Skocz do zawartości

Forumowicze o Sobie IX


Turambar

Polecane posty

'ciepło/zimno w spokoju':

na szczęście już najgorsze za nami, upałów się już w tym roku nie doczekamy. i dobrze, 32 stopnie w domu to nic ciekawego. ale za to nadchodzą pomału ciężkie czasy, gdy rano w domu mam 8-10 stopni o_O też nic ciekawego. niestety, mieszkam w starym domu, palić w piecu trzeba :D ale na to będę narzekał gdy przyjdzie czas :) teraz temperatura w chatynce jest idealna, 18 stopni. a pokój się wietrzy 24/7, zawsze mam uchylone okno, a gdy przychodzę z pracy to zostawiam otwarte drzwi przez jakiś czas.

------------------

'choroby'

o jak ja nienawidzę być chory! (a kto lubi...) mięśnie wszystkie oklapłe i zmęczone odmawiają posłuszeństwa, katar lecący z nosa, głowa mogąca rozboleć w każdej chwili, nie czuć smaku niczego... zawsze mnie łapie w najmniej oczekiwanym momencie (chociaż ostatnio częściej na wiosnę niż jesień), chociaż nauczyłem się wyczuwać, że mnie choróbsko weźmie - na dzień-dwa przed zachorowaniem mam takie dziwne uczucie w klatce piersiowej podczas ziewania :rolleyes: od razu biorę gripexy czy inne aspiryny, zależy co akurat jest w domu, choroba chociaż trochę krócej trwa jak zażyję tabletki zawczasu.

------------------

i ludzie, wrzesień jest i ani jednego posta o grzybach! a grzyby to mały symbol polskich jesieni :) gdyby takie pytanie się w waszej głowie zrodziło - nie, nie jeżdżę do lasu, przede wszystkim z braku czasu, ale chęci również nie mam zbytniej na dreptanie w kaloszach po chaszczach i szukanie wśród zeschłych liści jakiegoś wypierdka, który na 90 %... będzie liściem :D a w tych 10 % grzybków tak z połowa będzie robaczywa. niezbyt satysfakcjonujące. no ale moja matulka to uwielbia, poza tym grzybki są potrzebne do bigosu i pierogów, więc nie narzekam, gdy starsza przyjeżdża z lasu i wszystkie blaty w kuchni są usłane borowikami czy czymś tam, pomagam nawet kroić je przed suszeniem :happy:

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • Odpowiedzi 3,9k
  • Created
  • Ostatnia odpowiedź
Taaak. Choróbska! ZUO!
Ktoś mnie wołał? :D

Zasypianie w chłodzie podobnież zdrowe jest, budzenie się w chłodzie mobilizuje do wstania...
Pierwsze słyszę :D Mnie budzenie się w chłodzie mobilizuje do pozostania pod ciepłą kołdrą, ew. ponownym naciągnięciu jej na siebie. Za to w lato wstaje się dużo łatwiej - nic, tylko po ledwie przespanej przez upał nocy zjechać z pościelą z łóżka i spróbować jakoś dopełznąć do pierwszego wentylatora/chłodnego napoju/prysznica :P

A od jutra budzę się w prawdziwym chłodzie - z powodu wyjazdu dziadków przeprowadzam się na 2 tygodnie na drugą stronę ulicy (gdzie i tak ładnych parę lat przemieszkałam), opiekować się ich idealnym-na-lato-mieszkaniem (tam nawet podczas największych upałów NIGDY nie ma powyżej 25 stopni). Konsolę i komputer oczywiście zabieram ze sobą, bo braciszek maturę ma, uczyć się musi :P

Na szczęście, zima ze śniegiem coraz bliżej ;) Na szczęście moja flora pokojowa tego nie zauważa - moim dzisiejszym, pierwszym widokiem był kwiat, którym wreszcie zakwitł mój skrzydłokwiat hodowan już ponad pół roku na parapecie <obok bazylii i rozmarynu :D >

