Skocz do zawartości

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

EGM

EGM w sosie własnym

Polecane posty

Do łazienki, Generale, do łazienki... :D

Dziękuję za przypomnienie. Adrian docenił pomysł i umieścił moje nazwisko w zespole twórców gry na końcu...

Jack Keane za 15zł. to chyba b. dobra okazja? :mellow:

Bardzo dobra. Brać!

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dziękuję za przypomnienie. Adrian docenił pomysł i umieścił moje nazwisko w zespole twórców gry na końcu...

Serio? o.O

Dziwne, że tego nie zauważyłem... Cóż, gra naprawdę mi się podobała, a już szczególnie bijące z niej poczucie humoru :)

Szkoda, że nie miałem dźwięku i musiałem grać z samym tekstem :mellow:

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ddziwne, że tego nie zauważyłem... Cóż, gra naprawdę mi się podobała, a już szczególnie bijące z niej poczucie humoru :)

Szkoda, że nie miałem dźwięku i musiałem grać z samym tekstem :mellow:

Bo moje nazwisko pojawia się dopiero wśród twórców gry na samym końcu - i oczywiście nie na pierwszym miejscu...

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Hmm... Jestem ciekaw kto był odpowiedzialny za ziemniak-granat. To dopiero było coś! ^_^

Albo pijana piła... Takich rzeczy się nie zapomina :)

Nie mam pojęcia, Dogmeacie. W końcu nad "Teenagentem" pracowało kilkunastu ludzi. Ten pomysł z drzwiami rzuciłem kiedyś luźno w rozmowie z Adrianem, spodobał mu się, zapytał, czy może go wykorzystać, i tak to poszło...

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Co sądzi pan o książkach J.K. Rowling?

Chodzi mi oczywiście o serię pt. "Harry Potter bla,bla,bla".

Czytałem wszystkie. Cóż, zdarzało mi się czytywać lepsze rzeczy. Jeśli ktoś chce się dowiedzieć, jak naprawdę wyglądało życie w angielskich "public schools", niech przeczyta "Stalky i spółka" Kiplinga.

A tłumaczeniu pana Polkowskiego dałoby się wiele zarzucić... Wtrącanie rusycyzmów w usta uczniów angielskich elitarnych szkół ("Potter, ty nie bądź taki gieroj!") zasługuje na mordobicie, albo staranne skopanie (_!_)...

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Która gra lepsza? S&M: Sezon 1, czy Jack Keane?

1. Pod względem humoru.

2. Pod względem zagadek i innych elementów gatunku.

PS- Kupiłem JK, planuję S&M.

Jack Keane jest trudniejszy do ukończenia, lepszy graficznie i nie aż tak na siłę zabawny. Twórcy S&M uznali, że muszą "zaśmiać"graczy na śmierć - i nienajlepiej im to wyszło, gra jest nieco przegadana.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Widzę, że w nowym CD-A "Broken Sword" jako pełna wersja. Konkretnie "Anioł Śmierci". I tu pytanie: warto zagrać? Czy też słabuje ta gra tak jak poprzednia część?

I pytanie numer dwa: czy kojarzysz Generale twórczość N. Stephensona i jesli tak czy warto sobie tymże autorem zaprzątać głowę i polować na jego książki?:)

Właśnie dzisiaj skończyłem "Pięty elefant" T.Pratchetta i zaraz zabieram się za nową powieść A.Przechrzty -> to tylko tak, żeby się pochwalić:)

BTW: Do kolekcji przeczytanych książek Pratchetta brakuje mi "Ostatniego bohatera" i tych nowych. ale "Ostatni bohater" w księgarniach niedostępny a na allegro kosztuje 90 zeta;/ Masakra:(

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Mnie się ta gra bardzo spodobała - poprawiono sterowanie, a graficznie jest nawet lepsza od poprzedniej. Dla miłośnikow gier przygodowych to nie lada gratka.

Do polskiej wersji napisałem recenzję - nie wiem, czy się ukazała w CDA, ale możesz ją przeczytać niżej...

W końcu to moja recenzja, a Forum CDA.

CD PROJECT od dawna się specjalizuje w polonizacji dobrych gier, tym razem jednak miłośnikom przygodówek sprawiła wyjątkową frajdę. Polonizacja BS:tAoD jest dziełkiem udanym i zrobiono ją z wyjątkowym pietyzmem wobec graczy.

