Skocz do zawartości

mongol13

Forumowicze
  • Zawartość

    185
  • Rejestracja

  • Ostatnio

  • Wygrane dni

    3

Wszystko napisane przez mongol13

  1. Boże drogi, ja już tego nie miałem, a szkołę skończyłem dobre kilkanaście lat temu...
  2. Boże drogi, ja już tego nie miałem, a szkołę skończyłem dobre kilkanaście lat temu...
  3. Widać, że ktoś tu nie słyszał o Spec Ops: The Line Co jak co, ale uwielbiam ją podawać, jako przykład, kiedy przychodzą wszelkiej maści "specjaliści" z Bożej łaski, którzy jedyne co potrafią, to recytować swoją ewangelię czyli "aaa bo gryyy, to paaaanieee, tylko mordowanie, krew i trupy! To wszystko narzędzia szatana! Dzieciak się naogląda i też zaraz chce iść zabijać!". Pisałeś, bo pamiętam, jak ci odpisywałem, że nie ma się czemu dziwić, skoro tak jest wygodniej- chamsko to zabrzmi, ale rodzic dzieciaka wysrał, a teraz nie ma dla niego czasu, weź nie przeszkadzaj, zajmij się czymś i daj mi spokój. No to się zajmuje. A że coraz mniej po osiedlowych placach zabaw widać, żeby kogokolwiek ciągnęło na dwór, to nawet jakby wyszedł- z kim ma się bawić? I tak nie ma nikogo, bo wszyscy siedzą wgapieni w monitor. Więc on robi to samo. Ale oczywiście winny jest komputer, czy tam telefon, a nie rodzic, który otwarcie mówi, żeby się dzieciak odfandzolił. To jest właśnie idealna forma olewactwa- unikanie odpowiedzialności i zwalanie winy za konsekwencje na kogoś innego. *Jak grasz Ronaldo albo Neymarem to gra się odpala w ukrytym trybie symulatora gwiazdorzenia Eeeeech, jak bym bardzo prosił panią... jak jej było... a już mam- Renatę Matusiak o nieprzekręcanie znaczenia wypowiedzi i nie wyciągania ich pod swoją wcześniej przygotowaną tezę. W ogóle zauważyłem, że ci wszyscy "ałtorzy" to jak z jednej matrycy, albo inny przykład zgapiania zadania domowego w szkole- "-Ej Seba ale weź pozmieniaj żeby nie było przypału u facetki -No jasne Mati, się wie!", a na końcu i tak wszyscy mają dokładnie to samo. A to można w grze uczestniczyć inaczej niż aktywnie? ( ͡º ͜ʖ͡º) Nie, serio- kolejne 4 punkty to to jest naciągany, niczym guma w znoszonych majtkach argument numer 1... Tjaaa, pamiętam jak rzesze dewotek załamywały ręce przy Carmageddonie. Jak wieściły koniec świata i masakry pieszych, rozjeżdżanych przez młode pokolenie psycholi, kiedy to tylko dorobi się prawa jazdy. Młode pokolenie dorosło, dorobiło się prawka... i masowych rzezi pieszych jakoś nie było. Pamiętam, jak płakali i upadku moralności przy okazji kolejnych Postali. Też ta sama gadka- blabla młode pokolenie blabla gra i się uzależnia blabla dorośnie i będzie zabijać wszystkich nożyczkami. Pod premiery pierwszego Postala minęły 22 lata, a ja dalej czekam, aż wreszcie te stare dewoty potwierdzą swoje urojenia. Naprawdę szczerze na to czekam i chyba jednak prędzej umrę ze starości. Czy psychoterapeuci to nie wiem, ale słyszałem coś o pedofilii w kościele... uuuups, właśnie wywołałem pospolite ruszenie, bo śmialem śmieć obrazić wielebnego. Symbol czystości i najwyraźniej bożka co poniektórych. ¯\_(ツ)_/¯ Renata- to w końcu morderstwa czy erotyka? Bo zaczynasz się gubić w zeznaniach... Eee, niech mnie ktoś poprawi, ale z tego co kojarzę, to Wieśka można przejść całego i w ogóle nie trafić na żadną kartę czy w 2 i 3 części scenkę... poprawcie mnie jeśli się mylę... Taa, nie myliłem się- MOŻLIWOŚĆ. Serio jak będę sobie chciał zrobić dobrze, to wejdę na pornhuba albo urządzę seksmaraton z dziewczyną... doszukiwanie się już czegoś takiego w grze to znak, że zbliżamy się do mocno niebezpiecznej granicy, gdzie nasza Renata okazuje się być nawiedzoną feminazistką, która jak sam podejrzewasz lurkuje na stronach typu rule34 tylko po to, żeby zbierać mięso do swoich kolejnych papierowych wynaturzeń....
  4. Paznokcie to mi się kojarzy że mogły być w tomie drugim jak Harry trafił przypadkiem nie na Pokątną tylko na Śmiertelny Nokturn i tam mija jakąś czarownicę. Coś mi tak świta.
  5. Taka wariacja na temat "amerykańscy naukowcy udowodnili"- nieznani eksperci z trąby i ich "oczekiwania" wzięte z księżyca i poparte w sumie to może pustym kubkiem po kawie. I jaki socjologiczny unikat? Nie pamiętam, żeby ktoś kiedyś w taki sposób się cisnął że... bo ja wiem... mól książkowy przepie&&ala godziny na czytaniu kolejnych pozycji, a motocyklista uwielbia długie wycieczki na swoim harleyu. Albo że zapalony majsterkowicz ciągle coś dłubie w warsztacie. Noo, ale gracz to hurr destruktywne skutki durr ważny problem społeczny. Za każdym razem jak to czytam to się zastanawiam jaki problem, skoro ja jako gracz... co ja innym szkodzę? Siedzę sobie w domu, nikomu nie wadzę, nawet się na nikogo nie patrzę, żeby się jakieś antify czy inne lewackie beelemy nie dowaliły że krzywo patrzę. Meh. A ja ten fragment znów rozumiem doskonale- a bo kiedyś to tych komputruf nie było, człowiek też żył, a dziś to ta dzieciarnia nic tylko klika i klika w te pudła, ooojdaladala kiedyś to było lepiej, nie to co teraz. Niech mi żadna żałosna menda z papierem socjo-psycho-kulturo-europeistyki nie próbuje cisnąć takiej gadki, bo jak się dzieciaka chce wychować, to się go wychowuje. Jak się go chce hodować, to się go hoduje- masz komórkę, masz tableta, nie przeszkadzaj i widzę to po sobie. Ja za dzieciaka nie miałem ani komputera, ani komórki. W zasadzie komputer dostałem dopiero jak poszedłem do gimnazjum, a komórkę jak owo gimnazjum kończyłem. Czy inni mieli te rzeczy przede mną? Oczywiście, dużo wcześniej. Czy zazdrościłem? I tak i nie. Po prostu nie miałem i też żyłem. Dziś niestety wśród znakomitej większości rodziców, których znam panuje takie przekonanie, że dzieciak jeszcze nie mówi, ba, jeszcze nie chodzi, a już mu się w łapy ładuje tablet "bo mamusia jest zajęta", "bo tatuś nie ma czasu", "bo zajmij się sobą i bądź samodzielny". Jakby dzieciak od najmłodszego nie miał to też by żył, nieprzyzwyczajony do tego. Nooooo i się zaczyna widzę stronnicza narracja, teatr jednego aktora kuzia mać. A zapowiadało się tak pięknie. Już pominę subtelną uszczypliwość z tym "polskim rynkiem", ale pozwól że zadam pytanie panu spychologowi- czy przyjrzał się kiedykolwiek oznaczeniom na takim pudełku z grą? Okej, w dzisiejszych czasach pudełko staje się archaizmem i za niedługo użycie tego sformułowania będzie się kończyło tak samo jak wspominanie o swoim pierwszym procesorze Duron- krzywym spojrzeniem pełnym mieszaniny politowania i hasła "dziadku, wziąłeś już dzisiejsze pigułki?". Tak samo wiem, że w Polsce to raczej sugestia, ale kurde no- tu jechanie po grach ja po burej suce, ale czy rodzice się w ogóle interesują w co ich dzieciak gra? To jest taka (nie)szkodliwa hipokryzja, bo jak dorośli w piątek o 20 zasiadają przed telewizorem, bo leci taki Rambo, gdzie trupy, flaki i krew (tm) to "nie, nie, to nie dla ciebie, ty nie możesz tego oglądać, za mały jesteś". A tu takie coś. Znów- nie wińmy medium za to, że niesie treści przeznaczone do określonej grupy- wińmy rodziców za to, że są leniwymi parówami które kładą na to swój interes i udają, że problemu nie ma póki nic się nie dzieje! No i znów- złe gry złe, bo oferują coś odmiennego. Książki okej, kino okej, wypady na miasto okej, wycieczki okej, wszystko okej, nawet jeśli książki to jakieś gore-horrory, kino to typowy film akcji gdzie trup ściele się gęsto, a wypady i wycieczki kończą się ostrą popijawą, ćpaniem i przygodnym seksem w kiblu. Wszystko jest cacy tylko te złe, wciągające gry. #niepopularnaopinia poleci, ale ja tam osobiście wolę, żeby taka zagubiona osoba zaczęła