Skocz do zawartości
  • wpisy
    192
  • komentarzy
    3216
  • wyświetleń
    227140

Indeks Polskich Ksiąg Zakazanych, cz.1 - Kodeks Drogowy


Lord Nargogh

315 wyświetleń

Tak, tak, po raz kolejny się zirytowałem. Tym razem za kierownicą - a odpowiedzialni za to są zarówno inni kierowcy, jak i piesi. To, co niektórzy ludzie wyprawiaja na ulicach w głowie się nie mieści.

"Indeks Polskich Ksiąg Zakazanych" będzie zawierał księgi o których istnieniu przeciętny Polak wolałby zapomnieć, bo i tak ma je gdzieś. Będą tu tylko i wyłącznie tytuły które wzbudzają obrzydzenie w naszym narodzie.

Jestem calkowicie pewny, że gdyby KAŻDY, powtarzam KAŻDY przestrzegał KAŻDEGO przepisu drogowego (to, czy te przepisy są mądre czy nie, zostawmy do oceny dla osób które zajmują się tym zawodowo), nawet najdrobniejszego i teoretycznie najmniej istotnego, na drogach nie byłoby wypadków prawie wcale.

A jest ich mnóstwo, szczególnie w Polsce. Nawet osoby paplające w telewizji o bezpieczeństwie na drogach, nawet policjanci, dosłownie wszyscy ludzie jeżdzący po polskich drogach mają przepisy drogowe w głębokim poważaniu.

Grzeszki polskich kierowców i pieszych powymieniam w punktach. (Uwaga, jeśli Twoim zdaniem coś, co jest zawarte na tej liście nie jest żadnym naruszeniem kodeksu, to mam dla Ciebie złą wiadomość: Najwyższa pora ponownie przystąpić do egzaminu na prawo jazdy. Więc zrób przysługę sobie i społeczeństwu, i udaj się na kurs, zanim kogoś bezmyślnie pozbawisz życia):

1. Pijaństwo. Najbardziej powszechna cecha pośród Polaków, czy to siedzących za kierownicą, czy na tylnym siedzeniu. Można śmiało powiedzieć, że gdyby alkohol nie istniał, naszego narodu by nie było - przeciętny Polak pozbawiony calkowicie podstawy i sensu swojej egzystencji, zaprzestałby procesu rozmnażania. No, ale to temat na inne marudzenie, skupmy się na pijanych kierowcach.

Jak można być tak wielkim i nieodpowiedzialnym idiotą, żeby siadać za kierownicą po wypiciu JAKIEJKOLWIEK ilości alkoholu? (jeśli kogoś urazilem tymi słowami to dziękuję - taki cel właśniechciałem osiągnąć) Ile tysięcy (milionów?) ludzi zginęło pod kołami takich kretynów? Jestem za wprowadzeniem systemów zabezpieczających przed jazdą po pijaku w samochodach. System taki bylby podłączony do specjalnej bomby. Kierowca po odpaleniu samochodu miałby minutę na podmuchanie w specjalną rurkę (umieszczoną w taki sposób, że móglby to zrobić tylko kierowca). Jeśli czujnik wyczułby JAKIEKOLWIEK stężenie alkoholu w wydychanym powietrzu - Kaboom. Jednego idioty mniej.

Ciekawostką jest że liczba zgonów z powodu jazdy po pijaku i tak by zmalała, bo pijani kierowcy maja brzydki zwyczaj oprocz zabijania siebie, mordować także niewinne, postronne osoby. Trzeźwe osoby.

Nawet sławetne 0,2 promila alkoholu we krwi dopuszczalne przez polski kodeks drogowy jest dużym nadużyciem. Uważam że jeśli ktoś nie jest w stanie powstrzymać sie przed łyknięciem nawet kropelki najsłabszego możliwego alkoholu przed prowadzeniem pojazdu, to powinien się zwyczajnie leczyć, bo ma problem alkoholowy.

2. Linia ciągła. Kodeks drogowy oczekuje od kierowców, że będą ją traktować jak nieprzekraczalny, niezniszczalny i niewidzialny mur. Linia podwójna ciągła z kolei powinna być całym szeregiem fortyfikacji. Dla polskiego kierowcy linia ciągła = niewidzialna linia. Nic dla niego nie znaczy, równie dobrze mogłoby jej nie być.