i ludzie, wrzesień jest i ani jednego posta o grzybach! a grzyby to mały symbol polskich jesieni smile_prosty.gif gdyby takie pytanie się w waszej głowie zrodziło - nie, nie jeżdżę do lasu, przede wszystkim z braku czasu, ale chęci również nie mam zbytniej na dreptanie w kaloszach po chaszczach i szukanie wśród zeschłych liści jakiegoś wypierdka, który na 90 %... będzie liściem
Mam nadzieję, że i w tym roku mój dziadek z własnych znalezisk lub z wymiany z kolegami po fachu (myśliwy ^^) zdobędzie trochę kań. Dobra kania na masełku i z bułką tartą jest przeboska. Ale o tym już możemy pogadać w "Kuchni..." :)
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

budzenie się w chłodzie mobilizuje do wstania

jedna z największych bredni, jakie słyszałem! niestety, ale rankiem łóżko jest najwygodniejsze, a ciepełko pod pierzyną tę wygodę potęguje. najbardziej mobilizująca do zwleczenia się z wyrka jest wizja spóźnienia się...

grzybki - zapomniałem dodać, że ja ich tak naprawdę nie znoszę :D jedyne dla mnie zjadalne są pieczarki, lub bardzo-ale-to-bardzo drobno pokrojone (lub najlepiej zmielone) i dodane do jakichś kotletów czy pierogów. ale takie całe kawałki są dla mnie fuj i ble. nie wiem, co ludziom pierwotnym przyszło na myśl, że zaczęli je zbierać, teraz przez nich muszę wybrzydzać przy stole :laugh:

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Widocznie ja mam tylko takie zboczenie z tym wstawaniem w chłodzie :) W sumie myślałem bardziej o sytuacji, kiedy już formalnie jest się na nogach, wtedy jakoś tak szybciej się człowiek ubierze, na śniadanie zejdzie i w ogóle. Chociaż jak się tak teraz zastanowię, to ja po prostu tak mam, że szybciej wstaję jak jest chłodno, nigdy nie zastanawiałem się, żeby to jakoś konkretnie uargumentować...

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

obudziłam się z ostrym bólem gardła, więc już rozpoczynam leczenie, coby mi się nie pogorszyło. ^^

Nie no, pięknie Kathai. Zamiast leżeć sobie w ciepłym łóżku, wchodzisz na Forum i zarażasz ludzi na lewo i prawo. Ładnie to tak?

Też się obudziłem dziś z bólem gardła, ale to dlatego, że wczoraj na meczu zbyt głośno dopingowałem Śląsk. Przegrali. 1:2. Trudno, ale grunt, że nie powtórzyła się sytuacja z Listopada, gdzie przez 2 dni nie mogłem nic powiedzieć. Tak bolało mnie gardło po meczu.

Dziś muszę napisać artykuł do gazetki szkolnej (o książce, a co :D), dokończyć rozdział nowego opowiadania i zacząć pisać wypracowanie na historię. Trochę tego jest, ale jakoś przeżyję. A potem...po słuchawki =D

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Mam nadzieję, że i w tym roku mój dziadek z własnych znalezisk lub z wymiany z kolegami po fachu (myśliwy ^^) zdobędzie trochę kań.

Od myśliwych (mój tata i wujek) to ja wolę dziczyznę. :wub: Pamiętam jak 3 lata temu w styczniu co dwa tygodnie jedliśmy pieczonego dzika. Ale najlepsze było to, że gadzina była pieczona w całości (ewentualnie w połowie) w piekarni.

najbardziej mobilizująca do zwleczenia się z wyrka jest wizja spóźnienia się...

Haha. :laugh: Potwierdzam. Nie ma to jak wstanie 7.50 kiedy musimy być na 8.00 np. w szkole. Niejednokrotnie tak miałem ale prawie zawsze mi się udawało i wchodziłem do klasy zanim zamknięto drzwi.

jedyne dla mnie zjadalne są pieczarki

Pieczarki - tak. Ale tylko na pizzy/zapiekance. Innych grzybów nie tknę chyba, że są w pierogach, które ubóstwiam. :)

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

A śpię to już w ogóle w sposób nienormalny dla innych
Powiedzmy w nieosiągalny. Wiszenie głową w dół przy jednoczesnym czepianiu się palcami stóp żerdzi i owijaniu tułowia skrzydłami bywa dość trudne dla przeciętnego człowieka.

