Skocz do zawartości

Filmy


Gość

Polecane posty

Constantine > Ja swoja opinie wyrazilem, nikt sie z nia nie klocil, wiec mam racje :P

Za to obejrzalem wlasnie ciekawy film...Nazywa sie "SuperSizeMe" - i jest z gruntu antyamerykanskim dokumentem. Choc nie jest to uderzenie w USA tak jak w przypadku Moore'a, a raczej w to co ludzie tam jedza. Otoz film jest zapisem malenkiego eksperymentu - glowny bohater postanowil przez jeden miesiac zrec tylko jedzenie z McDonaldsa i zobaczyc czy choc troche podupadnie na zdrowiu. Wiecej nie mowie, bo to trzeba obejrzec samemu :)

Film bardzo ciekawy, nieco humorystyczny, a przy tym mozna zobaczyc czy fast-food szkodzi czy nie. Ofkoz jest troszke przerysowany - sam bohater to przyznaje, ale ma on traktowac jako "ku przestrodze". Niezmiernie milo mi sie to wszystko ogladalo i utwierdzilem sie w przekonaniu ze fast-foodu nie dotkne za zadne skarby :) Juz wole kebabik;]

Kazdemu antyglobaliscie i antyamerykaninowi - polecam :)

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • Odpowiedzi 5,7k
  • Created
  • Ostatnia odpowiedź
I tak na koniec - aby dac poczatek dyskusji - lubicie jakies ekranizacje prozy Kinga? Macie jakies ulubione czy wszystkie sa wedlug was - i autora zreszta - do rzyci?

King razu pewnego, zawiedziony poziomem ekranizacji swojej prozy (np. bardzo mu się "Lśnienie" Kubricka nie spodobało) postanowił nakręcić własny film, "Maximum Overdrive", ale wyszedł przykład jak filmów robić nie należy :D Czy wszystkie ekranizacje pisaniny Kinga, w której tak wiele zdań jest poświęcone przemyśleniom, przeszłości bohaterów, są złe? No to przypomnijcie sobie dzieła Franka Darabonta :P "Skazani na Shawshank" i "Zielona mila" są, moim zdaniem, wspaniałymi filmami, które do dzisiaj wspominam. Ze średnich ekranizacji wspomniałbym tutaj niedawno emitowany w TVP1 miniserial, jak również "Sekretne okno" - zabawny filmik z Deepem w roli głównej ;] Dość dobrze oddany klimat i moim zdaniem dobrze zagrany bohater... ze słabych ekranizacji, szczególnie ostatnio - "Łowca snów" i "Cujo", nawet nie zamierzam bliżej z tymi obrazami się zapoznawać - bo zmienili zakończenia, które w "Cujo" stanowiło IMHO sens całej książki :shock:

Ostatnio oglądałem w kinie: "Piła". Dobry Boże, genialny film XD Nie przypominam sobie, by od czasu "Podejrzanych" coś mnie tak zaskoczyło w filmie. Dla mnie najwyższą wartością w opowieści jest zaskoczenie - im większy szok (a przy tym wszystko trzymające się kupy :) ) tym film dla mnie lepszy. Wiedziałem że film zbiera bardzo pozytywne opinie i z takim nastawieniem poszedłem do kina (seans o 16:15 odwołali bo był konkurs piosenki dziecięcej i musiałem z narażeniem życia przedzierać się przez miasto na 20:30 XD)... wydawało mi się że już wiem wszystko gdy tylko zobaczyłem tą charakterystyczną mordę i że do końca nic mnie nie zaskoczy, jak w "Kolekcjonerze kości", nawet oczami wyobraźni widziałem swój post tutaj gdy z dumą oświadczam że rozgryzłem film na długo przed jego końcem :P A tutaj taki łomot XD Brawa dla twórców i oklaski... Poza tym film jest mroczny i sadystyczny, a ja lubię takie rzeczy (niech żyje "Shadowman"! :P) :)

PS. Dzisiaj wybieram się na "Constantine"...

PS.2. Jestem fanem "Fahrenheita 9/11" :>

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wczoraj obejrzałem sobie w TV "12 małp" z Bruce'm W. Wiem, że to niemal truizm, ale ten film jest cudowny. Fabuła zakręcona jak rzadko(klmara czasowa!). Klimat równie wspaniały - sceny w psychiatryku jako żywo przypominają mi grę Sanitarium. Aktorzy także świetnie się spisali: Bruce "Wiecznie-Na-Kacu" Willis wyjątkowo nie gra twardziela, natomiast Brad Pitt pokazuje, że nie jest tylko ładną buzią.

Gdybym nie wiedział, że to film amerykański, pomyślałbym, że zrobili go Francuzi. Typowo francuska praca kamery, typowy dla tej szkoły scenariusz...

