Pierwowzory zapomniane
Czasem w książkach, filmach, a nawet i w życiu napotykamy sytuacje, które skomentować można stwierdzeniem 'uczeń przerósł mistrza'. Mistrz sam sobie winien, że na swym łonie wyhodował żmiję, ale nie o tym miałem... Coś podobnego zdarza się na rynku muzycznym. Specyficzną odmianą tego zjawiska są covery, które przyćmiły wykonania oryginalne. Czasem możemy się natknąć na dyskusje dotyczące wyższości oryginału nad coverem (czy też vice versa), ale w tym przypadku jest nieco inaczej. Tutaj mało kto zna oryginały.
Nie będę się tu rozpisywał za bardzo o każdym z kawałków, bo niekonieczne są to 'moje pary kaloszy'. W każdym przypadku sytuacja jest podobna. Na początku pokażę wykonanie znane oraz/lub lubiane, a zaraz za nim wykonanie oryginalne. Do dzieła więc.
Nie mogę się zdecydować, które wolę bardziej. Chyba jednak damskie. Jest jeszcze jedno 'znane' wykonanie, ale o nim zabraniam mówić.
Za Annie Lennox nigdy nie przepadałem. Oto kolejny powód - oryginał bardziej mi przypadł do gustu.
Tu Was mam. Większość pewnie spodziewała się Fugees i ich 'kinowego' wykonania w połączeniu z Robertą Flack. A tu niespodzianka - oryginalny oryginał to dzieło niejakiej Lori Lieberman.
Tu w zasadzie bez komentarza, ale wypadałoby do tego dodać pięknie alternatywne wykonanie
Tu dwa równorzędnie wielkie wykonania, choć ja sam wolę chyba Hendrixa za rockowy pazur.
___________
I to by było na tyle ode mnie. Pora na Was. Znacie takie przypadki? Zresztą podyskutujmy o coverach w ogóle. Jesteście w obozie oryginałów czy coverowców? Macie jakieś ulubione covery? A może jakiś odlotowe/humorystyczne/dziwne?
Emil Cioran
Zeszyty 1957-1972
19 komentarzy
Rekomendowane komentarze