Skocz do zawartości

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Rankin

Olympus Actionus - The Return!

Polecane posty

<Siedział w centrum osiedla. Otoczył się cieniem. Krążył wokół niego niczym czarny jak smoła dym. Lili podeszła do cienia, próbowała się przez niego przebić, lecz cień był twardy jak mur. Uformował się w dziwny kształt i uderzył Lili z całej siły w brzuch. Dostała tak mocno, że uderzyła w budynek oddalony o około 60 metrów. Lili wstała i podeszła. Krwawiła>

-O co Ci chodzi ?! Otwórz to !

<Cień opadł. Wyłoniła się postać ubrana na czarno>

-Eee...Co Ci się stało ?

-Dlaczego miało by mi się coś stać ?

-No...Jesteś dziwnie ubrany...I masz dziwny głos - Mówiąc to wycofała się do tyłu

-Przeraża Cię może moja potęga ?

-C...? Co ?

<Kazama uniósł otwartą dłoń ku Lili. "Wystrzelił" w nią cień. Związał ją niczym liną. Kazama machnął ręką, Lili poleciała w kierunku wieży Shadowa>

-Może tam, gdzie Pan Metalu ma swoją siedzibę zrozumiesz co to potęga...

<Z cienia stworzył schodu ku niebu, po których powolnym krokiem poruszał się do góry>

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

-Pozbędziesz się blizn? Wyśmienicie! Wolę aby kilka osób nie widziało mnie w tym stanie, zwłaszcza że ślady są okropne i diabelnie oszpecające...

<Powiedziała bogini wykonując skomplikowany ruch taneczny. Mimo że taniec nie leżał w jej patronacie, całkiem nieźle jej wychodził. A to dzięki naukom na dworze herosa. Nie zwracając uwagi na to co się dzieje wokoło, kontynuowała>

-Wieża i przegrana mogą iść w cholerę, ale szkoda mi ludzi, którzy zginęli w jej obronie.

<Mimo tego zdania, Selena uśmiechnęła się uwodzicielsko. Ale nie mogła nic na to poradzić. Nie umiała się inaczej uśmiechnąć>

-Za naszych poległych przyjaciół powinniśmy wypić...

<Powiedział Crean, tańcząc obok i całując Madulajn w szyję. Uśmiechnął się niezauważalnie do dwójki bogów jakby chwaląc się z powodu swej nowej zdobyczy. Następnie słysząc znajomy stukot, ruszył po kieliszki. Pomógł Kendrze rozdawać je innym>

-Toast za zdrowie wszystkich obrońców, których krew przelała się w obronie tych ziem!

<Powiedziała Kendra unosząc kieliszek i czekając na reakcje innych. Stuknęła się z Creanem, i kilkoma innymi bogami po czym wypiła trunek>

-Zdrowie poległych!

<Krzyknęła Selena>

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Stał spokojnie obserwując jak ludzie wynoszą z dziesięciościennych transportowców skrzynie z dobytkiem i narzędziami. Jego chowaniec poszedł nadzorować pracę w magazynach, więc teraz zupełnie sam przyglądał się mrówczej pracy swoich wyznawców.

- Już niedługo - pomyslał - wszystko zostanie uporządkowane i będzie można zacząć pracę w tym niecodziennym miejscu. To dziwne, ale wydawało się, że każdy tutejszy budynek został stworzony przez kogoś o zupełnie odmiennej wizji świata... Ale to nic, jeśli nie będzie zbyt natarczywy, na pewno pozwolą mu tu zostać. A skoro najwyraźniej na razie nikogo tu nie ma, nic nie przeszkadza aby ropzocząć pracę w hucie! Spojrzał na rzeźbione w kształty smoków smukłe kominy. Nie mógł doczekać się chwili, w której wystrzelą szarymi obłokami dymu. Ten widok zawsze wprawia go w taką radość...

- Co do...

Nagły widok dziwnej, smolistej ciemności sunącej do góry wyrwał go z rozyślań. Wydawał się mieć źródło gdzieś w centrum tego dziwnego osiedla. Przez chwilę zastanawiał się, co powinien zrobić. Podjął decyzję.

- Idę na krótki rekonesans - skontaktował się mentalnie z Hevdim - Pilnuj ludzi i huty. Możliwe, że nie jesteśmy tu zupełnie sami...

Po czym cicho szurając ruszył ku centrum.

