Skocz do zawartości
RoZy

Mass Effect (seria)

Polecane posty

Syndrom Vrolika miał taki gościu (grał go Samuel Jackson) w filmie z Brucem Willisem,i też czasem łaził o kulach a czasem nie.

Heh tak cytujecie Jokera,a może lepiej cytujcie Wrexa z Polskiej wersji,no co teksty miał powalające :laugh: :laugh: (to żart).

Co do Mirandy,to z całej drużyny z ME2 (po mimo jej charakteru) ją najbardziej lubię,czasem nawet potrafi być miła-ale tutaj pomogła konkurencja której nie miała wcale :laugh:

Ninja w ME2 nie ma "zastępczyń" (choć ja sam sobie o tym marzyłem),każda postać ma inny,nowy charakter.Czy to dobrze,czy źle to musi sobie każdy sam ocenić,jak dla mnie to jest źle bo ciężko mi znaleźć sobie tu postać romansową (a jakoś tak bez romansu nudno jest :smile: ),no cóż mój Shepard został na głodzie,oby w trójce mógł poromansować bo znów będzie nudno :laugh:

Gdzieś czytałem jak pracownik Bioware (chyba) wspomniał coś takiego: "Miłość jest podstawą każdej dobrej opowieści"-przyznam,ze dało mi to trochę do pomyślenia,może moja niska ocena dla ME2 bierze się z tond,że właśnie tego jednego szczegółu zabrakło (dla porównania wspomnę,że przy pierwszym przechodzeniu Jade Empire też nie udało mi się nawiązać żadnego romansu i gra zyskała dodatkowe punkty w moich oczach dopiero przy drugim przechodzeniu).Myślę,że te właśnie wątki są tym co wyróżniają gry Bioware z tłumu.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nie róbcie z Jokera większego kaleki niż jest. Poczytajcie trochę o Syndromie Vrolika, to może zrozumiecie.

No tak podczas nagłej sytuacji to mógł sobie kule odpuścić, ale np. wtedy na samym początku w bazie Cerberusa kiedy Shepkowi Normandie pokazywali. On sam w ME1 mówi że chodzi o kulach.

Syndrom Vrolika miał taki gościu (grał go Samuel Jackson) w filmie z Brucem Willisem,i też czasem łaził o kulach a czasem nie.

Tak film nazywał się "Niezniszczalny" czy jakoś tak... dramat w karzdym razie.

Gdzieś czytałem jak pracownik Bioware (chyba) wspomniał coś takiego: "Miłość jest podstawą każdej dobrej opowieści"-przyznam,ze dało mi to trochę do pomyślenia,może moja niska ocena dla ME2 bierze się z tond,że właśnie tego jednego szczegółu zabrakło (dla porównania wspomnę,że przy pierwszym przechodzeniu Jade Empire też nie udało mi się nawiązać żadnego romansu i gra zyskała dodatkowe punkty w moich oczach dopiero przy drugim przechodzeniu).Myślę,że te właśnie wątki są tym co wyróżniają gry Bioware z tłumu.

Tak to najprawdziwsza prawda.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Tak jest to prawda że miłość jest bardzo ważnym elementem każdej historii. Bardzo ważne jest przywiązanie gracza do własnej drużyny, i tego właśnie zabrakło w ME 2. Mam wielka nadzieje że w ME 3 zrobią to lepiej i znajdzie się ktoś do komu będzie można zaufać :P

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

To zależy kto jakie historie lubi:) Dla mnie właśnie to romansowanie sprawiło,że Mass Effect 1 został moją ulubioną grą RPG i pobił Gothica II,to wyróżnia gry Bioware (jak na razie dla mnie tylko Jade Empire i Mass Effect 1) na tle wielu innych produkcji i daje im takiego...specyficznego swojskiego klimatu:)

Zgadzam się z Robertsonem-tego przywiązania i zaufania do drużyny zabrakło w ME2:( No to oby tylko do ME3:)

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nawet nie chodzi o samą możliwość romansowania, tylko o jakieś przywiązanie do ludzisków z drużyny.

