Skocz do zawartości

Forumowicze o Sobie VIII


Turambar

Polecane posty

U mnie w szkole jest ~40 klas.
No właśnie, u Ciebie:D w mojej szkole jest tak ok. 15 (?)... I na szczęście żadna nie ma W-Fu w środku zajęć.

Zresztą, zawsze można zaspać na te poranne godziny, na te w środku już raczej nie. ;) to raz. Dwa, że ostatecznie wychodzi prawie że na to samo - i tak będziesz siedział zmęczony i spocony na tych iluś tam lekcjach (chociaż jeszcze ani razu nie zaobserwowałam, by jakikolwiek chłopak wyglądał na zmęczonego/mokrego od potu po porannym ruchu. Ani razu). I teoretycznie istnieje coś takiego jak prysznic. Teoretycznie. Po trzecie - gdybym miała po 3, 4 lekcjach iść nagle pobiegać, to ja dziękuję ;p w moim przypadku ruch nie sprzyja nauce. Wolę już poćwiczyć rano i mieć wszystko z głowy, niż potem w środku dnia rozpraszać się... ;] a po czwarte - 4 klasy to znowu nie tak dużo. W gimnazjum miałam niekiedy po 4 klasy na jednym wuefie i jakoś dawaliśmy radę. Najczęściej dwie klasy szły na jedną salę gimnastyczną, kolejne dwie na drugą i jakoś sobie żyliśmy.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • Odpowiedzi 2,5k
  • Created
  • Ostatnia odpowiedź

w mojej szkole jest tak ok. 15

Ile??

Gdzie ty, dziewczyno, chodzisz do szkoły?!

Ja rozumiem podstawówka 20-25, ale 15? To już jest jakieś zboczenie katowickich urzędników :D

Ale bez przesady. No rany, Bozia stworzyła takie coś, jak antyperspirant. Zastosowanie go przed lekcją i po* sprawi, że będziecie pachnący i wspaniali :)

Wolę już poćwiczyć rano i mieć wszystko z głowy, niż potem w środku dnia rozpraszać się... ;]

Jak rany...Ech...potraktuj w-f jako przerwę, na której możesz się wybiegać/wyszaleć. Ewentualnie pójdź do znajomego lekarza i poproś o zwolnienie z do końca roku.

Zresztą, Kath, jeśli takie coś, jak wf Cię rozprasza, to nie wiem, jak u Ciebie wygląda odrabianie lekcji, gdy, np. coś Ci przeszkadza (a to ołówek nie jest idealnie zatemperowany**, a to światło z lampki ma jakiś inny kolor dzisiaj).

** Okay, przyznaję się bez bicia. Błąd to błond:P Postaram się już nie błądzić ;)

Przesadzasz A.S. Przesadzasz ;]

A do szkoły wstaję o 7:30 ^^

6:55 na zegarku. Nicek wstaje. Ale ktoś musi, prawda?

A w ogóle jak patrzę na młodsze roczniki na wf, to jestem przerażony. Nie twierdzę, że jestem mistrzem sportu, ale u mnie rocznik '93 to uosobienie kalectwa, upośledzenia i otyłości. Jak to jest, że koleś ma zadyszkę po przebiegnięciu 50 metrów? Albo nie może się podciągnąć na drabince 5 razy?

Mam nadzieję, że u was jest w miarę okay. Bo ja osobiście nie wyobrażam sobie, by LO 1 z Wrocławia kiedykolwiek wygrało jakiś turniej sportowy :>

*Tylko błagam. Obmyjcie się przed ponownym użyciem. Bardzo proszę...

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zresztą, Kath, jeśli takie coś, jak wf Cię rozprasza, to nie wiem, jak u Ciebie wygląda odrabianie lekcji, gdy, np. coś Ci przeszkadza (a to ołówek nie jest idealnie zatemperowany, a to światło z lampki ma jakiś inny kolor dzisiaj).

Nicek, to nie tak. Kath po prostu bardzo żywiołowo podchodzi do zajęć z WFu, bardzo się w nie angażuje, całym sercem wręcz. Dlatego właśnie zajęcia WFu tak rozpraszają, gdy musi na nie czekać. Mało tego, mogę się założyć, że Kath skrycie wielbi ten przedmiot. :)

*Tylko błagam. Obmyjcie się przed ponownym użyciem. Bardzo proszę...

No co Ty!? Naturalne zapachy, nie lubisz? ;)

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

To zależy chyba na jaką kwotę jesteś ubezpieczony. Ja za swoje wcześniej opisane złamanie, odszkodowanie dostałem w kwocie 200zł. Nie muszę chyba dodawać, że rękę miałem w gipsie 2 tygodnie, a rehabilitacja trwała 4 miesiące. Czasami za złamanie palca u ręki znajomi dostawali więcej. To zależy jak wcześniej napisałem od ubezpieczenia, no i od znajomości w komisji lekarskiej. ;)

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ano mój kolega, za jakieś drobne pęknięcie stopy(?) i chodzenie o kulach bodaj dwa miesiące dostał prawie 8tysięcy odszkodowania...

