Skocz do zawartości

StyxD

Forumowicze
  • Zawartość

    80
  • Rejestracja

  • Ostatnio

Komentarze blogu napisane przez StyxD

  1. Napisane 19.04... a przysiągłbym, że jeszcze zeszłym tygodniu ten post był niewidoczny. Co to ma być?

     

    On 19.04.2016 at 10:51 PM, Bazil said:

    Szczerze powiedziawszy, ogarnęło mnie przedziwne poczucie deja vu po tym, jak KM zamieścił kiedyś na forum, w dziale Proza, pewno opowiadanie o smokach...

    Mam nadzieję, że Kefcia tym razem nie odczuwa potrzeby wbicia sobie gwoździa w oko.

    Spoko, jest dobrze - nie było wymuszonego romansu oraz gwałtu. ;)

    On 19.04.2016 at 10:51 PM, Bazil said:

    Opis bazy pojawił się w jednym ze wcześniejszych rozdziałów - tym, w którym omawiali gotowy plan akcji - więc zakładałem, że jakieś wyobrażenie jej layoutu u czytelnika jest.

    No nie wiem... pomijając częstotliwość publikowania rozdziałów, która mocno utrudnia zapamiętanie takich szczegółów, oczekiwanie że czytelnik tak ma zrobić, to właśnie to co skrytykowałem. Przeczytam jeszcze po wszystkim całość, jak zwykle, ale wątpię żebym zmienił zdanie.

    Może jakbyś przynajmniej rysowaną mapkę dał...

    On 19.04.2016 at 10:51 PM, Bazil said:

    Pomyślałem o czymś takim, ale nie chciałem tworzyć wrażenia, że poszedłem z tą całą akcją po łebkach. Że niby nie miałem pomysłu ani nawet wyobrażenia, jak ci komandosi powinni właściwie działać. Znów - skupiłem się na próbie zbudowania jakiegoś realizmu, nie na emocjach.

    Poniekąd rozumiem cię. Ale czemu tak mała wiara w opisy? Porządny, jeden- czy dwuakapitowy opis "dotychczasowej" akcji i spokojnie możesz wytworzyć wrażenie, że wszystko idzie jak w zegarku, bez tworzenia kilku scen o tym samym, w których nic się nie dzieje.

    On 19.04.2016 at 10:51 PM, Bazil said:

    No... siły specjalne. Jak to powiedział jeden GROM-iarz, w prawdziwych operacjach specjalnych żołnierze wolą, aby nie było gorąco, aby wszystko szło zgodnie z planem.

    No, oczywiście że wolą. Nie bez powodu "obyś żył w ciekawych czasach" jest złorzeczeniem. :P

    Ale jednak opowiadania się pisze o ciekawych rzeczach.

    On 19.04.2016 at 10:51 PM, Bazil said:

    Raffard słyszy te komunikaty poprzez głośniczek przytknięty do ucha. Pod zamkniętym, uszczelnionym hełmem.

    To czemu jego mikrofon nie jest podobnie skonstruowany, a hełm uszczelniony? Niedopatrzenie techniczne?

    On 19.04.2016 at 10:51 PM, Bazil said:

    OK, w takim razie jakiego terminu mam użyć na określenie tego, co komputer przechowuje w bebechach? Danych, plików, informacji?

    A nie prościej po prostu "nie ingerując w nią", w sensie w komunikację? I już?

    On 19.04.2016 at 10:51 PM, Bazil said:

    Przyjąłem, że nie. Że mogą nie ogłaszać jeszcze alarmu, ale tak czy inaczej wezwać do siebie dodatkowe straże, na przysłowiowy wsiaki pażarnyj słuczaj.

    Czemu mieliby opory przed wznieceniem alarmu, jeśli mieliby podejrzenia że coś im grozi?

    On 19.04.2016 at 10:51 PM, Bazil said:

    Taki, że jest to wtedy mniej oczywiste (szyfr)?

    Już po napisaniu tego komentarza takiej mniej więcej odpowiedzi się spodziewałem, bo była jedyną sensowną. Rozumiem.

    On 19.04.2016 at 10:51 PM, Bazil said:

    Nie krzycz. Już poprawiłem.

    Ależ ja nie krzyczę na ciebie. Chciałbym tylko, żeby CDA przestało schodzić na psy!

  2. Jeśli mam być szczery, ten fragment w ogóle mi się nie podobał. Wręcz przypomniał mi wszystko, czego nie znoszę w "Military SF".

    Powiem wprost: jakieś siedemdziesiąt koma czterdzieści sześć procent tego rozdziału to wyprany z wszelkich emocji, mechaniczny opis strzałek poruszających się po mapce bazy. Inna rzecz, że mapki nie mamy: więc albo ignorujemy wszystkie opisy (bo bez kontekstu pełnego obrazu bazy nie da się na ich podstawie nic wywnioskować ani wyobrazić), albo naprawdę oczekujesz, że czytelnicy będą siedzieć nad tym opowiadaniem i rysować własne mapki na podstawie strzępów informacji, które podajesz. Kuriozum.

    Druga rzecz, o której wspomniał poniekąd Martius: tu nic się tak naprawdę nie dzieje, a narrator z fetyszystyczną pieczołowitością oddaje każdy krok i każde szczeknięcie przez komunikator członków różnych oddziałów - nawet jeśli nie mają absolutnie żadnego znaczenia dla fabuły. Bardziej szczegółowo: Poza fragmentem z oddziałem zajmującym się sabotażem komunikacji, i może ewentualnie marines pod koniec, cały ten rozdział jest zbędny. Ot, żołnierze idą, zabijają, idą dalej, przechodzą za róg, wzywają wsparcie snajperskie, idą dalej... wszystko to jest mniej więcej tak interesujące, i opisane z takim polotem, jak poranna wyprawa po bułki.

    Prawdę mówiąc, na twoim miejscu zacząłbym pisać rozdział w miejscu, w którym zaczynają się dziać rzeczy. Czyli na przykład żołnierze napotykają jakiś opór, coś idzie nie po myśli, czy chociażby jest ryzyko, że coś może się nie powieść. Tak jak we fragmencie w centrum komunikacyjnym.

    I poświęciłbym wtedy może akapit na podsumowanie tego co się stało (że doszli tu, wyeliminowali to, każda drużyna zajmuje się aktualnie tym a tym), i przeszedł do opisu w momencie jakiejkolwiek akcji. Bo jestem przeświadczony, że nic, żaden opis z tego rozdziału, nie będzie miał znaczenia dla kolejnego - poza może końcowym rozmieszczeniem drużyn.

    To chyba najgorszy fragment twojej twórczości, jaki kiedykolwiek zamieściłeś, czuję się autentycznie rozczarowany. Starcia w kosmosie i na froncie potrafisz uczynić emocjonującymi. Co się stało?

     

    Cytat
    Richard wiedział jednak o tym tylko z informacji, jakie otrzymywał z sieci bojowej – żaden z operatorów Sekcji Gamma, ani Genisivare, nie był teraz widoczny. To sprawiało, że podążali teraz lekkim truchtem, w ogóle nie obawiając się o wykrycie.

    Może się czepiam, ale co z tak prozaicznymi rzeczami, jak ślady na ziemi?

    Cytat

    wielki kompleks budynków, w skład którego wchodziły zarówno te wyposażone w aparaturę służącą do hodowli nowych żołnierzy, jak i niewielka fabryczka broni i kombinezonów, w jakie można byłoby ich wyposażyć.

    Raczej "było by". Ale najlepiej po prostu bym to słowo wywalił, bo z jakiegoś niezrozumiałego dla mnie powodu przechodzisz tu w tryb przypuszczający.

    No i w sumie po co tu fabryczka wyposażenia? Prościej dostarczyć półprodukty, niż gotowy sprzęt?

    Cytat

    Wiedział, że powinien wydać rozkaz uruchomienia dławika już teraz, ale to wymagało komendy głosowej. Raffard był wciąż za blisko wartownika i ten mógł go usłyszeć.

    A nadchodzących komunikatów do Raffarda nie słyszał?

    Cytat

    Żołnierze z oddział Suareza monitorowali już przepływ komunikatów wroga, ale robili to zdalnie, nie ingerując w bazę danych.

    Jaką bazę danych? Tak wiem, czepiam się jako ktoś kto się zna, ale... skąd tu baza danych nagle?

    Cytat

    wystąpili przed pobratymców i krótkimi seriami skosili kolejną parę wartowników, zaledwie ci wyszli zza rogu. Nie mieli szans zareagować.