Faktycznie tego jakby zabrakło w ME2. Chociaż jest to bardzo fajny element gier Biowaru, jest bardziej epicko i jakoś życiowo. xD Może właśnie dlatego tak lubię ich gry. :P

@Darkmen - Moją ulubioną grą przed ME też był Gothic. xD

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

To zależy kto jakie historie lubi:) Dla mnie właśnie to romansowanie sprawiło,że Mass Effect 1 został moją ulubioną grą RPG i pobił Gothica II,to wyróżnia gry Bioware (jak na razie dla mnie tylko Jade Empire i Mass Effect 1) na tle wielu innych produkcji i daje im takiego...specyficznego swojskiego klimatu:)

Fakt to fakt... Romansowanie było w ME1 na naprawde wysokim poziomie... Do tych fikcyjnych postaci można było nawet czuć sympatię... To wyróżnia ME1 od innych gier... I to właśnie skiepścili w ME2... :sad:

PS: No nie no... Gotchic też było moją ulubioną grą... :smile:

Edytowano przez Ninja333
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nie przesadzajcie z tym "romansowaniem na wysokim poziomie". Co w tym było takiego wyjątkowego? Ani jakichś ciekawych dialogów, ani zwrotów akcji... Generalnie, cały czas trzeba klikać "prawą górną" kwestię dialogową i będzie OK. Chyba, że jest dostępna "ta niebieska", to wtedy wiadomo, że lepiej ją kliknąć. ME1 przeszedłem trzy razy, romansowałem raz, z Ashley, bo za pozostałymi razami jakoś mi się nie chciało. Już nawet nie bardzo pamiętam co tam się działo po kolei "in the process".

Zagrajcie sobie w Tormenta i spróbujcie poderwać Annę, to zobaczycie jak można robić dobre romanse. : )

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nie przesadzajcie z tym "romansowaniem na wysokim poziomie". Co w tym było takiego wyjątkowego? Ani jakichś ciekawych dialogów, ani zwrotów akcji...

Masz trochę racji ale w ME 1 czuło się przywiązanie do drużyny oraz bliskość z postaciami romansowymi ;p Mnie na przykład strasznie żal było gdy zostawiłem Kajdana na Virmirze, bo był to świetny żołnierz i dobry kompan. Bioware potrafi robić gry które mocno trafiają w emocjonalną sferę gracza :D. Niestety w ME 2 nie ma tego zaufania tej więzi, i gra się zupełnie inaczej... :P Myślę że w "trójce" ludzie Bioware się postarają i pokażą co potrafią xD

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Alaknar ale jakie ty byś chciał zwroty akcji w romansach? Właśnie romanse w ME są takie jakie powinny być,trochę spokojne i fajnie sobie takie pogawędki romansowe pomiędzy misjami urządzać :smile: Ale mniejsza o to :smile: Ale o więcej czułości między parami to bym Bioware poprosił :tongue:

Lellandra i Ninja-Gdyby nie Gothic pewnie nigdy bym nie przekonał się do gier RPG,fajnie,że wy też go tak polubiliście:)

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ninja w ME2 nie ma "zastępczyń" (choć ja sam sobie o tym marzyłem),każda postać ma inny,nowy charakter

No niby tak ale popatrz na to w ten sposób...

ME1: Na początku jest dwóch ludzi-facetów, Kaid i Jenkins. Później Jenkis umiera i zastępuję go człowiek-kobieta Ashley.

ME2: Na początku jest dwóch ludzi-facetów, Jacob i ten doktorek. Później doktorek umiera (mniejsza w jakich okolicznościach) i zastępuję go człowiek-kobieta Miranda.

W rezultacie na początku obu gier w ekipie mamy dwóch ludzi-facetów a później jeden umiera i mamy człowieka-kobietę. Takie same :tongue: .

W obu ekipach jest zawsze tylko dwóch ludzi, kobieta i mężczyzna (Jack nie licze bo to nawet człowiek nie jest, a Zaed i Kasumi to są tylko w DLC).

Ashley i Kaida zastepuję Kubuś i Miranda

Wrexa zastępuję Grunt

Liare zastepuję Samara/Morinth

Garrusa zastępuję Garrus

A Tali zastępuję Tali

Reszta to nowe postacie (w ME1 było 6 członków a w ME2 10)

A co do Romansów to się zgadzam jak najbardziej z Drakmenem i Robsonem.

Edytowano przez Ninja333
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jeszcze odnośnie postaci:

W pierwszej części byłem jednak bardziej przywiązany do wszystkich z osobna i całego zespołu łącznie. W dwójce tak nie było...

Grunt był w porównaniu do Wrexa... dziwny. Liczyłem na więcej krogańskich epitetów i większe zdecydowanie, a dostałem dziecinny entuzjazm do niszczenia kolejnych przciwników. Żałuję, że twórcy dali nam kroganina z probówki.

Jacob... tego z kolei nie szło nijak polubić. Był "w porządku", ale nie nazwałbym go przyjacielem, za którego mogę zginąć. Był po prostu członkiem załogi, kiedy oberwał w łeb żałowałem tylko, że nie udało się wszystkich ocalić.

