Skocz do zawartości

Olympus Actionus - temat główny, podejście trzecie


Rankin

Polecane posty

"Hahaha! Bajcurus! Jaki on słodki! Nigdy nie widziałam kogoś tak piekielnie złego!"

"Zamknij się!"

Szybko zgasiła płomień na twarzy i zaczęła uciekać przez zawalający się korytarz, jednak na chwilę zatrzymała się, by popatrzeć na Almę.

-Niby maszyna do zabijania, a w głębi siebie małe dziecko. Ta lalka raczej umili jej czas.

I znowu zaczęła uciekać.

Popatrzyła na drugą Hisę.

-Czegoś takiego się nie spodziewałam. Ale nie mam zamiaru tu stać bezczynnie. Zaczynamy walkę?

Zaczęła powoli sięgać po rękojeść miecza.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • Odpowiedzi 1,7k
  • Created
  • Ostatnia odpowiedź

Chciałem powiedzieć 'zostawcie mnie...', ale nie mogłem. Postanowiłem więc działać. Poruszyłem się lekko. Środek zwiotczający słabł, ale nadal czułem się jak galareta. Wkurzyłem się, i gwałtownie wyrwałem się z rąk Lunariona i Wybuchassa.

- Idzsze... - nie mogłem utworzyć wyrazu, ale wsparłem się na jednej nodze. Poczułem, jak moja wojownicza natura przezwycięża jakiś środek. Postąpiłem krok, potem drugi. Ruszyłem, żeby wydostać się z tej sali. Bajcurus zaatakował Naoko, ale ona prędko ugasiła ogień i zwiała. Popchnąłem kota, żeby zwiewał.

- Jeszli po..pomagaszszz, to szsybko - wysepleniłem. On spojrzał na mnie, lekko zaskoczony.

- Trzymajcie się razem i bierzcie bronie które zsyłam - szepnął, i zniknął w ognistym obłoku. Wzrokiem odnalazłem Holzena. Zbliżyłem się do niego, i rzekłem:

- Dobsrsze, że żśzyjesz. Muszimy trzsymać się raszem, inaczej po nas - rzuciłem przez ramię, i poszedłem dalej. Nagle zobaczyłem, jak kilka cel zawala się od ogniowego ataku, a długie pręty, kiedyś trzymające więźniów, poleciały w naszą stronę. To kot zesłał nam jakąś broń do walki z potworami, tak samo jak dał Lunarionowi pistolet, i Casulowi młot. Spryciarz. Złapałem jakiś lekko rozłupany i ostry przy końcu pręt, przyożyłem go sobie do lewej ręki, i z całej siły zgiąłem blachę. Takie prowizoryczne Ukryte Ostrze, tylko że nie jest ukryte. I nie wysuwa się. I jest cięższe. I większe. I brzydsze. I bardziej tępe. I... no, ale przynajmniej jest! Skokiem dopadłem pół buki, i wykończyłem biednego stwora, żeby się nie męczył.

Shepard tymczasem oglądał obraz z kamery, którą przyczepił do Aksuki, a jednocześnie przygotowywał drużynę. Postanowił odezwać się do nieświadomej kamerzystki przez mikrofon w kamerze.

- Aksuki, tu Shepard. Moja drużyna jest gotowa. Gdy dowiesz się, jak dostać się do Więzienia, powiedz, gdzie jesteś, to podlecę po was Normandią. Shepard out.

czekał na odpowiedź.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Żyję, żyję... Tylko co to za życie... A ty? Coś taki niewyraźny? Następnym razem weź 2KC, heh!

Rozgląda się po tunelu.

- Chyba tutaj nie będziemy zbytnio bezpieczni. Pewno wyskoczą na nas jakieś żarłoczne żuczki czy coś w tym stylu...

Kilka prętów ląduje pod nogami boga.

- Lepszy rydz, niż nic... Chociaż czasem lepsze nic, niż Rydz.

Podnosi trzy pręty. Próbuje je zgiąć... Bezskutecznie.

- Dobra, te są za zimne. Ale te...

Podnosi czerwone trzy.

... nie. Zacisnąć zęby i jakoś dam radę... AŁ...

Zaciska zęby i ściska rozżarzone pręty w dłoniach. Ciemniejszy kamień z nich odpada, odsłaniając jasny.

Moja skóra!!!

Po trzydziestu sekundach stal chłodnieje i ukazuje się, że Holzen stworzył coś z kształt wielkiej buławy lub morgensterna.

- Tani chłam, ale da... <Ała>... radę

Chwyta go jedną ręką i idzie dalej tunelem.

- Takie rzeczy po prostu muszą się mnie przytrafić. Po prostu muszą. Czy wszędzie musi być eksterminacja?

Zamyśla się i zaczyna trząść, wydając kilka ostrych dźwięków ukazujących jego niezadowolenie.

- Potwory? Żadnych potworów większych nie ma, od tego, co mnie tak skrzywdził... Strach? Jest mi już prawie zupełnie obcy.

Zaczyna wydłużać swoje ręce, tworząc przy okazji kilka nowych. Dotyka wszystkich powierzchni wielkiej hali, czasami przechodząc przez ubitą ziemię. Wkrótce całość zostaje pokryta pięknymi, lekko różowymi kryształami.

