A idź Pan w pyry z takimi teoriami
Dziś dorzucę swoje trzy grosze do tematu, który na forum i w samym CDA był już wałkowany wielokrotnie. Chodzi mi o różnorakich speców, zwanych potocznie Prof. S. Jonalistami, oraz ich teorie. Nie będę jednak pisał tu o zgubnym wpływie gier na dziecięcą psychikę, tworzeniu MSMów czy też brutalności szachów. Będzie o uzależnieniu.

Co jakiś czas można usłyszeć informacje o tym, że jakiś nastolatek zaatakował matkę, bo odłączyła Internet; o tym, że rodzice zapomnieli o dziecku, bo grali w coś tam. W większości są to przypadki tragiczne (choć czasem i pewnym stopniu komiczne) i nie ma co ich negować. Są one jednak wykorzystywane do przedstawiania gier jako zła wcielonego, nowego narkotyku. Wpiszcie sobie w Google hasło "games are addictive" (gry są uzależniające). Wyników wiele - można znaleźć nawet informacje o eksperymentach przeprowadzanych na szczurach.
Fakty są jednak takie, że gry - same w sobie - nie są uzależniające. Cytując angielską Wikipedię: "There is no formal diagnosis of video game addiction in current medical or psychological literature" (Aktualna literatura medyczna i psychologiczna nie zawiera formalnej diagnozy uzależnienia od gier komputerowych). Co nie znaczy, że od gier nie można się uzależnić. Jest to jednak zależne od osoby, a nie od gier. Od gier uzależnią się osoby, które są podatne na uzależnienia i równie dobrze mogą uzależnić się od czegokolwiek innego. To, że syn zaatakował matkę, nie znaczy, że gry są złe, ale że syn ma problem z kontrolowaniem agresji, a rodzina ma problemy wychowawcze. To, że rodzice zapomnieli o dziecku, nie znaczy, że gry są złe, a że rodzice byli do [beeep].

Uwaga! Oto efekt uzależnienia do Tymbarków!
Można co prawda wspominać, że gry mają wbudowane mechanizmy nagradzania gracza i generują przyjemność (hormony i tak dalej), ale i czytanie książek wiąże się z przyjemnością. Słuchanie muzyki. Można wymieniać i wymieniać - rozrywka musi być przyjemna, żeby była rozrywką. Problem leży w tym, że hordy nadopiekuńczych rodziców potrzebują kozła ofiarnego. Kiedyś był rock'n'roll, byli Beatlesi - teraz są gry. EverQuest zyskał miano EverCrack, dziś takim 'crackiem' rzekomo jest World of Warcraft. Gry są łatwym celem - spora część starszego pokolenia nie bardzo je rozumie i dlatego łatwo obwinić je za własne wychowawcze wpadki. No i są też takie osoby, którym przeszkadza to, że inni się dobrze bawią, a oni nie.

Zabawne i smutne zarazem jest to, że gracze, którzy narzekają na to, że są postrzegani bardzo stereotypowo, sami piętnują innych graczy w ten sam sposób ("gra w Simsy, to na pewno taki owaki"; "gra w WoWa, to na pewno no-life"). Niby nie ma co się dziwić, bo w końcu gracz też człowiek, ale warto zwrócić na to uwagę.
A co Wy o tym myślicie? Wiem, że to forum dla graczy, ale może ktoś się nie zgadza? Jak Wy jesteście traktowani jako gracze? A jak przez innych graczy? Na koniec dorzucę jeszcze od siebie małą refleksję - problemy zaczynają się wtedy, gdy gry zabierają nam czas nie tylko przeznaczony na rozrywkę, ale i na inne sprawy.
najpotworniejszy narkotyk głupoty.
jakże upokarzająca bezsilność wobec głupoty a z nią zła.
Narkotyk dewocji, przesiąknięty kadzidłem
narkotyk fanatyzmu,
te lśniące oczy
rozszerzone przekonaniem
o posiadaniu jedynej prawdy,
wyłączności
Jan Rybowicz
Narkotyki, narkomani, narkomanie
26 Comments
Recommended Comments