Skocz do zawartości
Pzkw VIb

Twórczość własna forumowiczów cz. 2

Polecane posty

http://pl.youtube.com/watch?v=xcVLWCLnqoA

sam robiłem filmik. proszę o oceny i komentarze bo nie wiem czy dalej tworzyć czy nie ^_^'

Nie.

Sam gameplay i puszczona pod to muzyka jest juz strasznie oklepanym motywem. Nawet nie zrobiles tego jakos wyjatkowo ciekawie.

Skoro kazdy moze zrobic cos takiego to po co to robic? Trzeba widza czyms zaskoczyc. Niespodzianka kieruje wszechswiatem.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Obi - Behind mi się spodobało, ładne przejścia.

Ale na tapecie mam najnowszy Twój twór, tu nie prezentowany. Nie mam nastroju ostatnio miłego.

Smutny - widzę że na bieżąco z mistrzem P. A jeśli to brak niespodzianki jest niespodzianką, a?

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

taki moj belkotliwy wierszyk, napisany na lekcji, 1 w zyciu chyba :D

Za szybami paroma deszcz zmywa śniegu połać z dachu

Z drugiej ich strony

30 osób rozbawionych

w ograniczonych ciasną czaszek przestrzenią

w urojeniu swym

interpretuje rzeczywistość

nie wiedząc, że to złudny dym

Ich przeznaczeniem - błysnąć nikle na linii czasu

Ich zajęciem - byt

W pragnieniu materii - to tani chwyt -

pogrążeni

Czy to coś złego? Dla nich nie

On jeden zdaje się, że wie

Lecz taki sam jak inni jest

Bo zarażony życiem nie wart wiecej niż pies

Te ich marzenia, chwile spelnienia

ułudny chwyt marketingowy

mózg sam im to podrzuca

jak mandat parkingowy

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Moja twórczość to:

Długie opowiadanie Świetlisty, z ambicjami na powieść, jak ktoś ma cierpliwość i mu się chce to niech poczyta. (jak na razie osiem części)

Świetlisty I, II, III, IV, V, VI, VII, VII

Dwa opowiadania o niejakim Bohajterze (tak, właśnie taka pisownia), humorystyczne, krótkie. Wysoki poziom abstrakcji.

O zabiciu cholery

Przygody Bohajtera II - czyli o tym że na ziąb lepsze jest futro z norek, a nie niewygodna koszula z grubego materiału, o zalecie suszarek w fachu rabunkowym, o pukaniu, o tym że nie warto skakać oraz o tym że długie tutuły są fajne

(tak brzmi pełny tytuł)

Oprucz tego na blogu z którego pochodzą linki próbuje trochę komiksować, pisać felietony, z różnym skutkiem.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Staram się by przyświecała, fabuła się rozwija i jednocześnie zawęża coraz bliżej wszystkich bohaterów.

Teraz jednak nie mam weny a nie chcę zeszmacić tego co zrobiłem więc nie pisze nic. Myślę jakby to zakończyć, żeby nie było nudno, rozwlekle, ani też żeby nie było zbyt dziwnie.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ostatnio zastanawiałem się, czy jestem w stanie cokolwiek samemu napisać. Tak więc prezentuję Wam moje pierwsze (i najprawdopodobniej ostatnie) opowiadanie (?).

Człowiek stanął nad przepaścią. Spojrzał w dół. Tak, oto kres jego wędrówki. Wystarczy tylko jeden krok do osiągnięcia upragnionego celu. Jeden mały krok...

Ale czy na pewno? Czy to wystarczy, żeby zapomnieć o wszystkim i pogrążyć się w spokoju? Bez uczuć, bez myśli, bez świadomości.

Co jeśli się nie uda? Co jeśli...

-Nieważne. - powiedział do siebie człowiek - Skacz!

-Stój!

-C-co...? - człowiek odwrócił się i ujrzał niewyraźną postać.

-Nie rób tego.

-Kim jesteś?

