Skocz do zawartości

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

niziołka

Sesja Dead Rising

Polecane posty

Ann "Lisica" Connor

- Ludzie widząc, że z jednej strony nie będą mogli wyjechać, przejadą przez środek miasta, aby wydostać się stąd inną drogą, a więc korki są bardzo prawdopodobne...- popatrzyłam ponuro w jego stronę.

Ludzie są zdesperowani i jeśli jedna strona jest zablokowana, to pojadą w drugę, a najkrótsza droga prowadzi przez centrum, no i mamy korek, a do tego biegających wszędzie wojskowych.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Carl "Edge" Williams

Po chwili namysłu (i wysłuchaniu "paplaniny" reszty) dochodzę do wniosku, że wyprawa w głąb metra to jednak samobójstwo.

-Wybacz Matt, ale chcę przysłużyć się jeszcze temu światu - mówię - a wyprawa z kijami na zarażonych to co najmniej...hmm...idiotyzm. W tej chwili potrzeba nam: jedzenia, broni, ludzi i lekarstw. Im nas więcej tym lepiej, a w metrze moglibyśmy stracić za dużo ludzi.

Wsiadam do samochodu (w którym są już dwa wolne miejsca).

-Może po drodze zahaczymy o jakiś sklep z bronią ? - pytam - choć pewnie roi się tam od wojska, ale jak mówił mój dziadek: "Nigdy nie trać nadziei gdy bezmózgie zombie latają po mieście."

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Matt "Ghost" Kreiss

- Pieprzyć to - mruknął Ghost, po czym wziął kluczyki od Lary - Hej, dziadku, jadę z wami, dodatkowe dwa miejsca!

Nie miał zamiaru sam iść do metra, to faktycznie misja samobójcza. Wlazł do auta i odpalił silnik.

- Polak, mówisz? - odezwał się do Piotra - Byłem tam, dwa razy w Gdyni. Ładny kraj, choć rząd trochę nawala - powiedział.

Rozejrzał się dookoła. Lara była w środku, wciąż wolne dwa miejsca.

- Przypominam, dwa wolne miejsca. Jaki, w ogóle jest plan? Gdzie jedziemy, rozdzielamy się?

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Shaun Bogdanov

"Do cholery, po raz kolejny słyszę <<Jaki jest plan?>>. Czy ludzie są głusi, czy tak bardzo głupi? Były co najmniej dwa-trzy plany i każdy opierał się niemalże na tym samym. Jak jeśli jeszccze trochę tu postoimy, to będziemy przekąską dla zombiaków. Dlaczego zostałem skazany na takich towarzyszy?"

-Ehh... Plany były setki razy omawiane, nie mam zamiaru powtarzać ich jeszcze raz. Wszystkie opierały się na pójściu do sklepu z bronią, ja uważam że powinniśmy jeszcze wziąć co nieco z apteki-jako lekarz, wiem że to się nam przyda. Nie mam zamiaru czekać aż się naradzicie i zjedzą was w międzyczasie zombiaki. - rzekłem podirytowanym tonem - a skoro są wolne miejsca i nie wszyscy macie zamiar jechać do metra, to wybieram się z wami. Lekarz wam się przyda.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Valo Vilhelm

-No, w końcu, cieszę się że nie będę sam z tamtym dziwnym kolesiem. - powiedziałem zadowolony widząc dołączającą do mnie spora grupkę - Rozumiem że resztą też postanowi w jakiś sposób nam pomóc. - zwróciłem się do pasażerki - Wydajesz się obeznana w terenie, może pokażesz nam jakąś ładną trasę z widokiem na tutejsze atrakcje? Przez cały ten bałagan nie zdążyłem pozwiedzać... wystarczy nam apteka, spożywczak, no i dobrze by było odwiedzić... hmm... sklep myśliwski. Tak to by było dobre.

