Skocz do zawartości

Forumowicze o Sobie IX


Turambar

Polecane posty

A ja załapałem kaszelek. Gardło strasznie drapie ;).

Ale wy dziwni jesteście. Zamiast wylegiwać się w cieplutkim łóżeczku, przemęczacie się na wykładach/lekcjach przez co powrót do normalnego stanu zdrowia zajmie wam jakieś sto razy więcej czasu.

Mój kolega wyszedł na dwór ubrany tylko w koszulkę. Dlaczego? Chciał zachorować, żeby nie iść do szkoły ;). Obecnie wolę być zdrów i chodzić do szkoły niż leżeć w łóżku z 40 stopniową gorączką, lub wymiotować przez całą noc...

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • Odpowiedzi 3,9k
  • Created
  • Ostatnia odpowiedź

Wiecie, podobno, w III liceum po maturze to sobie moożna. Zresztą, kto chodzi cały czas do szkoły np. w czerwcu?

Apropo chorób, to wiecie, z rozsądkiem trzeba, bo de facto, jak moja babcia mówi, to, że teraz często chorujesz, będzie się przekładało na twoje samopoczucie za te...50 lat...no, w każdym razie ja w pierwszym semestrze II gimnazjum byłem mistrzem w nieprzychodzeniu na pierwszą lekcję. Budziłem się o tej 8.20 i jazda, ząbki, płatki i do szkoły. A ile razy w podstawówce podczas spóźniania plecaka zapomniałem? Wolę nie pamiętać.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ale wy dziwni jesteście. Zamiast wylegiwać się w cieplutkim łóżeczku

Co to za wylegiwanie się, gdy myślisz, że wszystkie te dni, w których nie byłeś w szkole, będziesz musiał spisywać zeszyty, notatki, pisać 2x więcej klasówek od innych? (zaległe i nowe). Prawie rok temu, w lutym tegoż roku miałem nogę w gipsie - w szkole nie było mnie dwa tygodnie. Niby 2 tygodnie odpoczynku od szkoły, ale potem ta nauka na własną ręke... Nie polecam.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wiecie, podobno, w III liceum po maturze to sobie moożna. Zresztą, kto chodzi cały czas do szkoły np. w czerwcu?
Nie chcę nic mówić, ale przed maturą jest już zakończenie dla uczniów III klasy liceum - tak chyba na wszelki wypadek, żeby nauczycieli nie kusiło, żeby im jeszcze coś dowalać ;P Tak więc po maturze w III klasie masz już labę totalną czyli bite 4 miesiące wolnego - pierwsze i ostatnie tak długie wakacje jakie Ci się trafią ;D
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ale wy dziwni jesteście. Zamiast wylegiwać się w cieplutkim łóżeczku, przemęczacie się na wykładach/lekcjach przez co powrót do normalnego stanu zdrowia zajmie wam jakieś sto razy więcej czasu.

Mądrze piszesz. Jeden, góra dwa dni (tyle trwają moje choroby) wolnego nie sprawi że się świat się zawali i będę mieć jakieś wielkie zaległości. A być w szkole i nic z tej obecności nie wynieść. Bo bardziej się człowiek zastanawia kiedy wreszcie będzie mógł wrócić do domu i odpocząć, a nie na tym o czym opowiada nauczyciel. To dziękuje bardzo. A przepisywanie notatek, albo zeszytów? E tam, przepiszę z matematyki i polskiego, a z reszty przeczytam i wiem. :)

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ja muszę przepisać z Polskiego, biologii, geografii i techniki, matma u mnie jest za łatwa i za bardzo bezsensowna by cokolwiek przepisywać. Wierzcie lub nie, ale 3 tyg. "ćwiczeń" nad procentami jest głupota. To co inni robią na tablicy w 10 min. ja robię w pamięci w dwie. Także na matmie się zwyczajnie lenię, chyba że do tablicy weźmie, ale wtedy to pisać nie nadążam, chyba że się zatnę. Jeszcze musze napisać sprawdzian z biologii :/

Zastanawiam się teraz nad kupnem kierownicy do mojego BMX, myślę o jakiejś WTP albo Dartmoor, ale najpierw muszę uciułać jeszcze dyszkę bo kupuję BC 2 od jednego z forumowiczów. Potem do końca miesiąca i BC 2 leci do mnie ;P

