Skocz do zawartości

Olympus Actionus - temat główny, podejście trzecie


Rankin

Polecane posty

Uch, to niemiłe... ale mogłem się domyślić, że tamta maszyna tak po prostu nie spełni naszych życzeń, to by było za piękne. A ja jeszcze za to zapłaciłem! Dobra, najpierw pozbądźmy się tej mutacji. Korzystając ze swoich naturalnych zdolności zmiany kształtu przywracam moje powieki do porządku. Ale moment, kto to jest? Jakiś rycerz w złotej zbroi? Nie, on cały jest ze złota. No tak, to tamten pomnik. Tyko dlaczego ożył i co on tu robi?

- Przepraszam, panie rycerzu, ale skąd się pan tu wziął? Kiedy ostatnio pana widzieliśmy, to głównie zabawiał pan gołębie. Nie żebyśmy nie byli wdzięczni za pomoc, wręcz przeciwnie.

Przyglądam się reakcjom reszty i widzę, że Lucker zamienił się w kota. Podnoszę go za skórę na karku na wysokość oczu i kręcę głową ze zrezygnowaniem.

- Znowu? Najpierw mysz, teraz kot. Lepiej uważaj trochę, w końcu w muchę się zamienisz - mówię, przywracając jego dawną formę.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • Odpowiedzi 1,7k
  • Created
  • Ostatnia odpowiedź

- Chol...ibcia. Dobra teraz to jestem wkurzony- coś rozwaliło ścianę i po chwili miecz pojawił się w ręce Luckera.

Nie wachał się tylko od razu ciął z taką szybkością, że łowcy niewolników nie zdążyli uskoczyć i po chwili jeden z nich lerzał martwy na ziemi. Drugiego z nich Lucker oszczędził i teraz trzymał wysoko w górze, mocno ściskając za szyję.

- Zapytam się teraz grzecznie, gdzie jest wyjście z tego pierwszego świata? Lub kto tu jest odpowiedzialny za podróże, czyli kto tu jest szefem wszystkiego i jak się do niego dostać! Gadaj jeśli nie chcesz się zamienić w owcę i spędzić reszty życia tylko na jedzeniu trawy!!!- krzyknął na niego.

Na za dużo im pozwoliłem. Przecież jestem chol**nym bogiem. Muszę zapamiętać, by nie zniżać się do poziomu śmiertelników, gdy sprawa jest na tyle ważna.

- Gadaj śmieciu!

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Co się w mordę dzieje?! - krzyknął Cień słysząc a właściwie nie słysząc zupełnie niczego dookoła siebie. Dodatkowo gdzieś w okolicy walały cienie choć nie te, które miał na PBW tylko jakieś wrednie pokraki atakujące z zaskoczenia. - Jest tylko jedna metoda na takich skubańców! TORNADO GITARY!

Krzyknął Cień, w japońskim stylu, i zaczął kręcić się z ogromną prędkością dookoła własnej osi zmiatając wszystko co chciało akurat znaleźć się w jego pobliżu.

- Ktoś ma w ogóle pojęcie co dalej?!

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Aidenie, Lucker był w innym miejscu niż Lunarion i właśnie miałeś do niego dotrzeć, ale niech będzie. :)

-----------------------------

- Co ja tu robię? Niszczę zło, rzecz jasna! - z patosem odrzekł złoty pomnik rycerza.

Lucker ściskał za gardło łowcę niewolników. Ten, bojąc się o swoje życie, postanowił powiedzieć komu służy:

- Ja... Eee... Szefem... Yyyy... Jest... Wielki... Ghhgrhrghr... - opryszkowi zabrakło powietrza, by dokończyć i zmarł. Gdy bóg kakao trzymał tak truposza w dłoni, podbiegli do niego Markos, Lunarion, Cygnus i Złoty Rycerz.

- Lucker, tak się martwiliśmy!

- Tu jesteś! Wiedziałem, że sobie poradzisz!

- Tyś jest morderca! - Rycerz spojrzał na martwego bandziora wiszącego jeszcze w dłoni Luckera i na paru innych przepołowionych na podłodze. - Zaraz będziesz bez serca!

I szybkim krokiem podszedł do boga owiec, po czym strzelił w pysk pięścią ze złota tak, że aż wypuścił nieboszczyka.

- To ja tu wymierzam sprawiedliwość! I usunę wszelkie zło! A Ciebie przede wszystkim!

Zmaterializował w swej dłoni pawęż i chwycił mocniej miecz drugą ręką. Obejrzał się do pozostałych bogów:

- A Wy co? Pozwolicie żyć temu oprawcy, prześladowcy i mordercy?

- Przecież to nasz przyjaciel!

- Właśnie, zostaw go!

- Jest wielu innych, naprawdę złych!

- Koleś, nie wygłupiaj się! - krzyknęli wszyscy razem.

- Ja?! Ja się wygłupiam? Widzę, że więcej jest tu zła, niżli mi się z początku zdawało! Podzielicie jego los! - nad jego głową zabłysnęła nagle aureola, oczywiście złota. On sam zaś rzucił mieczem w Luckera (ten wykonał unik) i chwycił swój zloty korbacz, po czym popatrzył na całą czwórkę, wyczekując reakcji.

Nie chciałem tego, bo zdawał mi się być dobrą istotą, nawet mnie i moich przyjaciół uratował, ale cóż... Ma po prostu obsesję!