Odpaliłem samochód - Może nawet ten wiecznie wkurzony motocyklista przemyśli sprawę i jeszcze się z nim kiedyś spotkamy.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wszyscy, outbreak h+27

Po dosyć długiej, zważywszy na okoliczności, dyskusji i wymianie poglądów zdecydowaliście ruszyć się z miejsca...

- Trzy godziny! - krzyknął na odchodne Jason. - Za tyle postaram się być w budynku rozgłośni radiowej! Jeśli dacie radę będę tam na was czekał... - i ruszył wraz z kilkoma innymi osobami uzbrojonymi w wszelaką broń białą. Przynajmniej część z was żywiła nadzieję, że mu się powiedzie...

Chwilę potem ruszyliście się z parku w czymś co przypominało kolumnę pojazdów. W samą porę.

Na sekundy nim miejsce waszego zgrupowania zniknęło wam z oczu ujrzeliście jak kilkunastu osobników zachowujących się jak zainfekowani zaatakowało pozostałych na miejscu. Wyniku tego starcia nie widzieliście, ale chyba nie chcieliście go również poznać.

Od tamtej chwili minęła prawie godzina... Znajdowaliście się w centrum miasta, które z każdą chwilą zdawało się pogrążać w większym chaosie.

Najgorsze było to, że nie widzieliście zagrożenia. Tak jakby wredny los postanowił zakatować wasze umysły poczuciem ciągłego zagrożenia zamiast postawić przed faktem obecności całej hordy zainfekowanych. Jednak wiedzieliście, że dzieje się bardzo źle a nawet gorzej. Z ciemnego zaułka dochodził zduszony krzyk urwany jak za machnięciem ręki, tu mijaliście leżące na ulicy ciała w kałuży krwi, za plecami albo gdzieś w górze - może z dachów? - słychać było strzały pojedyncze bądź terkot broni maszynowej a raz czy dwa z innej części miasta doszedł was potężny łoskot jakby stację benzynową szlag trafił.

- Wow... - mruknął Zachary. - W takim tempie to miasto zamieni się w płonące zgliszcza...

- Nawet mi nie mów - dodał Jack. - Chyba jednak pomysł o zabarykadowaniu się nie był taki zły...

- Zły? Przecież budynku się fajczą... - odparł ktoś inny.

- Fakt, ale chyba supermarket ma system pożarowy. Zresztą, tam teraz pewnie uda się doktor Barnie.

- Kto? - rzucił Bill.

- Ten, z którym gadaliśmy w parku - powiedział zniecierpliwiony Jack. - Choć nadal nie wierzę, że wykradł ciało...

- Ej, czy to ważne? - skontrował ktoś inny. - Bardziej mnie martwi pogarszająca się w sytuacja w mieście, że tak to łagodnie ujmę...

- Pogarszająca? - zapytał kpiąco Zachary. - Fakt... łagodne. Na naszych oczach rodzi się p%^#$^^& chaos.

- Niedługo powinniśmy być na miejscu... spokojnie...

Zwiedziliście już sklepy z żywnością i jakieś apteki mając w sporej części zapełnione bagażniki, które - jak zauważyliście - były już po części ograbione, i teraz kierowaliście się do jedynego sklepu z bronią w mieście, który dodatkowo wydawał tylko broń osobistą i strzelby myśliwskie. W czasie drogi zwróciliście też uwagę na fakt zastraszającego tempa pustoszenia ulic. Na poboczach stały porzucone pojazdy, gdzieś na skrzyżowaniach zostawiono wraki, przechodnie - jeśli jakiś wypatrzyliście - z wyrazem strachu na twarzach, trzymając się w grupie podążali w bliżej nieznanym dla was kierunku kurczowo zaciskając dłonie na pałkach bądź kijach bejsbolowych.

Nawet raz na niebie mignął wam, i tego mogliście być pewni, UAV, dzięki któremu wojskowi stale monitorowali sytuację w mieście.

