Skocz do zawartości

ifaube

Forumowicze
  • Zawartość

    56
  • Rejestracja

  • Ostatnio

Wpisy blogu napisane przez ifaube

  1. ifaube
    Sam nie wiem od czego zacząc... Nie będę pisał długiego wywodu na temat tej produkcji, bo po prostu nie warto. Przesłuchałem tę płytę tylko raz i jakiekolwiek kolejne odsłuchiwanie byłoby czystym masochizmem. Może i Peja miał dobre pomysły jak odpowiedziec Tede'mu, ale ich wykonanie jest marne. Prostackie rzucanie bluzgów, śmieszne skandowanie "RPS! RPS!", aż chce się powtórzyc za TDF'em "to to jest cienkie sorry, a ty jesteś prosty". Peja wśród zarzutów wysuwa jeden, który mnie osobiście mocno rozśmieszył, mianowicie twierdzi, że nie mógł zrozumiec co Tede nawija, a ja słuchając A/H24N2 nie musiałem cofac wersów i wytężac słuchu w niektórych miejscach, przy słuchaniu popisów Rysia - musiałem (mam co prawda podobne do Pjusa problemy ze słuchem, ale posiadam też bardzo dobre słuchawki, które kupiła mi moja narzeczona i słyszę w nich doskonale, jednak nie na tyle doskonale by bez problemów zrozumiec "RPS'a"). Miejscami rapowanie Ryszarda przypomina do złudzenia Hansa z 52 Dębiec... Dalej Peja zachęca swoich oponentów do myślenia (czemu sam tego nie robi?), podkrada pancz Mesowi "twoja najlepsza płyta jest o mnie", jeździ sobie po kim mu tam popadnie, Pelson, Eldo, Sokół no i wielki raperzyna Mezo, który pewnie przestanie teraz wychodzic z domu... Chwilami gadanie zamiast nawijania, po co? Ano po to, żeby jeszcze więcej pobluzgac... Ogólnie "RPS" chwilami zaprzecza sam sobie... Chocby wtedy gdy stwierdza, że nie słuchał żadnej płyty Tede'go i bodaj w tym samym kawałku, mówi, że A/H24N2 to najlepszy album Jacka. Dziwne, żeby wyłonic coś z pewnego zbioru jako najlepsze wypada znac wszystko, czyż nie tak? Jeżycki Książę raczy Nas też ogromem prostackich rymów i wersów pisanych na siłę... Co jeszcze! Aha! Słodzi Pihowi, nawijając cos w stylu "bałbym sie tego beefu gdybyś był Pih'em", spoko, szanuje Pih'a ale czy naprawdę jest tak mocnym zawodnikiem do beefów? Według mnie i wielu osób, z którymi rozmawiałem Pih przegrał z Duże Pe swój beef. Możliwe jednak, że gdyby doszło do niego teraz to Pih byłby górą, bo jego forma znacznie wzrosła... Ale wrócmy do autora omawianego albumu... Jeśli chcecie przesłuchac "Czarny Wrzesień", nie dowiecie się w sumie "DTKJ?", nasłuchacie sie za to bluzgów i gadek o tym, że tylko fani Peji są prawdziwymi fanami Hip-Hop'u. O ile Tede zrobił płytę na luzie, ze smakiem i z naprawdę świetnymi pomysłami na dissy, o tyle Peja odpowiedział na nią, jak obrażony 15-latek. Stek bluzgów i niepotrzebnych wersów, do tego kradzione pancze. Kiepsko Rysiu, kiepsko. Mówcie/piszcie co chcecie, dla mnie Tede wygrał i beef z Onarem i teraz z Peją... Po A/H24N2 uznałem tą wojnę za zakończoną, ale Rysio widac nie ma dosyc i mysli, że jest najlepszy, a nie jest .
    Ocena: 3,5/10
    ("Marnośc nad marnościami i wszystko marnośc" - Kohelet)
  2. ifaube
    Usiadłem sobie rano na kanapie, jak zwykle z nogami w powietrzu, wziąłem pierwszy łyk porannego Snow Dragon'a i naszła mnie chęc na włączenie telewizora... Co prawda, miałem zamiar doczytac "Hollywood" Bukowskiego, ale zająłem się tym chwilę później. Dobrze znana trasa, z kanału na kanał, i tak dalej, aż wreszcie na chwile zatrzymałem się na jednym z Discovery i... jak zwykle czas na reklamy. W jednej kobieta prezentuje jak olac rodzinę i dobrze życ z kotem (może, nie wszystko w tej reklamie pokazali), w innej jajka są mądrzejsze od kury i wiedzą, dlaczego te płatki są najlepsze na śniadanie, obiad i kolacje, dalej Zigi H. reklamuje wspaniały proszek do prania, który wypierze wszystko łącznie z kieszenią (ciekawe czy on kiedykolwiek, w ogóle dotknął pralki w swoim domu), już miałem przełączac na kolejny program, aż tu nagle... O! Tej reklamy nie widziałem... Na boisku cuda nie widy rzeźnia jak na ustawce kiboli, a sędzia biega i cały czas pokazuje "grac dalej"... Arbiter jest usuwany z boiska, cały czas idzie z rękoma przyrośniętymi do tułowia, co się okazuje... Gościu się spocił i wstyd mu było podnosic ręce, a dane filmidło jest reklamówką Rexony (For Man, ma się rozumiec)! Się uśmiałem z rana . Gdyby za oknem nie kapało jak temu sędziemu z pod pachy to zapowiadałby się dobry dzień...