Markos wziął w dłoń swój miecz, w drugą rewolwer i popatrzył chwilę na towarzyszyrr, po czym nacisnął spust. Pocisk nie wypalił. Psiakrew! Ten rewolwer nigdy mi się jeszcze nie zaciął! Obgadam to z Johnem. Jeśli... To jest jak tylko stąd wyjdziemy! Czekał na innych, by zaatakować razem z nimi.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Hej koleś... Nie wiem coś ty za jeden, jednak ja tylko się broniłem. Po drugie nawet jeśli zginęli to czy to nie dobrze? Handlowali życiem. Każdego dnia czyniąc więcej cierpienia i spaczając swoje dusze. Czy nie lepiej, iż zginęli?- powiedział Lucker ściskając mocniej swój miecz.

Złoty posąg ożył... No dobra, może ten trik psychologiczny coś da i wreszcie pójdziemy dalej.

- Po drugie razem szukamy przyjaciela i szczerze mam już dosyć tego utrudniania mi drogi. Chcesz nam pomóc to nie pieprz głupot o sprawiedliwości itd., bo tej nie ma tak naprawdę. Złoczyńcy dostają na co zasłużyli i nic poza tym. Jeśli chcesz to zakwestionować złóż apelację do Moderatusa...

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

... - wymamrotał Glatryd. Przekleństwo które przed chwilą wypowiedział było na tyle starożytne, że nie potrafiło poruszać się w normalnej atmosferze i uległo implozji nim dotarło do jakichkolwiek uszu. Diabły były na tyle bezczelne, żeby zbudować się ze szkła, a potem jeszcze metodą kostkowania złączyły się w jednego wielkiego molocha. No, nie licząc jeszcze jakiegoś wariata siedzącego na ramieniu giganta.

- Jakieś propozycje? - Krzyknął w stronę pozostałej dwójki i zlustrował dokładnie maszynę. Nie wyglądała zachęcająco.

- Tak w ogóle, gdzie są pozostali? Kiedy wsiadaliśmy do tych ...onych kapsuł, było nas więcej! Mamy to odeprzeć w trójkę?!

Glatryd odskoczył, gdy promień lasera znów się naładował i skierował się wprost na niego. W miejscu w którym jeszcze przed chwilą stał bóg... No właściwie nie było już tego miejsca.

- Jest nas trzech, a ich dwóch, mamy więc przewagę liczebną. Proponuje ich otoczyć. Jak znajdziecie lepszy plan, dajcie znać!

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Kryje się za domostwem przed kulami Żelaznego.

- Nie ma ich i tyle! Jesteśmy wystarczająco boscy, byśmy mogli sobie poradzić!

Ewakuuje się za następną zasłonę. Promień dewastuje miejsce, gdzie przed chwilą siedział. Wystawia głowę, by móc przyjrzeć się Machinie.

- Gruby pancerz uniemożliwiający penetrację wnętrza, ogromne ilości promieniującego ciepła utrudniające przetrwanie niezabezpieczonym organizmom, wielki laser anihilujący wszystko. Na dodatek wymachuje gigantycznym obuchem. Chociaż... Spójrzcie na brzuch i piec! Być może to jest słaby punkt konstrukcji!

Chowa się przed pociskiem od barana stojącego na ramieniu machiny.

- I jeszcze ten palant, o którym nie wiadomo za wiele!

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Teraz zrobiło się naprawdę strasznie. Nawet nie wiedziałem,że całkowita cisza jest tak przerażająca, gorzej będzie tylko gdy stracimy wzrok.

<Unika ataku>

Walka z upiorami to jedno i nie jest strasznie trudne chyba. Ale teraz naprawdę nie wiem co dalej. Nie mam pojęcia ile ich jest i ile jeszcze może się pojawić, równie dobrze,możemy tu walczyć całe wieki,a ich nie ubędzie.

<Patrzy na Shadowa i Barta>

Jak mamy zginąć to jak bogowie czyli w wielkim stylu.

<Gdy upiór pojawił się na chwilę by zaatakować Pymp złapał go i starał się spalić ogniem. Gdy ten znikł zwolnił uścisk>

Ciekawe czy to coś dało

<Odskoczył od cięcia kolejnego upiora i zaatakował go pazurami w brzuch. Poczuł opór "ciała" lecz innego efektu nie zauważył.

Teraz starał się tylko unikać kolejnych ataków i od czasu do czasu oddawał kolejnym bestiom>

Ciekawe czy przynajmniej jeden którego trafiłem padł na stałe? GIŃCIE!

<Zionąć ogniem obraca się dookoła>

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Uniknąłem promienia i przyjrzałem się swojemu przeciwnikowi, oceniając go. Wynaturzenie. Wszystko to, całe to miejsce, jest jednym wielkim błędem. Błędem, który zamierzam naprawić.

- Idee są tak samo zniszczalne jak wszystko inne. Twoja maszynka także. Jeśli jesteście nieskończeni, przyniosę wam nieskończone zniszczenie. Jeśli ta maszyna jest fizycznie niezniszczalna, przekonacie się, że Pustka jest poza wszelkimi prawami i jednocześnie ich częścią. Nie ma nic, czego mógłbym nie zakończyć. Fizyczne prawa Wszechświata nic nie znaczą. Ja jestem siłą natury i zwiastunem końca. Ty jesteś prochem i ulotnym wspomnieniem.

Nad moją lewą dłonią wytworzyła się mała czarna dziura. Powiększyłem ją i cisnąłem w kierunku ognistego brzucha machiny.

Kiedy z tobą skończę, z tego miasta nic się ostanie.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nie będziesz mnie pouczał, nikczemniku! Ja dobrze wiem, kto zasługuje na śmierć! On sprzedawał życie, ty wręczyłeś mu za to śmierć! Nie był dobry, ale ty też nie jesteś i zginiesz! Nie będziesz swą obecnością plugawił tego miasta! Nie będziesz gorszył jego mieszkańców! Nie ma już dla ciebie przebaczenia, chyba że poprosisz o nie Moderatusa, ale nie będziesz wstanie tego zrobić! - i Złoty Rycerz zaczął biec prosto na boga kakao wymachując korbaczem i osłaniając się tarczą.