sobie grać w gry, nawet jakieś mmo gdzie może spotka kogoś fajnego i "odżyje", niż dalej cisnęła depresję w swoim pokoju słuchając najczęściej od najbliższych mundrości pokroju "uśmiechnij się, wyjdź do ludzi i problem zniknie". Ja na przykład zacząłem grać w gry żeby nie musieć się ciągle użerać z debilami pojawiającymi się "na doklejkę" jako kumple kumpli kumpli na różnych wypadach, a którzy potem mieli zawsze najwięcej i najgłośniej do krytykowania. No i co w tym złego, że gry stają się coraz bardziej zaawansowane? Hurr durr kiedyś to było lepiej bo gówniarz mógł sobie co najwyżej pograć w ponga czy inne asteroidsy i to mu wystarczało. Also... To drugie zdanie- że sparafrazuję NRGeeka- czy ktoś to czytał? Pomijając już ten nieszczęsny Reich (sieg heil! my, gracze, neonaziści!) to to ten kawałek "ma możliwość przeniesienia się w cyberświat, który pozwala na przeniesie­nie się w dowolne miejsce"... może nie jestem jakimś językowym nazistą (aaaaa, dobra, wiem, to z tym Reichem to był wstęp do naprawdę wysublimowanego żartu językowego! ) ale jak takie coś czytam to wewnętrzny Hitler mi uruchamia komory gazowe. Tragedia. SKANDAL! Jak oni śmią śmieć?! Mój pradziad był wioskowym głupkiem w tej zabitej dechami budzie, mój ojciec był wioskowym głupkiem w tej samej budzie, teraz ja nim jestem, mój syn też nim będzie, a temu gówniarzowi się marzą podróże! Chce innego życia! Patrzcie go, ta dzisiejsza młodzież, taka roszczeniowa, na co to komu! Dobra, szczerze to im dłużej czytam ten cytat tym mniej on się staje dla mnie logiczny. Co jest w zasadzie "niebezpieczne"? Że dzieciak ma odskocznię od bycia tym wspominanym wioskowym głupkiem i może być... no ja wiem... żołdakiem w Battlefieldzie? Dyktatorem w Tropico? Bezim z Gothica czy kimś zupełnie bez historii rzucony w klockowaty świat Minecrafta? I co ma być tym "niebezpiecznym wzmocnieniem"? Perspektywa poznania czegoś nowego? Doświadczenia czegoś, czego normalnie by nie był w stanie nawet zobaczyć? A, no tak- w końcu ciemnymi masami znacznie łatwiej sterować- dlatego takie "altorytety" nie chcą dopuścić do faktu, że ktoś spróbuje i się przekona, że to wcale takie złe nie jest, a przy okazji można wynieść z tego cenną lekcję. Pomijając Detroit... co w tym złego? Ja raczej widzę ogromny problem w tym, że ten wyimaginowany, nierzeczywisty świat może być dla kogoś lepszą alternatywą, niż ten realny i to raczej to bym się starał zmienić, skoro dzieciak tak bardzo chce uciec z tego, a nie zabraniać dzieciakowi iść tam, gdzie mu lepiej. Taka trochę komuna- może ty wiesz, że tam by ci było lepiej, ale my wiemy, że lepiej będzie ci tu, więc masz tu siedzieć, bo kara. A nie, czekaj- taka zmiana by wymagała podniesienia dupska z wygodnego fotela i robienia faktycznych rzeczy, a nie tylko pisania nawiedzonych ideałów dla poklasku takich samych pożytecznych idiotów. Skoro już o grach- polecam ograć coś wystarczająco dużo razy. Nawet najlepsze danie jedzone 3 razy dziennie przez okrągły rok zbrzydnie tak, że nie będziesz chciał na niego patrzeć do końca życia, bo będzie cię przyprawiać o mdłości. Gry, książki, czy filmy nie są od tego wyjątkiem, dlatego to z tym nieodczuwaniem znudzenia nazywam bujdą na resorach. ...czyżby? Czyżbym się mylił? Czyżby autor był pierwszym, który pisał to wszystko wyżej, bo chciał udowodnić swoją tezę na zasadzie antyprzykładów? Czyżby to było to?! Czyli jednak nope.jpg Jak to mówią- nadzieja matką głupich nie? Okej, tu widzę realne pole do rozmowy. No to jedziemy- to gdzie ci rodzice są? Albo raczej gdzie oni byli? Dlaczego dzieciak często i od 2. roku życia dostawał w łapy komórkę, tablet, cokolwiek tylko chciał, byle tylko "nie przeszkadzał"? Tak, jak najbardziej się zgadzam- rodzic powinien być tym przewodnikiem, to on powinien wychowywać (a nie hodować!), czy liczyć, że- wybacz hasło- "ja cię zrobiłem, a teraz niech się dzieje wola nieba z nią się zawsze zgadzać trzeba". Dlaczego ci rodzice idą na łatwiznę? Dlaczego nie potrafią zająć się dzieciakiem, wyznaczyć mu granicy, powiedzieć mu "nie, jesteś jeszcze na to za młody"? Bo co, bo inni mają więc mój nie może być gorszy? A to ciekawe, bo potem jak dzieciak coś chce mówiąc "ale wszyscy mają" to często słyszy "ty to nie wszyscy" więc coś mi się tu w zeznaniach rozjeżdża. To nie jest wina dzieciaków, że są jakie są- po prostu dostosowują się do środowiska, które przekazuje mu (albo i nie) takie a nie inne wzorce. No i w koło Macieju, ostatnia szara komórka umarła, wracamy więc na karuzelę szaleństwa i zacietrzewienia na jeden argument. Sadystyczne i bestialskie akty uśmiercania- autor pewnie widział jakieś Diablo, czy tam innego Callofa i mu się ciśnienie podniosło. Ale pomijając fakt, że ktoś sobie wymyśla proces stawania się psycholem z powodu grania w coś, co w ewidentny sposób nawet nie stoi obok rzeczywistości, to... była sobie kiedyś taka gierka. Spec Ops The Line się nazywała. Gra, w które też "byliśmy szczelajoncym psyhopatom", ale w jakiś sposób im dalej w las, tym gra bardziej zmuszała nas do przemyślania swoich działań i koniec końców zostawiała nas zmasakrowanych filozoficznym kacem pod tytułem "czy cel zawsze uświęca środki". A nie, dobra, tego nie było, to się nie wpisuje w tezę autora, więc wygodnie udajemy, że tego nie ma. HURR DURR ZUE DIABLO! Odczłowieczenie- jak można odczłowieczyć coś, co człowiekiem nigdy nie było? Czy ten facet w ogóle wie co pisze? I jak to się ma do wcześniejszych wy&rywów o tym, że gry to narzędzia (w założeniu: szatana)? Znów coś się rozjeżdża. Co do tego "brutalnego zachowania" najpewniej w odniesieniu do strzelanek, to sorry, zaraz tu zniszczę komuś światopogląd, ale wszystkie konflikty wojskowe i tym bardziej wojny były, są i będą brutalne. Nikt się tam nie cacka z jednostkami i można się oburzać, ale niestety- piechota zawsze była mięsem armatnim, które miało iść w pierwszej linii, a to że zginęli... to zginęli. Słynne słowa Stalina są brutalną prawdą- śmierć milionów to statystyka. Tyle że nie widzę żeby pan autor się na to oburzał. Noo, szczególnie taki Battlefield, ARMA, GTA i masa innych- same mutanty potwory, zombie i zwierzęta o.. czekaj, jak to szło... aa- o niższym statusie życia (WOT?). Hehehe. Mortal kombat- wyrywanie kręgosłupów i serc. Huehuehuehue. Buahahahahaha. Aaaależ to zabawne "Całkiem przypadkiem" wymienione zostałe same "złe" archetypy. Przypadek jak nic. Natomiast inni badacze udowodnili z 99,4% skutecznością, że 97,9% statystyk podawanych w necie to bujda I tego się trzymajmy, bo stawiam, że okrągłe 80% wzięło się z zasady Pareto. Nie wiem w jakim roku autor żyje, ale ostatnio ktoś do mnie dzwonił, żeby go odesłać. GTA było ostatnio na takiej większej fali popularności... co... w 2013 (konsolowa premiera GTAV) i może potem 2 lata później przy okazji premiery pecetowej, chociaż tu już szału nie było. A jeśli kilkaset istnień przerasta wyobrażenie autora to zapraszam do takiej Civki- Gandhi już czeka, chętny żeby zrzucić atom i posłać do piachu kilkaset milionów istnień Ja tam dalej ubolewam, że w N4Sie nie ma przechodniów. Chociaż... gdyby byli to z tej gry zrobiłby się Carmageddon, który nawiasem też nie spowodował przepowiadanej ustami geriatrii i religijnych nawiedzeńców rzezi na ulicach. Postal też. No ale zawsze warto próbować, w końcu stworzenie jakiegoś wspólnego wroga zawsze może się opłacić- potem "w razie" wystarczy tylko odwołać się do nieistniejącego autorytetu, napisać, że "my to wiedzieliśmy" i voila- zabił bo grał w gry. Gry są sprawcą wszelkiego zła.