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Gość S@dohi

Wczoraj o 23:15 na stacji TVN-u emitowano film "Egzorcysta". Jako początkujący fan horroru postanowiłem nie zasnąć do godziny emisji i spokojnie obejrzeć całość. Wszystko zaczęło się spokojnie i wbijała mi się w umysł myśl "na ile będę przerażony?". Otóż film mnie pozytywnie zaskoczył, mimo tego, że im dalej się w niego zagłębiałem to działy się coraz gorsze rzeczy. Jest w nim coś co trzymało mnie przy telewizorze i sprawiało, że historia dziewczynki opętanej przez demona stała się realna :wink:. Co tam błędy, nawet nie miałem czasu ich szukać, ponieważ ciągle zawijałem koc na tyle, by żaden podmiot zła przez niego się nie prześliznął ... A jeśli ten starszy film nie wzbudził we mnie takiego strachu, to jedno mogę powiedzieć, ten film jest zryty maksymalnie. Ludzie ze słabą psychiką wstęp wzbroniony ... :)

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

No to wróciłem z filmu "Constantine"... i całkiem przyjemnie mi się go oglądało. Pomijając moje wątpliwości co do Spear of Destiny to nawet fabuła całkiem do przyjęcia... IMHO dobrze wykreowane są postacie (w końcu z komiksu ;p), zwłaszcza John Constantine (a Keanu kojarzy mi się głównie z Matrixami i są to skojarzenia jak najbardziej miłe, żeby nie rzec - kultowe ;p) czy Gabriel (i jej kiczowate wdzianko pod koniec - wspaniałe! :) ) albo Lucyfer... W ogóle lubię gatunek filmowy o nazwie "ekranizacje komiksów" (:P) i chciałem obejrzeć coś w tej konwencji, ale bardziej cynicznego i mrocznego, a Hellboy moich oczekiwań nie spełnił, zaś "Constantine" - tak. Wprawdzie po tygodniu już nie będę za bardzo pamiętał o co tam chodziło, ale jak na niedzielne popołudnie - w sam raz film :) Można oglądać, jeśli oceniać to w skali 1-6, to osobiście dałbym 4/6.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

I tak na koniec - aby dac poczatek dyskusji - lubicie jakies ekranizacje prozy Kinga? Macie jakies ulubione czy wszystkie sa wedlug was - i autora zreszta - do rzyci?

No to przypomnijcie sobie dzieła Franka Darabonta :P "Skazani na Shawshank" i "Zielona mila" są, moim zdaniem, wspaniałymi filmami, które do dzisiaj wspominam.

Zgadzam się, a nawet powiem więcej - Adaptacja Skazanych przewyższyła pierwowzór książkowy. No bo nie oszukujmy się - to nawet powieść nie jest, a 100-stronicowe opowiadanie. Dla Kinga 100 stron to jest nic. Nie rozpisał się, film pod względem fabularnym jest dużo bardziej rozbudowany. Jest niemal doskonały. Zielona mila też niezła, owszem.

...ze słabych ekranizacji, szczególnie ostatnio - "Łowca snów" i "Cujo

Cujo nie widziałem, Łowca snów jest faktycznie skopany. Choć książka też mnie jakoś nie powaliła. Do marnych ekranizacji zaliczyć by trzeba jeszcze 6 godzinny Bastion, nową wersję Lśnienia (też ok 4-5 godzin), wszystkie te wieloczęściowe popłuczyny, jak np.: Dzieci kukurydzy, część 4652. Facet napisał jedno całkiem zgrabne opowiadanie, a filmów natłukli od groma. W ostatniej części już nawet nie ma pól kukurydzy, bo wszystko dzieje się w mieście :D Paranoja. Smętarz dla zwierzaków był marny (w porównaniu do książki), podobnie Langoliery. Nie liczę już tych wszystkich innych bzdur nawiązujących do jakiegoś kilkustronicowego opowiadania (jak np. Maglownica). Szczytem kiczu jest oczywiście Uciekinier z najbardziej sztucznym aktorem naszych czasów - panem Arnoldem S. Film to dno, książka całkiem całkiem.

Do średnich ekranizacji zaliczyłbym Stukostrachy, Sekretne okno, Carrie (ta pierwsza część, nie te późniejsze reinkarnacje), Sklepik z marzeniami. Najlepsze filmy to oczywiście wspomniane już na początku Zielona mila i Skazani..., a do tego zaliczyć wypada jeszcze pierwsze Lśnienie (ale to zasługa wyśmienitej głównej roli, w nowej wersji obsadzili jakiegoś gamonia, który na co dzień gra w komediach!!! i skopali cały film), TO!, Misery i Dolores. Pewnie w tej wyliczance sporo pominąłem, ale to tak zawsze, jak pisze się z pamięci :)

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Witam wszystkich! Dawno tu nie pisałem i pomyślałem, że czas tu zmienić. Ostatnio widziałem bardzo dużo filmów i opinie na ich temat zamieściłem już na jednym forum. Tu zamieszczam moję mini recki/opisy wrażeń. A nuż kogoś zainteresują.

Na wstępie napiszę, że oceniam filmy w skali gwiazdkowej od 1 do 6.

Dziś obejrzałem biografię Kinsey'a - jego nazwisko jest zarazem tytułem filmu. Trzeba tu napomknąć, że był on swego czasu bardzo kontrowersynym specjalistą od sexu.

Trzeba przyznać, że film robi niesamowite wrażenie. Najbardziej mnie szokuje to, jakie miałem do niego podejście. Uznałem (dość paradoksalnie zresztą), że to sam film nie jest kontrowersyjny, a jego główny bohater i to jego powinno się obwiniać za to, że niektóry sceny w tej produkcji budziły mieszane uczucia. Bardzo mi się tan aspekt spodobał (choć domyślam się, że brzmi to absurdalnie).

Co do aktorów, to zarówno Liam Nesson, jak i Laura Linney spisali się na medal! Byłem zachwycony ich kreacjami!

