Nie umiemy rozmawiać ...
Dyskusja ? zdaniem najpopularniejszej wśród ludzi uczęszczających do szkoły encyklopedii ?jeden ze sposobów wymiany poglądów (poparty argumentami) praktykowany przez dwoje lub więcej osób zainteresowanych danym tematem lub zjawiskiem.? Zgodnie z tą definicją obywatele obecnej Rzeczypospolitej są ludem kochającym dyskusję. Umiemy rozmawiać o nowych samochodach, specyfikacjach naszych komputerów. Jest jednak jeden temat, który nam nie leży, czy to jednej stronie czy drugiej. Nie umiemy rozmawiać o religiach.
Udowodnić swoje racje ?
Czym innym jest demonstrowanie prawdziwości swoich poglądów przy użyciu argumentów, a czym innym używanie w tym celu krzyku. Sprawa jest delikatniejsza niż inne bowiem np. przy projektowaniu mostu prosto jest wskazać błąd w obliczeniach, czasami zaproponować inny wariant, użycie tańszych materiałów. To po prostu sprawa, którą ewidentnie widać na kalkulatorze, w kosztorysie itp.
Z religią jest inny problem ? nie da się udowodnić istnienia Boga pokazując Go palcem na kartce papieru. Jedni wysnuwają swoją filozofię życia na podstawie prostego wniosku: nie widzę, nie wierzę. Na tym jednak opiera się coś, co wiarą się nazywa. Trudno wierzyć, a raczej nie wierzyć w istnienie np. psa. To się po prostu widzi i tutaj jest subtelna różnica w nazwie. Nie mówimy ?wierzę w istnienie psa? lecz ?wiem, że pies istnieje?. Religia to wiara, wymaga jakichś założeń, oparciu się na świadectwach. W przypadku religii chrześcijańskiej jest to Biblia, w przypadku ateisty stek bzdur stworzony dla pieniędzy.
? a urazić innych
Jest zasadnicza różnica między bezpodstawnym obrażaniem innych, a przedstawianiem swoich argumentów. Ile razy spotykamy się z sytuacją, gdy osoba wyznająca dowolną religię siedzi i boi się odezwać, bo ma przed sobą kilku ateistów lub nie rzadziej przypadek odwrotny. Skąd zatem strach? Ano czym innym jest usłyszeć, że szanuję twoje zdanie, ale mam inne, a co innego egoistycznie narzucać innym swoją wolę. Jest to najgorsze gdy jedna osoba pojawia się w skumulowanym tłumie ludzi o odmiennych poglądach rozmówców. Tylko to słyszenie ?głupi jesteś? ale dlaczego to już nie wiadomo.
Pomińmy tu moje prywatne, pozytywne spojrzenie na temat religii. Na potrzeby tego wpisu staram się zwracać raczej jako osoba obserwująca sprawę z boku, nie zaś człowieka związanego z religią. Przyznaję, że rzadko zdarza mi się usłyszeć od kogoś uargumentowaną opinię, obie strony mają takowy problem.
Argumenty połowiczne
Jednak z jednym się trzeba zgodzić ? temat jest tak nietypowy, że nie ma tu prostego tak lub nie. Wielu przedstawicieli obu grup twierdzi, że tak bo tak bez wniesienia do dyskusji porządnych argumentów. Nie da się udowodnić istnienia czegoś, czego nie widać ale też nie da się temu zaprzeczyć. Nauka od zawsze ograniczała się do chłodnej kalkulacji ? prostego podziału co jest, a czego nie ma. Jednak wartością jest tu to, co namacalne, co da się obejrzeć, obrócić w rękach. Z naukowego punktu widzenia na przykład miłość nie istnieje (aczkolwiek w to wierzą często ludzie ze złamanymi sercami, dajmy im spokój). Nie ma podobnie gniewu, strachu ani żadnego innego uczucia. Tego po prostu nie widać.
W przypadku rozmów na ten temat nie ma argumentów niezaprzeczalnych. Tak jak przykładowo twierdzenie pitagorasa można sprawdzić za pomocą linijki i nie ma tam miejsca na żadną osobistą ocenę o tyle jeżeli rozmawiamy o Religii nie odkryto jeszcze czegoś co przemawiałoby do całego społeczeństwa. Nie udało się to nie tylko poszukiwaczom niezbitych dowodów ?ZA? prawdziwością wszystkich pojedynczych świadectw, ale także tym próbującym udowodnić, że wiara nie ma sensu. Znaleziono całun turyński? Toczą się badania, jedni już teraz są przekonani, że nie jest to jedynie falsyfikat, reszta ma odmienne zdanie. Tak jest ze wszystkim w tym temacie, samemu musimy podejmować ocenę wszystkiego, kierując się jedynie własną opinią. Tutaj nie ma ?po prostu pokaż dlaczego? i jeszcze się taki nie narodził co może powiedzieć ?wiem na 100%?, wielu na te 100% się jedynie wydaje.
Obrazić ateistę?
Istnieje jednak ustawa dotycząca obrazy uczuć religijnych. Czy to dobrze, że kwestie, które powinna już regulować nasza kultura osobista występują dodatkowo w prawie. Tutaj dochodzimy do najważniejszego pytania. Czy ustawa ta w teorii chroni tylko ?pobożnych? czy całe społeczeństwo? Ateizm to też odczucie związane z religią, pogląd negatywny, ale jednak jest to opinia własna. Patrząc na to w ten sposób ustawa powinna chronić obie grupy. Może nie powinno być jej wcale?
Życzliwość a nieżyczliwość
Zdaje się, że każdy powinien sam wyczuć granicę, że to kwestia kultury osobistej i to faktycznie prawda. Jednak ta grupa dobrych w tym temacie mówców, która potrafi swoje zdanie czymś poprzeć i uszanować fakt, że nie jest pępkiem świata jest coraz bardziej wąska. Od zawsze przeciwstawiam się przejawom nietolerancji względem ludzi, którzy po prostu gdzieś tam sobie są, żyją po swojemu i nie chcą wysłuchiwać wyznań innych ważniaków. Dlatego uważam, że przepis ten jest obecnie konieczny.
O religiach po prostu nie umiemy rozmawiać. To powinna być sprawa prywatna, coś jak anonimowy głos w wyborach. Potrzeba panaceum, które nam w tym pomoże. Na pewno źle wpływają na to obecne spory na arenie politycznej, obrońcy krzyża, odwracanie kota ogonem od kryzysu, najlepiej kłócić się o coś co może jeszcze chwilę poczekać. Benzyna drożeje, bezrobocie wzrasta, wiek emerytalny ? odnoszę wrażenie, że niektórym jest teraz na rękę, żeby trochę wiórów na inny temat zastrugać. I jak tu doprowadzić do tolerancji między religią, a tymi którzy się od niej odbili? To trudne pytanie ?
Czy prawo powinno regulować kwestie kultury? Jeżeli nie umiemy się szanować, uważam że nakaz takiego szacunku powinien istnieć. Nie jest tym samym kogoś uwielbiać, co po prostu traktować go na równi z innymi. Dlatego o taki szacunek we wszelkich rozmowach, nie tylko tych dotyczących tematów nadprzyrodzonych was proszę. W końcu nie wczoraj zeszliśmy z drzew na suchy ląd, żeby dalej banany prostować, prawda?
17 komentarzy
Rekomendowane komentarze