- I tak to będzie wyglądać... kiedyś...

Odwraca się do Allimira.

- Za wschodnią ścianą płynie rzeka lodowatej wody. Ciśnienie jest tam niesłychane. Nad nami jest pusta jama, pełna łatwopalnego gazu - musimy uważać. A tam...

Wskazuje na oddaloną część jaskini.

- ...widać wyraźne ślady niewiadomych bestii.

Skraca swoje ręce, pozostawiając tylko dwie.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Casulono

- Jeśli się szybko nie wydostaniemy, to spokojnie dobiję do tych trzech pomocy. A Bajcurus niech się w końcu opowie po jednej ze stron. Teraz jego przykrywka jest, delikatnie mówiąc, spalona

Sprawdza stan barków.

- Ta Buka przypomniała mi coś. Ten skrzywiony Dante ma moją skórę z Buki w idealnym stanie.

Aksuki

Słyszy głos Sheparda. Musi to wyglądać trochę dziwnie, bo krzyczy do kogoś nieobecnego.

- Skąd ty? Kamerka! Ty @$$#^@! Liczyłeś na wieczorny prysznic?!

Przeszukuje ubranie, znajduje kamerę, zaczyna rysować obiektyw czubkiem ostrza.

- Skoro już wiesz, gdzie jesteśmy, to widok nie będzie ci potrzebny. Wystarczy, że zdasz się na to, co mówię. Vaflu, to zrób ten budyniowy dywan czy jak-to-tam-się-zwie.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

-No dobra. Ale ostrzegam to może być kiepski pomysł.

<kilka pieczęci i przywdział budyniową maskę, wyjął miecz i machnął nim. Utworzyło się coś na wzór koła ze stwardniałego budyniu. Vafel powiedział nieco odmienionym głosem>

-Ok wskakuj zobaczymy co się stanie.

<nie zwracając uwagi na maniery wsiadł pierwszy na swój budyń i czekał z niecierpliwością na Aksuki>

<Stał obok Aidena, Bladea i Wybuchassa>

-No miło, że zauważyli moją pomoc nie ma co...

<mruknąl pod nosem nieco tym faktem oburzony Damirastus>

-----

Tak jak to napisałem w poście dzięki, że zauważyliście, że już wcześniej pomogłem Wybuchassowi nieść Bladea...

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ciemność .

Pustka.

Chłód

Murulius obudził się. Było mu bardzo zimno.

Kim ja jestem?

Przebłysk pamięci.

Strach, zło, zniszczenie. Krew.

Widział go. Widział Cienia. Widział, jak Mursilis ciągnie jego poszarpane ciało. Widział jak dba o niego w małym domku na osiedlu. Cos się zdarzyło.

Walka.

Wpadają szturmem, strzelają w niedźwiedzia i obuchem załatwiają stratega.

Jest w więzieniu. ?No, nic, muszę znaleźć troszkę mocy i?? ? pomyślał. Spróbował zmienić twardą ścianę w smołę. Bezskutecznie. Czuł się dziwnie. Jak? jak? jak człowiek. Chłód ogarnął jego ciało.

Strach. Murulius był zbyt by go powstrzymać.

Wrzasnął najgłośniej jak tylko potrafił.

POMOCY!!!

Dosłyszałem krzyk i odwróciłem się. Dobiegał z sali, która za chwilę miała zniknąć pod własnym sufitem. Bez namysłu odwróciłem się. Moje mechaniczne oczy przeskanowały pomieszczenie, i wykryły szkielet boga w jednej z cel. Minutę potem byłem już przy celi.

- Murulius! Wytrzymaj, zaraz cię stad wydostanę.

Przeciąłem kraty moim ostrzem, i wygiąłem je kopniakiem.

- Prędko, bo zaraz nas zmiażdży! - wydusiłem, i pomogłem Muruliusowi wyjść. Pognaliśmy w kierunku wyjścia, a sufit był półtora metra nad ziemią. Z całej siły popchnąłem Muruliusa, tak, że wywrócił się i posunął po śliskiej posadzce. Wyszedl poza obszar miażdżącego sufitu. Dla mnie było za późno... Sufit napierał na moje plecy, nie mogłem ruszać się nawet na klęczkach. Rozpłaszczyłem się na ziemi, zamknąłem oczy, i... Poczułem, że coś łapie mnie za płaszcz. Poleciałem! Kilka metrów nad ziemią odwróciłem się w powietrzu i zobaczyłem... Bajcurusa, który został zmiażdżony sufitem.

Rąbnąłem o ścianę, i spadłem na ziemię. Podniosłem się, i przystąpiłem do ściany powstałej z zapadniętego sufitu. Nie mogłem nic zrobić; Spojrzałem w dół. Wystawała na wpół zgnieciona ręka Bajcurusa. Odwróciłem się.

- Nic ci nie jest...? - wyszeptałem do Muruliusa. Byłem wstrząśnięty, ale nie chciałem dać tego po sobie poznać.

Zobaczył blask w oczach.