Blah... Jeżeli ubezpieczony jest na jakieś 400 tys. złotych to się nie dziwię. Osiem tysięcy to ja nawet za śmierć nie dostałbym ;) Taki czarny humor. Za pękniecie rzepki łącznie dostałem 9 kafli, ale to z ubezpieczenia w szkole, w związku piłkarskim i u mamy w pracy. I to jeszcze z trwałym uszczerbkiem na zdrowiu...

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

A w ogóle jak patrzę na młodsze roczniki na wf, to jestem przerażony. Nie twierdzę, że jestem mistrzem sportu, ale u mnie rocznik '93 to uosobienie kalectwa, upośledzenia i otyłości. Jak to jest, że koleś ma zadyszkę po przebiegnięciu 50 metrów? Albo nie może się podciągnąć na drabince 5 razy?

Rocznik '93 powiadasz? Jako przedstawiciel specjalnie się zgodzić nie mogę choć też zauważam, że młodsze roczniki są ze sportem coraz mniej związane. O ile jeszcze niektóre osoby o rok czy dwa ode mnie młodsze prezentują całkiem wysoki poziom, to patrząc na zawody w piłkę nożną ostatnich klas podstawówek ciężko znaleźć wyróżniające się jednostki. Nie mówiąc już o dość małej liczbie chętnych do uczestnictwa...

Niepokojące jest również to, że przynajmniej w mojej okolicy zamykane są szkółki piłkarskie głównie z powodu braku chętnych właśnie. Kiedyś były trzy, teraz ostała się tylko jedna. Przychodząc do jednej z nich, obecnie już nie istniejącej, w piątej klasie podstawówki zastałem całkiem sporą grupę ludzi. Odchodziłem w drugiej gimnazjum, a po moim roczniku pozostały tylko zgliszcza. Nie dało się skompletować nawet 11 osób i dosyć szybko została ona zamknięta.

Co do podciągnięcia się na drążku 5 razy-sam nie potrafię nawet raz :smile: Nadrabiam to jednak innymi ćwiczeniami i z WFu mam na semestr 6. Z biegami nie mam żadnych problemów, podobnie wszelaka gimnastyka czy sporty. No może poza siatkówką, ale tego mam zamiar się w liceum trochę lepiej nauczyć. W gimnazjum nie było żadnych szans, bo mieliśmy "ciekawego" nauczyciela :smile: Dobrze wytrenowany miał jedynie mięsień piwny, rozgrzewki żadnej nie prowadził, tylko przychodził na lekcję (zawsze z kilkuminutowym opóźnieniem :smile:) pytał w co chcemy grać, dawał piłkę i szedł gdzieś albo przechadzał się na około boiska. Żadnych ćwiczeń nie był też w stanie pokazać.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Najpierw dyskretnie coś zasugeruję, jeśli chodzi o w-f.

A jeśli chodzi o złamania, to brak. Kilka razy miałem rozwaloną głowę (czego efekty widać ;) ), w tym raz szytą, raz przebiłem sobie stopę gwoździem (zardzewiałym) no i poza tym raczej drobne stłuczenia itp. O szczegółach nie chce mi się opowiadać, bo to w sumie nic fascynującego.

Ostatnio znajomi wyciągnęli mnie na łyżwy. Drugi raz w życiu założyłem łyżwy na nogi i generalnie akcja zakończyła się pełnym sukcesem, czyli przeżyłem. I tyle na temat moich umiejętności jazdy na łyżwach, ale jest nadzieja, że do końca tej zimy nie będę stanowił zagrożenia dla siebie i otoczenia wchodząc na lód.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Pamiętam, że kiedy byłam młodsza, lubiłam bawić się nożami (właściwie nadal lubię, hrhrhr)

O, myślałem, że tylko ja lubię bawić się nożami :D. Kiedyś kupiłem sobie na Allegro noże do rzucania i mama wysłała mnie na rozmowę do swojej siostry, która jest psychologiem - pytała, dlaczego chcę rzucać nożami w otaczający mnie świat ;). Niestety noże szybko pogubiłem, bo były stosunkowo niewielkie i czasami omijały tarczę i wpadały gdzieś w zarośla, z których już się ich nie dało wyciągnąć. W końcu pogubiłem wszystkie i zabawa się skończyła... Nauczyłem się za to kręcić w palcach nożami tak, jak niektórzy kręcą długopisami czy innymi przedmiotami, ale z nożem jest efektowniej i jest większy dreszczyk emocji ^^.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ja za wszelką cenę staram się unikać w-fu. Nie znaczy to bynajmniej, że jestem upasionym grubasem, według tego przelicznika wzrost/masa(nie pamiętam nazwy) mam lekką niedowagę. I bardzo lubię pograć w piłkę np. z kolegami, ale w szkole jak dla mnie tragedia.

