Skocz do zawartości

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

niziołka

Sesja Dead Rising

Polecane posty

Tyler Rosen

Ostatnia noc była ciągłym koszmarem, budziłem się kilkakrotnie, widząc we śnie twarz Dodge'a i jego praktycznie ostatnie słowa: "Miło Cię było poznać Tyler" -Wypowiedziane szeptem, przez usta spływające krwią. W kolejnej marze pojawiał się przede mną, w cieniu, praktycznie niewidoczny, a gdy go wołałem nie odpowiadał, stał ze spuszczoną głową i z opuszczonymi wzdłuż ciała ramionami. Mruczał coś..pojękiwął..charczał..by wreszcie wyjść z mroku..potworny, z częściowo urwaną żuchwą, bez dłoni, z głodem w tych niegdyś radosnych oczach. Zainfekowany.

Pomimo tych nocnych "problemów", w najdalej idącej formie, udało mi się wyspać. Tylko cien na twarzy świadczył o okropieństwach jakie zgotowały mi sny. Wymieniłem swój ekwipunek na bardziej poręczny i odpowiedni do wyprawy w głąb ziemi po czym pożegnałem się z resztą chłopaków. Starałem się przelać w nich nadzieję i dodać otuchy. Miałem cichą nadzieję, że jeszcze kiedyś się zobaczymy, żywi oczywiście, choćby z jednym. Teraz jednak musieliśmy się rozdzelić. Powinniśmy bronić tych ludzi, wszystkich a nie konkretnej grupy. Mimo to nie mogłem wyzbyć się uczucia, że powinniśmy ich zostawić i sami udać się do kopalni. W naszym S.W.A.T. - owskim składzie mielibyśmy znacznie większe szanse. Co wtedy jednak z pozostałymi? Obowiązek i przysięga wzięły góre. W ten oto sposób znaleźliśmy się przed kopalnią i przyszło nam ustalić jak najskuteczniej dostać się na jej drugi koniec. Poprawiłem swój sprzęt, zamontowałem latarkę na hełmie i MP5 po czym powiedziałem, do reszty poznanych już osób:

- Eh..jak już wam wiadomo, nazywam się Tyler Rosen, ale Tyler w zupełności wystarczy, należę..należałem do odziałów S.W.A.T. w SunVille. Widzę że to mi przypadł wątpliwy zaszczyt rozpoczęcia rozmowy więc szybko strzeszczę co uważam za słuszne. Żeby nie było niejasności, ja tu nie wnoszę funkcji imperatywnej, ja jedynie proponuję. Taak. Moja propozycja jest następująca: ja i jeszcze jedna osoba znająca się na obsłudze broni palnej, powtarzam znająca się, a nie taka która broń trzyma po raz drugi w życiu lub oglądała ją tylko w filmach. Tak czy inaczej, nasza dwójka idzie przodem, zagłębiając się te tunele, ja mam oświetlenie, dam też jeszcze dwóm osobą "świetliki", ich złamanie da nam około 12 godzin światła, zakładając że jest tam chłodno, im cieplej tym te pałki krócej działają. Ewentualne zagrożenie likwidujemy w ten sposób że my klękamy, dając parze za nami także pole do ostrzału. Zwiększy to natężenie ognia i możliwość ciągłości ostrzału. Ostatnia para pilnuje tyłów, uważamy też na boki tzn. odnogi tuneli, wyłomy i tym podobne. - Nabrałem tchu, bo to co miałem zamiar teraz powiedzieć mogło budzić kontrowersje. - Jestem za przyjęciem zasady która obowiązuje w przypadku odbijania zakładników, mianowicie, widząc kogoś krzyczymy: "Na ziemię", kto nie wykona polecenia, w 3 sekundy lub rzuci się w naszą stronę dostaje kulę w łeb. Wiem że to brutalne i może się wydawać chore, ale właśnie tak to działa i..nie pozwoli nas zaskoczyć..przynajmniej nie w takiej mierze. - Przetarłem dłonią nieogolony podbródek. - A i jeśli ktoś ma ze sobą granaty czy inne materiały wybuchowe, to doradzałbym ich nie używanie. Co wy na moją propozycję. Dodam że najlepiej by w ostatniej parze był Evan, jako że posiada drugi zestaw sprzetu do działania w warunkach występujących w kopalni.

________________________________________________________________________________

________

Ekwipunek:

- krótkofalówka,

- dwie małe latarki i paczka(8 sztuk) pałek świetlików zielonych (święcą do 16 godzin),

- paczka baterii,

- dwie pary kajdanek,

- zestaw wytrychów, linki, żyłki, taśma, troche plastiku wraz z zapalnikami,

- manierka z wodą i racje żywnościowe.

- kamizelka kevlarowa z hełmem i kominiarką, oraz czujnikiem ciepła i noktowizorem,

- kluczyki do vana S.W.A.T.,

Uzbrojenie:

- nóż sprężynowy (dł.17 cm.) z kompasem,

- SMG H&K MP5 z pięcioma magazynkami i paczką naboi do granatnika.

