Skocz do zawartości

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość Qn`ik

Filozofia

Polecane posty

- samobójstwo...

Błąd, to nie jest wyjście, tylko tchórzostwo. Tylko ludzie bardzo słabi psychicznie decydują się na to. Żeby nie było: też miałem dosyć już poważną sytuację, kiedy chciałem sam siebie wykończyć. Pomyślcie wtedy ile was pięknych chwil ominie i o ludziach wam bliskich, którzy do końca życia będą myśleli dlaczego to zrobiliście.

Nie błąd, tylko ironia ;) Serio, tonie było pisane na poważnie tak samo jak dwa poprzednie punkty.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Gość Kasperoo

Kartezjusz powiedział :

Czytanie dobrych książek jest niczym rozmowa z najwspanialszymi ludźmi minionych czasów.

Ale to może doporwadzić pewne osoby do stanu niekontrolowanego szaleństwa - mam pewien przykład (mój dobry znajomy). Przedstawię tu jego filozofię życia - i zapewniam, że jest on tego w 100%-ach pewien! :)

Może i brzmi śmiesznie - ale wierzy w to:

(nie wszystko dokładnie pamiętam - rozmawiał ze mną o tym tylko pół dnia:) )

Faktem jest, że on uważa się za elfa - tak, bez śmiechów - ma 8142 lata i przybrał postać mojego kolegi (K.) Świat powstał przy pomocy Stwórcy (powiedział, że Boga). Kiedy się go spytałem jak powstał owy Bóg - odpowiedział:

- Jesteś tylko człowiekiem, nie jesteś w stanie zrozumieć tego dokładnie, bo twój rozum jest za młody - wy ludzie musicie mieć na to jakieś naukowe -cały czas do mnie mówi- wytłumaczenie - powiem krótko - powstał z materii, która stworzyła się sama z siebie - Było to tak dawno temu, były potężniejsze ... nauki (znacznie różniące się od fizyki) ... Jesteście młodym gatunkiem - moi przodkowie zachowali się jako duchy i cały czs mamy z nimi kontakt - na przełomie tysięcy miliardów lat świetlnych dużo rzeczy mogło powstać - nawet Wasza Ziemia, lub jej odbicie - mogło mieć już kilkadziesiąt innych wcieleń/postaci - które już się "wyczerpały" (?) (słyszałem gdzieś w TV że za kilkaset milionów lat - chyba - słońce ma się "zepsuć" a Ziemia zniknie por. Ja) - pewnie nie chce się wam o tym dalej słuchać - ale przejdę może do innego zagadnienia

- magii. Tak - on elf (z profesji łowca) - twierdzi, że magia otacza nasz wszechświat, krąży niedostrzeglana - wystarczy ją tylko uwolnić. Oczywiście my ludzie, istoty drugorzędna (!) nie mamy takiej wiedzy by spróbować ją przygarnąć. Byliśmy Im potrzebni tylko do przygotowania jej (magii) wydobycia. Kiedy egipcjanie budowali piramidy - mówi - faraonowie to ściema - tak naprawdę - te postumenty miały rozczepić barierę, którą założyli pradawni bogowie - i uwolnić magię - wtedy wszystkie istoty - nam nie znane - uwolnią ludzkie ciała i nastanie chaos. Mówi, że będa panować nad wszystkim i wszystkimi. Oczywiście nie jako tyrani - będą to dobre czasy. Koniec z wojnami, konfliktami - i on cały czsa na poważnie!!! - Rany - chłopak na wszystko ma teorię - filozof???

W pewnych momentach zaczynałem mu wierzyć - na wszystko miał - logiczne (tak mi się wydawało :) ) wytłumaczenie - i co z takimi ludźmi robić ??? Czy to wpływ jakiejś nowej filozofii (ponoć już znalazł kilkanaście osób i je wtajemnicza)

Wspomnę, że On lubi książi fantasy (Ursula, Tolkien) i słucha fantasy metal'u

Tylko proszę - nie wyżywajcie się na mnie - jestem tylko pośrednikiem-kronikarzem. Sam nie wiem czy to krytykować czy pozostać - cicho.