Po pierwsze - w wolnym czasie gram z kim chcę, na w-fie są jakieś ludziki, które myślą, że są supermenami i za każdy błąd (co ciekawe, niektórzy nawet swój) mają wąty do innych.

Po drugie - w szkole chodzi sobie jakiś w-fista, z reguły dwa typy, wysportowany ken śmiejący się ze słabszych (miałem przypadek, że kolega został nazwany grubasem) albo upasiona świnka, która wymaga, a sama nie potrafi. Nie spotkałem się z nauczycielem, który podchodziłby do uczniów z życzliwością i np. pokazał jakieś ciekawe ćwiczenia do zrobienia w domu na dane partie mięśni. W dodatku na lekcjach z reguły są jakieś głupie zdawania, gdzie nie jesteśmy uczeni niczego, ale w-fista zakłada, że każdy potrafi daną rzecz zrobić. Wyobraźcie sobie sytuację, gdzie przychodzicie w 1 klasie na pierwszą lekcję z polskiego i jesteście odpytywani na ocenę z materiału kl. 3. Głupota, gdzie indziej by nie przeszło, ale sala gimnastyczna to taka mała enklawa wewnątrz szkoły, dyrektor ma to gdzieś, nauczyciele w-fu mają pełną swobodę.

Dlatego często zdarza się, że lekcje opuszczam, po prostu ćwiczyć mi się nie chce jak patrzę na takich ludzi. Nie biorę stroju, dostaję jakiś minusik i po sprawie. Mam już za to kilka jedynek, ale wisi mi to :) Ocena końcowa obniżona za frekwencję.

Nie wspomniałem jeszcze o swoich problemach z nogami. Sam nie pamiętam kiedy się to zaczęło, ale czuję, że nie mam w kolanach "oparcia", tzn. gdyby było jakieś większe przeciążenie to same by mi się zgięły. I zaczynam to odczuwać przy uprawianiu sportu, nie mogę już biegać tak szybko jak kiedyś, to samo ze skakaniem. Po, powiedzmy, kilkugodzinnej grze w kosza (gdzie np. 5 lat temu nie było to żadnym problemem) na drugi dzień budzę się i każdy krok oznacza ból kolan. Nie chce mi się za bardzo iść z tym do lekarza, już taki ze mnie leń. Podejrzewam, że wszystko przez moje dziecięce marzenie bycia golkiperem :P Uwielbiałem bronić, rzucałem się m.in. na kolana przy efektownych paradach. Teraz odczuwam tego efekty.

Jak to jest, że koleś ma zadyszkę po przebiegnięciu 50 metrów? Albo nie może się podciągnąć na drabince 5 razy?

Jak to jest, że ktoś nie potrafi napisać krótkiej kartkówki na przyzwoitą ocenę? Albo na byle sprawdzian z 1-2 działów musi się uczyć cały wieczór? Jak to jest, że ludzie mają średnią poniżej 4,0, kiedy (oprócz studiów) nie trzeba na to wcale pracować? Zastanawiasz się nad tym? Nie.

Dopóki nie jesteśmy jakimś państwem wojskowym i z obowiązkową służbą w armii to po mojemu każdy może nosić w pasie tyle tłuszczu ile mu się podoba. Co cię obchodzi czyjeś życie czy umiejętności? Ktoś wie co jest w życiu ważne i np. skupia się na językach i zaniedbuje w-f, i co z tego? Jego wybór. Za umiejętność zrobienia 100 podciągnięc na drążku pracy nie dostaniesz, za płynne posługiwanie się np. dwoma językami i owszem.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jak to jest, że ktoś nie potrafi napisać krótkiej kartkówki na przyzwoitą ocenę? Albo na byle sprawdzian z 1-2 działów musi się uczyć cały wieczór? Jak to jest, że ludzie mają średnią poniżej 4,0, kiedy (oprócz studiów) nie trzeba na to wcale pracować? Zastanawiasz się nad tym? Nie.

Dopóki nie jesteśmy jakimś państwem wojskowym i z obowiązkową służbą w armii to po mojemu każdy może nosić w pasie tyle tłuszczu ile mu się podoba. Co cię obchodzi czyjeś życie czy umiejętności? Ktoś wie co jest w życiu ważne i np. skupia się na językach i zaniedbuje w-f, i co z tego? Jego wybór. Za umiejętność zrobienia 100 podciągnięc na drążku pracy nie dostaniesz, za płynne posługiwanie się np. dwoma językami i owszem.

