Skocz do zawartości

Czarna Biblia Pawlaka

  • wpisy
    63
  • komentarzy
    579
  • wyświetleń
    73964

Mogę pokazać Ci (_!_)


pavlaq89

635 wyświetleń

featured.png

Ale tego nie zrobię. Czemu? Bo nie uważam się za dyslektyka. Zacznę więc od samiuśkiego początku...

dysleksja - specyficzne trudności w czytaniu;

dysortografia ? specyficzne trudności w pisaniu;

dysgrafia ? zniekształcenia strony graficznej pisma;

Pic na wodę, fotomontaż. 'Kupa byka' jakby to Hamerykanin ujął. Skąd taka pewność z mojej strony? To proste. Ja osobiście 'choruję' na te trzy mądre słowa. Zaczęły przejawiać się od samego początku historii mojej edukacji. To, że piszę brzydko, zauważyła moja babcia i nauczycielka. Obydwie cały czas mnie prześladowały na tym punkcie. Nic nie mogłem poradzić - jestem leworęczny, a kaligrafią nigdy parać się nie będę. Pismo mojego 'kurzego pazura' wyglądało czasem wręcz makabrycznie. Na stan rzeczy miał wpływ jeden wpis czerwonego długopisu w moim zeszycie języka polskiego (chyba w drugiej klasie podstawówki) - "Niestaranne pismo". Pamiętam, że wkurzyłem się nie na żarty. Niestaranne?! Żeby napisać coś pismem zrozumiałym dla normalnego czytelnika muszę poświęcić dwa razy więcej czasu - nie jestem w stanie notować w tym tempie. Zeszyt jest dla mnie! Nie będę go przepisywał na potrzeby jednej oceny! No nic - zagryzłem zęby i starałem się jak mogłem. Prace domowe przepisywałem tyle razy, aż nie widać było ani jednego maźnięcia korektorem. Zeszyty prowadziłem podwójnie - w klasie swoim tempem, potem uzupełniałem po lekcjach. Z biegiem czasu pismo poprawiło się po tych setkach przepisywanych na nowo stron. Problemy z dysgrafią skończyły się mniej więcej w drugiej klasie gimnazjum. Wcześniej nie ubiegałem się o żaden papierek.

Jednak teraz piszę głównie na klawiaturze, więc zapewne bez praktyki znów będę sadził niezrozumiałe hieroglify. Dam radę, spoko. Nie takie rzeczy się przemogło. Czytać na szczęście umiałem dosyć dobrze od pierwszej klasy podstawówki, jednak problem pojawił się później. Czytam wolno. Bardzo wolno trawię każde słowo tekstu. Czasem przeskakuję podczas czytania do niewłaściwej linijki. Problem miałem z czytaniem na głos. Byłem w stanie mówić wyraźnie, płynnie i szybko, jednak mózg nie nadążał z odczytywaniem tekstu. Efektem było częste zacinanie się. Podczas tej kilkusekundowej przerwy musiałem prześledzić tekst dalej, po czym z powrotem znaleźć miejsce, na którym urwałem i kontynuować, tylko po to, żeby po paru linijkach znów się zaciąć. Znalazłem na to kilka sposobów. Pierwszy polegał na kontrolowanym zacinaniu - kończyłem zdanie pauzą i analizowałem następne. Na dłuższą metę nie podziałało. Kto normalny robi 5 sekund przerwy po każdym zdaniu? Drugi sposób to metoda szybkiego czytania - trening mózgu w celu przyswojenia jak największego fragmentu tekstu w jak najmniejszym czasie. Ćwiczyłem czytając Harrego Pottera. Każdą część coraz szybciej. Problem zażegnany z końcem pierwszej klasy gimnazjum. O papierek się nie ubiegałem.

