Skocz do zawartości

Forumowicze o Sobie IX


Turambar

Polecane posty

Ja mam "powrot" zimy. Na dworze zimno, deszczowo, wiatr... brrr... juz z dwojga zlego wole te upaly. Dzis rano jadac do pracy autostrada tak sie rozpadalo, ze zaczalem sie zastanawiac czy nie zjechac na parking. Tak mocna ulewa byla, widocznosc w zasadzie zerowa (woda spod kol rozpedzonych aut przeogromne ilosci spreju tworzyla). Jakos jednak dojechalem. A w samym szpitalu zimno bylo jak w zimie :/

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • Odpowiedzi 3,9k
  • Created
  • Ostatnia odpowiedź

Eh, co to za sprawiedliwość... Popołudniu w Łodzi było oberwanie chmury, takie normalnie, że szyny tramwajowe podtopiło a grad wielkości paznokci bombardował z powietrza :=) A u mnie co? Dopiero jakąś godzinę temu, akurat jak byłem na rowerze, popadało tyle co kot napłakał co w ogóle nie zmniejszyło gorąca panującego na zewnątrz. I tym kolejnym postem podtrzymujemy tradycję wiecznie żywego tematu jakim jest pogoda :]

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Sprawiedliwość musi być :P U mnie około godziny 18 nie wiadomo skąd przyszła malutka burza. Zagrzmiało ze trzy razy i nieźle popadało. Zrobiło się strasznie duszno i jeszcze graliśmy w piłkę w takich warunkach. Masakra normalnie. Po dwudziestu minutach padłem. No ale jak to ja. Muszę coś odwalić :D Wpakowałem bramę w samo okno z 40 metrów :D Potem jeszcze zza pola karnego przy samiutkim słupku :) Jestem z siebie dumny. Byłem szkolony na bramkarza, a tu proszę :D Ledwo się do domu doczołgałem. Od godziny żłopię wodę. Wchłonąłem już prawie 4 litry i jeszcze mi mało :P

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

U mnie o 20 zerwał się wiaterek i nic więcej. Teraz jest chłodno, fakt jest wieczór :P, ale duszno o_O Cały dzień byłem w domu, no dobra 2 godziny na rowerku ^^ Na orliku, który mam za płotem :P było parę dziewczyn (nie powiem, bardzo ładnych :D), które grały w tenisa ziemnego i jakieś dzieciaki grały w nogę. Jutro może na rybki się pojedzie i będzie git :)

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

PS Nie będę pisał, że wracam, albo coś z tych rzeczy, za wiele razy to pisałem i potem wracałem po pół roku, albo dłuższym czasie. Czas pokaże...
To ja cię profilaktycznie powitam :D

Sprawiedliwość musi być tongue_prosty.gif U mnie około godziny 18 nie wiadomo skąd przyszła malutka burza. Zagrzmiało ze trzy razy i nieźle popadało. Zrobiło się strasznie duszno i jeszcze graliśmy w piłkę w takich warunkach. Masakra normalnie. Po dwudziestu minutach padłem. No ale jak to ja. Muszę coś odwalić biggrin_prosty.gif Wpakowałem bramę w samo okno z 40 metrów
U nas niby padało z nocy na rano, ale niestety prawie się nie ochłodziło - jedyna różnica to kałuże na chodnikach. Drugi deszcz, porządniejszy (ale bez ataku pająków) mógłby przyjść.

Teraz, kiedy minęły już 3 tygodnie lipca, dochodzę do pewnego wniosku: W czasie semestru studenckiego miałam kilka razy więcej czasu. Oczywiście, nie dla siebie - ale mam wrażenie, że robiłam znacznie więcej naraz jednego dnia i każdy przynosił mi znacznie więcej, niż teraz. Jasne, nie dziwi mnie to - studia potrafią być bardzo satysfakcjonujące i wymagające i tę 25, 26, a czasami i 27 godzinę w dobie trzeba było znaleźć, ale: Cieszy mnie to, że nie zmęczyły mnie tak bardzo, że zdobyłam awersję względem nich - wręcz przeciwnie, już tęsknię za aktywniejszym życiem(a nie tylko 'ładowaniu baterii' psychicznej i sprawom domowym) i za moją grupą :) Ale - póki co nie narzekam na możliwość wypełniania swojego czasu tak, jak chcę :D Zastanawiam się natomiast, jak wy znosicie zmianę z 'czasu obowiązków' na 'czas wolny'? ;)