Z umiejętnościami fizycznymi to nie jest tak jak z naukowymi... Nauki nie jesteś w stanie roztrenować, nawet dużo się ucząc nie sprawisz, że wiedza zacznie Ci szybciej wchodzić do głowy. Tak to już jest. Co innego ze sportem. Wyćwiczyć da się praktycznie każdą partię ciała.*

I co, zależy Ci na pracy, w której będziesz zarabiać powiedzmy 3xxx, a ludzie będą patrzeć na Ciebie jak na spasionego świniaka, który nie wie co to ruch, a na świat spogląda (poza pracą) tylko przez ekran monitora? To ja spasuję. I dziwne, bo ja, na ten przykład, potrafię połączyć wszystkie te rzeczy. Naukę angielskiego, który znam już bardzo dobrze, średnią ~4.0, pisanie opowiadań, grę na gitarze, spotkania z dziewczyną, spotkania ze znajomymi i nawet na granie na PC i PS3. Czas nam ogranicza tylko umiejętność jego wykorzystania.

I wybacz, ale obchodzą mnie czyjeś umiejętności, bo kto będzie w przyszłości pracował fizycznie? Jak patrzę na roczniki '93 w dół i nikt nie potrafi np. na 1000m zejść poniżej 3:30, to nie wiem czy mam się śmiać czy płakać. Sam pobiłem kilka rekordów szkoły, a moje wyniki i tak nie są zbyt wygórowane - znam osoby, które mogłyby je pobić. Niestety, dla młodszych roczników malują się one jako mury nie do przeskoczenia...

* cock-push ups ^^'

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Z umiejętnościami fizycznymi to nie jest tak jak z naukowymi...

No właśnie. Nauczyciel od matmy ma prawo wymagać nawet od słabszego ucznia, bo nawet jeśli ktoś jest tępy, to nauczy się w jeden dzień. Nikt mi nie wmówi, że ktoś nie jest w stanie zapamiętać paru wzorów itp.

Jeśli dowiesz się w poniedziałek, że na następny dzień masz sprawdzian z powiedzmy polskiego, to jesteś się w stanie spokojnie nauczyć (pomijam to, że w szkole w ogóle nie trzeba się uczyć). Jak dowiesz się w przeddzień, że na w-fie będziesz robić podciąganie na drążku, a tego nie umiesz, to za cholerę nie wyćwiczysz rąk w jedno popołudnie. To jest ta niesprawiedliwość, wg mnie w-f nie powinien być oceniany. Co do biegu na 1000 metrów - nigdy, przez wszystkie lata zdawania, nie biegałem, nie będę latał jak głupi po lesie jak tresowany piesek, bo w-fista nie ma co robić. W życiu mi się to nie przyda.

I co, zależy Ci na pracy, w której będziesz zarabiać powiedzmy 3xxx, a ludzie będą patrzeć na Ciebie jak na spasionego świniaka, który nie wie co to ruch, a na świat spogląda (poza pracą) tylko przez ekran monitora?

A ktoś może być przy tym sympatyczną, ciepłą osobą, do tego pomocną i znającą się na robocie. Wątpię, że taka osoba zostanie odtrącona przez swój wygląd. Poza tym - nigdy nie widziałeś puszystych, szczęśliwych osób z pięknymi żonami/przystojnymi mężami? Ja na ulicy mijam takich bardzo często. I za przyjaciela wolałbym grubszego, ale miłego człowieka, niż kogoś, kto śmieje się z innych bo nie umieją biegać tak dobrze jak on, czy też mają mniej w bicepsie.

Każdy powinien utrzymywać jakąś tam przyzwoitą wagę, ale chyba nie nam to osądzać kto jaki jest. Niekoniecznie osoba gruba musi codziennie wieczorem zjadać 2 bochenki chleba z bitą śmietaną, czasem jest to uwarunkowane jakimiś chorobami. Jeśli należysz do tych ludzi, którzy nie pogadają z kimś dlatego, ze zamiast 60 waży 100kg to pozostaje mi tylko współczuć.

Ja utrzymuję wagę na poziomie 65kg i nie potrzebuję do tego żadnego w-fu, więc uważam, że taki pogląd "jak nie ćwiczy na w-fie to pewnie upośledzony, gruby wieprz" jest mylny.

I wybacz, ale obchodzą mnie czyjeś umiejętności, bo kto będzie w przyszłości pracował fizycznie?