Wokół było kompletnie cicho. Cieniste schody rozwiewały się powoli. Nie miał zamiaru na nie wchodzić, był pewien że nie udźwigną jego ciężaru. Rozejrzał się dokładnie, jeden z budynków był wyraźnie czymś uderzony. Wnioskując po kształcie, raczej kimś... Rozejrzał się, lecz nikogo nie dostrzegł. Nagle, niedaleko wyjątkowo mrocznej wieży spostrzegł jakąś leżącą postać. Nie wyglądała na kogoś, kto przed chwilą zderzył się ze ścianą w taki sposób, że został po nim wyraźny ślad. Po czymś takim powinna być już dwuwymiarowa, a ta nadal trzymała się w pełnym 3D...

Osrożnie podszedł do kobiety i chrząknął. Jeśli jego twarz w jakikolwiek sposób mogłaby wyrazić zakłopotanie, to teraz właśnie tak by wyglądała.

- Ekhem... Czy nic pani nie jest? - zapytał.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

<Sytuacja była opanowana. Ostatnie niedobitki umarlaków uciekały w popłochu. Bogowie i ich cywilizacje wiwatowały na cześć zwycięstwa.Cygnus ryczał w niebogłosy stojąc na dachu wieży. Moith spojrzał na lwa. Próbował przypomnieć sobie tę postać. Następnie Cygnus podszedł do każdego boga kłaniając się nisko, co miało oznaczać "dziękuję, bracie". Przechodząc koło jednego z bogów poczuł coś złego. Złego, a zarazem dziwnie znajomego... Jego wygląd był podobny do... Nie... to przecież niemożliwe, on nie żyje... Wtem w głowie Cygnusa zabrzmiał znajomy głos>

- Hyoga! Dziecię moje! Jak się miewasz?

- O wielki Moderatusie, dobrze wiesz.

- No i rozmowę szlag trafia... Dzięki, wiesz? To że jestem wszechwiedzący wcale nie oznacza że masz rozwalać wątek. Pamiętasz o drugiej latorośli?

- Pamiętam.

- No. Za niedługo odblokują teleporter, a ty wracasz do Afryki. Trochę się pozmieniało. Tym razem będziesz musiał pomyśleć, nie tylko walczyć.

- A czemu nie otworzysz, o wielki, teleportera teraz?

- Bo jak coś napiszesz w organizerze, to tego nie usuniesz. Pozdrów Rafikiego.

- Mhm.

<Cygnus ułożył się do spania w swej strażnicy, na najwyższym jej piętrze. Leniwie spoglądnął na ucztujących bogów, po czym odwrócił wzrok by popatrzeć na zachód słońca. Zamknął oczy.>

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zdrowie, zdrowie!

<Przechylił szklankę.>

Ech, słabizna te trunki.

Trzeba jakoś rozruszać towarzystwo, chociaż i tak nic z tego nie wyjdzie, jak znam życie.

<Podzielił się na cztery klony. Jeden wytworzył dwie tyczki i na nich trzecią.>

Tańczymy ten taniec co się przychodzi pod tyczką.

<Sam zaczął pierwszy. Prawdziwy poszedł przygotować wybuchową niespodziankę (w końcu alchemik, nie?). Drugi klon zaczął przygotowywać mocniejsze pićku, a czwarty zaczął grać coś skocznego i wesołego.>

Zabawę czas zacząć.

<Pomyślał i kończył mocować przewody o fajerwerków.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Obudził się i wskoczył na scenę, która się tam nagle pojawiła. Do tego zmaterializowało się nagłośnienie.

- Dobra jedziemy!

Zaczął śpiewać tą

, przy okazji pojawił się też zespół, który robił podkład muzyczny. Jako, że był pijany zignorował klona Białego Kła, który już coś grał dla bogów.

Po skończeniu tamtej, zaczął śpiewać piosenkę

, nie przejmując się tym, że nie nadawało to się do tańca.
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Po długiej zabawie, postanawia zatańczyć w ten dziwny taniec Wladzia. Podnosi jeszcze toast z Seleną. Gdy już się przygotowuje do przejścia pod tyczką, nagle na Panteon wpadają magowie.

- Jakieś wieści?