  6. Biorę w ciemno i jeszcze dopłacam 2 worki pszenicy!
  7. To ja jednak poproszę ten cyklon b
  8. Ja. W skrócie jak grasz to jesteś potworem, podludziem i jedyne na co zasługujesz to komora gazowa.
  9. Czytając ten tekst czułem się mniej więcej tak: - Ooo, super, wreszcie jakiś "znawca", który nie przyjmuje od samego początku postawy turbodefensywnej w stosunku do gier... - Nooo i w pizdu wylądował... cały misterny plan też w pizdu. Czy coś... A im dalej w las, tym wróbel w garści... Jaki przegląd? I gdzie ta statystyka? Jaki rozstrzał, 15% to ledwo margines błędu statystycznego Udowodnili to amerykańscy naukowcy w swoich badaniach O rodzajach gier się nie będę rozwodził, bo już mnie głowa boli. Najpewniej za sprawą tego potfforka KUZIA MAĆ... co to jest, że każdy nawiedzony pseudoznawca MUSI tłumaczyć takie rzeczy? To jakiś ich wewnętrzny fetysz, czy jak? Eeeee CO. Dobrze, że autorka nigdy nie poznała mojej kuzynki. Między innymi to ona mi pokazała sztuczkę magiczkę z sikaniem na pączki-przynęty w Postalu. Ekhm... ja nic nie powiedziałem :x Trzeba będzie dymać na kolanach do Częstochowy. Poza tym znów to ciśnięcie po stereotypach- chłopcy lubią wyrywać kręgosłupy w Mortal Kombat, dziewczynki lubią grać w gry Barbie i pasjansa. Zawsze jak takie rzeczy czytam to się zastanawiam jak smutne trzeba mieć życie, jak smutnym fiutem trzeba być, żeby nie tylko podpiep&&ać sporą część cudzych wypocin na ten temat (wiesz, syndrom smyrania się po jajkach, kiedyś już o tym pisaliśmy). A potem dochodzą kolejne pytania- nie tylko produkować kolejne paszkwile, ale jak bardzo trzeba mieć poprzestawiane w głowie, żeby produkować takie mundrości i publikować je jako prace naukowe. I być z tego najwyraźniej dumnym. No ale to chyba kwestia tego, że jak się już stanie takim "poważanym autorytetem", to można położyć już na wszystkim lachę i po prostu produkować cokolwiek. Ciekawe jak bardzo ci ludzie są cofnięci w rozwoju elektronicznym. To by mogły być ciekawe badania
  10. Disney... wybacz hasło, zachowuje się imprezowa nastolatka na prochach. Sami nie wiedzą czego chcą, a jak już się dowiedzą, to robią wszystko, żeby zrazić do siebie jak największą grupę ludzi naraz robiąc wszystko od du&y strony. I nie byłoby to nic... groźnego... gdyby nie fakt, że oni to najwyraźniej robią z premedytacją, a winę za późniejsze niezadowolenie zwalają ludzi, którym się to nie podoba. Były Star Warsy i solidne wpienienie całego fandomu przez stwierdzenie, że wszystko poza 6 filmami mogą sobie wsadzić. I jakoś chyba w tamtym roku Disney powiedział wprost- będziemy robić nowe SW co rok. Ewidentnie takie dojenie marki aż ludzie nie przestaną oglądać. Była (i jest) próba kontrolowania mediów przez swoją grupę "dobrych chłopców" znanych bliżej jako Disney Makers. Tak dla przypomnienia- oni też mają kosę z PewDiePie podobnie jak WSJ. Zabawny jest ten ich egoizm zakrawający o hipokryzję. Do czasu tego "antysemickiego" video w zasadzie mieli wszystko głęboko, jak szambo wyje&ało- nagle wielcy obrońcy sprawiedliwości, nagle im wszystko nie pasuje, nagle trzepią wszystkich, nie tylko swoich. Takie niewinne krzyczenie z tłumem podobnych medialnych niedorozwojów.
  11. Kminię to zdanie, kminię i za Chiny Ludowe nie potrafię dojść co autor miał na myśli decydując się tu na użycie słowa "klasyczny". Ale dobra, skoro to są klasyczne to jakie są gry nieklasyczne? I jak ich istnienie wpływa na wysnutą tezę? #tylepytańzeroodpowiedzi A z badań przeprowadzonych przez Abrahama Lincolna wynika, że 90% treści zamieszczanych w internecie nie ma pokrycia z rzeczywistością. Pozostałe 10% to porno. ...może dostał taboretem przez głowę, czy coś... nie oczekuj za wiele... I don't even... dane liczbowe niczym niepoparte to już tradycja, to już mnie nie rusza. Ale serio... te głodne kawałki o grach umożliwiających zabijanie policjantów... I jeszcze głodniejsze kawałki na samym końcu. Przemoc, przemoc... a jeszcze je&nę kawałkiem, że uczniowie są w tym wieku i zaczynają się interesować porno, tak z czapy, co z tego, że to się nijak nie łączy z tematem przewodnim. A co. Taa, ostatnio chyba na wykopie czytałem o tym, jak to robili testy na szczurach i wyszło, że żeby aspartam (wiesz- ekoświry i ich hurr durr chemia zabija!) był śmiertelny dla człowieka, to musiałby przez- uwaga- 3 miesiące dzień w dzień wypić 5,5 litra Coli. No ale że badania gó&niane, to trzeba wcisnąć mądre słówko, żeby nie wyjść na totalnego debila. Longitudialne... bo już spolszczyć się tego do o wiele bardziej strawnego "długofalowe" nie dało... Zabawne... może jakieś liczby na potwierdzenie tej śmiałej tezy? Jestem seryjnym mordercą, gwałcicielem, totalnym zwierzęciem, zabiłem niepoliczalne ilości ludzi, steabaggowałem drugie tyle, nawet najsurowszy sąd bałby się mnie sądzić i dlatego jeszcze chodzę na wolności. Skoro już o Marit "to że wyglądam jak chłop nie ma nic wspólnego z braniem sterydów, które brałam jako lek na astmę" Bjørgen... nie wiem w co cała drużyna Norweska musiała grać, ale Tetris to to nie był Tak baj de łej- zauważ, że Norwegowie lecą sobie w ch*ja także w skokach narciarskich, jeśli chodzi o stroje i fakt, gdzie oni mają krok. Takie tam... W ogóle ... czy tylko ja tu widzę schemat przypisywania wszystkich zachowań destruktywnych? Naaaah, halucynacje z niedożywienia... Niech zgadnę- każdy z tych 114 przypadków to było bezstresowo wychowane cimci rimci, które dostawało wszystko i zawsze i nigdy nie usłyszało słowa "nie"... a potem jednak usłyszało? Kolejny random fact- czarni NIE popełniają 50% zabójstw w USA. Znów- jestem prostym ułomem, przydałaby mi się definicja użytego tu słowa słowa "aktywni", ale zakładając, że chodzi o takich, którzy grają... BOIII... nie wiem jak mi się udało skończyć technikum z najwyższą średnią i studia z wynikiem bdb i wyróżnieniem. Po prostu magia. A moi rodzice... oni już z bezsilności dawno popełnili harakiri. A to jest akurat bardzo prosty argument. Pamiętasz, ostatnio pisałeś o podobnym tworze, gdzie było że gracze są dużo bardziej obojętni na takie zjawiska, jak cierpienie śmierć itd? ja tu widzę chamskie rżnięcie argumentów.
