Skocz do zawartości

Guy Fawkes's blog

  • wpisy
    131
  • komentarzy
    815
  • wyświetleń
    279685

Klątwa Pirackiej Perły


GuyFawkes

1168 wyświetleń

pirackaflaga.jpg


Napisy końcowe w Borderlands przyniosły ze sobą nie tylko westchnienie ulgi po wreszcie zamkniętym wątku głównym, lecz także refleksję na temat piractwa, którym przeżarte jest przede wszystkim moje ukochane PC. Przelatujące przez ekran imiona, nazwiska i podziękowania zasugerowały mi, że powalczyć z piractwem można nie tylko szykanując legalnych graczy.

Przede wszystkim chodzi o to, że dla niejednego pirata gra pozostaje bezosobowym tworem z dopiętą etykietką mniej lub bardziej znanego dewelopera. A przecież gotowy produkt nie spada mu z nieba, tylko stanowi owoc ciężkiej pracy wielu ludzi ? a ci nie przychodzą do studia tylko dlatego, że to ich pasja, czysta wewnętrzna potrzeba, której mogą się oddawać od rana do wieczora z pieśnią na ustach. Nie ? ci ludzie, jakkolwiek w tzw. pamiętnikach dewelopera pełni radości i entuzjazmu, pod fasadą medialnej propagandy skrywają pot, jaki wylewają podczas kilku-kilkunastu godzin codziennej harówy, kiedy to często szlifują jeden mały, głupi skrypt, by działał jak potrzeba. Owszem, narzekamy na bugi, bo te się zdarzają i to często w tym większej ilości, im bardziej zaawansowana jest sama gra. A sami autorzy ? obojętnie, czy to spece od grafiki, dźwięku, animacji, programiści ? każdy z nich w ten sposób zarabia na życie i utrzymanie swojej rodziny. I być może właśnie takiego ?doedukowania? brakuje torrentowej i warezowej braci, egzystującej od jednej wstawki do drugiej.

gearboxcrew.jpg

Część ekipy Gearbox Software. Mówią, oddychają, jedzą, a chodzą słuchy, że nawet żyją. I przy okazji robią gry


Skryci za swoim łączem i gigabajtami pobieranych danych najczęściej postrzegają gry w kategorii typowych zabijaczy czasu, zaspokajających chwilowy głód znużenia niczym jakiś batonik czy inny serek. Nie odliczają dni do dat premier, nie czekają na konkretne gry z utęsknieniem ? dla nich rytm growego życia wybija uploader, sypiący jak z rękawa najnowszym stuff?em. Dobre, szybkie łącze pozwala już po niedługim czasie bawić się czymś, na co ?te debile, co płacą? muszą poczekać przynajmniej do rynkowego debiutu. To nie wprawiający cały świat w osłupienie brytyjscy fani Zumby Fitness czy innego ustrojstwa są prawdziwymi casualami ? to piraci, którzy bez żalu wywalają najnowszy hit po kilku etapach, ponieważ nagle stał się zbyt trudny tudzież zaczął nudzić. Bo i co się męczyć, skoro właśnie pobrał się kolejny hicior? Może ten bardziej się spodoba i przytrzyma przy sobie na dłużej.

To niezbyt szacowne grono być może nie ma, a być może tez nie chce mieć świadomości, że mianuje się pępkiem świata ? bo to właśnie dla nich z torrentowego nieba spadają najnowsze gry i tylko od kaprysu tych wielmożów zależy, czy dany tytuł zdoła doczekać na twardzielu swojego finału. Pół biedy, gdy działa, ale gdy coś nie chce pracować tak, jak potrzeba zaczyna się festiwal głupot pod dwoma postaciami. Pierwsza z nich jest oczywista ? to typowe dla naszych ?braci intelektualnie mniejszych? wiąchy, puszczane pod adresem wszystkiego i wszystkich ? od producenta przez autora wstawki po ekipę zajmującą się tworzeniem cracków. Ta druga forma manifestowania swojej bezczelności to szukanie pomocy wśród normalnych graczy, gdy taki pirat natknie się na coraz popularniejsze ostatnio spotchecki. Wszyscy znamy historię ludzi, którzy podkładali się tak w Wiedźminie 2, narzekali na niedziałającą pelerynę w Batmanie, a teraz zapewne gorączkowo zakładali na poważnych serwisach konta tylko po to, by poznać sposób na pozbycie się tego cholernego skorpiona w Serious Samie 3.

ss3skorpion.jpg

Skorpion w SS3. Szkoda, że tak szybko został złamany...


Żaden z etapów ich postępowania wydaje się nie być skażony świadomością, że gra jest normalnym produktem jak każdy inny, a co za tym idzie ? owocem pracy ludzkich rąk. Nie chcę tutaj bezkrytycznie bronić wydawców i deweloperów bowiem oni również mają swoje grzeszki na sumieniu, ale pragnę zwrócić uwagę na rzecz elementarną ? za wykonaną pracę należy się zapłata. Growe Matki Teresy, które tworzą gry darmowe również starają się na siebie zarabiać ale jasnym jest, że żadne z nich nigdy nie osiągnie ani takiego budżetu, ani takiego poziomu co gry komercyjne (i nie mam tutaj na myśli artyzmu typowego dla najlepszych tytułów niezależnych). A co się stanie, jak pracodawca takiego pirata nagle odmówi mu przelania wypłaty? Na pewno różowo nie będzie.