EDIT:

No a dziś od rana wrócił parnik... Niziołka, może napiszemy jakąś petycję o powrót zimy?
Niee, petycja to zły pomysł. Moglibyśmy się pomodlić(skoro można o deszcz, to można i o śnieg? :D ), ale moja religio-filozofia przypomina, że wszystko jest wiecznym cyklem - życie i śmierć, zimowa możliwość oddychania i letni jej brak :P Poza tym: skoro większość tak strasznie krzyczała o lato, to teraz mamy: aż do przesady. Pozwólmy samej zimie przyjść, co najwyżej trochę narzekając na upał :P
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

A we Wrocku chłodno.

Miło tak odpocząć od mazowieckich upałów.

Jeśli jutro będzie taka sama pogoda jak dziś, to jutro sobie pojeżdżę na rowerze <3 :)

pozdrowić mojego dostawcę Internetu! :*)

Swojego też pozdrawiam, a co! Media4, kocham...

ale moja religio-filozofia przypomina, że wszystko jest wiecznym cyklem - życie i śmierć

A skąd. Cykl musi mieć jakiś sens. Coś w rodzaju stałego porządku. A tutaj? Pogoda to ruletka. Nigdy nie wiadomo, co się trafi. Dlatego na brzegu szafy mam zarówno kąpielówki jak i zimową kurtkę :)

Btw. Tak patrzę na nasze posty na Fosie i dochodzę do wniosku, że tematem nr 1 jest właśnie pogoda. Kto zamierza, w przyszłości, być prezenterem w TV? :D

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

W Warszawie ( prawie samo centrum) również teraz chłodno i to bardzo...ale na rower nie pójdę :P.Nie padało, ale 2 razy takie chmury czarne przeszły...(w Łomiankach za Warszawą, bo byłem tam cały dzień)...tak to strasznie gorąco i tylko basen koło 19 mi został :D Pozdrawiam P. ratownika który mi zabronił wchodzić na zjeżdżalnię ponieważ stwierdził że jestem za stary już na to xD....ale i tak było fajnie.Polecam basen wieczorem w upalne dni ( i tak jest za darmo w większych miastach np. w Warszawie na Potockiej czy w Łomiankach na Warszawskiej )

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

a wy znowu o pogodzie... może tak ambitniej? ;) po wczorajszej burzy, która mnie ominęła oczywiście, gdyż w robocie siedziałem, zatęskniłem za... wiatrem :) ale nie zwykłym wiatrem - otóż zauważyliście na pewno, że na kilka(naście) minut przed burzą zrywa się nagle taki specyficzny wiaterek, który możemy odczuć tylko przed burzą - a gdy zawieje, mamy stuprocentową pewność, że będzie burza... taki wiaterek, który choćby nie wiem co, zawsze zerwie kilka listków z drzew i trochę zamiecie podwórze... I'm lovin' it! uwielbiam poczuć go na skórze, zwłaszcza w momencie, gdy się zrywa :) łatwo trafić na ten moment, wystarczy nasłuchiwać, czy nie grzmi z daleka, i obserwować niebo, wypatrywać chmury burzowej (też nie do pomylenia z żadną inną chmurą) i czekać na ten powiew, a potem wyłapywać błyskawice, poczuć pierwsze krople deszczu... jak ktoś chce, to niech ucieka do domu, gdy się za bardzo rozpada ;) ludzie, to jest cudowne! spróbujcie kiedyś zabawić się w takiego łowcę burz :happy:

z innych zjawisk powiedzmy atmosferycznych - rzadko, bo rzadko, ale zdarza się, że o świcie słońce daje... czerwone światło! no nie dosłownie oczywiście :) jeśli macie w pokoju białe ściany, na pewno to zauważycie - przeważnie światło, które wpada przez okno jest bardzo-jasnożółte, ale w sytuacji, o której mówiłem, na ścianę pada światło prawie że czerwone. słońce w tym momencie prawie nie razi, niebo też ma bardzo ładny kolor. od czasu, gdy pierwszy raz to zjawisko zauważyłem, bardziej lubię wschody niż zachody słońca :)

----------------------

to jest niemożliwe... teraz nadchodzi burza! zamiast w dzień, to chamidło przychodzi w nocy! a w nocy burza jest straszniejsza. bezczelność.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