W sumie facet ma niezłe oceny w szkole, wygląda "normalnie" :) Zdrowy na umyśle, bez dauna itp :) echh co za ludzie :)

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Gość Ksiądz666
- usiąść, przemyśleć swoje życie, obiektywnie i spokojnie przemyśleć wszystko co Cię spotkało, zanalizować, poniekąd, wszystkich ludzi jakich spotkałeś. Wtedy prawdopodobnie dojdzie się do wniosku co jest ważne a co nie - i w 99% przypadków wynik będzie jednak pozytywny

Wiesz bardzo w to wątpie. Fakt, są problemy do rozwiązania, takie jak np. pokłócenie się z kolegą, koleżanką. Ale są i takie (które niestety przeważają) jak złe oceny na koniec roku (szczęście, że tego problemu nie mam :D ) śmierć bliskiego, spalenie się chaty itp. A wtedy człwoiek jest tak roztrzęsiony, że nie potrafi realnie myśleć. Łandie to wygląda, jak się planuje, gdy już przychodzi co do czego - jest gorzej. I tak w trudnych sytuacjach jest zawsze.

- przejść przez to życie z zamkniętymi oczami, zapracować się do nieprzytomności... i narzekać przez 50 lat (bo dłuższego życia nie wróżę z takim nastawieniem)

To też nie jst sposób. Po co mam dokładać sobie tego "złego', jeśli jest go wystarczająco dużo? tak robią tylko masochiści :D .

- samobójstwo...

Wiesz, kiedyś bym powiedział że to najlepszy sposób. Wiem, bo raz próbowałem się zabić (witaminki :D ) ale teraz wiem, że to nie jest wyjście. Żyć trzeba choćby dla tych miłych chwil (niewielu bo niewielu, ale opłaca się je poznać), żeby zobaczyć, cóż nam nasz Władca za los zgotował. Innymi słowy - można to tłumaczyć czystą ciekawością (choć to pierwsza droga do piekła :D ).

Jak się jest wierzącym to się zwykle nie grzeszy na tyle żeby Bóg na Sądzie posłał nas (dosłownie) do wszystkich diabłów.

Ciężko jest "wogule" nie grzeszyć. Grzeszymy patrząc się n ładną panienkę i myśląc, jaka ona nie jest ładna, grzeszymy nawet odbywając noc poślubną! Dlatego też uważam, że wiara tov jedna wielka bzdyra choćbny z tego powodu. Można by więc spokojnie rzec, że wszystko jest grzechem prócz modlitwy i oddawania czczi bogu, a to już zakrawa na tyraństwo.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nie błąd, tylko ironia ;) Serio, tonie było pisane na poważnie tak samo jak dwa poprzednie punkty.

Ciężko jarzący jestem dziś 8) . Grunt że powiedziałem co chciałem na temat samobójstwa

:arrow: Niech DION wpadnie, to się impreza rozkręci :wink:

EDIT:

Ciężko jest "wogule" nie grzeszyć. Grzeszymy patrząc się n ładną panienkę i myśląc, jaka ona nie jest ładna, grzeszymy nawet odbywając noc poślubną! Dlatego też uważam, że wiara tov jedna wielka bzdyra choćbny z tego powodu. Można by więc spokojnie rzec, że wszystko jest grzechem prócz modlitwy i oddawania czczi bogu, a to już zakrawa na tyraństwo.
Dla tego istnieje coś takiego jak spowiedź, na której można się wyspowiadać, nawet z ciężkich grzechów (tylko musisz serio żałować za swój występek, bo inaczej to możesz się ugryźć w odbyt, to się tyczy wszystkich grzechów).

I rzeknij no w jakis sposób grzeszymy podczas nocy poślubnej?

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Oczywiście każdy tu może pisać co mu palce na klawiaturę przeniosą i moder nie wytnie, więc ja też :) skorzystam z okazji by przedstawic swój pogląd na poruszane sprawy. Wzorem znanych z historii osób ujmę rzecz w punktach, od czasu do czasu wrzucając w nawiasach komentarzyk.

1) Celem życia jest samopowielanie (ci którzy sądzili inaczej już wymarli)

2) Istota ludzka jest długi czas bezbronna i wymaga opieki

3) Najskuteczniejszą opiekę zapewnia rodzina (los sierot jest wszędzie podobny)

4) Pojedyncza rodzina jest słaba, dlatego to one się łączą (klany, partie, związki, konfederacje, państwa - to tylo różne nazwy majace ten sam cel: wypromowanie własnych uczestników).

5) Klanów jest więcej, więc zaczynają się wzajemnie zwalczać.

6) Czasem dobro klanu jako całości wymaga poświęceń od jego członków, które mogą odbierać jako własną krzywdę (skrajny przypadek - klan będzie miał lepiej gdy zginiesz jako samobójca (kamikadze) zabierając ze sobą kilku wrogów).

