Skocz do zawartości

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Cardinal

Książki ogólnie

Polecane posty

A co do Lema - też skusiłem się na zakupy. Właśnie czytam Dzienniki Gwiazdowe i jest genialnie! Więc napiszę do przeczytaniu całości. Teraz muszę kupić tom drugi, bo już w środę następny. Trzeba się śpieszyć.
Ja się ciągle waham. Jestem w trakcie "Dzienników gwiazdowych" (wolno bo wolno, ale zmierzam do końca). Ksiązka jest naprawde fantastyczna. Każde opowiadanie czyta się znakomicie. Jedno jest dowcipne, inne z kolei zmusza do refleksji (ale z humorem, patrz Bann i Pukk^^). W dalszym ciągu zastanawiam się, czy nie kupić kolejnego tomu (mam jeszcze czas do jutra^^). Gdyby nie to, że totalnie mnie w chwili obecnej nie stać, na ładowanie się w kolejną kolekcję, nie zastanawiał bym się ani chwili.

(wydaje mi się, czy się powtarzam?^^)

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Długo bo długo, ale składałem się na kilka tytułów pana Kinga :D w tym znaną większości sagę. Zacznę od 'Mrocznej Wieży' i powiem jedno - GENIUSZ xD Rzekłem. Saga urzekła mnie całkowicie, absolutnie oraz totalnie :) Dosłownie wchłaniałem każdą stronę. Najbardziej opornie szło mi z I tomem, ale to większość zgadza się z tym, że ten tom lekko odstaje klasowo od reszty, ale kolejne to już klasa sama dla siebie :D Recenzji pisać nie umiem więc stwierdzam tylko, że każda złotówka wydana na tą sagę była tego warta i za nic tego bym nie zmienił ;) Natomiast jest oczywiście coś co doprowadziło mnie do białej gorączki w mentalny sposób - [spoiler, ci co przeczytali spokojnie mogę czytać, reszta nie :P ]

furii dostałem w połowie ostatniego tomu, po Agul Silento czy jakoś tak gdzie zginął Eddie... jakoś to przeżyłem natomiast śmierć - DRUGA! :F Jake'a wyprowadziła mnie z równowagi. A koniec, ten w Kodzie, no... też mnie sprawił, że ciśnienie lekko mi skoczyło, ale przeczytałem Posłowie... i może jednak Roland ma szansę na odkupienie?

Niedługo potem wszamałem 'Rękę Mistrza' - czysta finezja. Do tej pory najlepsza powieść Kinga jaką czytałem. :D Świetna teksty, niesamowita fabuła - przez długo nie wiadomo za bardzo co i jak, wyraziste postacie. Czystą przyjemnością było czytać tą książkę :D

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

W Niezbędniku Inteligenta (nieco pretensjonalna nazwa, ale co tam) do poprzedniej Polityki natknąłem się na artykuł o kanonie literackim. Trochę tam było o kanonie europejskim, o kanonie zachodu zaproponowanym przez Blooma i o tym, czy w ogóle coś takie jak kanon istnieje. Ciekawą propozycją było zdefiniowanie go jako książki, której nieprzeczytanie może być powodem wstydu w inteligentnym towarzystwie. Jesteśmy jednak na forum CDA, a nie wśród jakieś wyimaginowanego towarzystwa czytelników-polityków, więc może i my rozpocznijmy dyskusję na temat. Myślę, że warto.