Witam wszystkich tych, co lubią mieć chłodno w pokoju :) Ja też nie cierpię, jak jest za gorąco, upały bardziej mnie męczą niż nawet największe mrozy. Mój pokój jest jedynym pomieszczeniem w domu, w którym grzejnik jest przykręcony niemal cały rok. Zasypianie w chłodzie podobnież zdrowe jest, budzenie się w chłodzie mobilizuje do wstania... Same plusy.
Mam kumpla, który musi mieć w pomieszczeni minimum 25 stopni. Jak ostatnio przyszedłem do roboty to gość miał pozamykane okna, włączone dwa ?olejaki? i klimę na grzanie. I jeszcze narzekał, że mu zimno i siedział w swetrze. Dwie godziny musiałem wietrzyć, żeby doprowadzić temperaturę w pokoju do zdatnej do życia. Najgorsze jest to, iż gość tak samo postępuje u siebie w domu, a potem się dziwi, że mu dzieci ciągle chorują.

ludzie, wrzesień jest i ani jednego posta o grzybach!
Bo trudno jest pisać posty z lasu. Ja tam chodzę regularnie. Akurat u mnie teraz lekki dołek, przynajmniej jeśli chodzi o prawdziwki. Te były w sierpniu, teraz jest zatrzęsienie pieczarek, trochę podgrzybków, maślaków. Zaczynają się pojawiać kanie, natomiast kozaki się kończą.

Od myśliwych (mój tata i wujek) to ja wolę dziczyznę. :wub: Pamiętam jak 3 lata temu w styczniu co dwa tygodnie jedliśmy pieczonego dzika. Ale najlepsze było to, że gadzina była pieczona w całości (ewentualnie w połowie) w piekarni.
To normalne. Wsadzenie surowego świniaka na rożen skutkowałoby spalenizną z wierzchu i surowizną w środku. Bydlak musi być wcześniej przyrządzony, inaczej będzie niejadalny, a piece chlebowe najlepiej się do tego nadają.
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Tak opowiadacie o myśliwych i upolowanej przez nich zwierzynie, to i ja się dołączę :tongue: Ostatnio mój znajomy udał się na polowanie wraz ze swoim szwagrem i synem - i upolowali 14 dzikich kaczek.. Część z nich rozdali znajomym, a resztę zostawili dla siebie.. A mojej rodzinie przypadły w udziale 2 sztuki.. Nigdy wcześniej nie miałem przyjemności zasmakować się w tego rodzaju mięsiwie - więc to był mój pierwszy raz :smile: I muszę przyznać - smażone kaczuszki są przepyszne :cool: Co prawda, nie lubię roboty przy ich rozbieraniu itd, ale jak już wszystko było gotowe, to efekt był genialny.. W moim rankingu dzikie kaczki stoją na wysokiej pozycji wśród "zwierzyn łownych" :biggrin:

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Co do dziczyzny - szaszłyk z dzika jest przepyszny. Polecam! Sarna też się nada, jednak źle grillowane mięso będzie twarde.

udzie, wrzesień jest i ani jednego posta o grzybach!

Ja grzybów nigdy nie lubiałem i nie lubię zbierać. Ale pospacerować się po lesie można ;). Zawsze wpadnie trochę świeżego powietrza.

Pieczarki - tak. Ale tylko na pizzy/zapiekance. Innych grzybów nie tknę chyba, że są w pierogach, które ubóstwiam.

Heh, mam dokładnie tak samo, ale cebuli i pomidorów nigdzie nie tknę (nawet w kebabie lub w zapiekance).

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ładnie to tak?
No jasne, że tak! Przynajmniej kogoś zarażę i sama szybciej wyzdrowieję.

Ale właściwie wygląda na to, że już jestem zdrowa (w tym miejscu pragnę podziękować osobom (osobie?), odpowiedzialnym za stworzenie leku "Cholinex" <3). Najwidoczniej moi mali nieprzyjaciele przeszli teraz na innego forumowicza, muahaha. ;]

Co do grzybów - nie lubię godzinami włóczyć się po lesie tylko po to, żeby - z moim szczęściem - natknąć się na same trujące i niejadalne grzyby; wolę przejść się do sklepu i stamtąd je "zebrać". :P zresztą zawsze znajdzie się sąsiad/sąsiadka/ktoś z rodziny i dostarczy do domu świeżo zebranych grzybów prosto z lasu (albo i ze sklepu... Tak też czasem bywa. :P)