  3. ifaube
    Dziś stało się coś, co po nagraniu przez Peję albumu "Czarny Wrzesień" było raczej nieuniknione. Pelson i Eldo, których Ryszard nawyzywał na wspomnianej płycie, wspomagani przez Włodiego nagrali naprawdę dobry diss. Cóż, co teraz? Parias stanął po stronie TDF'a, kto stanie po stronie Peji? Spekulacje w internecie trwają od samego rana, wielu wymienia Pih'a jako tego, który wspomoże RPS'a. Mam nadzieję, że Adam nie dołoży swoich trzech groszy do tego cyrku... Innym raperem, który miałby włączyć się do tej wojny jest Ostry. Tylko po której stronie stanie? Obrazek w tym wpisie przedstawia powojenny obraz Warszawy, myślę jednak, że tym razem Syrenigród nie polegnie jak podczas wojny, za to Poznań może jeszcze więcej stracić w oczach fanów hip-hop'u (nie fanów Peji, Firmy i CHWDP + JP na 50%, bo trochę się boję). Czarli, mógł sobie odpuścić... Zastanawiam się, tylko czy przez wojnę Warszawa - Poznań, między raperami, nie dojdzie do awantur kibiców stołecznego klubu z kolejarzami, czy też większej ilości zadym na koncertach. Jako mieszkaniec stolicy cieszę się, że doszło do pewnego zjednoczenia tych czterech ważnych na Polskiej scenie postaci. Niech dissy będą dissami, z bogatym zasobem panczy i celnym wytykaniem błędów, a nie tylko wyzywaniem i sianiem bluzga na bluzgu.
  4. ifaube
    Wiem, wiem, miałem dzisiaj spisac wrażenia po przesłuchaniu płyty Rahima. Pomyślałem, że przełożę to na jutro a dziś wrocę do pewnego wywiadu z TDF'em, w którym to wyżej wymieniony stwierdził, że (nie cytuje tylko przytaczam mniej wiecej), Note2 odniosło taki sukces i Tede znów jest fajny bo na całej płycie nie ma ani jednego słowa "hajs". To była ta rzekoma manipulacja słuchaczami. Przyznam, że poczułem się tym dotknięty i do tej pory nie kupiłem tej płyty... Taka mała kara dla Jacka, choc jeden "obrażony" kolekcjoner zapewne mu zwisa, jestem tego w pełni świadom . Cóż ja to widzę inaczej niż założyciel legendarnego 3H... Po prostu gdy nie nawija o hajsie nawija dobrze, ludzie mówią "Kurcze jednak Tede się nie skonczył", a jak w jego twórczośc wskakuje forsa, to nawija gorzej i ludzie to bojkotują, bo ile można słuchac o tym samym od jednego autora?
    Na koniec, żeby uciąc wszelkie spekulacje. Nie jestem psychofanem SLU czy jak kto woli RPS . Jeżeli chodzi o beef TDF V.S. RPS, moim zdaniem Peja mógłby teraz nagrac nawet poczwórne LP z bluzgami na TEDE'go i nic by z tego nie było. A/H24N2 to był przede wszystkim świetny pomysł na pokazanie przeciwnikowi - słuchaj tego, umiem Cie pojechac bez zbędnego ku***enia i chu***wania, jestem w formie, straszę weną takich jak Ty. To co ostatnio zrobił Peja, jego dissy, jego wywiady, jego "Czarny Wrzesień", to wszystko jest po prostu słabe. Szanuję Peje jako Rapera, jedna z pierwszych płyt jakie kupiłem to "Na Legalu?", ale błagam Rysiu, nie freestyluj więcej, nie kompromituj się tym, odpuśc sobie ten beef, przybij z TDF'em piątkę i po prostu przyznaj się, że głupio się zachowałeś w Zielonej Górze.
  5. ifaube
    Jak to jest, że jak mamy więcej czasu dla siebie udaje nam się spełnic kilka punktów mniej z planu dnia? Kiedyś miałem czas na studia, na znajomych, dziewczynę, gry, muzykę itp. Teraz siedzę na zwolnieniu i nie wyrabiam się prawie z niczym... Dodatkowo straciłem płytę, o której pisałem niedawno (Survival Skills), syn mojego kolegi na niej usiadł. Obiecali mi nową, ale ciekawe kiedy się z tej obietnicy wywiążą. Nie mam zbyt wielkich nadziei, w końcu od 3 lat oddają mi vademecum z WOS'u . Trzeba będzie znowu zdobyc grubszy hajs, bo mam po raz drugi tę samą płytę na liście zakupów. Zapłaciłem za nią prawie 100zł (nie żebym żałował, ale teraz wydam w sumie 200).