Jak ogólnie wiadomo, są dwie szkoły polonizacji. Jedni robią je w całości, angażując polskich aktorów i dając polskie napisy, inni ograniczają się do tzw. polonizacji kinowych, to znaczy zostawiają oryginalne głosy aktorów, a podkładają tylko napisy. Druga wersja jest zwykle lepszym wyborem, bo pozostawia oryginalne głosy pierwowzoru, ale czasami bywa inaczej.

Developerzy z CDPTROJECT wybrali pierwsze rozwiązanie ? postanowili zaangażować polskich aktorów i trzeba przyznać, że dokonali trafnego wyboru. Magdalena Cielecka i Borys Szyc mają głosy jakby stworzone do zagrania postaci George?a Stobbarda i jego partnerki ? może dlatego, że oboje przypominają ich fizycznie. Można by się oczywiście czepiać ?studyjności nagrań?, ale to już byłaby dekadencja, jak mawia jeden z moich przyjaciół, kiedy mu proponuję dosypanie kilku ziarenek soli do ?nikołaszki?. {Nie wiecie, co to jest ?nikołaszka?? Genialny wynalazek ostatniego cara Rosji ? zakąska do koniaków i tylko do koniaków. Zemleć łyżeczkę cukru na puder w młynku do kawy, dodać podobnie zmielone trzy, cztery ziarenka kawy, zmieszać i posypać tym gruby plasterek cytryny. Po [dobrym!] koniaku ? niebo w gębie. Niektórzy znawcy dodają kilka ziarenek soli, albo kawioru, ale to właśnie jest dekadencja].

W omawianym przypadku rzecz polega na tym, że aktorzy czytają swoje kwestie tak, jakby przez cały czas znajdowali się w studio nagraniowym, co sprowadza się do tego, że George ma równie nieskazitelną dykcję w deszczu, po wspinaczce na dach mocno zrujnowanej nowojorskiej kamienicy, co nieco później, w swoim biurze. Kiedy się skrada pomiędzy strażnikami w pałacu Topkapi, też się nie przejmuje tym, że panowie w komandoskich beretach, nastawieni na zwalczanie terrorystów, w każdej chwili mogą mu odstrzelić (_!_) ? mówi spokojnie, jakby był Fileasem Foggiem wyjaśniającym dżentelmenom z klubu ?Reforma?, że okrążenie świata w 80 dni jest zupełnie możliwe. Dla gracza ma to swoje dobre, i złe strony ? dobrą jest ta, że ma tekst podany przez fachowca o nienagannej dykcji, złą jest ta, że nieco psuje to efekt dramatyczny. Ale, jak powiedziałem, tylko tacy dekadenci jak ja będą się tego czepiali.

Pochwały należą się CDPROJECT za coś jeszcze. Rzadko się zdarza, żeby równie dobrze dobrano głosy postaci drugoplanowych. Powiedziałbym nawet, że dobrano je jeszcze lepiej.

I tu ciekawostka ? o ile na okładce pudełka z grą są nazwiska Cieleckiej i Szyca, o tyle nigdzie nie mogłem znaleźć nazwisk aktorów podkładających głosy pod mafiosów, właściciela nowojorskiego hotelu, czy na przykład tureckiego ?kelnera?. A te właśnie głosy są dobrane znakomicie i zagrane przez świetnych aktorów. Lekko turecki akcent ?Kelnera? jest doskonały, świetny jest też zgorzkniały, chrapliwy głos ?recepcjonisty z musu? w nowojorskim hotelu Anny Marii, lub entuzjastyczny sprzedawca salami w fabryce wędlin.

Co do tłumaczenia ? w zasadzie nie ma się do czego przyczepić. W kilku tylko dialogach znalazłem drobne błędy, ale nie będę się ich wymieniał, bo są nieistotne dla zrozumienia intrygi. Generalnie rzecz biorąc, tłumacze spisali się na pięć z niewielkim minusem.