Bogate studia zawsze jakoś wyjdą na swoje, ale co powiedzieć o swoistych przegranych, którzy w teorii powinni odnieść niesłychany sukces? Tak jest chociażby z polskim People Can Fly i ich ostatnim hitem ? Bulletstormem. Krytyków zachwycił, mnie samego rozkochał, a jak się sprzedał? Licho. Popytajcie jednak ludzi, czy kojarzą grę ? na pewno znajdzie się gros takich, którzy ją znają na wylot. Tyle, że niekoniecznie kupili? Takie błędne koło ?po co płacić, skoro można mieć za darmo? w końcu doprowadzi PC, bo to właśnie tu panuje największy smród do momentu, w którym już nie będzie czego piracić. A totalne przerzucenie całej branży na konsole dobrym wyjściem również nie jest, bo pomijając oczywiste zwolnienie tempa rozwoju sprawi, że rak piractwa zacznie tym bardziej toczyć tę dziś przez wydawców przestawioną jako nieumoczoną platformę (choć najczyściej tutaj też nie jest). Dla hegemonów branży PC rewelacyjnie sprawdza się w roli w roli kozła ofiarnego, który zawsze musi dostać jakiś ochłap, by nie zdechł i pozostał przy życiu, jak będzie trzeba się na kimś wyżyć.

bulletstorm.jpg

Bulletstorm - bo polski pirat nawet rodakowi nie pomoże


Na pewno w niejednej takiej osobie wzbiera duma, gdy w telewizyjnych wiadomościach słyszy o rosnącej pozycji Polski na światowym rynku gier. Niestety, to wcale nie jest tak, że zapewniają ją przede wszystkim sami krajanie, au contraire ? polski deweloper musi udać się do cudzoziemca, by zarobić, bo od swojego ciężko wydusić grosz. Gdyby Techland nie miał za sobą wsparcia Ubisoftu, a PCF Epic Games, wcale nie musiałoby by tak dobrze, jak teraz. Dlatego tym bardziej boli i tak zapewne ugrzeczniona statystyka mówiąca, że na 1 legalny egzemplarz Wiedźmina 2 przypadło 4 czy 5 pirackich.

Ciężko nagle otrząsnąć się Polaczkom z błogiego, pirackiego snu, w którym trwali całe lata. To, co kiedyś pozostawało domeną giełd i ryneczków, dziś wkradło się do prywatnych domów wraz z szybkim łączem internetowym. Dla providerów to złote czasy, ale czy najwyższe prędkości niczym magnes przyciągają przede wszystkim fanów cyfrowej dystrybucji oraz multiplayera? Cóż, niekoniecznie. Piractwo wciąż ma swoisty, społeczny immunitet ? cieszy rodziców, gdyż pociechy nie doją od nich pieniędzy na nowe gry, cieszy starszych, bo co tylko chcesz z tego szwedzkiego stołu leży dosłownie w zasięgu ręki. Na zasadę ?po co płacić za coś, co można mieć za darmo? składa się kilka kanonicznych, absurdalnych argumentów różnego pochodzenia.

jacksparrowe.jpg

- Jack, a dużo wyciągnie ta twoja Czarna Pełna?
- Jakieś 20 Mb.


Pierwszy i zarazem najpowszechniejszy to zbyt wygórowane ceny gier. No dobrze, koszt świeżynek to często równowartość dużych zakupów dla całej rodziny, ale kto każe kupować od razu po premierze? W rozmowie na temat Battlefielda 3 powiedziałem znajomemu, że jestem tym tytułem zainteresowany, lecz kupię dopiero po zejściu do EA Classics i wysunąłem hipotezę, że stanie się to za, powiedzmy, 1,5 roku na co usłyszałem ?ale po co czekać??. I nie chodziło bynajmniej o to, bym nagle z molekuł powietrza wydziergał sobie kilka banknotów i chyżo pofrunął do sklepu. Jak wiemy, branża gier działa strasznie zachowawczo ? w modzie pozostają tasiemcowe serie, a o nadchodzących premierach wiadomo na długo przed ich terminem. Czy zatem spodziewając się debiutu takiego Battlefielda czy innego Skyrima nie można było w tym czasie nań zaoszczędzić? Ja ponad miesiąc ciułałem drobniaki na Assassin?s Creed: Brotherhood.

Idąc dalej tym tropem dochodzimy do niesamowitej hipokryzji, jaką można przypisać piratom. No dobrze, gry za grubo ponad 100zł ogarnęliśmy, ale co w takim razie myśleć o wstawkach gier rezydujących się w tanich seriach albo dołączanych do czasopism? Czy naprawdę nie można już poświęcić tych kilkunastu złotych zwłaszcza, że przed momentem psioczyło się na ceny? Tak naprawdę piractwo podyktowane względami finansowymi (ilu z Was zna piratów z wypasionymi maszynami za kilka tysięcy?) to największa durnota, za której zasłoną może skryć się pirat. Nie dowodzi wcale o jego przemyślności i bystrości, lecz o braku jakiejkolwiek chęci zerwania z tym procederem i nieporadności. W dobie różnorakich kolekcji klasyki, czasopism, Allegro i serwisów typu GameTrade PC pozostaje najtańszą, stacjonarną platformą do grania, a przy tym nie tracącą nic ze swojej wszechstronności. Dołóżmy do tego niekiedy darmowe okazje (ostatnio Muve.pl, wcześniej Green Man Gaming.com) i promocje na Steam, od których wara opada nawet Polakowi, zaś Amerykanie chodzą po ścianach z radości, bo kosztem odmówienia sobie kilku batoników dostają zabawę na kilkanaście godzin i mamy pięść wprost gotującą się do rozkwaszenia lica delikwenta, który nagle nam wyskoczy z tekstem ?bo gry są za drogie?.

gowztorrentw.jpg

Gears of War z torrenta. Bo czasem nawet 10zł w Biedronce to za dużo...


