Żyję nie tylko (z) Rapem - Part One - Iron Maiden "Brave New World"
Nie od wczoraj mam pewne ciągoty w stronę innych gatunków muzycznych. Najczęściej jest to właśnie Metal, dlaczego? Sam nie wiem... Zaczynałem od genialnego King Diamond'a, którego kawałki słyszałem w jednym z moich ulubionych filmów, należących do kultowej moim zdaniem sagi o Jay'u i Cichym Bobie - "Clerks 2". Jeden z przyjaciół odwiedzając mnie kiedyś zostawił mi w pudełku Fort Minor płytę Iron Maiden. Po ok. 3 latach odkryłem ten fakt i z czystej ciekawości włączyłem "Brave New World". Pierwsze skojarzenie wokalu Bruce'a Dickinson'a, Tytus z Acid Drinkers! Jak dziś sobie pomyślę, że do niedawna kojarzyłem Heavy Metal tylko i wyłącznie z darciem gęby i riffami, które ścinają białko w mózgu, robi mi się strasznie głupio... Wystarczyło już wtedy posłuchac King'a albo włączy tytułowy kawałek z omawianej płyty. Ponieważ słucham Metalu od ok. dwóch lat ze sporymi przerwami, nie będę przycinał eksperta... Napiszę, po prostu, że jako człowiek, który nie miał jeszcze styczności ze zbyt wieloma grupami Metalowymi, jestem bardzo mocno oczarowany tą płytą. Płyta doskonała! Dobra odskocznia od instrumentali Zimmera czy płyt Nas'a, Jay'a-Z, a nawet Wu które przecież się nie nudzą...
Poznajcie żelazną dziewicę Steva Harrisa, naprawdę warto!
4 komentarze
Rekomendowane komentarze