Fani zabijają gaming?
Ech, obiecałem sobie nie strzępić języka na temat nowego DmC, miałem się nie denerwować, chciałem na luzie podejść do życia, ale nie da się! Przynajmniej nie z panem Benem Parfittem piszącym artykuły (Swoją drogą - dlaczego się przejmuje tym, co pisze jakiś samozwańczy dziennikarzyna po drugiej stronie globu?).
http://www.mcvuk.com...tations/0110372
Na pierwszy rzut oka - normalny news o tym, co było do przewidzenia - nowe DmC sprzedaje się DUŻO gorzej niż Capcom zakładał. Dużo ciekawszy jest "powód" kiepskiej sprzedaży:
It?s potentially a sad end to a tale brought about very much by the fans themselves. Anyone who played Devil May Cry 4 must surely of seen how desperately the IP needed an injection of new ideas and modernisation ? which is exactly what the skilful Ninja Theory achieved.
Yet the fans revolted because Capcom dared to reinvent its IP for the 21st century and dared to change the colour of Dante?s hair. It?s really very sad.
A headline suggested by a colleague: ?Devil May Cry fans destroy brand out of spite.? That about covers it.
Ja przepraszam bardzo - że co? Dlaczego pan autor sugeruje, że ludzie to banda kretynów niezdolna dostrzec geniuszu Ninja Theory i w swym barbarzyństwie postanowili zarżnąć markę? Zresztą, dlaczego ta sytuacja jest dla wszystkich takim szokiem i zaskoczeniem?
Fanboys i fangirls nie są zjawiskiem współczesnym, wystarczy wspomnieć chociażby gruppies krążące za kapelami rockowymi. Internet jedynie dodał im skrzydeł, pozwolił się szybko i sprawnie kontaktować i w lot tworzyć kółka wzajemnej adoracji, które się wzajemnie nakręcają. Sekretem również nie jest to, że istnieją fanatycy, przesadnie związani emocjonalnie z danym produktem.
Więc dlaczego wszyscy pomstują, gdy ta grupa wychyli głowę i zademonstruje swoje znaczenie?
Capcom wiedział, na co się porywa. Przecież tak drastyczne zmiany nie miały prawa się spodobać fanom. Więc dlaczego z nimi nie rozmawiali, przekonywali ich do swej wizji? Zamiast tego posłano na linie frontu Tameema Antoniadesa, który już w jednym z pierwszych wywiadów wypalił, że opinia fanów "go nie obchodzi".
Takich rzeczy się nie robi - nie sugeruje się swej najwierniejszej klienteli, że jest [beeep] warta. Nie po to istnieje coś takiego jak "świadomość marki" i nie po to buduje się wierną bazę klientów, by ją później opluć. Ale jak widzę w biznesie growym dalej mamy dziki kapitalizm, gdzie klient jest niczym i liczą się tylko słupki i statystyki sprzedaży.
Ej Klekot, ale przecież tak działa rynek - gra musi się sprzedać! To nie jest działalność charytatywna!
Ja z tego sobie doskonale zdaje sprawę! Problem jest w tym, że Capcom goniąc za sprzedażą o czymś zapomniał - że mają już na starcie sprzedane egzemplarze! DMC4 kupiło w sumie prawie 3 miliony ludzi. Zakładając, że nawet jednej trzecia z nich to fani lub neofici, którym tytuł spodobał się na tyle, że zainteresowali się marką, to już mamy prawie milion potencjalnie sprzedanych gier!
Mało tego - wierny fanbase to także darmowa reklama. Na forach internetowych, poprzez marketing szeptany czy nawet poprzez zamieszczanie różnych fanficów i fanartów - to wszystko tworzy markę, ugruntowuje ją w świadomości potencjalnych przyszłych klientów.
Z drugiej strony zaś fanbase ma stronę destrukcyjną. Jak widzieliśmy nie raz i jak widzimy teraz fanom wystarczy nadepnąć na odcisk, a oni zniszczą tobie życie.
Ja tego nie rozumiem, Klekocie! Przecież nowy Dante, nowy styl i nowy gameplay nie niszczą im życia, nie wpływają na ich samopoczucie! Dlaczego oni w to wkładają tyle energii!?
Jak już wcześniej pisałem, zawsze znajdą się jednostki związane emocjonalnie w zbyt silny sposób z danym produktem. Czytaliście "Misery" Kinga? Tam mieliśmy pisarza, którego fanka zaczęła torturować z powodu uśmiercenia jej ukochanej postaci literackiej. Tacy są po prostu fanatycy i tego nie zmienisz. Ale jeżeli wdasz się z nimi w pyskówkę (jak to robił właśnie TamTam) i będziesz ostentacyjnie okazywał im swoją pogardę to bądź pewnien, że będą chcieli pociągnąć ciebie na dno. Czarny PR jest bardzo potężną bronią, a w erze internetu jeszcze łatwiej go nakręcić.
To teraz ja się zapytam: czemu Capcom zaprzepaścił 10 lat budowania fanbase i postanowił nagle przymilić się do nowej grupy odbiorców?
Wniosek z tego płynie troszkę inny niż chciałby go widzieć pan redaktor: DmC po prostu okazało się niedostatecznie atrakcyjne dla nowych odbiorców. Tyle. Zaś fani tego nie kupili, bo chyba nie ma jelenii, którzy napchają Capcomowi kabzę po tym całym festiwalu zlewania ich i przymilania się do mitycznego "Call of Duty audience".
Morał? Szanuj wiernych klientów, bo to jedyni ludzie którzy będą wiernie stać przy tobie i wspomagać ciebie swymi pieniędzmi. Wie o tym Nintendo, które zarabia cały czas przymilając się wiernym fanom i starając się ich trzymać jak najbliżej. Ci zaś odpłacają się kupowaniem konsol i gier oraz promowaniem i wciąganiem kolejnych ludzi do swego grona. Można?
Ale Capcom najprawdopodobniej nie wyciągnie z tego żadnej nauczki - zawieszą markę i zrzucą wszystko na fanów, zaś zaprzyjaźnieni dziennikarze będą ich poklepywać po pleckach. Tak to już jest, że w tym wzajemnym tańcu-podlizańcu dziennikarze i producenci zapomnieli o swoich klientach. No, może nie zapomnieli, ale zaczeli ich traktować nie jak wiernych konsumentów, o których powinno się dbać, lecz jako cyfry w statystyce.
Na koniec bardzo dobry tekst z Forbesa. Warto przeczytać
http://www.forbes.co...ut-video-games/
Na marginesie
Udało mi się zagrać w demko Troszkę inne niż się spodziewałem, ale i tak świetne.
+ JEST MOC!
+ klimat!
+ sporo smaczków dla fanów MGS (codec!)
+ dobry, odpowiednio wysoki poziom trudności
+ efektowne walki, które mają zaskakująco sporo głębi
- dziwne sterowanie
- brak hard-locka
Pozdrawiam i polecam - Klekot. Teraz tylko położyć łapki na PS3...
- 16
50 komentarzy
Rekomendowane komentarze