Współcześni Herodowie, czyli rzeź karpia.
Pływam w małym baseniku. Oprócz mnie jest tu wiele innych Karpi, jednak miejsca jest niewiele. Wszelkie próby pływania kończą się ocieraniem o siebie nawzajem, często do krwi. Ran nikt nie leczy, więc wrzodzieją i kiepsko się goją. Woda jest strasznie mulista i jedynym źródłem tlenu jest napowietrzacz, przy którym tłoczą się najsilniejsze ryby. Pozostali muszą zadowolić się miejscem z dala od niego i powolnym duszeniem się.
Przy baseniku zaczynają gromadzić się ludzie. Pierwsza osoba w szeregu o coś prosi. Stojący obok chłopak nagle mnie łapie i wyciąga z wody. Zaczynam wić się jak oszalały, jednak on zanosi mnie na wagę i mówi coś do klientki. Widać jej się nie spodobałem, bo machnęła głową, a chłopak wrzucił mnie z powrotem do zbiornika. Ulga, mogę oddychać. Ryba obok mnie nie miała takiego szczęścia. Wyrywała się jak oszalała, nawet udało jej się wyślizgnąć z rąk, jednak gwałtowne zderzenie z podłogą ją oszołomiło. Wokół rozległy się śmiechy dorosłych i dzieci, patrzących na całe zdarzenie ze sporym rozbawieniem.
Po kolei znikają moi współlokatorzy, od tych najsilniejszych i największych na początku, po najsłabszych. Jedni zostają sprzedani, a drudzy zaś ostatecznie nie wytrzymują stresu oraz niedoboru powietrza i zwyczajnie giną. W końcu przychodzi kolej i na mnie. Zostaję złapany w siatkę, postawiony na wagę i zaakceptowany przez klienta. Natychmiast ląduję w plastikowej torbie, która przykleja mi się do łusek i wdziera w każdy otwór ciała. Zaczynam się szamotać, ale po chwili przestaję, gdyż słabnę od braku tlenu. Chłopak zanosi mnie na zaplecze i kładzie na stole, po czym łapie za kawał drewnianego kija i z rozmachem wali mnie w głowę. Uderzenie gwałtownie mnie otrzeźwia, zaczynam się miotać z bólu i przerażenia. Dostaję jeszcze parę ciosów. Czuję jak pęka mi czaszka, a ze skrzeli leci krew. Po chwili tracę przytomność.
Odzyskuję ją na chwilę tuż przy kasie. W akcie desperacji próbuję się wiercić, jednak nie ma to już większego sensu - i tak zaraz się uduszę, a śmierć przynajmniej wybawi mnie od cierpienia. Ostatnią rzeczą jaką słyszę to narzekanie klientki, że zostałem źle ogłuszony....
Wesołych... świąt...
*********************************
Cóż, ostatnio miałem niekwestionowany zaszczyt dorabiać sobie na boku jako ekspedient działu rybnego w pewnym hipermarkecie. Poza bezcennym wpisem do CV i gargantuiczną stawką 7zł/h netto zyskałem sporo doświadczeń życiowych, w tym możliwość udziału w starej i ważnej polskiej tradycji jaką jest masowe kupowanie karpi. Dotychczas karp mało mnie obchodził - nie jestem fanem potraw rybnych, nie wędkuję ani w żaden inny sposób nie interesuję się podwodnym życiem. Jednakże te dwa dni pracy przy ubijaniu i sprzedawaniu tych ryb zmusiły mnie do zadumy.
Naprawdę - dlaczego w imię tradycji tolerujemy barbarzyństwo, jakim jest masowa sprzedaż żywych lub oszołomionych zwierząt? W tych czasach takie coś nie ma większego sensu - każdy jest w stanie kupić świeżą żywność w dowolnej chwili, wszyscy mają tez lodówki i zamrażarki.
Nie jestem przeciw jedzeniu karpia - jestem przeciw zbędnemu cierpieniu. Obecnie hodowla i sprzedaż tych zwierząt to jedna wielka dzicz, która niewielu obchodzi. Ryby są hodowane w kiepskich warunkach, raniąc siebie nawzajem i zarażając pasożytami. Pobyt w sklepie wcale nie jest dla nich wybawieniem - trafiają masowo do brudnej wody, a ciągła obecność ludzi i wyławianie są dla nich potwornie stresujące. Ogłuszanie ryby to również forma znęcania się. Na upartego możesz nawet zamienić karpi łeb w krwawą pulpę i nic ci się za to nie stanie. Najwyżej na dzwonka pójdzie.
Krowy, świnie i reszta trzody mają o tyle dobrze, że w każdej legalnej rzeźni jest lekarz weterynarii, który pilnuje, by zwierzęta trafiały w dobrym stanie, a ubój przebiegał bez niepotrzebnego bólu. Karp takiego komfortu nie ma. W większości wypadków sprzedają go ludzie pozbawieni jakiejkolwiek wiedzy o humanitarnym zabijaniu zwierząt. Ot, jakiś dorabiający sobie Zenek czy Mariola dostają lagę do rąk i muszą walić rybę w głowę tak długo, aż przestanie się ruszać. Nikt nie patrzy im na ręce, nikt nie kontroluje całego procesu.
Dlatego też apeluję - nie kupujcie żywego/ogłuszonego karpia. Coroczny festiwal okrucieństwa i bezsensownej brutalności, który pochłania życia setek tysięcy ryb, nie jest potrzebny do odczuwania świątecznej atmosfery. Kupujcie ryby już ubite i wypatroszone oraz unikajcie dużych sklepów i marketów. Kto wie, jeżeli więcej osób zacznie bojkotować tę tradycję to może w końcu uda się zmusić hodowców i sprzedawców, by zadbali o godne życie i śmierć karpia. To my jesteśmy inteligentnym zwierzęciem i to my musimy odpowiadać za dobrostan naszych "mniejszych braci". Warto okazać im odrobinę litości i szacunku oraz traktować tak, by zminimalizować ich cierpienie.
Zapraszam na stronę http://krwaweswieta.pl/
Z okazji nadchodzących świąt Bożego Narodzenia chciałbym wszystkim życzyć zdrowia i szczęścia, a blogom FA by rosły w siłę i dostatek. Oby następny rok nie był gorszy od obecnego!
- 13
21 komentarzy
Rekomendowane komentarze