Wreszcie dotarliście na miejsce a właściwie mieliście widok na swój cel... który stał w płomieniach i zdecydowanie wyglądał jak pole walki. Z odległości dwóch przecznic i buchając płomieni co rusz wzbijających się w powietrze ujrzeliście grupę minimum kilkudziesięciu zarażonych i próbujących ich powstrzymać policjantów z drobnym wsparciem jednostek armii. Huk wystrzałów i krzyki rannych bądź niewyartykułowany ryk zarażonych rozdzierał powietrze.

Nie chcieliście raczej sprawdzić kto wygrywa. A może?

Obecnie zatrzymaliście pojazdy na centrum skrzyżowania zastanawiając się co dalej. Na lewo potencjalne zagrożenie i zablokowana wrakami droga, na prawo - przy poboczu - zauważyliście dwa opuszczone Hummve, które mogły coś mieć a przed wami ciągnęła się drogi do stacji radiowej. Nie była wolna od wraków, ale dało się przejechać. Problemem była mała przestrzeń w przypadku zasadzki albo próby ucieczki.

Nagle, z ulicy obok, ostrym łukiem, wyjechał rozpędzony autobus linii miejskiej i nim ktokolwiek zdołał uciec z jego drogi wbił się z impetem w ostatni samochód waszej kolumny ciągnąc go jeszcze kilkanaście metrów dalej wzdłuż ściany nim natrafiwszy na jakiś przedmiot, który go zblokował, wyrzuciło go do pozycji pionowej w powietrze i z niesamowitym łomotem spadł na dach. Ktokolwiek był w staranowanym pojeździe, w każdym razie nikt kogo znaliście, na pewno nie żył.

Gdzieś z bliska dało się słyszeć kilka krzyków zarażonych. Coś jakby "Njannnaaaa!"...

- K$%^#... co robić? - spytał Bill nerwowo rozglądając się dookoła i wyczekując pojawienia się zainfekowanych.

- Jestem w piekle... - odparł inny pasażer. - Te s$#%#$% reagują na dźwięk... Musimy się stąd zwijać i to szybko.

- Ale w tym Hummve może być broń... - odparł Zachary.

Ułamki sekund mijały a w takiej sytuacji strawienie czasu na dyskusję byłoby złym pomysłem...

Baaardzo złym...

---

OoC#1: graliście w L4D? To dokładnie chodzi mi o te krzyki zombie...

OoC#2: ulice nie są tak praktycznie puste z przechodniów, ale nie ma wielkich grup typowych dla miasta & każdy biegnie w swoją stronę... panika się zaczyna...

OoC#3: tak proud. Twoja postać jest na motorze z innymi co jednocześnie oznacza, że jest najbardziej zarażona na atak zainfekowanych w tym momencie. Resztę chroni sam pojazd :=)

OoC#4: na rany gościa... ZDECYDOWANIE deklarować się co zamierzacie zrobić/gdzie się udać... czasami nawet w każdym poście, bo 20min myślałem gdzie kto idzie nim stwierdziłem, że głowa mnie od tego boli i wsadziłem was do jednego wora. Jaśniej ludzie, jaśniej... ;P

OoC#5: jesteście wszyscy. Wszyscy bez wyjątku. Tak dla pewności mówię.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Annie Thompson

"Szybko, ustawmy lufy w pierścień, aby obserwować wszystkie strony! Kto zauważy zarażonego - krzyczy!" - po wydaniu tego okrzyku, odbezpieczam moją ukochaną broń i staję tak, żeby mieć możliwość zauważenia tego, co się dzieje z dwóch stron - od strony autobusu i miejsca, w którym widzieliśmy policjantów walczących z zarażonymi.

"Spróbujmy powoli przemieszczać się w stronę miejsca, gdzie widzieliśmy walczących policjantów - każdy, kto jeszcze nie jest zarażony i umie walczyć, jest dla nas nadzieją!"

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Chowam się za jednym z samochodów i zwijam w kulkę. Tego jest za wiele. Chaos. Krew. Ogień. Wrzaski bólu i śmierci. Szaleństwo. A to miał być tylko zwykły dzień pracy. Najzwyklejszy.

