...będzie wyglądać tak:
No, może nie dokładnie tak
Czytniki ebooków - inaczej niż smartfony czy odtwarzacze mp3 zdobyły rynek po cichu, bez wielkiego boomu, sukcesywnie zdobywając coraz większą popularność. Prawdopodobnie największa rewolucja w historii słowa pisanego od czasów Gutenberga przebiega na naszych oczach. Co decyduje o ich sukcesie? Kilka atrybutów, ale wszystkie wywodzą się w zasadzie z jednego - E-Ink.
E-Ink, który jest sercem większości czytników, nie jest tak naprawdę wyświetlaczem. To naniesione sitodrukiem, elektrycznie naładowane kapsułki, małe jak przekrój włosa, wypełnione cieczą. W tych kapsułkach zawieszone są dwa rodzaje kuleczek - czarne i białe. Poprzez odpowiednie przykładanie napięcia kuleczki przepływają i zmienia się kolor danego punktu. Taki obraz jest ostry i wyraźny, a do tego można oglądać go pod każdym kątem. A do tego energia jest zużywana tylko przy zmianie obrazu, nie trzeba jej do utrzymania kropek w pozycji, dzięki czemu ebooki wystarczy ładować raz na miesiąc. Niestety, szybkość zmiany jest za niska na filmy czy gry, i do niedawna ebooki nie były podświetlane, przez co nie można ich było czytać po ciemku. Najnowsze modele są opartesą już na wyświetlaczach AMOLED i mają wbudowane przeglądarki WWW.
Do tego dochodzi pamięć, pozwalająca zmieścić od kilkuset do kilku tysięcy książek*, ekran dotykowy i łączność 3G** oraz WiFi.
E-booki są produkowane przez kilkanaście firm, ale liczą się tak naprawdę tylko dwie rodziny: Kindle wspierane przez Amazon oraz Nook od mało znanego w Polsce Barnes&Noble. O ile trudno wyłonić zwycięzcę takiego pojedynku, o tyle recenzenci są zgodni: Nie warto zaprzątać sobie głowy sprzętem konkurencji, o koszmarkach z wyświetlaczami LCD nawet nie wspominając.
Ale tym, co decyduje o sukcesie są książki. Miliony darmowych publikacji w sieci, do tego setki tysięcy nowych książek i czasopism dużo tańszych niż ich papierowe wersje. Wszystko to, czego nie można było dostać w żadnej bibliotece czy księgarni możesz już mieć od ręki i to za darmo.
Jedna książka do wszystkich przedmiotów, a dzięki coraz czulszym panelom dotykowym także jeden zeszyt. A w konsekwencji plecak lżejszy o kilka kilo. Brzmi kusząco?
Cenię sobie książki (stare nawet bardziej niż nowe), ale akurat ten aspekt technologii przyszłości bardzo mi się podoba. A Wy? Macie już swoje "kundelki"?
* A można jeszcze oszczędniej. Wykonano kiedyś obliczenia, zgodnie z którymi stos kartek wydrukowanych z dyskietki (1.4MB) byłby wyższy od wieży Eiffela.
** Darmowe, teoretycznie tylko do połączeń z wybranymi witrynami, takimi jak strona sklepu z książkami czy wikipedią. A w praktyce wykorzystywana do przeglądania całego Internetu.
7 komentarzy
Rekomendowane komentarze