Cześciowo na takim pomysł wpadłem dzięki czytaniu obecnego tu ostatnio Lema i jego Dzienników Gwiazdowych. Pomysłałem sobie bowiem, że część tych opowiadań świetnie sprawdziłaby się jako lektura w końcowych klasach gimnazjum/liceum (lżejsze do gimnazjum, nieco cięższe do liceum). Język może nie zawsze jest prosty, ale czyta się bardzo dobrze, a przede wszystkim mnóstwo tu humoru. Uczniom z całą pewnością przydałałaby się odrobiona oddechu od poważnych lektur obozowych czy też innych Chłopów. Ale w zasadzie nie o tym chciałem... Kanon jakiś tam pewnie i może być, a raczej jest ich wiele. Dla Brytyjczyka będzie on inny, a dla Amerykanina jeszcze inny (mimo, że korzenie kulturowe podobne). Dla kogoś w wieku forumowym może być innych niż dla dwóch pokoleń wstecz. Nie mówiąc już o tym, że każdy może mieć różne zapatrywania, gusty i powody wpisywania danej pozycji do swego kanonu. Dyskutujmy więc! Niech każdy chętny zapronuje swoją listę autorów lub dzieł, a może choć da kilka propozycji i poda swoją argumentację. Jakie powinny być powody? Jakimi wartościami dzieła literackiego należy się kierować? Gdzie miejsce dla tzw. 'literatury popularnej'?

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ciekawą propozycją było zdefiniowanie go jako książki, której nieprzeczytanie może być powodem wstydu w inteligentnym towarzystwie.
Czyli wystarczy sam fakt przeczytania? Nie sądzę, takie zagrywki to sobie różne snoby z ambicjami wymyślają i dla nich samo przeczytanie nie wystarczy. Trzeba jeszcze się do tych pozycji entuzjastycznie odnosić. Nawiązując do Twojej rozmowy z EGM w jego topiku, ja Joyce'a przeczytałem, ale uważam go za straszną marnotę. To nie wiem, jestem już inteligentny, czy nie? Tobie też się nie podobał, a EGM to już w ogóle tłuk jest, on tej książki nie przeczytał. Takie zestawienia zawsze są robione ?z tezą?.

Uczniom z całą pewnością przydałałaby się odrobiona oddechu od poważnych lektur obozowych czy też innych Chłopów.
Mylisz pojęcie kanonu lektur szkolnych z toplistą. Może i niektóre lektury czyta się ciężko, ale tu chodzi o zapoznanie ucznia z twórczością danej epoki, powinno się więc wybierać pozycje reprezentatywne. Porównywanie ?Dzienników gwiazdowych? z ?Iliadą? albo ?Chłopami? raczej nie ma sensu.

Gdzie miejsce dla tzw. 'literatury popularnej'?
A co rozumiesz pod tym pojęciem? IMO, tylko ?literatura popularna? ma szansę na przetrwanie próby czasu. Popatrz na Sienkiewicza, toż to zwykła powieść sensacyjna z wątkami romansowymi. ?Pieśń o Rolandzie? też raczej nie była pisana jako utwór ?dla inteligentów?. A jakoś te pozycje trafiły do kanonu, nie te ?ambitne?. Jakoś o dezyderatach Ojców Kościoła dzisiaj powszechnie się nie mówi i ich nikt, poza zapaleńcami i historykami literatury, nie czyta. Minie jeszcze kilka wieków i o Prouscie, czy Sartrze będą mówić tylko naukowcy. A możliwe, że o Agacie Christie będzie się uczyć w szkołach jako o ?czołowej przedstawicielce nurtu sensacyjnego w literaturze XX w.?.
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nie zawsze się zgadzam z Tygrysem (ba, częściej się z Nim nie zgadzam, niż zgadzam), ale trafił w sedno. Pewne książki trzeba znać, bo tak często się do nich odwołujemy (świadomie, lub nie) my sami, albo nasi rozmówcy, że bez ich znajomości nie da się mówić o literaturze. Powołują się na nie filmowcy, malarze, rzeźbiarze i architekci... Kanon lektur szkolnych jest potrzebny (choć może nie do końca w takim jak obecny kształcie).

Możemy natomiast zrobić spis (indywidualny, jak najbardziej) swoich ulubionych książek, lub książek, do których często wracamy. Ale z zastrzeżeniem, że jest to spis subiektywny do szpiku kości i bardzo chaotyczny. Ja na przykład uwielbiam (oprócz wielu innych książek) "Kubusia Puchatka" i "Rękopis znaleziony w Saragossie". Co z tego wynika? Nic zgoła. Można lubić "mjut" i tran. I można się zachwycać precyzyjną, szkatułkową budową "Rękopisu". :)

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Czyli wystarczy sam fakt przeczytania? Nie sądzę, takie zagrywki to sobie różne snoby z ambicjami wymyślają i dla nich samo przeczytanie nie wystarczy. Trzeba jeszcze się do tych pozycji entuzjastycznie odnosić.