- Tak panie, odkryliśmy co zakłóca teleportację. To kamienie teleportacyjne, ukryte pod powierzchnią Uksydu. Tak naprawdę, Uksyd ma dwie połówki, górna i dolną. Dolna jest nieodkryta, ale tam znajdują się kryształy. Działa tam grawitacja, ale nie odkryliśmy jeszcze wejścia...

- I co mamy zrobić, żeby stąd uciec?

- Kryształy trzeba zniszczyć.

- A jak się tam dostać?

Nagle pojawia się dowódca Plagi. Jest to ogromny demon, teoretycznie może on patrzeć na Panteon, który jest na wysokości jego głowy. Mówi do bogów.

- Zniszczyliście moich dowódców! Czas zakończyć ten kabaret!

Mówi jakieś niesamowicie skomplikowane zaklęcie, i wszyscy wyznawcy z Uksydu stają się opętani. Bardzo niedobrze, gdyż bogowie tracą trochę mocy, a ponadto Panteon jest pod oblężeniem. Własnych wyznawców!

W głównej świątyni otwiera się jakaś dziura. Tytokus krzyczy, zajrzawszy tam.

- Tędy trafimy do dolnej połowy! Szybko!

Jednak, zapomniał, że magów także opętało. Otrzymał fireballa w plecy, potknął się i upadł w dół. Grawitacja zadziałała, i przewróciwszy się w powietrzu wyrył w ziemię tak, że wzniosła się chmura pyłu wysokości grzyba atomowego, a huk był taki, że słychać go było 2 galaktyki dalej. Jego duch pozostał nieuchwytny nawet dla posłańca śmierci, po prostu znikł w nicość.

Dowódca Plagi zaczął się histerycznie śmiać.

- Taki los spotka resztę z was. Nic wam nie da ucieczka! Na dolnej połowie są moje posiłki!

Teraz, jedyną nadzieją jest zniszczenie kryształów teleportacyjnych i zabicie dowódcy Plagi. Może ten świat w końcu uzyska pokój, choć Panteon i tak jest stracony...

---------------------

Kamienie można łatwo zniszczyć, ale trzeba się przebić przez zombiaki. Dowódca plagi ma 3/4 mocy Moderatusa, gdyż włada kilkoma universami.

Panteon own3d, przebywanie na nim = pwnd.

Ja jestem martwy. Nie zwracajcie się do mnie o pomoc.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Patrzy na całe zdarzenie i ziewa.

- Hyp... Kolejny zły kolega Moderatusa? Hyp... Choć tu @#*^* zaraz ci %^@@#& i nie wstaniesz- powiedział

Z dziwną łatwością uniknął dwóch fireballi. Coś przeszło mu przez myśl i błysnęło mu w oku. Zadziałał swoją mocą i zmienił nastrój wszystkich magów, wyznawców tak, by czuli się wykończeni i nie mogli dalej walczyć, przez co padali nieprzytomni na ziemię.

Jedni z głowy.

Wziął kosę z za pleców i wyskoczył poza Panteon, następnie spojrzał dowódcy Plagi prosto w jego wielkie oczyska.

- Hyp... Jesteś tylko następnym gościem uważającym się za lepszego Hyp...

Z niesamowitą zwinnością i szybkością ruszył na dowódcę, dosłownie leciał w jego kierunku, jak rakieta. Uniknął kolejnych kul ognia i innych dziwnych kulek, które zrobiły niezłej wielkości dziurę w ziemi. Dowódca próbował go zdzielić z ręki, lecz on uniknął jej o kilka minimetrów, wbił w nią kosę i przytrzymał się go.

- Rokushiki Ougi: Rokuougan- krzyknął i fala przeleciała na wylot przez rękę dowódcy łamiąc jedną z jego kości, lecz to było za mało

Został odrzucony w kierunku ziemi, lecz szybko się połapał i znowu gnał w jego kierunku, natknął się jednak na jego pięść, zdąrzył jeszcze aktywować obronną moc Rokushiki i z hukiem wylądował spowrotem na ziemi robiąc niemały krater. Wstał i otrzepał się z kurzu i nie miał na sobie ani śladu obrażeń, tylko był trochę zmęczony.

Silny drań!

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

<Nami patrzyła na dowódcę Plagi,aż w końcu...>

Wiesz,może wydajesz się potężny,ale jesteś bardziej ohydny niż truskawkowa czekolada.

<Wskoczyła dowódcy na głowę i usadowiła się tam wygodnie.>

Ale nawet całkiem całkiem miałeś armie.Aha...

