Skocz do zawartości

A idź pan w pyry

  • wpisy
    345
  • komentarzy
    4875
  • wyświetleń
    461954

A idź Pan w pyry z takimi teoriami


Qbuś

1244 wyświetleń

Dziś dorzucę swoje trzy grosze do tematu, który na forum i w samym CDA był już wałkowany wielokrotnie. Chodzi mi o różnorakich speców, zwanych potocznie Prof. S. Jonalistami, oraz ich teorie. Nie będę jednak pisał tu o zgubnym wpływie gier na dziecięcą psychikę, tworzeniu MSMów czy też brutalności szachów. Będzie o uzależnieniu.

addict.jpg

Co jakiś czas można usłyszeć informacje o tym, że jakiś nastolatek zaatakował matkę, bo odłączyła Internet; o tym, że rodzice zapomnieli o dziecku, bo grali w coś tam. W większości są to przypadki tragiczne (choć czasem i pewnym stopniu komiczne) i nie ma co ich negować. Są one jednak wykorzystywane do przedstawiania gier jako zła wcielonego, nowego narkotyku. Wpiszcie sobie w Google hasło "games are addictive" (gry są uzależniające). Wyników wiele - można znaleźć nawet informacje o eksperymentach przeprowadzanych na szczurach.

Fakty są jednak takie, że gry - same w sobie - nie są uzależniające. Cytując angielską Wikipedię: "There is no formal diagnosis of video game addiction in current medical or psychological literature" (Aktualna literatura medyczna i psychologiczna nie zawiera formalnej diagnozy uzależnienia od gier komputerowych). Co nie znaczy, że od gier nie można się uzależnić. Jest to jednak zależne od osoby, a nie od gier. Od gier uzależnią się osoby, które są podatne na uzależnienia i równie dobrze mogą uzależnić się od czegokolwiek innego. To, że syn zaatakował matkę, nie znaczy, że gry są złe, ale że syn ma problem z kontrolowaniem agresji, a rodzina ma problemy wychowawcze. To, że rodzice zapomnieli o dziecku, nie znaczy, że gry są złe, a że rodzice byli do [beeep].

Addiction_by_klenia.jpg

Uwaga! Oto efekt uzależnienia do Tymbarków!

Można co prawda wspominać, że gry mają wbudowane mechanizmy nagradzania gracza i generują przyjemność (hormony i tak dalej), ale i czytanie książek wiąże się z przyjemnością. Słuchanie muzyki. Można wymieniać i wymieniać - rozrywka musi być przyjemna, żeby była rozrywką. Problem leży w tym, że hordy nadopiekuńczych rodziców potrzebują kozła ofiarnego. Kiedyś był rock'n'roll, byli Beatlesi - teraz są gry. EverQuest zyskał miano EverCrack, dziś takim 'crackiem' rzekomo jest World of Warcraft. Gry są łatwym celem - spora część starszego pokolenia nie bardzo je rozumie i dlatego łatwo obwinić je za własne wychowawcze wpadki. No i są też takie osoby, którym przeszkadza to, że inni się dobrze bawią, a oni nie.

addictedbykornrad.jpg

Zabawne i smutne zarazem jest to, że gracze, którzy narzekają na to, że są postrzegani bardzo stereotypowo, sami piętnują innych graczy w ten sam sposób ("gra w Simsy, to na pewno taki owaki"; "gra w WoWa, to na pewno no-life"). Niby nie ma co się dziwić, bo w końcu gracz też człowiek, ale warto zwrócić na to uwagę.

A co Wy o tym myślicie? Wiem, że to forum dla graczy, ale może ktoś się nie zgadza? Jak Wy jesteście traktowani jako gracze? A jak przez innych graczy? Na koniec dorzucę jeszcze od siebie małą refleksję - problemy zaczynają się wtedy, gdy gry zabierają nam czas nie tylko przeznaczony na rozrywkę, ale i na inne sprawy.

Narkotyk głupoty,

najpotworniejszy narkotyk głupoty.

jakże upokarzająca bezsilność wobec głupoty a z nią zła.