  12. Od dość dawna chodzi tylko o sensację i statystyki. Dziennikarstwo coraz bardziej się stacza.
  13. Zawsze mnie to zastanawia jak to jest, że w każdej spychologicznej produkcji jest jeden i ten sam schemat- zacieranie rzeczywistości i dzieciak, który "zacząć grać w grę" na żywo. Albo to jest bezczelne kopiowanie jednego od drugiego (nowai man!), albo ta teoria jest stabilniejsza, niż wszystkie dotychczas wysnute teorie naukowe. Podoba mi się fakt, jak w zasadzie niezauważalnie powiązano media elektroniczne bezpośrednio z grami. Tymi ultrabrutalnymi, wypaczającymi osobowość nośnikami szatana Plus przewija się tam jak zwykle odgrywanie ról (serio, ten argument robi się już powoli oklepany jak tyłek kobiety lekkich obyczajów). Bawi mnie to tym bardziej, im sobie uświadomię, że w takiej telewizji leci znacznie więcej "mięsa" i przemocy (tak, tak, dzieci po 19 idą spać). Plus już któryś raz z rzędu to piszę- dawać mi listę tych ultrabrutalnych gier, gdzie można zrobić przeciwnikowi więcej, niż w callofowym stylu strzelić w łeb. Nie wiem- jakieś rozczłonkowanie, albo chociaż ciekawsze/zabawniejsze (łojezu, znów MSMowiec ze mnie wychodzi... albo nawet DSMowiec) sposoby uśmiercania a'la Bulletstorm. Dajcie mi kreatywność, dajcie mi opcje! Ja chcę zabijać! ... a potem ludzie odkryli małe (dobra, nie takie małe...) diabelskie skrzyneczki. Uzależnienie od komputera... [beeep] nie, nie zacznę o tym się rozpisywać. uzależnienie od komputera w rozumieniu tej psycholożki to taki właśnie diabołek z pudełka- fajnie się tym straszy za pierwszym razem... i tyle. I do tego ten głodny kawałek że nie było go i nagle od dwóch lat (pisane w 2002 więc w przełożeniu na rzeczywistość od 17!) mamy plagę uzależnionych od komputera. Przyznam się szczerze, walę głową w blat biurka, bo nawet nie wiem od czego zacząć, żeby jakoś ubrać moje myśli. Naprawdę nie wiem i im bardziej o tym myślę, tym bardziej przypomina mi to strażaka-podpalacza, który najpierw wznieca pożar, żeby potem bohatersko go gasić. - Od (wtedy 2 lat, a teraz) 17 lat dostrzegają problem i jedyne co robią to piszą kolejne gównoteksty. - Od około 17 mnożą się wytwory ich skrzywionej wyobraźni, niezdolne najwyraźniej do napisania czegoś oryginalnego, więc smyrają się wzajemnie po jajkach powołują się jeden na drugiego w swoich "produkcjach"; w rzeczywistości rżną całe fragmenty od poprzedników, włącznie z durnymi argumentami, listami gier, zero własnych badań, zero własnego wkładu. - Zero realnego działania, bo to by wymagało, żeby coś zrobić. - Uzależnienie od komputera... w dzisiejszych czasach to raczej technologii w ogóle. - Czy faktycznie uzależnienie? Dzisiaj komputer i telefon to podstawowe narzędzia pracy. Narzędzia. Tak jak młotek, czy śrubokręt. Trzeba by się było chyba cofnąć do epoki kamienia jebanego, żeby przestać z tego korzystać. - I czy w ogóle uzależnienie? Przecież komputery niejako istnieją już dużo dłużej, niż 17 lat i służyły pierwotnie nie do grania, tylko do bardziej wyspecjalizowanych zadań, granie przyszło potem. Więc co? Uzależnienie od... obliczeń? Rly? - Ale dobra. Mamy plagę zombie-like uzależnionych od kompa świrów, którzy w oczach tej kobiety pewnie gotowi cię zaciukać krzesłem. No to gdzie oni są? Gdzie ci wszyscy maniacy? Gdzie te świry? Przecież to już 17 lat, nieleczone epidemie (a ta jest nieleczona, przecież poza czczymi gadaninami spychologów nie robi się nic ) się rozprzestrzeniają, nawet dość szybko, więc po takim czasie to już co drugi powinien wyglądać jak ćpun na tygodniowym głodzie, jak nie siedzi przed komputerem albo nie jest wpatrzony w ekran smartfona. Psychiatryki powinny mieć już roczne kolejki na leczenie takich osób. Więc gdzie to wszystko jest? Aaaa, no tak- zapomniałem, na papierze. Ale to i tak nic, jak przeczytałem to: to myślałem, że strzelę kopytami i tak mnie wyniosą. 4(!!!) dorosłych(!!!) nie potrafiło sobie poradzić z gówniarzem. Nie wiem, czy dzieciak przez całe swoje krótkie życie był bywalcem siłki, szprycował się steroidami niczym norweska drużyna inhalowała się w vanie przed zawodami, a śniadanie, obiad i kolację popychał suplami, czy też nauczyciele go chcieli doprowadzić do gabinetu wachlując piórami i prosząc na kolanach zamiast strzelić w łeb na otrzeźwienie (taa, wiem, na ucznia nawet się krzywo popatrzeć nie można bo zaraz molestowanie), ale coś tu jest grubo nie tak. Najpewniej grzybki autorce tego fragmentu za mocno weszły, chociaż nie wykluczam opcji, że... jak mu było? Wielki Mandorf? Ch*j tam- Brajanek będzie szybciej. Tak więc nie wykluczam opcji, że Brajanek dostał od rodziców komputer z nielimitowanym dostępem i "masz i nie przeszkadzaj nam". I ten scenariusz z bezgranicznym zaufaniem i ślepą wiarą jest dość prawdopodobny sądząc po fragmencie, gdzie Brajanek opowiada rodzicom o torturowaniu, a oni w to wierzą. Błagam- nie zwalajmy winy opierdalactwa rodziców na rzekome uzależnienie- rodzice dali [beeep] i to jest tylko i wyłącznie ich wina. Nie komputera. Ich, mimo, że rodzice w życiu się nie przyznają do tego, a spychologowie tylko będą ich w tym przeświadczeniu umacniać. I to TO jest patologia.