Drugi obok cen argument to teoria tzw. ?sprawdzenia? ? innymi słowy wielu rzekomo ściąga z torrenta grę po to, by zweryfikować, czy odpowiada ich preferencjom. Wybaczcie, ale kto uwierzy, że taka osoba nie przejdzie w ten sposób całej gry i nie daruje sobie zakupu? To jedna strona medalu, ale druga jest dużo, dużo gorsza ? pal licho problemy z dostępnością dem, ale takie podchodzenie do sprawy to dosłowne położenie wuja na wysiłek wszystkich, czy to profesjonalnych, czy amatorskich dziennikarzy, którzy niejednokrotnie dwoją i się troją, by zdążyć z wyczerpującym, rzetelnym tekstem na czas, a do niego jeszcze filmikami, że już o wyjazdach na zagraniczne targi nie wspomnę. Patrząc przez pryzmat piratów ich praca to po prostu sztuka dla sztuki i więcej by osiągnięto rozdając prawdziwy papier toaletowy, niż wydając jakikolwiek periodyk o tematyce growej.

Trzeci argument to znany wszystkim schemat ?Piracy is not theft. It?s piracy?. W jego myśl pirat nie generuje straty, on po prostu robi sobie kopię. Najzwyczajniej w świecie. To jak taki mądry, to może zamiast ordynarnego powielenia treści i znalezienia cracka, niech sam, linijka po linijce kodu przepisze taką grę od zera? I dlaczego zamiast markowych ciuchów (lub niemarkowych, za to nie robiących obciachu) nie gania w butach Pomy, Obibosa czy Adadasa? Przecież to praktycznie to samo. Aż dziw bierze, iż rzeczy dla jednych oczywiste, innym trzeba wbijać do łba ciężkim młotem.

piracyisnottheft.jpg

Schemat znany chyba wszystkim internautom


Miało być krótko, a strasznie się rozwlokłem, lecz cóż poradzę ? zwyczajnie mi się ulało. Gorycz zbierana podczas lektury newsów o kolejnych, interesujących tytułach, które z powodu piractwa ominą PC, w końcu przebrała czarę. Co mi z tego, że na półce dumnie prezentuje się cały rząd gier, skoro kiedyś mogą się stać tym samym, czym współcześnie są piramidy ? świadectwem dawnej świetności i potęgi, która dziś już nie ma żadnego znaczenia?
Miejmy nadzieję, że tak się nie stanie.

22 komentarzy


Rekomendowane komentarze

No niestety, w tej kwestii nasz kraj jest jeszcze 100 lat za murzynami. Sam mam kolegę gracza, takiego samego jak ja, który uparcie twierdzi, że nie będzie płacił za 20 gram plastiku i raz na ruski rok zdarzy mi się kupić coś żeby ze mną zagrać (komputer ma oczywiście o kilka klas lepszy od mojego). Nie pomagają długie dysputy na temat szkodliwości piractwa i o tożsamości gracza. Najzabawniejsze jest to, że twierdzi on że piraci bo developerzy olewają rynek PC - to się nazywa błędne koło.

Kiedyś też ściągałem z tych torrentów na potęgę, a później padło ważne pytanie. Czy mój wolny czas jest wart tylko kilku gigabajtów transferu internetowego i czy ludzie, którzy zapewniają mi długie godziny rozrywki nie zasługują na grosz uznania?

Offtop:

Zastanawiałem się ostatnio nad kupnem Borderlands, idzie w to z kimś jeszcze pograć w co-opie? Tak w razie gdybym nie miał nikogo bliższego z tą grą pod ręką.

Link do komentarza

Łamania praw autorskich uczy się nas już w młodości. Najlepszym przykładem jest ogólne przyzwolenie na "kombinowanie" sobie podręczników akademickich. A paręnaście sztuk podręcznika w bibliotece uniwersyteckiej, która ma obsługiwać wszystkich studentów, to trochę mało na te setki chętnych. W innych krajach z tego co mi wiadomo, są ulgi, zwroty czy dotacje na podręczniki.

Jest też swoista niechęć, ludzi do wydawania pieniędzy "na te pierdoły". Jak sam stwierdziłeś, rodzicowi to na rękę, że dziecko nie wyciąga pieniądzy na gry. A nawet jeśli prosi o taki prezent na urodziny/gwiazdkę/itp to spotyka się z odmową. Nie z powodu kosztów, a nieuznania przez rodziców takiej formy rozrywki za "wartościową".

Tak ogólnie to dobry tekst. Wydaje mi się jednak, że twórcy zaczną dążyć w innym kierunku niż DRMy czy inne łatwe do ominięcia zabezpiecznia. Może zaczniemy widywać więcej reklam w grach?

Link do komentarza

@ Abyss: Na ten moment nie jestem w stanie nic na ten temat powiedzieć, dlatego recki jeszcze nie ma, choć gra skończona. Ostatnio mam spore problemy z netem i cieszę się, że chociaż tekst jakoś udało mi się wrzucić. W tym tygodniu powinienem jednak mieć nowe łącze, a do co-opa mam już nagranego znajomego i jego kolegę, więc chętnie przyjmiemy czwartego, bo to chyba max dla tej gry. :)

Co do samego piractwa - proste ewangelizowanie nie ma sensu, tylko utwierdza takich ludzi w swoich przekonaniach. Jak to już napisałem gdzieś w komentarzu - lepiej opowiadać, co się wiąże z oryginałami, czyli radocha z multi itd.