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Tak więc po maturze w III klasie masz już labę totalną czyli bite 4 miesiące wolnego - pierwsze i ostatnie tak długie wakacje jakie Ci się trafią ;D

No pierwsze może tak, ale ostatnie to raczej nie.. Na studiach rok akademicki kończy się w maju, a zaczyna w październiku (ja tak mam :happy: ), także wolnego czasu jest naprawdę sporo.. No chyba że nie idzie się na studia, tylko do pracy - to już zupełnie inna bajka :sleep:

A odnośnie szkoły... Odkąd zacząłem studiować (właśnie jestem po pierwszym roku), to strasznie stęskniłem się za szkołą średnią.. Te wygłupy z kumplami na lekcjach, na przerwach - to wszystko jest dla mnie niezapomniane, ale wiem, że to już niestety nie wróci :rolleyes:

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Treser, na uczelni też są korytarze, kumple i głupie pomysły. Ba, z odpowiednim prowadzącym można takie rzeczy robić i na ćwiczeniach, ale w rozsądnych ilościach (nigdy nie zapomnę na ćwiczeniach :

prowadząca : I jakie są to liście?

studenci-trolle : noo... przekształcone

prowadząca : fakt, a jak się piszę "przekształcone"?

ja : razem?

>reakcja grupy : trololo

Co to za pytanie dla ludzi w wieku 23 lat? Jak się pisze :P...)

Wracając do tematu - na studiach też jest czas na głupoty, problemem jest znaleźć odpowiednich ludzi do tego. No i plusem jest, że nikt Ci uwagi do dziennika nie wstawi, i za każdą głupotę odpowiadasz :) Jedyną przeszkodą może być zmiana mentalności ludzi (bo przecież jak jestem na studiach to wypada żebym zachowywał się jak dorosły) - ignoruj to :D

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

No tak, to wszystko jest, ale nie w takiej ilości, a nie w takiej jakości jak w szkole średniej ^^ Są ciekawe sytuacje, np. żartujemy sobie z prowadzącymi zamiast pozwolić im normalnie prowadzić zajęcia :biggrin: gadamy o pierdołach między sobą, przez co prowadzący próbuje nas "nastawić" na odpowiednie zachowanie na zajęciach, a kończy się tym, że to on/ona z nami zaczyna o tych pierdołach rozmawiać ^^ Oczywiście mam więcej osób na roku niż miałem osób w szkole średniej, ale to nie są już te osoby, z którymi przeżywałem szkołę średnią.. Jak sobie przypomnę najbardziej odjechane akcje ze szkoły średniej - spojrzę na ludzi z roku - to stwierdzam, że z nimi wykonanie takich akcji jest niemożliwe.. Po prostu większość jest zbyt poważna.. Ale są i tacy, którzy swoim zachowaniem, dogadywaniem itd potrafią rozwalić całe zajęcia, przez co prowadzący jest wkurzony na wszystkich.. :dry:

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Co to za wylegiwanie się, gdy myślisz, że wszystkie te dni, w których nie byłeś w szkole, będziesz musiał spisywać zeszyty, notatki, pisać 2x więcej klasówek od innych?

Przez całe swoje życie najdłużej nie było mnie w szkole może trzy dni z rzędu, także nie wiem co to znaczy spisywanie zeszytów i te inne rzeczy, o których piszesz. Po prostu nigdy nie miałem okazji, żeby to robić. ;] Poza tym mój stosunek do szkoły zawsze był olewczy, więc nawet jakbym chorował tydzień, czy więcej, to jestem pewien, że nic bym nie spisał - to nie w moim stylu. Dlatego współczuję ludziom, którzy autentycznie się tym przejmują; nadrabianie zaległości musi być okropne. :P

Jako że temat niebezpiecznie wkracza w szkolne rejony, napiszę coś o pogodzie. :D Słońca nie widać, jest trochę zimno, lubię snickersy.

lók92: trzybity są obrzydliwie słodkie. :(

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

lubię snickersy

Wolę 3Bit :D

A tak na serio. U mnie pogoda może zła nie jest, ale szału nie ma. Rano było słoneczko, ale teraz kłębiaste chmury na niebie. Jest w miarę ciepło i to najważniejsze. Muszę dziś i jutro troszkę pouczyć się na poniedziałek i wtorek, bo będę do późna na kursie na prawko.