To z kolei jest już Twoja "teza".

Nawiązując do Twojej rozmowy z EGM w jego topiku, ja Joyce'a przeczytałem, ale uważam go za straszną marnotę. To nie wiem, jestem już inteligentny, czy nie? Tobie też się nie podobał, a EGM to już w ogóle tłuk jest, on tej książki nie przeczytał. Takie zestawienia zawsze są robione ?z tezą?.

A jak inaczej mają być robione? Pewnie, że muszą być robione z tezą, bo inaczej by nie powstały. Muszą być jakieś kryteria według, których takie zestawienia będzie tworzone. Ja tego nie neguję, wręcz przeciwnie. Proponuje by odwiedzający ten temat doszli do swoich kryteriów i je tu zaprezentowali, można o takich kryteriach dyskutować.

Mylisz pojęcie kanonu lektur szkolnych z toplistą. Może i niektóre lektury czyta się ciężko, ale tu chodzi o zapoznanie ucznia z twórczością danej epoki, powinno się więc wybierać pozycje reprezentatywne. Porównywanie ?Dzienników gwiazdowych? z ?Iliadą? albo ?Chłopami? raczej nie ma sensu.

Nie tyle mylę, co proponuję coś poza kanonem lektur szkolnych... Może tego nie napisałem, ale mi obecny kanon lektur szkolnych nie przeszkadza za bardzo. Może w paru miejscach coś bym pozamieniał na inne znane dzieła z danego okresu, ale to byłyby raczej drobne korekty. Z 'Dziennikami' chodziło mi raczej o to, że można też wybrać dzieła cenione literacko, a jednocześnie nieco lżejsze. Inna sprawa, że uważam, że literatura współczesna (po 45 roku) jest na języku polskim zaniedbywana, ale w sumie przez 3 lata i tak dużo się robi.

A co rozumiesz pod tym pojęciem? IMO, tylko ?literatura popularna? ma szansę na przetrwanie próby czasu. Popatrz na Sienkiewicza, toż to zwykła powieść sensacyjna z wątkami romansowymi. ?Pieśń o Rolandzie? też raczej nie była pisana jako utwór ?dla inteligentów?. A jakoś te pozycje trafiły do kanonu, nie te ?ambitne?. Jakoś o dezyderatach Ojców Kościoła dzisiaj powszechnie się nie mówi i ich nikt, poza zapaleńcami i historykami literatury, nie czyta. Minie jeszcze kilka wieków i o Prouscie, czy Sartrze będą mówić tylko naukowcy. A możliwe, że o Agacie Christie będzie się uczyć w szkołach jako o ?czołowej przedstawicielce nurtu sensacyjnego w literaturze XX w.?.

I tak, i nie. Na początek - słowo popularna użyłem w znaczeniu bliższym popowej muzyce, a nie dobrze się sprzedającej. Z pespektywy lepsze byłoby słowo 'rozrywkowa'. A sama popularność może, lecz nie musi uwiecznić dzieło. W Anglii swego czasu najpopularniejszymi dziełami był historie odcinkowe, tzw. penny dreadfuls. Dziś są tylko ciekawostką historyczno-literacką. Mnóstwo takich dzieł zaginęła w odmętach papieru - jest pamiętana czasem w danym kraju... Agatha Christie jest świetnym przykładem, że do popularności trzeba dołożyć jeszcze jakość. Jej dzieła to świetne kryminały i dlatego są pamiętane i popularne, lecz nie przez popularność samą w sobie. Dziś, jak wspominał EGM, często skutecznie promowani są autorzy, którzy za wiele sobą nie reprezentują, a i tak świetnie się sprzedają. Jak myślisz - ile dzieł z list bestsellerów USA czy nawet Polski będzie pamiętana za lat sto? Niektóre pewnie przetrwają, lecz będą to wybrane sztuki. W takim zalewie publikacyjnym obowiązuje swoisty darwinizm.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Paragraf 22 - Joseph Heller