    No właśnie, to jest jedna z tych rzeczy, na które narzekam: Nie mamy jak sobie wyobrazić, zza jakiego rogu wychodzą, bo nawet nie wiemy, czy są wewnątrz czy na zewnątrz.

    Cytat

    w dodatku niebawem nieprzyjaciel mógł niebawem zacząć coś podejrzewać

    No... powtórzenie.

    Cytat

    To wszystko naraz oznaczało, że sztabowcy wroga – tak, jak to zakładały wcześniejsze symulacje – mogą lada chwila wezwać do siebie dodatkowe straże dla własnego bezpieczeństwa.

    Czy to tożsame z ogłoszeniem alarmu, którego tak się obawiają?

    Cytat

    Alpha dwa, masz to?

    Czy to "masz to" to jest jakiś anglicyzm, czy co? Nawet nie jestem pewien.

    Cytat

    Tu Czarny jeden, zgłaszam szesnaście koma sześć procent – rzucił Zhack.

    Jaki ma sens używanie tu procentów? Czemu nie mówić "trzy na dwanaście"?

     

    Cóż... jak wspomniałem w mailu, ten engine forum nie chce porządnie działać na mojej przeglądarce / moim systemie. I nie mogę nawet wyedytować tego posta, żeby pozbyć się tych dziwnych pustych linii. Ups?

  3. O, Jezu... mówię przecież - ja czytałem książkę (a raczej książeczkę), gdzie o tym było. Chcesz, to mogę ci równie dobrze pokazać jej zdjęcie (oraz skan strony, gdzie to stoi napisane).
    Uch, no dobrze, wierzę ci. Ciekawe czy zwyczajowo Blizzard zgapił to z czegoś innego.
    No, widzisz - a Auvelianie nie żywią się fotosyntezą. Poza tym, nie są mimo wszystko tak całkiem samowystarczalni, bo wciąż potrzebują niektórych składników mineralnych, by prawidłowo funkcjonować.
    Sęk w tym, że protossi też potrzebowali czegoś poza słońcem - już nie pamiętam do końca czego.

    Ale jak mówię - problemem nie jest każda pojedyncza z tych rzeczy, tylko ich kulminacja. Więc nawet jeśli każdą po kolei uzasadnisz, to wciąż...

    Dlaczego? Przecież to w zasadzie to samo słowo, pochodzące od nazwy naszego gatunku, tyle że w innym języku.
    No tak... wciąż mam wrażenie, że brzmi nieco lepiej w wersji łacińskiej, bo "człowieczeństwo" to jakby też stan bycia człowiekiem... a humanem nie jest po polsku nikt, więc "humanitaryzm" odnosi się jedynie do idei.
    Tylko że tempo przyrostu naturalnego zależy przede wszystkim od ilości samic, nie samców. Mimo wszystko, to kobiety rodzą dzieci, a nie mężczyźni. Jeżeli w społeczności A jest więcej samic, niż w społeczeństwie B, to po upływie czasu X społeczeństwu A przybędzie naraz więcej potomstwa, niż społeczeństwu B. Z kolei samiec, jak sam zauważyłeś, może obsłużyć kilka lub kilkanaście samic - oznacza to, że równie dobrze mógłby być tylko jeden facet na te kilkanaście kobiet, żeby dało to solidny przyrost naturalny (abstrahuję oczywiście w tym momencie od faktu, że stwarzałoby to w praktyce problem z pulą genetyczną). W odwrotnej sytuacji przyrost naturalny będzie wielokrotnie wolniejszy.
    To prawda, ale spójrz na to z punktu widzenia ewolucji. Populacja, w której rodzi się znacznie więcej samców niż samic, miała by sens tylko wtedy, gdyby samce bardzo szybko się nawzajem wyrzynały, tak by pozostała garstka mogła spłodzić następne pokolenie. To mogłoby przyspieszyć selekcję genów - aczkolwiek to by była bardzo kosztowna i ryzykowna strategia, nie wiem czy na dłuższą metę opłacalna.

    No ale u Auvelian tak nie ma, bo gdyby samce usuwały konkurentów do rozrodu, to prędzej czy później liczba by się wyrównała do 50%/50%, bo Auvelianie nie rozmnażają się tak szybko.

    Tymczasem populacja, która wolno się rozmnaża *i* w której rodzi się większa liczba samców, nie ma najmniejszego sensu. Urodzeń jest mało, więc populacja jest narażona na wymarcie - a większość urodzeń to samce, więc populacja jest jeszcze bardziej narażona na wymarcie, bo wystarczy że szlag trafi te kilka samic. Na dodatek, z punktu widzenia ewolucji te samce są po nic - większość nie będzie miała szansy przekazać swoich genów. Takie coś po prostu by nie zaszło w naturze.

    Poza tym... to trochę lamerskie. Masz tyle możliwości uzasadnienia małej płodności Auvelian, ale postanowiłeś zrobić "jest mało samic BO TAK". Przyznam, że mierzi mnie to dużo bardziej niż podobieństwo do protossów, bo to ma faktyczny wpływ na rzeczy. I to jeszcze u ciebie, który tak narzeka na "chciejstwo".

    A co do innych możliwości, dwie rzeczy które od razu przyszły mi do głowy:

    - Stary, dobry, powolny cykl rozrodczy. Mogą po prostu, na przykład, być płodni raz na X lat. Da się to jakoś wytłumaczyć ich zdolnościami psionicznymi, myślę.

    - Starożytni namajstrowali coś przy nich, żeby było więcej samców. Bo tacy są wredni.

    Albo że Protossi to z kolei zrzyn z Eldarów (którzy mieli swoją drogą większy wpływ na wizerunek Auvelian, niż rasa Blizzarda).
    A to ciekawe, bo jak podobieństw do protossów byłem w stanie wytworzyć listę taką, jaką widziałeś, to do Eldarów nie widzę niczego.

    Inna rzecz, że i protossi i Eldarowie to oba zrzynki elfów, więc jest tu spore nałożenie...

    To, że po zakończeniu wojny domowej i związanych zeń perturbacjach musiał się w końcu wyłonić jakiś rząd, to twoim zdaniem koniecznie muszą być Protossi? Poza tym, pierwsze słyszę, żeby władza tych ostatnich sprawowała ścisłą kontrolę nad psionicznymi mocami - Protossom nigdy nie przyszedł do głowy pomysł, żeby się pod tym względem ograniczać, natomiast postanowili wykorzystać swoje zdolności do zbudowania tej więzi, Khali, która miała zapewnić im pokój i harmonię. A nie tłumić ich zdolności.
    Owszem, protossi nie tłumią swoich mocy, ale ich nowo wyłoniona władza zaprowadziła de facto kontrolę nad destrukcyjnymi mocami swojej rasy - tak jak zrobiło to Avn'Khor, chociaż w inny sposób.
    Auvelianie nie mają społeczeństwa kastowego. Mają społeczeństwo klasowe. Jest to zresztą wprost stwierdzone w rubryce "system społeczny". Społeczeństwo klasowe, a społeczeństwo kastowe, to dwa całkowicie różne zjawiska.
    Dobra, pomyliły mi się słowa. Jednak wciąż nie widzę praktycznej różnicy. Jeśli nie poprzez kastowość, to jak niby się wykształciło tyle różnych warstw społecznych? Które są na dodatek tak pieczołowicie wyenumerowane?

    Społeczeństwo kastowe implikuje klasy. To naturalny rozwój, zwłaszcza w teokracji.

    Pierwsze słyszę, żeby Protossi uważali, iż ich rolą jest opieka nad młodszymi rasami. Owszem, jest coś tam przebąkiwane, że kiedyś próbowali się tak bawić (dlatego ingerowali w politykę ras Tagal oraz Kalathi), ale już od dawna się tym nie zajmują.
    Ba, ostatnio to się Khalą za bardzo nie zajmują. Ale to żaden argument. Mają to w backstory więc jest.

    Auvelianom też zresztą ta opieka do [beeep] wychodzi.

    Broń, której Protossi nie używają w ogóle
    Małe wesołe strzelające plastry naziemne chciałyby się nie zgodzić.

    To, że Blizzard nazwał to bez sensu, nie znaczy że przestaje być kanoniczne.

    Mogę cię tylko po przyjacielsku uprzedzić, że ja się wręcz gotuję, kiedy mówię coś zgodnie z prawdą, a dana osoba zarzuca mi kłamstwo, albo wciska w usta coś, czego nie wypowiedziałem.
    Uch... nie chciałem ci zarzucać kłamstwa, ale zdaje się, że to de facto zrobiłem.