Narkotyk dewocji, przesiąknięty kadzidłem

narkotyk fanatyzmu,

te lśniące oczy

rozszerzone przekonaniem

o posiadaniu jedynej prawdy,

wyłączności

Jan Rybowicz

Narkotyki, narkomani, narkomanie

26 komentarzy


Rekomendowane komentarze



Nikt nigdy mi nie wypominał, że gry są złe, ani nic takiego. Może czasem coś było, że to marnowanie czasu, ale z tym trudno się nie zgodzić :tongue: Pamiętam nawet jak dawniej (a z 10 lat tamu) jak tylko babcia/dziadek/wujek/ciocia przyjeżdżali zaraz zaciągałem ich do komputera żeby pokazać im jakie mam gry :cat2:

Nawiązując do wszystkich teorii o uzależniającym wpływie gier: w każde wakacje jeździłem na różne oazy gdzie przez 2 tygodnie nie miałem kompa. I co? I nic. W domu grałem jak najęty, ale potrafiłem bez problemu się od tego oderwać. A ostatnio przez cały maj nie włączyłem żadnej gry bo robiłem model 3D na historię i jakoś przeżyłem (no dobra włączyłem może 3 razy WoT'a i zagrałem po jednej bitwie - ok. 5 min).

I jeszcze jedna refleksja: około trzeciej klasy podstawówki grałem w Max Payne'a (kolega którego starszy brat to miał, pożyczał na prawo i lewo, a, że to było wtedy COŚ, więc wszyscy się tym strasznie jarali) i co jestem jakiś szczególnie agresywny? Nie wydaje mi się... (Ale prawdę mówiąc teraz nigdy bym nie dał żadnemu dziecku zagrać w to, a sam nie wiem czemu rodzice mi nie zabronili, bo np. w GTA: VC grać nie mogłem.)

Link do komentarza

@ZurekKun

Coś na pewno by znaleźli. Trzeba mieć kozła ofiarnego, żeby nie widzieć sowich błędów.

Co do wpisu, to zgadzam się w stu procentach. Najważniejszy jest jednak fragment o traktowaniu graczy przez innych graczy. Bo reszta została już kiedyś powiedziana. Ale na stereotypy wśród graczy nikt już tak nie patrzy. A to też jest duży problem.

Link do komentarza

ZurekKun - Earl Grey'a proszę.

haz111 - Rodzice i podejście do gier to temat na osoby wpis. Często rozbija się po prostu o to, że rodzice chcą mieć chwile spokoju. Na tej samej zasadzie sadza się dzieciaka przed telewizorem i pozwala cały dzień siedzieć przez Cartoon Network czy czymkolwiek innym. A co do marnowania czasu... Nie do końca się zgadzam. ja tam uważam, że trochę rozrywki i relaksu potrzebnych jest każdemu.

DonRomano - Ciekawe, która grupa graczy jest najbardziej 'wyklęta'.

Link do komentarza
haz111 - Rodzice i podejście do gier to temat na osoby wpis. Często rozbija się po prostu o to, że rodzice chcą mieć chwile spokoju. Na tej samej zasadzie sadza się dzieciaka przed telewizorem i pozwala cały dzień siedzieć przez Cartoon Network czy czymkolwiek innym. A co do marnowania czasu... Nie do końca się zgadzam. ja tam uważam, że trochę rozrywki i relaksu potrzebnych jest każdemu.

Troszkę źle mnie zrozumiałeś, napisałem "czasem coś było, że to marnowanie czasu". To "czasem" oznaczało, że wtedy kiedy np. grałem dość dużo. Mój tata nawet mówi, że "pograć sobie czasem trzeba" - w końcu sam gra w wojenne strategie i World of Tanks :wink:

Link do komentarza

Winny sie tłumaczy. Pewnie przez WoW'a ubierasz swoje dzieci w sroje elfów, krasnali oraz innych stworów i każesz im wykonywać niebezpieczne questy, albo zmuszasz je do grania Twoją postacią podczas swej nieobecności, tak by postacie dzień i noc pracowały nad uzyskaniem 85 levela.

Aż sam jestem pełen podziwu dla swych umiejętności dedukcyjnych :)

Link do komentarza

Zorzin - Tymbark Jabłko-Mięta to ambrozja.

haz111 - Mój tata z kolei przesadzał - jako, że w dzień my okupowaliśmy komputer, tata grał po nocach. A wstawał bardzo wcześnie. Ale Ceasar III i Civilisation II były ważniejsze.

matstu - Harry Pottera!