- 2 pistolety BERETTA 92 FS z siedmioma magazynkami (pierwsza broń w kaburze po lewej stronie klatki piersiowej, druga w plecaku),

- Modułowy karabin wyborowy Remington MCR z zapasem 30 naboi, (rozłożony na moduły w plecaku, zajmuje jego większąć część),

- dwa granaty odłamkowe,

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ann "Lisica" Connor

Zaciągnęłam się papierosem i wypuściłam z ust kłęby dymu.

Jesteśmy tak blisko wybawienia z tego koszmaru. Wystarczy tylko przedostać się przez kopalnię. Jednak, co jeśli wszystkie korytarze są zawalone? Pozostają jeszcze ukryte kanały wentylacyjne, jednak te są na tyle małe, że nie sądzę by można się w nich bez problemu poruszać taką dużą grupą. Pozostaje jeszcze jedna sprawa...

Odetchnęłam, a dym swobodnie ulotnił się z moich ust.

Co spotka nas po drugiej stronie? Wybawienie? Ocalenie, czy może śmierć?

Rzuciłam wypalonego papierosa na ziemię i rozdepnęłam.

- Dobrze, że chociaż wiemy, co mamy robić... przy okazji możecie mi mówić Ann. Moim zdaniem powinniśmy już wyruszać. Nadal nie wiemy zbytnio na co ci zainfekowani reagują, więc równie dobrze mogą już zbliżać się w tym kierunku. Macie jeszcze jakieś sprawy do obgadania czy możemy ruszać?- powiedziałam.

Mam nadzieję, że wszystko z tobą w porządku braciszku. Obiecuję ci, że cię znajdę. Proszę... nie umieraj.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Matt "Ghost" Kreiss

Ghost ciągle był myślami z Larą. Od początku uważał, że powinna być razem w nim w grupie, ba, prawie doszło do bójki z jednym z ocalałych - poszła przed nim. Nawet nie będzie wiedział, kiedy coś jej się stanie - a jeśli nie daj Boże zginie, to sam rozwali tych zarażonych. Ale ona nie może umrzeć. Zaraz potem mowę wygłosił facet ze SWAT(Matt wywnioskował to po jego wyglądzie, zachowaniu i umiejętnościach) i ta młoda dziewczyna w jego wieku, którą widział jeszcze przed radiostacją, on też postanowił się odezwać.

- Jestem Matt Kreiss, ale możecie mówić mi Ghost. Sam nie wiem, skąd mam tą ksywkę - chłopak rozglądał się nerwowo, wypatrując niebezpieczeństwa. - Mam o broni jakieś pojęcie, cóż, obchodziłem się z nią nie raz, jeśli jednak jest tu ktoś kto zna się na tym lepiej niż ja: droga wolna.

Ghost rozejrzał się - nie widział, czy wyjdzie z kopalni żywy. Musiał, żeby zaopiekować się Larą... Ale co ma takie gadanie, kiedy jesteś przed kopalnią w której nie wiesz, co Cię czeka?

- Co do tej zasady, raz, dwa, trzy, niereagujesz, jesteś trupem... Nie zgadzam się. - Matt postarał się, by zabrzmiało to poważnie - Nie wiemy tak naprawdę, co będzie w tych kopalniach. Możliwe ejst, że będą tam stworki o jakich nam się nie śniło, a wtedy sparaliżuje ans strach. A mogą być przeróżne. Śmiejcie się, ale grałem w kilka gier o zombie, były przeróżne. Left 4 Dead... - Ghost urwał, bo długoby wymieniać. - Dlatego radziłbym, żeby strzelać tylko wtedy, kiedy ktoś wykaże jakąś oznakę zarażenia. I wtedy bez litości. I... niech Bóg będzie z nami. - ocalały zamyślił się chwilę, myśląc nad jeszcze jedną puentą, podsumowaniem.

- Ann, masz jeszcze jakiegoś papierosa?

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ann "Lisica" Connor

- Ann, masz jeszcze jakiegoś papierosa?- zapytał się Matt.

Odetchnęłam trochę z lekką irytacją.

- Mogłeś się zapytać, kiedy paliłam, jednak...- podałam mu papierosa z paczki i podstawiłam zapalniczkę, by sobie zapalił.

- Następnym razem palimy każdego razem, bo może nam ich na długo nie starczyć- powiedziałam spokojnie.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Evan Mcsober

-,,....powtarzam znająca się, a nie taka która broń trzyma po raz drugi w życiu lub oglądała ją tylko w filmach...''- czy on mówi o mnie? Bo mam dziwne wrażenie że to było skierowane do mnie. No ale skąd mógłby widzieć.... tylko czemu powiedział 2 razy a nie raz, trochę taka losowa liczba.... zresztą czemu to analizuje, ważniejsze jest to, że moje wcześniejsze przypuszczenie się sprawdziło: stąd było idealnie widać jak całe miasto płonie. Musieli zrzucić na nas napalm, i dobrze, znaczy to że mamy więcej czasu... no i nie widzę nigdzie staruszki. Cholera, źle się z tym czuje, jedyne na co mogę liczyć to jej szybka śmierć i to, że nie miała już dużo życia przed sobą. To jedyne myśli które jakoś powstrzymują moje poczucie winy.