Słyszę, jak ktoś obok wywrzaskuje rozkazy. Jakaś kobieta, nie pamiętam kto. Przez całą rozmowę, kiedy oni zastanawiali się, co dalej ja stałam sobie z boku, a potem mnie tu wepchnęli. A ja wcale tego nie chciałam. Ale zostać tam też nie chciałam.

Ja chcę do domu.

Umrę tu....

Kulę się jeszcze bardziej.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ann ,,Lisica" Connor

- Nie! Jeśli się dołączymy do policji, to zapewne zginiemy. Oni walczą z zarażonymi i nas też zabiją, jak się zbliżymy- krzyczę i szybko wyskakują z wozu, zatrzaskując za sobą drzwi.

- Biegnę do Hummve, a kto ma tyle siły w nogach, niech też się ruszy i pobiegnie ze mną. Jeśli zauważycie większe zagrożenie, to jedzcie bez nas. Spotkamy się przy nadajniku, obiecuję wam. Trzymajcie się!

Szybko odbiegam od samochodu i biegnę w kierunku Hummve. Po drodze przeskakuję nad wrakiem jakiegoś samochodu. Chwytam pewniej kij baseballowy, który mam przy sobie, by być w każdej chwili gotową na obronę wrazie ataku ze strony zainfekowanych.

Co ja do chol*** robię? To tylko kilka metrów, uda mi się! Mam nadzieję...

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Valo Vilhelm

-No dobra, tego nie miałem w planach. - spojrzałem na zgnieciony samochód z naszego konwoju - Tu chyba niestety kończy się nasza wesoła podróż, jeśli się nie mylę to tamten płonący budynek to siedziba radia. - spojrzałem za dziewczyną która wyskoczyła z mojego samochodu, po czym otworzyłem schowek w desce rozdzielczej z którego wyjąłem starannie zapakowaną, pamiątkową fajkę oraz pudełko amunicji po czym wysiadłem z samochodu kładąc oba przedmioty na dachu.

-Nie wiem jak wy panowie ale ja proponuje się przygotować na hmm... cokolwiek. - rzekłem pochylając się do pozostałych pasażerów. Zapaliłem swoją fajkę i naładowałem broń. Słysząc satysfakcjonujący szczęk strzelby rozejrzałem się po okolicy, szukając jakichś bezpieczniejszych miejsc do obrony.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Matt "Ghost" Kreiss

Ghost zaklął cicho, pocałował Larę w czoło, po czym wyskoczył z auta i rzucił się w kierunku humvee. Jednak chwilę przed tym spojrzał w kierunku tych, którzy zostają w aucie i mają broń, i rzucił dwa słowa.

- OSŁANIAĆ NAS! - A potem ruszył.

W ręce wciąż spoczywał kij bejsbolowy, który miał za zadanie chronić chłopaka przed, tfu tfu, atakiem zarażonych. Miał przed sobą humvee - tam powinna być broń. A broni nigdy za wiele. Jeśli mu się nie uda... Cóż, Lara ma prawo jazdy, więc odjedzie, przynajmniej powinna. Uh... Czemu on to robi? Mógłby zostać w aucie i czekać, aż to inni załatwią broń. Zawsze jest ten moment, kiedy chce się zabawić w bohatera. Matt skupił myśli na humvee, do ktorego się zbliżał, i pomodlił się w duchu, aby nie dopadło go, a nawet wszystkich, którzy są z nim, aby nie dopadli ich zarażeni.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Annie Thompson