Nie wiem, czy chodzisz do LO czy jakiegoś technikum, jeśli do tego pierwszego, to pewnie zdążyłeś zauważyć, że szkoły te istnieją, aby wykształcić ludzi na inteligencję, a nie klasę robotniczą. Myślisz, że ktoś chodzi do liceum przez 3 lata, potem studiuje 5 lat po to, żeby malować komuś ściany? Prawnikowi czy inżynierowi nie przyda się umiejętność zejścia poniżej 3:30 na 1000m.

Sam pobiłem kilka rekordów szkoły

Jeśli już osiągasz w sporcie jakieś wybitne wyniki, to nie oczekuj, że każdy zrobi to samo. Uczeń ze średnią 6.0 nie podchodzi do ciebie i nie naśmiewa się "ahah jaki tępak", więc czemu ty to robisz na w-fie?

"Sam wygrałem kilka konkursów z angielskiego i dziwię się, że nie każdy napotkany przechodzień potrafi w miarę płynnie posługiwać się tym językiem. No jakieś upośledzone społeczeństwo." Twój tok myślenia moimi oczami.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nigdy sobie niczego w szkole nie złamałem.

A szkoda. Bo wiele osób, które znam, kupiło sobie wiele dóbr, dzięki odszkodowaniom. Np. Zestaw figurek "Władca pierścieni", które swojego czasu, kosztowały ponad 8 kafli.

O takie zbrodnie proszę mnie nie posądzać! Nie przesiaduję w tym dziale regularnie, dlatego miej pretensje tylko i wyłącznie do rachunku prawdopodobieństwa

Rachunek prawdopodobieństwa to proszę na matematyce zostawić i jednocześnie przybić piątkę! Witam w klubie mocnych kości :)

Arnie

I ja też lubię nożami się bawić! Serio, serio. Przyznam nawet, że próbowałem zrobić trik z nożem, jaki zrobił Soap pod koniec II części Modern Warfare. I pochwalę się (a co!) że kilka razy mi się udało :)

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

To jest ta niesprawiedliwość, wg mnie w-f nie powinien być oceniany

I o czym tu dyskutować... Wynik jaki trzeba osiągnąć jest w zasadzie średniakiem, który nie jest specjalnie wygórowany i nie trzeba być wybitną jednostką, by zdobyć 4 z wf'u.

Co do biegu na 1000 metrów - nigdy, przez wszystkie lata zdawania, nie biegałem, nie będę latał jak głupi po lesie jak tresowany piesek, bo w-fista nie ma co robić. W życiu mi się to nie przyda.

Rozumiem, że wolisz jak tresowany piesek tłumaczyć głupi dialog z angielskiego. Brawo.

No i życzę miłego użerania się z miażdżycą po czterdziestce.

A ktoś może być przy tym sympatyczną, ciepłą osobą, do tego pomocną i znającą się na robocie. Wątpię, że taka osoba zostanie odtrącona przez swój wygląd.

Wybacz, ale w biznesie jest taka zasada, że najważniejsze jest pierwszych 20 sekund, w ciągu których zdążysz ledwie powiedzieć dwa słowa, i to się niestety sprawdza. Pierwsze złe wrażenie jest potem bardzo ciężko odrobić będąc nawet najsympatyczniejszą osobą.

Poza tym - nigdy nie widziałeś puszystych, szczęśliwych osób z pięknymi żonami/przystojnymi mężami? Ja na ulicy mijam takich bardzo często. I za przyjaciela wolałbym grubszego, ale miłego człowieka, niż kogoś, kto śmieje się z innych bo nie umieją biegać tak dobrze jak on, czy też mają mniej w bicepsie.

No jasne, ja też. Ale czy oni są naprawdę szczęśliwi w chwilach, gdy ktoś się śmieje za ich plecami?

Jeśli należysz do tych ludzi, którzy nie pogadają z kimś dlatego, ze zamiast 60 waży 100kg to pozostaje mi tylko współczuć.

Wypraszam sobie takie insynuacje. Moja wypowiedź miała na celu ukazać, że niegdyś zawsze znalazło się kilku lepiej wysportowanych w każdym roczniku. A teraz nul, zero, (_!_)! Sami mózgowcy się rodzą, czy jak?

Ja utrzymuję wagę na poziomie 65kg i nie potrzebuję do tego żadnego w-fu, więc uważam, że taki pogląd "jak nie ćwiczy na w-fie to pewnie upośledzony, gruby wieprz" jest mylny.

I życzę Ci, byś nigdy nie znalazł się w sytuacji kiedy sprawność fizyczna mogłaby uratować życie/zdrowie Tobie, bądź bliskiej osobie.

Nie wiem, czy chodzisz do LO czy jakiegoś technikum, jeśli do tego pierwszego, to pewnie zdążyłeś zauważyć, że szkoły te istnieją, aby wykształcić ludzi na inteligencję, a nie klasę robotniczą. Myślisz, że ktoś chodzi do liceum przez 3 lata, potem studiuje 5 lat po to, żeby malować komuś ściany? Prawnikowi czy inżynierowi nie przyda się umiejętność zejścia poniżej 3:30 na 1000m.