Książka ta obrosła już sporym kultem, jednak jakoś nigdy wcześniej nie udało mi się z nią zapoznać - na szczęście błąd swój naprawiłem. Błąd, ponieważ "Paragraf" jest zaiste świetny! Kilogramy humoru, ironii i sarkazmu, sięgające granicy absurdu sytuacje, porąbane dialogi i przerysowani bohaterowie nie pozwalają czytelnikowi na nudę, nie wspominając o bardzo częstym chichotaniu, czy nawet wybuchach śmiechu. Heller pisze o wojnie lekko, absurdalnie, niemalże frywolnie, jednak pod żartobliwą mgiełką przemyca niewygodną prawdę: wojna to okazja do awansu oraz do zarobku. Dowódców nie interesuje los posłanych na pewną śmierć żołnierzy, z kolei ci ostatni chwytają się każdego sposobu, aby nawiać z tego piekła, wrócić do kraju. Jeśli mają w tym celu udawać wariatów, to czemu nie? Jest jednak jeden problem: tytułowy paragraf 22, który głosi, iż każdy żołnierz może zostać zwolniony ze służby wojskowej po zgłoszeniu posiadania choroby psychicznej, jednak sam fakt owego zgłoszenia udowadnia, że ów żołnierz jest absolutnie zdrowy psychicznie, zatem ze służby zwolniony być nie może. Ów paradoks towarzyszy bohaterom powieści przez cały czas, jest źródłem ich problemów, toteż niemal wszyscy próbują go jakoś obejść. Choćby taki Yossarian, główny bohater - symuluje wszelakie choroby, obłęd i niepoczytalność, często ucieka do szpitala, zazwyczaj zachowuje się jak totalny idiota, a mimo to musi latać dalej. Ba! Dostaje nawet order! Ale w jakich okolicznościach - to już sprawdźcie sami. "Paragraf" skonstruowany jest chaotycznie, wydarzenia następują niechronologicznie, dlatego często możemy spojrzeć na daną sytuację z więcej niż tylko jednej perspektywy. Właściwie mógłbym pisać o dziele Hellera bardzo długo, ale moje wypociny nie oddadzą w pełni tego, czym tak naprawdę jest "Paragraf 22". IMHO jednak z książek, którą zwyczajnie przeczytać trzeba.

Polecam. Bardzo!

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jeżeli po kimś powtarzam to sorry ale chciałbym polecić trylogię która mnie wciągnęła a jeżeli chodzi o książki wciągnąć mnie jest raczej trudno.

Richard A. Knaak - Warcraft Wojna Starożytnych

Trylogia ta przedstawia pierwszą wojnę z Płonącym Legionem. Opowiada historię Rhonina i Krasusa (smoczego maga) których to w tajemniczy sposób przeniesiono w te właśnie czasy kiedy to demony pierwszy raz zaatakowały. Porywająca fabuła, akcja godna najlepszych filmów sensacyjnych można by tutaj wymienić kilkanaście pozytywów tej książki. Negatywów znaleść nie potrafię. Gorąco polecam dla wszystkich.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Paragraf 22 - Joseph Heller

Właściwie mógłbym pisać o dziele Hellera bardzo długo, ale moje wypociny nie oddadzą w pełni tego, czym tak naprawdę jest "Paragraf 22". IMHO jednak z książek, którą zwyczajnie przeczytać trzeba.

Polecam. Bardzo!

Zgadzam się absolutnie.

Długi czas przed powstaniem skeczy Monty Pythona Heller opisał tak porypany, odjechany świat z plejadą różnorodnych postaci(Milo i jego Syndykat, dz.... Nately'ego, czy kapelan), że mózg staje i robi salto;]

Dialog z Teksańczykiem to mój absolutny faworyt, często razem z kumplem robiliśmy sobie jaja ze znajomych, wrabiając ich w rolę Teksańczyka, ich reakcje były niemal dokładnie takie, jak w książce;]

Zasadniczo o Paragrafie 22 można napisać książkę, ale i tak nie odda ona tego, co się tam dzieje, lepiej po prostu popędzić do biblioteki, wypożyczyć i wyciąć sobie trochę czasu z życiorysu tylko po to, by za pół roku znowu ją przeczytać. I jeszcze raz, i jeszcze raz. Nie nudzi się;]

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

IMHO jednak z książek, którą zwyczajnie przeczytać trzeba.