    Raczej chodziło mi o to, że nie zauważasz tych wszystkich podobieństw, które dla mnie są oczywiste. Tym bardziej mnie to irytowało, bo jak mówiłem, większość z nich była czysto kosmetyczna i można było bez większych problemów zrobić to inaczej, ale...

    Też to, że wypiszesz mi wszystkie różnice między Auvelianami i Protossami (a jest ich niemało), nie znaczy że przestaną być podobni w tym, gdzie to widzę.

    Ale tak jak się spodziewałem, to sprzeczanie się nie ma sensu. Nie przekonamy się i już. Nawet jeśli wierzę, że nie kopiujesz protossów, to i tak nie znaczy, że przestanę dostrzegać podobieństwa.

    Niedawno miałem nawet ochotę udusić pewnego moderatora - tutaj, na FA - po przeczytaniu jego PW, w której zawarł żałośnie płytką psychoanalizę mojej osoby i przypisywał mi skrajnie małostkową i samolubną motywację moich zachowań.
    Czy to była kontynuacja tej sprawy z banem, o której rozmawialiśmy jakiś czas temu (nie powiedziałbym, że niedawno, ale może...)?
    Na przykład jakich? Żeby Auvelianie w ogóle nie przypominali ci Protossów, musieliby chyba przestać być tacy starożytni i stracić zdolności psioniczne.
    Właściwie to nie. Gdyby nie broń fotonowa, konklawe, ostrza psionicne... pewnie po tym wszystkim też bym miał skojarzenia, ale ostatecznie pewnie nie przekroczyłyby tego progu, kiedy nie wytrzymałem.

    A co do Kirin-Toru jako "konklawe magów" - Blizzard najwyraźniej uwielbia to słowa, bo poza Starcraftem nigdzie w fikcji się z nim nie spotkałem.

  4. I pomyśleć, że kiedy po raz ostatni skomentowałeś to mini-kompendium (w oryginale, na DA), pochwaliłeś mnie za ładne uzasadnienie tego, dlaczego Auvelianie - pomimo faktu, że są rasą tak bardzo wiekową - nie przewyższają technologicznie ludzi, ani też nie zdołali skolonizować całej galaktyki.
    Hej, nigdy nie powiedziałem, że ta pochwała jest już nieaktualna. ;)
    Nie widzę potrzeby. Kwestia motywacji, jaka skłania ich do atakowania innych nacji, jest przejawem tego, iż uważają siebie za wyższą rasę.
    Ale tak jak jest teraz, to nie wiadomo, czy "uważają się" odnosi się do ogułu Auvelian, czy do tych paru którzy pamiętają starożytne czasy.
    Raczej od Szarych. To oni mają usta takie cienkie i nieduże, bo nie służą im ani do jedzenia stałych pokarmów, ani do mówienia (ba, niektórzy z nich - całkiem jak Auvelianie - nie mają nawet nosów!). Jeśli chcesz, to przy twojej kolejnej wizycie pokażę ci książeczkę, gdzie to wyczytałem.
    Doprawdy? Jest gdzieś o tym, że Szarzy nie jedzą zwykłego pokarmu? Bo bodajże pamiętam tylko o Protossach było, że żywią się fotosyntezą, czy coś (dlatego nie mają ust w ogóle).
    No to jakiego byś chciał określenia? Mimo wszystko, jesteśmy tylko ludźmi, nie znamy innych gatunków istot rozumnych, które kierowałyby się podobną naszej moralnością, więc "człowieczeństwo" to w zasadzie jedyne słowo, które nadaje się do określenia ogółu wartości, jakimi się kierujemy.
    Ale "humanitaryzm" brzmi mniej... biologicznie? ;)
    Szczerze, nie zastanawiałem się nad tym głębiej... Po prostu uznałem, że to może być konsekwencja ich relatywnie niewielkiego zapotrzebowania na przyrost naturalny (skoro nie umierają ze starości, to szybko staliby się plagą, gdyby rozmnażali się w naszym tempie).

    Jeśli idzie o klony, to wśród nich w ogóle nie ma kobiet.

    No właśnie o to ostatnie mi chodziło - jeśli wliczasz klony w tę kalkulację "populacji Auvelian", to oczywiście kobiet będzie wiele mniej.

    Jeśli nie, to właściwie nie widzę powodu, żeby było ich mniej. To raczej samce byłyby mniej potrzebne powoli rozmnażającej się rasie, bo ich jedyną rolą z biologicznego punktu widzenia jest przyspieszenie procesu ewolucyjnego przez zwiększenie presji. A jeśli takiej presji nie ma, to jeden samiec może na spokojnie kilka-kilkanaście samic obsłużyć.

    Tym razem ci się udało.
    Widzisz... problemem nie jest każdy z tych pomysłów. Problemem są one wszystkie.

    Oczywiście rozumiem, że Starcraft nie jest jakąś szczególnie oryginalną grą (Blizzard zawsze był pod tym względem do [beeep], od pierwszej linijkii historii Warcrafta) i że wiele podobnych pomysłów pojawiało się tu i ówdzie... ale jak tworzysz rasę, która:

    - Została "wychowana" przez Starożytnych.

    - Po odejściu tychże wpadła w wielką wojnę domową, która zdruzgotała ich imperium

    - Rządzi nimi hierarchia wyłoniona po tejże wojnie, która głosi ścisłą kontrolę nad psionicznymi mocami swojej rasy.

    - No właśnie, rasa ma szerokie moce psioniczne.

    - A ich kapłańska władza nazywa się "konklawe".

    - Mają społeczeństwo kastowe.

    - Uważają, że ich rolą jest "opieka" nad młodszymi rasami, dla ich własnego dobra.

    - Na ich wyposażenie składają się miedzy innymi broń fotonowa, "ostrza psioniczne", okręty oparte w dużej mierze na przenoszeniu myśliwców, generowane pola maskujące, sprzęt wrażliwy na EMP...

    ...to wiedz, że coś się dzieje. Każdy z tych pomysłów to tylko pomysł, ale WSZYSTKIE NARAZ? I będziesz mi wmawiał, że nie kopiujesz protossów? To nie brzmi przekonująco, mówiąc szczerze.

    Tym bardziej mnie to dziwi, bo Auvelianie wcale nie są aż tacy do protossów podobni. Mógłbyś powyrzucać spokojnie parę takich niewiele w sumie znaczących szczegółów i mieć rasę, która protossów nie przypomina wcale. Ale trzymasz się kurczowo tych pomysłów, utrzymując że nie mają nic wspólnego ze Starcraftem.

    Przyznam, że tego nie rozumiem.

  5. Mam przeczucie, że mnie po tym komentarzu mnie znielubisz... ale co poradzę? Czuję, że muszę się powtarzać.

    Usiłują podporządkować sobie inne rasy nie ze względu na chciwość czy też skłonność do agresji
    Przed tym przydałby się nowy akapit.
    Zdolności psychotroniczne odgrywają ponadto zasadniczą rolę w utrzymywaniu Auvelian przy życiu ? dzięki temu, nie muszą spożywać żadnych regularnych pokarmów.
    Kolejna rzecz podwędzona od protossów bez wyraźnego powodu, choć pewnie temu zaprzeczysz.
    Czyni ich to bardzo chłodnymi i pragmatycznymi, lecz nie całkowicie pozbawionymi człowieczeństwa
    Czy na pewno "człowieczeństwo" to tutaj dobre słowo, skoro Auvelianie nie są człowiekami.
    Około miliarda lat przed naszą erą, rządy Mae?vis przybrały formę tak despotyczną
    Z ciekawości: czemu? Co powodowało Mae'vis?
    w wyniku której setki zbuntowanych światów zostały
    "zostało"
    z czasem okazało się jasne
    Mam dziwne wrażenie, że "okazało się jasne" to swego rodzaju tautologia (bo jak powiem pleonazm to się czepisz), nie mówiąc o tym, że nikt takiej formy nie stosuje.
    nie widzą potrzeby stosowania dekoracji i tym podobnych elementów, toteż rzadko ich używają.
    Z ciekawości: a jak już używają, to kiedy?
    Ich kobiety są stosunkowo nieliczne
    Dlaczego? Czy ta kalkulacja wlicza klony?
    jako że prowadzi najbardziej intensywną, międzygwiezdną wymianę handlową.
    Z kim, skoro Auvelianie zdają się być w stanie wojny z większością innych ras? A może tylko się zdają?
    Najlepszym przykładem z tej pierwszej grupy jest broń fotonowa, będąca zasadniczo niczym innym, jak wzmocnioną psionicznie bronią laserową.
    To dlaczego nazywa się "fotonową" a nie "hiperlaserową", czy jakoś? Protossi, that's why.