<Ziewnęła.>

Chyba nie masz nic przeciwko,bym sobie trochę na twojej głowie odpoczęła?

<I nie czekając na odpowiedź,zwinęła się w kłębek(jak kot!) i po chwili słychać było chrapanie.>

<Tymczasem u Naoko...>

Co znowu?!

<Wstała i spojrzała na dowódcę.>

Kolejny przeciwnik?

<Wyjęła Shuriken Wściekłości.>

Ale nie powiem,lekko mnie wkurzyłeś tym nagłym obudzeniem...

<Chwilę potem wyglądała tak,jak zawsze po połączeniu mocy swojej i Shurikenu.Wyskoczyła w powietrze i zaczęła szybko krążyć wokół głowy dowódcy.Wyglądało to normalnie,ale nawet Nami nie miała pojęcia,jaką niemiłą niespodziankę dla dowódcy szykuje bogini...>

----------

Nadchodzi...Właściwie to nie powiem.Tylko jej(Naoko) nie próbujcie pomagać zbytnio,bo się skończy siniakami.Drobna pomoc i średnia wystarczy,duża-lepiej nie mówić...Shuriken Wściekłości w końcu robi swoje.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

<Wstał, wpakował magom wybuchowe strzały w głowy i wskoczył do dziury. Na szczęście nie zdążyli odciąć drogi do dziury.Po drugiej stronie było niezbyt dziwnie.>

-Widziało się w życiu dziwniejsze rzeczy.

-Tak!

<Leszcz wskoczył za nim. W oddali widać było czarny kryształ świecący zgniłozieloną poświatą. Niestety po drodze trzeba było przebić się przez armię nieumarłych. Przez dziurę przedostał się Med.>

-Atakujemy mój panie?

-Właśnie! Atakujemy!

-Tak! FOR THE HORDE!

-FOR THE HORDE!

-FOR THE HORDE!

<W trójkę ruszyli na Plagę. Leszcz w zbroi zachowywał się jak taran. Wszyscy nieumarli na jego drodze padali jak stonki po oprysku. Med zesłał cztery tornada F6 ( :) ), które elegancko oczyszczały im drogę. Barto dobijał niedobitków wybuchowymi, spalającymi i wciągającymi strzałami. Marsz był bardzo ciężki, ale dotarli do kryształu. Szybkim ciosem bóg zniszczył go. Cała trójka wzniosła okrzyk...>

-FOR THE HORDE!

<...i dalej bawiła się w niszczenie nieumarłych.>

-Następny będzie Lord Archimonde!

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Kelner, prosit!

W tym momencie obok głowy brzydala pojawił się wielki puchar wina. Wydawało się, że już się skusi na rozmowę, ale on odtrącił go tylko. Cóż...Wybuchass biegnie przez Panteon goniony przez wielgachną pięść demona i w ostatniej chwili ucieka spoza jej zasięgu. Wyskakuje przez okno i zaczyna spadać. Uderza w ziemię z wielką siłą i zaczyna przebijać się na drugą stronę. Gdy to się udało, zdziwiony zauważył, że jest tuż nad grzbietem wielgachnego słoniska, które razem z 3 innymi utrzymywał Uksyd na grzbiecie...gigantycznego żółwia płynącego przez kosmos?! Wygląda na to, że znalazł nową zabawkę. Skoczył kilkatysięcy kilometrów do przodu na głowę Żółwia i zaczął go kontrolować. Po chwili Uksyd wszedł na kurs kolizyjny z planetą oddaloną o jakieś 5 min lotu. Przesłał mentalny sygnał:

"Przytrzymajcie go w pozycji stojącej przez 5 min. Dzięki temu werżnie w tą planetę, a Uksyd będzie cały. Powinno go załatwić.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Skoro tak to nie mogę się oszczędzać- powiedział już trzeźwy

Z niesamowitą szybkością pobiegł na demona nucąc sobie pod nosem piosenkę i nagle pojawił się za nim.

- Music Scythe Cut- powiedział powoli

Pojawiła się wielka rana na prawym ramieniu demona. Dowódca nie był w najlepszym humorze i uderzył wielgachną ręką w jego kierunku.

- Death Touch- pojawiła się wielka duchowa ręka i zatrzymała uderzenie demona.

Po chwili ręka dowódca zaczęła schnąć, więc cofnął ją jak najszybciej potrafił.