@ Amdarel: Ja właśnie kończę studia. Owszem, podręczniki akademickie to po prostu czarna rozpacz. Często jeszcze podawane przez wykładowców pozycje są tak egzotyczne, że ciężko znaleźć choć jeden egzemplarz. W moim przypadku jeszcze nie było tak źle, ale moja dziewczyna sporo się napociła, by załatwić sobie potrzebne książki z biotechnologii.

Czy ja wiem, czy twórcy odejdą od DRM-ów? Spór sądowy pomiędzy Konami a CDP Red pokazuje, że wciąż jest duże parcie na implementowanie takich zabezpieczeń. Szkoda, że mądre, logiczne wnioski płynące chociażby od ludzi z Good Old Games są przez dużych, "poważnych" wydawców traktowane jako bredzenie. Z drugiej strony coraz popularniejsze są dodatkowe, sieciowe usługi, więc może masz rację - zobaczymy, jak branża będzie się zmieniać w najbliższych latach.

Owszem, podarowanie dziecku gry przez rodzica to nieczęsta praktyka. Dziś znajomy podsunął mi reportaż sprzed kilku lat dotyczący szkodliwości gier, wyemitowany w Polsatowskich wydarzeniach. Zwraca uwagę, że problem bardziej restrykcyjnego postrzegania PEGI (w sensie faktycznego zakazu sprzedaży osobom poniżej danego progu wiekowego) powraca jak bumerang, ale póki co nie przyniósł ze sobą żadnego rozstrzygnięcia. Jest, jak było. Jedynie Niemcy wprowadzili w życie zakaz sprzedaży szczególnie brutalnych gier.

Wracając do tych rodziców - szkoda tylko, że w ten sposób troszkę tracą, bo mądrze dobrze dobrana gra przyniosłaby dziecku pożytek.

Link do komentarza

Cóż, coś się zmienia. Widzę to chociażby po Anno 2070, która nie wymaga dostępu do sieci, ale daje profity w postaci dodatkowej misji do ściągnięcia, czy interesujących opcji dla zalogowanych osób.

Nie trawię natomiast pewnej zagrywki producentów, którą bez ogródek nazwę równie ohydną co piractwo - DLC. Kiedyś mieliśmy pełnowymiarowe dodatki za rozsądną cenę, wydane jakiś czas po premierze podstawki. Dziś gra kosztująca niemałe pieniądze jest krojona i dodatkowe 20-30% jest sprzedawane po premierze. Piraci i tak to mają za free, a legalny użytkownik się czuje jak frajer.

Tak btw - Amdarel nie Amdrael :P

Link do komentarza

Wybacz, zawsze myślałem, że właśnie tak brzmi Twój nick. :tongue:

Mnie DLC również strasznie się nie podoba, ale jestem to w stanie przełknąć pod jednym warunkiem: brak skandali i absurdów z gatunku: "nasza gra pojawi się za pół roku, a na moment premiery przygotowaliśmy już ochnaście DLC".

Co do tych skandali - przypomina mi się znalezienie plików dodatków w Star Wars: The Force Unleashed II, jak również Mafii II. Bardzo wredna, bezczelna praktyka.

W kwestii Anno 2070 - Ubisoft ma tendencję do ekstremów. Po kilku czy kilkunastu grach z zaimplementowanym StarForcem, który potrafi dokumentnie rozłożyć 64-bitową Siódemkę na łopatki, dostaliśmy Prince of Persia 2008 i bodaj H.A.W.X., które nie miały żadnych zabezpieczeń. Wystarczyło jednak poczekać, a na horyzoncie pojawił się AC II i Silent Hunter V...

No i piraci w Batmanie: Arkham City nie muszą płakać z powodu braku Kobiety Kota w egzemplarzu z drugiej ręki...

Link do komentarza

Spoko. Ostatnio jesteś już chyba trzecią poprawianą przeze mnie osobą ;-)

To fakt. Najśmieszniejsze jest to, że marudzeniem o w pełni legalne używki, czy skandalami takimi jak DLC do SW:TFU II i Mafii II sami sobie strzelają do bramki. Bo nagle teksty piratów pt. "ci wredni developerzy - nie dajmy im się nabić w butelkę" nabierają sensu. A skoro karanie za piractwo na własny użytek jest fikcją, wiele osób zaczyna się zastanawiać czy ci z pod bandery wesołego rogera nie mają racji.

Link do komentarza

ZROZUMCIE TO GRY SĄ DROGIE A KUPOWANIE PÓŁ ROKU PO PREMIERZE TO LAMERSTWO BO JAK TAK PÓŁ ROKU TO JUŻ STARA GRA SĄ JUŻ NOWE TRZEBA GRAĆ W NIE NIE W TE STARE.

Zupełnie inną sprawą jest to, że kupując grę trzeba sobie usprawiedliwić jej zakup. Wyobrażacie sobie usunąć grę z dysku którą kupiliście tego samego dnia? A są takie wypowiedzi na rozmaitych forach, w tonie "ale to słabe, wywalam to!" :P A kupując jedną grę na jakiś czas można się w nią naprawdę wgłębić, bez "Wyszedł już ACIII! Usuwam Crysisa 5, trza nowości ogarnąć!" a są gry które zdecydowanie na takie traktowanie zasługują - rozmaite Skyrimy, Mass Effecty itd.

Co do punktu z kopiowaniem - wydawcy wydają się sądzić, że jedna spiracona kopia równa się jedna mniej w sprzedaży. Rachunek ten jest bez sensu, piractwo powoduje straty, ale ten przelicznik jest... no, durny.