3. Parkowanie gdzie wlezie i kiedy wlezie. Kolejnym niewidzialnym znakiem drogowym jest "Zakaz postoju" i "Zakaz zatrzymywania się". Co z tego, że piesi nie mają gdzie chodzic a samochody jak przejechać - ja jestem król i nie będę przejmowac się sprawami śmiertelników.

4. Światła. Chociaż nakaz jeżdżenia na światłach mijania przez cały rok, niezależnie od warunków pogodowych i pory roku jest wprowadzony od wielu miesięcy, "yntelygentny Polacy" nie potrafią do tej pory tego pojąć. Do niektórych nie dociera, że w lecie gdy żar leje się z nieba to polski asfalt odbija promienie słońca tak mocno, że czasem nie sposób stwierdzić czy ktoś jedzie z naprzeciwka czy przed nami. Chyba że ma włączone światła. Ale po co, nie?

5. Znak "Stop", strzałki warunkowego przejazdu, światła drogowe. Krótko - niektórzy nie potrafią zrozumieć, że czasem trzeba się zatrzymać.

6. Główny fetysz polskich kierowców, czyli ograniczenie prędkości. Coś, co jest ignorowane przez niemal absolutnie wszystkich kierowców.

Najbardziej śmieszą mnie pretensje do policji, że w Polsce jest coraz więcej fotoradarów. Jeździsz zgodnie z przepisami? Żaden problem, nawet tego nie zauważysz. NIE jeździsz? To lepiej oddaj prawo jazdy, a nie marudź na fotoradary.

Kierowcy uważają że te cudowne maszynki nie służą do zwiększenia bezpieczeństwa, tylko do nabicia kasy Policji. Czyli jazda zgodnie z przepisową prędkością nie oznacza większego bezpieczeństwa na drodze? Cóż, radzę to powiedzieć wszystkim osobom, które zginęły bo (nie wyrobiły na zakręcie/kierowca nie zdążył się zatrzymać/nie zdążyły zjechać w czasie wyprzedzania/straciły kontrolę nad pojazdem/wiele, wiele innych sytuacji).

Tak samo ograniczenie do 50 km/h w obszarze zabudowanym. "Gdzie ja będę tak wolno jeździć, przecież nie wpakuję się w drzewo, nic mi się nie stanie!" Tak, Tobie nie. Jednak jeśli przyspieszysz o choćby 5 km/h to szanse na przeżycie pieszego potrąconego przez Twój samochód zmaleją kilkukrotnie. A piesi wpadają pod samochody, bo są idiotami. Dzieci w większości w ogóle nie rozglądają się za pasami i samochodami - po prostu wbiegają. Dzisiaj gdybym nie był ostrożny i nie jeżdził odpowiednio wolno, potrąciłbym kilku pieszych którzy w ostatniej chwili wbiegli przed mój samochód w ogóle nie patrząc na jezdnię. Kilku. Kilka razy. A jechałem tylko chwilę.

7. Debilne wyprzedzanie. Wspominałem już o liniach ciągłych i ograniczeniach prędkości, i ten punkt odnosi się do obu tych spraw jednocześnie.

Wyprzedzanie jest NAJBARDZIEJ NIEBEZPIECZNYM ze wszystkich manewrów wykonywanych przez kierowcę w czasie jazdy. Mimo to wielu ludzi uważa to za świetną zabawę. Co z tego że jest zakręt, co z tego że podwójna ciągła - ja sobie wyprzedzę. Co z tego, że koleś przede mną jedzie z dokładnie taką prędkością, jaką dopuszczają przepisy - ja jestem ponad to, wyprzedzę go sobie.

A już najgorsi są debilni kierowcy, ktorzy posiadają stare szroty i nie potrafią znieść myśli, że ktoś jedzie przed nimi. Wyjedzie ci taki i zacznie cię wyprzedzać, co mu zajmie kilka minut, (czasem wręcz muszę zwolnić, żeby uratowac idiocie życie - jego samochód nie potrafi wyprzedzić mojego, chociaż utrzymuję stałą prędkość, a z naprzeciwka jadą kolejne samochody. Muszę sam złamać przepisy <nie wolno zmieniać prędkości gdy jest się wyprzedzanym> żeby uratować życie idiocie!) a gdy i jeśli mu się to w końcu uda - i tak będzie jechał rownie szybko co Ty, i będziesz go widzieć przed sobą do końca podróży.