U mnie dzisiaj w nocy była burza. Na tyle mocna, że o drugiej nad ranem się przebudziłem (a sen mam całkiem mocny). Z rana przestało padać, ale teraz znowu zaczęło... Przyjemny taki chłodzik po tych kilku cieplejszych dniach, ale takie nagłe zmiany temperatury nie są dla organizmu zbyt dobre...

rzadko, bo rzadko, ale zdarza się, że o świcie słońce daje... czerwone światło! no nie dosłownie oczywiście smile_prosty.gif jeśli macie w pokoju białe ściany, na pewno to zauważycie - przeważnie światło, które wpada przez okno jest bardzo-jasnożółte, ale w sytuacji, o której mówiłem, na ścianę pada światło prawie że czerwone. słońce w tym momencie prawie nie razi, niebo też ma bardzo ładny kolor. od czasu, gdy pierwszy raz to zjawisko zauważyłem, bardziej lubię wschody niż zachody słońca smile_prosty.gif

Widziałem parę razy. Szczególnie fajnie wygląda, kiedy są chmurki. Raz zrobiłem zdjęcie - była taka ładna wielobarwna mozaika - od fioletowego przez zielony potem jakieś odcienie różu i błękitu, a nawet zieleni. Bardzo ładna rzecz :).

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nigdy nie przypuszczałem, że uciesze się, kiedy wstając rano usłyszę deszcz. W dodatku ten sam, który słyszałem w nocy kładąc się spać. A jednak, bo długi deszcz ma kilka dobrych stron, m.in. nareszcie trochę zmięknie moje stałe miejsce pozadomowego pobytu, tzn. boisko. Ostatnio nie było różnicy między kopaniem piłki na boisku i betonie. No i oczywiście jest chłodno.

I tak mi się wydaję... tak jest, jeszcze pada :happy:

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Postaram się skrócić moją historię życiową od wczorajszego wieczora :P

Po godzinie 21 wróciłem z meczu, o który pisałem wcześniej. Jakoś tak mi wyjątkowo spać się nie chciało i poszedłem spać dopiero przed północą. Jest to zasługa mojej przyjaciółki, która nie dała mi zasnąć :P W nocy miałem strasznie porąbany sen. W środku miasta rosło sobie drzewko i zachciało mi się je ściąć :D No i niefortunnie się stało, że niedaleko stał Omegą nasz sołtys i mu całą furę zgniotłem jak się drzewo przewróciło :D

Obudziłem się o 6 rano i ku mojej uciesze padał deszcz. Walił o dach jak dziki. Otworzyłem sobie okno i tak chłodno mi się zrobiło :) Ostatecznie obudziłem się o 11. Jeszcze 5 minut i pobiłbym swój rekord w długości spania :P Odkurzyłem trzy pokoje, umyłem kilka okien i zrobiłem z mamą obiad. Teraz siedzę przy kompie i nie wiem co z sobą zrobić :P

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

A skąd. Cykl musi mieć jakiś sens. Coś w rodzaju stałego porządku. A tutaj? Pogoda to ruletka. Nigdy nie wiadomo, co się trafi. Dlatego na brzegu szafy mam zarówno kąpielówki jak i zimową kurtkę
Nieprawda! Przyroda dalej działa zgodnie ze swoimi dwiema zasadami: zmienność w stałości(po jednej porze roku zawsze przychodzi druga, w naturalnym cyklu) i stałość w zmienności(trudno się spodziewać, jaka pogoda będzie choć następnego dnia - przyroda zawsze może zrobić niespodziankę. I korzysta z tego! :D ).

Odkurzyłem trzy pokoje, umyłem kilka okien i zrobiłem z mamą obiad. Teraz siedzę przy kompie i nie wiem co z sobą zrobić tongue_prosty.gif
Chciałabym mieć dość czasu, żeby mieć taki problem :D Zawsze umiem coś znaleźć. Choćby przy komputerze - poza graniem i forum/przeszukiwaniem ulubionych stron, także: sprzątanie dysku, sprawdzanie rzeczy, które zwykle dodaję do 'ulubionych, do zobaczenia na później' i wiele, wiele innych.