Link do komentarza

Amandarel ma rację! :trollface:

Niestety w Polsce piractwo to plaga, a najgorsze w nim jest to, że stało się powszednie. Znam osoby, które mówią, że ich po prostu nie stać na takie "fanaberie". Tutaj mamy sedno problemu. Płacenie za grę jest określane mianem "fanaberii", a ludzie kupujący legalne tytuły (jak np. ja) są nazywani albo dziwakami, albo po prostu osłami, którzy płacą za coś, co przecież jest darmowe.

Takie nawyki wyrabiają się już w szkole podstawowej. Przecież jesteś "w porządku" jeśli dasz ściągnąć koledze albo mu podpowiesz. Osoba nie dająca ściągać czy wręcz informująca nauczyciela o ściągających jest uznawana za najgorszą kanalię jako kapuś. Mam pewne doświadczenia jak każdy ze szkoły, bo byłem całkiem dobrym uczniem i zawsze pomagałem innym, starając się być "równiachą". Choć u mnie wynikało to z sumienia, a nie obawy przed represjami ze strony grupy. Podpowiadania traktowałem jako pomoc innym.

Po latach mogę powiedzieć, że właśnie to ściąganie na lekcjach wyrabia nawyk do oszukiwania systemu. Sytuacje te są porównywalne, bo obie są uznane za nielegalne i karane, ale osoby, które się ich dopuszczają nie są traktowane jak złodzieje, tylko ludzie próbujący sobie radzić w życiu. Dlatego piractwo w Polsce jest tak powszednie. Zauważyłem jednak, że ostatnio coraz więcej osób kupuje legalne gry.

Sam mam taką zasadę, że tytuły, które kupuję najpierw starannie sprawdzam, żeby nie wyrzucić pieniędzy w błoto. Przez użycie słowa sprawdzam, mam oczywiście na myśli czytanie recenzji, czy opinii o danej grze w internecie. Zwykle nie kupuję gry przed premierą (a większości piratów jako "sprawdzenie" uznaje skopiowanie gry, pogranie, a jak się spodoba, to kupię, w uzasadnieniu piracenia pojawia się stwierdzenie, że producent nie wydał dema). Nie muszę mieć wszystkich gier jakie wychodzą, kupuje tylko tyle na ile mnie stać. Znaczna część polskiej "piraterii" pozwala sobie na wszystko po prostu za darmo.

Link do komentarza

Jak powiedziałem koledze ze studiów (oczywiście klasyczny złodziej - pirat który za zaoszczędzone pieniądze na grach, muzyce, filmach i programach kupił sobie komp od NASA) że gram w Mirrors Edge (rok po premierze), to powiedział coś takiego: "ale to stare jest". oO Nie skomentowałem. Bo on oczywiście gra tylko w same premiery, świeżutkie kopie pobrane z warezowych for.

Link do komentarza

Cieszę się, że Face wspomniał o ściąganiu. Sam chciałem o tym pisać. Ściąganie, piractwo i ogólne cwaniactwo to elementy polskiej mentalności (pozwólcie mi na generalizację). I jest na to zewsząd przyzwolenie. Jestem sobie na studiach zaocznych i prawie każdy wykładowca wspomina, że można sobie coś tam pobrać z serwisu z pewnym gryzoniem w nazwie. Zawsze mnie skręca... Rozumiem nastolatek, rozumiem przeciętny ciołek, ale osoba z wyższym wykształceniem, która powinna coś sobą reprezentować? To przecież namawianie do łamania prawa.

Link do komentarza

Nauczyciele czy wychowawcy w mojej szkole bez problemów ściągają filmy z torrentów.

Koleżanka z pokoju stwierdziła, że winny jest tylko ten, kto zamieszcza pliki w sieci. Ci, co ściągają - nie. Miałam ochotę walnąć głową w ścianę. I ona się niby zna na prawie...

Anyway, nienawidzę "cfaniaczkuf", wyzywających mnie od frajerek tylko dlatego, że kupuję gry. I używających argumentów, że "producent zarobił swoje, bo gra do sklepu trafiła".

Ech... A ponoć szkoła dla inteligentnych, zdolnych dzieci.

Link do komentarza
Ech... A ponoć szkoła dla inteligentnych, zdolnych dzieci.

Eee... nie, jest dla każdego :P

Koleżanka z pokoju stwierdziła, że winny jest tylko ten, kto zamieszcza pliki w sieci. Ci, co ściągają - nie. Miałam ochotę walnąć głową w ścianę. I ona się niby zna na prawie...

Tia. Tak samo zleceniodawcy (i producenci broni?) są winni zabójstw.

Sam mam taką zasadę, że tytuły, które kupuję najpierw starannie sprawdzam, żeby nie wyrzucić pieniędzy w błoto. Przez użycie słowa sprawdzam, mam oczywiście na myśli czytanie recenzji, czy opinii o danej grze w internecie. Zwykle nie kupuję gry przed premierą (a większości piratów jako "sprawdzenie" uznaje skopiowanie gry, pogranie, a jak się spodoba, to kupię, w uzasadnieniu piracenia pojawia się stwierdzenie, że producent nie wydał dema). Nie muszę mieć wszystkich gier jakie wychodzą, kupuje tylko tyle na ile mnie stać. Znaczna część polskiej "piraterii" pozwala sobie na wszystko po prostu za darmo.