W kwestii wyprzedzania na koniec powiem conieco o kierowcach ciężarówek. Dranie. Innego słowa na nich nie znajdę. Przez ich zabawy wielu ludzi pożegnało się z życiem. Przykład: jadę sobie poza obszarem zabudowanym (dozwolona prędkość: 90 km/h), przede mną jest ciężarówka. Jedzie z prędkością 40 km/h. Powstrzymuję się od wyprzedzania, bo liczę że za chwilę ciężarówka i tak się rozpędzi, a jest to niebezpieczny manewr, nie ma co ryzykowac życia pasażerów. Minuty jednak mijają. Przed ciężarówką nie ma nikogo, a ona nadal jedzie nieszczęsne 40 km/h. No nic, wyprzedzę kolesia. Skręcam na bok i próbuję gościa wyprzedzić... zmieniam odpowiednio bieg.... co jest?! Czemu idzie tak wolno?! Wrzucam kolejny, jeszcze jeden, i jeszcze kolejny... w końcu udaje mi się wyprzedzić ciężarówkę, dosłownie o sekundę przed uderzeniem w samochód jadący z naprzeciwka. Nie patrzyłem na prędkościomierz, bo byłem zajęty szybkim wrzucaniem kolejnych biegów i zbyt przerażony, żeby pilnować prędkości. Patrzę na prędkościomierz.... 120 km/h. 1-2-0 km/h. Dokładnie tyle musiałem jechać, żeby wyprzedzić ciężarówkę, która przez wiele kilometrów zasuwała 40 km/h. Przyspieszać zaczęła dopiero, gdy próbowałem ją wyprzedzić. Gdybym jechał odrobinę gorszym samochodem, mógłbym nie pisać tego tekstu. Bo kierowcy cięzarówki zebrało się na głupie żarty.

Dodam jeszcze, że jak już bezpiecznie znalazłem się przed cięzarówką, to zwolniłem ponownie do 90km/h - i po chwili zostalem przez tą cięzarówkę wyprzedzony. Szlag człowieka trafia. Ale dalem sobie spokój, nie zniżę się do poziomu jakiegoś idioty. Byłem tylko zły że ponownie musiałem złamać przepisy, żeby ujść z życiem. Co to za kraj, że człowiek musi się do takich kroków zniżać?

8. Sprzeciw przeciwko przestrzeganiu przepisów i uczciwej jeździe. Zatrzymasz się na widok znaku stop? Zatrzymasz się przy strzałce warunkowej jazdy? NIE wymusisz pierwszeństwa, żeby przejechać przez skrzyżowanie? Zatrzymasz sie przed przejściem dla pieszych, widząc że przechodzi nim staruszka? Spodziewaj się symfonii klaksonów z tyłu. Bo w Polsce zostaniesz przeklęty i napiętnowany za to, że jeździsz uczciwie. Jeśli natomiast masz zamiar zawsze jeździć z pzepisową prędkością, to spodziewaj się że każdy samochód jaki spotkasz na swojej drodze, będzie próbowal Cię wyprzedzić.

Polacy to beznadziejni i żałośni kierowcy. Wiem co mówię - w związku z tym że studiuję 130 km od swojego domu, bardzo często muszę ruszyć w daleką trasę. I bardzo często muszę miotać przekleństwami na ludzi, którzy jadą obok mnie, a którzy nie powinni nigdy otrzymać prawa jazdy.

13 komentarzy


Rekomendowane komentarze

Taka jest, niestety, prawda. Ludzie jadący przepisowo nie mają w tym kraju życia. Zaraz zostają zbesztani z błotem gdy tylko zrobią coś co spowoduje spowolnienie innych uczestników ruchu a co powinno być wykonane bo wymaga tego bezpieczeństwo/prawo. Owszem, często się zdarza że niektóre znaki są bezsensownie postawione ale trzeba respektować je wszystkie bo ten jeden, jedyny raz kiedy olejemy dany znak może okazać się ostatnim. Dla nas bądź innego uczestnika ruchu.