Jack. Taaaak... To był mój największy problem, największe utrapienie. Dlaczego? Bo była członkiem załogi, którego od początku CHCIAŁEM ZABIĆ. Nie obchodzi mnie jej dzieciństwo, problemy itp. Miała na koncie takie zbrodnie, że widok jej trupa na stacji sprawił, że odetchnąłem z ulgą i stwierdziłem "nareszcie!" Największa porażka Biowaru.

Miranda zachowywała się strasznie zarozumiale, ale mimo wszystko zaakceptowałem ją i cieszyła się moim szacunkiem. W jej przypadku nie mam zbyt dużych zastrzeżeń.

Samara? Ręce mi opadły jak zobaczyłem kogo mam zwerbować. Toż mi jeszcze samuraja w drużynie brakowało! Była zwyczajnie nudna i nieciekawa...

A teraz dla odmiany pochwały

Mordin był przez długi czas moją ulubioną nową postacią wprowadzoną w ME2. A potem pojawił się Legion i zacząłem mieć poważne wątpliwości. Jednak mimo oryginalności getha, ostatecznie szalony naukowiec został moim ulubieńcem. Nadpobudliwość to naprawdę świetna cecha charakteru. I nie obchodzi mnie to, że stworzył genofagium.

Legion zajął drugie miejsce. Przyjaźnie nastawiony geth podchodzący do wszystkich spraw z mechaniczną precyzją był strzałem w dziesiątke. Dzięki niemu możemy wreszcie bliżej przyjrzeć się gethom, a i na polu bitwy nie zawiedzie.

Wreszcie Thane, trzecie miejsce wśród nowych postaci. Mimo moich obaw okazał się całkiem miły i miał jasno określony charakter. Naprawdę miło mi się z nim pracowało.

Garrus i Tali - razem z Wrexem tworzyli trójkę moich ulubionych postaci w ME1. Nie zawiedli, czasami wręcz czułem że są mi naprawdę bliscy w porównaniu do reszty (no, nie licząc Jokera który także spisał się na medal). Fajnie, że ich dodali.

Edytowano przez Gzyms
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Alaknar ale jakie ty byś chciał zwroty akcji w romansach?

Hmm... Przecież już na to pytanie odpowiedziałem (nawet zanim je zadałeś). O, tutaj:

Zagrajcie sobie w Tormenta i spróbujcie poderwać Annę, to zobaczycie jak można robić dobre romanse. : )

: )

Niestety w ME 2 nie ma tego zaufania tej więzi, i gra się zupełnie inaczej...

Bo dwójka ma jeden problem - daje za mało czasu na poznanie drużyny. Zbieramy kompanów, zbieramy, zbieramy, po czym nagle gra się kończy. Gdyby po zebraniu teamu było tak z dwa, trzy razy więcej misji, to byśmy wszyscy płakali łzami rzewnymi za każdym kompanem, którego na pokład Normandii się wciągnąć nie udało.

Swoją drogą, teraz wpadł mi do głowy fajny patent na zagranie na emocjach graczy - możliwość powrotu po ciała poległych, która zwiększałaby jakoś dramatycznie szansę na śmierć samego Sheparda. : )

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Swoją drogą, teraz wpadł mi do głowy fajny patent na zagranie na emocjach graczy - możliwość powrotu po ciała poległych, która zwiększałaby jakoś dramatycznie szansę na śmierć samego Sheparda. : )

Haha szyderczy plan :D ale jest już dlc z powrotem na rozbitą Normadię SR1 i tam sie tylko nieśmiertelniki z nazwiskami zbiera :/ troche kiepskie...

Edytowano przez Robertson
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Grunt był w porównaniu do Wrexa... dziwny. Liczyłem na więcej krogańskich epitetów i większe zdecydowanie, a dostałem dziecinny entuzjazm do niszczenia kolejnych przciwników. Żałuję, że twórcy dali nam kroganina z probówki.

Jacob... tego z kolei nie szło nijak polubić. Był "w porządku", ale nie nazwałbym go przyjacielem, za którego mogę zginąć. Był po prostu członkiem załogi, kiedy oberwał w łeb żałowałem tylko, że nie udało się wszystkich ocalić.

Jack. Taaaak... To był mój największy problem, największe utrapienie. Dlaczego? Bo była członkiem załogi, którego od początku CHCIAŁEM ZABIĆ. Nie obchodzi mnie jej dzieciństwo, problemy itp. Miała na koncie takie zbrodnie, że widok jej trupa na stacji sprawił, że odetchnąłem z ulgą i stwierdziłem "nareszcie!" Największa porażka Biowaru.