-Nieważne. - odpowiedział z lekkim uśmiechem nieznajomy - Ważym jest, żebyś tego nie robił.

-Dlaczego?

-Pomyśl. Masz rodzinę, żonę, dopiero co urodziła ci się córeczka. Czy chcesz im siebie odebrać?

-Nie. Ale nie mam innego wyjścia.

-Ależ masz. Zastanów się nad tym. Tylko pamiętaj o jednym: dokonaj właściwego wyboru. - powiedział przybysz, po czym zniknął.

Człowiek zaczął się zastanawiać. Nad swoim życiem, rodziną, nad dziwnym nieznajomym. Czy to wyobraźnia płata mu figle? Może to anioł stróż? Skąd on tu się wziął? I jakim prawem mówi mi co mam robić? Ale może ma rację?

Człowiek usiadł na krawędzi przepaści i pogrążył się w myślach.

Mijały minuty.

"Nie rób tego. Pomyśl.". Nie mógł pozbyć się tego głosu z głowy. "Nie mogę skoczyć. Nie mogę tak szybko się poddawać. Przecież to do mnie nie podobne. Ale zaraz... Niby po co tu przyszedłem? Dobrze to przemyślałem i muszę to zrobić. Planowałem to od kilku miesięcy."

Mijaly godziny.

"Skacz!" Tak, to dobry pomysł. "Stój!" A może jednak nie? "Skoczę. Zrobię to... Nie. Zastanowie się."

Mijały dni.

"Tak... nie... tak... tak... n-nie..."

Mijały miesiące.

Człowiek zapomniał już dlaczego tutaj przyszedł. Czuł jednak, że musi zostać. Czekał. Nie wiedział tylko na co.

Mijały lata.

Człowiek osiągnął wreszcie swój cel.

-Mamo! Mamo! Spójrz jak tu pięknie!

-Ostrożnie! Nie podchodź za blisko krawędzi, bo spadniesz!

-Dobrze mamo.

-Mamo?

-Tak, kochanie?

-Dlaczego ten duży kamień może leżeć tak blisko przepaści, a ja nie?

-To jest tylko głaz, kochanie. Nawet jak spadnie, to nic mu nie będzie. Tobie może stać się krzywda.

-A czy te... głazy... myślą? Bo ten wygląda, jakby nad czymś się zastanawiał.

-Oczywiście, że nie córeczko. To tylko kawałek skały.

-Mamo?

-Co tym razem, cukiereczku?

-Gdzie jest teraz tatuś?

-Nie wiem, kochanie.

-Czy jest daleko?

-Może tak, może nie.

-Ale nie ma go tutaj?

-Tutaj? Nie. Na pewno nie.

Wiem, że to nic specjalnego, ale jak już wspomniałem, byłem ciekaw własnych możliwości, więc postanowiłen nie zaprzestawać nad rozmyślaniem i wziąłem się do roboty. :)

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ładnie, ładnie. Coś mi się zdaję że masz niezdrową fascynacje Bjork. ;] Ale rysunek i tak zacny, mimo że obrabiany. : P

dzieki, dzieki :) uwierz mi ,ze w rzeczywistosci wyglada lepiej niz w takiej formie :P

a skoro juz przy bjork jestesmy ...

bbbjorkhd4.th.jpg

to juz moje ostatnie bjorki ;)

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

a teraz bedzie opowiadanie :D zaznaczam, ze niewiele wiem w tym temacie i troche ryzykuje, ale jakies wskazowki mile widziane :)