-Witam wszystkich, jestem Evan Mcsober. Trochę takie nietypowe okoliczności poznania, przyznaję, ale mam na dzieję że uda nam się jakoś razem stąd wydostać.- no cóż, na razie to tyle co mam im do powiedzenia. Mam być ostatni? Hmmm, to jedna z dwóch straconych pozycji, no i będę musiał się ciągle oglądać za siebie.... ale jeśli coś się kryje w tych jaskiniach to będę ostatni w kolejce do spotkania Tego. W każdym razie muszę dać z siebie wszystko, z tego co słyszałem przez te ich radio wynika, że 100 osób się tutaj wybrało i jak dotąd ani widu, ani słychu po nich.

-------Ekwipunek bez zmian

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Shaun Bogdanov

Patrzyłem na Matta palącego papierosa. Przypomniało mi to stare czasy, gdy jeszcze jako uczeń college'u byłem częstowany fajkami. Nigdy mnie do tego nie ciągnęło, poza tym musząc sam się utrzymywać nie mogłem marnować pieniędzy. Również jako sanitariusz miałem szacunek do życia. Za wiele naoglądałem się śmierci podczas swej pracy, by samemu się do niej przybliżać przez ten głupi nałóg.

-Metan. Wiecie co to jest? Taki śmieszny, powszechny w kopalniach, niewyczuwalny bez specjalnego sprzętu gaz. Zmieszany z powietrzem i pod wpływem nawet małego płomienia, takiego jak z zapalniczki, lub żaru z papierosa robi wielkie <<BUM!>>. Jeśli nie chcecie oglądać Sunville z lotu ptaka, radzę nie palić gdy będziemy w tunelach - powiedziałem cynicznym tonem

-Tak w ogóle nazywam się Shaun Bogdanov. Jestem lekarzem.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Annie Thompson

Jeszcze zanim wychodzę z jeepa, którego muszę tu przecież zostawić, zabieram z niego wszystko, co może mi się wydawać przydatne - takie jak mapę miasta (skupioną na okolicach miasta), latarki, baterie, ładowarki na korbkę... Do pustej kieszeni w plecaku zgarniam prywatne rzeczy Josego, apteczkę i przenośny sprzęt laboratoryjny (służący głównie do zabezpieczania próbek, ew. badania podstawowych odczynników). Po tym wszystkim ostrożnie, prawie z namaszczeniem zamykam drzwi, kluczyk - jak gdyby nigdy nic - chowam do kieszeni, udając, że nic nietypowego się nie dzieje. Przygotowuję SMSa do Josego "Zaczynamy" - jeśli jest na podsłuchu, Oni nie zrozumieją. Jeśli nie - powinien się zorientować, że to oznacza wejście do kopalni. Czekam z wysłaniem go do momentu, gdy będziemy wchodzić.

Kiedy słyszę rozmowy reszty, uśmiecham się do nich ze zrezygnowaniem. Pewnie tak się czują ludzie na spotkaniach AA. Ale oni pewnie nie muszą mówić 'Nazywam się John Smith, mam 27 lat, już od kilku godzin nie zabiłem żadnego zarażonego nieznaną chorobą. Niektórzy to mają proste życie.

Występuję krok do przodu i przedstawiam się:

"Nazywam się Aine... Annie Thompson. Zawodowo pracuję w państwowej ochronie lasów - co jak mam nadzieję przyda się nam, jeśli uda się nam wyjść z drugiej strony.

Po chwili zwracam się do Shauna:

"Mam ze sobą przydziałową apteczkę. Poza podstawową zawartością ma też dodatkową, na szczególnie niebezpieczne zagrożenia biologiczne. Podejrzewam, że zna pan cały ten sprzęt albo chociaż część, bo nie wiem, czy znajdziemy teraz czas na przegląd. "

Mam ze sobą:

- strzelbę

- kluczyki od samochodu

- telefon

- portfel

- odznakę

<magazynki i dodatkową broń, jeśli udało mi się je znaleźć>

- rzeczy znalezione z jeepa i wywiezione z radiostacji

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Valo Vilhelm

Siedziałem przy kierownicy samochodu powoli nabijając tytoniem swoją fajkę z zamyśleniem wpatrując się w słupy dymu wznoszące się na miastem na tle oceanu.

-Naprawdę malowniczy widok. - parsknąłem cicho pod nosem - A co jeśli po drugiej stronie tunelu zostanę uraczony podobnym... a może wojsko robi słusznie wypalając to przeklęte miasto, może to jest ten jedyny sposób...- kontynuowałem rozmowę z samym sobą - Jesteśmy podobnie przeklęci... najprawdopodobniej śmierć czeka po obu końcach tunelu.

Wygramoliłem się w końcu z samochodu, upewniłem się że niczego nie zapominałem po czym doczepiłem sobie do pasa jeden granat znaleziony dzień wcześniej - Może to będzie najlepszy sposób. - powiedziałem cicho po czym zaciągnąłem się tytoniem.

