie prowadzimy go od paru lekcji...). A później zaczyna się 45-cio minutowy survival, polegający na wywieraniu całą swoją osobą całkowicie mylnego wrażenia, że nie warto mnie pytać, pani profesor.

Do takiego horroru jak powyżej można właściwie przywyknąć, jeżeli pracuje się równie "systematycznie i pilnie" jak ja przez cały rok, i ma się pewną praktykę z gimnazjum, w którym jednak było sporo łatwiej. Najgorzej jest, gdy na żadną dodatkową kapę sobie nie możemy zasłużyć, bo zawalimy plan poprawy na dopuszczający. Nie życzę nikomu znalezienia się w takiej sytuacji. Uczcie się pilnie i często, bo zostaniecie takimi samymi leserami jak ja ;) Średnią mam co prawda zawsze w granicach 3,2 - czyli dość przyzwoitą - ale przez te dwa lata pozostałe do matury pewno osiwieję.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

-Matura, lektury? A ja myslalem, ze imprezy, melanze dla niepoznaki nazywane wycieczkami klasowymi, jazdy na lekcjach i na przerwach :]
Jestem straight edge, więc imprezy i melanże mało mnie bawią, tak samo jak większość 'jazd' na lekcjach i przerwach, które często kończą się aktami bezczelności wobec nauczycieli lub innych osób z klasy, a także naciskom na innych na zasadzie 'kto nie z nami, ten przeciwko nam' - a już zwłaszcza wtedy, kiedy można to zrobić kosztem innych x]

Mam powyżej osiemnastu lat, więc chodzę do szkoły dlatego, bo chcę(chociaż często mnie męczy), a nie dlatego, że muszę - dzięki czemu nie mam 'przykrego obowiązku', którego każdą wolną chwilę muszę sobie zmieniać w zabawę, żeby przypadkiem się zbyt nie narobić, bo nigdy nie wiadomo, jaka ilość nauki szkodzi :P

A niziołka to jest EMOOO!!!

Ja tam nie lubię imprezować i nie pijący jestem więc ja w sumie nie wiem co jest najciekawszym aspektem życia licealisty. Może zdanie do następnej klasy ?

Ależ nie jestem Emo. Nie powiedziałam, że te żyletki to na mnie :P

Popieram niechęć do imprez i picia. A, że nigdy nie miałam problemu z zaliczaniem klas, dodatkowo - każde zaliczenie zbliża do matury - nie wiem, czy to jest ten ciekawy aspekt. A na pewno nie radosny :P

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

No bo zaraz bedzie ze Meth to zly zwierz jest i trza unikac jak ognia lobuza jednego ;)

Otoz takze nie bawia mnie ciagle imprezy i rozne jazdy, ale my zasadniczo w swojej ekipie robilismy jazdy miedzy soba i byly one podstawa naszego zycia szkolnego - choc trzeba przyznac, ze plecak wywrocony na lewa strone albo zeszyt zamazany roznymi wariacjami nt. meskiego narzadu rozrodczego :> bywaly czasem meczace :) Do akcji zaliczam rowniez, jak tu kolega wyzej wspomnial, totalne nieprzygotowanie na lwiej wiekszosci lekcji. Najlepiej bylo z polakiem- jazdy na spontanie (tzn nic nie wiesz a wszystko mowisz), byly po prostu genialne.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

A więc- co jest najciekawszym aspektem życia licealisty? Matura?

Jeszcze mnie zaprosisz za tą herezję na swoją studniówkę... zobaczysz ;) już się tytułuje jako oficjalny jej uczestnik :lol:

Jestem straight edge, więc imprezy i melanże mało mnie bawią, tak samo jak większość 'jazd' na lekcjach i przerwach, które często kończą się aktami bezczelności wobec nauczycieli lub innych osób z klasy, a także naciskom na innych na zasadzie 'kto nie z nami, ten przeciwko nam'

bo Meth miał na myśli całkiem inne 'jazdy'... np. odrabianie lekcji do późnych godzin nocnych albo przeczytanie 500 stronicowej książki dzień przed pracą klasową ;p o takie jazdy chodziło.

-Matura, lektury? A ja myslalem, ze imprezy, melanze dla niepoznaki nazywane wycieczkami klasowymi, jazdy na lekcjach i na przerwach :]

Hehe... tygodniowe wycieczki do Włoch na których odchodziły takie jajca że głowa mała ;) ...przychodzenie do szkoły i dowiadywanie się że za 15 min jest praca klasowa z chemii ;p i takie inne.