Plaża. Podkolorowane palmy. Dużo suchego piasku i dużo wysokich drzew. Gdzieniegdzie leżaki, na których zadowolone brązowe ciała leżą i czytają kolorowe pisma. Podejrzewam, że te pisma składają się ze zdjęć wypełnionych plażami pełnymi suchego piasku, palm i ludzi na leżakach, którzy trzymają te same gazetki. Ot, taka sztuczka dla leniwych grafików. Zupełnie jak z lustrami ustawionymi po przeciwległych stronach. Zza mokrej szyby plakat wydawał mi się groteskowy. Nabrzmiałe krople deszczu ściekały powoli po beztroskich turystach jednej z tropikalnych wysepek. Woda wdzierała się na ich brzuchy, nogi, wlewała się do kubeczków z parasolkami i cytrynką. Mieszała się z wodą zielonkawego oceanu. Brązowi ludzie niewzruszenie pokazywali swoje białe zęby. Nic nie robili sobie z kropel, które za wszelką cenę starały się zakłócić spokój i zmącić radość brązowych ciał. Deszcz zacinał z coraz to nowej strony. W pewnym momencie dostrzegłem też, że krople w swojej wściekłości zmieniają się w płatki. Desperacko przyklejają się, drażnią, policzkują i ściekają po ludziach z oferty. Zupełnie zapomniałem, że już grudzień.

Nazajutrz ten sam deszcz ze śniegiem, ta sama szyba pokryta brudem i bruzdami twarzy w niej odbitych, zmęczonych. Plakat inny. Mikołaj z brodą dłuższą niż on sam, choinka, kolorowe światełka, bombki, wigilijne potrawy, zadowolone dzieci z nowymi komórkami w dłoniach. Jakiś niski facet w kapeluszu i mokrym płaszczu popatrzył na plakat. Wszedł do salonu. Ja stałem jeszcze przez chwilę, patrząc już nie na reklamę, ale na odbijający się od szyby skrawek rzeczywistości. Nic ciekawego.

Poszedłem do domu. Klucz jak zwykle zacina się w drzwiach do klatki. Nie wolno go wkładać do końca. Przy odpowiednim treningu można wyczuć klucz i zamek do tego stopnia , że ten drobny defekt nie sprawia żadnego kłopotu.

W głowie kołatały mi myśli, ale nie mogłem żadnej złapać, w jakikolwiek sposób rozszyfrować. Taki bezsensowny ciąg czegoś, co sprawiało, że moje skronie pulsowały, a na czoło wystąpił pot. Oparłem twarz o zimną ścianę. Chwilowe zawroty głowy ustąpiły. Wszedłem wyżej. Przed drzwiami do mieszkania – rzygi. Kilkudniowe imprezy są jak stare, potwornie ciężkie, żelazne lokomotywy. Rozpędzają się powoli, ale kiedy osiągną apogeum swoich możliwości nie sposób ich w jakikolwiek sposób zatrzymać. Ta wytraciła już swoją prędkość. Powoli toczyła się w stronę rzeczywistości.

W środku poczułem zapach narkotyków, tytoniu owocowego i wódki. Buffalo Sprignfield grało Expecting to Fly z jednego głośnika. Drugi wbił się w drzwi do szafki. Minąłem stertę puszek i rozbitych szklanek. Firanka zmysłowo wiła się i ocierała o sufit z każdym podmuchem wiatru. Świeże ślady czerwonej szminki delikatnie muskały białą i zimną ścianę. Dla nich zabawa jeszcze trwała. Usiadłem w fotelu. Dym z niedopalonej fajki hipnotyzował, przyciągał uwagę, pachniał cytryną i przybierał różne kształty.

Spałem. A może straciłem przytomność ? Nie wiem. Dymu już nie było. Bezgłośnie wyszedł oknem. Firanka zmęczona niedostępnością sufitu, straciła urok i opadła. Zrobiłem sobie gorącą i mocną herbatę. Przeglądałem wczorajszą gazetę. Ktoś zadzwonił do drzwi. Przez sekundę myślałem, że to ona. Zapomniała czegoś albo chciała się po prostu pożegnać.

- Dzień dobry, kurier, przesyłka dla pana.