Bardzo miłe wrażenie zrobiła również na mnie muzyka i cała techniczna strona filmu. Z tego też powodu pozwolę sobie na tak wysoką notę: * * * * *

Wczoraj w nocy/dziś rano obejrzałem kolejny film z moim ukochanym (w sensie platonicznym oczywiście) Johnny"m Depp"em. Tym razem wybór padł na produkcję opartą na faktach (jedną z wielu w jego dorobku) - "Blow".

Co tu wiele mówić - oglądało mi się świetnie! Depp był jak zwylke bezbłędny, genialny... aż słów braknie. U jego boku grała równe Penelope Cruze, które może świetną aktorką nie jest, ale do roli demonicznego babska pasowała. Miłe wrażenie robiła również muzyka i klimat lat "70 i "80.

Aha, zapomniałbym - nawet słowa nie rzekłem jeszcze o fabule. "Blow" jest biografią (z tego, co się orientuję - dość wierną) dealera narkotyków, który rozkręcił pierwszy prawdziwe narkotykowe królestwo w U.S.A. Warto obejrzeć!

Jak dla mnie: * * * * *

Ostatnio wykopałem w swoich zasobach DVD z pism kobiecych film pod tytułem "2001: Odyseja Komiczna" z Lesliem Nielsenem i z braku laku wrzuciłem do odtwarzacza. Jak się okazało - była to najlepsza decyzja, jaką mogłem wtedy podjąć (wszakże kosza pod ręką nie było, a okno zamknięte; łamać też nie wypada).

Cóż tu wiele mówić - jest to arcydzieło w swojej chwalebnej kategorii. Zostałem uraczony wysokiej klasy dowcipami na temat seksu oraz (my personal favorite) fekaliów. Nie ma to, jak zobaczyć jakiś dobry skecz z kupą w roli głównej. Człowiek odrazu czuje się taki odświerzony.

Nie mogę też powiedzieć złego słowa na aktrostwo - aktorzy byli wystarczajcą ubrani, a aktorki idelanie roznegliżowane. Niestety wrażenie psuł czasem fakt, iż ci wspaniali artyści mieli kwestie mówione. Poza nimi (i kilkoma scenami bardziej ekspresywnymi) było wręcz genialnie!

Jak dla mnie: * * * * * * i to z wielkim "!"

(oczywiście w reprezentowanej kategorii, czyli: The worst film ever)

Wczoraj obejrzałem "Gangi Nowego Jorku" i po prostu nie wiem, za co ten film dostał 10 nominacji. Jedyną rolą wartą uwagi był Bill the Butcher grany przez (jak zwykle genialnego i doskonale przygotowanego) Daniela Day Levisa. Pozostałe kreacje kompletnie do mnie nie trafiły, nie wspominając już o Leo, który mnie po prostu poraził.

Co do samej fabuły, to dla mnie ten film był o niczym. Na upartego można by powiedzieć, że o bezsensownym zabijaniu - tyle, że zrobionym w bezsensowny sposób. Oglądając tę produkcję, miałem wrażenie, że wręcz propaguje zabijanie bliźnich. Oczwyiście nie lubię moralizatorskich "dzieł" made in U.S.A., ale z drugiej strony - taka bezduszność też mnie przeraża.

Jedyną mocną stroną tego filmu są świetne zdjęcia - w szczególności w ostatniej scenie filmu. Poza tym, raczej nic w nim do mnie nie przemówiło.

Jak dla mnie: * *

Tutaj jest relacja z maratonu filmoego (nazwy nie zamieszczę, gdyż byłaby to kryptoreklama :) ):

Primo - "Kontrolerzy". Film wywarł na mnie niesamowite wrażenie! Jego potęgo była, według mnie, niesamowita wolność interpreatcji tego, co człowiek widział na ekranie. Co ciekawe nie było to wcale podobne do typowych matrixowskich niedomówieć - tu człowiek miał wszystko pokazane, ale znaczenie temu nadawało się samemu. Można powiedzieć, że był to film oparty na symbolach.

Genialne wrażenie robiła muzyka - pasowała po prostu idealnie do klimatu i podkreślała atmosferę panującą w tym surrealistycznym metrze.

Duże wrażenie robiły sceny bijatyk (bo napewno nie można nazwać ich scenami walki), choć niektórych mogły odrzucić swoją realistycznością i dużą ilością krwi - nie wszyscy to lubią.

Jedynym zgrzytem w tym filmie była dosłownie ostatnia scena - nie będę jej oczywiście zdradzał, ale mogę rzec, że zostawiała lekko "amerykański" posmak...

Jak dla mnie: * * * * *

Następny film, jaki nas czekał, to "4. piętro". Obawiałem się tego filmu, gdyż wiedziałem, że ma traktować o dzieciach chorych na raka i spodziewałem się po nim tygodniowej depresji.

Jak się okazało, był to film zdecydowanie najbardziej optymistyczny ze wszystkich, jakie były emitowane na Nocy Europejskiej! Momentami może był trochę przesłodzony, ale wydaje mi się, że właśnie na tym polegała magia tej produkcji. Co ciekawe, był to film opraty na faktkach - jeden z głównych bohaterów - Izan, był reprezentantem... scenarzysty!

Warto też wspomnieć o wszechobecnym humorze, wypełniającym ten film od początku, aż do końca - uważam, że jest to najlepsze możliwe podejście do tego trudnego tematu, które daje dużo do myślenia, ale pozostawia w widzu cień nadziei na lepsze jutro.

