Skocz do zawartości

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

niziołka

Sesja Dead Rising

Polecane posty

Carl "Edge" Williams

Rozglądam się po pokoju. Podchodzę do okna i patrzę na morze.

-Hmm...Może pójdziemy na plaże ? W sumie co mamy lepszego do roboty ? Koło północy spróbujemy uciec.

Obok łóżka leżał koc. Carl chwycił go i podszedł do drzwi.

-Idziesz ?

___________________________________________________

Przepraszam, ale mam bardzo mało czasu i bardzo mało pomysłów...

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

-Nic tu po nas. Albo nas rozszarpią te stwory, albo zastrzelą wojskowi - rzekłem nieco ochłonąwszy. - Wróćmy się do szpitala. Coś czuję że dziś będziemy mieli ręce pełne roboty.

Nie patrząc na towarzyszy wskoczyłem do ambulansu i włączyłem syrenę. Pozostali na miejscu gapiowie od razu się rozstąpili robiąc miejsce dla pojazdu.

-Długo mam jeszcze na was czekać? Wskakujcie albo jadę bez was - krzyknąłem - A lepiej żeby ktoś inny za mnie kierował bo nie potrafie jeździć tym tatałajstwem. Ruchy! Kierunek szpital!

" Nie wiem co mną kieruję, ale wolę się ulotnić z tego miejsca. Czuję że na tym incydencie się nie skończy. Helikoptery nawet przyleciały. Szykuje się coś grubego. I chyba dziś się nie zwolnię wcześniej z pracy, bo będzie dużo szycia. Bardzo dużo. A nawet jeśli ordynator mnie puści to wątpię czy jakieś bary będą otwarte, jeśli akcja przeniesie się na całe miasto. Cholera, przydałoby się odreagować w jakiejś spelunie."

-Przepraszam, potrzebujecie specjalnego zaproszenia? Właźcie, bo mi się nie uśmiecha być rozszarpanym przez zombiaka. W szpitalu bardziej się przydamy

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Gdy opadła cała adrenalina a trzy ciała dogorywały u moich stóp wydawało mi się że zapadła cisza. Ludzie pośpiesznie zaczęli opuszczać ulicę. Spojrzałem z wyrzutem na trzymaną strzelbę czując się trochę przez nią oszukanym. Wytarłem ręką pot z czoła i ruszyłem do swojego samochodu. Trochę zaskoczony że nikt nie zwrócił uwagi na moją broń postanowiłem to wykorzystać i zabrać ją ze sobą.

Ford już nie był zastawiony przez żaden samochód ale niestety ktoś mijając go wgniótł tylne nadkole. Sfrustrowany wrzuciłem strzelbę do bagażnika obok gitary po czym usiadłem za kierownicą.

Włączyłem radio oraz odpaliłem samochód i opuściłem feralną ulicę.

-Kto by pomyślał w co mi się uda tu wpakować, chyba nie uda mi się szybko spotkać z bratem.

Nie wiedząc za bardzo gdzie się udać wstąpiłem na stację benzynową gdzie kupiłem hot-doga oraz dwie butelki chłodnej coli. Potem kierując się znakami drogowymi postanowiłem udać się zobaczyć plaże oraz ocean.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

James ,,Jim" White

,,To nie jest normalne" myślałem układając sobie w logiczną całość sceny które się tu przed chwilą działy.

,,Muszę stąd spie***lać bo Ci wojskowi wsadzą mnie do więzienia" uciekłem w stronę opuszczonego skutera i pojechałem pod szpital. Tam przesiadłem się w mój samochód i pojechałem do mojego wynajmowanego domu. ,,Strasznie duże jest tu helikopterów" rozmyślałem. Przebrałem się. Wziąłem z niego portfel, a sam dom zamknąłem na wszystkie zamki. Potem wróciłem do szpitala, by pomóc ludziom, których pewnie będzie dużo.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Coś tu się ostro p*******! Na dodatek za cholerę nie rozumiem o co chodzi... 10-23, 11-25, 33, 99?! Coś musi się rypać, bo przecież w takiej dziurze nikt nie ogłasza jednocześnie stanu gotowości, rozkazu oczyszczenia kanału, nie wzywa pogotowia i cholera wie czego jeszcze... - pomyślałem powoli ruszając drogą, którą kilkanaście minut temu zmierzałem w zupełnie innym kierunku. Nie mogę z tej dziury wyjechać, to co mam tutaj robić? I jak długo będę musiał tutaj zostać... Z biegnącym czasem i dystansem od tej nieszczęsnej blokady droga robiła się coraz bardziej pusta, a samochody, które jeszcze chwilę temu tak gorączkowo na niej się upychały obrały inne kursy i mogłem spokojnie, wsłuchując się w miarowy odgłos silnika przyspieszyć do 50mph/h. Dobra, trzeba się zdecydować, bo nie będę przecież tak jeździł w nieskończoność, a noc też trzeba gdzieś przekimać. Wciąż jadąc tą samą drogą kątem oka zauważyłem reklamę jakiegoś motelu. Dobre i to, tylko mam nadzieję, że mają obok tego jakiś sklep, bo żreć mi się chce niemiłosiernie. Zgodnie z ogłoszeniem na mijanym bilbordzie zjechałem pół mili dalej na niezbyt przepełniony parking i zatrzymałem się jak najbliżej budki dozorcy, a jednocześnie zapewne właściciela tego 'przybytku'. Dobra, to teraz ruszam dupsko z motoru, biorę pokój na noc, idę pochłonąć jakiegoś fast food'a w tym barku obok, kupuję zgrzewę browaru i po jego osuszeniu w pokoju walę w kimano... Długo nie musiałem myśleć nad tym planem, ponieważ tak wygląda większość moich nocy, tylko że zazwyczaj dochodzi jeszcze jeden czynnik ludzki na noc, ale nie ma co na to liczyć w obecnej sytuacji jaka panuje w mieście.
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