Widziałem parę razy. Szczególnie fajnie wygląda, kiedy są chmurki. Raz zrobiłem zdjęcie - była taka ładna wielobarwna mozaika - od fioletowego przez zielony potem jakieś odcienie różu i błękitu, a nawet zieleni. Bardzo ładna rzecz smile_prosty.gif.
No, widok potrafi być ładny. Ja jednak i tak wolę widok szaro-białego zimowego nieba, będącego tłem do czarnych gałęzi ciężkich od śniegu. Hm, może powinnam była się urodzić w czasach moich dziadków, kiedy świat był czarno-biały :D
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Poszedlem dzis do biblioteki i pozyczylem 6 ksiazek (+ krotkie opowiadanie o potworze dla Justyny). Nie wiem jak je zalicze w 3 tygodnie, ale dobrze, ze chociaz mozna przedluzyc czas ich posiadania za darmo. Oczywiscie wszystkie ksiazki sa po polsku, angielskiego juz mam po dziurki w nosie i wystarczy, ze musze gegac w jezyku Shakespeara w pracy i czesciowo w domu :/

Justyna uwziela sie na... Kulfona i Monike (starsi forumowicze pamietaja ich). Ciagle domaga sie, zebym szukal dla niej video na YT z ich piosenkami :) Cos mi sie wydaje, ze znow bede musial te klipy dla niej sciagnac, przerobic na CD-Audio i wypalic na plyte.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

(starsi forumowicze pamietaja ich)
No, nie przesadzajmy, wcale taka stara nie jestem, a doskonale pamiętam "Ciuchcię" z Kulfonem i Moniką na czele. ;]

He, nareszcie jest chłodno (czy może nawet bardzo chłodno - musiałam dziś przymknąć okna i pozamykać drzwi, coby przeciągu nie było), w sprzątaniu nareszcie nie przeszkadzały mi upały, laptop w dalszym ciągu sprawnie działa, nie przegrzewa się i nareszcie chciało mi się cokolwiek zrobić, nie licząc leżenia na łóżku i narzekania na upały... No, oby tak dalej. ^^

A jutro wybieram się do fabryki Fiata (pobudka o 7:00, hurray :<). Nie wiem właściwie, co tam się odbywa, pewnie jakiś dzień otwarty, ale zapewniono mnie, że będzie fajnie i będzie też dużo jedzenia.

Oby tylko nie lało. Ludzie dobrze się bawią, a tu znienacka spada deszcz i zmywa całą radochę... Brrr.

EDIT:

@alexiej, nie liczyłabym na jakąś wyczerpującą relację. Za to mogę z góry napisać, że przede wszystkim będę kręcić się przy stoiskach z jedzeniem, choć niewykluczone, że fabrykę też zwiedzę. :P do domu wrócę wykończona (+/- 12 godzin na nogach o_O), pójdę spać, a po przebudzeniu zapomnę większość z tego, czego się tam dowiedziałam ^^

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

A jutro wybieram się do fabryki Fiata

Jako osoba zainteresowana pracą w tym koncernie liczę na relację na piśmie z jutrzejszego pobytu :)

Ach! Chłodny powiew przez otwarte okno sprawia wiele dobrego takiej zabieganej mej duszy bidnej. Ostatnio bywało stanowczo zbyt gorąco, a dodając do tego to, iż byłem w Turcji i Armenii i było tam chłodniej ... mniejsza ;)

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

No, nie przesadzajmy, wcale taka stara nie jestem.

No racja, byłaś tylko świadkiem marszu Napoleona na Rosję. :P

Matka natura w końcu okazała cień litości zsyłając deszcz i przyjemny wiatr. Szkoda tylko że zaraz po tym jak przestało padać zostałem zesłany do pielenia ogródka. Ale co tam, dopóki sąsiad nie uraczył mnie swoją muzyką było nawet całkiem przyjemnie. :)

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nawet mi nic o tej pogodzie nie mówcie - najpierw piekielne upały, a następnie ulewa - najpierw przedwczoraj, następnie wczoraj - no i oczywiście jeszcze dzisiaj :dry: Coś ta pogoda w tym roku strasznie szaleje.. Kiedy się to w końcu ustabilizuje, czy ktoś mi powie :tongue: Najgorsza ulewa to wczoraj była - grad wielości tarczy zegarka "naręcznego" - po prostu masakra.. Tak mi strasznie kwiaty wokół domu poniszczyło - wydawać się może że rosną ku ziemi :laugh: Niektóre wyglądają jak litera U do góry nogami.. :biggrin:

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

No, nie przesadzajmy, wcale taka stara nie jestem, a doskonale pamiętam "Ciuchcię" z Kulfonem i Moniką na czele. ;]

Natury się nie oszuka. Prawda jest taka, że po 20 to już z górki, jakby nie patrzeć 3. krzyżyk na karku :P

Pogody nie będę wałkować, bo już wszystko co miało być, zostało powiedziane :) Przytoczę za to z chęcią sytuację, której byłem świadkiem w zeszły piątek. Musiałem skoczyć na jeden dzień do Wrocka i właściwie tego samego dnia wracałem pociągiem do domu. Wyjazd miałem po północy składem relacji cośtam-Warszawa Wsch. Jako, że na głównym tymczasowym byłem już dwie godziny wcześniej miałem okazję, żałować, że na dzień odwiedzin ukochanej stolicy dolnego śląska wybrałem sobie piątek. Jak się okazało między 23, a północą odchodziły trzy pociągi kolejno do Kołobrzegu, Świnoujścia i Gdyni. Tyle stonki której się zaczął w piątkowy wieczór urlop do już dawien dawno nie widziałem. Sam bilet kupiłem jeszcze rano, więc nie musiałem stać w dosłownie kilkudziesięciometrowych kolejkach (po 22. zostały bodaj tylko 3 kasy otwarte bo reszta zalogi miala fajrant).

W kolejkach szły pierwsze przekleństwa, ale uwieńczeniem tego wieczoru była wizyta na peronie. Cały zapchany ludźmi w oczekiwaniu na podstawienie tego jednego jedynego błyszczącego pociągu. W momencie gdy wtoczył sie on na dworzec, a był maksymalnie wydłuzony jeśli chodzi o liczbe wagonów, rozpoczęła sie walka na gesty, słowa, walizki i inny bagaż podręczny. Ci z lepsza kondycją biegiem cisnęli na początek czy koniec składu, co bardziej gibcy wskakiwali przez okna. Po 3 minutach pociąg był zawalony do oporu, a na peron nadal napływali świeżo upieczeni posiadacze biletów oraz niedobitki, które dotąd się nie wbiły do srodka. Zaczęły sie lamenty do każdego kto miał na sobie choćby śladową ilośc jakiegoś uniformu sugerującego przynależność do kolei lub budżetówki. W tle kobiety roniły, małżeństwa się rozpadały, a dzieci dostawały po pysku z prozaicznego powodu nie odnalezienia się z resztą rodziny, która szturmując pociąg olała swoich krewniaków. Pociąg wyjechał chyba z 40 minutowym opóźnieniem, pewnie z faktu coby wszyscy mogli kupic bilety i odziwo sie okazało, że nawet miejsca się znajdowały, bo każdy kto się pakował na początku zajmował pół wagonu dla swojej wsi czy osiedla. Niemniej pozdrawiam wszystkich którzy się z takim zapałem bili o miejsce a potem zapewne gnietli przez jakieś 10h( sam pare razy przez to przechodziłem, ale o wiele przyjemniej stac tu gdzie teraz, a nie tam gdzie zomo)

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

znowu przylazłem ponarzekać, taki to ze mnie podły herr Maruder von Foch. cóż tym razem sprawiło, że żółć wylewała się ze mnie wszystkimi otworami? ano praca, jakżeby inaczej. zdobyłem się na masochizm pójścia w sobotę na drugą zmianę, tj 14-22. niby to był mus, ale jak będzie taka akcja następnym razem (a na wrzesień się szykuje, już nam szefostwo raczyło rozplanować weekendy do końca kalendarzowego lata :dry:) to ja mówię pas, takiego wała, fakiu, ariwederczi moja dziewczyno... no po prostu nie pójdę, sami se róbta, gadziny przeklęte z piekła czeluści wzięte :mad:

a jeśli chodzi o pogodę - wczoraj o 22 było dosłownie IDEALNIE - temperatura była nieodczuwalna, powietrze trochę wilgotne po popołudniowych opadach, leciutki wietrzyk muskał delikatnie skórę (ale poetycko), tak powinno być cały czas (przynajmniej latem i jesienią), drodzy moi mili :)

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Justynie przeszlo, to teraz Natalie chwyta... Ospa wietrzna zadomowila sie na calego. Przebierajac ja w pizame zauwazylem wysypke na jej plecach i brzuchu taka sama jaka Justyna miala... Cudownie. Bedzie ryk i wrzask w nocy :/ Bedzie musiala nocis rekawiczki, by sie nie zadrapac, a roczny bachor nie rozumie (teoretycznie) co sie do niego mowi...