Cos błysnęło i zaświstało. Ktoś go wyciągną z tej przeklętej celi. Ujrzał znajomą twarz. To był Blade. Później zawaliły się sciany. Ból. Widział, jak ktoś ratuje jego mistrza. Ktoś zły. Murulius znów spojrzał na starego asasyna. Jego psychika zaczęła wracać do normy. Byli w więzieniu - szarym, brudnym i rozpadającym się budynku.

- Nie, nic mi nie jest. ? powiedział. ? A Tobie? Dziękuję za pomoc? mistrzu. Tylko mam małe pytanko : O co tu do cholery chodzi?! Budzę, się nic nie pamiętam, a do tego jestem tutaj, w tej ruinie. Jak tu się znalazłem? Jak ty tu się znalazłes? Możemy już stąd iść? Śmierdzi tu. I ostatnie pytanie ? kto to był? Ten, co cię uratował?

Zauważył gruby, mocny i kolczasty pręt wystający z sciany. Wyciągnął go i przerzucił sobie na plecy.

- Jestem gotowy, możemy już działać. Mamy jakis plan?

_________

Wszystko uzgodnione z Sołpem.

Wracam :D

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

<Cygnus odnajduje swego rywala.>

- Widzę że liżesz rany... Mam do ciebie prośbę: przestań podsycać ogień, a może pomyślimy o jakiejś nagrodzie za "wspaniałomyślność". Nie obiecuj sobie zbyt wiele.

<Niestety Cygnus taki pewny siebie nie był. Zrobiłby wszystko aby uratować szczątkową ilość Sewastian.>

- Czekam na odpowiedź!

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Przychodzisz błagać mnie o litość po tym gdy: nazwałeś mnie mordercą,zaatakowałeś mnie w MOIM domu po tym gdy się do niego włamałeś.

Czy ty sobie żarty ze mnie robisz? Naprawdę liczysz,że JA? zgaszę ogień który sam wywołałem by cię ukarać? Jednak miałem rację jesteś słaby,a wygrałeś tylko dzięki skrzydłom nawet nie jesteś w stanie ugasić części moich płomieni, szkoda mi cię.

ALE mówiłeś o "nagrodzie". Co masz dokładnie na myśli?

Bardzo bym się ucieszył z bardzo błahej i prostej do załatwienia przez ciebie "rzeczy". Mówię o Kiarze, w ten sposób ty ugasisz płomienie i staniesz się bohaterem swoich wyznawców,a ja zemszczę się na Simbie.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Bogowie

Selene

<Zdegradowana bogini spogląda na Dantego>

-Skoro nie mam mocy, zdejmiesz mi ten kolczyk? Strasznie mi przeszkadza, nie pasuje do koloru szaty. Poza tym, dość łatwo mnie rozpoznałeś mimo że znacząco się zmieniłam. Brawo.

- Wygląd, to nie jedyna rzecz po której się rozpoznaje bogów. A co do kolczyka, to nie zdejmę ci go, nie wiem kiedy ci wrócą moc, więc wolę nie ryzykować. Powtórzę raz jeszcze... Wybierasz czy mam ja to zrobić?

<Selena spuściła głowę i kątem oka dostrzegła blask na tacy z jedzeniem. Srebrny, na oko dość ostry nóż był na wyciągnięcie ręki>

-Chrzań się!

<Szybkim ruchem dziewczyna kucnęła, chwytając nóż. Zbliżyła się do Dantego ale... zawahała się. Stała, ściskając nóż w dłoni>

Uśmiechnął się i wydał z siebie, krótki śmiech.

- No dalej na co czekasz!- krzyknął nadal z uśmiechem- Zrób to, wiem że tego chcesz!

<Dziewczyna nie była w stanie tego zrobić. Ostrze wypadło jej z ręki i z brzdękiem upadło na posadzkę. Zabijanie przyjaciela było nie na miejscu, mimo tego że potrzebował pomocy. Jakiej dokładnie? Ciężko stwierdzić>

Lekki ruch powietrza i Selena dostała od niego ręką w twarz, a dokładniej w policzek. Nie za mocno, jednak tak by to czuła przez jakiś czas.

- Jesteś słaba... Jednak cóż więcej mogłem się po tobie spodziewać. A teraz wybierz jedną z pułapek...

- Powodzenia... Aż tak siebie traktować nie dam.

<Dziewczyna wykonała jeden ze swoich ulubionych ataków. W pozycji klęczącej, jedną nogą podcięła Dantego, tylko po to by go wywrócić. Zbytnio się nie przejmowała konsekwencjami>

Z łatwością zrobił przewrót i stanął przed nią.

- Tak to mi nic nie zrobisz... Miałaś szansę, a nie wykorzystałaś, a teraz czekam, chyba że ja mam to zrobić?

- Lepiej jak wybiorę ja niż ty.

<Popatrzyła na dwa przyciski. Jeden przedstawiał klucz, drugi płomień. Dziewczyna stwierdziła że klucz wyda się mniejszym zagrożeniem. Przycisnęła>

-Zadowolony? Chcesz jeszcze czegoś ode mnie?