asast.jpg

Ranek, 3 maja 2010, outbreak h+26

- Baza Sierra do wszystkich, sprawdzenie łączności, odbiór.
- Tu blokada Alfa, zgłaszam się, odbiór.
- Blokada Bravo, jesteśmy, odbiór.
- Punkt kontrolny Charlie. W tunelu wszystko gra, odbiór.
- Zewnętrzny perymetr sprawdzony. Strefy, zgłoście się, odbiór.
- Tu Strefa Delta. Perymetr lotniska zabezpieczony. Wysunięty obóz założony, odbiór.
- Strefa Echo, zgłaszam się. Obóz na dworcu kolejowym założony, odbiór.
- Strefa Gamma 1, sytuacja w szpitalu pod kontrolą, odbiór.
- Gamma 2, elektrownia zabezpieczona. Odbiór.
- Baza Sierra do Strefy Foxtrot zgłoście się, odbiór. Foxtrot, zgłoście się, odbiór.
- Tu Strefa Foxtrot... snajperzy rozstawieni na dachach, oddziały w gotowości, hotel całkowicie odizolowany, obóz gotowy, odbiór.
- Baza Sierra, zrozumiałem. Venom, zgłoście się, odbiór.
- Venom zgłasza się. Posterunek obserwacyjny utworzony w komisariacie. UAV w powietrzu. Monitorujemy zbierające się grupy w różnych częściach miasta, odbiór.
- Baza Sierra, zrozumiałem. Do wszystkich jednostek - nie strzelać, powtarzam, nie strzelać do cywili, którzy was nie atakują albo nie wykazują oznak zainfekowania. Unikać konfrontacji z tłumem, trzymać wyznaczone strefy. Centrum dowodzenia planuje przeprowadzić ewakuację wszystkich niezainfekowanych, ale do czasu nowych rozkazów mamy trzymać pozycję. Niech Bóg ma nas w opiece. Bez odbioru.

Za wykorzystanie powyższego fragmentu dam po łapach jako korzystanie z OoC :]
---

Wszyscy...