Justyna ma teraz okazje rozmawiac z dziadkami przez Windows Live Messenger. Przy okazji wali w klawisze i bawi sie myszka, tak wiec jest odkrywczynia nowych skrotow klawiaturowych systemu Windows 7 oraz WLMa ... Takie sa skutki gdy 3 letnie dziecko zasiadzie przed kompem :) Czekam z niecierpliwowcia na moment gdy pewnego dnia sformatuje mi obie partycje. Chyba zabije wtedy :D

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

A jutro wybieram się do fabryki Fiata

Kup mi coś ;)

wcale taka stara nie jestem

Ależ oczywiście, że nie. Ty? Kath. No proszę Cię. Jesteś młoda, rześka (bez skojarzeń ;) ) piękna i z uśmiechem patrzysz na przyszłość. Tak samo jak Twoje prawnuki, które ostatnio próbowały odłączyć Cię od aparatury, która utrzymuje Cię przy życiu =D

a doskonale pamiętam "Ciuchcię" z Kulfonem i Moniką na czele. ;]

Ja też! Ja też! xD

Mama mi kupowała nawet książeczki, ale nigdy jej nie powiedziałem, że nie lubię Kulfona. Monika wydawała mi się w miarę okay. Zielona była, ale w porządku ;]

A bajka to już był totalny koszmar. Nie wiem czemu, ale nie lubię polskich bajek. Zwłaszcza z lat 90. XX wieku. Ma się wrażenie, że w Polsce nadal komuna jest :)

Pokemony! To dopiero była bajka. Robiło się pokeballe z piłek od tenisa i udawało się, że ma się własnego pokemona :3

Zawsze miałem Bulbasaura ^^

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ej no... Reksio, Bolek i Lolek, Mis Uszatek, Krecik (to akurat czechoslowackie) itd... co do nich masz? Przekozackie bajki, nie to co teraz w TV leci... Moje dzieciaki ogladaja tylko CBeebies, czasem Boomerang gdy tam Garfield / Tom & Jerry / Looney Tunes leca. Justynka boi sie Scooby - Doo: patrzac sie w ekran mowi "boje sie", ale oglada dalej :)

Natalia juz cala w wysypce. Wyglada jak przerosnieta biedronka :)

A kto z was pamieta... Fasolki i ich przeboj "Fantazja"? :D Justyny ulubiona piosenka :) Rowniez spiewa do "Na raz, na dwa" Majki Jezowskiej oraz

:)

Pojawil sie nowy temat w "O nas"... Cos czuje, ze w FoSie to juz tylko o pogodzie bedziemy gadac. A moze tak oddzielny temat "Pogoda" :diabelek: ?

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

O tak, pogoda stała się znośniejsza. Można w spokoju rozwalać ten chędożony beton bez narażania się na nagłe utopienie we własnych wypocinach.

Natomiast wakacje mijają mi bardzo pozytywnie. Robię rzeczy, które jeszcze dwa lata temu były dwa lata przede mną. Podczas powodzi raz uczestniczyłem w budowie opaski - i to jest coś, czego nigdy nie zapomnę. Byłem tam średnio przydatny (co nie oznacza, że nie robiłem nic - starałem się nie odstawać od reszty, co chyba mi się udało - po prostu mojej nieobecności nikt by nie zauważył, gdyż pracowało tam kilkaset osób), przez co nie odczuwałem jakichkolwiek nerwów i, cóż, napawałem się tym, co się działo wokół mnie. A działo się sporo - jechałem wozem strażackim w około 8 osób, gdy miejsca było na 4, przez wodę o takim poziomie, ze momentami wlewała się do kabiny kierowcy, padałem na znak swoistego głównodowodzącego, gdy zbliżał się jeden z dwóch helikopterów, które zrzucały większe ładunki worków z piaskiem, przez co miałem okazję poczuć najbardziej niesamowitą bryzę na całym ciele, a także oglądać helikopter (na chodzie) z odległości jakichś dwudziestu metrów. Niech się schowają Normandie w Medal of Honor itp. - taki kontakt z helikopterem to niesamowite przeżycie.