BTW moja szkoła zapewniała na prawdę niemałą ilość rozrywek a książki to się czyta dla sportu a nie rozrywki ;)

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Hehehe najciekawszym aspektem życia licealisty jest dowiedzieć się, że twoja szkoła w drugiej klasie wysyła cię na tak zwaną drugą zmianę czyli idziesz na 12 kończąc o 19... oczywiście informacja ta dociera już gdy jest się w pierwszej klasie :P.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Do takiego horroru jak powyżej można właściwie przywyknąć, jeżeli pracuje się równie "systematycznie i pilnie" jak ja przez cały rok, i ma się pewną praktykę z gimnazjum, w którym jednak było sporo łatwiej. Najgorzej jest, gdy na żadną dodatkową kapę sobie nie możemy zasłużyć, bo zawalimy plan poprawy na dopuszczający. Nie życzę nikomu znalezienia się w takiej sytuacji. Uczcie się pilnie i często, bo zostaniecie takimi samymi leserami jak ja

Mnie to mówisz? Od mniej więcej piątej klasy podstawówki, przez całe gimnazjum i - jak na razie - dwie klasy liceum jadę na całkowitym, diablo samobójczym spontanie, a mimo to jeszcze ani razu nie powtarzałem klasy, choć w tym roku na ten przykład komis z chemii był nawet bardziej niż pewny. Ale w końcu dostałem tego dopa. :P I nie chodzi o to, że jestem jakimś totalnym debilem (chyba...), tutaj główną przyczyną jest znane wszem i wobec lenistwo, a także wiele spraw, które od szkoły są kilkadziesiąt razy ważniejsze, a trza dodać, że takie sprawy występują nawet częściej niż często. Anyway, dzięki ogromniastemu szczęściu (mówcie mi fuksiarz... albo lepiej nie), stosowaniu pokrętnych sztuczek i wysoko rozwiniętej kombinatoryce stosowanej udaje mi się ślizgać z klasy do klasy przy średniej oscylującej wokół 3,0 i właściwie mi to nie przeszkadza. A jakie emocje są, woohoo! Oczywiście takiego stylu nikomu nie polecam, ale wiadomo, jak to jest. Oby tylko szczęścia nie zabrakło i w trzeciej klasie, a będzie gites. Majones!

Btw, odnośnie takiego hejahowego sposobu zaliczania klas/szkół już tutaj się nieraz dyskutowało, przejrzyj sobie stronice wstecz. Z tego miejsca chciałbym pozdrowić imć 47, którego szkolne lenistwo wygląda mniej więcej tak, jak moje. Czyli bardzo. I nie piszę tego z powodu dumy tudzież pychy- pilny nigdy nie będę, bo kogo jak kogo, ale siebie akurat znam. Ponieważ, uwaga, jestem mną! Przynajmniej logikę mam opanowaną. ;-)

W każdym razie już wiecie, jak nie podchodzić do nauki. Howgh!

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Gość Paulie

I pewnie nauczyciele mówią twoim rodzicom i tobie, że masz talent, jesteś zdolny, bardzo inteligentny, c'nie Polipie?

Jeżeli tak to jedziemy na tym samym wózku :] Total spontan (joł!), zero nauki i stresik pod koniec roku.

Mam nadzieję, że przestanie mnie to bawić przed maturą, najlepiej by było, gdybym zaczął "naukę" już od września. =]

Ale kto by tam chciał się uczyć, przecież w tym czasie można pójść na kebab/do kina, albo zaspamować CTS. xD

Nie cytujemy postów, które są nad naszym, a w dodatku są takie długie :).

Arnie

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Kto chociaż raz tego doświadczył, ten wie o czym mówię - panika, stres, gorączkowe czytanie zeszytu (w ramach bonusu okazuje się, że nie prowadzimy go od paru lekcji...