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ja grzybów nigdy nie lubiałem i nie lubię zbierać. Ale pospacerować się po lesie można ;). Zawsze wpadnie trochę świeżego powietrza.
Uwielbiam spacery po lesie, ale trochę mniej niż po górach, szczególnie gdy jest piękna pogoda, bo w deszczu chadzać w takim terenie nie lubię ^^ Natomiast co do grzybów to sam się nimi nie interesuje, nie zbieram, ale naprawdę podziwiam ludzi, którzy potrafią je dojrzeć... Raz szedłem właśnie lasem z jedną osobą, która już długo zbiera grzyby i tylko co chwilę było: "o, tu jest jeden", a ja nic nie widzę ;p, nawet tych najbliższych. Nie muszę dodawać, że persona była w stanie dojrzeć i te oddalone trochę dalej od ścieżki i to minimum dziesięć metrów (a swój wiek miała). Tylko mogę gratulować spostrzegawczości ;D
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wbrew pozorom szukanie grzybów to nie jest jakieś zajęcie tylko dla ludzi o sokolim wzroku. Trzeba tylko wiedzieć czego się szuka i z czasem mózg sam wyłapuje ze ściółki odpowiednie kształty:) Co prawda są grzybki średnio widoczne, np. lejkowiec dęty, który mimo, że występuje w całych koloniach, jest bardzo podobny do podłoża i czasem ciężko go dojrzeć. Poza tym każdy grzybek rośnie w ściśle określonym drzewostanie (gatunku drzew lub siedliska w danym fragmencie lasu) i tylko tam trzeba go szukać :) Chociaż w sumie ja na lesie "zęby zjadłem", więc dla mnie to proste...

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Mam trochę inne pytanie do forumowiczów :) Czy wy kiedykolwiek, albo czy wasi znajomi. chodziliście na jakiś kurs tańca? :) Bo tak się składa, że w ogóle tańczyć nie umiem (a może umiem, ale się wstydzę) i bardzo chciałbym się nauczyć :) Boję się jednak, że jak tam pójdę to zrobię z siebie idiotę, bo tylko ja nic nie będę umiał :P Wiecie może jak z tym jest? Nie mam zbyt dużego wyboru takich kursów, jest tylko 'Black Code Dance Studio', czyli hip-hop itp. (a więc takie coś jak w Step Up) i jakaś grupa taneczna, bardziej klasycznie (ale nie bardzo klasycznie, żadnych walców angielskich i pasodoble, broń Boże), z tego co widziałem na żywo, to coś w rodzaju Dirty Dancing :)

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

lepa - witamy Cię w naszym gronie ^^

A weźcie mi nic o grzybach nie mówcie :wacko: Ja nienawidzę chodzić na grzyby. Owszem, znam się jako tako na grzybach (potrafię odróżnić trującego od jadalnego :tongue: ), ale nie lubię chodzić do lasu ich zbierać.. A tym bardziej nie lubię ich jeść.. Zupa grzybowa, gołąbki z grzybami, pierogi z grzybami itd - te dania znajdują się na samym dole moich kulinarnych przysmaków (razem z flaczkami :dobani: ). Jak nieraz widzę, jakie sztuki przynoszą z lasu członkowie mojej rodziny, to aż im zazdroszczę... Ale mimo tej zazdrości i tak nie mam zamiaru "polubić" grzybów :down:

dawidek - ja w latach mojej młodości (jakieś 8-10 lat temu) uczęszczałem na nauki tańca.. Uczyłem się różnych tańców - od walca po sambę.. Tańce dwuosobowe i grupowe.. Brałem nawet udział w jakimś turnieju wojewódzkim z moimi kolegami i koleżankami z grupy tanecznej, ale nic na nim nie wygraliśmy...

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

TreserA mógłbyś mi powiedziec jak to mniej więcej wygląda na początku? Wszystko jest od kompletnych podstaw, czy instruktorzy zajmują się tymi lepszymi, a tym gorszym każą (karzą?) radzić sobie samemu?

Chciałbym wiedzieć jak najwięcej :) Za każdą informacją każdemu mogę kupić wieeeelkie ciacho :P

Treser, flaczki rlz! Mniam, mniam.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Poza tym każdy grzybek rośnie w ściśle określonym drzewostanie (gatunku drzew lub siedliska w danym fragmencie lasu) i tylko tam trzeba go szukać :) Chociaż w sumie ja na lesie "zęby zjadłem", więc dla mnie to proste...