Przez noc sytuacja w mieście wcale nie stała się spokojniejsza. Mimo, że nie słychać już było strzałów ani ludzkich krzyków obecność armii źle wpływała na samopoczucie mieszkańców. Co prawda transportery opancerzone nie patrolowały dróg zostawiając to policji - która jak domyślaliście się, musiała współpracować -, ale żołnierze zgrupowali się przy hotelu, lotnisku oraz dworcu kolejowym tworząc jakby dodatkowe perymetry kwarantanny. A może chcieli, żeby nikt nie próbował uciec? Nie mogliście tego wiedzieć choć ta możliwość była bardzo prawdopodobna. Zresztą, wieści rozchodzą się błyskawicznie. Nad ranem prawie wszyscy mieszkańcy Sunville wiedzieli o czymś co ludzie nazywali "zombie" zmieniając terminologię na zainfekowanych. Słowa docierały do każdego...
- Nie minie wiele czasu nim wojsko straci kontrolę nad sytuacją...
- Fakt. Pewnie zadekują się na obrzeżach i będą wystrzeliwać wszystkich zbliżających się jak kaczki...
Byliście teraz w parku centralnym gdzie zebraliście się jeszcze z kilkunastoma nieznanymi osobami tworząc swego rodzaju grupę. Wasi znajomi, przyjaciele również się pojawili...
- Dobrze będzie jak wyjaśnimy sobie sytuację i ustalimy listę priorytetów - zaczął Jason, lokalny biznesmen zbijający kokosy na turystyce i najwyżej gość, który ma łeb na karku. - Gadajcie co chcecie, ale to nie są jakieś tam "zombie"... to wymysł popkultury. Prędzej można ich nazwać zainfekowanymi, ale sposób działania, z tego co słyszę, zbytnio się nie różni od żywych trupów. O tym później będzie jakiegoś doktora się zapytać albo ukraść ciało z kostnicy bądź od wojskowych. Do rzeczy jednak... Jeździłem trochę po mieście i jak wiecie, armia rozstawiła się w kilku strategicznych punktach. Hotel, gdzie pewnie wybuchła ta zaraza, lotnisko, dworzec... tak więc trzymają się z dala od ulic, ale pewnie gdzieś nas obserwują... - wymownie spojrzał w niebo. - Teraz...
Do waszej grupki podbiegł lekarz. Najwidoczniej bardzo się spieszył...
- Mam... biegam teraz do każdej grupy, żeby im powiedzieć... udało kilku z nas dorwać się do ciała zainfekowanego w kostnicy a także przez noc wyodrębnić wirusa i powiem wam, że to dopiero początek problemów. - nie były to przyjemne wieści.
- W takim razie słuchamy - powiedział Jason.
- Na początek... to w praktyce nie są martwi ludzie. Są dosłownie na granicy śmierci klinicznej, ale pewne funkcje życiowe są zachowane. Wirus majstruje w DNA... obniża temperaturę ciała, większość mózgu obumiera... to wygląda tak jakby cofał ludzi do stanu sprzed epoki kamienia łupanego tylko zostawiając pragnienie ludzkiego mięsa. Nie powstała na bazie ani eboli ani wąglika... bardziej działa jak wścieklizna. To wyjaśnia natychmiastowe zarażenie przez ugryzienie. Przynajmniej tak mi się wydaje...
- Świetnie, teraz k#$%$# wiemy, że to nie jakiś j#$%#$% horror, ale chędożony wirus... - wypalił wściekle inny gość w garniturze z sporą nadwagą i czerwoną jak burak twarzą.
- Proszę mówić dalej - odparł głęboko zamyślony Jason.
- Najprościej rzecz ujmując zainfekowani są pozbawionymi inteligencji, z ograniczonymi procesami myślowymi, bestiami, które zaatakują wszystko co żywe. Nie jestem w stanie tego na razie pojąć, ale tak się sprawy mają. - westchnął ciężko. - Nawet nie chcę wyobrazić sobie jakie zniszczenie może spowodować wirus gdyby wydostał się poza obręb tego miasta. W dodatku, ciągle mutuje i to czasami w odstępach kilku minutowych, nawet na martwym ciele, ale... - widząc przerażone twarze słuchaczy dodał. - ... na pewno wirus w żadnym stadium nie będzie w stanie dokonać czegoś takiego jak powstania z umarłych. Nie ma takiej szansy. Zainfekowani będą się zachowywać inaczej, może będą silniejsi, szybsi, zwinniejsi, ale gdy raz padną już się nie podniosą... Wydaje mi się, że ich słabe punkty to mózg i serce.
- Dzięki doktorze. Na pewno to się przyda. - odparł Jonas nadal trzymając wzrok wbity w ziemię.
- Czyli ten wirus to najzwyklejsza puszka pandory... k#$%#$% mać - przeklął ktoś szpetnie.
- Jakie są objawy? Po czymś chyba można poznać, że mamy do czynienia z zainfekowanym...? - wypalił David.
- Objawem zewnętrznym jest sposób poruszania się, na pewno jakaś odgryziona część ciała, najpewniej w okolicach szyi... dopiero kilka chwil po zarażeniu zainfekowani... po prostu zmienia się ich barwa oczu... na metaliczny żółty. Poza tym w kilku przypadkach krwawią z nosa albo oczu... Tyle zauważyliśmy.
- Tak jak ten? - powiedział pustym głosem Charlie i wszyscy obrócili się w kierunku, który wskazał.
Człowiek, który wyglądał jak pracownik metra powoli szedł przez park zataczając się jak pijak i mamrocząc coś pod nosem. Krew leciała mu z oczu.
- K$%$#^ mać... - posypały się przekleństwa a większość ludzi w parku, którzy widzieli nową ofiarę zarazy mocniej chwyciła swoje kije bejsbolowej, deski i tym podobne... jakąkolwiek broń białą, która może powstrzymać zagrożenie. Przez ostatnią noc podobne towary schodziły w zastraszającym tempie a markety bądź sklepy nawet nie pobierały opłat. - Odsunąć się od niego!
Zainfekowany nagle stanął w miejscu i resztką sił wydarł się...
- Szczury! Szczury w metrze! - zgiął się w pół i gwałtownie zwymiotował krwią. Panowała absolutna cisza i zdołaliście jeszcze usłyszeć. - ... zarazili je...
Potem upadł na ziemię, ale wiedzieliście, że chwilowo... Inni też. Nie namyślając się za długo dwóch, góra 20-latków, z kijami bejsbolowymi podeszło do ofiary i kilkoma uderzeniami sprawili, że będzie leżeć na wieki.
- Metro... metro... o k#$%$#% - Jason mówił jakby do siebie, ale wasza grupka spokojnie go słyszała. - Linie ciągną się pod całym centrum...
- Ludzie nadal z tego korzystają - rzucił ktoś inny.
- Racja. Może część miasta nie ma zamiaru udawać, że nic się nie dzieje, ale wszystko, włącznie z komunikacją, się trzyma. - dodał Bill z grupy "PCF".
- Trzeba ostrzec ludzi... - zaczął Jason.
- Nie, trzeba się zabarykadować w jakimś supermarkecie... - przerwał mu doktor. Trząsł się mając w pamięci niedawną scenę, ale wydobył gdzieś nutę stanowczości. - Przy takiej ludności, czy chcecie czy nie, zaraza się rozprzestrzeni. Może i brzmi to brutalnie, ale trzeba spojrzeć prawdzie w oczy. Nie przygotowując się na najgorsze skończymy jako ofiary wirusa albo podziurawieni przez karabiny, gdy w panice spróbujemy wydostać się z miasta...
W jakieś odległości od was, z kierunku gdzie przyszedł zainfekowany, dało się słyszeć krzyk. Potem drugi i chyba wystrzały...
- To na stacji?
- Raczej tak... Mój Boże, zaczęło się...
- Zgadzam się z tobą doktorze - odparł Jason. -... ale zamierzam zrobić to co planowałem. Znajdę sposób, żeby ostrzec ludzi. Na wschód od miasta, przed dworcem jest chyba nadajnik radiowy. Mam kumpla, spec od komputerów... spróbujemy nadać sygnał.
- Rozumiem, ale zanim pójdziecie muszę powiem wam jeszcze jedno... Gdy wychodziłem ze szpitala widziałem jak rodzina przywiozła zainfekowanego psa na oddział weterynarii. Nie wiedzieli... ale ja tak. Identyczne objawy jak u ludzi z tym, że jego ślepia miały odcień metalicznej szarości. Oczywiście, wojskowi zaraz się nim zajęli...
- Chcesz mi powiedzieć, że wirus może przenieść się na zwierzęta?
- Tak. I nie tylko o tym... Pies nie miał śladu ugryzienia. Żadnego. Nie znalazłem śladów ani innego zwierzęcia ani człowieka. Wirus, i nie wiem tylko czy dla zwierząt, może zarażać drogą kropelkową. Ilu ludzi może mieć łańcuch DNA podatny na taki typ zarażenia? Nie tylko tu, ale w całym kraju? - doktor drżał coraz bardziej. Jakby to odkrycie wstrząsnęło nim do głębi...
Krzyki się nasilały a dwie inne grupy ludzi powoli ruszyły do schodów prowadzących do podziemnej stacji z deskami, kijami gotowymi do użycia.
Przyszła kolej na wasze decyzje. Czy postanowicie wspomóc Jasona w ostrzeżeniu ludzi, czy czym prędzej zabarykadujecie się w supermarkecie bądź gdzie indziej czy zwycięży ciekawość i postanowicie sprawdzić co się stało w metrze? Lub może jakieś sprawy wymagają przedyskutowania? Jesteście wszyscy*, świadkowie początku nowej zarazy a być może - wobec słów doktora - nadchodzącej apokalipsy. Każdy z was, jeśli chciał, znalazł broń białą do obrony...
... nadchodzi kolejny, długi dzień.