  14. No aż takiego kaca moralnego, żeby nie grać w coś przez tydzień to nie miałem nigdy Fakt, że miałem coś na wzór tego- ogólnie w Mass Effect 2 na samym końcu jak się nie poprzydzielało dobrze towarzyszom zadań, to było możliwe, że ginęli dosłownie wszyscy. A że dwójeczka jest moją ulubioną częścią trylogii, to ograłem ją... aż za dużo razy. No i raz mnie napadło pod koniec, żeby sprawdzić jak to jest z tym szumnym "wszyscy giną", bo wiadomo- zapowiedzi to jedno, a rzeczywistość to drugie (tjaaa, obiecanki cacanki, każda decyzja począwszy od jedynki będzie miała znaczenie przy zakończeniu trójki; no to jaki kolorek preferujesz: zielony, czerwony, czy niebieski?). No i faktycznie- przydzieliłem wszystkim najgorsze możliwe zadania... i patrzyłem, jak jeden po drugim giną. W sumie mnie to jakoś specjalnie nie ruszyło (żeby nie powiedzieć ucieszyło, że faktycznie zginęli... borze zielony szumiący, jestem MSMem, nie ma już dla mnie ratunku), ale jednak tak szkoda mi ich było. G3 zraził mnie do siebie tym całym odbijaniem miast z rąk orków po pierwszej osadzie (Cape Dun?), gdzie wyczaiłem eksploita jak wyrżnąć wszystkich orków jeden po drugim tak, żeby nie musieć walczyć z nimi naraz, a żeby ciągle się to liczyło jako rewolucja. Ogólnie to było zepsute na maksa. Za to sporego kaca moralnego zaliczyłem przy okazji gry SOMA, nie wiem czy kojarzysz, jeśli nie to polecam gorąco Ogólnie dostajesz wybór czy w pewnym momencie zabić siebie samego czy nie. Wystarczy wcisnąć tylko jeden przycisk. Uwierz mi, że nieważne, co zrobisz, to i tak będziesz się z tym czuł źle Jest grubo, ale uwierz mi, że warto zagrać, bo to w sumie jak na razie jedyna gra, która faktycznie zmusza człowieka do zastanowienia się nad przyszłością, nad tym jak daleko jesteśmy się w stanie posunąć, żeby przetrwać i przede wszystkim Mózg rozjebany.
  15. O Boże... jakim cudem ten tekst nie ma jeszcze znaczka 18+?
  16. ... no dzięki Hasło "zabić nudę" doczekało się nowego znaczenia. Teraz jeszcze włożyć wcisnąć upchać gdzieś tu gwałt (pun tak bardzo not intended) i można wzywać illuminati. Huh. Ile takich gier było, gdzie można było zdekapitować niemilca piłą łańcuchową przyklejoną do wiosła? Chyba jakieś zomboidy w stylu Dead Island, Dead Rising, Dying Light... no i jakieś pojedyncze perełki w stylu różowego dildo w Saints Row i GTA SA... Mało tego. Also- gdyby ci producenci słuchali każdego lamentu Znafcuf i Prof. S. Jonalistów, to doczekalibyśmy się tylko takich hiciorów, jak Ja Jestem, Eternal War, The War in Heaven, Catechumen, Przygoda ze Świętym Piotrem, czy Być uczniem Jezusa- ogólnie gier "chrześcijańskich" (żeby nie było że brak źródła i kradzież własności intelektualnej- po więcej crapów zapraszam na kanał NRGeeka, playlista "zagrajmy w crapa"). ... to od czego zacząć wyliczankę gier po których miałem stać się szatanem? ... nie mogę się zdecydować... Dajcie mi proszę te tytuły, bo ostatnio jakaś taka posucha na poletku gier, w których można zrobić coś więcej przeciwnikowi, niż tylko sprawić, żeby uruchomiła się drętwa animacja krwawienia. (aaa, przypomniałem sobie kolejną grę "kreatywną- The Forest, gdzie można rozczłonkować tubylców ). ...to brzmi jak moje początki z GTA, gdzie misje misjami, ale ludzie na chodnikach sami się nie rozjadą A nie? Każda rzecz odpowiednio użyta może sprawić, że zadane obrażenia będą imponujące. Ot choćby taki taboret Aaaaahaaa, czyli teraz to kibice grają w brutalne gry, a my widząc ich brutalność... też sami... stajemy się brutalni? WAT??? Gdzie się podziały te małe dzieci z podatną na spaczenie psychiką i armia małych psychopatów? Coś? Ktoś? BTW jakby autor nie zauważył (chociaż żeby to osiagnac to musiałby chyba ostatnie 20 lat żyć na jakiejś bezludnej wyspie z dala od wszystkiego)- politycy też przed wyborami obiecują. Ojj obiecują, dużo i szczodrze. Co z tego potem wynika chyba wszyscy wiemy. UUaaaa, więcej patosu. Bo ja na przykład ciągle czekam na tą zapowiadaną przez moherowe kółka i spychologów falę tsunami tych wszystkich morderców i innych wykolejeńców po Carmageddonie, Postalu i Manhuncie. Taa, tych co to mieli po zdobyciu prawka masowo rozjeżdżać ludzi na chodnikach, tych samych, którzy mieli sikać na ludzi, kopać ich, a potem dekapitować szpadlem oraz tych samych, którzy mieli jak opętani mordować ludzi w wyjątkowo brutalny sposób. Rozmarzyłem się... Oh wait... Aha, klosz na łeb i zły świat dziecka nigdy już nie wypaczy. A potem odpalamy TV i słyszymy o kolejnym morderstwie, kolejnym gwałcie, kolejnej rzezi. Jak na moje im szybciej dzieciak sobie uświadomi, jak wielkimi skur&&&&nami są niektórzy ludzie tym lepiej. Co nie zmienia faktu, że dawanie jakiegoś GTA pięciolatkowi jest głupotą. Chociaż nie, wróć. Tutaj mógłbym zacząć niezły rant, więc skrócę to do minimum zanim się rozkręcę. Denerwuje mnie to dzisiejsze podejście rodziców do "wychowania" dzieci. Dzieciak ledwo 2 lata, nie mówi, jeszcze nie chodzi, ale na tablecie palce zaiwaniają szybciej, niż ja potrafię widzieć. Rodzice instalują mu pierdylion gier, dostaje co chce byle tylko zająć się sobą. Przychodzi czas komunii, dzieciak ma 8 albo 9 lat, do tego czasu spokojnie ograł sobie już całe GTA, Residenty i co tam jeszcze, komunia komunią, ale najważniejsze są prezenty, a wśród nich- konsola, komputer, quad. Do tego bawią się w wybiórczą moralność wspomnianym wcześniej kloszem "żeby tylko moje dziecko...". Wybacz, ale... no [beeep]. Ja się cieszyłem jak idiota, jak na komunię dostałem zegarek i 1000zł w kopercie (który zgodnie z tradycją utlenił się z przyczyn nieznanych), potem mi jeszcze sprezentowali rower. Autentycznie się cieszyłem. Pierwszy komputer dostałem, jak poszedłem do 4. klasy podstawówki, nie było siedzenia od rana do nocy, a internet założyli mi rodzice, jak poszedłem do szkoły średniej, bo na tym etapie nie dało się już zbijać próśb tekstem "po co ci to?". Zachęcałbym, aby nauczyciele wzięli się do roboty, za którą im płacą i zaczęli nauczać przedmiotów, a nie bawić się w moralizatorskie gadki i nawiedzonych wychowawców sprawdzających co kto robi w swoim wolnym czasie w domu. Ekstra- nauczyciele informatyki tym bardziej powinni się wziąć za naukę tego przedmiotu, a nie wpisać temat w dziennik i udawać, że zrobiło się solidną lekcję "nauki bezwzrokowego pisania i zakładania maila #7658935", bo tak w zasadzie póki nie poszedłem na studia, to zajęcia informatyki poza może dwoma chlubnymi wyjątkami (gdzie faktycznie zapierdzielaliśmy z materiałem w takim tempie, że przez 2 ostatnie miesiące mieliśmy materiał nadobowiązkowy... albo granie w CSa; z nauczycielem; bo on się nie będzie nudził) można było opisać słynnym cytatem pana Sienkiewicza- [beeep], [beeep] i kamieni kupa. Same komputery może łaskawie przemilczę, bo porównując je do tego na czym potem pracowaliśmy na studiach, to zbiera mi się na kolejny rant, tym razem już mniej grzeczny. Te wszystkie złomy z 256MB DDR1 RAM, które uruchamiały się za 5. razem, te wszystkie słynne Actiny dla sal komputerowych, dofinansowanych z EU, obklejone z każdej strony, a psujące się szybciej, niż człowiek nadążał z ich naprawą. Może ja to tak zostawię.