    Dodam co nie co o muzyce, w końcu po to by o Niej pisac i reklamowac jej dobre strony założyłem ten blog. W kolejce do przesłuchania czeka nowy Shovany Tetris, DJ Cube, Tuniziano i reszta Panówziano. Obecnie jaram się Rahim'em, zrobił naprawdę bardzo dobrą płytę, nawet teraz pisząc te kilka słów, odsłuchuję ją sobie jarając się nie mniej niż na początku. Nabyłem też wreszcie nowego Ostrego. Jest czego słuchac i o czym pisac, tylko żeby był czas .
  6. ifaube
    Przyznaję z góry, że nie miałem w planach odsłuchiwania tej płyty tak wcześnie . Zrobiłbym to pewnie za jakiś miesiąc, ale niestety (kurcze, właściwie to stety), usłyszałem kawałek "Sekunda". Bardzo mi się spodobał i postanowiłem jak najszybciej sprawdzic cały krążek. Co mnie dziwi... Na całym solo, żadnego bitu gospodarza z tego co zdążyłem się zorientowac. Dobra przejdźmy do meritum. To naprawdę dobra produkcja! Jestem bardzo pozytywnie zaskoczony poziomem tekstów Rahima, do tego płyta jest bardzo hmmm... plastyczna/zróżnicowana. Są luźne numerki, jeden typowo imprezowy (w kolaboracji z Emilką, której głos mnie urzekł), trochę psychodelizmu (np. "Wiersz"), poważne gadki, rozliczenie się z ojcem... Album bezsprzecznie wart przesłuchania. Właściwie każdy kawałek jest dobry, nie ma co wymieniac każdego po kolei, zawodzi tylko jeden element - goście. Śliwka chyba nie bardzo poczuł temat, wydaje mi się, że pisał na siłę, Majkel, który zadziwiająco dobrze porusza się po bicie, napisał niestety dośc marny tekst, ale jego jeszcze da się przebolec, tak jak śpiew Grafita (dobra, lekko przesadzam), natomiast Fokus - bardzo zawiódł. Nie dał zwrotek tak żenująco marnych jak na "Kwiaty Zła" Pih'a, ale nie jest też nawet nieźle, po prostu kiepsko. Cóż ABRAdAb też nie wypadł zadowalająco, za to Grubson zaskoczył mnie bardzo pozytywnie . Cóż więcej mogę napisac? Brakuje mi turntablismu, ale to co raz rzadziej występujący element w Rapie, a szkoda, bo kiedyś MC i DJ tworzyli nierozłączny duet. Niby w kawałku "Dzisiaj" "szaleje" DJ Bambus a w tracku "Zachęta" pojawia się coś co brzmi jak skratch, ale to dzieło producenta (konkretniej Ńemy'ego). Acha! Bity. Nie męczą, a to bardzo ważne. Jeśli chodzi o muzykę jest naprawdę dobrze, zajęli się nią m.in. Grafit, Ńemy, Vixen.
    Ocena: 7/10
    ("...to nie potrzeby kierują mną, to ja kreuję potrzeby...")
  7. ifaube
    W poniedziałek zakończył się kolejny rozdział w Hip-Hop'ie. Zmarł Guru... Nie ma co się tu rozpisywac, o tym jaki był, co nagrywał itp. tak jak nie ma co poddawac w wątpliwosc, że Guru wielkim człowiekiem w tym Rapie był. Mimo iż to oczywiście nie członek GangStarr, na zdjęciu w tym wpisie mamy Notorious'a. Dlaczego? Bo pierwsza płyta jakiej zacząłem słuchac po tym gdy doszła do mnie wiadomośc o śmierci Keith'a to "Ready To Die". Mimo iż to już mocno zużyty wosk, to uwielbiam go słuchac, patrzec jak się kręci... Hipnotyzujące piękno czarnych płyt. Pewnie za kilka dni włączę sobie Full Clip i zacznę tęsknic za Guru tak jak obecnie za Jam Master Jay'em (Run DMC) i Biggie'm słuchając ich płyt. Może jutro się odmulę, w końcu w kolejce czeka jeszcze wiele płyt do zrecenzowania. Koncząc mogę napisac tylko jedno, to co wszyscy i wszędzie:
    GURU R.I.P.