Trzecią i najpoważniejszą przypadłością jest brak opanowania zasad ortografii. Z tym borykają się wszyscy, a raczej borykać się nie chcą. Do trzeciej klasy podstawówki sadziłem byk na byku. W sumie robię to do dziś. Mój mózg (a raczej ośrodek pisania i władania ręką dominującą) nie jest w stanie naprowadzać ręki na właściwe znaki. Problem nie objawia się nie tylko przy 'trudnych' znakach, typu 'ż/rz' czy 'h/ch', a głównie przy 'p/n', 't/ł', 'o/a', 'n/h', 'l/t' - najprostszych literach. Zamiast jednego znaku piszę odruchowo inny i mam na to niewielki wpływ. Ale zawsze jakiś. Jeśli wystarczająco mocno się skupię, jestem w stanie pisać poprawnie, jednak nie jestem w stanie oderwać wzroku od pisanych liter. Moment rozproszenia skutkuje skreślaniem i poprawianiem. Na najpopularniejsze błędy ortograficzne znalazłem prosty sposób. Po prostu jeśli chcę napisać 'ł' albo 't', to zaczynam od 'l' i zastanawiam się co dalej. Ryzyko pomyłki zmniejsza się do minimum. Tak samo z 'n' i 'h' i całą resztą literek. Wbrew pozorom to było najtrudniejsze. Do dziś zdarzają mi się takie błędy podczas pisania. Co do złego 'ż', 'h' i 'u', to z pomocą przyszła mi moja osobista rodzicielka. Na samym początku mojej edukacji, przerażona błędami, które piętrzą mi się w zeszytach, kupiła mi osobne ćwiczenia dla każdej literki (takie z obrazkami). Na początku nie chciało mi się ich wypełniać, ale doszedłem do wniosku, że lepiej mieć to już za sobą, przynajmniej się matka odczepi. Usiadłem i wykonałem wszystkie ćwiczenia za jednym zamachem. Od tamtej pory nie robię błędów :P

Żartuję oczywiście - błędy jak robiłem tak robię nadal, jednak na tyle dobrze zapamiętałem zasady pisowni, że poprawiam je natychmiastowo (backspace przyciskam częściej niż spację, a moje pismo odręczne jest pełne skreślonych wyrazów i poprawianych literek). Samą maturę pisałem dwukrotnie - przepisywałem 'na czysto' z brudnopisu. Jeżeli to czytacie, to zauważycie pewnie, że wystrzegam się błędów jak mogę (co i tak nie wyeliminuje ich nigdy), jednak popełniam przez to mnóstwo błędów składniowych i logiczno-językowych. Coś za coś. Jednak nigdy nie przeszło mi przez myśl, żeby ubiegać się o jakikolwiek papierek!

Tyle o mnie. Czas na resztę świata. Niemożebnie wkurza mnie, kiedy ktoś zasłania się papierkiem, bądź wyssanym z palca zapewnieniem, że jest dyslektykiem i dlatego robi błędy ortograficzne. Radziłbym się chociaż zapoznać z definicją słowa, którego się używa. Tekst w rodzaju "sory za błendy jestem dyslektykiem" widzę jako "nie chce mi się pisać poprawnie - pocałujcie mnie w pupsko!". I to już nie jest kwestia upośledzenia, umiejętności czy nawet lenistwa. O nie. To najzwyklejszy w świecie gówniarski brak szacunku dla czytelnika. To, że komuś nie chce się zerknąć na (domyślnie włączone) rady autokorekty, czy wcisnąć 'alt', żeby uzyskać polski znaczek, tudzież 'shift', aby napisać czyjeś imię lub rozpocząć zdanie, obnaża wszystkim czytelnikom owłosioną, niedomytą i gołą tylną część ciała nadawcy tekstu. Tak! Pokazuje on swoją dupę! Publicznie i z pełną premedytacją.

Problem sięga trzewi internetu. Palące wrzody rosną w wielu zakamarkach i rozsiewają swoje ziarna. Jeżeli brak Wam odwagi, to przywdziejcie biało-czerwony sztandar - niech chroni Was od dup nieprzyjaznych.