Dzisiaj rano dowiedziałem się, że mój najlepszy wujaszek zmarł :(

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

No pierwsze może tak, ale ostatnie to raczej nie.. Na studiach rok akademicki kończy się w maju, a zaczyna w październiku (ja tak mam :happy: ), także wolnego czasu jest naprawdę sporo.. No chyba że nie idzie się na studia, tylko do pracy - to już zupełnie inna bajka :sleep:

U mnie egzaminy odbywają się w czerwcu. Nie wspominam już o kampanii wrześniowej. Niestety czas wolny między szkołą średnią a studiami rzeczywiście trzeba docenić i dobrze wykorzystać.

na uczelni też są korytarze, kumple i głupie pomysły. Ba, z odpowiednim prowadzącym można takie rzeczy robić i na ćwiczeniach, ale w rozsądnych ilościach (nigdy nie zapomnę na ćwiczeniach

Pewnie zależy od wydziału. U mnie, kiedy dojeżdżam i ze znajomymi widuję się tylko na ćwiczeniach i wykładach to nie ma mowy o jakiś wygłupach. Zresztą, nawet gdybym mieszkał obok wydziału to pewnie i tak za wesoło by nie było - 90% to garniturowcy i lizusy ĘĄ. Żarty rodem z LO wzbudziłyby pewnie jedynie ciszę, zaskoczenie i niezrozumienie. Także licealiści - doceńcie LO!

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

47 - to już wychodzi z naszej różnicy charakterów i doświadczeń. Ja szkołę traktuję poważnie, staram się wypełniać wszystkie obowiązki i prace domowe najlepiej jak umiem, dlatego te 2 tygodnie nieobecności w szkole zawsze będe wspominał z pewnym żalem ;)

A co do słodyczy... Najlepsze są te z lidla. Grześki kosztują normalnie 1,3 - 1,5 złotego, a w sieci Lidla można znaleźć podróbki o nazwie "Roger", smakujące tak samo, a kosztujące niecałe 50 groszy ;) Polecam wszystkim, są naprawdę wyśmienite.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

opti - jesteś moim szkolnym przeciwieństwem. ;]

Także licealiści - doceńcie LO!

Oj tak, polać mu wody. Liceum to piękne czasy, chlip. Te trzy lata to stanowczo za mało - chętnie pochodziłbym drugie tyle.

W lidlu mają nieziemskie żelki. Te takie okrągłe, zielone na górze, białe od spodu z dziurką w środku. Jest jeszcze wersja brzoskwiniowa, ale jabłko niszczy system; mogę się tym obżerać bez końca. I jeszcze te cukierki posypane cukrem pudrem chyba, sprzedawane w okrągłych metalowych pudełkach. *_* W lidlu dobre mają nawet gotowe dania! Nie jest to może szczyt moich kulinarnych fantazji, ale kiedy trza coś na szybko zjeść ichnie zapiekanki ziemniaczane na przykład są wprost idealne.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

U mnie egzaminy odbywają się w czerwcu. Nie wspominam już o kampanii wrześniowej. Niestety czas wolny między szkołą średnią a studiami rzeczywiście trzeba docenić i dobrze wykorzystać.

A no i widzisz - u Ciebie tak, u mnie inaczej.. U mnie też egzaminy są głównie w czerwcu, ale ja z większości byłem zwolniony, bo miałem dobre oceny z ćwiczeń ^^ Także pisząc, że u mnie kończy się rok akademicki w maju miałem na myśli, że te czerwcowe egzaminy to tylko formalność :biggrin: A o kampanii wrześniowej to nawet nie wspominam - mnie to na całe szczęście nie dotyczy :laugh: Ale jest na roku bardzo dużo osób, które chwytają za bagnety i walczą o przetrwanie w tejże kampanii :tongue:

A odnośnie słodyczy - owszem, nawet lubię - ale po zjedzeniu ich w nadmiarze zaczynają mnie boleć zęby.. Czasami zjem coś słodkiego ze sklepu, ale i tak to nie ma szans przewyższyć tego, co moja rodzicielka wyczynia w kuchni ^^

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

lubię snickersy

Wolę 3Bit :D

A tak na serio. U mnie pogoda może zła nie jest, ale szału nie ma. Rano było słoneczko, ale teraz kłębiaste chmury na niebie. Jest w miarę ciepło i to najważniejsze. Muszę dziś i jutro troszkę pouczyć się na poniedziałek i wtorek, bo będę do późna na kursie na prawko.