Lord Hrabula - Masz mnie! Ale ja mam Cię - skąd wiesz, że to akurat 85 level?!

Link do komentarza

Masz mnie, dobre pięć minut na googlach szukałem jaki jest cel tej gry. Dowiedziałem się, że max to 85-level, ale ponoć wtedy dla niketórych rozgrywka się zaczyna :)

Niemniej nie zaprzeczę, miałem dwugodzinny romans z WoW'em (podobnie z minecraftem). Po tym jak 30 minut zbierałem gruszki czy jablka po pustyni w ramach jakiegoś questa, stwierdziłem, że jakoś nie moje klimaty

Link do komentarza

Kubuś dobrze mówi. Ale to blog na stronie o grach, więc na pewno opłacili Cię <werble> producenci narkotyków <ba-dum-pszsz>. Powaga. Zarabiają na zepsuciu i morderstwach, a podstawą takiego świata jest zatruwanie umysłów młodych ludzi przez te głupie gry. Potem mordujesz i zażywasz narkotyki. Proste i logiczne, nie? A to teoria pewnego inteligentnego człowieka, którego miałem przyjemność poznać. Ostatnio wygłosił mi nawet lepsze prawdy objawione, ale to na inną rozmowę.

Ciekawi mnie czego by sie czepili gdyby nie bylo gier...

O, to nie trzeba szukać daleko. Był taki czas, że dzieci nie grały na komputerach, tylko czytały książki. A raczej książkę. Nazywała się Harry Potter i też została wyklęta.

Nieco wcześniej dzieci masowo oglądały kreskówki i zbierały karty z Pokemonami. Też były uzależniające i złe.

Od jakiegoś czasu, albo ze względu na wzrost popularności gier wśród dorosłych, albo ze względu na rozwój Internetu to właśnie on przejmuje rolę bycia "tym złym".

Nie ma co specjalnie przeżywać, trzeba się z tym pogodzić i argumentować z takimi ludźmi. A z takimi, do których argument w rodzaju "Grę sprzedano w 10 milionach egzemplarzy, a jeden gracz zabił kogoś z powodu gry, chyba jednak to z nim było coś nie tak" nie trafiają, najlepiej w ogóle nie dyskutować.

BTW - Jabłko-mięta to najgorszy smak, jaki w życiu piłem (pewnie dlatego że ta "mięta" nawet koło mięty nie leżała).

Link do komentarza

Jak jestem traktowany i byłem jako gracz? Hmm... Trochę to przemilczę, ale Iskier miał okazję spotkać się z drobnym przejawem tego na naszym spotkaniu.

Dość powiedzieć, że porównywanie do nieudaczników czy tępaków zdarzało się dość często.

Link do komentarza

Chciałem tutaj wcisnąć swoje 7 złotych, (tak siedem, nie trzy grosze) które mam w kieszeni, ale jako iż jestem wykończony po ciężkim, upalnym dniu, są już praktycznie wakacje, a temat był powtarzany setki razy powiem tyle - nikomu nie udowodnimy, że gry "nie są złe", więc przestańmy to robić.

Jesteśmy satanistami. Na pewno. :diabelek:

Link do komentarza
Jest to jednak zależne od osoby, a nie od gier.

Tu pozwolę sobie wtrącić "czygrosze" od siebie - nie tyle zależne jest to od osoby co od kombinacji pewnych czynników, a zwłaszcza (jak podaje jedno z wyjaśnień, bardzo rozsądne zresztą, bo opierającej się na Teorii Społecznego Uczenia się) od postawy modela, na którym dziecko wzoruje swoje zachowanie (bo, nie czarujmy się - dzieci wzorują się na rodzicach, bo skąd indziej miałyby czerpać wiedzę społeczną do lat 5?).

Otóż, jeżeli dziecko a) jest zdrowe psychicznie (czyt. nie wykazuje specjalnych deficytów poznawczych na ten przykład), b) wychowuje się w rodzinie "normalnej" (czyt. kochającej, spełniającej potrzeby dziecka i swoje nawzajem), to ani agresja w TV, ani w grach, ani skądinąd NIE JEST internalizowana i dziecko się jej NIE uczy z tych źródeł. Koniec, kropka.