Wyglądało na to, że triki psychologiczne na niego nie działają. Chociaż... to przecież pomnik, niby dlaczego miałyby na niego działać?

Markos gotowy do walki postanowił jednak odrzucić miecz i zwrócić się do Rycerza:

- Słuchaj. Ani ci handlarze ludźmi, ani Shaker, NIE SĄ tak źli, jak ja. Nie wierzysz? A kto zaczął służyć Mhrocznemu Panu, który kazał mi czynić takie rzeczy, że jeszcze mi wstyd? A kto już z własnej woli odwrócił się od przyjaciół, by obmyślić plan jak ich się pozbyć, żeby łatwiej było zawładnąć światem? Kto zaczął te plany realizować? Dla kogo los ludzi i każdej istoty niższej od boga, a nawet JAKIEJKOLWIEK innej istoty, znaczy mniej niż władza? Kto własnoręcznie odebrał życie Tytokusowi oraz Selenie, a mało co nie zabił i Holzena? Kto być może teraz go torturuje albo już go zabił, jeśli nie ja? Nikt w tym mieście nie może równać się pod względem uczynionego zła, jeśli nie ja... jeśli nie Mrokas, który w istocie jest mną!? Nikt! Może z wyjątkiem Bajcurusa! Ale teraz ja oddam swe życie w Twe ręce, byś oszczędził Shakera, który czyni zło tylko tym, którzy na nie zasługują! Masz, zabij mnie! Przerwij mi misję uratowania, jeśli to jeszcze możliwe, Holzena; odbierz nadzieję na ujrzenie Seleny! Zrób to! Oszczędź ich, wymierz sprawiedliwość na mnie! Jeśli oni są źli, to przeze mnie! - mówił drgającym, nieco załamującym się głosem, jakby mu było przykro, że musi rozstać się z życiem (a zwłaszcza z Seleną), a oczy zaczęły mu się błyszczeć, jakby napłynęło do nich kilka łez. Rycerz zatrzymał się, popatrzył to na Luckera, to na Markosa, po czym zbliżył się do tego ostatniego na parę kroków.

- Dobrze. Daruję im życie, ale odbiorę je tobie - rzekł i uniósł korbacz, w celu uderzerzenia nim w czaszkę boskiego barda.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Cholera...

- Ty idioto...- rzekł do barda.

Potem sprzedał siarczystego kopniaka w twarz posągowi, tak że ten zrobił kilka kroków do tyłu by się nie przewrócić.

- Nie waż się poświęcać swojego życia, jeśli ktoś wciąż na ciebie czeka- powiedział groźnym tonem i przyjął pozycję bojową na przeciwko posągu, mając za plecami barda- Selena nie wybaczyłaby nam tego, jakbyś oddał swoje życie niepotrzebnie. Po drugie ja nie umrę od cięcia, ani uderzenia korbacza. Jestem BOGIEM KAKAO i nie pozowlę, by ktoś skrzywdził moich przyjaciół!- a jego słowa brzmiały szczerze i bohatersko, tak że posąg wyczuł, iż są oni bliscy Moderatusowi.

Kto chroni własnych przyjaciół życiem swoim. Ten na życie swoje zasługuje.

Jeśli dalej chcesz walczyć posągu to atakuj!!!

--------------

Nie Shaker, tylko Lucker!!!

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- To może ja się zajmę palantem, a wy popróbujcie z piecem... - zaproponował Glatryd rzucając się na ziemię. Promień wystrzelony z piekielnego działa świsnął mu tuż nad głową. Bóg odetchnął z ulgą i zaczął wstawać, gdy wyczuł nad sobą nieznaczny ruch powietrza

- Kurczę...

Zebrał wszystkie siły i na wpół odskoczył, na wpół odskoczył spod młota który wbił się w ziemię, a który o mało co go nie roztrzaskał. Siła uderzenia rzuciła nim o najbliższy budynek, poważnie uszkadzając i domostwo i szklanego golema...

Co było dosyć dziwne. Przecież to niemożliwe, by byle uderzenie z siłą huraganu o budynek tak poważnie poturbowało Władcę Luster...

Pokryty siatką pęknięć podniósł się na nogi, tylko po to by odskoczyć z drogi kolejnego piekielnego promienia. Budynek zmienił się teraz w coś przypominającego niezbyt świeży budyń. Glatryd nie zwrócił na to najmniejszej uwagi, materializując w swych potężnych dłoniach dwudziestościenną kostkę naprawdę dużych rozmiarów, po czym rzucając nią z chirurgiczną precyzją w stronę blaszaka stojącego na ramieniu diabelskiej machiny.

- To powinno go sprowadzić na ziemię... - wydyszał opierając się o klejące resztki budynku. Z zainteresowaniem zbadał jego konsystencję, po czym polizał.

- Mmm... Waniliowy!

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Markosie, jeśli następnym razem poczujesz, że chcesz się poświęcać za swoich przyjaciół i wspominać dawne błędy, to proszę, zastanów się dwa razy. Albo trzy. A teraz przepraszam, ale ten tutaj raczej na nie pomoże, a na pewno nie tak, jakbyśmy tego chcieli. Żegnam.