  17. Wiesz jak to jest z tym Gothikiem? Z jednej strony marzy mi się pełnoprawny sequel w tym universum, ze współczesną grafiką, poprawioną mechaniką. Taki świeży, bo umówmy się- dobry Gothic skończył się na Nocy Kruka. Trójeczka była już mocno rozwodniona tym "otwartym światem" i ciągłym ganianiem od wioski do wioski robiąc ciągle to samo. Nawet nie powiem, jak wyglądało u mnie odbijanie każdego miasta, bo choć to nie było poparte ŻADNYCH cheatem, to cała akcja to był jeden wielki exploit. Dodatek litościwie przemilczę, bo leżącego się nie kopie (a powinno, żeby czasem nie wstał!), a Arcania.. no fajnie, że była, tylko poza gdzieniegdzie ładnymi widoczkami nie oferowała już sobą zupełnie nic, fabuła tylko pozowała na bycie następcą G3, mechanika rozgrywki to też była jakiś niemrawy potworek. Nie mówiąc już o tym, żeby nazywać ją grą z serii Gothic, czy w ogóle traktować, jak Gothic 4. Po prostu boję się, że gdyby faktycznie wzięli się za kontynuację, to mógłby wyjść z tego niezbyt chciany gniot, który znów wzbudzałby tylko uśmiech politowania i żenady. Do tego umówmy się- wątki w oryginalnym Gothicu są w zasadzie pozamykane, oryginalny Bezi już się nie pojawi, bo wiadomo, co się z nim stało, a jeśli twórcy posuną się do jednego ze schamatów z wora "nie ruszać" typu "to wszystko był tylko zły sen" to może się to tylko odbić czkawką. Zresztą daleko nie trzeba szukać, Piranie stworzyły w zasadzie 3 kolejne takie gry, które są jak ja je lubię określać, Gothicami Schrodingera- jednocześnie nimi bardzo chcą być i jeszcze bardziej nie chcą być. I tak powstały Riseny- gry tak złe, że aż... złe. Płaskie, nudne, z monotonnymi questami, bez polotu, z zerżniętymi z Gothica drewnianymi animacjami, mechaniką budzącą zażenowanie, skopaną optymalizacją (gra się zacina po walce z 1 przeciwnikiem? luz; gra zmienia się w pokaz slajdów przy większej zadymie? luz; gra ma paskudny nawyk doczytywania tekstur po czasie? luz;), nawet jak na tamte czasy zwyczajnie odpychającą grafiką (co się żre z tą optymalizacją, bo to nie jest grafika Crysisów, która mimo lat się nie zestarzała w zasadzie w ogóle i można tym było wytłumaczyć klatkowanie...), zaimplementowaną mapą, która po prostu jest ale do niczego nie służy. Levelowanie ssie, nauka jakichkolwiek skilli jest po prostu horrendalnie droga, O ile w R1 mieliśmy okazję po długim czasie nauczyć się jakiejś magii, tak w 2 stwierdzili, że w zasadzie to po co ci ona. Mechanika walki w R2... Jezu... mashowanie LPMu do czasu, aż ty albo oponent nie padniecie. Recykling modeli. Trójka nie była lepsza... w zasadzie była takim samym przewałem, jak 2 poprzednie części. Walcząc w 3 często przed oczami miałem obraz muchy w smole, która musi się zmagać z przeciwnikami rodem z serii Souls. Człowiek czasem był bezradny- strzał z pistoletu kończył się pudłem nawet jeśli przystawiliśmy przeciwnikowi ten pistolet do łba. W jakichś 90% przypadków. Ja wiem, że kwintesencją każdego RPGa jest "od zera do bohatera", ale tu niestety mamy niestety tą część z zerem. Riseny na dobrą sprawę lepiej żeby nie powstały, a jak kiedykolwiek wyjdzie R4, to słowo daję- załamię się i kaplica. Co bym naprawdę chciał, żeby zostało wskrzeszone, to Most Wanted z 2005. Dla mnie gra idealna. A nie, czekaj... ona została wskrzszona 7 lat potem. No to może Underground 2? Nope, 2015 welcome to. No to może Prince of Persia Warrior Within? ...czy ja naprawdę proszę o zbyt wiele?
  18. Prawdziwa definicja samozaorania, muszę ci to przyznać Dawno temu trafiłem na całkiem spory felieton, który zahaczał o te tematy. Ogólnie jego przekaz był taki, że niestety, ale społeczeństwo w kwestii komputerów dalej potrafi się zachowywać jak człowiek pierwotny w kontakcie z ogniem- nieufnie, zabobonnie i w ogóle co złego to komp. W społeczeństwie dalej pokutuje takie przekonanie, że jak ktoś za hobby ma granie w gry komputerowe to dla dorosłego to oznaka obciachu, a młodzieży wręcz nienormalności. Gry komputerowe to narzędzie szatana i już. A jednocześnie człowiek kochający motocykle, mający w domu Harleya, dbający o niego, jeżdżący na wyprawy po -set kilometrów to coś zupełnie normalnego, mimo, że wybywa z domu na długo, płaci krocie za paliwo i musi dbać o swoją maszynę. Zapalony czytelnik mający w domu prawdziwą bibliotekę, tracący na czytanie praktycznie cały czas i kasę- to już coś godnego pochwały! Człowiek, którego pasją jest majstrowanie w samochodach- zapalony miłośnik! Człowiek lubiący eksperymentować w kuchni- kucharz z pasją jakich mało! Człowiek, który lubi wyjeżdżać na długo pod namiot? Podróżnik! ...ale weź powiedz, że lubisz sobie godzinkę dziennie pograć, to jesteś z automatu psycholem, świrem, mordercą, opętańcem i pewnie jeszcze pedofilem... Bo w końcu moje hobby to prawdziwa pasja, a twoje to tylko siedzenie i bezmyślne gapienie się w monitor. Nie daj sobie wcisnąć- to samodoskonalenie jest tu wsadzone tylko i wyłącznie pod tezę mającą pokazać, że ci NK są lepsi, bo nie opętał ich diabołek ze skrzyneczki. Nadal tego nie pojmuję – chyba nikt nie chce cierpieć. Nie można wymagać od każdego, że będzie się zachowywał np. jak święty Maksymilian Kolbe. Bo chyba Autorka nie sugeruje, że osoby niegrające marzą, by ciężko zachorować Czyli szanowne autorstwo samo w tym momencie włazi na swoją minę przyznając, że te złe, agresywne i uzależnione od dorzylnie fszczykiwanej herojiny dzieciaki komputerowe... mają najbardziej ludzki odruch z możliwych- współczucie drugiej osobie. Tak bardzo samemu sobie zaprzeczyć... jeśli ktoś celuje tym w poważną publikację naukową (taa, wiem, celuje tylko w swoim mniemaniu ) to nie mógł znaleźć lepszego sposobu, żeby się ośmieszyć przed szerokim gronem czytelników. Cóż… Nie bardzo mam się tu czego przyczepić. Bo i czego miałbym No a ja będę "tą osobą z imprezy" i się przyczepię, żeby nie powiedzieć gorzej- niedawno miałem pogrzeb w zasadzie najbliższej mi osoby, więc jakkolwiek to nie zabrzmi- mam to wszystko "na świeżo". Tylko totalny ignorant i kretyn powie, że śmierć go nie rusza. Szczególnie ta poprzedzona cierpieniem. Tyle. Okeeej… Równie dobrze można o to obwinić np. wiek (wiecie, nastoletni bunt, „gimbaza” (no, wtedy jeszcze parę lat do nich ;))) albo wychowanie. Choć gry wydają się chyba ciekawsze. Akurat w tej materii nie mogę się wypowiedzieć, bo nie znam dokładnych wyników przedstawionych badań Powiem ci tak- jak ktoś jest zwyrolem, który dla przyjemności męczy zwierzęta i nie widzi w tym nic złego, to żaden komputer nie ma tu nic do rzeczy, prędzej wiek (wprdl wychowawczy nie zadziałał/nie był zastosowany i tyle), a już najprędzej wychowanie (albo raczej jego totalny brak). No a wtedy wiadomo- albo wychowanie, albo dalej udajemy, że komputer odpowiada za całe zło tego świata... Ogólnie takie "badania" to jak sam napisałeś- po co statystyka, dane liczbowe, przecież "większość, mniejszość, zdecydowana większość, przeważająca mniejszość" są wystarczająco dokładne nie? IMO to jest jak z tekstami sponsorowanymi- [beeep] warta strata czasu zrobiona po to, żeby "udowodnić" przyjęte na początku założenia (w tym wypadku pewno coś pokroju "komputer niszczy psychikę") i tyle. Dodatkowo gdzieś w międzyczasie robi się dziwnie, bo wszystkie te rzekomo złe cechy zaczęły wpadać w worek dzieciaków NK, czyli rzekomo tych "lepszych"- nie wiem, ktoś zapił czy pisał po nocach, w każdym bądź razie całość stoi na poziomie dowodu anegdotycznego. Nie żebym spodziewał się po Prof. S. Jonalistach czegoś więcej.