A jaki jest stosunek potrzebnych inżynierów do potrzebnych robotników? A potem siedzą i się dziwią, że nie ma pracy dla inteligencji... Fakt, w pracy im się nie przyda. A ich zdrowie i kondycja gó*no mnie w zasadzie obchodzi. Ja pierniczę... Jak tak dalej pójdzie to za jakieś 20 lat w ogóle nie będzie różnic w płci, poza wyglądem.

Jeśli już osiągasz w sporcie jakieś wybitne wyniki, to nie oczekuj, że każdy zrobi to samo. Uczeń ze średnią 6.0 nie podchodzi do ciebie i nie naśmiewa się "ahah jaki tępak", więc czemu ty to robisz na w-fie?

Nie, ale jeśli ja osiągam średnią 4.0, a ktoś 6.0... I w tym momencie ja potrafię przebiec 1000m w niecałe 2:50, to wypadałoby by ten mózgowiec i cała reszta oscylowali choć przy ~3:30.

Rozumiesz mój tok myślenia? Nie trzeba być wybitnym w sporcie, ale jakiś przeciętny wynik wypadałoby osiągnąć.

I jak widzisz po moim poście, przynajmniej mam taką nadzieję, nie jestem tępym osiłkiem. Wszystko da się połączyć.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Polecam dwa tematy:

Szkoła III - jeśli chodzi o lekcje WF

i

Fitness - jeśli chodzi o ogólną sprawność fizyczną. Proszę przenieść się do wybranego przez Szanownych Dyskutantów i skończyć offtop. FoS to temat do dyskusji o sprawach, które nie mają własnego tematu w tym dziale (i na całym forum).

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Czasami mam wrażenie że ciężko znaleźć jakikolwiek temat w FoSie do dyskusji żeby zaraz nie zahaczył o już istniejący dział...

Hmmm.... kto z tutaj obecnych jeździ warszawskim metrem i ma styczność z bajkami edukacyjnymi z Małpą Frankiem i Smokiem Stefanem?

Mamy na uczelni długie dyskusje na temat tych bajek, ich sensu istnienia i topornej animacji :)

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

[CIACH]

EDIT: ups, tak to jest jak się nie zauważy postów moderatorów.

Dokładniej jest tak, jak pokazałem wyżej. Kiedy moderator pisze koniec offtopu, to znaczy koniec offtopu. Z mojej strony jest to druga i ostatnia prośba. - Sevard

Metro to byłoby wybawieniem dla Wrocławia. Swoją drogą ostatnio byłem świadkiem dość śmiesznej sytuacji w tramwaju, czas i miejsce nieistotne. Przez cały okres mojego studiowania ani razu pana kanara nie spotkałem, ale jako przykładny obywatel zazwyczaj kasuję bilet, tym razem też miałem, ale jak się wydaje 2 studentów (prawdopodobnie) stojących obok mnie biletów nie miało. Otwierają ogromne plecaki, zaczynają grzebać na pierwszy rzut oka - typowa gra na czas. Tutaj jednak owa typowość się kończy w plecaku owym było wiele specyficznych rzeczy, takich jak stara bułka, skarpetki, mnóstwo książek które naturalnie należało przejrzeć strona po stronie w poszukiwaniu zaginionego biletu. Pan Kanar powoli cierpliwość już tracił, no ale istniało podejrzenie niewinności to cierpliwie czekał, a korek wydawał się tak duży, że żaden wałek nie miałby prawa przejść. Miał tego pecha, że osób w tramwaju nie było dużo, a on był sam, poszukiwani skończyły się naturalnie w momencie gdy tramwaj podjechał pod przystanek, a dwóch panów (zawartość ich plecaka znał już cały wagon) popatrzyło na siebie znacząco i w momencie otwarcia drzwi szybko wrzucili rzeczy do plecaka, uśmiechnęli się do kanara i rura. Kanar pokręcił głową i poszedł dalej sprawdzać. W takie bajeczki nie wierzy się do momentu ich ujrzenia :)

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Chamstwo, Panie!

A gdyby chodził na w-f to by ich dogonił (sic!) Ba- w ogóle by chociaż zaczął gonić ;)

Jak to nieładnie, gdy temat umiera, kiedy masz coś do powiedzenia, a w poleconych tematach jakoś nijak nie widać kontynuacji...