Lunarion podszedł w stronę rycerza, który odbierając to jako oznakę agresji odpowiedział potężnym ciosem korbaczem. Trafił w rękę boga i oderwał ją jakby była zrobiona z gliny. Co ciekawe Lunarion nie uronił nawet kropli krwi, w ogóle zdawał się nie zauważać okropnej w końcu rany. Podszedł jeszcze bliżej, a utracona kończyna uległa natychmiastowej regeneracji. Następny cios korbaczem został zablokowany potężnym chwytem gołą ręką. Chwilę potem urwana ręka posągu razem z korbaczem znalazła się pod ścianą tuż obok tej Lunariona, która właśnie przechodziła przyspieszony rozkład.

- Jak to było? Oko za oko?

Spanikowany posag starał się staranować boga księżyca, ale błyskawiczny cios otwartą dłonią w złotą pierś sprawił, że zaczął wibrować i zwyczajnie rozpadł się w proch. Walka trwała krótko i była bardzo jednostronna, ze złotej rzeźby prawie nic nie zostało, ale w końcu zmierzyła się z kimś nieporównanie silniejszym.

- Jak ktoś nie potrafi się bronić przed zmianą formy i rozbijaniem wiązań atomowych to tak kończy. Co teraz? Aha, Markosie, proszę, nie obwiniaj się za to wszystko. To nie twoja sprawka tylko tak jakby złego bliźniaka. Każdy z nas ma jakąś ciemną stronę, tyle że twoja chodzi sobie po świecie i zabija ludzi. To jednak nie ty i niech tak zostanie.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@Jane (& Pympol & Barto & Shadow)

Spalone ciała zaczęły niewiarygodnie śmierdzieć. Ich wnętrzności nie należą do najprzyjemniejszych, a po ugotowaniu...

Ogarnęła Cię ponownie ciemność. Tymczasem ładunki wybuchowe odmierzały już ostatnie sekundy do eksplozji, a nowe potwory wróciły i zaczęły wydzierać się niesamowicie...

... Gdy nagle zza rogu dało się usłyszeć odgłos strzału ze strzelby i... kopania? Potwory rzuciły się w kierunku źródła dźwięku, po czym ich flaki wyleciały na ścianę (co było widać w świetle wystrzałów), a reszta ponownie skryła się w korytarzach i ścianach.

Poślizgnąwszy się nagle na śluzie zabitego wcześniej potwora, uderzyłaś plecami o ziemię. W twoim kierunku nagle poleciała flara. W nagłym zwiększeniu jasności zobaczyłaś gościa w kapeluszu i płaszczu, który podał Ci rękę i uniósł Cię z łatwością. Gdy Twój wzrok przyzwyczaił się do światła, zauważyłaś, że stoi przed Tobą... Kto to jest?!

- Hail to the King, baby!

Trochę się wyszczerzył i odchrząknął.

- Well... Ten wielki kamienny ordered me, żebym... well... tego kota, no... strzegł w razie need... Ale on everything radzi sobie bardzo dob...zie? So... Ja came tutaj, by poszukać wyzwań, a że You jesteś z jego rodżiny, to nic nie stoi na przeszkodzie, to...*

Trzymany przez niego RPG wystrzelił i zrobił sporą dziurę w suficie. Ładunek trafił akurat w miejsce, w którym była bomba, jednak tylko na tyle, by odsłonić zapalnik, który pokazywał: 00:00:03...

- Ooh...

00:00:02...

- ... That's...

00:00:01...

- ... Gotta hur...

Nie zdążył... Ładunek eksplodował, a oślepiające światło, od którego głowa pękała, było najmniejszym problemem, zwłaszcza, że uczułaś, że jakiś metal wbił się w obie twoje nogi, co spowodowało rozdzierający ból, który był tylko jednym z jego ognisk, zwłaszcza, że spadło na Ciebie gruzowisko sporego ciężaru...

Tymczasem Książę, również zawalony gruzem, zgarnął z siebie całą tą masę. Powstając nie zauważył niczego, co mogło przypominać to miejsce sprzed minuty.

- Hmm, don't have time to play with myself.

Zaczął krążyć dookoła i butem przesuwać gruzowisko. Gdy wpadł na spore wybrzuszenie i odgarnął gruz, zobaczył leżącą boginię. Wyjął ją stamtąd i przerzucił przez ramię.

- Don't shake it, baby, 'cause it will only hurt you.

Odpalił jetpacka i poleciał z przerzuconą boginią w stronę światła...

...Z powrotem w stronę walki.

- Damn, where is the sound?!

Paliwo się skończyło, więc upadł dość gwałtownie na platformę, na której stali bogowie, położył Jane przy drzwiach, wokół których skupili się teraz bogowie, i zaczął strzelać z wielolufowego działka, w upiory, który znikały w cieniach po tym, jak obrywały z płomieni lub gitarry Króla Mroku.

- Damn, I'm gooood. Hej, ona ma na podobny piece jak te tutaj.

Wskazał na obiekt, w którym widniały już 3 podobne elementy, podczas gdy nadlatujący upiór uciął mu właśnie palec i zniknął w cieniu, co Książę skwitował bolesnym sykiem.

- Damn, I hope that there's a medic somewhere here... Not only for me but also for her... MOVE IT!

@Bajcurus & Konishi & Tytokus

Wasza bezczynność była zdumiewająca. Picie napojów zwiększających gniew jest dobre da wojowników w WoWie, a założenie nogi na nogę w przeświadczeniu, że jedynym zagrożeniem w tej olbrzymiej jamie jest basen lawy pod nimi było zwyczajną ignorancją lub głupotą...

Zwłaszcza, gdy ściany zaczęły się przybliżać, a kryształy wbijały się w wasze ciała. Zupełnie niezauważenie przebiły się przez sierść i ogon Bajcurusa i zarosły z drugiej strony, tworząc bolesne ciernie... a ściany dalej się zbliżały.