Link do komentarza

Właśnie na tym polega problem - nigdy nie masz pewności, czy ten znak który właśnie masz zamiar olać nie znalazł się tam słusznie. Udało się raz, pięć razy, dwadzieścia razy, tysiąc razy.... ale wystarczy, że nie uda się tylko raz.

Link do komentarza

W zasadzie mógłbym się podpisać oburącz pod powyższym. Mógłbym, ale nie do końca zgadzam się z dwoma konkretnymi punktami. Jazda z włączonymi światłami mijania ma swoich zwolenników jak i przeciwników. Rozpatrzmy to jednak wg, hm-oficjalnych komunikatów. Po pierwsze: jako główny i najważniejszy argument "za", podaje się, że dzięki temu zmniejszyła się liczba wypadków. Czyżby? Przypomina mi się pewien reportaż w znanej telewizji na ww. temat. Pan policjant oświadczył iż kilka miesięcy po wprowadzeniu zapisu o jeździe z włączonymi światłami mijania o ileś tam procent spadła liczba wypadków na polskich drogach. Zapomniał niestety dodać, że TUŻ PO wprowadzeniu tego przepisu liczba wypadków się ZWIĘKSZYŁA, co też jest udokumentowane. Zresztą w takich choćby Niemczech nie trzeba jeździć z włączonymi światłami w czasie dnia, a wypadków u nich jakoś mniej niż w Polsce.

Sprawa druga. Mówisz, że dużo jeździsz. A czy podczas tej jazdy widziałeś czasami znak nakazujący jazdę z prędkością powiedzmy 30 km/h, mimo iż na danym odcinku można śmiało jechać pięćdziesiątką? Tak, ten znak zostawili "zacni" robotnicy po skończonych robotach drogowych, podczas których miał on rację bytu, ale teraz jest absolutnie niepotrzebny (po prostu matoł jeden z drugim nie potrafi po sobie porządnie posprzątać). Mimo to musisz go przestrzegać. Poza tym najlepszą, najtańszą i najszybszą metodą "naprawy" (oczywiście nie w każdym przypadku, miejscu itd.) drogi jest powierzchowne załatanie większych dziur. Do tego dajemy znak "Uwaga wyboje" obok wstawi się "Ograniczenie do 40km/h" i droga niczym nówka. Zapewne widziałeś również skrzyżowania na których znaków jest tyle, że w zasadzie nie sposób zobaczyć wszystkie. Nie dziw się więc, że niektórych kierowców trafia po prostu szlag. Jest to niestety błędne koło bo w pewnym momencie kierowca może olać "prawidłowy" znak.

Tak czy siak-kierowcy w Polsce to faktycznie idioci (oczywiście nie wszyscy, żeby nie było niedomówień). Ciesz się jednak, że nie mieszkasz w Tunezji. Tam każdy jeździ jak chce, pieszy nie ma pierwszeństwa nawet na przejściu, a przebieganie środkiem ronda w godzinach szczytu tuż przed jadącym samochodem jest chwalone przez pana policjanta (autentyk, sam widziałem!). W Nowym Jorku natomiast panuje zasada dwóch sekund, tzn. jeśli nie ruszysz w tym czasie po postoju na skrzyżowaniu, światłach itp. jesteś strąbiony i zbluzgany przez wszystkich kierowców, którzy znajdują się za tobą.

Link do komentarza

Pozwolę sobie skomentować punkt 7 twojego wpisu Lordzie Nargogh, gdyż wkradła się do niego nieścisłość. Stwierdziłeś, że <nie wolno zmieniać prędkości gdy jest się wyprzedzanym>, co nie jest prawdą, gdyż prędkości nie wolno zwiększać. W przepisach nie ma nic o tym, że nie wolno zwalniać gdy jest się wyprzedzanym. Można zwolnić, choć nie jest to twoim obowiązkiem, bo możesz też utrzymywać poprzednią prędkość.

Odsyłam tutaj, punkt 6.

Poza tym artykuł zawiera wiele prawdy. Czasem kierowcy wyczyniają takie cuda na drodze, że włos się jeży na głowie. Parkowanie gdzie popadnie i przy tym często zasłanianie widoku na całe skrzyżowanie to dopiero początek.