-Strzelba SPAS

-Pas z amunicją do strzelby (18 naboi)

-Paczka 6 tabletek przeciwbólowych

-Fajka

-Plecak z butelką coli i wody

-Karabin M16 i dwa magazynki

-Granat przeciwpiechotni

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Grupa po chwili dyskusji ruszyła pieszo w kierunku kopalni wśród ujmującej ciszy.

Przeraźliwe dźwięki apokalipsy dochodzące z miasta powoli cichły wśród szumów drzew licznie okalających wydeptaną ścieżkę prowadzącą do szybu kopalni, które wedle słów Jasona, był aktywny przez cały okres jej działalności. Mimo tego już wtedy administracji zgłaszano problemy z bezpieczeństwem co ostatecznie przyczyniło się do upadku przedsięwzięcia, ale przez ostatnie miesiące Jason miał wrażenie, że sprawa śmierdziała. Tak naprawdę, choć nie miał na to dowodów, sprawa wyglądała na ustawioną jednak w papierach zostały mgliste poszlaki zakrawające na teorie spiskowe. Co jeśli jednak teraz efekt czegoś większego widać na skutkach Sunville ma powiązanie z kopalnią?

Jason zostawił ocalałych bez odpowiedzi.

Po jakiś pięciu minutach powolnego marszu z lekko napiętą atmosferą grupie ukazała się jaskinia będąca w istocie wejściem do kopalni. Problem w tym, że z jakiegoś powodu nastąpiło tąpnięcie i wejście zostało zawalone sporymi kawałkami gruzu. Istnieje możliwość przebicia, ale do tego potrzeba narzędzi, czasu z dodatkiem materiałów wybuchowych. Obok znajdowały się dwa specjalne kontenery służące za mieszkanie dla robotników, trzypiętrowa, drewniana chatka administratora kopalni (wedle napisu) wskazująca z daleka na brak używania od dobrych kilkunastu lat, jeden uwalony błotem czarny SUV oraz czerwony Jeep Wrangler stojący przy niej - porzucone, bez śladu poprzednich właścicieli.

Poza tym w okolicy walała się masa śmieci bądź też drobiazgów co mogło wskazywać na obecność poprzednich grup. Kilka kroków bliżej... widać ślady krwi, kilka nieruchomych ciał, w tym dwa z mundurami wojskowych i truposze. Paru zainfekowanych wyłoniło się z kontenera, koleni z chatki, jeszcze inni z okolicznego lasu powoli sunący w nie wiadomym kierunku, ale było kwestią czasu nim wyczują świeże mięso.

Coś jednak było nie tak. To irracjonalne przeczucie bycia obserwowanym.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Tyler Rosen

Słowa Jasona utwierdziły mnie w przekonaniu, że nie pójdzie w cale tak łatwo. Jeśli iść za jego tokiem rozumowania, to wysoce prawdopodobne jest, iż epicentrum tej cholernej zarazy znajduje się właśnie w kopalni, hm..lub w jakiś sposób kopalnia była połączona podziemnymi korytarzami z tymi laboratoriami o których wspominał doktor w transmisji. Tak czy inaczej możemy wejść w niezłe [beeep] pchając się tam. Jeśli jednak nie ma innego wyjścia? Druga sprawa to Ci żołnierze, może mieli pilnować kopalni, by nikt nie próbował przez Nią uciec.. albo jest tak źle, że sami próbowali ucieczki tą drogą..albo..to oni ją zawalili, by te potwory nie wydostawały się Z KOPALNI. ? Przeraziła mnie ta myśl. I ostatni problem.. sam Jason. Coś było z nim nie tak, wiedział za dużo. On doskonale orientował się, że z kopalnią to jakaś lipa, że wojsko nam nie pomoże, czym jest ta infekcja.. wiedział dużo.. zbyt dużo. Będę miał na niego oko, jeśli znów się spotkamy. ? Uśmiechnąłem się paskudnie. Zaraz po tym, nałożyłem termo wizjer, by sprawdzić i zapamiętać jak wyglądają zainfekowani w cieplnym spektrum, czym różni się ich wygląd od zwykłych ludzi i czy w ogóle się różni. Jeśli tak, to postaram się dokładnie wyryć w pamięci te różnice, kiedyś może mi to ocalić skórę. Chwile później ściągnąłem go i wyszeptałem do pozostałych:

- Wydaje mi się, że powrót do miasta, w poszukiwaniu buldożerów i koparek jest bezsensowny, stracimy kupę czasu, jeśli nic nas nie zabije po drodze, zainfekowani czy wojsko. ? Dodałem. - Według mnie gdzieś tu musi być awaryjne wyjście z kopalni, albo wejście dodatkowe, osobiście sprawdziłbym budynek administratora. Może gdzieś tam ukryty jest właz. W ostateczności możemy spróbować wysadzić te głazy, mam jednak przeczucie że sprowadzilibyśmy w ten sposób na siebie kolejną hordę lub gorzej, żołnierzy, nie jest też pewne że wybuch nie zasypie wejścia jeszcze bardziej. ? Przerwałem by złapać oddech i uspokoić nerwy. - Skąd do jasnej cholery jest tu tylu tych zombiaków? K&^%wa chyba nie skończyły tak grupy, które dotarły tu przed nami. ? pomyślałem przerażony. ? Co z moimi chłopakami z drużyny? Ja pier%^ole, k&*%a! ? Kląłem w myślach, by po zaledwie kilku sekundach się opanować, tym razem głos jednak mi lekko drżał. ? Ppp..óki co ustawmy się na planie trójkąta i pozbądźmy się tych truposzy. ? Mówiąc to odbezpieczyłem SMG H&K MP,5 a drugą dłonią sprawdziłem czy Beretta w kaburze gładko ją opuszcza. Kevlarowe ochraniacze na nogi i ramiona zrobiły się nagle diabelnie ciasne.

Ekwipunek bez zmian.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Odwracan się do stojącego obok mnie mężczyzny, który wydaje się odbezpieczać broń. Głośno syczę:

"A co, jeśli oni wszyscy odnajdują nas za pomocą słuchu? Strzelanie w pobliżu takiego otoczenia, sprowadzi na nas w takim wypadku całe ich hordy! Powinniśmy spróbować raczej pozbyć się ich po cichu! Spróbujmy dostać się do tych budek - tam pewnie jest sprzęt, a z pewnością jest schronienie - na wypadek, gdyby nas usłyszały, wyczuły lub zobaczyły/ " - próbuję chwycić shotguna tak, by w razie czego móc nim solidnie przyłożyć. Obserwuję zarażonych, ale staram się nie patrzeć na nich, chociaż ciągle sobie wmawiam:

To jak zwierzęta w agonii, trzeba je tylko dobić... Nie są niczym gorszym, nic już widziałam - jak kilkutygodniowa, rozszarpana padlina, albo to, co kłusownicy robią z ze zwierzętami...

Hm, szkoda, że te słowa wcale nie działają.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ann "Lisica" Connor

Kur**... jak zwykle problemy. Nie mogłaby chociaż jedna rzecz pójść po naszej myśli. Do tego tutaj jest jeszcze więcej tego cholerstwa... Niedobrze mi się robi widząc te chodzące zwłoki.

- Czekajcie... nie działajmy pochopnie. Nadal nie wiemy na co reagują- podnoszę z ziemi kamień nieco mniejszy od mojej pięści- Mogę sprawdzić czy reagują na dźwięk nie narażając nas na niepotrzebne nieprzyjemności. Chyba, że wolicie od razu działać z rozgłosem. Mogą na tym ucierpieć nasze zapasy amunicji, jednak, jak sobie chcecie...Najlepiej byłoby też po cichu przemieścić się w kierunku, jakiegoś bezpieczniejszego miejsca i dopiero potem działać.- czekam na ich odpowiedź, by w razie czego rzucić kamieniem w stronę jakiegoś przedmiotu z daleka od nas, który by mógł odwrócić uwagę zarażonych.

Trzeba wysadzić tą zaporę. Miejmy zatem nadzieję, że uda nam się znaleźdź jakieś materiały wybuchowe.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Matt "Ghost" Kreiss

Chłopak zwrócił się w stronę dziewczyny, która mówiła coś o zarażonych z wyczulonym słuchem

- Dziewczyno, bez nerwów - swoją drogą, on też panikował. No bo, skąd ma wiedzieć, że w kopalni jest bezpiecznie? Że nie ma tam rodzajów zarażonych o których nawet nie sądzili? I skąd, do jasnej cholery, Jason wiedział to wszystko? Czyżby miał udział w tej katastrofie? - moim zdaniem, detnoacja to ostateczny środek. To, co mówi... - Ghost zganił się, że zapomniał, jak nazywają się inni ocaleni - ...Annie, może być prawdą. Może ci sukinsyni z miasta nie byli specjalnie wyczuleni, ale jeśli wierzyć Jasonowi - Matt zaakcentował jego imię - to jest możliwość, że to stąd wydostali się zarażeni. A w środku mogą być jeszcze inne odmiany, Bóg wie, jakie - Matt zadrżał na myśl o tym, że tak będzie. A znając jego szczęście, tak będzie.

Ocalały uważnie rozglądał się, mając na oku pojedynczych zarażonych, gotów w każdej chwili zacząć strzelać. Poluźnił sobie plecak, odmówił zdrowaśkę i odetchnął.