PS Żeby nie było, że tak bardzo Was szanuję to dodam tylko : YOU SUCK! (i jesteśmy kwita)

PS2 Co do pisma, to wszyscy się dziwią jakim cudem jestem w stanie dobrze rysować, skoro bazgrolę litery jak pięciolatek. Dodam taką małą ciekawostkę. W drugiej klasie gimnazjum złamałem lewą rękę* - 5 tygodni gipsu. A było to akurat pod koniec sierpnia, (czyli w czasie, kiedy miałem jechać na kolonie w góry - oczywiście pojechałem i radziłem sobie świetnie pomimo gipsu) więc na początek roku szkolnego nie byłem w stanie pisać. Uparłem się, że nie będę siedział na lekcjach bezczynnie. Zacząłem ćwiczyć pisanie prawą ręką. Oczywiście nie byłem w stanie pisać tak dokładnie jak właściwą, ale wystarczało, żeby można było to rozszyfrować. Co najciekawsze: nie robiłem ani jednego błędu! Nie wiem czy to przez to, że musiałem skupiać się na pisaniu czterokrotnie mocniej, czy przez to, że za prawą rękę odpowiada inna półkula mojego mózgu. Oczywiście biegłość wygasła, kiedy odzyskałem lewą i przestałem ćwiczyć prawą. Swoją drogą : łyżkę/widelec trzymam w lewej ręce, za to myszką potrafię operować tylko i wyłącznie za pomocą prawej. To już kwestia przyzwyczajenia, jednak gdybym miał możliwość sterowania lewą ręką od samego początku, to założę się, że celność w fps-ach wzrosłaby drastycznie.

__________

*to już zupełnie inna historia

17 komentarzy


Rekomendowane komentarze

Ja tam pisze najgorzej z klasy. Od 2 lat wysyłają mnie do poradni (wszystkie nauczycielki się mnie czepiają). Ja się nie daje. za to czytam bardzo dobrze. Ostatniego HP przeczytałem w 2 dni.

Link do komentarza
Ostatniego HP przeczytałem w 2 dni.

Kwestia poglądu. Ja go przeczytałem w 5 godzin. Pewnie inni w 2 ;)

A co do wpisu... mam ochotę przytupnąć i przyklasnąć autorowi. To jak ktoś piszę śwadczy o nim. Oczywiście, są tak mocne odłamy dyslektyków, że jest im bardzo ciężko. Ale to są przypadki jeden na tysiące (milion?).

Link do komentarza

Popieram tekst całym sercem. Sam jestem licencjonowanym dys- (tj. kiedyś tam wyrobiłem sobie papierki) i wiem, że to nie oznacza, że można olać ojczysty język i zasłaniać się "chorobą". To oznacza dokładnie tyle, że należy poświęcić 3-5 razy więcej czasu aby się leczyć.

Swoją drogą też mam czasem problem z pisaniem "nie takiej literki", dodatkowo mój mózg kompletnie nie panuje nad ortografią - pisząc dwa razy to samo słowo w odstępie linijki mogę je napisać na dwa sposoby (tj. raz z błędem, lub nawet dwa razy z błędami, ale różnymi). Co oznacza mnie więcej tyle, że za każdym razem jak mam wstawić u albo ó muszę myśleć jak się pisze ten konkretny wyraz. Co z kolei oznacza, że muszę pamiętać wszystkie (no dobra, większość, autokoretka mnie rozleniwiła :D) zasady ortografii. Ilu z was może to powiedzieć? A dodam, że jestem po studiach informatycznych :P

Link do komentarza

Świetny tekst, dający do myślenia.

Jeśli chodzi o Twoje błędy składniowe - są naprawdę znikome. Zresztą tutaj nikt nie oczekuje jakiegoś filozoficznego wywodu z zachowaniem wszelkich zasad poprawnej składni i języka. Cieszy natomiast Twoje podejście do sprawy - i za to masz u mnie wielki szacunek. Pozdrawiam.

Link do komentarza

Ja jestem dysgrafem. Co ciekawe, nigdy nie zależało mi na posiadaniu papierku, ale rodzice i nauczyciele zmusili mnie do wyrobienia go sobie - bo podobno gdybym go nie miał, to komisji nie chciałoby się sprawdzać moich prac na egzaminie gimnazjalnym albo maturze.