Spotkałem się z jednym przypadkiem, gdy uczyłem się jeździć. Wracałem z ćwiczeń na placu manewrowym (znajduje się pod miastem) i jechałem już w terenie zabudowanym, więc na liczniku było 50 km/h. Jako że L na dachu działa na 90% kierowców jak płachta na byka, jeden typek postanowił mnie wyprzedzić. Zastanawiam się ile pkt. karnych dostałby, gdyby złapała go wtedy policja, bo podczas wyprzedzania przejechał przez linię ciągłą, wyprzedzając przejechał przez przejście dla pieszych no i oczywiście przekroczył dopuszczalną prędkość a i jeszcze z manewrem zahaczył o skrzyżowanie o ruchu niekierowanym.

Link do komentarza

Co do wpisu : zgadzam się w 100% [ sam zresztą pisałem o burakach drogowych ]

Co do policji na drogach: to ich właściwie nie ma.

Co do karania kierowców: moja propozycja: olać mandaty, ale po przekroczeniu 21 pkt. 5 lat zakazu jazdy + zdawanie prawka od nowa. W wypadku kierowców jeżdżących zawodowo [cieżarówki!!!!] podwójna ilość punktów za dane wykroczenie.

Jazda po pijaku: dożywocie bez prawa jazdy.

I życie stałoby się łatwiejsze. Tyle że w naszym kraju to nie przejdzie...

Link do komentarza

I między innymi z powodu punktu pierwszego jestem abstynentem. Gdybym chciał się zabić do bym se strzelił w łeb zamiast wsiadać do samochodu po drinku. I nieważne ile będą na mnie trąbić ja zawsze będę przestrzegał przepisów.

Link do komentarza

Żyjemy w odwrotnym kraju. Mówisz, że jesteś abstynentem? Aha, czyli normalnymi są ci, co piją? Mtaaa... jak się w świadomości ludzi utwierdziło, że niepicie alkoholu to patologia.

Co do tekstu to skomentuję obszerniej, zamiast podobny publikować. Tu nie chodzi jedynie o kodeks drogowy, tylko o poczucie praworządności obywateli i obywtelóf. Jeżeli zapytasz, czy wolno zabijać, to najczęściej usłyszysz "to zależy" albo "w jakim sensie?", zamiast "ABSOLUTNIE, BEZWZGLĘDNIE NIE!". To samo z każdym innym przepisem, nakazem, który przecież powstał, aby ludziom żyło się lepiej. Polak ZAWSZE będzie interpretował prawo pod swoje widzimisię. Czy można chodzić po ścieżce rowerowej? Czy trzeba mieć włączone światła? Czy trzeba zwolnić przed przejściem dla pieszych? Czy trzeba się zatrzymać przed tym przejściem, kiedy inny samochód się zatrzymał?

Dla tych, którzy mają wątpliwości, radzę uważnie przestudiować znaczenie słów NIGDY i BEZWZGLĘDNIE.

Tak samo znaczenie słowa KAŻDY. Bezwzględnie. Bo to, o czym mówił kolega RafalL

"zacni" robotnicy

odnosi się do tego, o czym pisał Lord na początku.

Ja staram się pamiętać o tych ważnych słowach, które nadają zdaniom właściwe znaczenie.

Kiedy ja jadę samochodem, to mam przekonanie, że KAŻDY inny kierowca jest pijany, ŻADEN nie przestrzega kodeksu drogowego, ŻADEN nie ostrzeże mnie o swoich zamiarach i NIGDY nie zostanie za to ukarany, jeżeli mnie zabije. Uzbrojony w takie myśli i 100% skupienia siadam za kółko. Muszę widzieć WSZYSTKO i myśleć za KAŻDEGO. Nie ma innego sposobu, żeby czuć się bezpiecznie. Ale wiem, że to jedynie uspokojenie sumienia, bo sprawy czysto fizyczne jak i mój czas reakcji mogą również zaważyć.

Jak do tych łbów wbić, że NIGDY nie przekracza się linii ciągłej, NIGDY nie wyprzedza się przed zakrętem i NIGDY nie przejeżdża się przez linię stopu? Czy znaczenie tego słowa jest aż tak głębokie, abstrakcyjne i niepojęte dla ograniczonego ludzkiego umysłu?