- Nie... Ale naciskaj je za każdym razem kiedy powiem, inaczej sam się tym zajmę... Popatrz sobie na monitor...

<Jest słaba, ale ma temperament, czyli Dante wiedział z kim się kolegować...>

Dante wyszedł i zamknął za sobą drzwi.

<Zaklęła na tyle głośno by Dante wiedział, że to przekleństwo jest skierowane do niego>

-Jeszcze się zdziwisz ile potrafi zrobić zwykły człowiek.

<Spojrzała na monitor, zniecierpliwiona tym co może się tam w każdej chwili pojawić>

Click... Click... Click

Bogowie usłyszeli przytłumione odgłosy otwierania się cel. Znajdowali się w tej chwili w większym tunelu na rozgałęzieniu dróg. Odgłosy pochodziły z naprzeciw, a był jeszcze prawy tunel. Oświetlenie było mizerne, jak zwykle i nie dało się wszystkiemu dokładniej przyjrzeć, jednak zobaczyliście tego potwora, który nadszedł z tego pierwszego tunelu, a wyglądał tak* i raczej nie był przyjaźnie nastawiony. Została wam walka z nim, lub ucieczka w prawy tunel, bo też odgłos potrójnego otwierania celi nie był zachęcający.

Herosi/Chowańce

Lucker wrócił do baru i powitał siedzącego Creana, przy czym wyjaśnił mu wszystko od początku do końca.

-... i teraz właśnie musimy zdobyć te żywioły.- powiedział- Większość już wyruszyła, lecz możesz tu poczekać jeśli nie chcesz dołączyć do nich.

Czarny Wódz i Hisa

Czarny Wódz i jego duplikat zaczęli grać w łapki, lecz nic nie zapowiadało, że któryś z nich wygra. W końcu ten dobry przerwał zabawę i powiedział.

- Czy przyznajesz się, że nie tylko jesteś zły i mroczny, ale też litościwy i po części dobry? Pamiętaj, od tej odpowiedzi zależy, to czy wygrasz czy przegrasz.

Hisa nie zdążyła zareagować, a już jej duplikat zaatakował ją kopniakiem, tak że odrzuciło ją kawałek dalej.

- Jesteś śmieszna wiesz... ale zadam ci jedno pytanie...Czy przynajesz sie, że jest w tobie taka najmroczniejsza część, która czasami chciałaby wyrzec się swojego boga i uciec? Pamiętaj, od tej odpowiedzi zależy, to czy wygrasz czy przegrasz.

--------------

*- Czegóż to nie można znaleźdź w internecie xD

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

"Niech to... Nie mam kompletnie nic, nawet sztyletu, a moja siła została zredukowana do ludzkiej... A więc co wybrać? Ucieczkę czy walkę?"

Patrzyła to na potwora, to na drogę ucieczki. W końcu...

"Tak, walka. Nie jestem jakimś tchórzem, który by od razu zwiał przez tunel. Ale skąd skombinować broń?..."

Wtedy ją olśniło. Odeszła trochę dalej, usiadła na ziemi i ugryzła swoją rękę, z której zaczęła lecieć fontanna krwi. Jednak z tą krwią było coś dziwnego... Nie lała się bezwładnie na ziemię, tylko w coś formowała... formowała... w końcu Heaven wstała, trzymając w ręce krwistą katanę. A rana? Nagle zaświeciła się na zielono i zagoiła się. Heaven spojrzała zimnym wzrokiem na potwora.

-Ucieczka jest dla tchórzy...

Podniosła się i spojrzała na swój duplikat. Patrzył na nią w oczekiwaniu na odpowiedź.

-Czy jest we mnie zła strona?...

Wtedy przed oczami stanęły jej wspomnienia. Śmierć ojca. Pogorszone stosunki z matką i siostrą. Pomocna dłoń Hiro...

No właśnie. Hiro. Z początku był jej najlepszym przyjacielem. Ale okazał się wrogiem. Draniem, który chciał ją tylko wykorzystać i wybić nią całą cywilizację. Ale nie pozwoliła na to. I wtedy. Wtedy, jako nagrodę za ocalenie cywilizacji dostała tytuł herosa.

I nagle zrozumiała. Spojrzała na swój duplikat.

-Prawdziwy heros jest wierny swojemu bogu i się go za nic w świecie nie wyrzeknie. Owszem, miałam niezbyt piękne dzieciństwo, ale jestem gotowa zawsze chronić Heaven. Więc moja odpowiedź to nie.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Gdy ta Nao coś tam miała zamiar ruszyć na potwora, natknęła się na trzymany poziomo pręt przez Wybuchassa.

- Run to the hills. Run for your lives

Rzucił się w kierunku bestii, pręt poszybował w kierunku jednej z mord. Teraz Wybuchass ruszył z drugim prętem w dłoni w kierunku Glatryda i Casulona(kto pierwszy odpisze).

- Rzuć mną w paszczę! Dowolną! I zwiewajcie!

Czarnoksiężnik

- Pozwolisz, że się zastanowię.

Zaczyna unosić się w powietrzu i medytować, szukając jakiegokolwiek pierwiastka dobra.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Casulono

Chwyta Wybuchassa za ramię i zaczyna kręcić się z nim. Przyspieszają coraz bardziej. Puszcza bratanka i posyła go w stronę powykręcanego monstrum.