Nie będę się absolutnie rozpisywał na temat fabuły, gdyż jest ona bardzo trudna do ujęcia i gra drugoplanową rolę w tym przedsiemzięcu. Natomiast możnaby się dłuto rozpisywać o dzieciach grających w tym filmie. Niestety żadne słowa nie są tego w stanie oddać - to trzeba ujrzeć samemu!

Jak dla mnie, po raz drugi: * * * * *

Przedostatnim filmem maratonu była "Ziemia niczyja", która na mnie nie wywarła aż tak dużego wrażenia, jak dwie poprzednie produkcje.

Warto zacząć od tego, o czym był film... W telegraficznym skrócie - o człowieku, który leżał na minie, na ziemi niczyjej - pasie między dwiema liniami frontu. Trzeba przyznać - atmosfera była wyjątkowo ciężka.

Duże wrażenie robiły zdjęcia i udźwiękowienie. Z werwą został przyjęty odgłos latającej muchy - poryszyła się cała, nie śpiąca wówczas, część sali.

Według mnie film zasłużył na: * * * * (jego dodatkowym atutem jest fakt, iż mimo, że cierpię na "kryzys filmu trzeciego", nie przymknąłem oczu nawet na chwilę)

Na sam koniec zaserwowano nam "Basen" - według mnie najgorszy film wieczoru i to nie dlatego, że był po prostu mniej genialny, niż pozostałe, a dlatego, że był raczej słaby. Choć trzeba przyznać, że warto było go obejrzeć dla samej końcówki.

Właśnie - końcówka. Miałem wrażenie, że najpierw nakręceno dobre zakończenie, a później dobudowano mierną intrygę. Przez cały czas nie czułem nawet grama napięcia, mimo iż był to triller.

Reszta sali też raczej nie była zachwycona, gdyż wiele osób zaczęł werbalnie prezentować swoje niezadowolenie... W szczególności, gdy dochodziło do scen "rozbieranych", lub "raczej roznegliżowanch", z udziałem mężczyzn, którzy już w scenariuszu musieli być opisani, jako wyjątkowo odpychający. Nie wierzę, że na casting przyszły same takie ewenementy, które po zdjęciu koszuli były wstanie niemalże wymusić na widzach wyjście z salil

Jak dla mnie: * * (za zakończenie)

W tym miejscu się kończy relacja. Dalej idą kolejne luźne opinie.

Wczoraj oglądałem "Hitch'a" z Willem Smithem i oto, co Wam mogę powiedzieć o tym filmie.

Muszę przyznać, że byłem nim szczerze zachwycony (w ramach gatunku oczywiście). Will mnie nie zawiódł ani trochę i grał na poziomi "Ja, robot", czy "Man in Black", czyli dokładnie tak, jak chciałem - lekko i z polotem. Teksty były naprawde dobre, a ta oczywistość i polityczna poprawność wyjątkowo nie wywoływały odruchów wymiotnych, a normalie cieszyły.

W filmie było zaprezentowane bardzo ciekawe podejście do związków kobieta-mężczyzna oraz do bezpośredniości. Muszę przyznać, że kilka sytuacji miało swoje pokrycie w rzeczywistości.

Najbardziej podobały mi się sceny, w których Hitch doradzał przeciętnym facetom, jak mają się zachowywać - w szczególności, jeśli chodziło o taniec. Nie obyło się bez tradycyjnego, końcowego obrotu o 180 stopni i happy endu. Ale cóż, to jest ciężar gatunkowy komedii romantycznych.

Jak dla mnie: * * * *

W niedzielę wreszcie obejrzałem "Marzyciela" ("Finding Neverland") i jestem zachwycony. Powiem Wam szczerze - nie potrafię pisać o tym filmie - to trzeba zobaczyć samemu. Fabuła tu jest kompletnie nie istotna - tu chodzi o ideę!

Owszem mogę naskrobać o sprawach technicznych. Muzyka - rzeczywiście, Oscar musiał być. Scenografia - genialna i klimatyczna.

To wszystko są jednak puste słowa i nie opiszą mojego stosunku do tego filmu i genialnego Johnny"aego Depp"a. Ciągle nie rozumiem, jak ten aktor uchował się bez ani jednego Oscara - jeśli o mnie chodzi, to on co roku ma rolę wartą przynajmniej jednej statuetki.

Jak dla mnie: poza skalą.

No, to tyle, jeśli chodzi o filmy z ostatniego miesiąca. Nie są to co prawda wszystkie. Do reszty może jeszcze coś napiszę, jak tylko znajdę chwilę czasu. Mam nadzieję, że się Wam dobrze je czytało. Sorry, że są to moje wypowiedzi z innego forum, ale pisanie tego od nowa nie miałoby sensu. :)

Pozdrawiam,

KoZa

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

A ja mam za soba wlasnie ciekawy film "Forgotten" - po polskiemu to "Zycie, ktorego nie bylo" z Julianne Moore(o tym pozniej :P). Film hmm...ciekawy. Pierwsze co mnie urzeklo to klimat, taki Ringowy. Nie w sensie horroru, bo to nie horror, raczej hmm mieszanka dramatu z thrillerem(?). W sensie spokoju, wszystko jest takie spokojne, pograzone w deszczu, nawet sceny poscigu sa jakies takie...statyczne. To mi sie podoba. Dodawszy do tego jeszcze muzyke, w stylu rzeczonego The Ring, calosc przedstawia sie niezwykle smakowicie.