  8. ifaube
    W momencie gdy wróciłem z wakacji, na których przewałkowałem Mesa, Piha i Ortege na cieniutki placuszek, zabrakło mi nowości, jakiegoś świeżego powiewu. Czas umilał mi "Blueprint 3", ale nadal czułem, że czegoś mi brakuje... Wtedy odpowiedziało mi wydawnictwo Duck Down Records - brakuje Ci fenomenalnego flow i niepowtarzalnego głosu KRS One'a! Przyznam, że gdy zerknąłem na tracklistę i zobaczyłem, że praktycznie w każdym numerze jest featuring, przygasła we mnie nadzieja na to, że oto zaraz zderzę się ze świetną produkcją... Pomyślałem - kurcze pewnie kolejny krążek robiony na siłę. Zainstalowałem płytę, położyłem na niej igłę i... kurcze to jest dobre! Mimo, że jak wcześniej wspomniałem właściwie każdy track jest z feat.'em, ten album niesie ze sobą niezwykłą świeżośc. Z resztą w kawałku "Robot" panowie sami o tym mówią "Buckshot, KRS, We F-R-E-S-H, FRESH!". Jarałem się tym wersem chyba jeszcze bardziej niż Eldoka w jednym z wywiadów. KRS, który ma ponad 45 lat na karku daje słuchaczom tak wyśmienity i (znów to słowo), ŚWIEŻY materiał. Zaniedbuje troszkę Buckshot'a, który, szczerze pisząc, daje radę na tym albumie, ale to tylko i wyłącznie ze względu na to, że The Teacha jest moim ogromnym idolem i wielce ucieszyło mnie to, że jest w tak wspaniałej formie. Dobra, czas omówic to cudo...
    Na początek dostajemy dwa tracki, w których panowie nawijają sami. Są to tytułowy (oraz singlowy), "Survival Skills" i drugi singiel "Robot" (produkcja - Havoc z Mobb Deep). Kolejny track to lżejszy bit, lżejsze flow obu panów i hipnotyzujący głos Mary J. Blige. Następnie mamy trzy bardzo dobre numery, dwa z ludźmi z Boot Camp Click i jeden z Talib'em Kweli na bicie samego Marco Polo. Zarówno Talib jak i Rock oraz Smif'n'Wessun bardzo dobrze wpasowali się w płytę. Krążek robi się co raz ciekawszy i atakuje nas świetnym "Runnin' Away" z Immortal Technique, po czym podsuwa nam fenomenalnie brzmiący numer z K'naan'em. Jestem bardzo pozytywnie zaskoczony tą pozycją. Następna trójka także trzyma wysoki poziom. W "Amazin'" udziela się Sean "Ruck" Price (Boot Camp Click/Heltah Skeltah), a także Loudsmouf Choir - mocny track, warto sprawdzic. Ostatnią trojkę otwiera "Murder 1" z Bounty Killer'em na prostym, ale wspaniałym (moim ulubionym na tej płycie), bicie Coptic'a. Przelatuje "We Made It", choc chcemy by trwało jak najdłużej i wysłuchujemy ostatniego tracku z refrenem śpiewanym przez Melanie Fione. Achhh... Szkoda, że to już koniec.
    Płyta wyszła 15 września 2009r. Nabyłem ją jakieś 2 tygodnie po premierze i słucham jej do dziś (staram się przynajmniej raz na 3 dni ).
    Ocena: 9/10
    ("Look up in the sky, not a bird, not a plane...")
  9. ifaube
    Podczas pobytu w Helu uwielbiam rozmawiac z moim "przyszywanym" wujkiem, który niegdyś jak jego brat (takze mój "przyszywany" wujek ), był marynarzem, teraz posiada własny trawler, na którym wypływa w morze by łowic dorsze. Ale nie o dorszach dziś będę mówił, zajmę się nieco mniejszymi rybkami, które zwie się sardelami (nie sardynkami). Mówiąc szczerze miałem okazje tylko raz jeśc prawdziwe anchois z tych właśnie rybek... Obecnie nabywam anchois ze szprotów, które wiele osób nazywa nędznym substytutem , cóż, każdy ma inne podniebienie (i grubośc portfela). Powrócmy do tego "pierwszego razu z anchois" w moim wykonaniu. Wujek przyniósł puszkę tego cudeńka, otworzył, ułożył na upieczonym przez siebie chlebie i pokrył wszystko serem typu cheddar (chodzi o to, by ser był z gatunku tych ostrzejszych). Pierwsze wrażenie - niesamowity ostry smak... Drugie, identyczne jak pierwsze . Jest to produkt, którego warto spróbowac (naprawdę anchois ze szprotów też jest bardzo dobre i co ważne, tańsze ). Ale po cóż to wszystko piszę? Musiałem sobie zrobic jakiś wstęp . Przyznam, że wyszedł dłuższy niż planowałem... Otóż gdy pałaszowałem tą kanapkę, wujek zaczął mi opowiadac, jak robi się anchois. Pierwsze etapy, nie sprawiły żebym jakoś ciężej przełykał przekąskę, dalej nie było tak słodko...