- Jeśli chodzi o mnie, to wolałbym sprawdzić chatki dla budowlańców, może coś tam jest. Możemy też podzielić się na trzy, czteroosobowe grupy i sprawdzić wszystko.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Valo Vilhelm

- Hej, nie rozumiem waszych problemów, martwicie się tym czy zginiecie przed kopalnią czy wewnątrz? Nie ma sensu zaprzątać sobie głowy taką głupotą. -powiedziałem do towarzyszy przytrzymując sobie fajkę, oraz rozglądając się po okolicy - Hmm... bardziej mnie zastanawia dlaczego zostawiliśmy samochody na dole zamiast wygodnie sobie podjechać pod samo wejście... cholera i jak ja teraz mam skopać tyłki tym truposzom gdy bolą mnie nogi? - rzuciłem plecak na ziemie i rozprostowałem plecy - Na razie proponuje wyprosić z tej chatki naszych pojękujących przyjaciół i poszukać czegoś co robi bum albo jakiegoś wygodnego fotelu z telewizorem.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Shaun Bogdanov

"Cholera jasna znowu kłopoty! Mam dość tego śmierdzącego [beeep] pałętającego się po całej okolicy

Odbezpieczyłem bron i wycelowałem w najbliższego truposza. Jeśli tylko się ruszy to ustrzelę tego ch***

-Radze nie dyskutować, tylko udać się do chatki, albo chociaż do jakiegoś miejsca, w którym nie zdołają nas otoczyć. Szybko, bo zaraz nas dostrzegą, a w tedy nie będzie miło.

Zacząłem się powoli i starając się stąpać jak najciszej posuwać w stronę chatki, nie spuszczając jednak z oczu truposzy.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Evan Mcsober

Cholera, więcej tego ścierwa. Nie chce na nich patrzeć, ale jednocześnie muszę, bo nie wiadomo kiedy taki może zaatakować. Na wszelki wypadek zabezpieczę broń, jeśli coś mnie nagle przestraszy to mógłbym strzelić i cała horda by nas zaatakowała, a jeśli to coś to zombie to i tak porządne uderzenie powinno dać mi czas żeby broń odbezpieczyć. Na razie jednak zombie wyglądają spokojnie..... ale dosłownie cokolwiek może ich z równowagi wyprowadzić. Na razie bez słowa udam się wraz z grupą do chatki, choć widzę iż trafiłem na iście doborowe towarzystwo.... byle tylko okazali się skuteczni kiedy zrobi się gorąco.

Ekwipunek bez zmian

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Grupa z wzrastającym napięciem ruszyła w kierunku chatki nieubłaganie o każdy krok zbliżając się do zainfekowanych - pokracznych, obrzydliwie wyglądających istot, które może kiedyś były ludźmi, ale teraz z śladami pogryzień, zaschniętą krwią, mrożącymi krew w żyłach dźwiękami były tylko cieniami przeszłości... Przeszłości, którą należało głęboko zakopać. Teraz zachowując się niczym w głębokim transie stąpały pijackim krokiem z twarzami bez wyrazu, które nabrały morderczych rysów chwilę potem. Nozdrza truposzy zaczęły intensywnie pracować a pożółkły, metaliczny wzrok skierował się na żywych mieszkańców Sunville.

Zainfekowani złapali jakby nowe siły. Ciała złożyły się do skoku naprzód i po chwili wszystkie z nich ruszyły biegiem w stronę świeżego mięsa w towarzystwie nieartykułowanych krzyków. W tej sytuacji trzeba było działać. Tyler, Matt i Annie chwycili za broń wypalając ołów prosto w nadbiegające bestie. Jedną grupkę w całości bez problemu zdjął SWAT-owiec (*1), odrobinę amunicji zmarnował Matt kilka razy chybiając, ale kładąc permanentnie trupem zainfekowanych (*2) a na koniec swoje trzy grosze dorzuciła Thompson wywalając śrutem dziury wielkości stodoły w ostatniej grupce (*3). W mniej niż minutę sytuacja została opanowana a najwidoczniej wystrzały z broni nie spowodowały ściągnięcia uwagi większej ilości truposzy. Przynajmniej na razie, ale możliwe, że w przyszłości również.

Podejście do chatki mogło być kontynuowane gdy...

* * *

Był to ułamek chwili. Przez moment inaczej odbiło się światło zachodzącego Słońca co świadczyło o tym, że ktoś majstruje przy oknie, chwilę potem błysnęła lufa karabinu i padł strzał. Wszyscy odruchowo się skulili, żeby po chwili zobaczyć leżącego na ziemi Ed'a (*4) zwijającego się z bólu i krwawiącego z przestrzelonego lewego barku. W odruchowym instynkcie pozostali rozrzucili się po obszarze szukając osłony za kontenerami albo porzuconymi samochodami.

Powietrza nie rozerwał krzyk zarażonych zwiastujących zagładę. Niemniej nie był to teraz największy problem...

Ktoś był w chatce. I nie miał przyjaznych zamiarów.

---

1 - +3 a że kratek tyle co nic... :P

2 - +1, generalnie słabo rzuty poszły IMO ;]

3 - i kolejne +3

4 - automatic succes, coś wreszcie z tą postacią zrobić muszę :happy:

Jeszcze jedno - jak ktoś ma pretensje do mnie, że tak a nie inaczej poprowadziłem akcję to puka pod zły adres. Z tak neutralnych postów gdzie nie szło wyłowić deklaracji co zamierzacie robić (poza podejściem do chatki) spłodziłem to co widać. Deal with it. I na przyszłość więcej wskazówek dla zmęczonego MG oraz współpracy wewnątrz drużyny, bo jak osoba A mówi X a B z kolei Y to nie wiem czy A postąpi wedle X czy sugestii Y. Czaicie? ;]

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ann "Lisica" Connor

- Cholera...- powiedziałam kryjąc się za osłoną.