7) I tu dochodzimy do sedna sprawy! Własne cierpienia i konieczność wyrzeczeń w imię dobra klanu najlepiej uzasadnić czynnikami irracjonalnymi (religia i w jej służbie FILOZOFIA :) )

Gdy sobie uświadomimy ten porządek rzeczy, wtedy przestaną nas razić wewnętzne sprzeczności między deklaracjami i praktyką. Parę przykładów :

a) Mnie długi czas dziwiło, co też takiego kapelani robią w wojsku ?!?! Przypominają o 5 przykazaniu ? :) Teraz jest to proste - zadaniem wojska jest wydarcie innym (np. Arabom) rzeczy nam potrzebnych (ropy naftowej), a rolą kapelana jest uwiarygodnienie w oczach żołnierza poprawności moralnej tej sytuacji. Stąd też wynikają poronione próby zachowania spójności filozofii przez wprowadzanie pojęcia 'wojny sprawiedliwej' :lol:

B) Dlaczego nasi politycy wpychaja nas w bagno? Przecież jako nasi przedstawiciele powinni dbać o nasze dobro? Odpowiedź : znając realia nie widzą swojego miejsca w tym bajorze. Znacznie łatwiej wypromują własne geny/potomstwo zmieniając klan na ten z większymi perspektywami ( czytaj : siedząc na intratnych posadkach w Brukseli). Ponieważ za piękne oczy nic tam nie dają, więc muszą jakoś się wkupić w łaski - a że naszym kosztem ? Głupi zawsze jest ofiarą :)

I to na razie tyle o genezie i celach filozofii :)

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ja już gdzieś tam swój wywód na temat szczęścia w życiu pisałem, ale powtórzę, co mi tam. ;)

Ja generalnie uważam się za człowieka szczęśliwego. I to nie dlatego, że mam wiecej pieniedzy niż kto inny czy wyzej postawionych rodziców. Jestem przeciętnym obywatelem naszego pięknego kraju i mam te same problemy, co każdy. I uważam, że te problemy, te złe doświadczenia są nam potrzebne, bo bez nich nie moglibyśmy się cieszyć przyjemnościami. Musimy przekonać się jak to jest, gdy przemarzniemy do szpiku kości aby należycie docenić czapkę, szalik i szklankę gorącej herbaty. Każde cierpienie ukazuje nam jednocześnie przyjemność. To trochę tak, jak definiowanie przez przeciwieństwo. Zastanówcie się: gdy jesteście chorzy, gdy coś Was boli to narzekacie, żalicie się - dajecie wyraz swojemu cierpieniu. I to jest naturalne. Ale czy kiedy jesteście zdrowi i w pełni sił cieszycie się z tego? Podejrzewam, że nie. Podejrzewam, że taki stan uważacie za coś normalnego. Często ludzie tak właśnie robią - uważają, że coś im się po prostu należy. Ale z racji czego cokolwiek miałoby się komukolwiek należeć? Ja cały czas uczę się czerpać przyjemność z rzeczy małych i pozornie nieważnych, często nawet niedostrzegalnych. Potrafię docenić to, że mam dach nad głową, bo wiem, że tysiące ludzi nie ma go. Dzięki takiemu podejściu cierpienia stają się tylko małymi wysepkami w morzu radości czerpanej z zycia. Owszem, zdarzają się, lecz ich ilość jest naprawdę bardzo mała. Tak samo jak nie potrafimy docenić radości bez cierpienia, nie możemy docenić cierpienia bez radości. Cierpienie umożliwia nam zrozumienie, że nie wszystko jest idealne. Że my i otaczający nas świat mamy wiele wad. Zgodnie z logiką powinniśmy więc dążyć do ich wyeliminowania. A to dążenie i te próby są dla nas właśnie źródłem radości.

I nie można utożsamiać cierpienia ze złem, a radości z dobrem. Cierpienie często uczy nas pokory i w rezultacie dobroci, natomiast radość często może być narzędziem zła.

No, jak ktoś dotarł do tego miejsca to gratuluję cierpliwości. ;)

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ciężko jarzący jestem dziś 8) . Grunt że powiedziałem co chciałem na temat samobójstwa

A ja z kolei się źle wysłowiłem. Grunt że chodzi o to, że "samobójstwo" już nie było na poważnie, natomiast dwa poprzednie punkty w mojej wypowiedzi - jak najbardziej. I to jest ostateczna wersja, bo podałem wcześniej inną :P wynikała ze złego sformułowania zdania. Przepraszam za chaos.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Gość Ksiądz666
Dla tego istnieje coś takiego jak spowiedź, na której można się wyspowiadać, nawet z ciężkich grzechów (tylko musisz serio żałować za swój występek, bo inaczej to możesz się ugryźć w odbyt, to się tyczy wszystkich grzechów).