Och, co za smaczna przekąska... A jak to mawiała moja babcia, która zginęła na zawał po mojej... "sprawiedliwości"...: "Z chlebkiem dzieci!".

Tafla litej skały, idealnie dopasowana do szerokości całego komina (i zmniejszająca się w razie potrzeby) leciała prosto na was z samej góry z coraz większą prędkością. Magma była tuż nad nią i stanowiła skuteczną siłę do poruszania tego tłoku.**

@Abyssal & Glatryd & Casulono

Machina skierowała swoją twarz prosto na Boskiego Sędziego i... zaczęła się złowieszczo śmiać.

- Idee zniszczalne?! Still using all the muscles except the one that matters, Mr Ander... Goddy? Muahah... Głupcze, widocznie spałeś, kiedy tworzono wszechświaty. Idea jest bytem, który został nam dany, po który możemy sięgnąć, ale nie możemy go zniszczyć. Istnieją poza rzeczywistością, nawet poza wszelką duchowością, więc mógłbyś nawet sprowadzić zagładę na wszystko, co istnieje w normalnym znaczeniu, a idei nie zniszczysz. Nie podlegają jakiejkolwiek zmianie. Nie posiadają żadnych części. Są wieczne i nieruchome. Są... doskonałe... i nawet bogowie im podlegają... i zapewniam Cię, że ostatecznie, nawet jeśli mnie zniszczycie, w co szczerzę wątpię, wrócimy, gdyż ktoś sięgnie po ideę, którą się staliśmy. My wrócimy, a wy nic na to nie poradzicie! Nieskończone zniszczenie... Let's try, looser! Im bardziej z nami walczysz, tym bardziej nas wzmacniasz! Ciekawe, kiedy wyczerpią się twoje możliwości, bo nasze dopiero, kiedy... kwanty się skończą, o ile nie podejmiemy treningu. Nawet ta twoja Pustka, o której mówisz, jakby niańczyła twój zakichany zad od maleńkości, nie ma wpływu na idee, nie ma wpływu na to, czym się staliśmy. Pustka jest ideą, ale nie może niszczyć innych idei. Zresztą, jak Ci się to jakimś cudem uda, to będziesz też wiedział, że i ta twoja zniszczona być może. I nie ględź mi tu o naturze, bo natura przegrała z nami już nie raz. Jak chce wracać i walczyć wierząc w jakąś boską opatrzność czy los, to proszę bardzo, ponownie będzie ona płonąć przez milenia!

Ta przemowa raczej nie poruszyła Boskiego Sędziego, który cisnął obiektem prosto w machinę. Dość niespodziewany atak prosto w stronę jej ognistego brzucha spowodował (jak można było przewidzieć) wchłonięcie tej części obiektu przez dziurę. Wydawało się, że to koniec machiny, gdy przez chwilę stała się doskonale czarna. Gdy wrócił jej obraz, po czarnej dziurze nie było śladu, podobnie jak po części tułowia wielkiej machiny, podczas gdy piec ciągle grzał.

- Dobry jesteś, nie docenialiśmy Cię-cię... Wiedz jednak, że mamy taką moc, by kontrolować entropię oraz samemu zwiększać swoją gęstość na tyle, by takie obiekty stawały się naszą częścią.

Szkoda, że nie możemy ich jeszcze tworzyć czy wykorzystywać...

- NĘDZNIKU, TAKIE ATAKI NIC NAM NIE ZROB...

Coś w maszynie wybuchło i zachwiała się ona. Spory jej kawałek spadł na ziemię, lecz oderwana przestrzeń została zastąpiona przez kolejne "komórki" mechaniczne, jednak całość wyglądała znacznie bardziej blado, a ogień już nie buchał tak mocno.

- ...ią... czyż nie? - głos wydobywający się z wnętrza nie był już taki pewny siebie. Teraz jednak posiadał wiedzę o możliwościach przeciwnika, którą dogłębnie analizował.

Tymczasem Żelazny zaczął krążyć wokół... "głowy" maszyny, pochylając się raz na jakiś czas.

Nienaruszone... Znakomicie! Mogą sobie atakować ten piec. Dopóki to działa, wystarczy na regeneracją. Nawet oni nie są na tyle szybcy, by ją powstrzymać...

W tym momencie duża kostka rzucona przez Glatryda wpadła prosto na niego i wbiła go w ścianę litej skały, która znajdowała się przy granicy dzielnicy. Przebiła ją bez problemu, a Żelazny zsunął się niemal bezwładnie po powierzchni krateru, który powstał po uderzeniu (a kość poleciała dalej) i upadł na "plecy" machiny. Oczywiście ostrza ustępowały tam gdzie stanął... z ledwością.

Maszyny tak prędko nie pokonają, ale mnie mogą wyeliminować w mgnieniu oka... Wolę nie wiedzieć, co by się stało beze mnie... nas. Lepiej... uważać...

Włączył magnesy na całej swojej zbroi oraz dodał więcej mocy do naręcznej broni i silników w butach. Latał teraz niczym mucha po napoju energetyzującym wokół machiny, uważając na jej ataki, jednocześnie prując z bardzo małych pocisków w bogów... z wielką szybkostrzelnością. Vulcan się chowa.

Z ust machiny buchnął gorący strumień ognia i pyłu, który zaczął krążyć wokół bogów, uniemożliwiając zaobserwowanie czegokolwiek na więcej niż 2-3 metry. Ponadto temperatura wzrosła na tyle, że szkło mogło zacząć mięknąć, a Casulon zaczął się czerwienić bardziej, niż mógłby stając do wyczekiwanego ślubu... i to bynajmniej nie z emocji, przynajmniej nie teraz. Wszystko zaczęło dodatkowo parować, a kolejne budowle nikły w "ciele" machiny. Wtem znowu zabrzmiał odgłos kończenia ładowania głównej broni...