Natomiast, gdy rodzina jest dysfunkcyjna (np. alkoholowa) to wtedy gry i TV MOGĄ (choć nadal nie muszą) wzmagać zachowania agresywne i aspołeczne w ogóle. Wzmagać, bo stanowią UZUPEŁNIENIE tego, co dziecko ma na co dzień (czyli negatywne wzorce), a nie ich totalne przeciwieństwo.

Także Qbusiu - bądź miły dla Maksa, a gry mu krzywdy nie zrobią :-P.

Link do komentarza

Grałem w DOOM-a i Mortal Kombat w wieku około 6-8 lat. Po kilkunastu latach mogę stwierdzić, że bardziej na cierpienie innych znieczuliła mnie telewizja (a konkretniej wiadomości, w której prześcigają się w podawaniu liczby ofiar - skupiając się tylko na tym, jak wiele osób ucierpiało), zaś sam jestem wrażliwy w stopniu jak najbardziej wystarczającym, a w niektórych sferach nawet wyższym niż większość (zwierzęta). Wydaję się być więc żywym dowodem teorii przedstawionej przez Quetza - choć pewnie nie ja jeden tutaj.

Link do komentarza

Problem leży w ludziach, a nie w grach. Oczywiście, łatwiej powiedzieć, że to przez te gry komputerowe. Cieszę się, że stare pokolenie wymiera, bo dzięki temu, że każdy w jakiś sposób dotknął gier powtarzanie takich głupot przestanie już być możliwe i media będą musiały poszukać sobie innego celu.

Link do komentarza

Gram w wolnych chwilach i nie mam z tym problemu, bo gry nie zabierają mi czasu, który powinienem przeznaczyć na inne sprawy. Po prostu mam to dość dobrze poukładane i rozplanowane :) A ludzie jak ludzie, boją się tego, czego nie rozumieją i nie chcą w wielu przypadkach zrozumieć, bo ONI wiedzą lepiej...

Link do komentarza

@ Qbuś - tymbark wiśnia-jabłko stanowi 2/3 wypijanych prze zemnie napojów w ciągu ostatnich 5-7 lat. :P (wcześniej nie wiedziałem o jego wspaniałym smaku). Do prawdziwego soku mu daleko, ale jako napój - super.

Ale do rzeczy, bo rzecz o grach. U mnie matka jak i ojciec (częściej) oczywiście nie rozumieją za bardzo gier (za to czczą wręcz PRLowskie polskie seriale i filmy) i wiele lat po prostu musieli dorzucić swoje "pinć groszy" do mojego grania... głównie o destrukcyjnym wpływie na oczy. Gdy jako tako dojrzałem, to się właściwie skończyło. Gram sporo, bo praktycznie codziennie, nierzadko po kilka godzin dziennie (ostatnio niewiele, bo obowiązków przybyło: a to sesja, a to licencjat, a to domowe obowiązki, ale zawsze się wygospodaruje parę godzin tygodniowo) i nie uważam siebie za osobę uzależnioną. Nie razi nie dwa wyjeżdżałem na dłuższy czas (od kilku tygodni, do ponad miesiąca) i bardziej brakowało mi internetu niźli gierców.

Myslę, że w chwili obecnej ciężko byłoby mi zrezygnować z gier całkowicie, a o internecie to już nawet nie raczę wspominać, ale to chyba można powiedzieć o każdym tu zgromadzonym.

Tylko równie ciężko będzie zrezygnować kierowcy z samochodu, komuś innemu z filmów i telewizji (ja akurat TV oglądam w sumie może 3-4 godziny... miesięcznie) a jeszcze innej osobie... tu sobie dopiszcie niezbyt destrukcyjne przyzwyczajenie (wszak nałogów nie jest tak wiele, np. od słodyczy nie da się uzależnić, co potwierdzają badania).

Link do komentarza
od słodyczy nie da się uzależnić, co potwierdzają badania

Niestety, da się uzależnić od wszystkiego właściwie co daje człowiekowi przyjemność, choć oczywiście najlepiej poznanym i archetypicznym wręcz uzależnieniem jest to od alkoholu.