    Otóż, po pierwsze wiadomo, trzeba złowic rybki, rybki trafiają do portowego magazynu, później są sprzedawane i wędrują do przetwórni... Tam się dopiero zaczyna robota. Ryby te mogą filetowac tylko kobiety o naturalnych długich paznokciach i przed 40 rokiem życia (wiem, to brzmi jak żart, nawet jak pogański przesąd). Przy filetowaniu sardeli nie używa się żadnego metalowego narzędzia - jedyne narzędzie to dłonie wyposażone w wyżej wspomniane pazurki. Po filetowaniu, rybki trafiają do beczki, są przyprawiane i zalewane jakąś miksturą do marynowania. Kolejny etap to zamkniecie beczki na 6 miesięcy, ale dosłownie na 5 sekund przed tym dodaje się do beczki (uwaga, uwaga) CYJANKU! Moja reakcja była najnormalniejsza z możliwych, odłożyłem kanapkę na talerz. Wujek się zaśmiał i wytłumaczył, że w tym wypadku to nie groźne i tak dalej i tak dalej... Następnego dnia przekonałem się, że rzeczywiście, cyjanek dodawany do marynowania anchois nie pozbawia życia, a wujek przypomniał sobie, ze dziś już raczej nikt się nie bawi w takie przyrządzanie tego przysmaku i właściwie całą robotę odwalają maszyny.
    Na koniec pozostaje mi tylko życzyc - Smacznego!
  10. ifaube
    Przyznam się szczerze, że do niedawna wykazywałem sporą ignorancje względem Jedi Mind Tricks. Gdy usłyszałem ich na mixtapie Shuko "The Foundation", pozytywnie mnie zaskoczyli i postanowiłem, że zapoznam się z jakąś ich płytą. Wtedy to mój kumpel, dostarczył mi link, pod którym była legalna free version, która co jakiś czas (właściwie w każdym kawałku), informowała mnie miłym kobiecym głosem, czego słucham i kiedy premiera . Mimo wszystko poluję na ten album w wersji fizycznej... "Intro" jak intro, ciężko się do niego przywiązac jeśli jest samym instrumentalem, ale przecież DJ Kwestion, nie jest w JTM tylko dla fejmu . Introdukcja wprowadza Nas w te płytę mówiąc, zaraz zderzysz się z porządnym rapem. I rzeczywiście tak jest. "Deathbed Doctrine" to kawałek, po którego sprawdzeniu słuchacz sam zadecyduje, czy chce dalej słuchac fenomenalnych bitów Stoup'a i specyficznego flow Vinnie Paza, czy jednak sobie odpuści. Jeśli styl Vincenzo jest dla Ciebie zbyt meczący, odpuśc, posłuchaj czegoś lżejszego . "Deadly Melody" wnosi trochę "spokoju" i zapoznaje Nas z pierwszą dwójką gości - Demoz'em i Block McCloud'em - która wypada dośc dobrze. Kolejny numer to "Monolith" z gościnnym udziałem rapera, który swoją ksywke stworzył na bazie dwóch Albertów - Panie i Panowie - Fat Albert Einstein! Piąteczka na liście to niezbyt potrzebny skicik, na ktory (jak i na kolejne), nie zwracałem większej uwagi, bo pragnąłem kolejnych bitów Stoup The Enemy Of Minkind (cóż za nieludzkie pseudo ). Po "skicie" ("Those With No Eyes"), odpływamy z kolejną dwójką wyśmienitych tracków "Trail Of Lies" i "Heavy Artillery". I wreszcie... Docieramy do ósemki z track listy, czyli "Seance Of Shamans". Vinnie Paz w asyście Outerspace i Doap Nixon po prostu zwalili mnie z nóg, wszystko za sprawą świetnie wykorzystanego bitu... Każdy instrumental na tej płycie to niemal majstersztyk, ale ten wbił mnie w podłogę. Wracam do tego numeru bardzo często. Dziewiąteczka sobie przelatuje i z głośnika zaczyna się sączyc świetne "Godflesh", gdzie spotykamy się z featem King Magnetic'a (zdecydowanie najlepszy występ gościnny na tej płycie), i po raz drugi Block McCloud. W "Terror" po raz drugi słyszymy Demoz'a, solidna konstrukcja . Ostatnia trojka to: tylko poprawne "Butcher Knife Bloodbath", skicik "The Sixth Gate Shines" i zamykający płytę bardzo dobry kawałek z Liz Fullerton - "Death Messiah". Stoup The Enemy Of Minkind bezsprzecznie trafia do loży moich ulubionych producentów, Vinnie Paz, zostaje przeze mnie zaakceptowany, mimo tego specyficznego flow i sporej dawki agresji w tekstach. Nie wspomniałem właściwie o Jus Allah'u, który powrócił do JMT, ale był to świadomy zabieg, bo ten człowiek niczym wielkim sie na tej płycie nie wyróżnił. Po prostu sobie jest. Żałuje tylko, że w całym tym materiale mało jest DJ Kwestion'a.
