Jak rzecze stara, łacińska paremia - mater semper certa est - matka zawsze jest znana. Dziś nawet tak podstawowa sprawa okazuje się niepewna. W dobie tysięcy par bezskutecznie starających się o dziecko, coraz większym powodzeniem cieszą się oferty matek surogatek, udostępniających swoje łono dla rodzenia cudzych dzieci. Oczywiście, nie za darmo.
Wynajmę brzuch za 30 tysięcy!
Najgłośniejsza polska sprawa dotycząca kwestii macierzyńska zastępczego, miała miejsce trzy lata temu. Pewne małżeństwo ze stolicy, wypróbowawszy różne metody leczenia bezpłodności, bez jakiegokolwiek rezultatu, zdecydowało się na poszukiwania kobiety chętnej do urodzenia im dziecka. Dość szybko trafili oni na Beatę G. pochodzącą z Łodzi, która zgodziła się wydać na świat cudzą latorośl za 30 tyś. złotych. Bez zbędnej zwłoki podpisano umowę, a Beacie wszczepiono zarodek. Jak kobieta sama przyznała, poszła na taki układ aby poprawić sytuację finansową swojej rodziny. Była bezrobotna i samotnie zmagała się z wychowaniem dwojga dzieci.
Po dziewięciu miesiącach urodził się zdrowy chłopiec. "Kupujących" rodziców prędko spotkała niemiła niespodzianka. Surogatka co prawda wydała zaraz po urodzeniu dziecko swoim chlebodawcom, jednak po kilku miesiącach się rozmyśliła. Pani Beata uświadomiła sobie więź z synkiem i wszczęła postępowanie o odebranie go ojcu! Pełnomocnicy ojca dziecka i jego żony złożyli w sądzie wniosek o powierzenie im władzy rodzicielskiej.
Umowa o ciążę
Spójrzmy na sprawę z perspektywy warszawskiej pary. Przez lata wkładali mnóstwo sił w swoje starania, zapłacili Beacie niemałą sumę pieniędzy, i przez prawie rok wychowywali upragnione dziecko, po czym ni stąd ni zowąd może im ono zostać odebrane. Nie była to groźba bez pokrycia. Kodeks Rodzinny i Opiekuńczy stanowi w sposób dobitny: Matką dziecka jest kobieta, która je urodziła (Art. 619). Pomijając kwestie adopcyjne, rodzicielka jest prawnym synonimem matki. Nawet gdyby cały materiał genetyczny pochodził od obcych ludzi. Z drugiej strony, nie da się zaprzeczyć, że po dziewięciu miesiącach noszenia pod sercem nowego człowieka, prawdopodobnie w każdej zdrowej kobiecie wykształci się instynkt macierzyński. Czy możliwym jest pogodzenie tego konfliktu?
Ustawa nie reguluje w sposób konkretny kwestii macierzyństwa zastępczego, a samo pojęcie matki wydaje się nieco anachroniczne oraz niewystarczające. W doktrynie czasem zwraca się uwagę na art. 58 § 2 Kodeksu Cywilnego: Nieważna jest czynność prawna sprzeczna z zasadami współżycia społecznego. Mamy tu do czynienia z kłopotliwą sytuacją - umowy z surogatkami nie są nigdzie wyraźnie zabronione (jak ma to miejsce np. w Niemczech), ale jeśli przyjąć ich sprzeczność z art. 58, to pozostają dotknięte wadą nieważności. Innymi słowy, od samego początku, zobowiązanie nie wywołuje żadnych skutków w sferze prawnej. Poza aspektem moralnym, matkę zastępczą trzeba traktować na równi z każdą kobietą rodzącą w "zwykłych" okolicznościach i żaden świstek nie powinien szkodzić jej prawom do dziecka.
W efekcie klienci szukający macicy do wynajęcia są zdani na łaskę i uczciwość surogatki. Przez sam akt urodzenia bowiem, posiada ona poważne narzędzia do uprzykrzania im życia. Nie jest jeszcze tak źle, o ile - tak jak w przypadku Beaty G. - matka zastępcza walczy z chęci wychowania dziecka. Gorzej, jeżeli kobieta posłuży się noszonym przez siebie dzieckiem aby podbijać wcześniej ustaloną cenę lub w inny sposób szantażować oczekującą parę. No bo, które bogate małżeństwo nie dopłaci jeszcze kilku tysięcy dla własnego spokoju i dobra dziecka?
Oddała dziecko
Finał tej precedensowej sprawy zakończył się pozytywnie, choć nie tyle przez działania wymiaru sprawiedliwości, co dzięki samej pani Beacie. Surogatka stwierdziła, że zdaje się dobro dziecka i rezygnuje z dalszej walki o możliwość jego wychowywania. Czy to nagły przypływ miłosierdzia albo poczucia winy względem rodziców? Niestety bardziej prawdopodobne, że do takiego stanowiska sprowadziły ją realia i sytuacja finansowa. A ta musiała być fatalna, skoro w tym samym czasie łódzki sąd wszczął postępowanie w celu ograniczenia Beacie G. władzy rodzicielskiej nad dwiema już posiadanymi córkami. Najwyraźniej surogatka w końcu zauważyła, że samą matczyną miłością bardzo trudno wyżywić rodzinę.
Dramatyczne konflikty na tle macierzyństwa zastępczego są coraz częstsze. Jednego razu obie strony walczą o prawo wychowania dziecka, innego przerzucają nawzajem odpowiedzialnością - zwłaszcza gdy noworodek okaże się chory lub kaleki. Ani prawa matek surogatek, ani wynajmujących je rodziców nie są należycie obostrzone i w efekcie respektowane. Całkiem na uboczu pozostaje wielokrotnie powtarzana w Kodeksie Rodzinnym zasada kierowania się dobrem dziecka. Staje się ono zaledwie przedmiotem konfliktu. Czy to już handel ludźmi?
Jak wy zapatrujecie się na sprawę matek do wynajęcia?
25 komentarzy
Rekomendowane komentarze