Dzisiaj rano dowiedziałem się, że mój najlepszy wujaszek zmarł :(

Współczuję : ( . A u mnie pogoda ładna : ) ,ale zimno jest : ( .

Kurde... też nie byłem w szkole przez tydzień i już wiem ,że parę kartkówek i klasówek przede mną : ( Ale przynajmniej od szkoły odpoczęłem :D

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ja staram się mieć jak najmniej do czynienia z lekarzami. Czemu? Nie lubię czekać 2 godzin w kolejce, by podczas wizyty okazywało się, że czekałem tyle czasu dla 5 maks 10 minut. Poza tym ze specjalistami jesteproblem, bo głupi NFZ ustala straszne limity. Dlatego czeka się na niektóre badania dość długo, choć możnaby je wykonać od razu, ale szpitale nie chcą się zadłużać.

Na szczęście mój organizm doszedł do wniosku, że nie ma co się chrzanić z NFZ i zdrowieję niemal samoistnie. Jeszcze tylko problem z uchem do rozwiązania i wszystko będzie ok :)

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

47 - zdążyłem to zauważyć już po Twoim pierwszym poście ;)

Co do słodyczy, to nigdy nie miałem jakichś większych problemów po zjedzeniu tychże. Dentyści zawsze mówili mi, że mam bardzo dobry stan uzębienia. Ach, i z tego wszystkiego zapomniałem pochwalić się swoją ulubioną czekoladą - jogurtową milką. Jest po prostu pyszna, mógłbym ją zjadać codziennie. Ale te czekolady z Lidla także dają radę... <autoreklama mode off> :)

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Słodycze? MNIAM :D (chwilka, opuszczę roletę, bo słońce nieźle wali mi po monitorze :P)

Kiedyś pożerałem je ilościami wykraczającymi poza wszelkie normy. Teraz troszkę podrosłem i staram się, aby jedna czekolada wystarczyła mi na jakieś dwa dni :) Mimo mojego żarłoctwa ząbki są we wzorowej kondycji. No może prawie... Jakiś czas temu złamałem sobie zęba na żelku (!!!). Ale to chyba wina dentysty i jego nieudolnego lakowania. Wiadomo jak to jest jak coś się robi w szkole za free.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Przez całe swoje życie najdłużej nie było mnie w szkole może trzy dni z rzędu, także nie wiem co to znaczy spisywanie zeszytów i te inne rzeczy, o których piszesz. Po prostu nigdy nie miałem okazji, żeby to robić. ;]

Ja miałem, bo nieobecności się zdarzały większe lub mniejsze, ale i tak nigdy nie przepisywałem zeszytów czy innych takich - od święta się ino rzuciło okiem na notatki jakiegoś kujona. Rozumiem, że polska myśl edukacyjna polega w głównej mierze na przepisywaniu, ale od tego się jeno ręka męczy, wzrok psuje, marnuje się kartki etc. W kwestii łażenia do budy z chorobą, to ja zawsze wolałem zostać w domu, pospać troszkę i odpocząć, nawet, jeżeli powód był prozaiczny, tudzież w ogóle go nie było - raz dzięki dłuższym (miesięcznym) wagarkom uniknąłem pisania dwóch komisów, ale nie pytajcie, jak to możliwe, bo do dziś nie wiem. =] Ogólnie szkoła była fajna, ale bez przesady.

W lidlu mają nieziemskie żelki. Te takie okrągłe, zielone na górze, białe od spodu z dziurką w środku. Jest jeszcze wersja brzoskwiniowa, ale jabłko niszczy system; mogę się tym obżerać bez końca

He, właśnie wróciłem z Lidla z paką cukierasów (drażetek) i żelków, bo faktycznie słodycze stamtąd urywają rzęsy, a poza tym przy sporym załadunku paczki nie kosztują wiele, w porównaniu do "znanych" marek. Pyszota, że tak powiem!