Prawdopodobnie ktoś nie życzy sobie naszej wizyty lub nie zrozumiał, że jesteśmy żywi. Choć bardziej mi się wydaje, że to pierwsze.

- Tyler!- powiedziałam do kryjącego się okok SWAT-owca- On nie ma raczej pokojowych zamiarów, bo do zainfekowanych nie strzelał, a jak tylko się zbliżyliśmy nas zaatakował. Możemy spróbowąć go zagadać, lecz jeśli się nie uda to spróbuj go ostrzelać i ściągnąć na siebie jego uwagę, a ja szybko spróbuję zajść chatkę od tyłu. Czy może masz inny pomysł?

Ile jeszcze przeszkód pojawi się na naszej drodze?, pomyślałam.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Evan Mcsober

Cholera cholery w cholerze! Ktoś jest w tej chatce, i najwyraźniej nielubi ludzi. Wyjmę jeden z moich pistoletów i go odbezpieczę, ten shotgun się przy tym dystansie nie przyda. To jednak tylko na wszelki wypadek, w końcu jestem noga w strzelaniu, trzeba tą sytuację rozwiązać bardziej dyplomatycznie. Kurde, tam ciągle jest ten postrzelony na otwartym polu! Teraz może się wydarzyć dosłownie wszystko, muszę coś zrobić.

-Hej, ty tam w chatce! Nie jesteśmy zarażeni! Jeśli tylko odłożysz broń i dołączysz do nas będziemy mogli bezpiecznie się stąd razem wydostać! Czy mnie słyszysz?- Mam na dzieję że to był tylko przykry wypadek i gość ma pokojowe zamiary. Oby....

Ekwipunek bez zmian

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Shaun Bogdanov

Słysząc strzał, automatycznie padłem na ziemie i zasłoniłem głowę. Po chwili ostrożnie uniosłem ją, kurczowo ściskając swój karabin. Ujrzałem leżącego na ziemi człowieka. Krwawił. "O cholera, niedobrze, niedobrze!" Podbiegłem do niego i delikatnie chwyciłem go, tak by przypadkiem nie trącić jego uszkodzonego barku. Staram się odciągnąć go w jakieś w miarę bezpieczne miejsce.

-Mamy rannego! Niech ktoś tu przyjdzie i nas ubezpiecza, gdy będę go opatrywał!

"Rana postrzałowa barku. Jeśli kula przeszła na wylot wystarczy zdezynfekować ranę i unieruchomić bark. Natomiast jeśli utknęła, lub co gorsza podruzgotała kość możemy mieć problem. Cholera jasna, czemu ten gość do nas strzelał?

Biorę jeden z opatrunków z torby i tamuje krwawienie. Przyglądam się uważnie ranie, oceniając stan nieszczęsnego "pacjenta".

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Tyler Rosen

Chwilę po tym jak padły strzały i usłyszałem jęk jednego z nas, miałem już broń wycelowaną w piekielne okno. Rozglądnąłem się i chciałem podbiec do Edda, jednakże ktoś mnie ubiegł i zaczął odciągać trafionego w bezpieczniejsze miejsce. - Osłaniam Was.- Mruknąłem do siebie wycofując się w stronę osłony, jednoczesnie cały czas pilnując okna i okolicy. Hałas mógł ściągnąć zainfekowanych..

-Hej, ty tam w chatce! Nie jesteśmy zarażeni! Jeśli tylko odłożysz broń i dołączysz do nas będziemy mogli bezpiecznie się stąd razem wydostać! Czy mnie słyszysz?- Krzyknąłem ktoś z boku.

- Tyler!- Powiedziała cicho dziewczyna kryjąca się nieopodal. - On nie ma raczej pokojowych zamiarów, bo do zainfekowanych nie strzelał, a jak tylko się zbliżyliśmy nas zaatakował. Możemy spróbowąć go zagadać, lecz jeśli się nie uda to spróbuj go ostrzelać i ściągnąć na siebie jego uwagę, a ja szybko spróbuję zajść chatkę od tyłu. Czy może masz inny pomysł?

- Masz rację. Spróbuj zajść go od tyłu, tylko uważaj na siebie. Jeszcze kilka truposzy może być gdzieś w okolicy. Jeśli ten skurw&^l nie odpowie w ciągu 30 sekund skupie na mnie swoją uwagę..w jakikolwiek sposób. A wtedy Ty wykonasz swój plan. - Dziewczyna była odważna, przemknęło mi przez myśl..odważna i sprytna, a gdyby nie okoliczności Tyler może dłużej zastanowiłby się nad tym że jest też całkiem ładna. - Słyszałeś człowieku?! - Krzyknąłem. - Masz 30 sekund by odpowiedzieć i przestać strzelać. 30 sekund, rozumiesz? Mamy przewagę, ale nie chcemy Ci zrobić krzywdy. - Powiedziałem zupełnie szczerze. - Jeden...dwa... - Zacząłem głośno liczyć pilnując całego doku i okolicy.