- Nie mów mi, że sie boisz- uśmiechnął się- Powiem, że jak dokniesz jeszcze tej ręki to długo nie pożyjesz.

Może i długo nie pożyje, lecz to zabiera masę energii. Jest to najbardziej śmiertelna technika, którą używają posłańcy, więc używana tylko w nagłych przypadkach. A ja chcę to zakończyć tu i teraz.

Rzucił się na demona, lecz teraz napotkał silną magiczną rękę. Jednak jego broń pożerała energię, więc demon nie mógł się nią długo ochraniać. A wtedy będzie wszystko przesądzone, o ile nie wydarzy się coś nieoczekiwanego.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Demon po długiej walce z posłańcem śmierci, postanowił skończyć zabawę. Miał już całą rękę zeschniętą, więc pstryknął go palcami, wyrzucił na drugi koniec Uksydu, i zesłał na niego armię kościanych smoków, po prostu smok był na smoku i smok przy tym.

- Koniec zabawy posłańcze.

W ostatniej chwili zorietował się, że postanowili go wykiwać i zaryć nim o inną planetę. Chwycił ją zdrową ręką, i rzucił gdzieś daleko. Był osłabiony, ale kryształy dawały mu sporo mocy. Rzucił się w stronę adwokata z bojowym rykiem.

- Tego nie wybroni najlepszy adwokat!

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

<przeszedł przez portal prowadzący do tak zwanej "Pustki" po chwili usłyszał brzękanie zbroi>

-Czyżby to Bandyci Pustkowi?

<krótko pomyślał>

[Muszę szybko się ukryć i ich zaatakować]

<wspinając się na dość wysoką górkę usłyszał go bandyta ale Ramex był szybszy>

-Nikogo już nie napadniecie!

<zgładził pierwszego,drugiego i trzeciego bandytę,ale został jeszcze jeden(nie był to zwykły bandyta)przemienił się w Upiora Mroku ale na szczęście Ramex to Bóg Mroku więc Upiór poddał się i zniknął>

szedł dalej.......i zobaczył dużą osadę...

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Demon zwiał na drugi koniec planety i przysłał armię kościanych smoków... no cóż wpierw się nimi zajmę i narazie mogę poprzestać zużywanie mocy w duchowej ręce.

Duchowa ręka wyparowała.

- Scythe Impact Bumerang- rzucił ją w zgraję smoków- Release!- kosa rozciagnęła się maksymalnie i teraz była, jak ogromne kręcące się ostrze, które cięło smoki.

Wróciła do niego, a 1/4 smoków lerzała już w częściach na ziemi.

- Rankyaku "Renge"- wyskoczył w powietrze i nogami posłał mocne kopnięca w kierunku zbliżajacych się smoczków

Fale przeszły na wylot i ich kości popękały, w sumie 2/4 smoków było już padniętych. Wszystkie, które pozostały zgromadziły się nad nim.

Podskoczył do góry na wysokość latających smoków.

- Large Hover Scythe- przeciął je wszystkie na wskroś swoją rozciągliwą kosą i poupadały na ziemię.

Teraz do demona.

Przyzwał moc i biegł w jego stronę w każdej chwili mogąc wyzwolić swój najlepszy atak.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

<Chowa książkę nie-wiadomo-gdzie. Spooni i EVE budzą się. Casul wstaje z krzesła.>

Tych kryształów jest więcej. Wy spróbujcie zająć tego dużego.

<EVE zaczyna strzelać w stronę demona, a Spooni zaczyna śpiewać, by podtrzymać na duchu innych bogów. Casulono robi własne przejście do drugiej strony. Gdzieś tam jest Barto z Leszczem i kimś jeszcze. "Pewnie zniszczyli jeden z kamieni." Casulono rusza na poszukiwanie następnych. Z kręgosłupa wyrastają kościane skrzydła. "Teraz będzie łatwiej szukać." Wzlatuje wysoko nad armię nieumarłych. "Gdyby tylko były na moje rozkazy..." Leci i rozgląda się za kryształami. Nagle spokojny lot przerywają pociski czystej magii. To lisze namierzyły boga i próbują Go strącić. "Durnie... Jak śmieją zakłócać poszukiwania." Casul pikuje w stronę magów i powala ich.>

Teraz będziecie tańczyć jak wam zagram.