Piesi.

Co z tego, że baba przechodzi w niedozwolonym miejscu? Ona tu przechodzi codziennie od 50 lat! I nic jej się nie stało! Wystarczy RAZ. Ten jeden, jedyny raz. Tym razem trafiła na mnie, a ja wspaniałomyślnie ocaliłem jej życie. Powinna być wdzięczna, jednak mam świadomość, że gdybym ją potrącił, to byłaby tylko i wyłącznie moja wina.

Z drugiej strony - gdyby mnie ktoś potrącił, chociażby na pasach i przejechawszy na czerwonym, to również byłaby tylko i wyłącznie moja wina, a sprawca uszedłby cało, a i jeszcze musiałbym pokryć koszty blacharki. Od dziecka ojciec uświadamiał mnie, że nie mam co liczyć na przychylność prawa ani przepisów. Jeżeli ktoś mnie rozjedzie na pasach, to włączy spryskiwacz, żeby zmyć krew z przedniej szyby i pojedzie dalej.

Jeżdżę na rowerze. Jedynie po ścieżkach do tego wyznaczonych i ewentualnie ulicą (oświetlenie obowiązkowo). Nigdy drogą dla pieszych. Co widzę zatem? Piesi bezkarnie chodzą ścieżką rowerową. Żeby tego było mało - zajmują całą jej szerokość, idąc ławą. I gdzie jest straż miejska, policja? Owszem, jeżeli widzą, że wychodzę z klatki schodowej, i wsiadam na rower, żeby przejechać 2m chodnika, które dzieli mnie od ulicy, zatrzymają i wlepią mandat.

Dalej, czy zdarzyło Wam się zetknąć z matką z wózkiem, albo małym dzieckiem przy nodze? Ile razy wepchnęła wam ten wózek pod koła samochodu, podczas gdy sama stała na chodniku? Ile razy dziecko [!], z którym szła ścieżką rowerową [!!] wbiegło wam pod koła pedałowca? Nie wiem czy to takie głupie dzieci się rodzą, czy mają to po matkach, ale ja, kiedy miałem kilka latek, bałem się puścić matczynej ręki nawet na chodniku, a wchodziłem na przejście dla pieszych jedynie za zgodą rodzica.

Co powiedzieć o matce, gdy takie dziecko zginie na drodze, pasach, czy na ścieżce rowerowej? Nieumyślne spowodowanie wypadku? Nie! To jest najzwyklejsze w świecie MORDERSTWO. Ale to tyczy się też kierowcy, który to dziecko przejechał. Co z tego, że jechał wolno? Co z tego że wyhamował?! Przecież każdy debil po podstawówce doskonale wie, że dwie tony, rozpędzone do zaledwie 20km/h, mają energię większą niż cios kijem bejsbolowym! I dziecko miało to przeżyć?! Jakie usprawiedliwienie może mieć kierowca? Że za szybko jechał? Jego błąd! Że źle obliczył drogę hamowania? Jego błąd! Że nie widział dziecka?! To jakim prawem w ogóle siadał za kółko, skoro niedowidzi?! I chociażby bogu ducha winny kierowca, który całe dotychczasowe życie jechał zgodnie z przepisami i nie dopuścił do fury wypadków ma być gorszy od narwańca, który jakimś cudem uchodzi z życiem za każdym naciśnięciem gazu, a nie spowodował (ani nie uczestniczył w) żadnego wypadku?! Zawsze jest na odwrót, prawo NIGDY nie stoi po twojej stronie. Bądź na to przygotowany, kiedy głupia matka wrzuci ci wózek z dzieckiem pod koła. Bądź od niej mądrzejszy. Za swoją mądrość zapłacisz głupotą tego, który wjedzie ci w bagażnik i zabije ciebie, dziecko, a sam ujdzie z życiem. To jest deathmatch, innymi słowy....

carmageddon_front.jpg

Link do komentarza

Cóż mogę dodać - "amen, brother!"

A wiesz co mnie jeszcze bardziej irytuje od tych wszystkich matek, piratów drogowych i innego tatałajstwa?