I to nie raz! Jest chyba jedna z lepszych lekarstw na chandrę powodowaną kondycją naszego świata. Obśmianie w genialny sposób idiotyzmów wojny pozwala też z większym humorem spojrzeć na samego siebie i swoje otoczenie.

Jako, że ma próby wzbudzenia dyskusji zostały brutalnie olane... Ograniczę się do sprawozdania.

Stanisław Lem Dzienniki Gwiazdowe - Wszyscy wiedzą jakie wydanie z wszyscy wiedzą jakiej gazety... Opóźnienie względem cyklu wydawniczego serii mam spore, ale i tak mam zamier skompletować całość. Wróćmy jednak do samego zbioru. Jest dobrze, co tam - bardzo dobrze, a wręcz i wybitnie. Przygody Ijona Tichego są doskonałym przykładem inteligentnej rozrywki. Doskonale pokazują jak można połaczyć science-fiction, świetny humor i poważne problemy. Kłopoty i postacie, na które natyka się nasz swojski bohater mogą czasem doprowadzić do niekontrolowanych wybuchów śmiechu, zadumy, wspomnienia dawnych czasów (część to przecież karykatury dawnych ustrojów) - czasem jednocześnie. Niektóre pomysły są tak absurdalne, że aż śmieszne. Lecz inne są tak absurdalne, że aż strasznie rzeczywiste. Ciężko nam przewidzieć, co będzie za lat 100 czy też 1000, ale wiemy jedno - na pewno można polegać na ludzkiej głupocie. Bo mimo gwiazd w tytule, obcych planet i dziwnych stworzeń, chodzi tu przecież o ludzi, o nas samych. Swojski bohater sprawia na dodatek, że i bardzo słowiańskich (by nie rzec polskich). Filozoficzne rozważania dotyczą często problemów nie przyszłościowych, lecz uniwersalnych. Lem czyni wiele cierpkich dla nas obserwacji, lecz cierpkość nie zasłania tu prawdziwości. Zresztą co ja będę się tu tak górnolotnie rozpisywał po próżnicy - jeśli ktoś będzie chciał podyskutować (mhm...), to chętnie rozwinę. Wiedzieć trzeba jednak to - kto nie czytał, a przegapił za 9,99 ten trąba i niech zaraz leci do biblioteki lub kumpla nietrąby. Nie bez kozery Lem jest autorem, które najwięcej dzieł przetłumaczono na inne języki...

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dobra, drogi Qbusiu! Chcesz dyskusji - proszę bardzo!

Zechciej mi powiedzieć, Bwana Kubwa, czemuż ach czemuż pierwsze książki wielu sławnych autorów są zarazem ich dziełami najlepszymi. Heller nie napisał niczego lepszego od Paragrafu 22, który IMVHO jest jedną z najważniejszych książek minionego stulecia. Kolejne przykłady to Lot nad kukułczym gniazdem Keseya, Młode lwy Shawa, Stąd do wieczności Jonesa, a u nas choćby (toute proportions gard?e) Limes Inferior Zajdla - wszystkie te książki były debiutami młodych twórców. Późniejsze wyczyny wyżwymów są owszem, godne uwagi, ale już nie tak dobre.

Dlaczemuż???