O fabule w wielkim skrocie - Matka stracila syna w katastrofie lotniczej. Ciagle go wspomina i nie moze dac sobie rady ze swoim zyciem, ktore kreci sie wokol wspomnien o rzeczonym synu. Chodzi nawet regularnie do psychiatry, ktory ma jej pomoc ze wspomnieniami. Az pewnego dnia okazuje sie ze...wedlug wszystkich ten syn nie istnial. Po prostu. Nigdy go nie bylo. Oczywiscie ona nie wierzy temu i tak zaczyna sie powolne odkrywanie tajemnicy. Znajduje innego czlowieka, ktory, po jej perswazji, przypomina sobie ze i on mial corke - ktora nota bene zginela w tej samej katastrofie. Razem probuja odszukac dzieci, poszukiwani przez policje(ale malo), NSA(Agencja Bezpieczenstwa Narodowego - nawiasem mowiac coraz bardziej popularna w ostatnich filmach :)) i...kogos jeszcze. Przyznam sie szczerze ze motyw...pewnych istot...w filmach troche mnie bawi, bo cala ukladanka sprowadza sie do tak zwanego ET. Nie spoileruje tutaj, bowiem juz po pierwszych dwudziestu minutach filmu bohaterka zaczyna podejrzewac ze w sprawe zamieszani sa kosmici. Ale nic to - sam pomysl jest ciekawy. Reszty nie zdradzam, ale warto zobaczyc. Przy tym mile jest ze praktycznie przez caly film niewiele wiemy na temat fabuly, fakt - nieco sie wyjasnia pod koniec, ale same motywy czy istota pewnego eksperymentu jest niejasna. I to jest dobre. Troche rozczarowuje zakonczenie, hollywoodzkie nieco, ale coz - nikt nie jest doskonaly. A wlasnie...Z tym wiaze sie zabawny fakt. Otoz film konczy sie, potem przelatuja napisy, a ja z ciekawosci zawsze przesuwam sobie na koniec, ot tak, zeby sprawdzic np. kto robil muzyke. I tu niespodzianka - na koncu sa wyciete sceny z filmu, w tym alternatywne zakonczenie :shock: Przyznam ze mnie to niezle zdziwilo. Samo w sobie jest takie samo, a jednoczesnie wyjasnia troche...No i jest bardziej efekciarskie. W sumie to dobrze, ze oficjalne zakonczenie przedstawia sie nieco inaczej. Ach, efekty...W zasadzie nie uswiadczymy tu matriksowskich przepychanek, aczkolwiek sposoby znikania kolejnych ludzi sa przedstawione nad wyraz ciekawie. Nie powiem, spodobalo mi sie to i to bardzo. Jednak glownym atutem filmu, i powodem dla ktorego go sobie hehe zalatwilem, jest Julianne Moore.

Mrrrrrrraaaaauuuu :D

Uwielbiam ta kobiete i moglbym do niej wzdychac godzinami :D Juz urzekla mnie w Hannibalu(byla jedna z dwoch osob dla ktorych ten film zobaczylem), a tutaj to po prostu majstersztyk. Swietna aktorka, a przy tym w oryginalny sposob urodziwa. Nie to co te wszystkie napompowane Angeliny Jolie czy inne pasztety.

No i jest naturalnie ruda 8)

Dobra, teraz postu czesc druga -

Na sam koniec zaserwowano nam "Basen" - według mnie najgorszy film wieczoru i to nie dlatego, że był po prostu mniej genialny, niż pozostałe, a dlatego, że był raczej słaby.

Bo to specyficzny film. Dzieje sie w malym sennym miasteczku, a male senne miasteczka maja to do siebie ze:

1) Sa male

2) Sa senne

Po prostu w filmie budowana jest specyficzna atmosfera, ktora nie kazdy zalapie. Mnie urzekla. Dla mnie ten film nie byl nudny, on byl spokojny i stonowany. I o to rezyserowi chodzilo. Zas zakonczenie...Ach, tu jest cala poezja...Bo do konca nie mozemy byc pewni czy...? No wlasnie, kto widzial ten wie :)

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dzisiaj mam seansik z DVD. Pierwszy z czterech filmów na tapetę poszedł Pitch Black. Przymierzałem się do oglądnięcia go od czasu gdy zagrałem Chronicles of Riddick: Butcher Bay. I co tu dużo mówić - miałem wysokie oczekiwania wobec niego.

Heh, ale ab ovo. Co mnie w tym filmie urzekło na sam początek i trzymało do samego końca - klimat. Autentycznie, jeden z niewielu filmów jakie w życiu widziałem, w których atmosferę możnaby kroić nożem. Coś takiego czuję w chwilach, gdy słucham Tool'a albo przypominam sobie trzecią część Obcego. Chociaż oryginalnością fabuła nie grzeszy, to wszystko wynagradza postać Riddicka. Właśnie takich bohaterów chciałbym oglądać, nie lalusiowatych macho bez cojones w stylu 99% amerykańskich produkcji.

No i najważniejsze - ten film jest po prostu przekonujący! Tycim kosztem osiągnięto TAKI efekt. Wciągnął mnie całkowicie i przez ciemną połowę filmu siedziałem na krawędzi fotela wbijając sobie paznokcie w dłonie. Obyło się bez tak częstych przy innych filmach myśli typu 'o, jak fajnie animowana postać (vide Gollum)' albo 'no, no, spece od efektów technicznych się popisali.' Wszystko wydało mi się po prostu na miejscu. Odpowiednie. Dopasowane. To nie jest wielki film. To jest po prostu solidny film, który jest lepszy od tych wszystkich 'wielkich' filmów z wielomilionowymi budżetami. Polecam każdemu fanu emocji z dreszczykiem.