Panika? Stres? Bez przesady - kwestia odpowiedniego podejścia oraz przyzwyczajenia. :) Jeśli o mnie chodzi, to zawsze jestem nieprzygotowany. Już od samego początku. Pamiętam moje dwie pierwsze oceny w pierwszej LO. Dwie jedynki. ^^ Pierwsza za odpowiedź z biologii (to była w ogóle pierwsza ocena w naszej klasie), druga za odpowiedź z geografii. W obydwóch przypadkach nie miałem absolutnie żadnego pojęcia o tym, co przerabialiśmy. No bo skąd niby? Generalnie, fajnie jest żyć w błogiej niewiedzy i przychodzić na lekcje z totalną pustką w głowie. Nie trzeba się niczym przejmować, można w spokoju oddać się przemyśleniom natury wszelkaiej, tudzież po prostu siedzieć bezczynnie i podziwiać pięknie formujący się szereg jedynek w dzienniku. :P No chyba, że ktoś jest ambitny i dopa czy też nawet dst uważa za hańbę i obrazę swojego majestatu czy czegoś w ten deseń... Wtedy nic nie stoi na przeszkodzie, co by zajrzeć sobie do książek - jak kto woli.

Popieram niechęć do imprez i picia.

Imprezy? Zależy co przez to rozumieć. Jeśli chodzi o dyskoteki, to ja podziękuję. Co innego osiemnastki - wtedy lubię się wyszaleć. Wszak znam ludzi, a i nowopoznani to zazwyczaj kulturalne osobistości. Co jak co, ale znajomi znajomych zazwyczaj są w porządku. Zazwyczaj. ;] A co do picia, to nie wiem na ile mogę sobie pozwolić w tej dyskusji, aczkolwiek powiem, że od czasu do czasu spotkanie w góra osiem osób z klasy w jakimś porządnym pubie jak najbardziej mi odpowiada. Przyjemna atmosfera, fajne rozmowy, zimny soczek - pełna kultura. :) Co prawda nie wszyscy postrzegają picie, jako spokojne sączenie złocistego trunku, ale to już nie mój problem. Niech się ludzie bawią jak im się podoba. Byleby nie przeszkadzali innym. -__-

choc trzeba przyznac, ze plecak wywrocony na lewa strone albo zeszyt zamazany roznymi wariacjami nt. meskiego narzadu rozrodczego :> bywaly czasem meczace smile.gif

Hehe, przychodząc do liceum spodziewałem się, że już nigdy więcej nie uświadcze tego typu rysunków. Jednak kiedy ekipa się już bardziej poznała i zgrała, to w pewnym sensie znów poczułem się jak w gimnazjum. xD

Z tego miejsca chciałbym pozdrowić imć 47, którego szkolne lenistwo wygląda mniej więcej tak, jak moje.

Ech, to niestety prawda. ^^ Jestem ciekaw jak owe 'szkolne lenistwo' ewoluuje w nadchodzącej, maturalnej już, klasie. Rozrośnie się? A może constans? Bo w to, że się zredukuje to nie wierzę. Cokolwiek by się nie działo, ot chociażby taka śmieszna matura, chyba nic mnie nie skłoni do nauki. Choć z drugiej strony... Tyle lat nic nie robiłem, więc może w tym ostatnim roku pokazać klasę i zainicjować jakieś przygotowania do egzaminu dojrzałości? Plan ambitny, aczkolwiek powiedzmy sobie szczerze: boleśnie utopijny. :P

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Hehehe z tymi 18-tkami to tak jak ja. W sumie nie lubiłem i takich imprez do póki w końcu na jakąś nie poszedłem xD. Co prawda miałem tam poważne postanowienie NIE picia ale jak stanęło wokół mnie 5 dziewcząt, postawiły kieliszek i powiedziały PIJ to nie było bata xD. I tak oto jestem człowiekiem który nie zna dobrze smaku piwa, bo zaczął od wódki xD... ale za to nigdy się jeszcze nie upiłem bo poza tym incydentem piłem tylko raz z kumplem. A co do towarzystwa... nie wierzyłem, że na moim zadupiu i okolicach są jakieś dziewczyny nie skażone dotknięciem plastików ale okazało się, że są, nawet jedna słucha takiej muzyki jak ja xD... taak ciekawe osoby można na 18-tkach postać :D. A tak teraz do tematu. Ja prawie zawsze starałem się coś wiedzieć na lekcję gdzie miała być kartkówka, co najwyżej odpuszczałem sobie naukę na odpowiedź po prostu modląc się, żeby nauczyciel mnie nie spytał i o dziwo zazwyczaj się udawało xD.