Miranda zachowywała się strasznie zarozumiale, ale mimo wszystko zaakceptowałem ją i cieszyła się moim szacunkiem. W jej przypadku nie mam zbyt dużych zastrzeżeń.

Samara? Ręce mi opadły jak zobaczyłem kogo mam zwerbować. Toż mi jeszcze samuraja w drużynie brakowało! Była zwyczajnie nudna i nieciekawa...

Mordin był przez długi czas moją ulubioną nową postacią wprowadzoną w ME2. A potem pojawił się Legion i zacząłem mieć poważne wątpliwości. Jednak mimo oryginalności getha, ostatecznie szalony naukowiec został moim ulubieńcem. Nadpobudliwość to naprawdę świetna cecha charakteru. I nie obchodzi mnie to, że stworzył genofagium.

Legion zajął drugie miejsce. Przyjaźnie nastawiony geth podchodzący do wszystkich spraw z mechaniczną precyzją był strzałem w dziesiątke. Dzięki niemu możemy wreszcie bliżej przyjrzeć się gethom, a i na polu bitwy nie zawiedzie.

Wreszcie Thane, trzecie miejsce wśród nowych postaci. Mimo moich obaw okazał się całkiem miły i miał jasno określony charakter. Naprawdę miło mi się z nim pracowało.

Garrus i Tali - razem z Wrexem tworzyli trójkę moich ulubionych postaci w ME1. Nie zawiedli, czasami wręcz czułem że są mi naprawdę bliscy w porównaniu do reszty (no, nie licząc Jokera który także spisał się na medal). Fajnie, że ich dodali.

1. Przeszkadza ci to że Grunt jest z próbówki? Oczywiście zdziwiłem sie nieco gdy ten fakt odkryłem ale jak dla mnie to zwykły kroganin... Jest mi obojętny bo faktycznie jest trochę dziwny...

2. Za Jakuba to bym wszystko oddał :tongue: ! Wszystko dla nygga! Czarni rządzą!

3. Też nie lubie Jack ale jej historia mnie użekła. Żal mi się jej zrobiło, ale to wcale nie zmienia mojego zdania o niej. Nie lubię jej i tylę. Ale nie ciesze się z niczyjej śmierci... Chociaż mnie nikt nie zginął :tongue:

4. Mirandy to nie lubiłem od początku kiedy otworzyła swoją japę. A konkretnie kiedy nacisnąła spust zabijając doktorka. Wkurzyła mnie tym i odrazu wpisała się na MLNZPZG. Jedyną okolicznością łagodzącą jest to że faktycznie chcę pokonać Zbieraczy. Ale to tylko jeden plus.

5. Ja bardzo lubię Samarę i nie wiem jak można powiedziec że jest nudna. Historia z Morinth jest zajepieczaszcza. Jedynę co mi się w tej asari nie podoba to ten kodeks.

6. Nie lubiłem Mordina. "Ja bym ich zabił". To tylko kolejny Ozymandias. Najbardziej zmalał w moich oczach kiedy opowiedział o genofagium. A później się podniósł gdy chciał ten mord naprawić.

7. Co do reszty się zgadzam

Edytowano przez Ninja333
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Alaknar ale jakie ty byś chciał zwroty akcji w romansach?

Hmm... Przecież już na to pytanie odpowiedziałem (nawet zanim je zadałeś). O, tutaj:

Zagrajcie sobie w Tormenta i spróbujcie poderwać Annę, to zobaczycie jak można robić dobre romanse. : )

: )

Niestety w ME 2 nie ma tego zaufania tej więzi, i gra się zupełnie inaczej...

Bo dwójka ma jeden problem - daje za mało czasu na poznanie drużyny. Zbieramy kompanów, zbieramy, zbieramy, po czym nagle gra się kończy. Gdyby po zebraniu teamu było tak z dwa, trzy razy więcej misji, to byśmy wszyscy płakali łzami rzewnymi za każdym kompanem, którego na pokład Normandii się wciągnąć nie udało.

Swoją drogą, teraz wpadł mi do głowy fajny patent na zagranie na emocjach graczy - możliwość powrotu po ciała poległych, która zwiększałaby jakoś dramatycznie szansę na śmierć samego Sheparda. : )

No cóż ja w Tormenta nie grałem i raczej nie zagram:) Wiec dalej nie wiem o co biega:)

Ja tam za jedną osobą nie płaczę (no chyba, że to łzy szczęścia:)) a była ze mną od ME1 :laugh: Ale fakt faktem,za mało czasu nam dali (a Legion to już w ogóle pod koniec się pojawia:)) Ja bym tylko żałował (z nowej ekipy) Thayna,Legiona i Mordina,reszta mi obojętna lub znienawidzona.