Nikt nie broni zacząć tam dyskusji z ewentualnymi cytatami z tego co działo się w tym temacie. - Sevard

No to pozostaje mi powrócić do tematu nożów :> Jako szczyl może i nożami się nie bawiłam, ale pamiętam jak dostałam szlaban za zmasakrowanie drzwi... Siekierą się rzucało Oo Jakoś bardziej atrakcyjnie leciały, niż takie koziki, choć moze i mniej poręczne i ciężej ukryć...

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nauczyłem się za to kręcić w palcach nożami tak, jak niektórzy kręcą długopisami czy innymi przedmiotami, ale z nożem jest efektowniej i jest większy dreszczyk emocji ^^.
Ooo, no pewnie, że jest większy dreszczyk emocji ^^ kilka razy zdarzyło mi się zobaczyć w szkole pokazy tego typu. No, ale, niestety, mimo że też lubię czasem pobawić się nożami, to tak nie potrafię, ke bu. Za to jeszcze ze dwa lata temu całkiem nieźle wychodziło mi podrzucanie noży i łapanie ich w locie. ^^

Otwierają ogromne plecaki, zaczynają grzebać na pierwszy rzut oka - typowa gra na czas.
Tak się zastanawiam, co by było, gdyby coś takiego miało miejsce w katowickim autobusie. Teraz każdy pasażer ma obowiązek pokazać swój bilet kierowcy, a co się z tym wiąże - autobus dłużej stoi na przestanku, bo zanim wszystkie bilety zostaną sprawdzone, minie trochę czasu... A gdyby znalazł się właśnie taki pasażer na gapę, przez którego autobus stałby przez ~10 minut na przystanku? Stawiam na wyrzucenie go z autobusu albo zamordowanie owej osoby przez pasażerów. ^^
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nauczyłem się za to kręcić w palcach nożami tak, jak niektórzy kręcą długopisami czy innymi przedmiotami, ale z nożem jest efektowniej i jest większy dreszczyk emocji ^^.

Ooo, no pewnie, że jest większy dreszczyk emocji ^^ kilka razy zdarzyło mi się zobaczyć w szkole pokazy tego typu. No, ale, niestety, mimo że też lubię czasem pobawić się nożami, to tak nie potrafię, ke bu. Za to jeszcze ze dwa lata temu całkiem nieźle wychodziło mi podrzucanie noży i łapanie ich w locie. ^^

Dreszczyk emocji? To jak brat kolegi - podchodzi do nas z nożem, i zamachuje się po czym zatrzymuje rękę około 1cm, przed twoim nosem. Zwał na miejscu... Względnie jak skrada się i przejeżdża ci tępą stroną noża po szyi. Dreszczyk emocji jest aż za duży... Zresztą, sam cwicząc zrobił sobie parę dodatkowych szram na ręce :)

Podrzucanie? Eeee, tak to ja potrafię(a próbowałem), poza tym jeszcze wbijanie ich rzutem w drewno(udawało się, przy czym tylko raz mało mi się odłamek noża w rękę nie wbił :)). Choć lubię rzucanie wszelkiego rodzaju przedmiotami. Piłki, miotły itepe.

Natomiast, czy wy też nie uważacie, że nie ma nic bardziej odprężającego niż porąbanie duuużej sterty drzewa? Jak ja to lubię! Cały dzień mocnej roboty! Gorzej już z układaniem ;/

EDIT:

Zaraz, zaraz - są już "Militaria" więc tam się mamy przenieść? :)

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

... poza tym jeszcze wbijanie ich rzutem w drewno(udawało się, przy czym tylko raz mało mi się odłamek noża w rękę nie wbił :)).

Odłamek noża? To co, plastikowymi rzucałeś? :P

Natomiast, czy wy też nie uważacie, że nie ma nic bardziej odprężającego niż porąbanie duuużej sterty drzewa? Jak ja to lubię! Cały dzień mocnej roboty! Gorzej już z układaniem ;/

Jak mówię- siekiera the best :D Z tym rąbaniem drewna może tak bym się nie zapędzała, męcząca robota ;)

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Hip, hip, hurra! :) Ale noże to przecież broń :)

Odłamek noża? To co, plastikowymi rzucałeś? tongue_prosty.gif

Nie, nie plastikowym... Nie pamietam jak to dokładnie było - zakrzywiłem go chyba wyciągając(końcówkę samą), a potem po rzucie, jak się nie wbił poczułem dziwne "smyrnięcie" - miałem rozcięte lekko z 5 cm, choć prawie tego nie czułem. Jak popatrzyłem na nóż, nie było końcówki :)

Męcząca, ale jak budująca! A co innego można robić z siekierą? Iść mordować na ulicy? Eeee, nieeee to nie dla mnie :)

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Taaaak.... jeśli już przy nożach jesteśmy, to ostrzegam - lepiej nie przecinać nimi czekoladowych monet. Kolega który próbował w ten sposób podzielić się z koleżanką (oczywiście nie mógł przełamać. Musiał się pochwalić wielkością swojego noża) tak rozciachał sobie dłoń, że po natychmiastowej wizycie w szpitalu skończyło się na kilku (chyba trzech) szwach. Naprawdę, żałuję że tego nie widziałem, bo koledzy którzy byli świadkami tego zdarzenia twierdzą że widok był niesamowity....