    Ocena: 7,5/10
    ("I'm a perfect machine, You can't hacked me")
  11. ifaube
    Siedząc w domu i słuchając po raz kolejny tej płyty, pomyślałem, że warto o Niej napisac, może ktoś po przeczytaniu, tego tekstu, w którym będę z siebie robił znawcę Rapu , nabierze ochoty na przesłuchanie omawianego albumu. Na tym krążku Nas przywita Cię kawałkiem "Queens Get The Money", który jest dośc nietypowy, ponieważ nie usłyszymy tu perkusji. Nasir jedzie pod pianinko. Przyznam, że zaskoczyło mnie to równie mocno jak track z poprzedniej studyjnej płyty Jones'a "Hope", w którym to leciał acapella. Następnie przepłyniesz przez "You Can't Stop Us Now", a tę podróż dodatkowo postarają się umilic Ci The Last Poets oraz Eban Thomas. Trzeci track "Breathe", pozwoli Ci złapac oddech przed "Make The World Go Round" oraz "Hero". O ile w pierwszym z tych dwóch numerów wyciąłbym namiastkę zwrotki Chrisa "Damskiego Boksera" Browna (i w sumie spropsował go za refren a Game'a za jego wersy), to w drugim nie zmieniłbym nic. "Hero" to po prostu miażdżący kawał dobrego Rapu. Keri Hilson i Polow Da Don wspomogli Nas'a doskonale. Szósty utwór to "America", podobnie jak "Sly Fox" i "Testify" nie jest jakoś szczególnie miażdżący ale ma swój klimat i raczej nie chce się go skipowac. Docieramy do "N.I.G.G.E.R.", cóż, miał to byc tytułowy kawałek z tej płyty, ale nie pozwolono Nasirowi tak jej nazwac (swoją drogą, jak widzicie w tytule tego wpisu, sam do dziś nie wiem, która nazwa płyty jest poprawna "Nas" czy "Untitled", osobiście preferuję używanie tej pierwszej wersji). Następnie Escobar częstuje nas pięcioma dobrymi a nawet bardzo dobrymi trackami... Za równo "Untitled", "Fried Chicken" (feat. Busta Rhymes), "Project Roach" (feat. The Last Poets), "Y'all My Niggas" jak również "We're Not Alone" (feat. Mykel), udowodnią ci, że ten Hip-Hop jednak nie do końca Is Dead... Choc do ostatniego kawałka ja akurat się czepiam, bo nie pasuje mi tam śpiew Mykel'a. Na koniec prawdziwa bomba! "Black President"... Wykorzystanu tu fragment utworu 2Pac'a (R.I.P.) "I Wonder If Heaven Got A Ghetto":
    "And Though It Seems We Ain't Ready, To Have A Black President"
    Niesamowity track, który podobnie jak "Hero" będziecie katowac w opcji repeat. Słowem końca, wspomnę o producentach, oprócz wspomnianego Polow Da Dona bity dla Jones'a stworzyli m.in. Cool & Dre, J. Myers, stic.man. Mimo, że płyta jest świetna, moją ulubioną produkcją Esco nadal pozostaje "I Am".
    Kto jeszcze nie słyszał Nasa, w dłoń kasa i do sklepu . Albo na aukcje w internecie, tam też znajdziecie tę płytę .
    Ocena: 8,5/10
    (Nas to pewna marka)
  12. ifaube
    Myślę, że tego gościa nie trzeba nikomu przedstawiac . Wyglądający jak rasowy Rastaman, Afu-Ra, jest Nowojorskim raperem, który zaczynał u boku Jeru The Damaja, choc przeczytałem kiedyś, że zaczynał w legendarnym Gang Starr . Autor tej wiadomości upierał się przy swoim i nie dał sobie wytłumaczyc, że to iż Aaron był w Gang Starr Foundation, nie uczyniło go członkiem ekipy Guru i Preemo. Tyle w sumie słowem wstępu. Przejdźmy do sedna, czyli płyty.