    Powinienem jeszcze gwoli formalności pomarudzić przy "nosicielach", ale niech tam.

  6. Jak przestawię literki i zrobię na przykład "Manirę", wtedy przestanie to brzmieć jak zrzynka? Czy może wtedy z kolei się okaże, że to brzmi jak "Manila"?
    Jak dla mnie, to wtedy by brzmiało całkiem neutralnie. Ale pewnie uznasz, że w takim razie jestem dziwny...
    Może nie zwróciłeś na to uwagi, ale z dalszej rozmowy między Jaworskim, a Kilaiem wynika, że takie sytuacje nie były wśród jaszczurów normą - ostatecznie obydwaj dochodzą do wniosku, że Sorevianie strzelali sobie w plecy, nie propagując ani nie nagłaśniając takich zachowań. Czy zatem przecukrzyłem? Może, ale zarazem podkreśliłem, że była to niecodzienna sytuacja.
    To jedna sprawa. A czy nie było... no, żadnych logistycznych minusów tej życzliwości? Bo to faktycznie była dość niecodzienna sytuacja, ale pewnie były bardziej praktyczne powody, dla których to nie zdarzało się częściej, niż "nie wszyscy Sorievianie byli aż tak mili".
    Myślę, że cały sprzęt noszony przez tych z Gammy jest niewidoczny - inaczej problem rodziłyby też unoszące się (najwyraźniej) w powietrzu pistolety i karabiny.
    To mi nagle przypomniałeś to: https://youtu.be/-NZidTnSoLI tongue_prosty.gif

    Może to kwestia tego jak to sobie wyobrażałem, ale myślałem, że łatwiej jest schować coś co może przylegać do ciała, jak broń, niż takie większe klockowate generatory... chyba, że to takie małe cosie jakby walkie-talkie...

  7. Ok, trochę za długo mi zajęło przeczytanie tego, ale już nadrabiam!

    Pierwsza sprawa: czy mówiłem już, jaki zgrzyt powoduje to, że "przypadkiem" jedna z formacji Sorevian nazywa się "Marina", podczas gdy ludzie mają "Marines"? Mam wrażenie, że już mówiłem. I że znowu mi powiesz, że sobie ubzdurałem coś, i oczywiście te nazwy są uzasadnione i wcale nie są oczywistą zrzynką innego terminu (jak "egzekutor" czy "konklawe")... cóż, nie ma sensu wracać do tej dyskusji.

    Niemniej, odnotowuję: to jest zgrzyt.

    Czytając historię Jaworskiego miałem mieszane uczucia. Z jednej strony, myślę że mimo wszystko jest ciekawym ukazaniem tej części relacji ludzko-jaszczurzych. Może nieco ogólnym, ale nie ma na więcej miejsca w tamtym czasie. Z drugiej strony... mam wrażenie, że trochę przecukrzyłeś. Nie traktowanie cywilów jak balastu (bo po prawdzie: są nim), jedzenie razem z nimi w jednym gronie... wydaje mi się, że to dalece przekracza to, jak zazwyczaj żołnierze traktują cywili, nawet jeśli starają się być dla nich mili. Nadzwyczajne okoliczności wymagają wyjaśnienia - a tu nie ma żadnego, poza tym, że jaszczury są takie idealne.

    - Tu Bravo jeden, wstrzymać otwieranie ? rzucił po cichu.

    Ramirez i Hansen zamarli, obserwując auveliańskich strażników. Ci, choć w pewnej chwili znaleźli się bardzo blisko Terran, w ogóle nie dostrzegli ich obecności.

    A niwelatory też niewidoczne... jakoś?
  8. Nie. Ale "formacja" jest rodzaju żeńskiego.
    To znaczy, że Hansen jest bratem formacji? :P

    "Terranin Hansen nie zna nawet formacji, do której należy jej brat"

    Jak inaczej należy to czytać?

    OK, czyli tylko dlatego, że Auvelianie używają zwrotu per "pan", kojarzy ci się to z urzędnikami?
    Nie tylko. Chodzi mi tu bardziej o całokształt, ale jednak to "pan" rzuca się najbardziej w oczy. Ma też ogólnie efekt tego, że Auvelianie brzmią bardzo podobnie do ludzi. Po angielsku byłoby to pewnie mniej widoczne, bo "you" jest bardziej neutralne. Może fajnie by jednak było, by obca rasa miała nieco inną etykietę od tej ludzi.
  9. Scena z wchodzeniem do umysłu jeńca była za to całkiem w porządku. To chyba jedyny moment, kiedy Auvelianie zdają się w jakikolwiek sposób... stanowiący zagrożenie.

    Poza tym, zastanawiała mnie scena, w której Aer'imuel opisuje dokładnie, co Egon'thier o nim myśli. Czy Egonowi tak kiepsko idzie ukrywanie uczuć, czy Aer jest aż tak utalentowany w ich wyczuwaniu?

  10. Mam nieco mieszane uczucia odnośnie tego fragmentu, a przede wszystkim zaczynam odczuwać, jakby mnie mierził mnie sposób wypowiedzi Auvelian. Ale po kolei.

    Jesteśmy jednostką frontową i przesłuchiwanie jeńców nie leży w naszej gestii
    "Gestia" to nie synonim "kompetencji".
    Szczególnie zaintrygował mnie fakt, że Terranin Hansen nie zna nawet formacji, do której należy jej brat
    Terranin Hansen jest kobietą?
    w reakcji na bierność naczelnego dowódcy. Nie uśmiechało mu się działanie o charakterze nieoficjalnym, lecz teraz poczuł, że nie ma innego wyboru. Mógł albo biernie
    Powtórzenie.
    Egon?thier z jednej strony obwiniał o to Aer?imuela, z drugiej jednak uznawał własną współwinę i wyczuwał, że obarczanie odpowiedzialnością przełożonego było zwykłą ucieczką od własnej odpowiedzialności. Armeliena zdumiewało, że jego oficer przykłada tak wielką wagę do swoich obowiązków. Przeszło mu nawet przez myśl, że wzmianka o przyjęciu na siebie odpowiedzialności
    Combo powtórzenie!

    Ja rozumiem, że Auvelianie powinni być zimni i opanowani, ale ich dialogi są jedynie... sztywne. Ja rozumiem, opanowanie, ale scena dialogu Aer'imuela z jeńcem jest dość... poniżająca dla niego. Najpierw przymila się do niego per "pozwoli pan" i "wkrótce się pożegnamy", potem... żali się jeńcowi, że przełożeni nie poważają jego opinii? To już trochę żenada.

    Poza tym... sposób wypowiadania się Auvelian nie przydaje im godności czy powagi. Właściwie, to brzmią, jakby ich armia składała się z urzędników, z tym ich koszmarnym per "pan" do wszystkich i wszystkiego. I to nie jest zbyt klimatyczne, bo w ogóle nie czuć, żeby to byli obcy o odmiennej od ludzi kulturze. Tylko... urzędnicy.

  11. No wiesz - to, że Auvelianie nie czczą starożytnych jako bogów, nie oznacza, że ich nauki nie odgrywają w ich filozofii żadnej roli. Co prawda przez te wszystkie lata uległy spaczeniu, ale starożytni tak czy inaczej są postrzegani jako ważne figury. No i jeszcze to, co potrafili.

    Ale co mają do tego nauki starożytnych?

    O ile w naukach auvelian (Avn'kor, dobrze pamiętam?) nie zawierają się elementy traktujące o świecie nadprzyrodzonym, nieobserwowalnym empirycznie (z uwzględnieniem psioniki), to nie jest to żadna religia, co najwyżej filozofia moralna.

    Xizarian do tej pory było za mało, byś mógł wyciągać co do nich jakieś wnioski. Widziałeś tylko parę bitew toczonych w przestrzeni kosmicznej, nie były natomiast pokazywane żadne walki na planetach. Biorąc pod uwagę liczebność xizariańskiej kasty Sivt, oraz wiążącą się z tym niemożność wyekwipowania każdego z nich w wysokiej klasy sprzęt, większość spośród nich tworzy swego rodzaju "pospolite ruszenie", które zna i stosuje także taktyki typowe dla Zergów. Jedynie elita stosuje bardziej wyrafinowaną technikę wojskową tudzież strategię.