Bezsilność. Bo tacy ludzie są, i ja nic z tym nie mogę zrobić. Mogę tylko (i muszę, i całe życie będę musiał) na nich uważać.

99% rodzących się ludzi, rodzi się ślepymi i głuchymi na głos rozsądku.

Link do komentarza

No to widzę, że zgadzamy się w zupełności. To bezsilność wobec głupoty innych, ich braku wyobraźni, bezsilność wobec prawa. Właśnie - prawa.

Niech ludzie będą idiotami, niech będą debilami najwyższej klasy, ale niech przestrzegają prawa, które jest stworzone przez mądrzejszych od nich, właśnie po to, żeby nie wyrządzali krzywdy ani sobie ani swojemu otoczeniu.

Co jeśli zaniedbanie i głupota odznaczają przedstawicieli prawa? Wtedy zdarzają się takie sytuacje, jak w moim domu (właśnie dlatego jestem na takie rzeczy wyczulony i chcę uświadomić o tym innych). Moją siostrę potrącił samochód - na pasach i zielonym świetle dla pieszych. Po czym odjechał gdzieś w krzaki z niewiadomej przyczyny (możliwe, że jadący zamienili się miejscami), co podpada pod ucieczkę z miejsca zdarzenia. Zeznania świadków zostały zebrane i ...sprawę zamknięto, bo pan policjant powiedział, że to była wina mojej siostry. Koniec, kropka. Później okazało się, że dziecko w wieku, niepodlegającym pod konsekwencje prawne jest w takich przypadkach NIETYKALNE i NIEWINNE. Przeoczenie to wyszło dopiero po fakcie, jednak kto jak kto, ale przedstawiciel prawa powinien to prawo znać, bo od tego właśnie jest.

Druga podobna sytuacja - pomarańczowe światło, środek Bydgoszczy. Mój ojciec zatrzymał samochód jak należy, za co z jego bagażnika garaż zrobił sobie pijany [!!] kierowca. Sprawa ciągnęła się w sądzie rok (oczywiście na koszt poszkodowanego), a sprawca koniec końców wyłgał się bez kary. A na miejscu zdarzenia policja badała jego stan trzeźwości i wysłuchiwała jego przeprosin. Wierzyć się nie chcę, prawda? Prawda, a do tego szczera.

Przypomina mi się "Mały Wielki Człowiek" Thomasa Bergera, gdzie Indianie, którzy się upili, zaczynali zabijać i gwałcić. I nawet jeśli brat ubił brata, to nikt nie miał do niego żalu, bo był pod wpływem złych duchów, które opanowały jego ciało poprzez niegodziwy napitek bladych twarzy. Usprawiedliwienie tego typu funkcjonuje po dziś dzień i nie zdziwiłbym się, gdyby pod takim pretekstem kogoś uniewinnili...

Link do komentarza

Nie zgadzam się tylko co do jednego - absolutnego i zupełnego przestrzegania każdego przepisu czy znaku. Niestety, nie tylko kierowcy to idioci - idiotami są też drogowcy. Czytałem o przypadku, w którym przed remontem dziurawa droga miała wyższe ograniczenie prędkości niż po remoncie. Widocznie drogowcy doszli do wniosku, że lepsza droga jest bardziej niebezpieczna. Z tym, że może lepiej by było, gdyby każdy przestrzegał, bo nieprzestrzeganie w pewnych sytuacjach wymaga rozsądku. A tego wszystkim brakuje...

Pijany kierowca oraz wszyskie osoby, które wsiadły z nim do samochodu powinny dożywotnio tracić prawo do prawa jazdy... A sam kierowca powinien iść siedzieć, bez zawieszenia. Im większe zagrożenie, tym dłuższy pobyt.

Link do komentarza

No wiesz, ale czasami jest przesada z fotoradarami. Jechałeś kiedyś z Łodzi do Warszawy?

Obwodnica, a na niej-co 100-150 metrów fotoradar. No kurde, ale chyba w takim sensie tej obwodnicy mogłoby nie być. Droga szybkiego ruchu, a tu radar. I kolejny. I jescze jeden......