Tuż po wypowiedzeniu moich słów zauważam jakąś młodą dziewczynę kuląca się, widocznie z rozpaczy, za samochodem. W tym momencie szlag mnie trafia. Podchodzę do niej zdecydowanym krokiem i zaczynam się na nią po prostu drzeć. "Co ty sobie do jasnej cholery myślisz? Że sobie tak tutaj usiądziesz i będziesz chlipać? O nie, moja droga. Każda osoba, która nie chce walczyć o życie, jest potencjalnym zarażonym. Nie broniąc się, równie dobrze mogłabyś po prostu skoczyć nam do gardeł. Nie pozwolę, aby ktoś się przemienił lub nakarmił sobą te potwory TYLKO DLATEGO, że nie ma dość siły charakteru, żeby coś ze sobą zrobić. Idziesz ze mną. " - po tych słowach brutalnie próbuję podnieść za ramię dziewczynę. Ze wściekłością na twarzy zwracam się w stronę swojego jeepa, mówiąc do ludzi siedzących w nim: "Dobra, zmiana planów. Jadę z radiowcami, kto ma inne plany - wyskakuje z samochodu. Nie pozwolę, żeby więcej ludzi zachowywało się tak jak ona."

I może znajdę Josego...

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ed "Buffalo" Irving

Niech to jasna... Nagle dostrzegłem jak dwie osoby pomknęły w stronę hummve, a ten drugi - chłopak - krzyknął: osłaniać nas.

- Nie wiem czym... Chyba jedynie jak wystawię, pomacham i obleję zarażonych. - nie mogąc się powstrzymać, niemal odruchowo rzuciłem w jego stronę, choć pognał już dość daleko i pewnie nawet moje słowa nie dotarły do jego uszu.

Niech to szlag! - zakląłem w myślach słysząc jak miarowo do tej pory pracujący silnik zaczyna dławić się powietrzem przeciskającym się przewodem paliwowym. Tyle mil wyjeździłem, a zapomniałem zalać go na stacji... Teraz to już g**** z niego za pożytek, a nie mam zamiaru dla nie wiadomo nawet jak cennej kupy stali ryzykować życiem. Zresztą i tak mam tyle siana, że kupię sobie Flame'a z '86. Zeskoczyłem z motoru niemal dokładnie w chwili, gdy ostatecznie zapowietrzony silnik odmówił dalszej pracy. Zabrałem z przewieszonych na tylnym błotniku toreb, małą apteczkę, długi wojskowy nóż oraz złożoną teleskopową pałkę i ruszyłem w stronę jednego z samochodów, tylko raz obracając się i patrząc na właśnie porzucony przeze mnie motor.

- Ruszać d*** i zrobić mi trochę miejsca, bo jak już zdecydowałem się zostawić tę cholerną maszynę, to mam zamiar się stąd wydostać. Tak więc ruszam razem z nią... - lekkim ruchem głowy wskazuję na dziewczynę. ...do stacji radiowej.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Shaun Bogdanov

- Ja też się z wami zabieram. W stacji mamy największe szanse - rzekłem do towarzyszy. Nie czekając na nich wsiadam do jeepa.

- No i radzę się ruszać, bo niedługo nasz cel się sfajczy. Wsiadać!

"Czy ci ludzie nie rozumieją, że każda chwila zwłoki powoduje, że jesteśmy coraz łatwiejszym celem? Powinniśmy już dawno być w stacji, ale oni woleli się spierać gdzie iść. Przynajmniej teraz jakoś się dogadaliśmy. Byle do stacji, a później jakoś się ułoży. Mam nadzieję. Kur*a naprawdę w ciekawych czasach przyszło nam żyć.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ann "Lisica" Connor - Dzięki swojemu wysportowaniu w kilka sekund dobiegłaś do niezbyt oddalonych, wojskowych Hummve. Zaraz za tobą wyskoczyło dwóch innych ludzi, których widziałaś w parku - z czego jeden był tym co chciał dostać się do metra - najpewniej pragnący mieć coś lepszego do obrony niż zwykłą deskę. Wnętrza pojazdów były obryzgane krwią... ciał nigdzie nie widziałaś, ale ten widok jasno wskazywał na to, że również wojskowych dorwali zarażeni. Wraz z pozostałą dwójką szybko przeszukaliście pojazdy i znaleźliście kilka karabinów maszynowych, pistoletów a nawet granatów, ale w tym momencie kolumna ruszyła prosto do wieży radiowej.