Jeśli chodzi o pogodę, to znowu postanowiłem złapać ostatnie promienie słoneczka za pomocą roweru i się srogo zawiodłem, bo niby ładnie świeci, a tak naprawdę zimno jak jasny gwint, ujechałem z 5 kilosów i wróciłem, bo mi sople zaczęły ograniczać widoczność. Jesień, przyjaciele i sąsiedzi, jesień.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Co do batonów - Twixy są najlepsze i kropka. :P Nie piszcie mi tu, proszę, o żelkach, bo dziś zaopatrzyłam się tylko w jedną paczkę (cóż za niedopatrzenie...), która na dodatek powoli się kończy... ;]

A pogoda... Przez cały dzień chmury wisiały, ale zdaje się, że słońce nic sobie z tego nie robiło, bo było całkiem ciepło. I w końcu miałam powód, żeby pozostawić szarość i mrok w kącie, odsłonić zasłony w oknach i wpuścić trochę słońca do pokoju, także jest dobrze. Oby taka pogoda utrzymała się jak najdłużej. ^^

Jednak dzisiejszy dzień jest jakiś... Dziwny. Nic nie chciało mi się robić; przez pierwsze pół dnia słuchałam w kółko czterech piosenek, a obecnie oglądałam seriale. Aż się boję pomyśleć, ile roboty czeka mnie jutro ^^"

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Co do batonów - Twixy są najlepsze i kropka. :P Nie piszcie mi tu, proszę, o żelkach, bo dziś zaopatrzyłam się tylko w jedną paczkę (cóż za niedopatrzenie...), która na dodatek powoli się kończy... ;]

Twixy? Never! Będę się kłócić i dopóki żyję, Marsy będą naj, naj, naj ;)

A o żelki się nie martw. Wróciłem z Żabki i jak prosiłaś *rzuca* kupiłem żelki ;P

W Żabce teraz mam promocję Milki, więc kupuję ją na kilogramy. To się dobrze składa, bo ostatnio u mnie z dobrym nastrojem nie najlepiej.

Poza tym, nie mam kasy na książkę, którą bardzo chcę kupić, napisałem w końcu 4 rozdział opowiadania (kolejnego-zapowiada się wielki powrót bohatera ;) )

przegrałem mecz 0:5 (nie wykorzystałem okazji "sam na sam", tak to jest, gdy się próbuje przelobować bramkarza, a zamiast w piłkę, trafia się w ziemie...a na treningach wychodziło perfekcyjnie).

Na szczęście jestem już w pełni zdrowy, mam wolną chatę, więc raduję się chwilami spokoju. Chyba zaraz sobie pójdę pooglądać coś na DVD. Może Władcę Pierścieni? :> Albo "Skok przez płot"? :)

47

A dziękuję. Na szczęście interwencja wychowawczyni, polonistki i "przysługa" u pani dyrektor sprawiła, że zakończyło się na poprawnym. Jednak warto mieć czasem plecy :)

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

a ja się przyznam do rzeczy iście strasznej i niewybaczalnej... nie lubię żelków. tak, jestem antyfanem wszystkiego, co ma w sobie żelatynę. pozwalam wam spalić mnie na stosie za te bluźnierstwa, ale najpierw mnie znajdźcie :P

z batonów najlepszy jest NONAME. takie połączenie snickersa i marsa, boskość i absolut, jeśli chodzi o podłużne, brązowe zębopsuje :D zaraz potem nieziemskie Bounty. zawsze się zastanawiam, dlaczego jest trochę droższy od reszty batonów, ale gdy już wyląduje w mojej paszczy, wszelkie wątpliwości są rozwiewane :rolleyes: miło wspominam również limitowaną edycję snickersa z orzechami laskowymi, gdzieś w 2007 przed Bożym Narodzeniem takie wypuszczono. dosłownie codziennie szedłem do sklepu po nie i brałem, póki były :D pewnie później też takie produkowano, ale nie widziałem w sklepie.