Z recenzenckiego obowiązku muszę napisać o jednym potknięciu w grze [choć nie jestem pewien, czy należy za nie winić zespół CDPROJECT]. Chodzi o to, że w niektórych miejscach nie można zapisać gry. W grach fabularnych żelazną regułą jest dokonywanie zapisów na nowych lokacjach, żeby w razie czego można było odtworzyć grę, gdy bohatera ?coś zabiło?. Otóż grając w BS:tAoD nie będziesz mógł zrobić zapisu gry np. w stambulskim hotelu. Wszelkie reguły gier przygodowych zostają w tym momencie złamane ? ale nie wściekaj się, tylko poczekaj, zrób w tym hotelu wszystko, co jest do zrobienia i udaj się do pałacu Topkapi ? tam będziesz mógł zapisać grę bez kłopotu. Nie pamiętam, czy tak przypadkiem nie było i w oryginale, wiec nie będę miotał gromów na twórców polonizacji ? uwaga powyższa została zamieszczona raczej po to, iżby zachęcić do dalszej gry tych, co się załamią po przybyciu do Stambułu. Co ciekawe, jeżeli z Topkapi wrócisz do tegoż hotelu, znów utracisz możliwość zapisu gry. Niezbyt wielkie to utrudnienie, ale zawszeć kłopot. Nikt jednak nie powiedział, że życie miłośnika gier fabularnych ma być usłane różami.

Ogólnie rzecz biorąc polecam tę polonizację wszystkim którzy lubią dobrą zabawę. Możliwość wyświetlania napisów z dialogami jest dodatkowym bonusem dla tych, którzy są [jak ja] wzrokowcami i łatwiej zapamiętują informację przeczytaną, niż usłyszaną.

W sumie oceniam polonizację na siedem punktów w dziesięciostopniowej skali.

EGM.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dzięki wielkie:) Cieszy mnie bardzo, że gra nie jest jakaś zjechana, tylko trzyma odpowiedni poziom:) chociaż części II i tak nie przebije;)

Moim zdaniem część pierwsza bije 'dwójkę' na głowę. w 'Smoking Mirror' jakoś się tak nie wciągnąłem jak w jedynkę. A do tego ten fantastyczny tekst już na samym początku gry:

-(...)I'm innocent! I'm an American!

- Can't make up your mind, huh?

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Preferuje Pan przygodówki z humorem czy poważne?

Jest to pytanie z gatunku tych tych, przy których - jak mawiał pewien mój znajomy medyk - mózg staje, a wszystko inne opada. Co odpowiedzieć na pytanie "Woli pan brunetki, czy blondynki?" Oczywiście wolę ładną blondynkę od brzydkiej brunetki i fertyczną brunetkę od rozlazłego, jasnowłosego kaszalota - kolor włosów jest nieistotny, do diabła!

Z grami przygodowymi jest podobnie - decyduje to nieuchwytne coś, co sprawia, że grasz mimo później pory, mimo tego, że kręgosłup Ci "zgumiał" i głowa wpada do (_!_), a powieki trzeba podpierać zapałkami.

Ale idę o zakład, drogi Luke, że "masz tak samo" i rzecz nie tylko dotyczy przygodówek - więc po co pytasz?

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Broken Sword przypadł mi do gustu, Jack Keane też. Za przygodówkami nie przepadam. Ale teraz jakoś odmieniło mi się. Zacząłem czytać Pana recenzje. Wcześniej omijałem szerokim łukiem. :whistling: Pytałem z ciekawości, bo myślałem, że po jeden tytuł sięga Pan chętnie, drugi już mniej.

PS. Numer zacznę od AoM. :tongue: Już czeka w pokoju. :happy:

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Broken Sword przypadł mi do gustu, Jack Keane też. Za przygodówkami nie przepadam. Ale teraz jakoś odmieniło mi się. Zacząłem czytać Pana recenzje. Wcześniej omijałem szerokim łukiem. :whistling: Pytałem z ciekawości, bo myślałem, że po jeden tytuł sięga Pan chętnie, drugi już mniej.

PS. Numer zacznę od AoM. :tongue: Już czeka w pokoju. :happy:

To jest trochę tak, jak z poznawaniem kobiety. Jeżeli nie ma twarzy jak Drezno po 15. 02. 1945 i tuszy jak Moby Dick poznajesz ją chętnie. Potem bywa różnie...

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Gość
Temat jest zablokowany i nie można w nim pisać.


  • Kto przegląda   0 użytkowników

    • Brak zalogowanych użytkowników przeglądających tę stronę.

×
×
  • Utwórz nowe...