A Vin Diesel jako Riddick jest doskonały, muszę powtórzyć.

Julianne Moore.
PUKE! Jeżeli robiłbym listę najbrzydszych kobiet jakie zrobiły sławę w Hollywood, to ona jest na podium. I dziarsko konkuruje z Cate Blanchett oraz nowym image'em Kate Beckinsale. (Właśnie - ludzie, wyposażcie się w jakieś filmy z tą aktorką przed jej rolą w Pearl Harbor. Padniecie z wrażenia. Sigh, Hollywood nawet z najdrapieżniejszej dziewczyny zrobi rozmemłanego babsztyla.)

Aha, Basen. Widziałem. Bardzo francuski film. To tyle.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Przez ostatnie kilka dni w telewizorni dają dużo ciekawych filmów. Cieszyłem się jak dziecko, gdy dowiedziałem się, że na polsacie będzie "Sierżant Bilko". Nie wiem, czemu, ale ubóstwiam ten film. Może chodzi o rewelacyjną grę Steve'a Martina, może o samą postać, którą odtwarza. Bo samego Bilko bardzo polubiłem.

Film może nie jest oryginalny, ale ogląda się go z przyjemnością.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Pitch Black - ojj filmik doskonały. Pamiętam, że pierwszy raz go oglądając pomyślałem - no tak, Riddick im ucieknie i cały film będzie o tym, jak go będą ścigać, a na końcu ktoś go zastrzeli. A tu takie coś. Zgadzam się z Cardinal'em - Riddick to bohater z jajami - konkretny gośc, który nie lubi zbędnych słow. Podobał mi się motyw z Kronik Riddicka, gdy postawił kubek na skale i powiedział do gościa: "jeżeli nie odpuścisz, to zabiję Cię tym kubkiem". Cóż, jak powiedział tak zrobił :twisted: Następnie położył na skale otwieracz do puszek :D:D

PUKE! Jeżeli robiłbym listę najbrzydszych kobiet jakie zrobiły sławę w Hollywood, to ona jest na podium.

:shock: :shock: :shock: Ty chyba pisałeś to mając zbyt dużo alkoholu we krwi... Ona jest ruda i z G. Anderson wygrywa tylko dlatego, że ma piegi. No i nie nosi silikonów.

napompowane Angeliny Jolie czy inne pasztety.

no wiesz co... od razu napompowana - napompowała sobie tylko usta żeby yyyyy mieć lepszą dykcję :) od Angie won! - jej jedyna wpadka to blond włosy w 60 sekund <żygi>

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ty chyba pisałeś to mając zbyt dużo alkoholu we krwi...
Chciałbym mieć, tylko wtedy mógłbym na nią patrzyć bez wstrętu. Jak w ogóle można ją porównywać do Gillian Anderson? Przecież to jakby panią Stefkę spod piątki (nie znasz, masz szczęście) przyrównać do Keiry Knightley ;]

Ruda - hm, wczoraj widziałem murzyna w włosami farbowanymi na rudo. Nie ruszają mnie rudzi ;]

Piegi - eww... nie mój fetysz ;]

Poza tym przecież ona jest tak beznadziejnie mdła, że historia. Jak ją zobaczyłem w Hannibalu zamiast Jodie Foster, to mi cały film zepsuła swoim wyglądem. Dżizas.

Co innego miłego oglądałem wczoraj, ale nie będę się rozpisywał:

Powrót Króla - taa, wreszcie :twisted: Jedynka była słaba, druga niezła, trójka dobra. Podobały mi się widoczki i Legolas grindujący róg olifanta.

Ja, Robot - Will Smith wymiata, takiego nagromadzenia doskonałych tekstów w jednym filmie dawno nie widziałem ("I'm black, you're a cat...", "I'm allergic to bullshit", "Are you being funny?" - "I'm trying to be." "Hold the pie or wear it" :twisted: ) Poza tym bardzo dobry rozrywkowy film, poza tym ja chcę ten model Audi! :)

Na koniec porażka poranka - Collateral (Zakładnik). Fajny Cruise i fajny Jamie Foxx, ale film nudny jak flaki z olejem, w dodatku pozostawiający zero satysfakcji. Nie polecam.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Eee...Z Cardim nie ma sie co klocic, on ma spaczony gust i tyle :P

Poza tym przecież ona jest tak beznadziejnie mdła, że historia.

Rzecz gustu, dla mnie mdla jest Angelina Jolie, a wszyscy sie nia zachwycaja. Nie znasz sie i tyle :P

W jednym tylko moge ci racje przyznac - Pitch Black jest swietny. Mnie najbardziej podobala sie scenka jak Riddick stoi przed jednym ze stworow, a reszta gdzies tam ucieka. Wszystko wydaje sie isc jak po masle, gdy nagle za plecami Riddicka ląduje drugi stwor :D

Mina jaka robi Riddick jest nie do pobicia :D

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

O rany, byłem na "Constatine'ie" :? .