a koro już przy snickersie jesteśmy - w Anglii są lody w kształcie i o smaku tego batona, tylko trochę mniejsze i zmienione składniki, żeby to był jednak lód, bo przecież batona każdy może sobie zamrozić :D jakie to było niesamowicie pyszne! z pobytu w Anglii pamiętam jeszcze bardzo smaczny jogurt pomarańczowo-cytrynowy, musy czekoladowo-miętowe od Nestle (w bardzo małych kubełeczkach, jak Monte, ale cóż poradzić)... i serki brie oraz Pringles w normalnej cenie :)

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

miło wspominam również limitowaną edycję snickersa z orzechami laskowymi, gdzieś w 2007 przed Bożym Narodzeniem takie wypuszczono. dosłownie codziennie szedłem do sklepu po nie i brałem, póki były :D pewnie później też takie produkowano, ale nie widziałem w sklepie.

O, przypomniała mi się jedna rzecz. W okresie poprzedzającym wydanie tychże pysznych limitowanych snickersów było pewne głosowanie, (w formie wysłana smsa) na to, jakiego batona chcemy zobaczyć w nowej odsłonie. Jakoś mnie wzięło, aby wysłać wiadomość (50 groszy + VAT...;p) na twixa. Po paru miesiącach, gdy już kompletnie zapomniałem o sprawie, do mych drzwi puka listonosz wręczając paczkę zawierającą 10 "ekstra dużych" limitowanych snickersów.

Niestety nagroda dość szybko się ulotniła... :P

a koro już przy snickersie jesteśmy - w Anglii są lody w kształcie i o smaku tego batona, tylko trochę mniejsze i zmienione składniki, żeby to był jednak lód, bo przecież batona każdy może sobie zamrozić :D jakie to było niesamowicie pyszne! z pobytu w Anglii pamiętam jeszcze bardzo smaczny jogurt pomarańczowo-cytrynowy, musy czekoladowo-miętowe od Nestle (w bardzo małych kubełeczkach, jak Monte, ale cóż poradzić)... i serki brie oraz Pringles w normalnej cenie :)

Ja z pobytu w Anglii pamiętam paskudne chipsy. Z loga podobne do Laysów, o stu różnych smakach, wszystkie jednak (może z wyjątkiem cebulowych) poniżej wszelkiej krytyki. Dno!

A z żelek to tylko Haribo, choć muszę przyznać, że Lidlowe pomimo mocno niewiadomej zawartości też nie najgorsze :D Szczególnie takie piankowe myszki z kolorowym ogonem, ciekawe czy jeszcze są.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

lubię snickersy.

Wolę 3Bit

Twixy są najlepsze i kropka.

Marsy będą naj, naj, naj ;)

nieziemskie Bounty

A ja ubóstwiam MilkyWay. :P To najlepszy batonik jaki kiedykolwiek stworzono! :wub: Szkoda, że są takie małe ale przynajmniej tanie. Lubię też KitKat i Lyon ale jeśli mogę to zawszę zaopatruję się w MilkyWay.

A pogoda... Przez cały dzień chmury wisiały, ale zdaje się, że słońce nic sobie z tego nie robiło, bo było całkiem ciepło. I w końcu miałam powód, żeby pozostawić szarość i mrok w kącie, odsłonić zasłony w oknach i wpuścić trochę słońca do pokoju, także jest dobrze. Oby taka pogoda utrzymała się jak najdłużej. ^^

U mnie było podobnie tylko koło południa zaczęło padać. Choć w sumie to dobrze, bo nie musiałem kosić trawy. :laugh: Tym sposobem miałem trochę wolnego, ale wyjątkowo postanowiłem nie marnować tego czasu przed komputerem tylko wsiadłem na rower i pojechałem odwiedzić babcię. Kiedy chodziłem do podstawówki i gimnazjum odwiedzałem dziadków codziennie w drodze ze szkoły do domu ale teraz odwiedzam ich tylko w weekend. :( Wracając zostałem obdarowany przez dziadka reklamówką śliwek, z których moja mama upiekła pyszny placek z śliwkami. :tongue:

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

  • Kto przegląda   0 użytkowników

    • Brak zalogowanych użytkowników przeglądających tę stronę.

×
×
  • Utwórz nowe...