- Leci, leci, leci... Nie chce mi się czekac na efekt.

Gdy inni walczą, Casul podchodzi do wystającej łapki Bajcurusa. Słychać trzask kości. Casulono bierze na pamiątkę cząstkę kota, a dokładniej całą łapę.

- Nie powinniśmy się przejmować jego śmiercią. Ile on razy padał i wracał? Pewnie upomni się o to.

Wesoło podrzuca zdobycz. Chowa ją "gdzieś", po czym wyjumuje młot i uderza w podstawę stwora.

Aksuki

Mówi do Sheparda.

- Jesteś tam? Liczyłam na jakąś drobną kłótnię.

Wsiada na budyniowy krąg.

____

@Achimaru - Chyba chcesz jakoś urozmaicić podróż.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- A niby co mam powiedzieć? Myślisz, ze jestem takim idiotą, żeby zamontować ci jedną kamerkę i się wydać? Ha. Poza tym, to była kamerka na wypadek gdyby druga się zepsuła.

Niewielki robaczek zabzyczał i zawisł w powietrzu przy uchu Aksuki.

- To niewielki mechaniczny robal o nazwie Seeker. Widzę przez niego wszystko, a gdy dojdzie do walki to dziabnę wroga i sparaliżuję go w polu stazy, hehe. Więc opanuj się, ten sprzęt kosztował mojego szefa tysiące. Możesz mówić do zadrapanej kamerki, ona i tak przesyła wrażenia audiowizualne do Seekera. - dźwięk lekko osłabł, ale można było wyraźnie słyszeć wrzask Sheparda 'Zamknij się wreszcie, Mordin!'. Shepard skończył co miał robić, i znów zabrał się za Seekera.

- Właź na ten budyń. Ale jak zaatakujesz Seekera, to zamrożę cię w polu Stazy, zabiorę na pokład, rozpuszczę cię na materiał genetyczny i zbuduję coś groźnego. Jasne?!

Byłem zdruzgotany, ale Murulius widział we mnie mistrza; Trzeba dać dobry przykład.

- Nie stresuj się tak, tylko skup. Zostaliśmy porwani przez opętanego Dantego do największego więzienia jakie powstało. Nikt stąd jeszcze nie uciekł i my nie uciekniemy, szczególnie bez mocy. Plusy naszej sytuacji? Mamy herosów. Mój Shepard posiada 10-osobową drużynę, która nas z tego wyciągnie. Zobaczysz. - rzekłem, i poklepałem Muruliusa po ramieniu. - A tamten osobnik... To był mój wuj. Największy psychopata świata, i chyba zdradził nas dziś 50 razy, żeby nam pomóc. Hm, to w jego stylu.

Ze zdziwieniem spostrzegłem, że w powietrzu pojawia się tułów, nogi, ręce... I cały Bajcurus. Oprócz głowy.

- Jedno życie na marne... Uważaj Blade, nie zawsze będę ratował ci tyłek. A teraz lecę namieszać, buecheche. -rzekł brzuchem/

I zniknął. Typowe.

*puk puk puk*

Ręka Bajcurusa zastukała w zbroję Casula, a w miejscu, gdzie była odciśnięta facjata Bajcurusa... wyrosła nowa, całkiem żywa.

- Nikt nie będzie trzymał mnie jako trofeum!

Twarz zniknęła, a w środku zbroi Casula pojawił się cały Bajcurus.

- O, przytulnie tu, nie sądzisz, mała zagubiona duszyczko? Buecheche!

Rzucił się do przodu, tak, że cała zbroja padła na twarz.

___

nie rozwalaj Seekera (TAK pozbawienie go skrzydeł to rozwalenie :P )

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Przeskoczyła nad prętem i skoczyła na potwora, po czym użyła serię 1 000 000 cięć, szybszych niż światło, po czym zeskoczyła i wylądowała obok zbroji leżącej na ziemi. Spojrzała na nią.

-Hej, podnoś się!

Po czym znów ugryzła rękę, z której znów pociekła krew. Krew poleciała na potwora, oblewając go niemal całego.

"Lada moment wybuchnie... Szansa na niepowodzenie: 100%."

Rana zagoiła się, a ona usiadła na ziemi i zaczęła sprawdzać stan krwi.

-----

Krew to nie moc. Mówię na wszelki wypadek.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

-Wiesz co ci powiem Lucker? Niby zerwałem kontakt z Seleną, ale czuję że stało się jeszcze coś. Znam to uczucie. Nie jest mi obce.

<Wziął łyk trunku i położył opróżniony kufel na stole>

-Ja tam pchać się nie będę, poczekam aż reszta wróci, w sumie to nigdzie mi się nie śpieszy.

<Rozsiadł się wygodnie, poprawiając opatrunek na prawej dłoni>

<Selena w tym samym czasie podeszła do drzwi i próbowała je otworzyć. Były zamknięte więc oparła się o nie i zaczęła pchać. Nic. Jako człowiek była o wiele słabsza. W końcu ustąpiła i podeszła do skutego Tytokusa, i przykucając przy nim powiedziała>

-Poczekaj, zaraz znajdę pomysł by cię rozkuć.