A po co miałbym wracać po to jedne ciało? Niech tej osoby swojaki to zrobią :tongue:

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Tylko renegaci mieliby szansę powrotu i pewnie tego by nie zrobili. Idealiści już nie, bo istnienie bazy zbierzaczy kończy się u nich JEBUUUD! No... chyba, że wyłowić zmasakrowane ciało z przestrzeni kosmicznej... Więc ja nie widzę najmniejszego sensu wracania do środka galaktyki.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wydaje mi się, że taka misja z powrotem po ciała raczej nie mogła by zostać wykonana. Raz - argument MrHaze - a dwa przecież jak wracamy na statek to widzimy na nim trumny. Przecież nie są puste. Jakoś musieli przytachać te ciała, tylko nie wiem kiedy. xD

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Przecież nie są puste. Jakoś musieli przytachać te ciała, tylko nie wiem kiedy. xD

W środku są śmieci, które zostały po walce ze statkiem Zbieraczy i resztki z kuchni... : )

Właśnie o to mi chodzi - są trumny, powinny być ciała. Jednak nikt po te ciała nie wraca! I nie chodzi mi o osobną, dużą misję z powrotem przez Omegę 4, etc. Nic z tych rzeczy, gdzie w tym dramatyzm? Chodzi mi paniczny bieg przez korytarze stacji tuż przed jej opuszczeniem, ew. tachanie trupów w trakcie misji. To by było coś! : )

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ech,za życia się nie troszczyłem o tą postać a po śmierci mam narażać swoje życie by przytaszczyć na statek trupa? No cóż jeśli ma to przedłużyć grę to jestem za (zawsze to jedna misja więcej) ale sensu w tym nie widzę :rolleyes: A trumny może dla ozdoby :laugh:

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Swoja droga to ciekawe co w tych trumnach może być. Wątpie żeby Shep podczas ucieczki powiedział "Zaczekajcie! Wracamy po truchła!" :P Przecież wyraźnie widać, jak uciekają Shep z drużyną (albo bez :D) a za nimi zbieracze, jak po drodze mijali ciała towarzyszy. W takim razie co się znajduje w trumnach :P Oto jest zagadka :D

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Może te trumny są wyłącznie symboliczne. Chociaż to bezsensu. ;/ Czyżby znowu jakaś luka w scenariuszu? xD Już bardziej realistycznie by było gdyby nie było tych trumien.

A mogli to tak fajnie pokazać, żeby zaznaczyć dramatyzm sytuacji, jak to powiedział Alkanar.

Taki mały offtop: Z tego wszystkiego zachciało mi się zagrać jeszcze raz w Tormenta. :)

Edytowano przez Lellandra
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Trumny NA PEWNO są symboliczne, bo jak wyjaśnić że są tam szczątki np. Jacoba, który na moich oczach został żywcem zjedzony przez te małe wredne robaczki, tak że został sam karabin, a w ostatniej chwili zamknięto drzwi bo przeniosły by się na Sheparda? Albo ciało Jack pokazywane gdzieś w bazie na kilka sekund przed eksplozją, gdy wszyscy inni są już na Normandii?

Nie, nie ma możliwości żeby w trumnach było cokolwiek.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Um... Ja mam pytanie... Czy komukolwiek (oprócz mnie) nikt nie zginął podczas tej misji? Ja zauważyłem, że wystarczy tylko odpowiednio wybrać drużynę i wszystko idzie jak z płatka.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Mnie zginęły niestety aż trzy osoby, ale szykuję się do ponownego przejścia i tym razem mam nadzieję dokonać dobrych wyborów :wink:

Jednak nie o tym chciałem porozmawiać. Nie wiem, czy ja przegapiłem jakiś dialog, czy jest jakiś błąd w moim rozumowaniu, ale czy nie byłoby prościej, gdyby po prostu wysadzić ten przekaźnik Omega-4? Bo to by był chyba najskuteczniejszy i najtańszy sposób na powstrzymanie zbieraczy...

Edytowano przez Gzyms
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Join the conversation

You can post now and register later. If you have an account, sign in now to post with your account.

Gość
Odpowiedz...

×   Wklejony jako tekst z formatowaniem.   Wklej jako zwykły tekst

  Maksymalna ilość emotikon wynosi 75.

×   Twój link będzie automatycznie osadzony.   Wyświetlać jako link

×   Twoja poprzednia zawartość została przywrócona.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz wkleić zdjęć bezpośrednio. Prześlij lub wstaw obrazy z adresu URL.



  • Kto przegląda   0 użytkowników

    • Brak zalogowanych użytkowników przeglądających tę stronę.
×
×
  • Utwórz nowe...