Najaśmieśniejsze jest to, że wcześniej przeczytałem opis na film.wp.pl. Główny bohater zarysowany w tym opisie był bogatszy i znacznie ciekawszy niż to, co zobaczyłem w samym filmie :). Toteż poszedłem na film pozytywnie nastawiony. Niestety Amerykańce nie poradzili sobie z tematem. Próbowali stworzyć coś skomplikowanego, z subtelnym charakterem. Niestety. Wszelkie momenty kręcące się wokół wiary, filozofii religii, spojrzenia na cały ten świat, interpetacji go kręci się wokół banałów. Jak słyszałem takie zdanie, że "Bóg ma dla każdego z nas jakiś plan", to mi się śmiać chciało. Patrzyłem na to wszystk z niesmakiem. Film ma piekną otoczkę, aczkolwiek realizatorzy pogubili się w efektach i tak samo jak z Matrxem 2 i 3 wyszedł cyrk, a nie spójny obraz. Toteż otoczka niezła, ale kompletny brak treści. Bohaterowie płytcy i jacyś tacy niewryaźni. Praktycznie nikt się od nikogo nie różnił. Gdyby Arystoteles żył i widział realizację postulatu konsekwencji i konieczności, to by natychmiast sobie strzelił samobója :). A, no ito piekło iniebo. Nie można tego było przemilczeć. No cóż, wyobrażenie tych miejsc było infantylne. Nawet elementy ograne, ale niebanalne, jak np. kwetsia poświęcenia siebie, nie mogły zostać niezwerbalizowane. Tak, żeby Amerykaniec nie pozostał z wrażeniem niedopowiedzeniea, bo sam by nic nie wykumał. Ech.... Mają taki potencjał, ale tak ubogą kulturę :(.

A i jeszcze na film.wp był opisany bohater jako totalny wrak człowieka. Pali, pije i w ogóle totalne stoczenie. Heh, jak ja obejrzałem ten film, to stwierdziłem, ze mój ojciec więcej pali :). A Constantine nawet filtra nie odgryzał :twisted: . Widziałem go chyba raz z kieliszkiem. Ani razu nie był pijany, nie mówiąc już o kacu.

Acha, jeszcze wcześniej Chim pisał o Gabrielu kobiecie. Ja to inaczej widzę. To raczej była próba pozbawienia Gabriela seksualności. Grała go kobieta, ale była ubrana po męsku, nie wyróżniano żadnych cech płciowych. Jedynie twarz była delikatna, ale ją można b było przypisać facetowi. Toteż tu pomieszali męskie z żeńskim i wyszedł Gabriel :). Taki metroseksualista :). A może po prostu chcieli zrobić go kobieco pieknym :).

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

A jutro w telewizji obejze w ramach Super Kina Sume Wszystkich Strachow na TVN. Mozecie, Ci ktorzy widzieli juz ten film, wyglosic opinie na jego temat? Czy film jest wierny w miare ksiazkowemu oryginalowi? A jak stoi wykonanie filmu i jego tresc merytoryczna?

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

None - hm, moze troche racji masz z tym ukazaniem Gabriela, jako istoty pozbawionej plci...Ale mimo wszystko dla mnie najlepsza wizja byl Gabriel z "Armi Boga" - tak samo jak Lucyfer, Szymon, Uziel, Zofiel i inni. Po prostu tam anioly poprzez swoje zachowania byli nieludzcy i to mi sie podobalo. Zreszta, co tu duzo gadac, Walken to moj ulubiony aktor(a przynajmniej jeden z takich) i jestem w tym temacie ograniczony i twardoglowy :P

Natomiast dzisiaj w tiwi, na kanale TV4, bedzie bardzo fajny film - Ognisty podmuch, z Kurtem Russellem zdaje sie. Warto obejrzec, ja obejrze po raz kolejny z obowiazku, bo gierke o strazakach recenzuje, wiec mi sie przyda to i owo :)

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

none- ja również byłem na tym filmie i według mnie popełniłeś duży błąd czytając cokolwiek o filmie. Ja mam coś takiego, że jak idę na film to kompletnie nic o im nie chće wiedzieć. Ty poszedłeś na film nastawiony filozoficznie i się rozczarowałeś, ja natomiast chciałem się zrelaksować na luźnym horrorze. I nawet zaskoczyła mnie pewna dawka filozofii. Uważam, że nie wyszło to tak tragicznie i film nawet daje do myślenia.

Mi bardzo podobała się historia z włócznią przeznaczenia.

Jedyne co było przegięte to rozmowa z Lucyferem i ta końcówaeczka. Ale sam koniec ja John bierze gumę zamiast fajki mi się podobał.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Pitch Black - ojj filmik doskonały.

Zacząłem toto oglądać i było ciekawe, potem robił się z tego - moim zdaniem - coraz większy kicz... nudy, nie dooglądałem do końca. Vin Diesel to ciekawy aktor i lubię oglądać filmy, w których gra... oprócz "Pitch Black".

Na koniec porażka poranka - Collateral (Zakładnik). Fajny Cruise i fajny Jamie Foxx, ale film nudny jak flaki z olejem, w dodatku pozostawiający zero satysfakcji. Nie polecam.

A ja się nie zgodzę - film podobał mi się właśnie ze względu na spokojnie prowadzoną akcję, a przy tym ciekawą - i wolne tempo jakoś zwiększyło u mnie poczucie realizmu ;] I wszystko byłoby naprawdę nieźle gdyby nie sztampowe i mało odkrywcze zakończenie :?

Ale sam koniec ja John bierze gumę zamiast fajki mi się podobał.

Dokładnie :D

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ja mogę polecic małe trio----> Pitch Black+Kroniki Riddicka:Mroczna Furia(animowany!)+Kroniki Riddicka.