<Rozgląda się po pokoju. Dante zapomniał zabrać nóż, który uprzednio wypadł Selenie z ręki. Dziewczyna podniosła go>

-Jak sądzisz, co można tym zrobić?

<Popatrzyła na drzwi. Gdybym tylko miała wytrych pomyślała>

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Co to za pokraka? Czasami mam wrażenie, że Moderatusowi się piekielnie nudzi i wtedy wymyśla takich jak ten tam. Ja mam najlepszy sposób na tego typu potwory.

Gdzieś w jakiejś bocznej celi wisiało lustro. Czarne od brudu, ale jednak. Urwał sobie drugi rękaw, wyczyścił nim powierzchnię lustra i kiedy już mógł się w nim przejrzeć, skierował się w stronę potwora. Postawił je prosto przed nim. Kiedy ten brzydal zobaczy jak wygląda, to sam powinien się schować ze wstydu. Ewentualnie zaatakuje sam siebie, na bystrego to nie wygląda. A jeśli nie zrobi obu tych rzeczy, to zawsze można go zdzielić ciężką ramą przez łeb, a właściwie łby.

Nie czekając Allimir ruszył naprzód. Im dalej tym ciemniej, smród stawał się tez coraz bardziej nie do zniesienia, ale z drugiej strony na ścianach tuneli widać było sporo cennych rud. Nic dziwnego, że chciwe karły nie zważały na niebezpieczeństwo. W końcu znaleźli się na końcu najgłębszego tunelu. Kończył się nieregularną, poszarpaną dziurą, widać ściana sama się tu zapadła, a nie została wykuta kilofami. Za nią czekała tylko ciemność. I oczy. Dużo oczu. Czerwone, pomarańczowe i zielone, wielkie i wrażliwe, osadzonego głęboko w czaszkach albo na szypułkach. Z dziury ruszyła pierwsza fala. Daleko nie zaszła, na każdą maszkarę starczył dokładniej jeden cios. Wtedy okazało się, że stworów jest jeszcze więcej niż się wydawało, część z nich zwyczajnie nie miała oczu, tylko różnorakie antenki, czułki i włosy czuciowe.

- Viser, ja będę odwracał uwagę drobnicy, ty się zajmij szefem. Nie mam pojęcia jak wygląda, ale powinien wyróżniać się od reszty. Nie musisz go od razu zabijać, akurat on powinien być inteligentniejszy od tych tutaj. Potem pójdźmy w głąb tej jaskini i weźmy w końcu to, po co tu przyszliśmy.

Rzucił się w grupę wrogów. Łapy, kopniaki i zaklęcia poszły w ruch, a kolejne fale bezmyślnie rzucały się w wirującego i odbijającego się od ścian Lunara. Częściowo uległ przemianie, wielkie upazurzone łapy bez większego trudu łamały kręgosłupy czy co tam potwory miały. Chwycił jakąś mackę i bez specjalnego namysłu pociągnął ją. Kula mięsa z kilkoma oczami wbiła się prosto na jego pięść, a następnie posłużyła jako korbacz, dopóki wcześniej wspomniana macka się nie urwała. No cóż, trudno. Walka trwała i bez tego. Oby Viser się pośpieszył, bo sporo ich tutaj.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Zapomnij! Kiara jest córką mojego przyjaciela. Za tą zniewagę powinieneś zginąć. Na razie tylko proszę, później wymuszę. Dlatego najpierw po dobroci: zgaś to ognisko i odbierz swą nagrodę, lub giń.

<Cygnus spodziewał się oporu Moitha. Wiedział też że ogień nie pali się jeśli nie ma się czym palić. Czas działał na jego korzyść.>

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Co ty mi możesz dać czego sam sobie nie mogę załatwić? Powiedz jaka nagroda,a może zaznasz mojej łaski.

Lecz grozisz mi,a to jest duży błąd włochaty przyjacielu nawet nie wiesz jak futro dobrze płonie.

Mówisz zniewaga dlaczego? Kiara nie jest twoim przyjacielem ledwie ją znasz. Chcę abyś ją tu sprowadził bo Simba ci ufa i pozwoli ci ją "pożyczyć" a ona zaufa swojemu ojcu. A gdy się tu pojawi ja się nią zajmę niech pozna swoją rodzinę. W każdym jest zło wystarczy odpowiednio je pobudzić,a jeżeli będzie sprawiała kłopoty to... pomyślimy.Jak nie ona to może Timon albo Pumba? wyjdzie na to samo Simba tak bardzo ich lubi i będzie cierpiał jeżeli coś się im stanie...a nawet będzie wstanie się poświecić dla ich dobra. Masz to zrobić ty bo zniszczy to twoją przyjaźń z Simbą i zszarga twoją reputację która już leży bo nie możesz nawet pomóc swoim wyznawcą.