_______________________________________________________

* Po queście Shakera Kot dostał perka...

"Mydła" nie ma, więc trochę nimi pokieruję.

Metal to święcona platyna.

** Tak, winniście się raczej stamtąd wydostać, bo to nie jest raczej żaden punkt lokacyjny...

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Hej ty! - Cień klepnął Jane. - Obudź się do licha!

Brak reakcji. Król Mroku jeszcze przez parę minut wywijał gitarą w lewo i w prawo masakrując niezliczone cienie, które ciągle wyłaziły czując coraz większy gniew, ale i frustrację. Widząc, że szybko obudzić się nie zamierza bezpardonowo chwycił ją za nogi, przytrzymał głową do dołu, potrząchnął z dwa razy i wszelkie drobiazgi w tym i ten cholerny element wypadły.

- Bez urazy! - krzyknął pakując kryształ na swoje miejsce.

Spojrzał na maksymalnie dopakowanego mięśniaka.

- Ej ty! Pamiętaj! My się nie wycofujemy! MY ATAKUJEMY W INNYM KIERUNKU! RUN HOME TO MAMA!

Totalną ironią był fakt, że Cieniowi zachciało się zagrać Run to the Hills...

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jane zerwała się na nogi i spoliczkowała Shadowa mechaniczną ręką*. Siłę takiego uderzenia można porównać do... uderzenia szklanki glanem? Enyłej, po zadanym ciosie splunęła na Cienia siarczyście. Uważała go dotąd za porządnego gościa, może nawet darzyła go swoistym szacunkiem i przyjaźnią... Do teraz.

Wyjęła z nogi jakiś odłamek, po czym przewiązała ranę skrawkiem materiału.

- Kryształy są na swoim miejscu.... Przepraszam za zwłokę, ale jak nagle zamiast żywiołaka wody wyskakuje kraken i potop jakiejś dziwnej masy, a potem moc świruje i okazuje się, że to całe miejsce jest naszpikowane ładunkami wybuchowymi, to... Przekopanie się przez to wszystko może zająć trochę więcej czasu.

Usiadła pod ścianą. Czuła się zmęczona, zła, wystraszona, poniżona i... samotna.

A na dodatek zła.

----

Bajcurus wyrwał sobie z tyłka cierniste kolce.

- AŁĆ

Obrócił się, i popatrzył na spadającą skałę.

- No dobra.

Uderzył płomieniem ognia prosto w spadający kamień, który zaczął nagrzewać się aż stał się płynny.

- No, to teraz tylko ściany. Lawa to wasz problem.

Bajcurus nie miał pomysłu na zatrzymanie ścian, więc huknął:

- JESTEM BAJCURUS, WŁADCA... eee... ten... no, NIEWAŻNE, Iimię starczy. ROZKAZUJĘ WAM PRZESTAĆ SIĘ ZAMYKAĆ!

To chyba jednak nie podziałało, Kot spróbował jednak innej taktyki.

- Eee... Jak nas zmiażdżycie i Holkas wygra, to on wybije cały świat i nie będziecie mieli już kogo miażdżyć....?

Znowu nic.

- Ech, nie sądziłem, że to kiedyś zrobię.... Ej, Mysterious Stranger, rozwal te drzwi!

_____

Żeby nie było, tutaj nie określam, że ty obrywasz, więc możesz się śmiało obronić. Nie to co w twoim poście, gdzie ja nie mam NIC do powiedzenia...

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Może i picie napojów zwiększających gniew jest głupie.

Ale nie w przypadku bogini centaurów!

Wyciągnęła rękę w stronę lawy, a ta zbiła się w małą czerwoną kulkę, która wylądowała na jej dłoni.

-Hmm... Gorące!

Rzuciła kulkę gdzieś w dół. Po chwili chwyciła jakieś dwa płonące sztylety i rzuciła je w ruchome ściany.

-----

Nie pytać się, jak zbiła lawę w kulkę. Uznajmy, że napój zwiększający gniew doprowadził do możliwości jednorazowego użycia umiejętności zbicia czegoś w kulkę.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ile jeszcze? I gdzie jest Jane z tym głupim kawałkiem?

<Wpada Duke z Jane>

Nareszcie. OMG! Jesteśmy uratowani! Sam książę przybył nam na ratunek.

<Przysłuchuje się sposobowi mówienia Księcia>

Mam do ciebie dwa pytania: 1. Kiedy wyjdzie DNF? 2.Jesteś spokrewniony z Dżoanną Krupa?

<Uskakuje przed atakiem potwora>

Ciekawe co teraz? Wszystkie kawałki są na swoim miejscu. Nie mam zamiaru tu stać przez wieki i walczyć z tym czymś.

Niech te kawałki coś zrobią!

-----------

Prawdziwy Black Shadow: klik

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Lucker włożył miecz za plecy i odwrócił się do Markosa.

- No... Lunarion powiedział chyba wszystko- poklepał Markosa po plecach- Jednak jeśli spróbujesz takiej sztuczki jeszcze raz to masz ode mnie pięścią w twarz, rozumiemy się?- powiedział i się uśmiechnął.

- Dobra... Nadal nie wiemy, gdzie mamy iść. Łowcy niewolników wykitowali, a posąg rozpadł się w drobny mak. Markosie wiesz co dalej?