______________

Ekwipunek bez zmian.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Valo Vilhelm

-Koleś przeżyje, pocisk chyba przebił się na wylot a ja i tak zamierzałem się położyć, nie ma tego złego co by na dobre nie wyszło. -powiedziałem pod nosem opierając się plecami o koło terenówki -Hej, fajny ten wasz plan ale nie wydaje mi się aby to odliczanie coś pomogło, równie dobrze można wrzucić tam granat. Hałasu będzie nie więcej niż teraz a przynajmniej czas zaoszczędzimy. -zawołałem do reszty.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Matt "Ghost" Kreiss

- Świetnie, kolejny człowiek któremu coś się popierdzieliło we łbie. Zupełnie jak ten facet z siekierą, no nie, dziad... Valo? - rzucił Matt, obserwując uważnie chatkę i swoich towarzyszy. Miał zamiar coś krzyknąć, ale wyręczyli go pozostali, w tym SWATowiec. Widząc, że sprinterka będzie próbowała obejść ten domek od tyłu(cokolwiek miała na myśli), on również skorzysta z zamieszania i ruszy biegiem do rannego. Coś z medycyny umie, toteż pomoże. Chłopak przygotował się i czekał.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ależ to wszystko chore. Jesteśmy zagrożeni z powodu zarażonych, a ludzie mordują siebie nawzajem!

Odbezpieczam broń i ładuję ją, cały czas przyklejona do ściany tak. by tamten gość z okna nie mógł mnie zauważyć. Staram się podzielić moją uwagę na obserwację okna, drzwi wyjściowych i lasu - z którego z każdej chwili może coś przecież wyskoczyć.

Hm, interesujące. Węch, nie słuch.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Żadna odpowiedź nie dotarła do uszu ocalałych z głębi chaty. Zamiast tego po kilku chwilach szybę w oknie skąd strzelał pierwszy raz szlag trafił po kolejnych dwóch wystrzelonych pociskach, które odbiły się od kontenerów i nie były w nikogo wycelowane, ale Tyler postanowił nie ryzykować, że psychol zauważy właśnie ruszającą Amy odpowiedział ogniem. Seria z karabinu dosięgnęła agresora, bo po chwili dało się słyszeć krzyk bólu (*1). Niemniej zraniona bestia stanowiła teraz jeszcze większe zagrożenie i po chwili znów pojawiła się w oknie tym razem z karabinem M4 i z krzykiem wściekłości wywalił cały magazynek (*2) w Rosena. Kule świszczały mu koło ucha, ale nie oberwał. Snajper zaczął przeładowywać stojąc jeszcze na widoku. Tymczasem Amy zniknęła na tyłach budynku.

* * *

Amy szybko znalazła tylne wejście. Otwarte. Wparowała do środka i lekko się skuliła słysząc jak psychol z góry kończył właśnie wystrzeliwać serię z karabinu szturmowego. Rozejrzała się po okolicy - na lewo kuchnia, po prawej pokój recepcji i schody prowadzące na górę. Żadnych ścian, ozdób... wszystko pokryte kurzem, włącznie z podłogą, na której były ślady (*3). Amy nie była specjalistką od policyjnych dochodzeń, ale wiedziała wystarczająco dużo, żeby zorientować się, że są tutaj ślady więcej niż jednej osoby. Dodatkowych trupów na parterze nie było, brak też drzwi do piwnicy.

Nie ma też widocznych pułapek. Przynajmniej tutaj.

* * *

Tymczasem Matt i Shaun odciągnęli Ed'a - nieprzerywającego rzucać wiązanki od momentu postrzału - w bezpieczne miejsce i zaczęli opatrywać. Profesjonalny medyk nie potrzebował pomocy szybko opatrując ranę nim wdało się zakażenie, ale mimo wszystko harleyowiec będzie miał problemy z poruszaniem ręką (*4).

* * *

Reszta czekała za osłoną na dalszy ruch psychola, który najwidoczniej nie miał najmniejszego zamiaru się poddać szykując się do kolejnej wymiany ognia. Na razie w okolicy nie było widać ani jednego zainfekowanego. Możliwe, że padli wszyscy a możliwe, że kolejny zrzuty napalmu - dźwięki przelatujących F-16 dochodziły do uszu ocalonych - kompletnie odcięły drogę do miasta w obie strony. Oprócz tego słychać było echa kanonady ogniowej i czegoś co przypominało wystrzały artyleryjskie zza gór. Wojsko chyba zrównywało Sunville z ziemią...

---

1 - sukces na +4, psychol ma oooxo

2 - +3, szczęście, że mu rzut nie poszedł :P

3 - kolejne +5 do kolekcji ze spostrzegawczości ;]

4 - Yankiemu wypadł sukces +2, ale sarmat przyćmił swoim +7 :)

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Gość
Temat jest zablokowany i nie można w nim pisać.


  • Kto przegląda   0 użytkowników

    • Brak zalogowanych użytkowników przeglądających tę stronę.

×
×
  • Utwórz nowe...