Wiesz jak dla mnie spowiedź jest niczym więcej jak opowiastką księu o swoich wsytępkach. ZPoatym mówisz, że spowiadamy się z ciężkich grzechów. a gdyby przyszedł zabójca i powiedział, że zabił człowieka to myślisz, że ksiądz by nie poleciał do sądu z tą wiadomością mimo, iż owy zabójca prosił go o zachowanie milczenia w tej sprawie?

I rzeknij no w jakis sposób grzeszymy podczas nocy poślubnej?
Jakto jaki? A myślisz, że grzech pierworodny skąd się bierze?

Ale przykąłd nocy poślubnej może nie jest zbyt trafny :D . w końcu nie keżdemu tak śpieszno do bycia dzieciatym :D .

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ja generalnie uważam się za człowieka szczęśliwego. (...)

Podpisuję się pod tym wszystkimi moimi członkami :wink:

Dodam tylko, że my jako nacja mamy problemy z docenieniem tego co mamy. Wiecznie tylko narzekamy jak nam źle i jak nas historia skrzywdziła, a jak trzeba pracować by nam było lepiej to czekamy aż ktoś nam pomorze lub odwali czarną robotę za nas :?

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ja generalnie uważam się za człowieka szczęśliwego. (...)

Podpisuję się pod tym wszystkimi moimi członkami :wink:

Ja też :)

a jak trzeba pracować by nam było lepiej to czekamy aż ktoś nam pomorze lub odwali czarną robotę za nas :?

Fajnie się to komponuje z Twoją sygnaturą ;) Ale faktem jest, że jesteśmy leniwym narodem (jestem tego podręcznikowym przykładem).

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wiesz jak dla mnie spowiedź jest niczym więcej jak opowiastką księu o swoich wsytępkach. ZPoatym mówisz, że spowiadamy się z ciężkich grzechów. a gdyby przyszedł zabójca i powiedział, że zabił człowieka to myślisz, że ksiądz by nie poleciał do sądu z tą wiadomością mimo, iż owy zabójca prosił go o zachowanie milczenia w tej sprawie?

Zabójca nie musiłby prosić, ksiądz ma obowiązek milczeć. No chyba że kolo przyjdzie do spowiedzi z nastawieniem "Dawaj to rozgrzeszenie szybko bo spieszy mi się do chałupy". Wtedy to nie jest spowiedź, ksiądz może zrobić co uważa. poza tym osobiście to wątpie żeby człowiek który ludzi zabija był na tyle religijny żeby do spowiedzi chodzić (choć to akurat jest mało ważne).

BTW jeśli nie chcesz chodzić do spowiedzi - nie rób tego.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Gość Ksiądz666

Przede wszystkim jesteśmy narodem nieco dziwnym. W czasie pokoju polak na polaka wilkiem patrzy, a gdy coś nam zagraża - staje jeden obok drugiego i do ostaniej kropi krwi broni naszej ojczyzny.Mnie to akruat cieszy - sam jestem patriotą i nie lubię, jak ktoś na polaków najeżdża :D .

BTW jeśli nie chcesz chodzić do spowiedzi - nie rób tego.

A myśliesz, że chodzę? :wink:

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Gość Dziadek Żniwiarz
I rzeknij no w jakis sposób grzeszymy podczas nocy poślubnej?
Jakto jaki? A myślisz, że grzech pierworodny skąd się bierze?
Chilka moment. Grzech pierworodny to nieposłuszeństwo Adama i Ewy wobec Boga, czyli zjedzenie zakazanego owocy w celu dorówania wiedzą Stwórcy (przy okazji pycha). Ale co to ma do seksu? Po małżeństwiej seks jest dozwolony, a nawet wskazany, bo celem małżeństwa jest spłodzenie i wychowanie dzieci (taka jest oficjalna nauka Kościoła).
Cierpienie często uczy nas pokory i w rezultacie dobroci, natomiast radość często może być narzędziem zła.
Pięknie powiedziane. I jakże prawdziwe. Trzeba tu wspomnieć o"bezstresowym wychowaniu" dzieci, które owocuje potwornym rozwydrzeniem młodzieży.
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Gość Ksiądz666
Chilka moment. Grzech pierworodny to nieposłuszeństwo Adama i Ewy wobec Boga, czyli zjedzenie zakazanego owocy w celu dorówania wiedzą Stwórcy (przy okazji pycha). Ale co to ma do seksu? Po małżeństwiej seks jest dozwolony, a nawet wskazany, bo celem małżeństwa jest spłodzenie i wychowanie dzieci (taka jest oficjalna nauka Kościoła).