Ale piszę różnie. Jesli chodzi o moje notatki - to zwykle są to niesamowite bazgroły, zwłaszcza teraz, na studiach, gdzie większośc wykładów musze notować na krzesełku z półką z prawej strony - a że jestem leworęczny, to notuję na kolanie.

Ale jak przyjdzie do sprawdziany czy egzaminu, to piszę starannie, czytelnie.

I w sumie jestem winny. Tak, bazgrolę bo nie chce mi sie pisac starannie. Tak, bazgrolę bo nie mam innego wyjścia. Piszę dzięki temu nadzwyczajnie szybko - i potem okazuje się że jako jedyny z całej grupy mam kompletne notatki. Inni po prostu nie nadążają przy swoim kaligrafowaniu.

Ale przyznaję Ci rację i oddaję szacun za pracowitość i (samo)zaparcie ;P

Link do komentarza

Heh. Wiecie co? Kiedyś pisałem dyktanda zupełnie na intuicję i zwykle były piąteczki. To znaczy pisałem niemal bezbłędnie. A teraz, po paru latach obcowania z internetem zdarza mi się w trakcie pisania strzelić byka, którego kiedyś nigdy bym nie zrobił. Internet ogłupia. Poza tym nie umiem szybko pisać na klawiaturze, więc gdy się spieszę zasady ortografii biorą wolne. Ale na to nic nie poradzę - jestem zupełnym antytalentem klawiaturowym.

A charakter pisma ma dość niestaranny, ale czy to dysgrafia? Chyba nie, teraz przynajmniej nie piszę liter różnej wielkości, jak to robiłem kiedyś. A jak piszę wolniej, to wychodzi całkiem ładnie. Gorzej z szybkim pisaniem, bo tutaj znów objawia się moje zabójcze tempo i mylę literki, zjadam słowa. Życie.

Link do komentarza

A ja mam dość dziwny przypadek - jestem dysgrafikiem, mam papierek, a piszę w miare wyraźnie. Wszyscy (przy większym lub mniejszym wysiłku) potrafią mnie przeczytać, a sama dysgrafia jest spowodowana... moją praworęcznością :) Piszę lewą ręką, a praktycznie wszystko inne (myszka, karabin i inne różne rzeczy) robię ręką prawą. Ciekawe nie? W sumie mógłbym się nauczyć pisania prawą ręką, ale nauka pisania w wieku 19 lat nie uśmiecha mi się :P

Link do komentarza

Ja także mogę pokazać Ci (_|_). Ale też tego nie zrobię. Za bardzo szanuję język tego kraju (choć za całą resztą Polski raczej nie przepadam*). Prócz tego uwielbiam wręcz słowo pisane. Wracając jednak do tematu, faktem jest, iż ledwie niewielka część ludzi z papierami ma dysgrafię/dysleksję/dysortografię.** Reszta to po prostu zwykłe lenie i nieroby, którym się nie chce poćwiczyć trochę nad sobą, lub próbują w ten sposób wycwanić sobie ułatwienia na egzaminach (używają kodów, że tak to określę).

* Jest to temat na o wiele dłuższą i osobna wypowiedź.

** Niepotrzebne skreślić.

Link do komentarza
A teraz, po paru latach obcowania z internetem zdarza mi się w trakcie pisania strzelić byka, którego kiedyś nigdy bym nie zrobił.

Same here. Najgorzej jest gdy piszę po angielsku i niespodzianie napiszę coś "słuchowo" (często widać takie buraki - np. "since" zamiast "sense")

Link do komentarza
A teraz, po paru latach obcowania z internetem zdarza mi się w trakcie pisania strzelić byka, którego kiedyś nigdy bym nie zrobił. Internet ogłupia.

Racja, w szkole byłem najlepszy z ortografii, jednak czasem zdarza mi się zrobić potworny błąd :D zazwyczaj w najprostszych wyrazach...