    Kiedy tak to opisujesz, to brzmi to bardziej jak Armia Czerwona, niż zergowie. Jacy by Sivt nie byli, każdy indywidualną osobą, co już ich degraduje z bycia zergami.
  12. No cóż, mnie się zapis "bio-ostrze" wcale nie podoba. Jeżeli termin "bioniczne" jest tak naprawdę nieadekwatny, to dodanie przedrostka "bio" brzmi po prostu kiczowato.

    To może zostawiłbyś po prostu "ostrze"?

    Niby dlaczego? Buddyści na przykład też podkreślają wagę wewnętrznej harmonii i nie wyznają poza tym żadnych bóstw jako takich. A jednak ich wiara jest uznawana za religię.

    Ale też buddyzm zawiera w sobie wiele nadprzyrodzonych tez, jak choćby ta o reinkarnacji. I choć buddyści nie czczą żadnych bóstw, to nie znaczy, że w nie nie wierzą. Niektóre odłamy buddyzmu wytworzyły bardzo rozbudowaną mitologię. Nie mówiąc już o tym, jakie sztuczki dokonywał sam Budda Sidharta w podaniach.

    Określenia "konklawe" użyłem tylko i wyłącznie z tego względu, że po prostu pasowało mi do rady złożonej z osób tytułujących się kapłanami - nie wnikając, jaki jest dokładnie tryb funkcjonowania rzeczywistego konklawe.

    Zresztą, przypomniałem sobie właśnie, że jakiś czas temu czytałem opis innej nacji z innej gry Blizzarda i stało tam napisane, że Kirin Tor to "konklawe magów", więc...

    Nie neguję, że konklawe ma też pierwszorzędne znaczenie.

    No cóż, w takim razie muszę po prostu przyjąć, że się nie zgadzamy. W sumie, nie ma to dla mnie znaczenia: mnie to nie rusza, jako stałego czytelnika, a jeśli posądzenia o podobieństwa do Starcrafta się nie obawiasz, to cóż ci powiem... to dobrze.

    Dlaczego nie? Mają zbiorową świadomość, określają siebie mianem roju, a i wiele ich pomniejszych bestyjek - z ich zewnętrznym, "naturalnym" pancerzem - przywodzi na myśl insekty.

    I kiedy w moim uni ma pecha znajdować się rasa również insektoidalna, już widzę, jak ktoś usłyszawszy o Xizarianach, mówi "oho, Zergowie...".

    A ja się wciąż dziwię, że Xizarianie ci zergów przypominają, nie Ildianie. I tak, może wzorowałeś się na rasie z gry, w którą prawie nikt nie grał, ale jak się patrzy na taktykę Ildian (a opowiadanie są skoncentrowane na wojnie), to 100% zergowie. A Xizarianie, z tego co pamiętam, nie.
  13. Wiem, co to jest bionika. Sęk w tym, że nie znam lepszego określenia, pozwalającego podkreślić, że mamy tu do czynienia z takim ostrzem, które jest częścią czyjegoś ciała. Słowo "ostrze" kojarzy się z narzędziem, używanym przez istoty rozumne - a nie z naturalnym uzbrojeniem drapieżnika. Drapieżniki mają najwyżej kły i pazury, ale na pewno nie ostrza.

    Więc co mam zamiast tego napisać? Że to "bio-ostrze"?

    Wiesz co? "bio-ostrze" nie wydaje mi się takim złym pomysłem. Na pewno nie jest gorsze, niż słowo "bioniczne", którego i tak używasz tylko dlatego, że zawiera w sobie cząstkę "bio" - to można już użyć jej wprost.

    Zresztą, nie powiedziałbym, że samo "ostrze" byłoby tu nieodpowiednie. W końcu nie była to część ciała, która wyewoluowała naturalnie, tylko została stworzona sztucznie przez bioinżynierów.

    OK, niedawno mnie przekonywałeś, że satysfakcjonuje cię maksymalnie lakoniczny opis Sorevianki - bez wyjaśniania takich kwestii, jak brak piersi czy wysmukła sylwetka - a teraz chcesz dokładnego wyjaśnienia, skąd dokładnie to ostrze się wysuwa? Przy tym sformułowanie o ramieniu unoszonym do ciosu jednoznacznie wskazuje, że na pewno nie chodzi o "shoulder". Ani o łokieć.

    Hej, mówimy to o różnych rzeczach. Nie mam problemów z wyobrażeniem sobie Sorevianina (czy Sorevianki), poza tym byłem przeciwny wyjaśnianiu, czyli w gruncie rzeczy przemyśleniom postaci na temat widzianej Sorevianki, nie samemu opisowi. Tutaj zaś nie potrafię sobie wyobrazić, jak ta scena wygląda.

    Bo ja wiem? Jak obserwowałem owady i inne bezkręgowce, ich repertuar ruchów wydał mi się całkiem bogaty. No, chyba że ma to coś wspólnego z ich rozmiarami, a nie repertuarem...

    Um, owady i bezkręgowce też mają centralny układ nerwowy. Nawet taka głupia dżdżownica go ma.

    Z tego co wiem, to prawdziwy układ nerwowy bez centralnego mózgu mają rozgwiazdy. O innych zwierzętach (nie licząc oczywiście pierwotniaków) nie słyszałem. Może jeszcze meduzy...

    Nie? A te ich bajania o mentalnej samokontroli, wewnętrznej harmonii i równowadze?

    Wciąż, nie ma w tym nic mistycznego ani religijnego. Co najwyżej można to uznać za filozofię życia.

    Nieee... To papież Grzegorz X był pierwszy, w 1273 roku. Są też rozmaite wątpliwości do co tego, czy to faktycznie StarCraft był pierwszy w czymkolwiek... patrz poniżej.

    Wspomniałem o tym dalej w moim poprzednim komentarzu - "konklawe" użyte w takim kontekście bardziej przypomina starcraftowy twór, niż katolicki oryginał.

    Przepraszam bardzo, ale... w takim spraw układzie musiałbym chyba całkowicie zmienić charakterystykę Auvelian i Ildan, a tego nie zamierzam robić. Elegancję przedstawionej tu przez ciebie symetrii psuje zresztą fakt, że w konflikcie biorą udział inne rasy, które nie odpowiadają już kanonicznej trójce ze StarCrafta - gdzie w tym zestawieniu tkwią Sorevianie? Albo Xizarianie, który mogliby uchodzić za Zergów (insektoidy), tyle że w całkowitym odróżnieniu od nich są rasą cywilizowanych, w pełni świadomych istot, nie żyjących w ramach żadnej "zbiorowej jaźni" i korzystających z zaawansowanej techniki?

    Ależ ja nie mówię, że masz zmienić całkowicie charakterystykę tych ras. Co prawda, w zestawieniu ze sobą ciężko, żeby się z nimi nie kojarzyli (no i powiedz szczerze: inspirowałeś się nimi?), ale ostatecznie dość ich wyróżnia, żeby mogli być odrębnymi tworami. Ale już np. używanie określenia "konklawe" zdaje się nie służyć niczemu, tylko zwiększaniu podobieństwa do Starcrafta. Zwłaszcza, że jest wiele nie gorszych, a mniej "obciążonych" alternatyw.

    To tak, jakby Ildianie skonstruowali nadrzędne AI kontrolujące ich potwory i przypadkiem nazwali je "Overmind"... no proszę.

    I nie wiem, co mają do tego Xizaranie - w ogóle nie są podobni do zergów. Zergi zresztą nie są insektoidami.

    Jak wytłumaczę asymetryczność spowodowaną przez inne rasy? Gdybym miał polecieć po teorii spiskowej, to powiedziałbym tak: wziąłeś jako bazę trzy rasy ze Starcrafta i dołożyłeś jaszczury, bo lubisz jaszczury. Poza tą czwórką są inne rasy, ale ewidentnie są na boku - przynajmniej biorąc pod uwagę sumaryczny czas antenowy w twoich opowiadaniach. Przynajmniej na ten moment tak to wygląda - może ze wzrostem ich ilości różnice by się niwelowały.

    Nie mówię, że twoje uniwersum jest kalką tego ze Starcrafta, ale wygląda na zainspirowane, z względnie wysokim prawdopodobieństwem.