<Robi kilka ruchów dłońmi, a lisze zaczynają zasypywać gradem zaklęć okolicznych ziomków. Casul w oddali spostrzega kryształ. Wzbija się w powietrze i natychmiast pada. Zbłąkane zaklęcie połamało skrzydło Pana Łyżek. "Teraz tradycyjnie.">

Na potęgę Posępnego Czerepu!

<Nieumarli zatrzymali się na chwilę jakby czekali na coś. Z Casulem nic się nie stało.>

HA! Nabraliście się.

<Zbroję na rękach przebija oręż Casula. W takiej postaci przebija się przez zastępy wroga. Jest już przy kamieniu. Bierze go, unosi i rozbija kryształ na głowie smoka próbującego połknąć Casulona. A robi to z taką siłą, że nawet szkielet jaszczura musi się ukorzyć i obraca się w pył. Przebija się na powierzchnię.>

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

"Heh,wiedziałam.Myśli,że jestem zwykłą dziewczyną-kotem,która zawsze szuka okazji do drzemki i że przez to jestem niegroźna.Za chwilę lekko mu się pomiesza w tej pustej łepetynie..."

<Nami wyjęła sztylet i zrobiła dziurę w jego głowie(nic nie poczuł),przez którą cicho przeszła.Gdy weszła,rozejrzała się i zobaczyła przed sobą tabliczkę z jakimiś guzikami.>

Ha!Jak ja lubię guziki!

<Naoko tymczasem spokojnie usiadła na ziemi i wykonała pieczęcie.Jej włosy zaczęły się palić,a raczej...Ona sama.W końcu wstała,wyjęła z torby z pozoru zwykłą kostkę do gry.Rzuciła nią.>

Sześć.

<Podleciała do demona i sześć razy trzasnęła go płonącym mieczem.Kostka zatrzęsła się.>

Miliard.

<Zaczęła szybko ciąć demona w różne punkty ciała po miliard razy,jednocześnie podpalając go.Kostka znów się zatrzęsła.>

Bilion.

<Znowu cięła,ale bilion razy.Demon palił się coraz bardziej.Znowu zatrzęsienie kostki.>

Trylion.

<Przecięła demona trylion razy,po czym...Stała się niewidzialna.Spojrzała na palącego się demona.>

"Pierwszy punkt-wykonany.Za chwilę pora na drugi."

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

No i koniec imprezy. Dziękuje, dobranoc. Chociaż nie.

<I tak miał zapalić fajerwerki, więc co się będzie oszczędzał. Podpalił lonty i wycelował wszystko w stronę demona. Ogień dotarł do celu i cały arsenał wystrzelił. "Pociski" poleciał aż trafiły w cel. Rozbłysk było widać o 19 galaktyk dalej. Wszystkie stworzenia jakie to widziały umarły z zachwytu. Dosłownie. Efekt był tak piękny, że niebogom nie wytrzymały oczy i mózgi. Rozplasnęły się. Dowódca upadł i przecierał oczy. W tym czasie Kieł wyciągnął swój miecz, a spojrzawszy na niego schował go.>

Trzeba wymyślić coś nowego. Tylko co?

<Wytworzył buławę z rabarbaru, a jej okrągłą końcówkę z barszczyku. Spojrzał na to i zadowolił się. Podskoczył do przeciwnika i wbił mu broń w głowę. Następnie wstrzyknął wielką ilość barszczu. Piekielnie gorącego. Wlał mu się do mózgu i usmażył wszystko co tam było. Nie przejmował się Nami. Ani trochę. Zostawił swoją broń w czaszce i odskoczył napawając się widokiem oponenta.>

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Przywódca Plagi nękany ciągłymi atakami bogów, i nie mogąc odpowiadać, postanowił wyssać trochę mocy z reszty kryształów i pokazać, kto tu rządzi. Otrzymał jednak mniej mocy niż się spodziewał. Czyli część kryształów została już zniszczona, trudno, poradzi sobie z tym co ma. Denerwowała go szczególnie ta dziewczynka, która skakała obok niego i cięła go podpalając także. Wchłonął ogień, który tylko polepszył jego stan. Wytężył wzrok, by zobaczyć tą niewidzialną i chwycił ją w ręce.

- Ja ci dam drugi punkt!