    Jest to jak do tej pory ostatni album Afu, już od ponad 4 lat nie wypuścił nic nowego (oprócz featuringów m.in. kawałek z Polską ekipą Familia HP). Na początek słuchamy oczywiście "Intro"... Wyprodukowane przez Afu-Rę, wprowadzające lekki niepokój dźwięki, nagle są niszczone przez spitchowany głosik. Przestraszyłem się, że czeka mnie droga przez mękę... Na szczęście drugi track "God Of Rap" to bardzo dobry kawałek na bicie Eric'a Weisa, w którym gospodarz nuci, podśpiewuje i rapuje a wszystko to wychodzi mu świetnie . Kawałek naprawdę wciąga - na długo. Numer 3 na playliście to Skit, ale o Skitach pod koniec tego wpisu. "Pusha" to kolejny utwór, z krążka, mamy tu do czynienia ze świetnym, mocnym bitem Joe Roach'a, okraszonym pitchowanymi głosikami i wpadającą w ucho melodią. W "Pusha" Afu wspiera Royce Da 5'9'', którego występ jest moim zdaniem średnio dobry. Ciekawie zapowiadał się track pt. "Prankster" i rzeczywiście, jest wart sprawdzenia . Przy "Livin Like Dat", gdzie obok gospodarza płyty występuje element Wu - Masta Killa, zapewne pobujacie troszkę głową, dobra robota. Siódemka na liście to "Rumble", uwielbiam bity jak ten, na którym tutaj płynie raper. Bass, werble i wpadający w ucho riff gitarowy (wielki ukłon w stronę Eric'a Weisa). Czego chciec więcej? Dobrego stylu i wersów, te na szczęście także tutaj są. 8 = Skit. Na dziewiątym kawałku mamy półmetek... I bez wątpienia najbardziej znany singiel z płyty. Panie i Panowie "Why Cry"! Jest to jeden z tych numerów, w którym gośc przycmił gospodarza. Nie ma co ukrywac, choc Afu-Ra bardzo się stara, pozostaje tutaj w cieniu Gentlemana, człowieka obdarzonego (niezwykłym) charakterystycznym gardłowym głosem. Drugą połówkę otwiera "Ghetto Hell", jest to średni track, podobnie jak kolejny, czyli numer 11. Lady Blue dała według mnie najgorszy gościnny występ na tej płycie. Jej śpiew jest nijaki, bezbarwny. Nie czułem emocji... Kiepski występ wokalistki rekompensują kawałki "Dynamite" i "Sucka Free". Do tego drugiego bit stworzył sam DJ Premier . Kolejne numery to: Jamajski Bujacz "Deal Wit It" z Jahdon'em i Kardinal Offishall'em, elektroniczny syntetyk "BK Dance" i "Only U" stworzone na zakatowanym już na śmierc samplu (mamy tu mały follow up do "Why Cry")... Płytkę zamyka skit, ale przed nim jest jeszcze "Poisonous Taoist" - solidny rapowy kawałek. Dobry bit, dobry tekst i to czego najbardziej brakuje mi ostatnio na wielu płytach, czyli popisy DJ'skie . Na koniec jak obiecałem wracam do skitów. Cóż gdyby nie one płyta byłaby lepiej przyswajalna. Moim zdaniem burzą one klimat płyty. Może po prostu są źle rozmieszczone...
    Ocena: 6,5/10
    (bez skitów było by o 0,5 oceny wyżej)
  13. ifaube
    Kto nie grał ten trąba! Tyle na początek. Sam też jestem trąba bo gram prawie 3 lata po premierze , ale gram, tzn. grałem bo właśnie ową grę przeszedłem (na poziomie "Łatwy", ale teraz zacząłem na poziomie "Średni" - o wiele większe wyzwanie, bynajmniej dla mnie). Muszę wylać z siebie emocje, jakie przyniosła mi ta wspaniała gra... Już początek jest mocno wstrząsający (dla Jack'a dosłownie), ale zwrot akcji po prostu mnie zmiażdżył! "Would you kindly...?". Coś niesamowitego. Klimat gry jest wspaniały. W żadną z gier FPS, w które do tej pory grałem nie wczułem się tak mocno. Rapture jest bardzo ciekawym miejscem i co najważniejsze, wreszcie nie przenoszę się w czasie o 1000 lat do przodu, ale ok. 50 lata wstecz! Sam pomysł umieszczania miasta pod wodą przysunął mi na myśl zatopioną wiele setek lat temu mityczną Atlantydę. Tam rozwój techniczny także był na wysokim poziomie względem reszty Świata, co w jednej z wersji historii o wyspie, przyczyniło się do jej upadku i zatopienia. Ale wróćmy do Bioshock. Choć w tej części frontmanem gry jest Jack, najbardziej jaskrawą i rozpoznawalną postacią stał się oczywiście Big Daddy. Przed premierą gry (tak, tak, interesowałem się tą grą już w 2007 roku, dlaczego nie zagrałem wtedy? Sam nie wiem, ale wiem, że źle zrobiłem, choć z drugiej strony, nie czekałem długo na sequel jak inni fani), wiele osób największe zainteresowanie wykazywało właśnie tą postacią, którą różnie określano. Najbardziej w pamięci utkwiła mi wypowiedź, mówiąca o tym, że "fajnie będzie postrzelać do gościa w starodawnym kombinezonie nurka" . Co jeszcze mnie zachwyciło? Pewne wydawałoby się drobnostki, takie jak np. możliwość gry na gitarze czy pianinie . Nie mówię, że da się zagrać super riff, bo się raczej nie da, ale można wydobyć wiele dźwięków z opartej o ścianę gitary (Fleet Hall -> Ryan Club -> W prawo -> Schody -> Wchodzimy do pomieszczenia (tego, do którego dalszej części, dostajemy klucz po zabiciu Sandera Cohen'a, po lewej stoi gitara ) -> Gramy . Rozwalone pianino (na którym da się grać) "stoi" w jednym z Apartamentów Merkurego (o ile dobrze pamiętam). Dużo tego wszystkiego, bez wątpienia jest to jedna z najbardziej rewolucyjnych gier ostatnich lat. Kupiłem ją w serii Kolekcja Klasyki. Dawno się tak dobrze nie bawiłem za 30 złotych . [c.d.n...]