A co do tematu - święte słowa. Może nie mam ani dysleksji, ani dysortografii, ale piszę jak kura (kurczę, internet robi swoje, niechcacy dodałem ,,w" :P) pazurem (A podobno leworęczni zwykle mają ładne pismo). Nauczycielka od polskiego co i rusz groziła mi wywaleniem mojej pracy :(. No i siłą rzeczy musiałem nauczyć się starannie (tj. tak, aby dało się cokolwiek przeczytać) pisać. Żadnych papierków, tylko ciężka robota.

Link do komentarza

Kiedyś pisałam straszliwie, nauczyciel od historii groził mi wręcz,że przestanie sprawdzać moje prace. Więc w którejś chwili po prostu stwierdziłam,że będę pisać wyraźniej. I piszę. I nie jestem w stanie pisać tak, jak dawniej x.X

A co do błędów...Czasem po prostu robię. Nie da się inaczej ^^.

Link do komentarza

Ja tam, panie, błędów nie robię, ale i mi kaligrafia jest obca, mimo, iż prawą ręką przeważnie piszę. A że nauczycielki odstrasza mój charakter (pisma)? To już nie mój problem, nie ja sprawdzam swoje prace. ;)

Co się zaś tyczy dysleksji, dysortografii i dysgrafii - w przeważającej części jest to cholerne lenistwo. A większość osób z papierkami, które znam, to lenie i idioci. Ale są też osoby, które nic na to nie poradzą, choćby nie wiem jak się starały ( np. moja koleżanka ma problemy z błędnikiem, co jest powodem zarówno nie-do-końca pełnej sprawności na lekcjach WF-u, jak i tego, że mylą jej się litery oraz "zjada" znaki interpunkcyjne - i cóż poradzisz? Błędnika nie naprawisz...).

Link do komentarza

Ja bazgrolę niemiłosiernie i także czasem piszę odręcznie coś innego, niż chciałem (ale nie w kategorii błędu ortograficznego, tylko na przykład '5' zamiast 'p' Oo), ale to nieważne: Za cały ten wpis i zapewne kupę pracy, jaką poświęciłeś dla innych (bo sam siebie pewnie możesz odczytać):

I salute you!

Link do komentarza

Ja mam dysgrafię i co? i nic. Pisze jak kura pazurem i nie przeszkadza mi to dopóki dopóty umie się rozczytać i póki potrafią to nauczyciele. Niby mam te dys ale i tak piszę wyraźniej niż niektórzy koledzy mimo iż nie mają takiego papierka. Kiedyś dukałem niesamowicie, ale gdy zacząłem czytać książki hurtowo problem zniknął i poprawiła się tez moja ortografia bo opatrzyłem się z poprawną pisownią, teraz czytam prawie najszybciej z klasy i mimo szybkiego tempa czytania czytam ze zrozumieniem i pamiętam o czym czytam. Więc takie choroby są zazwyczaj dobrą wymówką do lenistwa mam papierek nie muszę się uczyć

Link do komentarza

ja jestem.... A na poważnie jestem dysgrafem i dysortografem (czy dysgrafikiem i dysortografikiem :))."Błenduw" już prawie wcale nie robie. Co do pisania babcia i mama zawsze się dziwiły jak rozczytuje co tam napisałem. Jeśli napiszę jakąś literę tak samo jak inną zdarza się baaaaaardzo rzadko. Powiem tylko jeszcze, że współczuję swojej pani od polskiego i komisji testu klas 6 (35 punktów!).

Link do komentarza
Gość
Dodaj komentarz...

×   Wklejony jako tekst z formatowaniem.   Wklej jako zwykły tekst

  Maksymalna ilość emotikon wynosi 75.

×   Twój link będzie automatycznie osadzony.   Wyświetlać jako link

×   Twoja poprzednia zawartość została przywrócona.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz wkleić zdjęć bezpośrednio. Prześlij lub wstaw obrazy z adresu URL.

×
×
  • Utwórz nowe...