Pan od religii tłumaczył mi to inaczej i to na jego zdanie się tutaj powołuje. Być może nie mam racji, zbytnio się w biblię nie zagłębiałem. W każdym raie - kto sobie czasem nie lubi pogrzeszyć :D .

W mordeczkę.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Cierpienie często uczy nas pokory i w rezultacie dobroci, natomiast radość często może być narzędziem zła.

Zatem posty i umartwienia, wory pokutne, od czasu do czasu publiczne samobiczowanie się. Niosące radość bezeceństwa, jak to książki, na stos! filmy spalić! komputery pogruchotać! Witaj nam o witaj, tyś nowym wcieleniem Torquemady ! :lol: Tylko nie krzycz tego zbyt głośno, przypadek Savonaroli, średniowiecznego mnicha głoszącego zbliżone hasła, powinien być dostateczną przestrogą. :wink:

Pięknie powiedziane. I jakże prawdziwe. Trzeba tu wspomnieć o"bezstresowym wychowaniu" dzieci, które owocuje potwornym rozwydrzeniem młodzieży.

Młodzież zawsze wzbudzała zatroskanie starszych (polecam przypadek Alcybiadesa :? to już 2500 lat, ach jak ten czas leci :D ). Lecz to ona jest nośnikiem postępu! Być może czasami błądzi, lecz bez tych prób, ograniczając się do czołobitnego naśladownictwa starszych, nadal mieszkalibyśmy w jaskiniach. :D

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Fakt, są problemy do rozwiązania, takie jak np. pokłócenie się z kolegą, koleżanką. Ale są i takie (które niestety przeważają) jak złe oceny na koniec roku (szczęście, że tego problemu nie mam ) śmierć bliskiego, spalenie się chaty itp. A wtedy człwoiek jest tak roztrzęsiony, że nie potrafi realnie myśleć.

Ja jakoś mimo że zginęły 3 bliskie mi osoby nie wpałem w paranoję i jestem "umiarkowanym optymistą". I właśnie dlatego

Ja generalnie uważam się za człowieka szczęśliwego.

W pełnim się z tym zgadzam (jeśli chodzi o mnie)

I uważam, że te problemy, te złe doświadczenia są nam potrzebne, bo bez nich nie moglibyśmy się cieszyć przyjemnościami. Musimy przekonać się jak to jest, gdy przemarzniemy do szpiku kości aby należycie docenić czapkę, szalik i szklankę gorącej herbaty. Każde cierpienie ukazuje nam jednocześnie przyjemność. To trochę tak, jak definiowanie przez przeciwieństwo.

Właśnie o tym w moim poprzednim poście w tym temacie mówiłem.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Gość Balrog demon mocy
ja czytam bardzo dużo, (aż za dużo) a mimo to mam "dysortografie"(czyli robie nieświadomie błędy i literówki

Albo czytasz nieuwaznie, albo masz slaba pamiec do tego typu rzeczy [czyli "oswojenia" sie z wyrazami, frazami etc.] - albo po prostu nie chcesz sie nauczyc. Dysortografie da sie wyleczyc, to nie jest AIDS - troszke samozaparcia, marsz do ksiazek i juz wszystko pieknie umiemy. ^^

nie, nie, rozumiem co czytam i pamietam co było jak i po co, ale do tego że nie chce się nauczyć(a nie oswojić) to prawda /typowe lenistwo/ :wink: ale jak powiedział Wiśniewski(czy ktoś tam) jestem jaki jestem :wink: :lol:

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Brethil - inaczej być nie może, jak napisałeś. Źle jednak określiłeś pojęcie "niewierzącego". Określamy nim reprezentanta innej wiary. Tak więc zmiast "niewierzący" wstawmy "ateista" i wszystko będzie pasować. Nie inaczej - gdy ktoś wierzy w cokolwiek, nawet swoje krzesło to jest już wierzącym.