*wliczając w to NPC czyli np. recepcjonistę, który może co nie co wam powie... :=) a może nie... pamiętajcie, główny cel to przeżyć, ale rozwikłać zagadkę jak to się zaczęło również możecie :]
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

James "Jim" White

Cholera, w co my się wpakowaliśmy... myślałem wsłuchując się w słowa jednego z grupy kilkunastu tu zgromadzonych ludzi.

-Przecież ludzie nie są głupi. Sami się domyślą że coś nie gra. mówiłem rozglądając się w okół w okolicy jakiegoś supermarketu żeby zrobić zapasy.

-Proponuję znaleźć kilka samochodów, pójść do marketu po zapasy i uciekać w góry mówiłem ze świetlikami w oczach. Nigdy nie odzywał się we mnie aż tak silny instynkt przywódczy.

-Więc głosujmy. Kto jest za ostrzeżeniem ludzi, a kto za ucieczką ? powiedziałem z nieco mniejszym entuzjazmem.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Matt "Ghost" Kreiss


Ghost zacisnął dłoń na kiju bejsbolowym. A potem podjął decyzję. Wstał i rozejrzał się po ludziach.
- Ja idę do metra - powiedział, po czym spojrzał na Larę - a ty idziesz do supermarketu.
Lara wstała w proteście, ale Matt spojrzał na nią swoim markowym spojrzeniem, po którym ta spasowała.
- Ktoś idzie ze mną?
Przełknął ślinę, słysząc okrzyki ludzi i zarażonych. A jeśli nie wróci już z metra? Cóż... Miał fajne życie. Krótkie, ale fajne. Zacisnął mocniej dłoń na bejsbolu, i uśmiechnął się lekko, będąc w myślach w metrze i rozwalając zombie.
Ogarnął wzrokiem cały tłum... Doktorki, Harlejowiec... Dziki tłum. Odetchnął głęboko i mocno przytulił Larę i znów rozejrzał się dookoła.
- Jeśli ktoś idzie, to zbieramy się teraz. A reszta... Niech Bóg ma was w opiece - powiedział, po czym odwrócił się i ruszył w stronę metra, przekładając bejsbola do prawej ręki i modląc się w duchu do Bogów na świecie o szczęście.
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Annie Thompson

Staram się szybko ocenić sytuację zastanawiając, czy na pewno się obudziłam, czy może szczęśliwie dalej jestem w śpiączce. A więc: więcej osób poinformowanych - mniej zarażonych. Mniej zarażonych - jesteśmy bezpieczniejsi i szybciej wydostaniemy się z tego syfu. Poza tym: to może być moja jedyna szansa, żeby znaleźć Josego. Albo chociaż go poinformować...

Zwracam się do Jasona: Mogę pomóc. Należę do służby publicznej, moim obowiązkiem jest pomóc. Umiem posługiwać się bronią. Mam tylko jedno pytanie: - czy ktoś prowadzi może listy osób zaginionych?

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Valo Vilhelm

Dostęp do plaży zablokowany przez wojsko, można się było tego domyślić... ech to jednak jakaś porażka. Gdybym ominął wybrzeże pewnie a za razem to cholerne miasto moim jedynym problemem byłby brak klimatyzacji. A teraz siedzę słuchając Van Halen z płyty oraz tej całej bandy. Obydwie rzeczy są niepokojące, no może ta druga trochę mniej - rozmyślałem nad swoim nie udanym żywocie siedząc w swoim aucie zaparkowanym obok kilku innych samochodów w parku.Naglę zaczęło się coś dziać, wielu z ludzi wstało.

Jak widać musieli zatłuc tego biedaka by na reszcie zaczęli działać - Dopiłem swój napój i opuściłem swój samochód by dołączyć do debaty. Zabrałem również z bagażnika swoją strzelbę.

O kogo my tu mamy, Pan Groźny Motocyklista, tych sanitariuszy też poznaję... - powiedziałem pod nosem podchodząc do zbieraniny.