W czasie powodzi z siostrą dowiedzieliśmy się o istnieniu przytuliska dla psów (coś w rodzaju schroniska, tylko całkowicie wolontariackie), w którym udziela się parę naprawdę miłych i inteligentnych osób - takich, które choć trochę przywracają wiarę w ludzi. Moja siostra jeżdzi tam teraz regularnie, ja na początku byłem częściej, teraz już rzadziej, chociaż staram się być tam tak 2 razy w tygodniu, coby wodę nosić (niestety, samo przytulisko jest umiejscowione w budynku bez prądu i bieżącej wody).

Wziąłem udział w akcji ratunkowej trzech szczeniaków :D Tego pewnie też nie zapomnę. Wyciąganie szczeniaków ze szczeliny poziomej co prawda niezbyt wąskiej, jednak zbyt wąskiej dla jakiegokolwiek rozwiniętego człowieka w okresie największych upałów i w miejscu, gdzie komary się rodzą. Po dwóch godzinach udało się. Aha - te szczeniaki były półdzikie, to potomstwo bezdomnej suki, a zabrać je stamtąd było trzeba, ponieważ istniało ryzyko ponownego zalania tamtego terenu.

Zacząłem robić prawo jazdy - pierwsza jazda w piątek, więc stay alert :D Nie będę tam szedł na szczęście jako całkowity żółtodziób, gdyż ponad 10h przejeździłem już z ojcem, co dało mi jako takie obeznanie z samochodem i nieco spokoju.

Zaś najnowszym wydarzeniem jest, nazwijmy to, usuwanie betonu z podwórka. Początkowe 30-40 metrów kwadratowych poszło gładko, teraz niestety nadszedł czas na mniejszy kawałek, niestety, zdecydowanie trudniejszy do pozbycia się, ponieważ betonem zalana jest tam siatka, co, zaprawdę powiadam Wam, znacząco spowalnia robotę, szczególnie w pojedynkę (te "wcześniejsze metry" robiliśmy we dwóch, teraz urlop się tacie skończył i dżojnie mnie bek dopiero w weekend).

Tak więc na nudę nie narzekam. Nigdy :D

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ze swojego doswiadczenia moge powiedziec tylko tyle, ze potrzebujesz conajmniej 2 lat dzien w dzien (prawie) wyjezdzonych, by myslec o sobie jako o dobrym kierowcy. Moj instruktor mial ze mna siedem swiatow, ale po 22h lekcji wzialem sie za egzamin. Pierwszy oblalem, drugi egzamin zdawalem juz swoim autem. Poszlo bez problemow: 5 bledow tylko, bo egzaminator musial sie czegos przyczepic przeciez. 22h wyjezdzone z instruktorem, a reszte swoim autem, wiec kupe kasy zaoszczedzilem, bo auto z komisu, z ogrmnym przebiegiem (Vauxhall Astra II 1.6 8v LS, 115000 mil na liczniku), ale swietna bryka byla mimo wszystko. Do tej pory zaluje, ze ja sprzedalem.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

To fakt sam kurs do jazdy od zera nie ma szans porządnie przygotować, 30h to mimo wszystko trochę za mało. Z drugiej strony nawet jakby było 100h to też pewnie by nie wystarczyło, bo porządnie jeździć to się można jedynie gdy nie ma już obok gościa który zawsze jakby co przyciśnie hamulec, no i jak się jeździ własnym autem to też się inaczej myśli o odpowidzialności choćby za furę. Jak najbardziej zgadzam się z przedmówcą, umiejętności zwiększają się wraz z doświadczeniem. DObry kierowca to nie taki, który umie wziąć każdy zakręt na ręcznym czy driftować po wiejskich drogach, ale taki któy potrafi ocenić sytuację na drodze i przewidywać co się może na niej wydarzyć, ale dla sporej grupy świeżych kierowców to tylko bicie piany, bo uni przecież już wszystko "umiom".

IMO Wszystkim gówniarzom, którzy zaraz po egzaminie dostają od tatusia autko w prezencie i się popisują 100km/h po mieście to z miejsca dożywotnio prawko zabierać.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

  • Kto przegląda   0 użytkowników

    • Brak zalogowanych użytkowników przeglądających tę stronę.

×
×
  • Utwórz nowe...