Nie zgadzam się. To, że "niewierzący" to reprezentant innej wiary wydaję mi się dość fundamenalistycznym podejściem. Chodziło mi o ogólną definicję wierzących i niewierzących (a nie katolików/chrześcijan i innych, którzy nimi nie są).Nie śmiałbym uważać za "niewierzących" przedstawicieli protestantyzmu, prawosławia, czy innych odmian chrześcijaństwa, ale też nie widzę powodu, by sądzić tak o innych religiach. Pisałem o "wierzących" i "niewierzących" w Boga (a nie jakieś krzesło, jak napisałeś jako przykład). Dlaczego muzułmanie, buddyści, hinduiści, czy inni mieliby być "niewierzący"? Czyż nie wierzą w Boga? Kwestia imienia jest tu akurat sprawą podrzędną (no, chociaż może buddyzm to bardziej filozofia niż religia, ale jest tak być może tylko wg. naszego, europejskiego sposobu pojmowania tych pojęć).

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Gość Azello'$$

o kurdeChciałbym podejść do problemu którym jest pytanie: Czy warta być wierzącym??? Ja uważam że tak, ponieważ jedyną nadzieją w tej ludzkiej egzystencją, pełnej cierpienia bliźnich i wzajemnych kłamstw i oszustw jest właśnie religia. Chrześcijaństwo namawia do kochania bliźnich. To znaczy, że nie powinniśmy ich kantować, oszukiwać, krzywdzić mówiąc krótko nie zadawać im cierpienia. Jeżeli będziemy spełniać to w mniejszym lub większym stopniu, czeka nas nagroda, zdaje się najwyższa, czyli uwolnienie się od cierpienia i możliwość bezpośredniego kontaku z Bogiem. Nawet jeżeli nie możemy udowodnić Jego istnienia, to w pewnym sensie wypełniając tą prostą zasadę "Miłuj bliźniego jak siebie samego" świat, a nawiasem my staniemy sie lepsi.

A tak przy okazji jak to się mówi "mało" czytam i mam 13 lat . :P

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Chociaż w życiu nie przeczytałem ani jednej książki filozoficznej, to mam swój wyraźnie zarysowany i mocno ugruntowany światopogląd. Może teraz ustosunkuję się do niektórych wypowiedzi

Ksiądz - o ile dobrze Cię zrozumiałem, to uważasz, że życie jest tylko "płonącym mostem do krainy wiecznego szczęścia" (albo po naszemu - beznadziejnym intrem do świetnej gry, jaką miałoby być "niebo" :)). Zdecydowanie się z tym nie zgadzam. Po pierwsze - ludzie wierzą w bogów, zaświaty, niebo, piekło, raj itd., gdyż ta wiedza już od setek lat jest nam przekazywana z pokolenia na pokolenie i została tak mocno ugruntowana w naszej świadomości, jak to, że trawa jest zielona, mleko białe, a Ziemia okrągła. Jeśli o mnie chodzi to jestem ateistą, wręcz antykościelnie (kościół, jako instytucja) nastawionym. Wiara w bóstwa i wszystko co z nimi związane zdaje mi się być irracionalna. Ludzie dawno temu wymyślili to wszystko z 2 powodów:

1. Niewiele wiedzieli o otaczającym ich świecie, więc wymyślili nadludzkie istoty o nieskończonych niemal możliwościach, które stworzyły i zapanowały nad całym światem. Tym spospobem pozostało tylko jedno pytanie bez odpowiedzi (i to nie we wszystkich religiach) - skąd wziął sie bóg (jako istota, nie ten Wasz)

2. Bali się śmierci. Nie potrafili sobie wyobrazić, jak to jest "nie żyć". Wymyślili więc "krainę wiecznego szczęścia" (niebo, raj, czy jak by to nazwać) do której trafi każdy, kto w życiu będzie dobry.

Inny argument przeciw twojej tezie - niedługo.

Xan - w pełni się z Tobą zgadzam. Nie byłoby szczęścia bez nieszczęścia. Nie kochalibyśmy dnia, gdyby nie było nocy, nie kochalibyśmy lata, gdyby nie było zimy, nie kochalibyśmy kochać, gdyby nie istniała nienawiść. Tym samym (to do Księdza) - jeśli niebo jest krainą wiecznego szczęścia, to to szczęście z czasem stałoby się rutyną, która przeszłaby w nudę. Nudę tak uporczywą, że aż sprawiającą psychiczny ból.