Nienawidzę argumentu "Ja sprawdzam". Czyżby oznaczał on "Ta gra jest wystarczająco słaba żebym jej nie kupował, ale na tyle fajna żebym ją przeszedł"? Gdzie jest precyzyjna granica? Nieeee ma. A na kilkadziesiąt tytułów (woah naprawdę kilkadziesiąt o_O Kiedy?!) które kupiłem przejechałem się może na 2-3.

Link do komentarza
Koleżanka z pokoju stwierdziła, że winny jest tylko ten, kto zamieszcza pliki w sieci. Ci, co ściągają - nie. Miałam ochotę walnąć głową w ścianę. I ona się niby zna na prawie...

Muszę przyznać, że z tym akurat jest obecnie bardzo głupia sytuacja, bo... po części może mieć rację. Miałem to szerzej omówione na przedmiocie Ochrona własności intelektualnej i w skrócie wygląda to tak: do odpowiedzialności może zostać pociągnięta osoba udostępniająca dane (a z racji specyfiki protokołu p2p jest nią każdy, kto chce coś pobrać), natomiast ci, którzy tylko pobierają i to najlepiej od osób pozostających z nimi w stosunku towarzyskim działają w ramach dozwolonego użytku osobistego, ALE: NIE DOTYCZY TO OPROGRAMOWANIA, CZYLI APLIKACJI I GIER - tutaj ścigane jest nawet samo posiadanie. Oczywiście w razie ewentualnej wpadki osoby posiadającej całe pudła płyt z filmami czy muzyką wszystko zależy już od organów ścigania i zasłonięcie się takim tłumaczeniem może nic nie dać; nieraz słyszy się także o działaniach wszczynanych przez samych posiadaczy praw autorskich (co nie znaczy prawdziwych autorów!). Dlatego nawet jeśli na pobranie czegoś tam przymyka się oko, zawsze pozostaje kwestia etyki i własnego sumienia - czy to rzeczywiście w porządku? Stosownego paragrafu na poparcie tego tu nie przytoczę, ale napisałem to, czego nauczono mnie na Politechnice Częstochowskiej.

Anyway, nienawidzę "cfaniaczkuf", wyzywających mnie od frajerek tylko dlatego, że kupuję gry. I używających argumentów, że "producent zarobił swoje, bo gra do sklepu trafiła".

Trafiła teraz, ale następna część może już w ogóle nie wyjść, bo nikt nie będzie chciał sprzedawać czegoś, co zalega na półkach. Tłumaczenie z rzyci wzięte... Pod względem kupowania jestem stawiany w takim samym świetle co Ty, FaceDancer i inni. I weź tu odbijaj piłeczkę, kiedy wszyscy wokół Ciebie są święcie przekonani, że to oni są mądrzy, a ty całkowicie odwrotnie...

A na kilkadziesiąt tytułów (woah naprawdę kilkadziesiąt Kiedy?!) które kupiłem przejechałem się może na 2-3.

Ja mogę powiedzieć podobnie - jeśli kupiłem coś słabego, to tylko z ciekawości, czy aby na pewno jest tak źle, i to za niewielkie pieniądze.

Co do punktu z kopiowaniem - wydawcy wydają się sądzić, że jedna spiracona kopia równa się jedna mniej w sprzedaży. Rachunek ten jest bez sensu, piractwo powoduje straty, ale ten przelicznik jest... no, durny.

Takie rozumowanie oczywiście nie jest całkowicie zasadne, ale trochę prawdy w tym jest - gdyby zakup z legalnego źródła był jedyną możliwością zdobycia gry, sprzedawałoby się ich dużo więcej. Nie twierdzę, że wszyscy rzucaliby się na premierówki, ale na pewno wzrosłaby sprzedaż tanich tytułów.

Na koniec jeszcze jeden z komentarzy zamieszczonych pod newsem dotyczącym ścigania piratów przez CDP. Został już usunięty, lecz mnie udało się go zawczasu skopiować.

dzisiaj, 18:40 cortas

niech s*** [cenzura] widac hipokryzja cdprojekt jest wielka zwalczaja drm a robia takie akcje zreszta wydajac tak slaba gre jak wiedzmin 2 nie wiem na co moga liczyc jak na piracenie

Te słowa nie tylko mnie zbulwersowały - one mnie po prostu do szczętu rozwaliły. Zdaniem rzeczonego użytkownika zrezygnowanie z zabezpieczeń równa się przyzwoleniu na pobranie gry z torrenta. Doprawdy, "tfurcza" interpretacja. Niech CDP ściga, niech nakłada grzywny - w pełni to popieram. Już się śmieję w duchu na myśl, ilu cwaniaków przekona się, jaką anonimowość daje zmienne IP, bo takie komentarze też się pojawiły.

Link do komentarza
Muszę przyznać, że z tym akurat jest obecnie bardzo głupia sytuacja, bo... po części może mieć rację. Miałem to szerzej omówione na przedmiocie Ochrona własności intelektualnej i w skrócie wygląda to tak: do odpowiedzialności może zostać pociągnięta osoba udostępniająca dane (a z racji specyfiki protokołu p2p jest nią każdy, kto chce coś pobrać), natomiast ci, którzy tylko pobierają i to najlepiej od osób pozostających z nimi w stosunku towarzyskim działają w ramach dozwolonego użytku osobistego,

To napisałem zaledwie dwa dni przed Twoim tekstem. Racz się zapoznać i koleżance również zalecam. I jedna uwaga - jeżeli Ochrony własności intelektualnej nie prowadzi u Ciebie prawnik, i to specjalizujący się w prawie autorskim, to zeszyt możesz spalić. Jako, że studiuję prawo i historię, to wiem jak na nieprawniczym kierunku wypaczają niektóre zagadnienia.

nieraz słyszy się także o działaniach wszczynanych przez samych posiadaczy praw autorskich (co nie znaczy prawdziwych autorów!).