Powiem ci coś jeszcze dla ciebie to może komplement dla mnie obraza wyglądasz teraz jak Simba ten sam głupi uśmiech i kolor sierści, tragedia. Zastanów się nad moją propozycją lub zaoferuj coś co mnie zadowoli albo ten uśmiech zniknie z twojego pysku.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Tytokus popatrzył nad stojącą nad nim Selene z nożem. Mimo tego, że była bardzo zmęczona, oraz w ludzkiej postaci, nadal wyglądała bardzo ładnie.

- Najlepiej poderżnij mi gardło.

Splunął, bardzo imponującym splunięciem, które przeskoczyło całą cele i wylądowało na drzwiach. W tej ślinie było więcej krwi, niż śliny. Tytokus wiedział, że cała ta podróż i uderzenie o ścianę załamało parę kości, a zarycie twarzą o ścianę bardzo mocno uszkodziło zęby i dziąsła. Był niebywale zmęczony. Siedział na ziemi, a ręce opuścił już na łańcuchach dawno. Jego wygląd zupełnie się nie zmienił, tylko oczy były trochę mniej pomarańczowe. Patrzył na Selene z nożem, i zastanawiał się, czy faktycznie posłucha jego prośby o podcięcie gardła. Wolał umrzeć, chociażby na wieki, i już przestać się męczyć... Bycie śmiertelnikiem wśród tej bandy sadystów jest naprawdę trudne. Przynajmniej jedno się nie zmieniło - każdy go olewał. Przynajmniej nie zwracając sporej uwagi, zmniejszał szansę bycia męczonym przez resztę bogów. Przechylił głowę do tyłu, tak by skóra na szyi mocno się napięła, włosy zleciały mu na czoło. Podniósł się jeszcze lekko na łańcuchach.

- Zabij mnie, Seleno. Zrobiłem co musiałem, zaprowadziłem cię tutaj z zaświatów. Nie jestem już nikomu potrzebny, a jedynie jestem ciężarem. Tnij.

Jeszcze mocniej przechylił głowę i zamknął oczy. Czekał na cios.

-----------------

Tak, mój bóg jest w ciężkiej depresji. :cool:

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Bogowie

Cięcia porobiły rany potworowi**, lecz z tych ran wyszły następne głowy i było ich coraz więcej, przy czym potwór jeszcze bardziej rósł. Z uderzenia młotem też nic sobie nie zrobił, tylko kilka głów rzuciło się by pożreć Casula. Zaatakowały ze wszystkich stron wyciągając się na dziwnie rozciągających się szyjach. Chwyciły za młot( tak zębami... one nie mają zwykłych zębów) i pociągnęły boga do siebie, w tym samym czasie część zaczęła otaczać go, aby go całego pożreć. Kiedy Wybuchass leciał w stronę potwora, to on zmienił kilka mniejszych twarzy na jedną większą, która rzuciła się w stronę nadlatującego i miała pożreć boga w całości( pożarty= śmierć). Krew rozlaną przez Heaven po prostu wchłonął, jak wszystko, co było w jego zasięgu i było związane z istotą żyjącą, w tym właśnie krew, dlatego żaden wybuch nie mógł nastąpić.

Lustro Lunariona nie zadziałało zgodnie z oczekiwaniami, bo ten potwór był czymś w rodzaju samego pragnienia. On nie czuł i miał tylko jeden cel, czyli pożreć wszystko, co żyje i jest w jego zasięgu.

Herosi/Chowańce

Hisa

- Na tą chwilę dobrze odpowiedziałaś. Jednak zła strona zawsze istnieje nawet ukryta, więc nie zdziw się jak kiedyś znów ci się ukarzę...

Duplikat Hisy rozpłynął się w powietrzu. Teraz duplikat Czarnego Wodza czekał, tylko na odpowiedź*...

Allimir i Viser

Usłyszeliście okropny ryk i z jednej z jam dosłownie wyskoczył wyższy od was kilka razy stwór. Był tak wysoki, że musiał się schylić, by poruszać się po tych wąskich korytarzach. Z ogniem w oczach zaszarżował w waszą stronę z nadzwyczajną, jak na takiego wielkiego bydlaka, szybkością.

---------

*- przeczytałem Władcę Pierścieni całego+ Silmarillion+ Dzieci Hurina, więc jeśli źle odpowiesz będę wiedział, czytałeś wszystko? Najwięcej jest o tego typu sprawach w Silmarillionie.

**- Nie wiem dlaczego, ale ten potwór strasznie mi się kojarzy z

Homononuklusami z FMA

.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

<Patrzy na niego z lekkim zmieszaniem>

-Chyba nie myślisz trzeźwo, wiesz? Powinieneś odrzucić tą przeklętą myśl. Daj mi tylko chwilę, i przestań nastawiać ten łeb!

<Zamachnęła się nożem. Początkowo wyglądało to tak, jakby dziewczyna chciała spełnić prośbę zdegradowanego boga. Jednak ostrze uderzyło nie w szyję nieszczęsnego, a kłódkę. Żadnego widocznego skutku nie było>

-Daj mi jeszcze chwilę...

<Okazało się że źle początkowo uderzyła. Za drugim razem kłódka puściła, medyk był wolny>

-Mówiłam byś dał mi chwilę. Ten nóż jest chyba diamentowy. Dasz radę wstać?