Narazie tyle. :) Oczywiście to wszystko to jedynie moje zdanie.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Chciałbym trochę rozwinąć temat zapoczątkowany przez Radyana, tylko z innej perspektywy.

nie można utożsamiać cierpienia ze złem, a radości z dobrem. Cierpienie często uczy nas pokory i w rezultacie dobroci, natomiast radość często może być narzędziem zła.
Masz rację, ale to dla mnie nie jest sedno sprawy. Jak napisałeś - by poznać radość, trzeba także znać cierpienie.

Przenieśmy więc to na grunt religii chrześcijańskiej, która namawia do czynienia dobra. Lecz wierzący trochę nie zdają sobie sprawy, że prowadzi ona do zapętlenia się. Jeżeli wszyscy czyniliby tylko dobro, to czy ono dalej byłoby dobrem? Przecież nie mielibyśmy żadnego punktu odniesienia, by to stwierdzić. Znowu tylko jeden sposób postępowania byłby trafny, a to - jak łatwo zauważyć - prowadzi do zaprzeczenia danej nam wolnej woli.

Oczywiście można argumentować, że nie chodzi by złapać króliczka, lecz by go gonić, ale jaki jest sens parcia do celu, który zaprzeczy wszystkim naszym dążeniom?

Co do Polaków - Polak Polakowi wilkiem, to już dawno stwierdzono. Dość popularny jest żart, że 'jeżeli Niemcowi zdechnie krowa, to prosi boga o nową, natomiast jeżeli Polakowi zdechnie krowa, to prosi, by sąsiadowi też zdechła.' Ja winą za to obarczam czasy sarmackie, kiedy szlachta uznała, że są spadkobiercami najlepszych i jako tacy cokolwiek zrobią, bedzie najlepsze. Czym to zaowocowało wszyscy wiemy, a co najgorsze, ta cząstka samouwielbienia przetrwała do naszych czasów.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Gość Azello'$$

Mimizu zgadzam się z twoimi argumentami, chociaż nie można udowodnić ,że Bóg istnieje, to tak samo nie udowodnimy, że nie istnieje. Treść zawarta w moim poprzednim poście próbuje tylko uświadomić,że z góry lepiej jest wierzyć niż nie wierzyć. Po prostu żyjąc według założeń chrześcijaństwa (tak chrześcijaństwa, nie tam żadnego protestantyzmu, czy katolicyzmu itp.), to znaczy nie wyrządzając krzywdy innym, doprowadzi do lepszej formy naszego bytowania na Ziemii. A tak przy okazji ja też nie lubię instytucji zwanej kościołem, tak jak każdej instytucji który dąży do zniewolenia.

Anarchia rulez :twisted:

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ostatnio spieram się z pewnym człowiekiem, o to czy nie powinienem zmienić swojego logina mailowego (luciver@tlen.pl - a dokladnie on się o to spiera). Po wielu mailach w których zażarcie borniłem mojego stanowiska, przysłał list takiej treści...

rozmowę uważam za skończoną, bo ... każdy sam musi wyprostować i

wygładzić ścieżki.

na walkę z szatanem uważaj, bo ... poniesiesz klęskę. ty sam to możesz sobie

co najwyżej kiwnąć palcem w bucie, ale nie walczyć z szatanem. nie wiesz co

mówisz.

co do słowa to proponuję wstęp do ewangelii św. Jana. tam jest opisana

właściwa moc słowa. proponuję częściej sięgać po Księgę, bo ona nie jest dla

uczonych w Piśmie i ozdoby mieszkania itp, ale do czytania, do myślenia nad

tym co się przeczytało.

ludzie przystępujący do bierzmowania (mający po 15 lub 16) albo nie widzieli

na oczy PISMA ŚWIĘTEGO, ale leży gdzieś tam zakurzone na półce w najbardziej

wstydliwym miejscu w domu. i tak jest z naszą wiarą. albo jej nie widzimy na

oczy, albo wstydzimy się ja wyznawać publicznie.

chrześcijanin nie jest od tego aby tolerować. chrześcijanin ma kochać

bliżniego. nie wypisuj takich rzeczy, bo ... to nadinterpretacja słowa (a to

może prowadzić do piekła) i wypisywanie głupot.

wiem, że sam to nic nie mogę zrobić. jestem zbyt słaby. tylko BÓG może coś

zrobić. coraz bardziej to odczuwam

nie pytaj ludzi co jest dobre a co złe, bo ... pytając się ślepca o drogę

obaj nie dojdziecie tam gdzie potrzeba. lepiej sie pytać BOGA, a właściwie

to jedyna metoda na dotarcie do celu.

co do mojej dziwności to powiem ci jedno. ludzi z neokatechumenatu (nie

zaliczam się do nich) też ogół uważa za niezbyt normalnych. trochę szkoda.

dziwność to jeden z przymiotów chrześcijanina - poczytaj sobie listów św.