  14. ifaube
    "Takiej tragedii nikt się nie spodziewał...". Pomyślmy czy spodziewaliśmy się kiedykolwiek, jakiejkolwiek tragedii. Ludzie zawsze za wcześnie odchodzą, wielka miłośc może zamienic się w koszmar, a przyjaciel stac się Cezarowym Brutusem. Zdarzenie z 10 kwietnia niewątpliwie każdego w jakiś sposób dotknęło, poruszyło, ale Kochani, to, że zginęła polityczna elita kraju nie oznacza końca Polski, a tym bardziej wieszczonego od Soboty końca Świata. Pytam, po co dodatkowo się dołowac? Po co mieszac jedną tragedię z kolejną? Tak Wam śpieszno na tamten Świat? Spójrzcie na to co się stało nie tylko w sposób jednostronny czyli "tragicznie zginął prezydent i jego małżonka oraz najważniejsze osoby w państwie", spójrzcie też na dramaty, do których ta tragedia doprowadziła... Marta Kaczyńska - córka prezydenta, w jednej chwili straciła oboje rodziców, Jarosław Kaczyński - stracił brata oraz bratową, teraz ciąży na nim brzemię przekazania informacji o tragicznie zmarłym Lechu, Mamie braci Kaczyńskich, która obecnie leży w szpitalu z niewydolnością serca i płuc, ten człowiek właściwie przed chwilą stracił brata bliźniaka i myślę, że niestety serce Pani Kaczyńskiej nie wytrzyma tragicznych wieści o śmierci jednego z synów oraz synowej... Inne rodziny także przeżywają koszmar. Sama identyfikacja ciał, które po tej katastrofie są zapewne bardzo mocno zmasakrowane, będzie dla nich ogromnym obciążeniem psychicznym. Serdecznie im współczuję, bo tak naprawdę tylko tyle mogę zrobic. Skoncentrujmy się na tym i póki nie jest za późno dzielmy się z bliskimi miłością i prawdą. Uwierzcie mi, nie wiele jest rzeczy gorszych od wyrzutów sumienia, które nas nękają po tym jak powiedzieliśmy "Kocham Cię" o jeden dzień za późno, bo zamiast ust Kochanej osoby odpowiedział nam dźwięk dzwonu kościelnego przy wynoszeniu zwłok z kościoła.
    W obliczu tej tragedii zachęcałbym każdego z Was do przemyśleń, na temat, co mogę zmienic w sobie, w swoim życiu, by życ jego pełnią... Róbcie wszystko by naprawdę życ a nie tylko istniec. I pamiętajcie. Rodzina jest najważniejsza i można z nią dobrze wychodzic tak samo w życiu jak i na zdjęciach.
  15. ifaube
    Nie od wczoraj mam pewne ciągoty w stronę innych gatunków muzycznych. Najczęściej jest to właśnie Metal, dlaczego? Sam nie wiem... Zaczynałem od genialnego King Diamond'a, którego kawałki słyszałem w jednym z moich ulubionych filmów, należących do kultowej moim zdaniem sagi o Jay'u i Cichym Bobie - "Clerks 2". Jeden z przyjaciół odwiedzając mnie kiedyś zostawił mi w pudełku Fort Minor płytę Iron Maiden. Po ok. 3 latach odkryłem ten fakt i z czystej ciekawości włączyłem "Brave New World". Pierwsze skojarzenie wokalu Bruce'a Dickinson'a, Tytus z Acid Drinkers! Jak dziś sobie pomyślę, że do niedawna kojarzyłem Heavy Metal tylko i wyłącznie z darciem gęby i riffami, które ścinają białko w mózgu, robi mi się strasznie głupio... Wystarczyło już wtedy posłuchac King'a albo włączy tytułowy kawałek z omawianej płyty. Ponieważ słucham Metalu od ok. dwóch lat ze sporymi przerwami, nie będę przycinał eksperta... Napiszę, po prostu, że jako człowiek, który nie miał jeszcze styczności ze zbyt wieloma grupami Metalowymi, jestem bardzo mocno oczarowany tą płytą. Płyta doskonała! Dobra odskocznia od instrumentali Zimmera czy płyt Nas'a, Jay'a-Z, a nawet Wu które przecież się nie nudzą...
    Poznajcie żelazną dziewicę Steva Harrisa, naprawdę warto!
×
×
  • Utwórz nowe...