?

tosownego paragrafu na poparcie tego tu nie przytoczę

Jeżeli idzie o oprogramowanie, to mamy przypadek kwalifikowany od kradzieży. 278 § 2 KK: Tej samej karze podlega, kto bez zgody osoby uprawnionej uzyskuje cudzy program komputerowy w celu osiągnięcia korzyści majątkowej. Obstaję za takim rozumieniem korzyści majątkowej, jakie spotkałem w pewnym orzeczeniu. Próba oszczędzenia na kupnie programu powinna być również poczytywana za osiągnięcie korzyści majątkowej.

Link do komentarza

Już nie pamiętam dokładnie, kim była kobieta prowadząca zajęcia (a działo się to jakieś 1,5 roku temu), ale raczej nie prawnikiem. "Rozpowszechnienie" rozumiała w sensie "jakiekolwiek" - w przypadku np. artysty jako koncert czy premierę albumu. Jak sam napisałeś, jest tu sporo miejsca na interpretację, więc dużo zależy od danego przypadku i organów ścigania (oczywiście mówię o sytuacji, w której piratowi zostaje przedstawiony akt oskarżenia). Jako że prawa nie studiuję, a wykładanie na uczelni wyższej uznaję za dowód kompetencji, nie zastanawiałem się szczególnie, ile w tym wszystkim jest racji. Z doświadczenia wiem jednak, że tego typu przedmioty ma wiele kierunków ścisłych. I wątpię, by każda uczelnia zatrudniała do ich nauczania prawnika.

Ten mit to jeszcze nic, bo jakieś zagnieżdżenie w polskim prawie ma. Co jednak powiedzieć o słynnych "24h na weryfikację pobranych plików"? To jest dopiero bujda.

nieraz słyszy się także o działaniach wszczynanych przez samych posiadaczy praw autorskich (co nie znaczy prawdziwych autorów!).

Tutaj miałem na myśli głównie doniesienia o propozycjach ugody, jakie otrzymywali użytkownicy "serwisu z gryzoniem w nazwie", którzy udostępnili utwory kilku polskich artystów. Właścicielem części praw do nich była ponoć jakaś francuska firma. O podobnych akcjach słyszy się dość często, stąd wziął się pogląd, że zarabianie na tych, którzy nie chcą iść do sądu i wolą zapłacić, to całkiem niezły interes dla takich podmiotów.

Być może nie użyłem trafnego, precyzyjnego sformułowania i zapewne chodziło o prawa majątkowe.

Link do komentarza

Moim zdaniem powodów piractwa jest kilka.

1. Gry są coraz krótsze, wtórne i bardziej monotonne, a do tego miesiąc po premierze wychodzi DLC za kilkadziesiąt złotych dodające nowy wątek lub inną pierdołę. Gdyby autorzy robili od razu pełne gry ludzie chętnie by wydawali pieniądze na 30-40 godzin zabawy, a nie m 5-10.

2. Gry są za drogie. Autor sam zauważył, że kupuje niektóre gry gdy stanieją, czyli kosztują zazwyczaj 50-60 złotych. Dlaczego na początku gry nie mogą być tańsze o 40-50%. Łatwiej graczowi uzbierać 60-80 złotych, niż 130-150. Na zachodzie nie ma takiego piractwa w pewnej mierze dlatego, że im jest łatwiej wydać w miesiącu 50 euro przy zarobkach 1500 euro, niż nam 150 złotych przy zarobkach 1500 złotych.

3. Pudełka to przeżytek. Jednym ze sposobów obniżenia kosztów dystrybucji gier to przerzucenie ich do sprzedaży cyfrowej. Skoro nie jest problemem pobranie pliku 8 giga z torrenta to nie będzie problemem pobranie tego samego pliku ze strony producenta. Dlaczego ja mam gromadzić masy pudełek plastikowych, które mi nic nie dają poza tym, że zbierają kurz i zajmują miejsce? Niektórzy zapewne lubią mieć ładne pudełka na półce i się chwalić ile tego mają, ale przecież sami mogą sobie kupić pudełko i wydrukować okładkę, a następnie to postawić na półce.

4. Zabezpieczenia zwiększają piractwo. Nie raz i nie dwa słyszymy o tym, że legalni i uczciwi posiadacze gier mają problemy związane z zabezpieczeniami, a piraci nie. Wpisywanie kilku haseł i zakładanie co chwila kont na rożnych stornach nie zwiększa komfortu grania. Dlaczego całkiem nie odejść od zabezpieczeń gier jakie dziś znamy, na rzecz "małych błędów", które będą utrudniać życie pirata.

Piractwo było, jest i będzie. Producenci muszą wreszcie zacząć traktować graczy jak swoich przyjaciół, a nie wrogów i zachęcać ich do kupowania swoich produktów. Działania przez nich podejmowanie, aby zwalczyć piractwo, tylko je pogłębiają - przynoszą skutek odwrotny od zamierzonego. Nie bronię piratów, ale nie zamierzam słodzić producentom i pisać jacy to oni poszkodowani.