Pawła. przyzwyczaiłem się do przyklejania mi etykiet.

jeśli nikt nie napisał Ci o twoim loginie czy usernamie to kiedyś musi być

ten pierwszy raz.

piotrek.

p.s. wiek nie ma nic do rzeczy. tutaj potrzebny jest rozum. a właściwie to

ŁASKA BOGA do poznania tego co dobre i tego co złe. jak u mnie pojawiają się

wątpliwości co do wartości czynu i próbuję cokolwiek naginać, to wiem że

chcę zrobić zło, bądź już je zrobiłem.

wiek w latach nie ma nic do rzeczy można mieć 15 i coś rozumieć, a można

mieć 55 (jak mój ojciec) i dalej trwać w pełnej niewiedzy. bo BÓG naprawdę

objawia się ludziom prostym, bo im ktoś mądrzejszy tym trudniej przebić się

przez skorupę jego wiedzy.

ja akurat mam 28 lat. ale czy to coś zmieniło że mam tyle a tyle. nic.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Gość Dziadek Żniwiarz
Pięknie powiedziane. I jakże prawdziwe. Trzeba tu wspomnieć o"bezstresowym wychowaniu" dzieci, które owocuje potwornym rozwydrzeniem młodzieży.

Młodzież zawsze wzbudzała zatroskanie starszych (polecam przypadek Alcybiadesa :? to już 2500 lat, ach jak ten czas leci :D ). Lecz to ona jest nośnikiem postępu! Być może czasami błądzi, lecz bez tych prób, ograniczając się do czołobitnego naśladownictwa starszych, nadal mieszkalibyśmy w jaskiniach. :D

Miałem na myśli bardziej ekstremalne przypadki (niestety coraz częstsze), gdy nastolatki katują bezdomnego na śmierć albo znęcają sie nad nauczycielem. Niedawno w moim mieście mój rówieśnik (16 lat - nota bene bierzmowany ze mną) zabił nożem kuzyna. Poszło o kasę. "Pod Napieciem" matka żaliła się "to był taki dobry chłopiec". Od razu widać, że rodzice nie wpoili w niego elementarnych wartości.
Mimizu zgadzam się z twoimi argumentami, chociaż nie można udowodnić ,że Bóg istnieje, to tak samo nie udowodnimy, że nie istnieje.
Święte słowa. Dlatego, gdy ktoś pyta mnie o wiarę, odpowiadam "nie wiem". Może kiedyś Bóg mi się objawi - wtedy uwierzę. Na dziś wolę być ostrożny. Bo na jakiej podstawie mam wierzyć? Na podstawie Biblii itp? Uwierzyć w Boga, opierając się na Biblii, to uwierzyć ludziom, którzy tę Bibilę napisali. Ludziom wierzyć nie bedę. Jeśli Bóg istnieje, to dlaczego bawi się nami? Jedni (łatwowierni) uwierzą, inni, opierając się na rozumie, nie uwierzą i trafią do piekła. Ja takiego Boga wyznawać nie będę. Zamiast niego na pierwszym miejscu stawiam dobro własne i innych ludzi. Zaraz na drugim dobro przyrody. Dzięki temu uważam się za dobrego człowieka i nie marnuję czasu na modlitwy, chodzenie do kościoła i takie tam. Niektórzy ludzie potrzebują wiary, by motywowała ich do czynienia dobra. Kościół próbuje to wpoić swoim wiernym. Ja udowodnię, że może być inaczej.
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Co do Polaków - Polak Polakowi wilkiem, to już dawno stwierdzono.

...ciach

Ja winą za to obarczam czasy sarmackie...

...trach

Tak jest - i Balcerowicza (MUSI ODEJSC!!!).

A za obarczanie wina czasow sarmackich ja wina obarczam czasy PRL-owskie, kiedy na lekcjach historii stare prukwy powtarzaly tego typu sentencje bez umiaru.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Gość
Temat jest zablokowany i nie można w nim pisać.


  • Kto przegląda   0 użytkowników

    • Brak zalogowanych użytkowników przeglądających tę stronę.

×
×
  • Utwórz nowe...