Jak już wspominałem z lasem sąsiaduję przez płot, tak więc połowę (jak nie więcej) dzieciństwa spędziłem z kolegami w tym lesie wymyslając coraz to bardziej głupie zabawy (w tym kopanie ziemianek, budowanie tajnych chatek w gąszczu:)), mimo to jakiejś wielkiej miłości do grzybów nigdy nie miałem, prędzej do dziadów czy jagód, bo to można było na bieżąco konsumować, ale i takie zbieractwo wymagało cierpliwości i żmudnej roboty, czym jako smarkacz się raczej nie charakteryzowałem. teraz po ładnych paru latach muszę z przyrością stwierdzić, że przez podobnych Tobie Seeker2 las się dość gwałtownie i szybko przerzedza, o ile nie kurczy. No ale co zrobić takie efekty cywilizowania kolejnych kilometrów kwadratowych .

Mam trochę inne pytanie do forumowiczów :) Czy wy kiedykolwiek, albo czy wasi znajomi. chodziliście na jakiś kurs tańca? :) Bo tak się składa, że w ogóle tańczyć nie umiem (a może umiem, ale się wstydzę) i bardzo chciałbym się nauczyć :) Boję się jednak, że jak tam pójdę to zrobię z siebie idiotę, bo tylko ja nic nie będę umiał :P Wiecie może jak z tym jest? Nie mam zbyt dużego wyboru takich kursów, jest tylko 'Black Code Dance Studio', czyli hip-hop itp. (a więc takie coś jak w Step Up) i jakaś grupa taneczna, bardziej klasycznie (ale nie bardzo klasycznie, żadnych walców angielskich i pasodoble, broń Boże), z tego co widziałem na żywo, to coś w rodzaju Dirty Dancing :)

Miałem okazję kilka lat temu brać udział w jednym z takich kursów, ale nic z klimatów HH, tylko raczej tańce latino i trochę standardowych. Uczucia mam ambiwalentne, głównie z faktu, iż posiadam śladowy słuch muzyczny jak i poczucie rytmu. Jak mówi staropolskie przysłowie, z pewnego produktu organicznego bata się nie ukręci, tak więc przez większość czasu się tam męczyłem. Nie wiem czy większym szczęściem czy nieszczęściem, bylo to, że partnerkę sobie dobrałem o podobnym zdolnościach. Z jednej strony bylismy dla siebie wyrozumiali jako partenrzy, z drugiej ciężko się czegoś w takim ukladzie nauczyć. Druga sprawa to to,że jak dla mnie to te tańce mają bardzo rzadko zastosowanie w życiu codziennym. Do dzisiaj pamiętam może kilka kroków i figur (dużo powiedziane) z chachy, jakąś podstawę samby, która w naszym wykonaniu była wybitnie drewniana. Jive'a wspominam okropnie, bo kończyło się to często na wzajemnym kopaniu się w podskokach z partnerką:).

Co do początków, to nie masz się czego obawiać, po to są takie szkoły, żeby się czegoś nauczyć i o ile nie trafisz na jakichś prowadzących despotów, to na pewno wszystko Ci pokażą i wytłumaczą na wstępie jak i w wypadku pojawiających się problemów. Nie każdy w końcu się z tymi umiejętnościami rodzi. W każdym razie po kilku spotkaniach nawet koń potrafiłby się nauczyć podstawowych kroków , bo wielkiej filozofii mimo wszystko nie ma, na pamięć można to wyryć :) Poza tym w końcu płacisz, więc wymagasz, no nie?

A teraz dawaj ciastko :D

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jak już wspominałem z lasem sąsiaduję przez płot, tak więc połowę (jak nie więcej) dzieciństwa spędziłem z kolegami w tym lesie wymyslając coraz to bardziej głupie zabawy

U mnie było podobnie. Jakże się człowiek zdziwił gdy podczas leśnych zabaw w chowanego, całkiem niezła kryjówka po chwili jego obecności okazji okazywała się całkiem solidnym mrowiskiem :)

Poza tym zbudowaliśmy sobie bardzo fajne boisko piłkarskie na łączce między choinkami (nie jestem w stanie określić ile piłek przez to sąsiedztwo załatwiliśmy...). Rowerowe rajdy MTB, podczas których czasem po wylocie przez kierownicę leciało się dalej, niż dziś latają najmłodsi adepci skoków narciarskich :) W zimie były sanki między choinkami...itp. itd. ach.... :rolleyes:

Oprócz lasu vis-a-vis domu mamy też pole pszenicy, w którym za młodu tworzyło się wielopokojowe "domki" poprzez łamanie zboża, które ładnie kładło się na ziemi. Niestety ta zabawa skończyła się dość szybko, gdy właściciel pola zagroził rodzicom procesem, za straty jakie spowodowaliśmy :)

A jeśli chodzi o grzyby, to zawsze lubiłem sobie pochodzić po lesie w ich poszukiwaniu, chociaż jednak kiedyś szło mi to lepiej. Pewnie dlatego, że miałem oczy znacznie bliżej ziemi :) Dziś chodzę już rzadziej, tym bardziej, że przez moje przypadłości zdrowotne, na częste jedzenie grzybków pozwolić sobie nie mogę :(

A tańczyć nieeeeeeee umiem :) [drewno mode permanently on]

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Już się tydzień zastanawiam czy zapisać się na ten kurs tańca, czy nie :P Raz jestem na tak, a za pięć minut na nie :D No i nie wiem na co się zdecydować, na HH, czy bardziej klasycznie, nie wiem co lepsze dla początkującego (bardzo początkującego).

Lord Hrabula Będzie ciastko :P Zapraszam do Sokołowa Podlaskiego, (albo na spotkaniu forumowiczów :) Chociaż wątpie, że dostanę zaproszenie, bo jeszcze się to nigdy mi nie przytrafiło :P) ewentualnie, za nie całe 2 lata do stolicy. :P

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Już się tydzień zastanawiam czy zapisać się na ten kurs tańca, czy nie :P Raz jestem na tak, a za pięć minut na nie :D No i nie wiem na co się zdecydować, na HH, czy bardziej klasycznie, nie wiem co lepsze dla początkującego (bardzo początkującego).

A nie mają w ofercie czegoś w stylu tańca towarzyskiego? To mi proponowano, jako że do tańca też tak jakoś średnio się nadaję, więc podejrzewam, że to byłoby na początek najlepsze. A taniec, wbrew wszelkim pozorom, od czasu do czasu się przydaje, więc jak najbardziej zachęcam :) Ja sam się nie zdecydowałem i do tej pory żałuję tej decyzji.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

U mnie było podobnie. Jakże się człowiek zdziwił gdy podczas leśnych zabaw w chowanego, całkiem niezła kryjówka po chwili jego obecności okazji okazywała się całkiem solidnym mrowiskiem :)

Chowanego się przerabiało, jednak nic nie pobije wszelkich możliwych wersji zabaw w wojnę, najczęściej przerabiane byłby scenariusze IIWŚ i Wietnamu :) Wszystkie CoD:MW itp. mogą się schować przy takiej symulacji, a jak się udało zebrać ze 20 chłopa, to dopiero była zabawa:)

Poza tym zbudowaliśmy sobie bardzo fajne boisko piłkarskie na łączce między choinkami (nie jestem w stanie określić ile piłek przez to sąsiedztwo załatwiliśmy...). Rowerowe rajdy MTB, podczas których czasem po wylocie przez kierownicę leciało się dalej, niż dziś latają najmłodsi adepci skoków narciarskich :) W zimie były sanki między choinkami...itp. itd. ach.... :rolleyes:

To my zamiast boiska (to bylo gdzie indziej zorganizowane), zrobiliśmy lodowisko, wykorzystując coś w klimatach kanału o szerokości może 1,5metra :) Grało sie gałęziami i szyszkami. Zimna w lesie to zupełnie inna bajkaniż latem, zjazdy w gęstwine świerków nigdy dobrze się nie kńczyły, ale dostarczały jakiejś niezdrowej radości. Butowanie drzew powodujące lawiny śniegu z czap, albo zwykłe wycieczki w sniegu po pas, gdzie małe wgłębienie wystarczyło, żeby człowieka (małego wtedy) zasypało po czubek głowy...