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

<Cygnus do tej pory nic nie robiący i wyglądający jakby nie chciał czegoś z tym zrobić, a nawet lekko drzemiący, nagle odezwał się zadziwiając tym wszystkich.>

- Cóż... Moim zdaniem winniśmy pobieżać tam, gdzie dany gluś przetrzymowan jest. Atoli pojmuję iż nie ogarniamy gdzie on, jednakowoż chwalebnie by było iżby przepytać każdego kmiotka. Bogami się nie narodziliśmy?

<Wyrzekł półśpiący Cygnus i runął na glebę. Okazało się że smacznie chrapie. Najprawdopodobniej to od tego napoju co mu Arcio Kirkland przygotował, żeby w człowieka mógł się zamienić. Twarze pozostałych zmieniły się z takich: :cheesy: na takie: :rage: >

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Co ty sobie małpo wyobrażasz?! - huknął Cień broniąc się przed spoliczkowaniem w najprostszy możliwy sposób jaki przyszedł do głowy umięśnionemu facetowi. Wzmocnić swoją energią punkt uderzenia tak mocno, że nawet twarz nie przesunie mu się ani o centymetr, a o spóchliźnie też można zapomnieć. - Trzeba było szybciej dochodzić do ciebie a nie spokojnie kimać kiedy wokół nas śmierć i zniszczenie szaleje... choć mnie to nie przeszkadza... za bardzo! HALLEJUJAH! - huknął swoją gitarą ze dwie fale dźwiękowe ścinające nadchodzące cienie.

Zastanowił się.

- To do licha możemy już biec czy nie?! - Cień aż w końcu zapuścił sobie

czując jak nieśmiertelny Bruce i spółka wkładają w niego nowe siły witalne. - Biegnijcie już! Biorę na siebie straż tylnią! Hahahahaha!

---

Syskol, a to już dawno znalazłem ten motocykl :D

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Pustka nie jest ideą. Pustka... jest. Tylko tyle i aż tyle.

Ogień i popiół chłódł i gasnął po dotknięciu mnie, ale widoczność ciągle była ograniczona. Przez wrzawę bitwy przebił się odgłos ładowanego działa, zwiastując zagładę.

- Idee... marzenia... nadzieje... Skąd się biorą i gdzie się kierują? Bezsensowne rzeczy... Zniszczę je wszystkie! Zabiję ludzi wyznających ideę, wymażę marzenia, zduszę nadzieje! Nie powrócicie. Zadbam o to.

Fala rozkładu rozeszła się wokół mnie, obracając w proch wszystko, co odstawało od ziemi i na chwilę przywracając widoczność.

- Jestem bogiem, ideą, której dano ciało! I jestem zniszczalny! Wszystko może zostać zniszczone! Powstałem po to, by móc to udowodnić! Postawię monument Nicości na fundamentach z waszych ciał i zakończ jego budowę, samemu obracając się w proch!

Odbiłem się nogami się nogami od ziemi, lecąc prosto na Działo Piekielnego Zniszczenia z mieczem w dłoniach. Powietrze wokół mnie zdawało się znikać, tworząc próżnię. Przestrzeń zaczęła się zakrzywiać, czas zwalniać, a materia rozpadać. Nieskończone ciepło napotkało nieskończony chłód. Kto wie, jaki będzie wynik tego starcia?

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- &^#$$% nihilista!

Mimo mgły Casul bez problemu widzi jarzący się okrąg, którym jest lufa Działa oraz mnóstwo zbliżających się punkcików. Bóg formuje z krwi łapę, którą wyrywa budynek, stojący obok niego i zasłania się przed pociskami. Ściany długo nie wytrzymują. Zbroja ciska budowlą w Żelaznego.

- Czemu tak rzadko trafia nam się walczyć z kobietą? Ech... Walka wymaga poświęceń... TENTACLE ATTACK!

Łapa natychmiastowo dzieli się na mnóstwo cienkich macek. Te wystrzeliły w kierunku blaszaka, by go... Eee... Złapać i ścisnąć z całej siły.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Złoty Rycerz został zniszczony, a jego odłamki wylądowały koło stóp Luckera, Lunariona, Cygnusa i Markosa. Nagle ziemia zadrżała, poruszając owe kawałki posągu, a i na niebie pojawiło się coś w rodzaju rysy. Powiększyła się ona, tworząc dziurę, z której wyskoczył wielki, przerażający (s)twór. Przypominał mniej więcej centaura, bowiem miał tors człowieka, a dolną część ciała jak u konia, posiadał także dwie pary rąk. W pierwszej trzymał 3-metrowy, płonący czarnym płomieniem miecz, w drugiej miał łuk (na plecach wisiał mu kołczan z platynowymi strzałami), w trzeciej czaszkę, co miała oczy, i której ruszała się szczęka, w ostatniej zaś, czwartej, wagę. Na jednej jej szali było pudełko z napisem "dobre uczynki" - i ta wystawała wysoko ponad tę postać i bogów; a na drugiej szali duży karton z napisem "złe uczynki" - ta zaś zapadała się głęboko w ziemię. Postać znacząco spojrzała na wagę, a potem na mieszkańców dzielnicy. Odkładając *gdzieś* na chwilę narzędzie do ważenia, istota ta podbiegła do jednego z diabłów, który najwyraźniej wracał z kasyna, bowiem trzymał jeszcze parę kości do gry w dłoni.

- Ty, bracie, i inni Tobie podobni! - wziął go w pustą dłoń. Był dla Istoty mniej więcej wielkości ołówka. - Spójrz na to miasto! Rozejrzyj się wokół! Widzisz tu gdzieś dobro? - odciął diabłu głowę mieczem. - Ja też nie.