  19. Gracz sam z siebie nigdy takowej nie zrobi, a wątpię, że znajdziesz takiego, którego uda się jakiemukolwiek Prof. S. Jonaliście przekabacić wciskając gadkę o "szatanach" w "piekle" Poza tym ta lista... fakt- stara, masakrycznie niedorobiona (dobra, pomijając braki w kontynuacjach, ale żeby brak Postala?!!), powiedziałbym, że pisana na kolanie, na szybko, byle wydać coś kontrowersyjnego, wpisującego się w schemat graczy: bezwzględnych morderców, świrów i okultystów oddających hołd szatanowi, składających dziewice w ofierze i napier*alających rodziców krzesłami. Smutne to trochę, że niby XXI wiek, a niektórzy w głowach mają taki pustostan, że nazwanie tej chorej mentalności średniowieczem to obraza średniowiecza. No ale co poradzić- kończy się jakiś gównokierunek, próbuje zabłysnąć w akademickim światku, nie wychodzi raz, nie wychodzi drugi, parcie na szkło jest coraz większe bo w końcu "papier", więc chwila rozkminy i nasz Prof. S. Jonalista szybko łączy fakty- przepisem na sukces jest kontrowersja i jakiś sprawdzony schemat. Voila.
  20. Kogo najbardziej znienawidziłem z questgiverów? je%%$*@, ku&$@ szukaczy ochroniarza. Odeskortuj mnie do bram miasta (czy gdzie mi się ubzdura)! Misje eskortowe. W szczególności misje eskortowe z pierwszego asasyna. Urgh, nienawidzę. Nie dość, że były wciskane na siłę, to nasz questgiver był najwyraźniej- nie ubliżając nikomu- upośledzoną umysłowo ofiarą losu ze statystyką opisującą szczęście na -1000pkt i drugą opisującą ogarnięcie na kolejne -1500pkt. Ludzie, ja wiele rozumiem, ale żeby co zakręt natykać się na uzbrojony patrol akurat wtedy szukający naszego pechowca... w dodatku nasz QG widać nie ma rączek, sam się bronić nie potrafi, ba- sam to się pod miecz pakuje... w zasadzie jedyne co potrafi to wrzeszczeć "ratuuunkuuu, atakuuują mnieee, weeeź mnieee chroooń!". Naprawdę- jedną misę przeżyję, bo to już klasyk, drugą przeboleję, ale potem to sam miałem ochotę zabić typa i mieć go z głowy, nawet kosztem braku zarobku tych zawrotnych 100 sztuk złota i 10 expa. Potem... huh. Potem są oczywiście wszelkiej maści i statusu społecznego questgiverzy spod znaku "mam w piwnicy szczury"! Ja rozumiem, że się mnożą, ale żeby zawsze każdy miał szczury (chociaż to i tak lepsze niż przekop z Falmerami #pdk)? Potem... heeeee... potem są wszelacy QG typu "przynieś-podaj-pozamiataj". Tym bardziej denerwujący, jeśli wymagany przez nich kwiatek nie jest w istocie potężnym artefaktem, który jako jedyny może robić za katalizator w magicznym procesie, nie rośnie tylko w jednym miejscu na świecie- za siedmioma rzekami, na szczycie góry i nie strzeże go smok, tylko... w ogródku tego melepety. Albo na polanie 10 metrów od domu i jest to najzwyklejszy cherdź jakich wiele. No ludzie, szanujmy się... Zaraz za szczurogeneratorami i kwiatkozbieraczami są ci, którzy dają questa na ubicie głównego złego, czyli najwyraźniej najwięksi wyzyskiwacze i skąpcy na tej szerokości geograficznej. Już? Ubiłeś? Na pewno? Na 100%? Dowód jakiś masz? Nooo, ta odcięta głowa może być fałszywa, ale co mi tam- to masz 200 sztuk złota i jakiś crapowaty pancerz dobry 20lv temu. Aaa, no i znaj moją hojność- masz 5% upustu na zakupy! W końcu uratowałeś tylko cały świat i kilka miliardów istnień, nie? IMO najlepszy RPG z najlepszymi questgiverami to... seria Souls. Demon's Souls, Dark Souls... z bardzo prostego powodu. Nie ma tam cukierkowego świata, nie ma jasno podanej na tacy fabuły, nie ma questgiverów z durnymi zadaniami, nie ma wielgachnej strzały mówiącej "idź tam!", ba, nawet mapy nie ma. Dostajesz tylko strzępki informacji, resztę musisz dopowiedzieć sobie sam, nawet lore. Każdy próbuje cię zabić, z zadziwiającą skutecznością, nawet na końcowych etapach gry najsłabszy szczur może cię dojechać. Pomoc jest rzadka i niepewna. Nawet przeciwnicy i bossowie to w zasadzie pogrążone w szaleństwie i rozpaczy ofiary postępującego spaczenia. Jedyne co w zasadzie odczuwamy to pustka- poczucie osamotnienia i bezsilności, a śmierć przychodzi nieraz nagle, jest nieuchronna i... tracimy wszystko. I mamy tylko 1 szansę, żeby to odzyskać (nie żeby tego było jakoś super dużo, przy pierwszym runie w DS nie ma czegoś takiego jak "za dużo mamony na koncie"). A po zabiciu końcowego bossa (czy raczej ulżeniu jego mękom)... pozostajemy tak w zasadzie z niczym poza pytaniami. I co dalej? Jaki był sens tego wszystkiego? Nic się nie zmieniło, nie będzie lepiej... I mimo, że faktycznie startujemy z pozycji zera i pniemy się ku temu, by być bohaterem... to jednak na końcu ścieżki okazuje się, że dalej jesteśmy takimi samymi kruchymi ofiarami, jakimi byliśmy na początku.
  21. Eeeech, nie chcę tu wyjść na malkontenta, ale kiedy usłyszałem, że taka gra powstaje byłem naprawdę szczęśliwy, szczególnie, że za ojców miała Piranie, czyli twórców chyba mojej ulubionej serii RPG: Gothic (i Risen, ale ja się do tej serii nie przyznaję, bo im dalej w las tym bardziej spartolona ona była). A potem naszły mnie wątpliwości i z każdym kolejnym materiałem się tylko potęgują- gra od Piranii, super RPG... a potem przypominam sobie te wszystkie niedoróbki i ograniczenia silnika, spartoloną optymalizację G3, problemy przy premierze, drętwe, wręcz drewniane animacje i... no jakoś mój zapał stygnie. Minęło już tyle lat od premiery Gothica 1, a te animacje dalej są takie same; jak na dzisiejsze czasy i to co, widzimy choćby w takim rodzimym Wieśku, trudno powiedzieć inaczej niż drewniane. I martwi mnie to, że przy każdym kolejnym materiale powraca w zasadzie zawsze to samo- to taki G3/R3 ze wszystkimi ich wadami i zaletami w klimatach mocno zalatujących Falloutem. Z jednej strony super i naprawdę morda mi się cieszy na takie klimaty, bo i Gothica (dobra, bez Zmierzchu Bogów, ale tu chyba się wszyscy zgadzamy) i Fallouty kocham po dziś dzień, a z drugiej- jak nie zaczną robić czegoś, żeby choć w minimalnym stopniu wyeliminować te słabości, to sorry, ale gra skończy tak, jak ostatnie części Risena i Gothica właśnie- gry może dobre, poprawne, na pewno nie złe, ale koniec końców tylko "poprawne", nie "doskonałe", czy "wybitne", właśnie przez takie małe pierdółki, które się skumulowały.