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jakim kurna cudem rozcharatal sobie dlon krojac monete? Operowal w powietrzu czy jako "deski" uzyl swojej lapy? :O

A, nie pochwalilem sie jakiego wala zrobilo ze mnie wojsko. Na wezwaniu stalo czarno na bialym - "stawic sie z blablabla dokumentami na badanie w budynku SYBERIA II przy ul. Firlika 20 w Szczecinie (obok ZOZ Stocznia Szczecinska Nowa), 15.01.2010 o godz. 8:00." Dobra, zalatwilem sobie zwolnienie z zajec i polazlem na te zakichana ulice. Szybko odnalazlem numer 19, wiec na logike 20 musial byc niedaleko. Ale nie. Dobra godzine lazilem po ulicach i ladowalem a to pod numerem 46, a to pod 4. Pytalem ludzi i ochroniarzy firm o komisje lekarska lub numer 20, ale nic nie wiedzieli. Jeden pan poddal nawet w watpliwosc istnienie takiej lokalizacji... Gdy w koncu postanowilem sie zatrzymac i wyladowac emocje (czyt. zaczalem klac ze zlosci) zainteresowal sie mna jakis statszy jegomosc, straznik pobiskiego budynku. Uprzejmie powiedzialem, ze szukam ulicy Firlika 20 i wojskowej komisji lekarskiej. Skierowal mnie do stoczniowego ZOZ "bo tam jest cala przychodnia blebleble". Poszedlem i zapytalem kobiecine w rejestracji o komisje lekarska, SYBERIE II i Firlika 20. Standardowo - nikt nic nie wie, czeski film, ale SYBERIA to jeden z dwoch czerwonych blokow w poblizu. Juz wczesniej obok nich przechodzilem, ale w pierwszym nie palilo sie zadne swiatlo, a w drugim miescila sie siedziba jakiejs agencji ubezpieczeniowej. Pomyslalem sobie - pusty budynek mi nie odpowie, wiec poszedlem do tego "zywego". Przywitalem sie z anem w strózówce i zapytalem o wiadome trzy rzeczy oraz czy to jest SYBERIA II. W koncu dostalem konkretne odpowiedzi:

- SYBERIA II jest tym drugim czerwonym blokiem,

-tym samym Firlika 20 jest numer dalej,

-NIE MA TAM ZADNEJ KOMISJI,

-z tego co slyszal to badania sa od 8 lutego,

-nie jestem pierwsza osoba z takim problemem.

Troche sie zdenerwowalem, ale i podziekowalem i pobieglem do pietwszego budynku. W recepcji siedziala jedna kobieta, poza tym budynek wydawal sie opuszczony. Zapytalem o wiadome sprawy i:

-Tak, to jest Firlika 20 i SYBERIA II.

-Budynek zostal SPRZEDANY i nic juz tutaj sie nie miesci.

NOSZ CO DO JASNEJ ANIELKI? Szukam tego chedozonego budynku taki szmat czasu, stresujac sie konsekwencjami niestawienia sie, a ona mi mowi, ze tu nic nie ma? Ostro sie wnerwilem, wydusilem "dziekuje pieknie" i opuscilem budynek. Postanowilem zadzwonic do kobity odpowiedzialnej za ten caly bajzel. Z Ppidanych dwoch numerow jeden nie dzialal. Gdy sie w koncu dodzwonilem, poprosilem jasnie pania do telefonu i wylozylem swoja sprawe, to okazalo sie, za NA PARE ZAWIADOMIEN WKRADL SIE CHOCHLICZEK DRUKARSKI. Ja sie grzecznie pytam, dlaczego nie zostalem w jakikolwiek sposob poinformowany o tym fakcie, a babsko mi odpowiada, ze to nie jej wina, nie ona jest za to odpowiedzialna itd. Spytalem sie, dlaczego w takim razie pani pieczatka i podpis widnieja pod wezwaniem? Troche ja zatkalo. W koncu wydukala "przepraszam" i nakazala stawic sie za miesiac. Wtedy odlozylem sluchawke. Dzieki niekompetencji biurokratow z UM stracilem czas, nerwy, pieniadze i szanse na lepsze oceny z chemii i WOS-u. Salut, armio! \m/

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

  • Kto przegląda   0 użytkowników

    • Brak zalogowanych użytkowników przeglądających tę stronę.

×
×
  • Utwórz nowe...