-Te, dzieciak, tak się zastanawiam czy chcesz swoją postawą kogoś wzruszyć. A może ta choroba tobie też się na mózg rzuciła bo większego idiotyzmu jak pójście do tego metra na tym wiecu jeszcze nie słyszałem! -zawołałem do chłopaka w bluzie z napisem NBA - Umarlak krzyczał o szczurach, chrzanić te zombie czy jak wolicie zainfekowanych, padają od strzału jak wszystko inne. Problem w tym że jeśli szczury naprawdę mają na sobie tego wirusa to raczej nie uda ci się przed nimi uciec w tak ciasnym miejscu jak stacja metra.- rozejrzałem się po reszcie ludzi, jedna kobieta zbierała ludzi by ostrzec ludzi, wielu z obecnych w ogóle nie wiedziało co ze sobą zrobić -Nie wiem jak wy ale ja mam zamiar zobaczyć jeszcze swój dom i wydostanę się z tego miasta. Trzeba załatwić broń, racje żywnościowe oraz jakieś lepsze miejsce niż to bo drzewa raczej nie będą dobrym schronieniem. Na dobry początek spróbujmy dotrzeć do budynku rozgłośnie radiowej. Jej mury powinny zapewnić nam jakąś ochronę a na dodatek można tam spróbować ostrzec pozostałych ludzi.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Matt "Ghost" Kreiss

- Wzruszyć? - spytał Ghost, odwracając się w stronę blondyna - Nie wiem jak ty, ja po prostu nie jestem egoistą, i nie mam zamiaru siedzieć bezczynnie, podczas gdy ludzie umierają. A jeśli umrę... Miałem fajne życie. Sądzisz, że tylko ja bedę w metrze? Rozejrzyj się - Matt wskazał palcem na ludzi chodzących z kijami, belkami itd. - Razem damy radę ubić kilku zombiaków, może nawet więcej niż parę. Nie możemy zawiązać współpracy? Ludzie w metrze zatrzymają zarażonych, a wy lećcie do rozgłośni, informując miasto. Mam nadzieję, że zaraza nie wydostała się z Sunville. - Wyciągnął z kieszeni kluczyki od auta, po czym rzucił je w stronę Sary. Zrozumiała, co mu chodzi po głowie.

- Poza tym - zaczął - pracowałem przez półtora roku w klinice medycznej, powinienem się przydać.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

James ,,Jim" White

-Dziadek ma rację Jim powiedział patrząc na człowieka ze strzelbą.

-Trzeba się schować. Co zrobi piętnastka ludzi? Ubije sto zombiaków? Mówił Jim patrząc na przestraszonych ludzi.

-Poza tym żołnierze już pewnie są w metrze i strzelają do wszystkiego co się rusza... musimy zobaczyć kogo mamy wśród nas.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ed "Buffalo" Irving

Siedziałem na murku, zaledwie trzy kroki od 'zgromadzenia' i wpatrywałem się kolejno wypowiadające się osoby. Co za banda buraków... No ja cię w d***, jego mać. I co ja tu do cholery robię, zamiast ciągnąć na północ do San Francisko? Spojrzałem po zgromadzonej grupie, która przerzucała się w mądrościach, przy okazji starając się grać nieskazitelnych bohaterów. A niech was psy... Ale mnie łeb napierdziela! Trzeba było skończyć na tej szósteczce piw, a nie jeszcze butelkę whiskey osuszać.

- Eee... Ty. No jak tam ci było.... Ale mniejsza z tym. Kto cię mianował jakimś zafajdanym wodzem? Co mistrzu? Rozumiem, że wszyscy mamy cię słuchać obsrańcu? - zmagając się z bólem głowy, rzuciłem w kierunku tego, który starał się grać wielkiego Siedzącego Byka.

- To jak już zdecydujecie gdzie idziecie, to pamiętajcie, że ja idę w przeciwnym kierunku... Ja tam stąd spieprzam i nie mam zamiaru bawić się w jakiegoś gównianego bohatera. - dodałem po sekundzie, przeciągając się i wciąż czując niesamowite huczenie pod czaszką. W myślach dodałem: Dobrze, że chociaż zawsze przy sobie nóż wożę i spokojnie leży sobie zatknięty pod siedzeniem Harleya. Spojrzałem na motocykl, stojący kilka kroków ode mnie i od tej bandy pacanów.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Piotr Konopnycky

2 maja 2010, późne popołudnie

Szpital w Sunville

Lekarz pokiwał głową i odparł sztucznie spokojnym tonem.

- Z panem wszystko jest w porządku. W wyniku wypadku miał pan niegroźny wstrząs mózgu i kilka stłuczeń... nic poważnego. Jutro rano zostanie pan wypisany ze szpitala, tylko proszę dziwić się... - zerknął szybko na oficera. - ... na pewne zmiany.

Oficer odchrząknął i wstał.

- Jako reprezentant armii Stanów Zjednoczonych przekazuję treść bezpośredniego rozkazu od prezydenta. Miasto Sunville zostało objęte kwarantanną do odwołania. Proszę nie próbować opuszczać jego granic ani nie próbować złamać blokady, bo nie będziemy w stanie zapewnić panu bezpieczeństwa. To tyle co miałem do powiedzenia.

"Hmmm... to dziwne kwarantanna? Zakaz opuszczania granic? Coś mi tu nie gra. Po odejściu oficera zacząłem się zastanawiać czy może mieć to jakiś związek z tym zabitym wojskowym z jeepa. Ponieważ wypisany będę dopiero jutro, zjem te pomyje które nazywają owsianką i prześpię się trochę.