W niewielkim tekturowym pudle oprócz kartki z życzeniami od rodziców leżała kostka krzemu oblana plastikiem. Nie wiem czy wibrowała, czy po prostu herbata była za mocna.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Będzie ciag dalszy? Bo jakoś tak dziwnie urwane... Zreszta, nie znam się, nie wypowiadam się. Zaczekaj aż Smutny zobaczy;]

A poniżej rzecz, którą tam sobie zacząłem pisać. Zaznaczam, że zaznaczam to samo, co Główka w poprzednim poście :wink:

Jednostajny dźwięk budzika okrutnie przypominał, że pora wstawać. A. zbudzony nagle starał się przypomnieć sobie o czym jeszcze przed chwilą śnił, gdy jednak zbliżał się do upragnionego wspomnienia, to umykało w spowitą mgłą otchłań.

- Kur.wa. - Przeklął, lecz nie przyniosło to ulgi. Wyłączył wciąż dzwoniący budzik. Wiedział, że to o czym śnił znikło bezpowrotnie. Czuł tylko resztkę ciepła i radości, która sen pozostawił po sobie. To musiał być dobry sen.

A. podszedł do lustra. Potarł ręką nieogoloną już od kilku dni twarz. Spojrzał z pogardą na osobę po drugiej stronie, podświadomie uważając siebie za kogoś lepszego. Odwrócił się, i z leżącej na stole paczki wyjął papierosa. Wciąż wmawiał sobie, że nie jest palaczem, jednak od pewnego już czasu nie rozstawał się z paczką papierosów. Zapalił. Z zaniepokojeniem uświadomił sobie, że poranny papieros z dnia na dzień sprawia mu coraz większą przyjemność. Otworzył drzwi balkonowe, by w mieszkaniu nie było czuć dymu. Mroźne, styczniowe powietrze natychmiast dostało się do mieszkania, sprawiając, że A. dostał gęsiej skórki. Zaciągnął się jeszcze raz po czym strzepnął popiół do pojemnika po jogurcie zaadaptowanego tymczasowo na popielniczkę. Włączył telewizor. Idealni ludzie rozmawiali przy sztucznie zastawionym stole o włoskiej kuchni. Cała sytuacja była tak nienaturalna, że tylko ślepy mógł uwierzyć beztroskiemu tonowi prowadzącej.

- Kogo o siódmej rano interesują zioła używane we włoskiej kuchni? – Pomyślał. – Bezsens.

Podszedł do okna. Mimo, iż termometr pokazywał kilka stopni poniżej zera, nie było widać ani odrobiny śniegu. A. uśmiechnął się pod nosem widząc jak sąsiad zbiera z powrotem śmieci do rozerwanego worka. Nie był złośliwy, nie potrafił jednak współczuć. Często czuł się wyprany z uczuć. Wydawał się sobie inny niż cały otaczający go świat. Ludzie zdawali mu się obcy, a relacje z nimi pozostawały niezrozumiałe. Nie potrafił nawiązać z nikim bliższego kontaktu. Może nawet nie chciał takich kontaktów nawiązywać. Czuł się dobrze sam, w swoich czterech ścianach. Czasem tylko przypominała o sobie chęć bycia z kimś blisko, dzielenia wspólnych spraw, zainteresowań, tematów. Czasem tylko chciał mieć z kim pomówić o zakończeniu wczorajszego filmu, o imprezie u znajomych czy o starej sąsiadce z góry która zalała go w zeszłym miesiącu. Wiedział jednak, że nie jest w stanie. Bycie z kimś wciąż wykraczało poza obszar jego możliwości.

Z zamyślenia wybudził A. dzwonek do drzwi. – Cholera, kogo tu niesie o tak wczesnej porze? – pomyślał. Podszedł do drzwi. Przez wizjer zobaczył rozmazaną twarz Roberta, swojego przyrodniego brata. Przeklinając go w myślach za tak idiotyczne pory wizyt, szybko wyrzucił niedopałek przez balkon, narzucił na siebie wczorajszą, wiszącą na oparciu fotela koszulkę i otworzył drzwi.