@dawidekmnóstwonumerów

Nie myśl w kategoriach co jest prostsze, tylko idź w tym kierunku, który Cie bardziej interesuje. W przeciwnym razie będziesz sie przez większość czasu nudził, a i frajdy z tego nie będzie tyle ile być powinno. Chcesz to sie nauczysz, a na takim kursie tylko Ci pomogą, nikt z biczem stać nie będzie. Inna bajka, że jeśli wybierzesz szkołę podzieloną na różne sekcje, to często bez problemu można sie przenieść do innej jak Ci coś nie pasuje. Juz nie mówiąc o opcji, że jak sie nie podoba, to nie płacisz za next month i w ogóle sie wypisujesz z interesu :)

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

PeQ Jest właśnie coś takiego jak taniec towarzyski tam.

Lord Hrabula Chyba jednak spróbuje się zapisać :D W środę idę wszystko załatwić, bo jutro siedzę w szkole od 8 do 20.

Ignorujcie numerki przy moim nicku. Kiedyś, kiedy rejestrowałem się na swoim pierwszym w życiu forum, nie miałem pomysły na nick, więc wybrałem dawid3294443, ponieważ Dawid to moje imię, a te numerki to moje imię pisane na klawiaturze telefonu bez słownika T9 :)

Teraz zaczynam wspominać wakacje. Byłem we Włoszech, przez 12 dni w Cesenatico. To były najwspanialsze wakacje w moim życiu :) Trochę mi smutno, że u nas jest teraz pochmurno, deszczowo, a temperatura waha się w granicach 10*C, kiedy teraz, tam jest słonecznie, a temperatura przekracza 26-27*C :P (W lipcu sięgało nawet 40*C, mrrrr :* ) Italy! <3.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ło matko... Ale tutaj naspamowaliście pod moją nieobecność :D Teraz będę miał mniej czasu na przesiadywanie na forum. Zapisałem się na prawko i od dzisiaj zacząłem. Oczywiście nie wszystko musi mi pasować. Dziś skończyłem lekcje o 13 godzinie i czekałem na rozpoczęcie teorii do godziny 16. Szlajałem się po Włocławku w te i we wte. Na szczęście lekcja była bardzo przyjemna :) Wróciłem do domu o 19 i zjadłem wreszcie obiado-kolację i odrobiłem sobie lekcje z systemów i mam dosyć. Dziś jeszcze okazało się, że mam leciutkie zapalenie oka. W szkole chłopacy powiedzieli, że mam strasznie czerwone lewe oko. O dziwo w ogóle mnie nie bolało. Bardziej narzekałem na prawe, ale to norma, bo mam strasznie wrażliwe oczy. Praktycznie cały czas mam przemęczone gały. Teraz mnie lewe zaczęło lekko palić. Ech... Pora zainwestować w kropelki :D

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Czy wy kiedykolwiek, albo czy wasi znajomi. chodziliście na jakiś kurs tańca? :)
Jeśli mnie pamięć nie myli to moi rodzicie, ale mnie do dobrej zabawy taki wynalazek nigdy nie był potrzebny :D Wystarczy niezłe wyczucie rytmu i śmianie się z tego, że nie zna się jakiś mega-uber-świetnych ruchów, ale mimo to potrafić się bawić ^^

A tańczyć nieeeeeeee umiem :) [drewno mode permanently on]
Jaaaaaa też co nie zmienia faktu, że gdy nie pojawiłem się na wczorajszych poprawinach sobotniego wesela to kilka osób o mnie się pytało. Nie trzeba kompletnie znać kroków poza absolutną podstawą jak partnerce nie wpaść na stopy a resztę załatwi szeroki uśmiech do własnego braku umiejętności ^^ Bo jednak miksu braku umiejętności z dosyć sztywnym poruszaniem się po parkiecie nie zdzierżę ;P To znaczy - chodzi mi o osobę, która na parkiet wychodzi jak na ścięcie. Bleh.
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

A tańczyć nieeeeeeee umiem :) [drewno mode permanently on]
Jaaaaaa też co nie zmienia faktu, że gdy nie pojawiłem się na wczorajszych poprawinach sobotniego wesela to kilka osób o mnie się pytało. (...)

Ja w tańcu też wspomagam się uśmiechem i- w ramach możliwości- rozmową ;) Wyczucie rytmy mam, jakąś- tam gibkość reprezentuję... Tylko asortyment ruchów troszkę ubogi, dlatego nigdy nie tańczę za dużo, żeby się partnerka nie nudziła :)

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

  • Kto przegląda   0 użytkowników

    • Brak zalogowanych użytkowników przeglądających tę stronę.

×
×
  • Utwórz nowe...