Bardzo fajne filmy które z przyjemnością ostatnio oglądałem. Powód? Chciałem sobie zrobic mały wstęp przed grą w Chronicles of Riddick:Escape from Butcher Bay :D.

P.S. Gierka też jest wypasiona! :D

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wreszcie sobie obejżałem Saw. I cóż mogę powiedzieć? Dawno nie widziałem tak dobrego (a lepszego to chyba wcale) filmu. Oczywiście końcówka rozbroiła mnie totalnie. Gdybym stał, z całą pewnością bym usiadł. :) Teraz nie dziwi mnie, czemu Chim tak zbzikował (no, nie do końca... i nie on jeden :wink: ) na jego punkcie.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

ElBarto - właśnie w tym rzecz, że wydarzenia ukazane w Butcher Bay są wcześniejsze niż te znane z filmów :) Także najpierw powinieneś zagrać w gierkę, a dopiero potem oglądać filmy, by zachować porządek chronologiczny :)

Zacząłem toto oglądać i było ciekawe, potem robił się z tego - moim zdaniem - coraz większy kicz...
Yup, sądzę, że masz rację - jeżeli nie podpasuje w tym filmie klimat i pozostanie się obojętnym, to wychodzą z tego takie crittersy. Niemniej jednak - na szczęście - mnie zupełnie do siebie przekonał jasną częścią, toteż nie miałem problemów w dalszej części.
Eee...Z Cardim nie ma sie co klocic, on ma spaczony gust i tyle
Sigh, Japoneczki w mudurku byś nie chciał? ;]
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Black P. --> Wow, ja popełniłem błąd? To chyba na odwrót, raczej dobrze, że się dobrze nastawiłem do tego... yyy... żeby nie przesadzić, kiepskiego filmu :). Gorzej, gdybym po przeczytaniu opisu uznał, że gniot :).

Jest coś w twojej filozofii, ale jednak wlę wiedzieć o czym jest film, aby móc uniknąć filmów, których tematyka mnie nie interesuje, a także, aby nie przegapić filmu z mylącym tytułem, który jedank okaże się dobry. Ale to już kwestia indywidualna. Nie oceniam, która postawa jest lepsza, raczej patrzę, która jest wygodniejsza. He, he, ja chodzę do kina, więc każda pomyłka kosztuje mnie 14 zł minimum :). Ale mam też taki pogląd, żeby ogladać i te kiepskie filmy. Dzięki temu doceniam te lepsze i widzę na czym polega ich klasa :). Polecam esej Hume'a pt. "Sprawdzian smaku".

Filozfoia w Constantine'ie?? Heh, zanosiło się na ciekawe osądy, ale skończyło się banałami. Słuchałem tego lekko zniesmaczony. Wpierw wyglądało to na ciekawe stwierdzenia, jak np. w "Preacherze" ("Because I'm a loving god" :twisted: ). Nie mówię, że to wielka filozfia, ale przynajmniej inne spojrzenie, dlatego ciekawe i godne przemyślenia. A w filmie? Nie ma nic, czego bym nie znalazł w Biblii :D. Żart, chodzi mi o to, że bohaterowie prawili banały. Nawet ich nie rozwijano.

Przyznaję, niezły był motyw z gumą. Ale to wszystko ginęła w tej kiepskości (raczej nijakości). Żarty też tak jakoś na siłę wymyślane i często nawet nie na miejscu. Ale fajnie, że był bajer po napisach. Też banał, ale bajer to bajer :). Przynajmniej autorzy chociaż w tym pokazali, że zastanowili się choć trochę nad tym filmem.

Jeszcze polecę Kinseya. O, opis na wp.pl by ogólnikowy i nie nastawił mnie ani pozytywnie, ani negatywnie. I film mnie miło zaskoczył. Heh... bo nie chodzic o to, żeby film cię zaskoczył fabułą (a przynajmniej nie do końca), ale też świetnym wykonaniem. Patrz. WP - ten to mnie zaskoczył :? . Tak czy siak Kinsey to film walczący z mitami, zahamowaniami, pruderią w temacie tabu w Polsce, czyli w temacie seksu. Poecam. Gra Liam Neeson (nie wiem, czy tak się pisze :P), choćby dlatego warto spróbować.

Głową w mur - pewnie mam skrzywiony gust, ale film ten jest o niczym. Tzn. na odwrót. Próbuje być o zbyt wielu rzeczach naraz i w sumie nie wiadomo o czym on opowiada. Jakiś taki dziwaczny. Bohaterowi niby naturalni, ale coś w nich jest nie tak. Jacyś oni tacy sztucznie zrobieni. Ale ja tam nie wiem :), ten film w końcu dostał nagrodę jako dla najlepszego filmu europejskiego 2004 roku. Polecam do osobistej oceny. Mnie pozostawił obojętnym.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Gość !Chrząszczu

Muszę szczerze powiedzieć, że jestem pod wrażeniem działąń TVNu. Co tydzień w piątkowy wieczór dobry film. W tym tygodniu była to "Suma wszystkich strachów" na podstawie powieści T. Clancy'ego. Niezły film (choć moim zdaniem nie tak dobry jak prawie idealny "Czas Patriotów" - także na podstawie powieści T. Clancy'ego), dobrze się ogląda + świetne sceny wybuchu bomby jądrowej w Baltimore. Na okrasę Morgan Freeman...

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

  • Kto przegląda   0 użytkowników

    • Brak zalogowanych użytkowników przeglądających tę stronę.

×
×
  • Utwórz nowe...