    Sam StarCraft zresztą też niejednokrotnie padał ofiarą oskarżeń o zżynanie z innego uniwersum - zwłaszcza Warhammera 40k. Oto zdaniem rozmaitych "oświeconych" Terranie są zrzynką ze Space Marines, albowiem... noszą pancerze wspomagane (z naramiennikami). Olać, że poza tym szczegółem (zresztą wszechobecnym w fantastyce naukowej - ze świecą dzisiaj szukać żołnierzy przyszłości, którzy by pancerzy wspomaganych nie nosili, choćby i z naramiennikami) nic jednych ludzi z drugimi nie łączy. Że ideologię mają inną. Że doktrynę militarną diametralnie różną. Że ci żołnierze w pancerzach wspomaganych to całkiem inni ludzie, inaczej rekrutowani, inaczej szkoleni, inaczej walczący, inaczej ginący, odmienni pod absolutnie każdym względem. Jedni są zerżnięci z drugich, ponieważ... <em class='bbc'>noszą</em>... <em class='bbc'>pancerze wspomagane</em>.

    Przepraszam, ale przerwę na chwilę pisanie - odczuwam właśnie nagłą potrzebę kilkakrotnego, mocnego przywalenia czołem w blat biurka.

    A to akurat słyszałem, ale nie rozumiem, jaki jest związek.

    Co do kwestii Starcraft-WH40K moje stanowisko jest takie:

    - GW oraz fani są salty, że nie mogli zastrzec nazwy "Space Marine", toteż każdy kosmiczny piechur w klockowatej zbroi jest z miejsca podejrzany.

    - Zergowie być może są zerżnięcie od tyranidów. Być może nie. W końcu "plaga robaków z kosmosu" to dość popularny archetyp, a ja byłem wtedy zbyt młody, by móc to ocenić.

    Sytuacja twojego uniwersum jest natomiast taka, że ze wszystkich archetypów wybrałeś akurat te, które pojawiają się w Starcrafcie. Podejrzane. :P

    BTW nie skomentowałeś ostatecznie "pierwowzoru" śmiechu Zhacka <span rel='lightbox'><img src='http://x.forum.cdaction.pl//public/style_emoticons/default/tongue_prosty.gif' alt='Dodany obrazek' class='bbc_img' /></span>.

    A co tu dużo mówić? Śmiejący się Batman to rzecz jak z horroru, i chyba pasuje do Zhacka. :D
  14. Myślałem, że jego znaczenie wynika wprost z tego, o czym mowa - potworze wyhodowanym przy pomocy inżynierii genetycznej. Jego ostrza nie są sztucznym, "martwym" wytworem, jak zwykłe noże czy miecze - te są mimo wszystko tylko odpowiednio uformowanymi bryłami metalu. Natomiast ostrza virinera są częścią jego ciała, są materią ożywioną.
    No więc tak.

    Po pierwsze, używasz złego znaczenia słowa "bionika". Oznacza ono technologię odwzorowującą byty występujące w naturze, nie technologię wykonaną z mięsa. Np. główny bohater gry "bionic commando" miał sztucznie wykonaną rękę, ale była ona zrobiona z metalu.

    Po drugie, "ożywione ostrze" niewiele tak naprawdę mówi - jedyne co mogę sobie wyobrazić, to jakiś taki przerośnięty byt przypominający ząb.

    Cytuję zatem ponownie "uniósł już do ciosu ramię, wysuwając zeń bioniczne ostrze". Rozwiązanie zagadki - jego ostrze wysuwa się z ramienia.
    Sorry, ale odpowiedź "ramię" mnie nie satysfakcjonuje. Chodzi o ostrze wysuwane z przedramienia? A'la Wolverine, czy może nieco wyżej? A może z wysokości łokcia? Z ramienia (ang. shoulder)?
    Chodzi tutaj o to, że ta "pierwsza linia", to nie był jednolity, równomierny szpaler wojowników - były w ich szeregu jakieś nierówności, inny Sorevianin mógł wyrwać nieco do przodu, przez co wspomniana jaszczurzyca zyskałaby chwilę wytchnienia, na tyle długą, by odwrócić się do Perrina.
    A więc chodzi o dosłowne odwrócenie się... w kontekście wojskowości, "osłona pleców" kojarzy mi się raczej z ariergardą, czy czymś takim, albo osłoną ogniową.
    Czyżby przemawiał przez ciebie męski szowinizm? tongue_prosty.gif
    Wręcz przeciwnie. W naszej kulturze zabijanie postaci żeńskich dla dramatu generalnie jest częściej stosowane, niż zabijanie postaci męskich, właśnie ze względu na powszechne seksistowskie stereotypy. biggrin_prosty.gif
    Nie uważam, żebym zabił dla dramatycznego efektu więcej jaszczurów płci żeńskiej, niż płci męskiej. Dheon na przykład, miał scenę śmierci podobną do tej opisanej w tym rozdziale (też został żywcem rozpruty przez virinera), a Sorevianką nie był.
    Hmm, no dobra, moja wina. O śmierci Dheona naprawdę zapomniałem (musisz odświeżyć te swoje stare opowiadania, żebym mógł je przeczytać jeszcze raz!)
    To Ragnery - potwory, które tylko zabijać potrafią - nie są w tym układzie dostatecznie prymitywne?
    Tu nie chodzi o jakąś zdolność do rozumowania, czy wyższych odruchów, tylko po prostu o koordynację ciała.

    Wciąż, mam wrażenie, że "z rozproszonym" brzmi bardziej kozacko, niż "bez centralnego", co z kolei brzmi jakby im czegoś brakowało...

    No, nie wiem... może to dlatego, że wydaje się doskonale określać to, o czym myślę w danym kontekście?
    No jest dobre, ale powtórzenia to zła forma!
    Od kiedy to Protossi wynaleźli konklawe? Przy tym w przypadku Auvelian użycie tego terminu ma przynajmniej jakiś sens, bo mowa tu o radzie złożonej ze swego rodzaju duchownych. Natomiast w przypadku Protossów ten termin został właściwie dobrany całkiem losowo, bo komuś wydało się to fajne.
    Prawdę mówiąc, najwyższa kasta Auvelian nazywa się kapłanami, ale tak nie za bardzo wyznają jakąś religię, tylko pewną filozofię (w której zresztą niewiele jest duchowości).

    Ale nie to jest głównym problemem. Głównym problemem jest to, że protossi byli pierwsi.

    W mailu się szerzej wypowiem, co myślę o podobieństwu Auvelian i protossów (oraz Ildian i zergów), bo już tam zacząłem temat, ale może warto pokrótce...

    Każde zestawienie ludzi z "biologiczną" rasą oraz "starożytną psioniczną" rasą będzie wywoływało skojarzenia ze Starcraftem. I nic tu nie da mówienie, że to niesprawiedliwe, bezpodstawne, że wcale nie są podobne... będą się kojarzyć, i już.

    A stosowanie nazwy "konklawe", podczas gdy mógłbyś użyć praktycznie jakiegokolwiek innego słowa, wręcz wymyślonego (tak, jak pieczołowicie wymyślasz nazwy na przykład na jednostki czasu), zakrawa na celowe działanie.

    Pomijając już, że twoje konklawe jest bardziej podobne protossowemu konklawe, niż temu z naszego świata (które nie jest organem stałym).

  15. Tak jak zazwyczaj ostatnio narzekam, tak ten fragment naprawdę mi się podobał. Widać, że budowanie charakteru postaci całkiem się sprawdza, choć nie obeszło się tutaj bez paru klisz. Niemniej, mam wrażenie, że teraz nieco więcej wiem o Perrinie, Matsonie, i wiedziałbym o Zhacku, gdybym nie znał wcześniej jego historii.

    Czemu mówisz, jakoby czas na publikację był zły?

    Nie sądził, że to możliwe, ale jego serce zabiło jeszcze szybciej, gdy kolejny viriner znalazł się na tyle blisko niego, że uniósł już do

    ciosu ramię, wysuwając zeń bioniczne ostrze

    Jakby to powiedzieć... bardzo często używasz w całej tej scenie z virinerami pojęcia "bioniczne ostrze", jakby było to jakieś ścisłe pojęcie, którego znaczenia nie wyjaśniasz. No i wypadałoby też wspomnieć, skąd się mu to ostrze wysuwa.
    Zablokowała cios potwora i odrzuciła go wstecz mocnym kopnięciem
    A w tej sytuacji przydałoby się wiedzieć, jak wysokie / masywne są virinery względem naszych humanoidów.
    Jedni związywali wroga w walce wręcz, osłaniając także plecy jego wybawicielki
    W jaki sposób osłaniali jej plecy, skoro ona również była na pierwszej linii?
    napływające wciąż Rangery
    Czemu nagle z wielkiej. No i literówka w nazwie własnej... chyba, że to byli amerykański Rangerzy.
    I on, i ona krzyknęli jednocześnie, kiedy z jej piersi wysunęło się bioniczne ostrze. Viriner, który zaatakował ją od tyłu, uniósł ją teraz w

    powietrze, przesuwając ostrze ku górze, rozpruwając ciało Sorevianki. Wyła z bólu, buchając krwią z pyska.