12 godzin później

Szpital w Sunville

Obudziłem się, całkiem wygodne te łóżka, czuję się jak nowonarodzony, nawet ten okropny ból głowy zniknął. Pełen sił witalnych wstałem, zebrałem swoje rzeczy ze stolika i ubrałem się w garnitur(całe szczęście że rodzice pomyśleli o ubraniu , głupio by było paradować w todze szpitalnej). Kierowałem się powoli do wyjścia, ale przechodząc po korytarzu zauważyłem bardzo wielu pogryzionych i podrapanych ludzi. Wyglądało to na ślady po psie. Zaintrygowało to mnie, jednak nadal szedłem spokojnym krokiem do recepcji. Po załatwieniu formalności wyszedłem ze szpitala i przetarłem oczy ze zdziwienia-przed szpitalem stał nowiusieńki, błyszczący Pick Up! Firma ubezpieczeniowa wywiązała się ze swojego zadania. Jak gdyby nigdy nic wsiadasz do swojego nowego nabytku i kierowany instynktem jechałeś do domu, ale inną drogą-przez park w centrum miasta...

10 minut później

Central Park w Sunville

Miałem szczęście, udało mi się sporo dowiedzieć na temat wypadku, co się później po nim działo, oraz z jakiego powodu jest kwarantanna. Zauważyłem też napiętą dyskusję na temat tego kto gdzie idzie i co robi. Rozpoznałem gościa który mnie wyciągnął z wypadku, w sumie warto byłoby podziękować...

-Witam szanownego pana, chciałbym bardzo gorąco podziękować za prawdziwie ludzkie zachowanie jakim jest chęć pomocy bliźniemu, to jest uratowanie mnie z płonącego samochodu-uśmiechnąłem się i podałem mu rękę.

Usłyszałem waszą rozmowę i podzielam wasze zaangażowanie w przetrwanie. Według mnie najlepszym rozwiązaniem byłoby podzielić się na dwie grupy i jedna poszłaby zrobić zapasy i zabunkrować się w supermarkecie, a druga udałaby się do rozgłośni radiowej i nadała sygnał na wszystkich możliwych częstotliwościach ostrzegając mieszkańców przed niebezpieczeństwem. Najlepiej nadać sygnał żebyśmy się schronili wszyscy razem w markecie, tam będzie dostatecznie bezpiecznie, poza tym można by było to miejsce uznać za swoistą bazę wypadową. Taka jest moja propozycja, czekam na wasze opinie.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Carl "Edge" Williams

-No za%^#*!@$@ po mieście latają bezmózgie kreatury, które szukają czułości, a my siedzimy tu i musimy słuchać tego gościa, który przynudza. Dobra, ja idę do metra. Może tam przynajmniej dzieje się coś ciekawego.

Podchodzę do tego faceta, który każe zebrać się idącym do metra.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Matt "Ghost" Kreiss

Widząc, że podchodzi do niego jakiś facet, wcześniej mówiący, że idzie do metra, Matt uśmiechnął się lekko, po czym chwycił leżący nieopodal kij i rzucił go w stronę jego... Partnera?

- Jestem Matt - rzucił, po czym rozejrzał się po tłumie. - Ktoś jeszcze?

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Widząc brak reakcji na moje przemówienie oburzyłem się nieco.

- A można by wiedzieć dlaczego udanie się do stacji metra cieszy się tak wielkim zainteresowaniem? Jeżeli jest jakiś sensowny powód to mógł bym się do was dołączyć, ale uważam że dużo lepiej byłoby udać się w stronę stacji radiowej. - Udałem się w stronę "grubaśnego blondyna" - To jak idzie jeszcze ktoś ze mną i panem blondynem? - Odwróciłem się w jego stronę - Mam nadzieje że nie uraziło ciebie określenie twojej osoby mianem blondyna?-uśmiechnąłem się i podałem mu rękę-Witaj, jestem Piotr i nie myśl że jestem jakimś słabeuszem-wyjmuję zza garnituru swojego Magnuma- Patrz i podziwiaj: Magnum kaliber 44 do tego z celownikiem optycznym mojego autorstwa. Codziennie po pracy chodziłem na strzelnicę więc nie martw się o to czy umiem strzelać... To kiedy wyruszamy?

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Matt "Ghost" Kreiss

Matt skrzywił się.

- Jak to, dlaczego? Co ty, głuchy? W metrze są zarażeni, a my chcemy opóźnić ich wtargnięcie do miasta, dając wam czas na dotarcie do rozgłośni i hipermarketu. Są trzy grupy, jedna idzie do metra, druga do marketu, a trzecia do rozgłośni. Tak słyszałem. - Ghost rozejrzał się, a potem znowu zaczął - Piotr... To jakieś rosyjskie imię? Jesteś ze wschodu?

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ed "Buffalo" Irving

Dalej wsłuchując się w słowa zebranych osób, które zagłuszane były przez wciąż nieustępujący tępy ból głowy, wyłowiłem z potoku słów, jak ubrany w koszulkę NBA chłopak mówi:

- ... są trzy grupy, jedna idzie do metra, druga do marketu, a trzecia do rozgłośni.

- Eee... Młody. Tak, do ciebie mówię. Są cztery grupy. Jedna idzie do metra, druga idzie do marketu, trzecia idzie do rozgłośni, a JA, czyli czwarta idzie do burdelu... albo co najmniej do baru po pół litra. - rzuciłem w jego stronę.

Następnie niechętnie i wciąż czując niesłabnący ból głowy, powoli wstałem z murku i już głośniej - tak by przynajmniej większość zebranych usłyszała, powiedziałem.