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

<Cygnus mając jeszcze połamaną łapę, zadrapania i inne pozostałości po walce spróbował usiąść przed Moithem. Wcześniej bowiem cały czas znajdował się w powietrzu. Jęknął z bólu. Uśmiech spełzł mu z twarzy, czuł się poniżony i upokorzony swoją decyzją.>

- Nie pozostaje mi nic innego jak tylko...

<Cygnus łudząco podobny do Simby położył się na plecach. Odsłonił brzuch, a więc poddał się. Tym gestem pokazał też, że zrobi prawie wszystko.>

- Ale jeśli zrobisz coś moim przyjaciołom lub za chwilę nie zgasisz ogniska... Zginiesz w kostce lodu!

<Cygnus czekał na reakcję>

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jakie to piękne

<Przeciera łezkę>

Cygnus bóg lodu leży naprzeciwko mnie i poddaje się. Nawet nie wyobrażasz sobie jaką mi to sprawia radość,że jesteś podobny do Simby jest to podwójne szczęście, kiedyś on będzie się musiał mi poddać ale to nie teraz

Wystarczy podejść i zadać jeden cios i już nie będzie boga lodu. To takie proste i kuszące...

Efekt psują tylko twoje słowa, leżysz na plecach z połamaną łapę i jeszcze mi grozisz? Jesteś dziwny.

<Podchodzi do Cygnusa i uderza w złamaną łapę>

Widzisz nawet nie możesz chodzić,a jednak dalej masz czelność stawiać mi warunki. Zrobię co będę chciał i ty mi nie przeszkodzisz,zanim zamienię się w bryłę lodu ty będziesz już tylko kupką popiołu.

Ale mówisz o swoich "przyjaciołach". Przecież oni nic dla ciebie nie zrobili, to ty pomagałeś Simbie,a gdy zaatakowały cię hieny nikt nie przyszedł z pomocą,wystarczyło jedno słowo Simby by ktoś przyszedł odsieczą ale tego nie zrobił. Tylko ty zrobiłeś coś dla tych niby przyjaciół jesteś wstanie nawet się poświęcić,a oni? Nawet ci nie pomogli gdy byłeś w potrzebie. Zapomnij o nich niech to śmieszne uczucie przyjaźni zastąpi złość i nienawiść, widzę w twoich oczach,że częściowo rozumiesz moje argumenty daj ponieść się emocją i przyłącz się do mnie aby ukarać tych głupców.

Więc przyłączysz się i odejdziesz stąd w zgodzie czy jednak będziesz bronił swych przyjaciół? Jak nie ty to ja ich kiedyś tu sprowadzę...

<Ogień w na ziemiach Cygnusa przygasa>

Więc?

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Markos obudził się po - najwyraźniej - wielu dniach. Początkowo miał straszny ból głowy, który jednak szybko minął. Wstał i rozejrzał się. Był w kryjówce superbohaterów. Nikogo nie było. Jakieś wewnętrzne "coś" dało mu sygnał ostrzegawczy o następującej treści:

text alert:
cos jest nie tak stop ratuj selene stop udaj sie do miejsca o wspolrzednych x i y stop

Podejrzana treść podejrzanego komunikatu była podejrzana. Markos nie wiedząc co robić wziął pierwszy lepszy miecz i łuk nałożył elficką kolczugę i ruszył przed siebie.

=====================

Markos obudził się po - najwyraźniej - wielu dniach. Początkowo miał straszny ból głowy, który jednak szybko minął. Wstał i rozejrzał się. Był w swoim biurze w Piekle. Na biurku leżała kartka napisaną krwią wiadomością:

Słuchaj... Jest taka sprawa. Twoi znajomi, samozwańczy bogowie, którzy tak naprawdę nic nie potrafią, są w niezłych tarapatach... Pewnie nic sobie z tego nie robisz, i dobrze. Tym razem jednak sytuacja jest... nieco inna. Jeżeli się tam udasz, możesz wiele zyskać. Wiemy dobrze, że pomaganie im to nie jest miła sprawa, ale zaufaj Mi - to się opłaci. Na odwrocie narysowałem mapę, dzięki której dotrzesz do tych pożal się Boże bogów.

- Skoro tak mówi... - pomyślał drow i ruszył patrząc cały czas na mapę.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

<lecą na budyniowym kręgu zauważył, że budyń pod wpływem wysokiej temperatury zaczyna pękać>

-Oj nie dobrze.

<po tych słowach słychać było trzask i budyniowa platforma rozleciała się a heros i chowaniec zaczęli spadać w dół. Jednak Vafel zdążył się złapać jakiegoś kamienia i chwycić Aksuki za rękę było to tylko chwilowe rozwiązanie gdyż kamień ów był bardzo gorący i na dodatek zaczął się kruszyć>

-Cholera co teraz zrobimy?? Mój budyń zawiódł a jesteśmy gdzieś dopiero w połowię.

<czekał na odpowiedz Aksuki>

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

  • Kto przegląda   0 użytkowników

    • Brak zalogowanych użytkowników przeglądających tę stronę.

×
×
  • Utwórz nowe...