- Cześć brat. Mogę? – Spytał Robert wycierając buty w starą, brudną wycieraczkę. A.nie odpowiedział. Robert tak czy inaczej wszedłby do środka. Zresztą, nie odprawi spod drzwi własnego brata. Robert wszedł, nie zdejmując butów. Nigdy nie zdejmował, co strasznie denerwowało A. Był to jeden z tych nieistotnych drobiazgów, które połączone razem sprawiają, że kogoś lubimy lub nie. A. zdecydowanie Roberta nie lubił. Denerwował go sposób bycia swojego brata: wieczne zadowolenie, pozytywny sposób patrzenia na świat i otwartość. Każdy kto go poznawał, uważał go za niezwykle sympatycznego i miłego człowieka. I Robert rzeczywiście taki był. Usiadł na kancie stołu, naprzeciw łóżka. Miał na sobie elegancki, szary płaszcz, dżinsowe spodnie i sztruksową marynarkę. Mimo 35 lat wyglądał bardzo młodo, a lekko przyprószone siwizną włosy tylko dodawały mu uroku.

- Poczęstujesz mnie herbatą? – Zapytał- Zmarzłem.

A. odpowiedział lekkim skinieniem głowy, po czym poszedł do kuchni.

- Mam dla ciebie pracę! – Krzyknął z pokoju Robert.

- Więc to o to chodzi- Pomyślał A.- Znowu rodzina ma zamiar wtrącać się w moje życie. Ciekawe co tym razem? Nauczyciel w gimnazjum? Albo nie, magazynier w jakimś pieprzonym dyskoncie spożywczym. Zresztą, czego mogę się spodziewać. Wiedziałem jaka przyszłość mnie czeka, gdy wybierałem studia z filozofii.

A. miał ochotę wygarnąć bratu całą tkwiącą w nim od dawna gorycz.

- Fajnie - Powiedział.

- Nie jesteś ciekaw co ci załatwiłem? - A. nie był, ale uznał, że nie warto wdawać się z Robertem w niepotrzebne dyskusje. Po co, skoro wynik rozmowy i tak jest z góry przesądzony…

- Bardzo. Co to za praca?

Ciąg dalszy będzie oczywiście (jak mi się będzie chciało). Przyjmę każdą krytykę, i naqet słówkiem nie pisnę, bo pewnie będzie zasłużona. :wink:

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wprawdzie rysunek trochę poniewczasie, bo u większości ryba wigilijna dawno już "śpi z rybkami" jakby powiedział Vito Corleone i czeka na konsumpcję, al etak w ramach małego prezenciku... ;)

rysunek378er9.th.jpg

HO! HO! HO! :santa:

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Witam,

jestem spirochaeta i... Chciałbym podzielić się swoją 'twórczością'. Ogólnie jestem przygotowany na krytykę, uwagi, porady, bo wiem, że nie tworzę jakoś wybitnie. Ale jednak żywię nadzieje, że ktoś to przeczyta i coś doradzi.

Piszę opowiadanie o, banalnym, roboczym tytule "Łowca", które możecie przeczytać tutaj. I prosiłbym, żeby wszelakie uwagi umieszczać w komentarzach, czy też w księdze gości.

dzięki.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

pozwolę sobie wkleić całą moją galerię:

http://harashi.deviantart.com/

Nie bardzo wiem czym się posługujesz tworząc to co tworzysz, ale najpierw naucz się to dobrze obsługiwać, bo jak na razie kiepsko to wszystko wygląda.

Powinnaś wrzucić parę rysunków robionych ołówkiem, podejrzewam że zwiększyło by to atrakcyjność Twojej galerii.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Join the conversation

You can post now and register later. If you have an account, sign in now to post with your account.

Gość
Odpowiedz...

×   Wklejony jako tekst z formatowaniem.   Wklej jako zwykły tekst

  Maksymalna ilość emotikon wynosi 75.

×   Twój link będzie automatycznie osadzony.   Wyświetlać jako link

×   Twoja poprzednia zawartość została przywrócona.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz wkleić zdjęć bezpośrednio. Prześlij lub wstaw obrazy z adresu URL.



  • Kto przegląda   0 użytkowników

    • Brak zalogowanych użytkowników przeglądających tę stronę.
×
×
  • Utwórz nowe...