Istota wzburzyła strach i niepokój w mieszkańcach miasta, konkretniej tej dzielnicy. Krzyczeli zalęknieni, uciekali w przestrachu, próbowali się chować. Niektórym się udawało, choć później i tak dopadał ich - jak go nazywali - Jeździec. Jednych przeszywała platynowa strzała, innych przepoławiał płonący śmiercią miecz, pozostałych zagryzała na śmierć czaszka. Ostali się jeno bogowie. Jeździec spojrzał na Luckera, Lunariona, Cygnusa i Markosa.

- Wyczuwam w Was boską moc. Ale to nic. Ja również takową posiadam. Podobnie jak ten, którego zniszczyliście, przybywał tu, aby pozbyć się każdej istoty, która ma w sobie choć pierwiastek zła. Z tym, że ja... - zapadła cisza, nawet muchy nie bzyczały, bo zginęły z rąk Jeźdzca. - ...ja jestem skuteczniejszy. Możecie mówić ile to dobra uczyniliście, jacy jesteście dobrzy, że to w afekcie, że namawiali, że grozili, że szantażowali, że chcieliście zobaczyć jak to jest, czy cokolwiek innego, ale waga (i czaszka) mówi wprost - jest w Was zło. - ciała zabitych przez Istotę uniosły się ku górze i zakryły całe niebo.

Wokół zrobiło się przez to ciemno, a kilka razy większy od bogów Jeździec mówił dalej.

- Nie mówcie, że musicie żyć, bo macie jakiś cel. Że jesteście potrzebni komuś. Że musicie coś zrobić. Że bez Was nie stanie się to i tamto. Że macie nieśmiertelne idee, których musicie lub chcecie dopełnić i nawet zabijając Was, ich nie zniszczę. To wszystko nieprawda. Nie macie celu. Nie jesteście w stanie go wypełnić. Wasze idee zostaną pochowane razem z Wami, są równie słabe i zniszczalne jak Wy. Mówcie co chcecie, ale... - popatrzył na bogów, biorąc znów do ręki wagę; zdawał się być lekko zdziwiony. - Ale dlaczego Wy nic nie mówicie?

- Nieważne! - odezwała się czaszka. Jej głos był jakby znajomy. Bogowie na pewno go słyszeli. - Nic ich nie uratuje! Pewnie są tak przerażeni, że nie mogą wydobyć z siebie słowa! Patrz jakie to małe i bezbronne istotki! Chwyć swój platynowy miecz i platynowy łuk i wykończ ich! Niech Holzen popatrzy, jak umierają jego przyjaciele! Buachachachacha!!! - teraz nie było wątpliwości. Ten śmiech należał do... Mrokasa.

Jeździec przytaknął czaszce i wypuścił ją, by zaatakowała bogów i by zaatakować ich samemu. Powietrze przeszywały nieskończone platynowe strzały, podobnie jak miecz (obie bronie dwuręczne Jeździec obsługiwał jedną ręką), miejsce po upuszczonej czaszce i wadze zajęły zaś dwie tarcze, które błyskawicznie były w stanie zakryć łącznie połowę ciała Istoty.

Właśnie prosto w twarz Cygnusa leciała strzała, w zasięgu atakującego już miecza znajdował się Markos i Lunarion, a na Luckera rzuciła się czaszka, która odgryzła mu ucho.

_____________________________

Podobnie jak w dzielnicy z Abbysalem, Glatrydem i resztą - tutaj również, jeśli nie będziecie zbyt uważni, możecie (i zapewne się tak stanie) zginiecie. Jeździec dzierży w dłoniach platynowy miecz i platynowy łuk, z platynowymi strzałami, powiedzmy więc, że dwa razy oberwiecie i po was, a po jednym trafieniu nie będziecie wstanie walczyć. Czaszka dodatkowo, poza tym, że gryzie, posiada moc ognia i może Was spopielić, a przynajmniej mocno poparzyć. Co do opisu walki proponuję i radzę wzorować się na Waszych znajomych, walczących z Machiną (wyżej wymienionymi), bo robią to dobrze. Istota posiada dodatkowo dwie tarcze, jak napisałem w poście.

Znajdźcie na Jeźdźca jakiś sposób, spróbujcie go pokonać, albo... on pokona Was. I mnie. :)

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

-Smakuje?- powiedział i zasadził czasce siarczystego kopa tak, że poleciała z nadświetlną szybkością i walnęła prosto w twarz Jeźdźca. Ten zaś zatrzymał się lekko zdziwiony dając im chwilę do namysłu.

Lucker przywrócił sobie ucho, bo przecież jest cały z kakao, więc to mu nic nie zrobiło.

Lunarionie i Markosie, Cygnusie mam plan tylko musimy się współgrać. Rozleję kakao na pod jeźdźcem, jednak to nie wystarczy. Markosie użyj Karafki Panowania Nad Czasem i zwolnij jego ruchy wystarczy na sekundę potem mocą wiatru podwiń mu nogę tak, żeby upadł. Ja wtedy moim kakao sprawię, by nie mógł się ruszać. Ty Cygnusie zamróź je, wtedy będzie to lodowe więzienie. Czaszkę też zamróź, jeśli można. . Następnie Lunarionie jeśli możesz przywołaj na chwilę LSS Lunę. Jeździeć będzie idealnie wystawiony na ostrzał, byś mógł go ostrzelać z pełną mocą. Sam też przywołam na niebie największą owcę jaką zodłam i rzucę nią, jak meteorytem prosto na niego. Jakieś obiekcje, bo nie mamy zbyt wiele czasu- przesłał wiadomość myślową bogom.

Bóg Kakao sprawił, że Jeździec stał w tej chwili w jeziorze śliskiego kakao.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

  • Kto przegląda   0 użytkowników

    • Brak zalogowanych użytkowników przeglądających tę stronę.

×
×
  • Utwórz nowe...