Link do komentarza

UP:

1. Krótkie gry były od zawsze (Q1 to robota na 4h dla średnio dobrego gracza), ale wiele zależy od gatunku. W wielu RPG-ach nadal można liczyć na kilkadziesiąt godzin rozgrywki, a te pomimo to są piracone. Mówi się, że wiele gier (zwłaszcza strzelanek) sprzedaje multi i jest w tym sporo prawdy - bo ilu ludzi kupiłoby CoD'a za dość wysoką, premierową cenę wiedząc, że to tylko kilka godzin kampanii? Oczywiście są tytuły dokładnie do tego pasujące, ale ich sprzedaż mówi sama za siebie. DLC owszem, denerwują (zwłaszcza, jak się je zapowiada przed premierą samej gry...), ale wiele to nic nieznaczące drobiazgi. Gdyby nawet pełne misje fabularne kosztowały zamiast, dajmy na to 50zł 5 czy 10zł, z pewnością ludzie patrzyliby na nie nieco innym okiem. Druga sprawa jest taka, że... gracze z szatkowaniem już się pogodzili - wystarczy spojrzeć, ile się sprzedało paczek z mapami do Black Ops. Do czasu pierwszego Modern Warfare było nie pomyślenia, by nowa mapka mogła coś kosztować.

2. Tutaj wiele zależy od zarobków. Owszem, są ludzie, którzy zarabiają te 1500zł i poniżej, ale są też tacy, którzy takie kwoty postrzegają jako drobne. Sam tęsknię za czasami, kiedy hit kosztował max. 99zł - a przecież to tylko kilka lat wstecz. Dziś cena 150zł za premierówkę mnie odstrasza, choć to nie znaczy, że nie znajdują nabywców. Zawsze kogoś stać, ktoś inny zacznie zaoszczędzać przez dłuższy czas - sprzedaż w chwili debiutu napędzają głównie fani danej gry. I wtedy piractwo również istniało, i miało się świetnie. Zmniejszenie ceny gier do takiego poziomu jak sugerujesz wielu by ucieszyło, ale moim zdaniem sprzedaż zwiększyłaby się, przynajmniej w naszym kraju, w niewielkim stopniu. Zwyczajnie - jak ktoś jest zatwardziałym piratem, to nawet 5zł nie da - rozejrzyj się po stronach z torrentami, a przyznasz mi rację. Tam się wrzuca nawet gry warte parę zł...

3. To zależy od tego, kiedy zaczęło się grać. Dziś DD to jeden z obowiązujących standardów, ale kiedyś, gdy Internet był "dodzwaniany" i jeszcze dalej, pudełka były jedyną formą normalnej dystrybucji. I stąd u wielu graczy sympatia do takich wydań - od razu widać, co robisz po godzinach, masz się czym pochwalić. Dla mnie również pudełka mają nieocenioną wartość sentymentalną i staram się, by uzupełniać kolekcję o właśnie takie okazy.

Póki co DD to strasznie fałszywy argument w ustach wydawców - pomijając wyprzedaże (głównie Steamowe), cyfrowa dystrybucja ma tylko jedną zaletę - nie musisz ruszać się z domu. Ceny są porównywalne lub takie same, co pudełek. Nawet te 20 czy 30zł mniej na Muve.pl za cyfrowe Assassin's Creed: Revelations mnie nie przekonuje, bo pewnie w tej cenie da się wyrwać gdzieś pudełko. Mnie pasuje rozwiązanie pośrednie - czyli pudełko + gra dopisana do konta Steam. Mam do niej dostęp gdziekolwiek jest odpowiednio mocny komputer i łącze, zaś opakowanie cieszy oczy.

4. Cóż... i tak, i nie. Zdarzają się ludzie, który po przejechaniu się na nich wolą potem następną część pobrać z torrenta albo chociaż użyć cracka, bo totalny bojkot to rzadkość. Niemniej jednak denerwujące jest, że zabezpieczenia nadal są, bo utrudniają piratom życie tylko przez kilka dni, zanim pojawi się odpowiedni crack, a najbardziej dają się we znaki posiadaczom legalnych egzemplarzy. Mnie StarForce z Prince of Persia: Dwóch Tronów kompletnie rozłożył system... Od tej pory aż boję się zbliżać do takich tykających bomb.

Ostatni argument popieram, ale jest pewna kasta piratów, którym nic nie przemówi do rozumu, bo ich tak naprawdę gry nie interesują. I właśnie takich pozbyłbym się w pierwszej kolejności.

BTW: Polecam zerknięcie TUTAJ. Zwłaszcza, jeśli ktoś ma radiówkę. :laugh:

Link do komentarza

@GuyFawkes

Lol, wyjąłeś mi wszystko z ust. W samym artykule, jak i komentarzach. Zanim przeczytałem Twój komentarz chciałem wpomnieć o komentarzach pod news'em o ściganiu piratów przez CDP, oraz podlinkować youhavedownloaded. Rozwalił mnie raport - np. w siedzibie Google'a odnotowano dużą ilosć ściągnięć windowsa :D

@Qrowsky

Jasne, kiedyś piraci nie byli złodziejami. To że rabowali statek, a później go zatapiali, to tylko łamanie prawa, ale w żadne kradzieże nie byli zamieszani.

Szkoda że tak wielu złodziei nie rozumie ironii w nazwie której mówiąc o sobie z dumą używają.

Link do komentarza
Gość
Dodaj komentarz...

×   Wklejony jako tekst z formatowaniem.   Wklej jako zwykły tekst

  Maksymalna ilość emotikon wynosi 75.

×   Twój link będzie automatycznie osadzony.   Wyświetlać jako link

×   Twoja poprzednia zawartość została przywrócona.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz wkleić zdjęć bezpośrednio. Prześlij lub wstaw obrazy z adresu URL.

×
×
  • Utwórz nowe...