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Hmmm pytanie naprawdę ciężkie... Z gatunku tych prawie retorycznych:P Czyżby pomysł na pierwszą książkę był tak genialny, że później ciężko było wymyslić coś lepszego? A może po prostu wtedy, ten jeden jedyny raz w życiu naszła ich właśnie "ta konkretna" wena, która nigdy później już nie miała być ich udziałem, a przynajmniej nie w takim stopniu jak za pierwszym razem? Przychodzi mi też na myśl jakaś, nie wiem jak to ujać do końca, blokada psychiczna? Pisali pod presją, chcieli za wszelką cenę napisać coś jeszcze lepszego i po prostu nie wychodziło? Naprawdę z ciężkim pytaniem wyskoczyłeś EGM-ie. Ja cieszę się jedynie, że jeden z moich ulubionych pisarzy, Gaiman, nie traci tego "czegoś" a jego kolejne książki ciągle są genialne i zaskakują. Właśnie wczoraj skończyłem "Księgę Cmentarną" i mogę powiedzieć, że Neil kolejny raz przewyższył moje oczekiwania.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Moim zdaniem, wlasnie po tym mozna poznac dobrego autora, ze potrafi stworzyc kilka dziel na bardzo wysokim poziomie. Wielu jest takich pisarzy, ktorzy kierowani jakims impulsem maja w glowie "to cos", przelewaja to na papier, wychodzi z tego swietna pozycja. Odnosi sukces, rowniez komercyjny. Normalnym, ludzkim zachowaniem jest wtedy chec napisania czegos dalej. Stworzenie kontynuacji, czegos, co byloby jeszcze lepsze od czesci poprzedniej. Wielu autorow zawodzi wtedy. Nie potrafia juz tak dobrze jak w pierwowzorze oddac klimatu opisywanych wydarzen. Kogos takiego mozna nazwac dobrym pisarzem, ale na krotka mete, i na pewno nie wybitnym. Zdarzaja sie jednak wyjatki, autorzy tworzacy cale sagi, dlugie cykle powiesci, opowiadan, z ktorych wszystkie, badz znaczna wiekszosc sa swietne. Tacy pisarze to jak dla mnie krolowie literatury.

A scislej rzecz biorac, odnosnie zadanego pytania, to mysle ze odpowiedz nie jest taka latwa. Zalezy to zapewne od roznych czynnikow, i nie kazdy autor laduje w dolku po pierwszej powiesci z takich samych przyczyn. Dla jednego moze to byc brak weny, dla innych wlasnie presja. Nie jest to tez regula, ze kazda nastepna ksiazka jest gorsza od poprzedniej (ale trzeba przyznac, ze bardzo czesty przypadek).

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dlaczemuż???

Pytanie nie tylko niełatwe, lecz i do dyskusji mogące się okazać mało wdzięcznym. Sprawdźmy jednak czy wyjdziemy poza czcze zgadywanki...

A żeby wszystko było ładnie zorganizowane, to od punktów:

  • Przypadek - Może to kiepski powód, ale ponoć przypadek rządzi wszystkim. Mi dokładniej chodzi o to, że nie brak konkretnych powodów. Tak się stało. Pierwsza książka świetna, reszta dobra - sam autor i nikt inny nie wie, o co chodzi.
  • Pęd - Przypuszczam, że tworzenie pierwszego dzieła wiąże się z pewną dozą spontaniczności (przynajmniej jeśli chodzi o decyzję) i wymaga sporego samozaparcia. Nie ma pewności czy ktoś to wyda, czy będzie dobre, czy w ogóle zostanie ukończone. Takie warunki muszą mieć wpływ na autora - może potem utrata tego stanu powoduje spadek jakości. Można to od biedy określić utratą "świeżości".
  • Przeciążenie - Pierwsze dzieło odnosi tak niespodziewany sukces, jest chwalone, nagradzane i tak dalej, że ciężar zachwytów przerasta autora. Chce stworzyć coś równie wielkiego i przez to popada w schematyczność oraz sztuczność.
  • Powtarzalność - W niektórych przypadkach można też pewnie sobie zadać pytanie, co by było gdyby zamienić dzieła kolejnością. Odpada to w przypadku rażących różnic w jakości dzieł, ale jeśli następne dzieła są oceniane jako gorsze, to może i wina leży w tym, że pierwsze było zaskoczeniem? Inaczej się przecież podchodzi do dzieła zasłużonego autora, a inaczej do debiutanta.
  • Pustka - Sam twórca po napisaniu czuje, że nie napisze nic tak dobrego. Czuje, że tym jednym dziełem wyczerpał swój potencjał świetności. Podejmuje nieśmiałe próby twórcze, które wychodzą raczej przeciętnie.
Więcej grzechów nie pamię... Znaczy się - chwilowo więcej powodów nie przychodzi do mego czerepa. Trzeba oczywiście zaznaczyć, że wszystko to jest nieco naciągane i wymaga sporej ilość warunków do spełnienia. Bardzo dużo tu niewiadomych...
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