Link do komentarza

Sorry, ale "droga szybkiego ruchu" dopuszcza szybki ruch - 70-90 km/h to wysoka prędkość. Jak ktoś nie jest w stanie jeździć według prostych reguł, to powinien oddać prawo jazdy. Jak ja jeżdzę do Poznania to też co chwilę mam fotoradar - ale nawet nie zwracam uwagi na to, kiedy one są. Ich istnienie dla mnie nic nie znaczy - ja jeżdżę przepisowo z szacunku do kodeksu i chęci bezpieczeństwa, a nie z powodu strachu przed karą.

Link do komentarza

Z opóźnieniem, ale skomentuję.

Primo jazda z włączonymi światłami. Jako "przeciętny kierowca" nie mam nic przeciw temu. Jednak nie wpływa to jakoś szaleńczo na zwiększenie bezpieczeństwa (choć nie pozostawia miejsca na własne interpretacje, tak jak to robił wcześniejszy - "W zimie od-do i w niesprzyjających warunkach), a ponadto wiąże się z realnymi kosztami dla zawodowych kierowców. Innymi słowy ma i wady i zalety.

Secundo ograniczenie prędkości. Tu niestety nie mogę się zgodzić z autorem tekstu. Jeżdżę (właściwie jeździłem) dużo po Warszawie i powiem tyle - przy obecnym natężeniu ruchu i jakości węzłów komunikacyjnych gdyby każdy chciał jechać 50 km/h (czasem więcej na drogach pseudoszybkiego ruchu) to wszyscy chodziliby do pracy piechotą bo nie dałoby się nigdzie dojechać. Nie będę tu promował jazdy niebezpiecznej - szybkiej gdy nie ma się doświadczenia, lub w miejscach niebezpiecznych. Co nie zmienia faktu, że znam kupę miejsc gdzie można bezpiecznie (tj. nie ma przejść, światła z daleka widoczne, łagodne zakręty) jechać z prędkością większą niż ustawowa. Chyba że akurat się taki owaki ustawi na lewym pasie i jedzie 40 na godzinę, a już za dwa kilometry będzie skręcał.

Tu mi przychodzi na myśl dodatkowy punkt, którego u ciebie, Lordzie, nie ma - w Polsce obowiązuje ruch prawostronny. To znaczy, że jeśli nie wykonuje się manewru wyprzedzania lub nie ustawia się na pasie odpowiednim do skrętu należy zająć prawy pas ruchu. Ewentualnie środkowy jeśli mamy do wyboru trzy.

I na koniec zabawna historia niejako powiązana zarówno z tekstem jak i z moimi powyższymi wywodami. Droga czteropasmowa (tj. dwa pasy w każdym kierunku), prowadzi moja matka ja tym razem tylko jako pasażer. Przed nami lewym pasem twardo 50 na godzinę zasuwa nauka jazdy. Lewy pas dalej wolny po horyzont, prawy nieco zapchany (i to jedyny powód dla którego wszyscy po kolei nie łamali przepisów wyprzedzając z prawej strony). Kierowca sporo przed nami, na prawym zwalnia i zatrzymuje się, żeby przepuścić osobę stojącą na przejściu. Wszystko dzieje się na tyle przed "elką", że ja bym zahamował około siedmiu razy. Tymczasem nauka śmiga przez przejście tuż przed przechodzącą kobietą (cud że nie przejechała po nogach o.0). Brawa już nie dla samego początkującego kierowcy, ale dla instruktora. Ten pan ma po coś pedał hamulca, a moja mama nie ma w zwyczaju siadać na zderzaku następnego samochodu, co więcej widziała sytuację i sama zaczęła zwalniać, więc nawet ostre hamowanie nie spowodowałoby zagrożenia. Na szczęście kilkanaście metrów dalej były światła, więc miałem przyjemność nagrodzić wyczyn oklaskami.

Link do komentarza
Gość
Dodaj komentarz...

×   Wklejony jako tekst z formatowaniem.   Wklej jako zwykły tekst

  Maksymalna ilość emotikon wynosi 75.

×   Twój link będzie automatycznie osadzony.   Wyświetlać jako link

×   Twoja poprzednia zawartość została przywrócona.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz wkleić zdjęć bezpośrednio. Prześlij lub wstaw obrazy z adresu URL.

×
×
  • Utwórz nowe...