Link do komentarza

@ Quetz - W takim razie udowodnij, albo nie gadaj takich bzdur.

Miałem okazję porozmawiać z wykwalifikowanym (a nie pierwszym lepszym) psychologiem np. przy okazji specjalnego spotkania w liceum* i można uzależnić się np. od narkotyków, seksu, drugiej osoby, ale już od słodyczy, od (przykładowo) sera żółtego.

NAWYK a uzależnienie to dwie różne rzeczy. Wiesz co to jest uzależnienie? Najprościej ujmując to taki stan, w którym człowiek NIE MOŻE się fizycznie i psychicznie obejść bez danej czynności / rzeczy /osoby. Jeśli więc zamknie się uzależnionego od alkoholu na cztery spusty, to (zakładając, że będzie spał, jadł i pił bezalkoholowe napoje) jego organizm (przy zaawansowanym stadium choroby) może tego nie wytrzymać, nie mówiąc już o psychicznym wyczerpaniu (agresja, depresja). Czy w przypadku słodyczy jest podobnie? Nie. Często jadłem (wręcz pochłaniałem) ogromne ilości słodyczy, cotygodniowo wcinałem po kilka batonów, czekoladę i coś jeszcze. A teraz? Jem kiedy chcę. A jak by mi ktoś zapłacił pokaźną sumkę, to bym i przez parę miechów nie zjadł nawet malutkiego cukiereczka. Gdyby suma była odpowiednio duża to i kilka lat. ;) To co, jestem uzależniony od słodyczy?

Natomiast nawyk - wikipedia jest otwarta, więc myślę, że bez problemu sobie sprawdzisz.

Następnym razem proszę o przekonujące argumenty, a nie cosik w stylu "3+4=6 bo tak".

*Jeżeli dla kogoś to jest specjalista z (_!_) wzięty, to powiem, że to nie jedyna osoba, która to potwierdziła. Po co oszukiwać naukę i samego siebie?

Link do komentarza
Any concept of sugar addiction is complicated by a lack of consensus on the actual definition of addiction.

Link do argumentu

Niemniej taka idea istnieje, a termin "uzależnienie" zatacza coraz szersze kręgi, bo psychologia jest dziedziną rozwijającą się i przekształcającą.

Zatem i ja miałem trochę racji, i Ty, więc na tym proponuję zakończyć tę dysputę. Idę się uczyć do egzaminu (notabene z uzależnień - mam już dość alkoholików...)

Link do komentarza

Lord Hrabula - Gruszki? Jabłka? W WoWie zbiera się niedźwiedzie zadki! :P Grałeś w coś innego.

Sergi - Czasy Pottera i Pokemonów nie tak odległe. Ciekawe, co było 'złem' na początku np. lat 80.

behemort - Nie przemilczaj! Nie zamiataj pod dywan!

Taliak - Wypraszam sobie - ja jestem Szatanistą.

Quetz - Będę miły, będę. Czasem dam mu wygrać ;) Ale teoria z wpływem rodziny brzmi całkiem nieźle. Czasem jednak, niestety, bardzo duży wpływ na danego kogoś zdobywają też rówieśnicy. Albo charakter swoje robię. Znam taki przypadek - dwie siostry bez problemów w szkole, w porządku kobiety, a ich młodszy brat - w szkole wielkie problemy, narkotyki i tak dalej.

pikaz512 - Mleko dobre jest. Zwłaszcza w koktajlu z truskawkami.

Tebeg - Ano właśnie... Dlaczego nie ma takiego pomstowania na telewizję?

Holy.Death - Ciekawe jakiego 'potwora' znajdzie sobie nasze pokolenie dla naszych dzieci...

Wosq - Ignorancję czasem łatwo zamaskować oburzeniem.

Vantage & Quetz - Ciężko mi się spierać. W zasadzie, żeby do końca to rozsądzić i nie utknąć na semantyce, na początek trzeba by było rozpisać całą nomenklaturę.