- Jak do cholery chcecie się bawić w bohaterów to droga wolna, g**** mnie to obchodzi, tak samo jak g**** wy mnie obchodzicie. Pamiętajcie jednak, że to nie jest jakiś film, który oglądacie rozwaleni na kanapie z precelkami w misce i piwskiem w butelce. Nie rżnijcie bohaterów, bo tacy pierwsi giną, a cholera, jedynie podejmując właściwe decyzje uda nam się opuścić tę śmierdzącą wiochę. Normalnie już dawno sam, olewając was spieprzyłbym stąd, ale sytuacja jest na tyle beznadziejna, że nawet JA... - wygłaszając z mozołem kolejne słowa, specjalnie zaakcentowałem ostatnie słowo, po czym ciągnąłem dalej: - ...zdaję sobie z tego sprawę, że jak nie zaczniemy działać wspólnie, to niedługo banda tych żrących, śliniących się i kopulujących bezmózgów powiększy się o kolejnych kilka osób. Myślicie że jak pójdziecie do metra to zatrzymacie ich? - spojrzałem znów na młodego, którego słowa wcześniej doszły do mych uszu. - To tylko w metrze one mogą być? Ulic i domów to tutaj niema? A wy we dwójkę poradzicie sobie z całymi dziesiątkami w tunelu? Śmiem do jasnej, ciasnej wątpić... Jedynie działając wspólnie i podejmując jeden plan mamy szansę, że nam się uda stąd prysnąć i myślę, że w tym planie nie może być punktu, o bohaterach zatrzymujących całe hordy u wyjścia z tunelu. - już ledwo tolerując narastające pulsowanie w głowie skończyłem wywód, o jaki bym się nawet nie podejrzewał i znów beztrosko klapnąłem na murek.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Annie Thompson

Parskam sarkastycznie, słysząc wypowiedź harleyowca.

- Nie jestem żadną psorką od matematyki, ale skoro możliwości są trzy - metro, market, radio - a ty proponujesz czwartą - dla siebie, po czym stwierdzasz, że sens ma tylko JEDEN plan, rozumiem, że jest to ten twój? Podzielisz się z klasą?

Mimo wszystko zgadzam się z tobą, że pomysł jest po prostu głupi. Nie wiem, jak bardzo 'to' się rozprzestrzeniło, ale nie ryzykowałabym robienia barykady i odpychania wrogów z jednego miejsca, jeśli można zostać zaatakowanym zza pleców. Dlatego też najrozsądniejsza wydaje mi się próba znalezienia jednego miejsca - łatwego do obrony, do którego bezpiecznie będzie można przez radio skierować wszystkich tutejszych. Musi być to charakterystyczne - widoczne i znane przez wszystkich miejsce z dużym zapasem powietrza i jedzenia, a także na inne 'sanitarne potrzeby', najlepiej z jak najmniejszą ilością wejść i wyjść - najlepiej wąskimi. Przydałyby się też kamery. Ponieważ jednak nie jestem miejscowa, nie znam takiego. Fajnie by było, gdyby ktoś tutejszy umiał też powiedzieć, czy znajduje się w tym mieście sklep z bronią.

W każdym razie - jak już mówiłam wcześniej - informacja jest bardzo ważna. Mniej zarażonych - mniejsze zagrożenie, więcej zdolnych do samoobrony.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Shaun Bogdanov

-Hej panie "Patrzcie-Ale-Jestem-Zaje***ty", jeśli nie masz zamiaru nam pomóc to wypierd*laj stąd-powiedziałem patrząc się na przemądrzałego harleyowca.
-A co do Was - patrzę na mały tłum ludzi - idźcie gdzie chcecie, nawet na pewną śmierć do metra. Ale najpierw proponowałbym pójść do najbliższego sklepu z bronią i wziąć tyle ile damy rady unieść. I przydałoby się wbić do apteki po duuużo bandarzy i środków przeciwbólowych - nie muszę chyba wspominać o ich przydatności w naszym obecnym położeniu. Gdy się jako-tako wyposażymy możemy się rozdzielić na trzy grupy. Ruszajmy, bo każda chwila zwłoki to mniejsza szansa na przeżycie
Podszedłem do kosza na śmieci i wygrzebałem szklaną butelkę - Nie wszyscy macie broń, weźcie cokolwiek czym można przywalić zombiakowi. Musimy dotrzeć do sklepu z bronią, a zanim to zrobimy nie możemy być całkiem bezbronni.
Powoli ruszam alejką, mając nadzieję, że to skłoni ludzi do działania.
"A więc mamy wybór. Iść na samobójczą misję do metra, zabarykadować się jak szczury i czekać na śmierć w markecie, albo desperacko próbować dostać się do radio i mając nadzieję że uda nam się uruchomić ten cały sprzęt i powiadomić ludność. Niesamowite perspektywy na spędzenie dnia"
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Valo Vilhelm

Dość podejrzany z niego koleś -pomyślałem patrząc na człowieka z akcentem kojarzącym mi ze wschodem - Ale co mi tam, jeśli mu nie odbiję i będzie strzelał z tego pistoletu do sztywniaków powinno być ok- podałem mu nie pewnie rękę, po czym zwróciłem się do reszty zgromadzonych.

-Nie zmienię na pewno zdania co do metra, dobra, pójdziecie tam i co dalej? Chcecie tam coś znaleźć, może komuś pomóc? Jeśli chcecie być pomocni to nie zasilajcie i tak już pewnie sporych szeregów zarażonych - przełknąłem ślinę - Zaraz może nam się na głowę zwalić cała horda tych... tego czegoś. Dlatego powtarzam, pakujmy się do samochodów i ruszajmy do jakiegoś bezpieczniejszego miejsca, najlepiej odwiedzając po drodze sklepy.- po czym zwróciłem się do faceta którego pamiętałem już z pewnej ulicy - No i co do kwestii wyborów, mała nieścisłość w możliwości trzeciej. Rozgłośnia radiowa jest tylko kilka ulic dalej a w tej sytuacji na szczęście nie trzeba się obawiać korków samochodowych a wojskowi nie będą zwracać uwagi na ludzi którzy będą chcieli się schować przed zarazą. Z tego powodu usunąłbym "desperacko próbować". - odwróciłem się i ruszyłem z powrotem do swojego samochodu.