Trzymał ją bardzo mocno, i przy pomocy pstryczka z palców wyrzucił ją na drugi koniec Uksydu potężnie wbijając ją w ziemię. Cały ogień wchłonął i zyskał moc. Był demonem, ogień lubił. Ale nie lubił błysków, i ogłyszyły go fajerwerki. Ten mały kmiot wykorzystał to, i wbił mu to coś w głowę. Samo gorąco mu nie zaszkodziło, ale denerwowało go chlupotanie. Denerwowało go tak bardzo, że uderzył w ziemię, że wyjął sobie broń z głowy i zgniótł ją w palcach. Potem uderzył bardzo silnie zaciśniętą pięścią w boga barszczu, a ten wpadł parę metrów pod ziemię. Demon uderzył w Panteon 'z buta', aż zatrząsł się cały Uksyd. Demon ryknął.

- No chodźcie! Tylko na tyle was stać!

Wszystko bolało go niemiłosiernie po atakach, ale jednak miał nadal ogromną moc. Wyssał jeszcze trochę mocy z kryształów i stanął wyprostowany.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Przykro mi,ale osoba,którą uważałeś za mnie,to tylko mój klon...

<Naoko zjawiła się przed dowódcą,ale ten jej nie widział,gdyż znów była niewidzialna.Jednak po chwili ją zobaczył,ale wyglądała inaczej.Teraz miała białe włosy i cała połyskiwała piorunami.Podniosła rękę ku niebu.Kostka zatrzęsła się.>

Trylion piorunów.

<W demona uderzyło trylion piorunów,a ona odleciała dalej i patrzyła.W końcu demona trafił ostatni piorun.>

"Trzeci punkt.Rozpocząć."

<Nami wyczuła zbliżające się niebezpieczeństwo i szybko ulotniła się z głowy.Podleciała do Naoko.>

Ten twój brat zniszczył mi plan.Czy mogę się nim później zająć?

<Nie czekała na odpowiedź.Stała się niewidzialna i poleciała do miejsca,gdzie został wystrzelony Kieł.>

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

W wielkim zamieszaniu z powodu demona i walki z nim, nikt nie zauważył, że Ksento od dawna nie ma. Jego bohater i chowaniec nie wiedzieli co robić. "Atakować czy nie?" "A może szukać pana?" Takie myśli krążyły im po główkach. W końcu postanowili zaatakować demona. Havaser miotał gromy, a Antico próbował wykonywać Mystic Attack, który ogłuszył by przeciwnika. Co jakiś czas udawał się to, a wtedy Havaser kumulował swą moc i uderzał Runic Lightning.

--------

W tym samym czasie, po drugiej stronie Uksydu.

- Uff. W końcu jestem.

Powiedział do siebie Ksento i spojrzał na klejnot przy którym stał.

- No to czas się pożegnać!

Wzniósł swój miecz i gdy już miał uderzyć w kamień usłyszał:

- Nie rób tego! Dam ci moc, której sobie nie wyobrażasz. Tylko nie mnie nie niszcz. Będziesz rządził Galaktyką... Dam ci potęgę o jakiej nie śnisz...

Ksento począł się zastanawiać.

- A gdyby tak. A może?

- Zrób to! Zniszczymy pozostałych bogów. Będziesz tylko ty!

- Nie! nie zrobię tego! Nie zniszczę innych bogów.

- Głupcze! Arcylisze! Na niego!

Za Ksento pojawiły się Arcylisze i go zaatakowały. Ksento szybko pokonał ich swoim mieczem. Po chwili kości i kostury leżały na ziemi.

- A teraz czas na ciebie!

Wzniósł swój miecz i rozwalił kryształ jednym ciosem.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Khy, Khy... Niech to szlag. Będzie mnie tu stetryczała parówa w ziemie wgniatać.

<Wyszedł z dziury i otrzepał się. Spojrzał na demona.>

Właściwie to po co z nim walczę? Ech, dobra.

<Wytworzył ogromny szuriken wielkości oponenta i rzucił nim w niego. Następnie powtórzył tę czynność jeszcze 12 razy. Po tym naszpikował demona włóczniami z rabarbaru, a na sam koniec doskoczył do głowy, wsadził w oko 1kg trotylu i doskoczywszy zdetonował. Przeciwnik stracił oko. Po tych czynnościach ułożył się pod drzewkiem i zasnął. Jednak cały czas czuwał.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Cień skryty w najgłębszych czeluściach mroku czekał na odpowiedni moment. Tak samo jak ostatnim razem, ale teraz miał chociaż nadzieję, że demon Plagi nie zwali aż tak sprawy jak Pan Ciemności, ale najwidoczniej ten cholerny archetyp "żyli długo i szczęśliwie" musi także teraz dać o sobie znać. Walić to. Król Mroku będzie przynajmniej dobrze się bawił broniąc jednego z kamieni teleportacyjnych. Albo czymś co nimi powinno być... Cholera, że nie wiem jak one wyglądają.