Matt "Ghost" Kreiss - Ruszyłeś za biegaczką zastanawiając się jak mają was osłonić skoro tylko kilka osób na krzyż posiada jakąś broń i kilka chwil potem dobiłeś do Hummve. Ubryzganych krwią od środka należało by dodać. Ciał nigdzie nie było, ale kilka sztuk broni, w tym M16A4 już tak. Niestety, czasu na zastanowienie się nie miałeś za dużo, bo ujrzałeś jak kolumna pojazdów rusza bez was. A gdy oczyścili wam pole widzenia zarejestrowałeś jak grupa kilkunastu zarażonych biegnie w waszą stronę.

Ann Connor, Matt Kreiss - Widząc zbliżające się zagrożenie zastanowiliście się co robić gdy trzecia osoba, która była z wami wskoczyła za kierownicę Hummve i krzyknęła na was:

- Macie tu zamiar czekać wiecznie?! Ruszać się k%^%$ i wskakiwać do środka!

Reszta - Sytuacja rozwinęła się w zdecydowanie złym kierunku. Trzy osoby wyskoczyły do Hummve po jakąś broń a tymczasem zainfekowani najwyraźniej załatwili wszystkich broniących płonącego sklepu z bronią... strzały ucichły. Na ich miejscu pojawiły się mrożące krew w żyłach okrzyki zainfekowanych - nie mieliście pojęcia, że ludzkie gardło może wydawać takie dźwięki - i ich sylwetki... z plamami krwi na ubraniach, na twarzy i z szaleństwem w oczach. Nie było nawet czasu do dyskusji gdy kierowcy wcisnęli gaz do dechy i wasza kolumna zaczęła przeciskać się obok zniszczonych samochodów do wschodniej części miasta gdzie była radiostacja. Po drodze widzieliście jak chaos się rozszerza a odgłosy wystrzałów nie milkną ani na chwilę. Wojsko rzeczywiście straciło kontrolę nad sytuacją w centrum a kto wie czy tylko tam.

Niecałą godzinę później dobiliście na miejsce.

Budynek radiostacji był dosyć młodą budowlą oddaną do użytku dwa lata wcześniej na wschodnich obrzeżach miasta. Sięgał czwartego piętra a na dachu zamontowanych miał kilka sporych anten. Jeszcze niedawno stąd nadawano każdą stację muzyczną w mieście a teraz zostały dwie plus kanał informacyjny.

Teraz panowała tutaj cisza i pustka.

Nie zauważyliście nikogo w okolicy a trzeba dodać, że do najbliższych domów jednorodzinnych dzieliło was kilkaset metrów... na parkingu stało kilka samochodów, ale drzwi wejściowe były szczelnie zamknięte. Żołnierzy również nie było widać więc nie mieliście za bardzo pojęcia co tutaj się stało.

Jasona jeszcze nie ma. Tak samo jak ludzi, których musieliście zostawić. Macie chwilę spokoju aby obmyślić co dalej.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ann "Lisica" Connor

No, to kur** świetnie. Zobaczyłam wtedy, jak kolumna ruszyła bez nas. A do tego zarażeni ruszyli w naszym kierunku.

Szybko wzięłam dwa pistolety i włożyłam za pasek od spodni, tak by nie wypadły i nie przeszkadzały mi w biegu.

- Bierzcie, co macie pod ręką i uciekamy w tamtą uliczkę!- pokazałam im przejście pomiędzy budynkami, które powinno pozwolić przedostać nam się na następną ulicę, a potem przez park i dalej w kierunku nadajnika radiowego.

- Nie ociągać się i strzelać, tylko w razie potrzeby, bo inaczej się ich tu więcej zbiegnie!- krzyknęłam i pobiegłam do przejścia.

Zatrzymałam się, czekając na to, aż inni pobiegną za mną.