    Hmm... mam mały problem z tą sceną. Przede wszystkim z tego powodu, że jest taką kliszą z horrorów / slasherów. Potwór "niespodziewanie" rozcina kogoś od tyłu, potem jest mnóstwo krzyku, krwi i flaków... Może jestem nadwrażliwy z powodu potencjalnej "filmowości" twoich opowiadań, ale coś tu zdecydowanie jest nie tak. Bo ciężko mi sobie wyobrazić sobie tę scenę bez litrów sztucznej krwi wszędzie.
    Bestia, której brązowy pancerz był wciąż poplamiony krwią zabitej jaszczurzycy, rzucił się na niego
    Bestia się rzucił...
    znów śmierć Akory?
    No dobra, przyznaj się - ile sorevianek zabiłeś dla dramatycznego efektu? Bo w sumie to daje nam trzy, przynajmniej w nowszych opowiadaniach (starszych raczej nie przypomnę sobie).

    Samo w sobie to nic złego, ale... mam nadzieję, że nie stanie się trendem, bo wtedy to będzie niepokojące.

    Tym razem chodzi o to, co było w czterdziestym trzecim. Wtedy, gdy po

    raz pierwszy pojawiły się te nowe Ragnery, bez scentralizowanego układu nerwowego.

    Czy data jak z Drugiej Wojny jest celowa? :P

    No i ja bym tu dał "z rozproszonym" zamiast "bez centralnego", bo sam w sobie brak centralnego układu to raczej domena prymitywnych istot, nie bardziej zaawansowanych.

    Nie rozumiesz ? człowiek pokręcił głową ? Mnie to naprawdę śmieszy
    Ale co go śmieszy? Bo nie załapałem.
    Przeczytałeś o tym w jakiejś e-książce
    Serio trzeba dodawać to "e-", bo inaczej będzie za mało futurystycznie? Przecież dokładny format nie jest tu istotny, wystarszy, że będzie powiedziane że to książka.
    - Egzekutorze? ? powiedział Kilai
    No teraz to brzmi zupełnie jak coś ze Starcrafta.
    Z nich dwóch, Matson trzymał w dłoni przenośne łącze
    Nie, naprawdę... jaki sens ma tu "z nich dwóch"? Jeśli już się to stosuje, to do pokazania kontrastu między postaciami, a trzymanie łącza to nie cecha postaci...
    Tworzyło to w tej chwili silny kontrast z jego zachowaniem sprzed nieco ponad godziny, czego świadkiem był również sam Matson
    Jaki jest sens przypominać, że Matson był tego świadkiem, skoro on sam był jednym z głównych uczestników tej sceny, która zresztą była sceną dokładnie poprzednią - czytelnicy raczej nie zapomną tak szybko...
    odrzekł Matson, szybko odzyskując rezon
    Podobnie jak "bioniczne ostrze", ewidentnie powtarzasz frazę o odzyskiwaniu rezonu.
    członka auveliańskiego Konklawe
    ...ale Auvelianie nie przypominają wcale protossów, naprawdę. :P

    Na twojego maila odpowiem z pewnym opóźnieniem, bo muszę zająć się jeszcze paroma sprawami dzisiaj i jutro.

  16. Kilku oficerów, wysnuwających prywatne wnioski z obserwowanych faktów, to jeszcze nie kontrwywiad.

    Nie no, miałem na myśli nie ich, tylko ich myślenie, że Terranie i Sorevianie mają oczywiście wszystkie dane o ich wewnętrznych operacjach i logistyce. wink_prosty.gif

    "Wziernik przezierny" to akurat istniejące i funkcjonujące określenie, będące naszym odpowiednikiem angielskiego "head-up display" (w skrócie HUD).

    No to pozostaje mi jedynie pokiwać z politowaniem głową nad kolejnym zrypanym "oficjalnym" tłumaczeniem angielskiego pojęcia.
  17. No... ja mówiłem o tym, że nie wszystkie detale muszą być wyjaśnione, ty zaś mówiłeś (tak zrozumiałem), że opisujesz je za każdym razem, bo nie masz jakiegoś bardziej znanego dzieła, do którego mógłbyś czytelnika odesłać.

    Moja pozycja jest taka, że powinno się dać przeczytać opowiadanie bez znajomości tych detali.

  18. Ale jaki wywiad? Aer'imuel nie ma żadnych konkretnych informacji, że Terranie planowali w jego aktualnym rewirze jakąś operację specjalną - ma tylko zeznanie dwóch pilotów i poszlaki, jakie z niego wynikają.

    Ok, źle się wyraziłem, chodziło mi o kontrwywiad. :D

    Nie rozumiem tej uwagi. Znaczy powinienem tylko napisać o "podglądzie taktycznym", który znajduje się nie wiadomo, gdzie?

    Chodzi mi konkretnie o "wziernik przezierny". Jaki inny mógłby być? Miałby blokować wzrok noszącego?
  19. No dobrze, ale zważ, że ten pacjent, po opętaniu, w bardzo krótkim czasie zranił noszowych, którzy są przecież praktycznie bezbronni. A każdy zarżnięty jaszczur to kolejny "zombiak". Wystarczy, że w danej sytuacji żołnierze zareagują zbyt późno, a z pojedynczego zombiaka robi się kilku i rozpętuje się chaos.

    No niby tak, ale... no, musisz mi to tłumaczyć, w samym opowiadaniu nie ma uczucia, że ta groźba wisi.

    No... po wydaniu prawdziwej książki? Choć jednej?

    I naprawdę będziesz wtedy wszystkich odsyłał tam? Nie jest tak, że opowiadanie powinno być zamkniętą całością?
  20. No, nie wiem.. chciałem po prostu, żeby było jasne, jak to wyglądało. Ciężko to precyzyjnie i zarazem zwięźle opisać, kiedy wiele rzeczy naraz się dzieje. A napięcie... liczyłem tu na samo wywołanie świadomości, że skoro jeden z pacjentów nagle zmarł na noszach, to zaraz może być więcej takich przypadków i wszystko diabli wezmą. A Sawicki widzi tylko bardzo mały odcinek "korowodu" i przez brak łączności nie ma zielonego pojęcia, co się dzieje.

    Cóż... ja w ogóle nie załapałem, że ten brak łączności miał wywoływać napięcie (co może być winą mojej nieuwagi), albo się to jakoś uabstrakcyjniło przez te narzekania marines. A sytuacja z pacjentem tak szybko się ustabilizowała, że ciężko było ją uznać za wzbudzającą emocje. Wystarczy zagwarantować, że przy każdych noszach będzie ze dwóch Terran, i pojedynczy zombiak nie ma żadnego znaczenia.

    Bezmózgie zombie nie używają broni... Poza tym, przyznam, że w wersji alfa napisałem tak, że przez nieuwagę Sawickiego (kiedy zagapił się na McGrudera, wleczonego przez jaszczury), zginął jeden z podwładnych Zakurego, że ten drugi miał mu to mieć później za złe... ale uznałem, że i tak nie zdążę już tego rozwinąć i że to nie będzie do niczego w ostatecznym rozrachunku prowadziło. Więc wyrzuciłem.

    Tylko że na dobrą sprawę ten rozdział nie zawiera za bardzo niczego. Tylko ekspozycja Sareny posuwa fabułę do przodu.

    OK, no to jak mam w końcu zrobić? Poza garstką czytelników, nikt mojego uniwersum nie zna - jak kolejny chętny, zaczynający od pierwszego z brzegu opowiadania, ma wiedzieć, co było już wytłumaczone w innym? Jeśli kiedyś zaistnieję na łamach czasopisma czy półkach księgarni, stanie się to całkowicie zbędne, ale na razie... No co, mam odsyłać do innych opowiadań "bo tam to było wytłumaczone"?

    Pytanie, po jakim "zaistnieniu" uznasz, że już możesz przestać tłumaczyć wszystko czytelnikom za każdym razem? I że będziesz mógł już odesłać czytelników do swoich poprzednich dzieł?