No, zależy. Wielcy pisarze po prostu UMIEJĄ wzbudzić zainteresowanie czytelnika. Najczęściej 1 książka autora jest wyłomowa, o ile w ogóle pisarz jest znany. Ale nie zawsze. Więc nie kłóćcie się o byle co.

Słowo "kłótnia" ma chyba zbyt mocne znaczenia, raczej rozmawialiśmy...

Ale skoro temat jest o książkach, dziś w moje ręce wpadła trzecia część sagi "Dziedzictwo" Pauliniego...

Co prawda po angielsku, ale zaraz biorę się do czytania. Może ktoś z Was już przeczytał i podzieli się opinią ?

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ja również się przekonałem, że forum to nie google, ale spytać się można prawda??? Krew Elfów właśnie jutro zaczynam czytać, zanim zaczniesz czytać sage, radziłbym Ci przeczytać dwie przedmowy (Ostatnie Życzenie i Miecz Przeznaczenia) naprawde bardzo ulepsza sprawę.... ;)

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

OMG ja przeczytałem 2 poprzednie części, a w Bibliotece dowiedziałem się, że 3 część ktoś zgubił, a niektóre opowiadania są w necie, więc może większość da się przeczytać.

PS. Piszę tu bo w google nic nie znalazłem.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

PS. Piszę tu bo w google nic nie znalazłem.

Jakoś niespecjalnie się dziwię...

OMG ja przeczytałem 2 poprzednie części, a w Bibliotece dowiedziałem się, że 3 część ktoś zgubił, a niektóre opowiadania są w necie, więc może większość da się przeczytać.

Trzeba będzie tu niedługo utworzyć temat Wiedźmin/Sapkowski dla (t)opornych, tyle tych pytań o sagę... Zamiast Googli radziłbym w tym przypadku skorzystać z Wikipedii, odrobina czytania ze zrozumieniem i wszystko jasne. Zresztą ktoś już tu napisał. Twory ze świata wiedźminowskiego można podzielić na dwie grupy:

--> Zbiory opowiadań:

  • Ostatnie życzenie
  • Miecz przeznaczenia
  • Coś się kończy, coś zaczyna
--> Powieści (tzw. cykl wiedźmiński czy też Saga o Wiedźminie):
  • Krew elfów
  • Czas pogardy
  • Chrzest ognia
  • Wieża Jaskółki
  • Pani jeziora
Jak więc jasno (chyba... <_< ) widać - Krew elfów to powieść. Nie składa się z opowiadań. Pewnie jej fragmenty można znaleźć gdzieś w necie, ale raczej mikrą część całości. Napisz więc, co dokładnie przeczytałeś, pomyśl chwilę i ewentualnie zapytaj jeszcze raz.
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

U mnie czasu na książki mało ostatnio, ale postanowiłem wrócić właśnie do Wiedźmina. Jestem w trakcie Ostatniego życzenia, no i prawdę mówiąc, to tylko szukam chwili, żeby książkę w rączkę wziąć i wałkować dalej. Czas, jaki minął od przeczytania tych opowiadań, zrobił już swoje i czyta się je naprawdę równie przyjemnie, jak za pierwszym razem.

Mam ochotę na jakiś horor fajny - czytał ktoś coś ostatnio, co jest dość łatwo dostępne, np. w przeciętnej bibliotece?

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Gość
Temat jest zablokowany i nie można w nim pisać.


  • Kto przegląda   0 użytkowników

    • Brak zalogowanych użytkowników przeglądających tę stronę.

×
×
  • Utwórz nowe...