Okrucieństwo i osobliwe poglądy
W sierpniu zeszłego roku zaginęła moja siedmioletnia kotka. Mieszkam w domu z ogrodem, więc pupilka chadzała własnymi drogami, przychodząc do ludzi, tylko wtedy, kiedy była głodna lub złakniona pieszczot. Cóż, taka kocia natura. Pewnego dnia po prostu zniknęła, przepadła bez śladu. Po dwóch dobach intensywnych poszukiwań powoli zaczęłam godzić się z myślą, że prawdopodobnie przydarzył jej się jakiś wypadek. Właściwie to miałam słuszne podejrzenia, ale nie zgadłabym, że kotka trafiła w sąsiedzką niewolę. Otóż mój sąsiad- człowiek już w podeszłym wieku, z nieznanych mi przyczyn zwabił zwierzaka do ciasnej, metalowej klatki i przetrzymywał na swoim terenie. Co więcej, po tych dwóch dniach mężczyzna nie krył się specjalnie ze swoją ?zdobyczą?, bo klatkę umieścił w zaroślach, porastających jego ogród. Brak mi słów na furię, jaka ogarnęła mnie na widok mojego zwierzaka trzymanego w takich warunkach ? bez wody i jedzenia, a co najważniejsze bez szansy na ucieczkę. Jak się sąsiad tłumaczył? Nijak. Na moje pretensje głupkowato rechotał i twierdził, że kot deptał jego warzywa w ogrodzie, więc złapał zwierzaka żeby go postraszyć. Nie będę roztrząsać przebiegu kłótni ani opisywać, co dokładnie myślę o tym człowieku. Dziś kotka ma się dobrze, ale jej samotne przechadzki zostały bardzo ograniczone. Zresztą wszystkie zwierzęta ( posiadam jeszcze jednego kota i dwa psy) muszą być ciągle pilnowane, odkąd w moim sąsiedzie obudziły się mordercze instynkty. Jeśli chodzi o mnie, to obecność tego człowieka ignoruję, ale nie mogę wyjść ze zdumienia, że ktoś, kogo teoretycznie znam, jest skłonny do takiego zachowania.
Po co to wszystko odtwarzam? Otóż w przeciągu kilku dni natknęłam się w lokalnej prasie na kilka artykułów opisujących przypadki znęcania się na zwierzętami. Ktoś zakatował małego pieska i demonstracyjnie wywiesił jego ciało na płocie, ktoś inny doprowadził do śmierci kilku kotów żyjących na okolicznych działkach. Ludzie odpowiedzialni za te czyny prawdopodobnie zapłacą grzywnę za znęcanie się nad zwierzętami. Pomyślałam, że powinni odsiedzieć swoje za kratkami, ale skoro na taki wyrok szanse są bardzo małe, to, chociaż przestępstwo nie ujdzie im całkiem na sucho i jakąś karę poniosą. Jakież było moje zdziwienie, kiedy od niektórych usłyszałam, że ?Kto to słyszał, żeby za psa czy kota stawać przed sądem? albo ? Mordercy i gwałciciele żyją na wolności, a tu za zwierzęta można iść do więzienia?. Jak dla mnie jedno z drugim nie ma nic wspólnego. Dopóki nikt nie wypuszcza gwałcicieli z więzienia, po to żeby zwolnić cele dla tych, którzy ?tylko? zakatowali zwierzaka, to nie jestem w stanie zrozumieć tych głosów oburzenia. To, że dawniej ludzie bezkarnie mogli robić, co tylko chcą ze swoim inwentarzem to powód do wstydu, a nie tęsknoty za minionymi czasami.
Opisane wyżej komentarze słyszałam od ludzi wydawałoby się sympatycznych i życzliwych. Jak się jednak okazuje nadal w społeczeństwie pokutuje przekonania, że bestialskie traktowanie zwierząt nie zasługuje na potępienie. Daleka jestem od popadania w skrajność i głoszenia, że życie czworonoga powinno być cenione na równi z życiem ludzkim, ale trochę empatii jeszcze nikomu nie zaszkodziło. Jeśli jedna osoba nie widzi nic złego w biciu czy głodzeniu zwierząt to stanowi to powód do smutku i żalu. Jeśli jednak wśród grup zaczynają dominować poglądy, że takie zachowanie to nic złego, to mnie ogarnia przerażenie. W dużej mierze to od nas samych zależy, jakie zachowania będą społecznie akceptowalne, a jakie zostaną potępione. Mam nadzieję, że kiedyś doczekam się nie tylko surowszych kar dla ludzi, wyładowujących agresję na niewinnych czworonogach, ale także powszechnej krytyki dla każdego przejawu znęcania się nad zwierzętami.
19 komentarzy
Rekomendowane komentarze