    Moim zdaniem robisz błędne założenie, że czytelnik powinien znać twoje uniwersum. Powinien znać tylko tyle, ile jest konieczne do zrozumienia opowiadania.

    Mój prywatny gust jest taki, że cenię takie opowiadania, gdzie opisy odpowiadają punktowi widzenia bohaterów. Wtedy można się wczuć w przedstawiany świat, a nie mieć z kolei wrażenia, że siedzi się przed dziełem zbyt chętnego autora, który chce wszystko jak najdokładniej pokazać.

    Spójrzmy na tę sytuację z Sareną, chociażby. Jak dla mnie, spokojnie mógłbyś wspomnieć w scenie z Sawickim i Sareną: 1) że z pewnymi kłopotami rozpoznał ją jako samicę, 2) że odrzuciła kołdrę i siadła przed nim naga i nikogo to nie ruszyło. KONIEC.

    W ten sposób komunikujesz, że 1) obie płcie są u jaszczurów podobne; nie potrzeba się rozpisywać o męskich głosach, podobnych posturach, itd. bo to nie ma znaczenia, 2) z jakiegoś powodu nikt nie widzi nic niestosownego w nagich jaszczurach. To wystarczy. Jeśli jakiś czytelnik potem spyta, czy w takim razie Sorevianki nie mają cycków, to już kwestia jego interpretacji.

    Bo kiedy zaczynasz się tłumaczyć z tego, jak to Sorevianki nie są kobiece, albo jak to nie mają zewnętrznych narządów płciowych, to nie mówisz tego w kontekście bohaterów opowiadania, tylko ordynarnie uprawiasz ekspozycję wprost do czytelnika. Bo taki Sawicki, nawet jeśli nie widział nigdy Sorevianki żadnej, to powinien o tych dwóch faktach wiedzieć, zatem nie powinny go dziwić, zatem ten akapit przemyśleń należy wywalić.

    A w kontekście tego drugiego powtórzenia: nie ma żadnego znaczenia dla opowiadania, która soreviańska ranga odpowiada której terrańskiej, jeśli tylko jasne jest, kto jest nad kim. Wyjaśnianie struktury zostaw może na coś innego, niż krótkie opowiadanie nijak nie związane z oficerstwem.

    No, nie wiem - może po prostu wydaje mi się, że niechęć do jakiejś grupy etnicznej wynika przeważnie właśnie z uprzedzeń? Z kolei wydaje mi się dziwny koncept takiego opowiadania, gdzie żaden z homo sapiens nie ma nic przeciwko jaszczurom. Tego typu indywidua zdarzają się zawsze i wszędzie. Poza tym, zwykle i tak nie zagłębiam się szczególnie w ten motyw.

    Więc jeśli się nie zagłębiasz, to nie ładuj go tam, gdzie jest niepotrzebny. Owszem, takie indywidua są, ale ty nie rozwijasz ani ich, ani tego wątku, więc pozostaje nam tylko zasygnalizowany motyw który widzieliśmy w tysiącach innych historii (racism's bad, mmmkay?).

    Mogę bez problemu wywalić, ale... skąd wtedy będzie wiadomo, o co w ogóle chodzi? Jest to szczególnie uciążliwe, gdy Sarena podaje czas, jaki im pozostał - skąd czytelnik ma wziąć wyobrażenie, ile to są dwa ality albo pięć enelitów?

    Akurat o czas, racz zauważyć, nie narzekałem, bo to akurat miało znaczenie dla fabuły...

    Eee... nie. Chodzi o to, że był poprzedni w "korowodzie".

    To ja bym zamienił "jako poprzedni" na "za nim", czy coś...

    Poza tym... Kefcia, dlaczego nie odpisałeś na mój ostatni e-mail? sad_prosty.gif

    Odpiszę w e-mailu.
  21. Ten rozdział całkiem mi się podobał, zwłaszcza fragment w którym Auvelianie próbują dojść do planu ludzi, którzy my, jako czytelnicy, znaliśmy od początku. Choć trochę smutne jest, jak mało Aer?imuel wierzy we własny wywiad. :P

    Znad linii drzew wynurzył się niespodziewanie subatomowy pocisk rakietowy.
    Nie wiem, może to tylko moje subiektywne wrażenie, ale ten opis zdaje się być niezamierzenie śmieszny. Jakby rakieta chowała się za drzewami i nagle postanowiła zaskoczyć wszystkich ujawniając się i wybuchając.
    Podgląd taktyczny na wzierniku przeziernym
    Czy naprawdę konieczne jest mówienie, że przez wziernik da cię coś zobaczyć? To się chyba rozumie tak jakby samo przez się.
    nie mogli im się już wymknąć. W tej sytuacji, mogli już zrobić tylko to, co zrobili
    Powtórzenie.
  22. Hmm, jak by to delikatnie powiedzieć... Dość długo zajęło mi czytanie tego fragmentu, a to niestety chyba głównie dlatego, że fragment jest... raczej nudny.

    Może byłoby mi prościej, gdyby przeczytał jeszcze raz początek i pamiętał kto jest kim, ale nawet poza tym opisy akcji tutaj są takie dość nijakie. Tak bardzo koncentrujesz się na logistyce, kto gdzie stoi, że w ogóle nie ma żadnego napięcia w czasie walki. Pomijając już fakt, że "ciężko uzbrojona banda masakruję hordę bezmózgich zombie" jest sytuacją, w której ciężko o emocje; w pierwszym rozdziale jakoś lepiej ci to wyszło, bo zombiaki zdawały się stanowić jakieś zagrożenie. Tutaj... właściwie nic się nie dzieje ważnego, jedyny fragment, który mnie zainteresował, to opowiadanie Sorevian o tym, co się wydarzyło. Poza tym, wszystko można byłoby streścić jako "i doszli do hangaru".

    No i... plus za nawiązanie do Mass Effecta? (Sarena...) :P

    Mimo to, Jerzemu z trudem przyszłoby rozpoznanie jej jako samicy, z racji braku widocznych organów płciowych. Od samców odróżniała ją jedynie bardziej wysmukła sylwetka oraz inny głos ? wyższy i bardziej dźwięczny, choć wciąż mało kobiecy.
    Ok... mimo wszystko jestem zdania, ze przychodzi taki czas, że należy sobie powiedzieć "dość". Czy zamierzasz to powtarzać za każdym razem w każdym opowiadaniu, w którym pojawi się jakakolwiek Sorevianka?
    Poruszają nimi jak marionetkami, przez co nie przejmują się ranami, jakie im zadajemy.
    Chyba "porusza nimi", bo mówimy o sile, a póki co nikt nie ma przesłanek do wnioskowania, ile jest wrogich bytów.
    Ty i Knut jesteście w porządku?
    Sam jestem temu często winien, więc może nie powinienem się czepiać... ale gwoli dążenie do doskonałości się czepię: anglicyzm.
    - Nie starczy im paliwa do miotaczy, żeby spalić to całe ścierwo. ? Jerzy pomyślał, że McGruder albo wpadł w skrajnie pesymistyczny nastrój, albo po prostu chciał za wszelką cenę wyrazić odrębne od jego własnego zdanie, mniej przychylne Sorevianom
    I znowu, czy w prawie każdym opowiadaniu musimy przerabiać ten schemat, że ktoś Sorevian lubi, a ktoś mniej? Zwłaszcza, że motywacje postaci są w takich przypadkach na ogół kropka w kropkę identyczne (pomijając Richtera, ale to zamierzchła przeszłość uniwersum).
    Oddział soreviańskich marines pod komendą suvore ? majora, pomyślał w duchu Sawicki
    I znowu: zamierzasz bez końca wstawiać takie tłumaczące wstawki?
    przez co wpadł na innego jaszczura, który niósł nosze jako poprzedni.
    Znaczy, wpadł na jaszczura, który wcześniej niósł te nosze, które teraz niósł on?
    sięgnął do rękojeści noża ? długiego ostrza, przypominającego raczej krótki miecz
    Powtarzasz się! Już wcześniej opisywałeś ten nóż! I w tym momencie, biorąc pod uwagę ilość informacji, które machinalnie powtarzasz znów i znów, straciłem cierpliwość.
    Sorevianin osłonił swoją twarz, dzięki czemu Sawicki mógł go zidentyfikować po jego kate
    Osłonił, czy odsłonił?
×
×
  • Utwórz nowe...