Wzruszyła mnie Twoja historia, naprawdę. A ostrzeżenie dostajesz tylko dlatego, że Ci zazdroszczę. - Pzkw

Hahaha, chyba odstraszyłem ludzi tym postem bo nikt już tutaj nie pisze xD.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

LoL, to skoro odstraszyles innych kudzi to ja teraz napisze troche o "angielskiej szkole." Do angli wyjechalem juz nieco ponad rok temu i przez dlugi czas nie moglem znalesc "dobrej" szkoly. W koncu musialem pujsc do jednej z najgorszych bo prawda jest taka, ze nawet w tych lepszych szkolach angole "boja" sie polakow bo sa sporo madrzejsi od nich.:) Juz po pierwszym dniu w szkole okazalo sie, ze jesli powiem nauczycielce, ze jest dziwka bo sprawdza/zadaje prace domowa to ona nic nie zrobi tylko pojdzie sobie dalej. Jakis czarnuch (rasista nie jestem ale normalnie rece juz opadaja) zapalil sobie papieroska (serio!!!). Nauczycielke zatkalo razem z bratem (jestesmy w tej samej klasie bo jestesmy blizniakami... choc wcale nie jestesmy tacy podobni to i tak nikt nas nigdy nie rozroznial - nie wiem czemy my nie mielismy problemow) uznalismy, ze gosc sie popisuje, ale nauczycielka GRZECZNIE POPROSILA ZEBY ZGASIL! W takiej sytuacji nawet mnie nie dziwi zachowanie pewnej dziewczyny - otoz na pierwszym apelu w nowym budynku szkoly (najdrozszy jakikiedykolwiek wybudowany dla szkoly 16mln funtow - wyrzucone w bloto) kiedy dyrektor czytal najwazniejsze punkty regulaminu szkolnego wparowala spuzniona do hali. W mgnieniu oka cala szkola odnotowala, ze ta zlamala co najmniej kilka zasad wlasnie wyczytanych przez dyra. Gdy on jej o tym powiedziej to rzucila [beeep] OFF i jakgdyby nigdy nic sobie poszla w [ciach].

Napisze tez cos o tutejszym systemie edukacji. Tak wiec ja i moj brat jestesmy na "najnizszym levelu" oznaczajacym to jakie oceny mozemy dostac z egzaminow. Oceny sa w skali A-G (moze do H) przy czym kiedy mowisz, ze nie przystapisz do egzaminu automatycznie dostajesz U, a za napisanie go idealnie A*. Niestety np. z matmy dostalbym A* bez problemu (w gimnazjum prawie 6 mialem na koniec roku) ale bedac na nizszyym levelu max. moge dostac... C! Bo ksiazki z ktorych sie ucze nie zawieraja materialow na wyzszym poziomie wiec na egzaminach dotane jedynie pytania na poziomie C. To jest po prostu zalosne. A moja matematyczka wmawiala mi, ze ja i brat dostaniemy conajmniej B (ona chyba sama nie wiedziala ze uczy nizszy poziom bo wszkole sa tez wyzsze grupy)!!! Dodam tez, ze matematyczka dawno sie zorientowala, ze zadania ktore nam daje sa za latwe. Tak wiec dawala nam ksiazke z wyzszego levelu. Wiec musielismy charowac na materiale na A*, ale na egzaminach moglismy dostac jedynie C!!!!!!

Sorka, ze tak dlugo pisalem, ale musialem sie wyzyc. Przy okazji mam nadzieje, ze wszystkie osoby ktore powazniej mysla o normalnych studiach musza wiedziec "jak to jest w angli" (jesli rozwazacie przyjazd tutaj). Zeby nie bylo tak zle to powiem, ze moja kolezanka uczeszcza do najlepszej szkoly w miescie (dobra szkola w angli to szkola katolicka pamietajcie o tym i nie trzeba byc katolikiem zeby tam chodzic) i tam jest podobno extra. Jeden z kumpli tez sie tam dostal mimo, ze byl w najgorszej (w szkole gorszej nawet od mojej, podobno jest tam ponad 40 polakow bo jak ktos przyjezdza z dzieckiem to skzola rozsyla zaproszenia). Tak wogole to o mojej szkole moze ktos kiedys slyszal bo jakis czas temu pewna dziewczyna zaszlachtowala noze druga za chlopaka po lekcjach... po tym zdarzeniu szkola jest duuuzo lepsze bo slyszalem, ze jak kiedys np. ktos sie bil to uczniowie robili sciane zeby nauczyciele nie mogli sie dostac gosci rozdzielic.

Regulamin obowiązuje!

[wies.niak]

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Gość
Temat jest zablokowany i nie można w nim pisać.


  • Kto przegląda   0 użytkowników

    • Brak zalogowanych użytkowników przeglądających tę stronę.

×
×
  • Utwórz nowe...