-A i jeszcze dwie sprawy, śmieszny motocyklista nareszcie powiedział coś sensownego oraz dziwne jest nazywać mnie grubym gdy jest się w USA...

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wsiadłem do swojego Pick Up'a i zawołałem do blondyna:

-To co jedziemy? Prowadź pierwszy, nie widzę żeby ktoś chciał do nas dołączyć.

Po tym odpaliłem silnik i szpanersko zabrumiłem.

-Jedźmy zanim nas dopadną tu te dziwolongi!

Zanim odjechałem powiedziałem jeszcze do tego gościa co mnie pytał co to za imię.

- Tak to imię ze wschodu, ale nie z rosji tylko z Polski, takiego małego państwa, to my Polacy zbudowaliśmy pierwszego Macintosha!-Powiedziałem z dumą i odjechałem za blondynem.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ann "Lisica" Connor

Siedzę sobie na murku obok patrząc na krzykaczy w tej małej grupie.

Przy swojej prędkości biegu i rozeznaniu w terenie nie dotrą do rozgłośni radiowej na czas, skoro już na samej ulicy wokół pojawiają się ,,chodzące trupy". Jeśli, to prawda, co mówią i zarażone mogą być też zwierzęta, to mamy przechlapane. Mam jednak nadzieję, że są tylko nosicielami, bo jeśli objawia się, to podobną ,,agresją", jak u tych pierwszych, to szanse przetrwania mamy bardzo niskie. Do tego wojsko otoczyło całe miasto i uciec nie da się stąd nijak, no może przez góry, jednak zanim do nich dotrzesz, to musisz przejść przez całe miasto i kawał obszaru poza nim. Wchodzenie do metra jest idiotycznym pomysłem, równie dobrze mogę sobie wypalić kulkę w łeb.

Zeskakuję z murku i idę do rozkrzyczanej grupy, następnie przepycham się, aby dojść do głosu.

- Przez przypadek usłyszałam, że chcecie się dostać do nadajnika radiowego. Zapewne macie samochód i według was, to by była najlepsza opcja podróży, jednak o tej godzinie i przy tych komunikatach od wojska, to myślicie, że ludzie usiedzą na miejscu?- zapytałam się.

-W tej chwili zapewne tworzą się gigantyczne korki, a część miasta zapewne na własne oczy przekonała się o zagrożeniu. Wojskowi tego nie mogą uniknąć i dobrze o tym wiecie. Więc Jason najlepiej, żeby ten twój spec od komputerów miał przy sobie jakiś motor, a jeśli nie ma, to mogę was przeprowadzić najkrótszą drogą przez miasto biegiem do nadajnika. Jeśli twój plan ma zadziałać, to w tej chwili musimy ruszać do tego twojego speca inaczej będzie trudno, bo żołnierze już kręcą się po całym mieście, a widząc nas, jak dobijamy się do nadajnika, mogą zrobić coś nieprzewidzianego- zasugerowałam przy tym, że tak naprawdę, to co się tu dzieje nie jest przypadkiem i może być, to po części sprawa wojska.

Odwracam się w kierunku harleyowca.

- Rozumiem twoje stanowisko, lecz przydałaby się tu twoja pomoc. Masz jednośladowiec i mógłbyś pomóc dostać się szybko do nadajnika omijając korki, a potem możesz sobie iść, gdzie ci się podoba. Wykażesz chociaż tyle dobrej woli i pomożesz?

Czekam na jego odpowiedź, a potem zwracam się do medyka.

- Czy wiesz może lub ktoś inny z was tu zebranych na co reagują te chodzące trupy? Chcę po prostu wiedzieć, czy da się je jakoś oszukać, bo jeśli na przykład są ślepe i reagują tylko na dźwięki, to wtedy byłoby to znaczne ułatwienie w ucieczce przed nimi.- powiedziałam.

Jeśli będziemy mieć szczęście, to uda nam się dotrzeć do nadajnika, zanim te trupy rozejdą się po całym mieście. Z tego, co widzę wojsko, albo przecenia zagrożenie mobilizując tyle sił, lub naprawdę się boi. Co wskazuje, że tak naprawdę i oni nie są wstanie powstrzymać tej zarazy. W tym hotelu muszą być wskazówki, lecz na razie, to miejsce jest pełne wojskowych, więc lepiej udać się tam trochę później.

Na obecną chwilę, tylko to mogę wymyślić, a potem zobaczymy, co będzie dalej.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Valo Vilhelm

-Dziewczyno, korki utworzyły się na drogach wyjazdowych z miasta, w centrum nie ma się niczego obawiać. Wsiadaj, najwyżej zostawimy samochody a pójdziemy dalej pieszo. - zawołałem wsiadając do swojego samochodu. Spojrzałem na oddalającą się terenówkę podejrzanego człowieka który właśnie wyznał że jest Polakiem.

-Ej ty! Jason, masz własny samochód? Jeśli tak to załatw tego komputerowca i przyjedź z nim na miejsce. Jeśli pójdzie wszystko fajnie to będzie już na was wszystko czekało gotowe do nagrywania. To jak?

Jeśli chcę ktoś dołączyć to niech pakuję się do auta i ruszamy, mam tu jeszcze trzy miejsca.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Gość
Temat jest zablokowany i nie można w nim pisać.


  • Kto przegląda   0 użytkowników

    • Brak zalogowanych użytkowników przeglądających tę stronę.

×
×
  • Utwórz nowe...