Link do komentarza

Czasem ciężko jest przekonać rodziców, że gra =/= brutalność. Zdarzało mi się grać w Puzzle Questa i tłumaczyć w trakcie gry zasady, a kiedy usłyszałem pytanie "po co ty to tak właściwie robisz" odpowiedziałem "Żeby pokonać trolla/skorpiona/cokolwiek", drugą odpowiedzią było agresywne "czyli po prostu w łeb mu dajesz?!" Czy rozgryzanie kolejnej komory w Portalu. Wypadłem na wieżyczki parę strzałów, krew na ścianie i czerwony ekran pośmiertny. I tak Portal stał się kwintesencją brutalności w grach

Link do komentarza
Co jakiś czas można usłyszeć informacje o tym, że jakiś nastolatek zaatakował matkę, bo odłączyła Internet; o tym, że rodzice zapomnieli o dziecku, bo grali w coś tam.

Od pewnego czasu takie stwierdzenia mnie nieco bawią, bo już od dłuższego czasu ani ja, ani moi znajomi o czymś takim nie słyszeli. Ale to może dlatego, że nie zwracamy uwagi na błahostki. ;]

Fakty są jednak takie, że gry - same w sobie - nie są uzależniające. (...) Jest to jednak zależne od osoby, a nie od gier. Od gier uzależnią się osoby, które są podatne na uzależnienia i równie dobrze mogą uzależnić się od czegokolwiek innego. To, że syn zaatakował matkę, nie znaczy, że gry są złe, ale że syn ma problem z kontrolowaniem agresji, a rodzina ma problemy wychowawcze. To, że rodzice zapomnieli o dziecku, nie znaczy, że gry są złe, a że rodzice byli do [beeep].

Pozwolę sobie nie zgodzić się z tym. Słowo 'fakty', delikatnie rzecz ujmując, niezbyt tutaj pasują, bo 'fakty' są takie, że nie przeprowadzono żadnych badań czy obserwacji, które miałyby potwierdzić bądź zanegować hipotezę, że gry są uzależniające. Owszem, jest bardzo możliwe, że na uzależnienie ma wpływ osoba, ale nie można jednoznacznie stwierdzić, że już same gry nie.

Stwierdzenie, że od gier uzależnią się osoby, które są na uzależnienia podatne też jest pewnym naciąganiem prawdy. Gdyby to rozciągnąć na wszystkie możliwe uzależnienia (psychiczne, podkreślam, fizycznych tutaj nie uwzględniam) to wyszłoby, że ludzie dzielą się na dwie grupy: ludzi uzależnionych od wszystkich możliwych rzeczy (w końcu są podatni na uzależnienia) i ludzi od niczego nie uzależnionych (gdyż oni nie są podatni). Wyszłaby, innymi słowy, totalna bzdura. ;] No i ze stwierdzeniem o rodzicach też byłbym ostrożny - owszem, rodzice są - do czasu - odpowiedzialni za swych podopiecznych, ale też nie są wszechmocni i na pewno nie uchronią przeklętych bachorów od wszystkiego. ;)

Można co prawda wspominać, że gry mają wbudowane mechanizmy nagradzania gracza i generują przyjemność (hormony i tak dalej), ale i czytanie książek wiąże się z przyjemnością. Słuchanie muzyki.

Ale nikt nie powiedział, że od tych rzeczy też nie da się uzależnić. Częste u ludzi przekonanie, że uzależnić się można tylko od gier, seksu, narkotyków, warhammerowych figurek i alkoholu wynika, moim zdaniem, z błędnego przekonania o tym, czym jest uzależnienie. Naprawdę, o tym, że jest się od czegoś uzależnionym, nie musi świadczyć nieużywana od tygodnia łazienka, nieotwierana od trzech dni lodówka etc.

Co do nadopiekuńczych rodziców, to masz niewątpliwie rację, choć oczywiście trudno powiedzieć, w jakim stopniu jest to tylko "szukanie kozła ofiarnego".

Link do komentarza

Gość
Dodaj komentarz...

×   Wklejony jako tekst z formatowaniem.   Wklej jako zwykły tekst

  Maksymalna ilość emotikon wynosi 75.

×   Twój link będzie automatycznie osadzony.   Wyświetlać jako link

×   Twoja poprzednia zawartość została przywrócona.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz wkleić zdjęć bezpośrednio. Prześlij lub wstaw obrazy z adresu URL.

×
×
  • Utwórz nowe...