  22. Wiesz, że to jest bardzo ciekawa kwestia, nie? W sumie to już nawet nie chodzi o to, że ten schemat ich olewania przez autorów powtarza się chyba w każdej pozycji, którą prezentowałeś, a gdzie jest poruszana ta kwestia. Nie, tu raczej chodzi o to, co już gdzieś kiedyś pisałem- nie wiem czy to tobie, czy gdzieś indziej- to wszystko dzieje się przez tak prozaiczną rzecz, jak... rżnięcie jednego od drugiego. Bezczelne zrzynanie argumentów (najczęściej wprost z otchłani Rowu Mariana). Wystarczy że jeden napisał o Tetrisie, cała reszta go wspomni. Mortal Kombat? W zasadzie u każdego, check! Barwne, oderwane od rzeczywistości opisy gier? Check! Nieraz dziwaczny sposób podziału gier na "gatunki"? Check! Spychologia odpowiedzialności? Check! Masło maślane? Check. Kwestia "żyć"? Check. Argument "chciałem zobaczyć jak to jest zabić w realu"? Check. Argument z "agresywnymi grami" robiącymi z graczy psycholi? Check. Pominięcie rodziców? Ano właśnie- check. No i skoro matryca została przygotowana, to teraz następuje masowe kopiowanie przy jej użyciu- przez jakichś socjologów, psychologów, księży (ocb?!), przez wszystkie te "autorytety". Wszyscy jak jeden mąż grzmią na gry podając dokładnie te same argumenty. Ci wszyscy specjaliści dość regularnie dorzucają cegiełki do tego gów&omuru pisząc kolejne swoje "publikacje" i zabawna sprawa, bo ta wspomniana przed momentem matryca przypomina całkiem sprawnie działającą rekurencję- A pisze bzdurną "publikację" na temat szkodliwości gier i innego szatanizmu w Tetrisie, niedługo potem B publikuje swoje "dzieło" w którym poza kolejną dawką niebezpiecznego dla zdrowego rozsądku bełkotu posiłkuje się fragmentami z "publikacji" A jako "fachowej literatury". Za jakiś czas A to przeczyta i napisze swoją pracę, gdzie będzie się odnosił do pracy B, gdzie były odniesienia do pracy A (tu już zamyka się kółeczko wzajemnego miziania po jajkach takich ekspertów od [beeep] Maryny), ale mało- pojawia się jeszcze C, rozgłaszany jako autor i zarazem wieloletni ekspert z "tytułem naukowym" (o którym notabene nikt nigdy nie słyszał, ani żadnych informacji o nim znaleźć nie można) i pisze swoją wersję rzeczywistości z Kurką Wodną opętującą graczy, w której... powołuje się na dzieła A i B jako "ekspertów". Za niedługo A i B się odwdzięczą, w międzyczasie pojawi się D i tak dalej, i tak dalej do końca alfabetu i jedną literę dalej. Raz wprawionej w ruch karuzeli tej mentalnej spier***iny serwowanej nam przez zupełnie z czapy specjalistów nie da się zatrzymać toteż co rusz pojawiają się nowe kwiatki, wraz z nimi kolejna fala z nagonką na graczy-morderców i diabelskie gry. Samopodtrzymujący się interes drodzy państwo, piramidy finansowe typu MLM to przy tym amatorszczyzna
  23. Pokemon przyszoł, Pokemon poszoł. Bo te Pokemony nie mają nic wspólnego z całym tym wyjątkowym klimatem, tą unikalną otoczką, co Pokemony, które pamiętamy- czy to te z konsol, czy zbierane z paczek chipsów. To jest taka gra jednych wakacji, żeby nie powiedzieć gra jednego miesiąca- przyszła, nastało ogólnoświatowe szaleństwo, sama aplikacja wybiła się tak, że prześcignęła nawet branżę porno... ... ludzie masowo zaczęli w to grać (co samo w sobie nie jest złe- hej, przynajmniej niektórzy się wreszcie ruszyli sprzed komputera! It's something!), potem pojawiły się jakieś patologie, ale... gra sama w sobie nie miała nic z tej magii, którą pamiętamy. Plus dodaj sobie do tego fakt, że naprawdę spora część tych ludzi, która zaczęła w te PokeGO grać... z powodu hajpu. Z powodu nowej mody. Z powodu, żeby być "na topie". Zapytani na ulicy czym są Pokemony, dlaczego taki Pikatchu albo Meow są kultowi nie potrafili odpowiedzieć. Tacy gracze aktualnie popularnych tytułów. I nie, nie zrozum mnie źle- to nie jest tak, że powinniśmy takim ludziom zakazać grać w tę grę bo nie znają świata, nie. Ale to byli właśnie ci "gracze sezonowi", którzy było wiadomo, że jak tylko szczyt szaleństwa minie- to oni się stracą, czy bany by poleciały czy nie. W międzyczasie oczywiście doszły do tego różne wspomniane patologie, jak choćby ta przy przejmowaniu gymów przez czerwonych i niebieskich... a także masa zupełnie nieprzemyślanego stuffu, jak totalny brak balansu. Przykład z brzegu, żeby nie było: Kolejne problemy wychodziły jeden po drugim- z racji korzystania z GPS i POI dochodziło do takich kuriozów, jak to, że skoro POI jest więcej w obszarach miejskich, to na tych niezurbanizowanych gra ssała pałę po całości, bo jedyne, czego mogliśmy się tam spodziewać, to rozczarowanie. Ale żeby tylko to. Jak POI to POI, więc pokestopy, gymy i cała reszta spawnów pojawiały się bez żadnej kontroli, z automatu... w kościołach. Na cmentarzach. Na posterunku policji. Na terenach centrów handlowych i supermarketów. Na terenie strzeżonych placówek. Chyba nie muszę mówić jak to się kończyło. Oczywiście do tego dochodzi jeszcze masa "tych inteligentnych inaczej", którzy skakali z mostu, żeby złapać upragnionego Pokemona. Albo jeździli samochodem z nosem w telefonie, żeby wykluć jajo. Albo wieszali telefon na sznurku i przywiązywali do sufitowego wentylatora (i potem płakali tak samo jak ci geniusze o mikrofalowego ładowania smartfonów). WOT, ludzkie zdebilenie nie tylko nie ma granic, ale i postępuje najwidoczniej geometrycznie. A teraz, skoro pierwsza fala banów za nami, skoro całe to pokeszaleństwo się skończyło, to gracze, którzy jeszcze niedawno byli zatwardziałymi fanatykami stworków na śmierć i życie, od małego je kochali i byli ekspertami śledzącymi losy serii i każdej kolejnej gry- teraz się stracili. W okolicach grudnia tą apkę będzie się pamiętać na zasadzie "aaa nooo, było coś takiego". Za pół roku pamiętać o tym będą już nieliczni, jeśli w ogóle ktokolwiek. PS. Nie, nie grałem. Nie muszę mieć tak kiepskiej zachęty do tego, żeby wyjść na dwór i pospacerować lub pojeździć na rowerze, kiedy jest ładna pogoda i mam czas. I tak za dużo siedzę przed komputerem
  24. Opcje Kowalski, dajcie mi opcje Sorry, musiałem... No to ja jestem jakimś uberkierowcą (kierowcą Ubera? Boże chroń, bo złotówy z bólem tyłków i słoikami wypełnionymi [beeep] już nadciągają), bo dawniej w N4Sa pocinałem do zajechania płyt (młody byłem, nie wiedziałem że takie coś jak no-cd crack istnieje...) Jasne, że tak, przecież w każdej opisywanej przez ciebie pozycji o tym piszą Skoro już przy tym- jeśli gry powodują przemoc, to cofnijmy się do okresu krucjat- nie wiem w co oni wtedy grali, ale tetris to to nie był i zmieniło to znaną ludzkości historię Dajcie mi tą grę. A ty wiesz, że to dość ciekawy temat jest? Można by z tego całkiem ładny kawałek artykułu zrobić- od powstania zakonu, przez ich misję, rozkaz zabicia Jacques de Molay'a (a tu już jak zwykle chodziło o chęć dobrania się do kasy przez papieża na spółę z królem, a nie jakąś tam herezję) aż po dzisiejszą powstałą fikcję... fajnie by to było poczytać
×
×
  • Utwórz nowe...