- Die, die, die... - podśpiewywał sobie growlem przebijając się przez tabuny niezidentyfikowanych przeciwników i wreszcie dotarł do pewnego "świecidełka". - Chodźcie no, maluczcy! Pora się zabawić! Dobrze mówią? - ktoś albo coś opanowane przez Plagę zgromadzone wokół niego wydało z siebie nieopisany ludzkimi dźwiękami ryk ekstazy & chęci zadania cierpienia. Szykuje się pora obiadu. Ja swoją robotę odwalę...

- ... do ostatniej kropli krwi... - chwytam gitarę w łapy, morfuję ją w jednoręczny młot bojowy i przybieram pozę obronną wykrzykując coś growlem. Tak na pobudzenie.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Przywódca Plagi zatrzymuje w locie shirukeny i wyrzuca poza galaktykę. Pioruny tylko pobudziły w nim energię i wytężył wzrok by znaleźć tą boginię. Tym razem był pewien, że to ona.

- Lubisz duże liczby? Trylion ran!

Bogini otrzymuję trylion ran i upada na ziemię. Błyskawice i ataki ogłuszające miotane przez te słabe nieboskie istoty bardzo go zdenerwowały. Postanowił to zatrzymać, więc zamknął ich w potężnej bańce. Wessał trochę mocy z kryształów. Został tylko jeden! Niedobrze! Nagle jakiś bóg zaczął po nim skakać, i wbił mu w całe ciało włócznie. Demon naprężył się, i wszystkie wypadły.

- Nie wiesz bożku, że akupunktura poprawia stan zdrowia?

Nagle w oku coś mu wybucha w oku i traci je. Ryczy, ze złości i tworzy sobie ogniste oko, która nie dość, że parzy tych, którzy się przybliżą to pozwala też widzieć niewidzialnych. Przyda się do tej bogini. Gdy ten bóg zasypia, chwyta go w pięść i przybliża do swojego oka, i trochę go podsmaża.

- Takie ci pasuje, co? Widzę nawet teraz lepiej!

To propaganda. Idzie mu coraz gorzej. Jednak przybywa mu pomóc Cień. Czuje to. Czuje też nową wolę walki.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Ohoho, dzieje się ciekawie - powiedział i skoczył do demona. Zauważył leżącą, mocno poranioną Naoko.

- Myślisz, że jesteś taki dobry?!!!! - krzyczał Murulius. Był wściekły. Jak mógł dopuścić, żeby bogini walczyła sama? Ogarnęła go furia. Tak ogromna furia, że nie wiedział kim jest. Stał się cały czarny.

- Zabiłem Ci syna, zabiję i Ciebie!!! - odrzekł po czym uderzył go ogromnym, czarnym promieniem. Wyrył nim potworowi ogromną dziurę w brzuchu, po czym skoczył, wbił mu miecz w szyje i zjechał do dołu. Trysła krew, lecz wróg nadal żył. Władca czerni postanowił spróbować czego innego. Przyklęknął i mruknął coś pod nosem, a przeciwnika wciągnęła do pasa czarna ziemia. Utworzył tam małe jeziorko smoły, która natychmiastowo zniknęła. Unieruchomiony demon zawył z bólu, a młody bóg wbiegł mu na głowę po ramieniu i wbił wrogowi w oko ukryte ostrze, po czym wyrwał je i w gałkę oczną władował tę samą substancje, co synowi dowódcy plagi. Odskakując wrzucił tam zapałkę. Wrogowi wybuchła ta część głowy. Kawałki mózgu latały po całym Uksydzie, a na domiar złego nadleciał smok, który odgryzł mu prawą dłoń

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Gość
Temat jest zablokowany i nie można w nim pisać.


  • Kto przegląda   0 użytkowników

    • Brak zalogowanych użytkowników przeglądających tę stronę.

×
×
  • Utwórz nowe...