Jeśli udamy się tą uliczką, a potem dobiegniemy do parku, to mamy szansę przedostać się, jak najszybciej do nadajnika. Mam nadzieję, że park będzie pusty, bo obiegnięcie go zajmie nam zbyt dużo czasu i zwiększy prawdopodobieństwo natknęcia się na zarażonych.

Mocniej ścisnęłam kij baseballowy w ręce, czekając resztę.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Matt "Ghost" Kreiss


Matt chwycił dwa pistolety i włożył je do kieszeni. Zdecydowanie wolał je od cięższej broni palnej. Zobaczył, jak odjeżdża. Przez myśl przemknęło mu tylko jedno: "k!@wa!" Byli zostawienie na pastwę zarażonym. Uh, zaraz... Jedno humvee zostało. Płomyk nadziei wciąż płonie.
- Bierzcie, co macie pod ręką i uciekamy w tamtą uliczkę! - To był głos tej dziewczyny, która tak szybko biegła. Czy ona straciła zmysły?
- Czy ty, do k***y nędzy zwariowałaś? Stoi auto, czeka na nas, wsiadamy! - po tych słowach Ghost złapal ją za nadgarstek i pociągnął w stronę samochodu. Bez przesady, ale nielekko. śmierć kogokolwiek = +1 zombie. A każdy zombie jest niebezpieczny.
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ann "Lisica" Connor

-Do diabła! A sprawdziłeś w ogóle czy są kluczyki? Jeśli nie odpali, to już po nas!- krzyknęłam kiedy ciągnął mnie za sobą.

Zobaczyłam zarażonych, jak zbliżają się coraz bardziej.

Nie zdążymy, jeśli Hummve nie uda się odpalić. Wątpliwa szansa zapalenia auta vs ucieczka? Wybieram to drugie.

Zmieniłam ułożenie ciała i uderzyłam mu moją ręką w zgięcie łokcia, a potem wykręciłam rękę, tak że mnie puścił.

- Chcesz ginąć, to giń sam!- krzyczę oddalając się.

Biegiem rzuciłam się w stronę uliczki.

Jeśli zginą, to nie będzie moja sprawa i tak bez nich szybciej tam dotrę.

Nie oglądam się dopóki nie dobiegnę do wielkiego śmietnika w uliczce, za którym mogę się schować przed ewentualnym atakiem, a potem podążyć dalej najszybszą możliwą trasą do nadajnika radiowego.

---

OoC: Jest biegła w sztukach walki, więc nie masz szans, że udało ci się zatrzymać moją ucieczkę. Do tego działa też element zaskoczenia, mówię tak dla jasności. Przy okazji piszemy w czasie przypuszczającym takie rzeczy ,,chciał złapać", lecz ja zrobiłem, to samo, więc jesteśmy kwita :P

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ed Irving

- Dobra, parking wygląda na całkiem opuszczony. Od najbliższych zabudowań dzieli nas co najmniej 300 jardów, więc chyba powinniśmy dać radę dostać się do środka... Tylko pozostaje jedno cholerne pytanie... Co jest w środku, za tymi zamkniętymi drzwiami? - z przedniego fotela pasażera jednego z samochodów spojrzałem na twarze pozostałych osób w aucie.

- No chyba że macie inne pomysły... Moglibyśmy wywlec d*** ze środka i obgadać to z pozostałymi, ale wtedy wystawimy się jak gów** na podeszwie. - dodałem po chwili. - Ma ktoś broń palną? Może w tamtych samochodach są osoby, które posiadają choć kilka sztuk? W takim razie, żeby się naradzić moglibyśmy ustawić auta w okrąg i stworzyć z nich w ten sposób p******** barykadę. He?

---

Blackuś mógłbyś napisać kto siedzi z kim w aucie, bo musiałem tak kręcić nie wiedząc nawet z kim rozmawiam, a sam nie chcę nikogo, nigdzie przydzielać. :)

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Annie Thompson

"Dobry pomysł, chociaż proponowałaby, raczej zrobić wywiad jak sprawa wygląda na parterze stacji i w razie czego ustawić samochody w półkole dookoła drzwi, jeśli jest tam bezpiecznie. Jeśli chodzi o broń - niestety, mam tylko mojego shotguna. Problemem może być raczej dostanie się do stacji - o ile drzwi z bliska okażą się solidne, i tak będziemy musieli albo przeszukać samochody w poszukiwaniu kluczy zapasowych, albo poczekać na innych. Chyba, że postanowimy zrobić coś jeszcze ciekawszego - poszukać tylnego wyjścia, i spróbować stamtąd. Wzdycham z lekką niechęcią. Może i w tej chwili liczy się każda para rąk do pomocy. Ale on zajmuje miejsce Josego... Zdecydowanie jak najszybciej musimy dostać się do nadajnika.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Valo Vilhelm

-Bzdura, nie będę się bunkrował za prowizoryczną barykadą z samochodów na środku parkingu kiedy obok stoi taki gmach! Przecież to może służyć za prawdziwy bunkier. -wołam zamykając z trzaskiem drzwi swojego samochodu - Ech, może gdybym jednak tam został te dzieciaki jeszcze by żyły, postarajcie się głupio nie podzielić ich losu.

Podchodzę pewnym krokiem do drzwi - Szlag, czy tu chociaż drzwi mogły by nie sprawiać problemu?! Wydaję mi się że ktoś zabezpieczył to wejście... widać że ludzie nie są tacy głupi i nie warto przejmować się ostrzeganiem innych przed chodzącymi trupami. Pewnie mają oczy i nic nowego im nie powiem... zresztą nie sądzę by nadal siedzieli przy kominkach i popijając herbatę czekali na wieczorną audycje. - kopię zdenerwowany w drzwi które wydawały się nie brać do siebie moich argumentów, po czym z powrotem odwracam się do pozostałych - A więc mój plan jest taki, ja spróbuję dostać się od tej strony do środka, wydaję mi się że jestem w stanie to sforsować ale potrzebuję czasu... może niech ktoś obejdzie ten teren i poszuka innego wejścia. Ja tym czasem porozglądam się za przydatnymi narzędziami.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Carl Williams

-Mam nadzieję, że otworzysz te drzwi - mówię - Ja co prawda chciałem wjechać w nie samochodem, ale twój plan wydaje się lepszy. Barykadę ? Jeśli tak, to taką jaką proponuje ta kobieta. Ustawić samochody przy drzwiach. Nie wiadomo co stamtąd wyskoczy. A ja w tym czasie poszukam innego wejścia.

"Budynek jest wysoki, jeżeli się tam zamkniemy, będzie mała szansa, że zombie wedrą się do środka, ale i tak kiedyś będziemy musieli stamtąd wyjść. Kto się tam zabarykadował ? Dlaczego nie wezwali pomocy ? Chyba się spóźniliśmy...Oni pewnie nie żyją."

Idę przy ścianie z nadzieją znalezienia chociaż jakiegoś okna.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Shaun Bogdanov

Staram się nie myśleć o zaistniałej sytuacji. Wiem, że nie mamy większych szans na przeżycie. Mimo wszystko wychodzę otępiały z samochodu i podążam w stronę kobiety, która mówiła o wykorzystaniu tylnego wyjścia.

-Masz rację - powiedziałem do niej nie swoim głosem - musimy poszukac tylnego wyjścia, nie ma sensu rozwalać drzwi, za którymi będziemy się w najbliższym czasie znajdować.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

James ,,Jim" White

Przerażony Jim podążył za starszym lekarzem wsłuchując się w wszechobecne jęki.

Mówię do harleyowca ,,-Zombie prędzej czy później przebiją się przez tą prowizoryczną barykadę, to nie ma sensu. Mówię cały czas mocno trzymając kawałek kija.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Gość
Temat jest zablokowany i nie można w nim pisać.


  • Kto przegląda   0 użytkowników

    • Brak zalogowanych użytkowników przeglądających tę stronę.

×
×
  • Utwórz nowe...