Skocz do zawartości

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

noniewiem

Equilibrium (2002), Kurt Wimmer

Polecane posty

1246880599_filmy.jpg


"W pierwszych latach XXI wieku rozpoczęła się III Wojna Światowa. Ci z nas którzy przeżyli, wiedzieli, że ludzkość nigdy już nie przeżyje Czwartej. Że nasza zmienna natura nie może już dłużej stanowić ryzyko. Więc stworzyliśmy Nową Rękę Pana. Kleryka Grammatonu. Którego jedynym zadaniem jest znaleźć i zniszczyć prawdziwe źródło ludzkiej nieludzkości wobec drugiego człowieka.
Zdolności do uczuć."


Tak zaczyna się dosyć kontrowersyjny film. Dla wielu jest to kolejna sieczka. Dla innych niesie ze sobą przesłanie. Według reszty to niewypał :D
John Preston (Christian Bale) jest obywatelem Librii. Ma obowiązek zażywać o określonych porach pewien lek o nazwie Prozium. Lek ten pozbawia go wszelkich uczuć, zarówno tych negatywnych (gniew, żądza mordu) jak i pozytywnych (miłość, radość). Gdyby nie przestrzegał dziennej dawki to zostałby uznany za wroga publicznego i zostałby skazany na śmierć. Buntowników eliminują oddziały specjalne, którym przewodzą Klerycy. John Preston jest jednym z nich.
Jego życie diametralnie się zmienia gdy przez przypadek rozbija poranną dawkę Prozium.

Może skupmy się najpierw na walkach :D

Niezależnie od tego jak podejdziemy do Gun Kata, sam pomysł skonstruowania sztuki walki dwoma automatycznymi pistoletami na przykładzie dawnych sztuk walki jest co najmniej intrygujący. Zresztą ponoć coś takiego jest w Korei, ale nie polega to na tym by wparować między przeciwników z dwoma automatami i strzelać do wszystkiego co się rusza.
Poza tym jest trochę walki na miecze (pałki). Fajne, bowiem Preston walczy trzymając miecz na odwrót (ostrzem do dołu) czego żaden z jego przeciwników jeszcze nie opanował. I dlatego trzymają miecz tradycyjnie.
Generalnie fajna sieczka, ale pod koniec Preston zabija już hurtowymi ilościami, a trafiony zostaje tylko raz (właściwie to draśnięty).

Ale nie o to przecież w tym filmie chodzi. W końcu jesteśmy świadkami rządów totalitarnych i jego skutecznego aparatu wykonawczego. Nie będę się tu zbyt wiele rozwodził, zamiast tego zadam tylko jedno pytanie: Czy rzeczywiście warto pozbawić siebie osobistej radości i miłości dla idealnego świata, w którym nie ma gniewu, złości, morderstw i patologii?
Osobiście uważam, że John Preston popełnił błąd.

Ocena: mocne 7+/10
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Gość odyniec15

Ach, bardzo lubię ten film. Fabuła jest tutaj znakomita i bardzo ładnie wyreżyserowana. Niektóre sceny potrafią przemówić do człowieka, moja ulubiona to gdy

Preston na początku zabija swoje towarzysza za sprzeniewierzenie

. Według mnie ten film jest o wiele lepszy od Matrixa.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Świetne, dopracowane kino. Rzeczywiście - moim zdaniem lepsze, a najpewniej porównywalne do Matrixa. Świetna gra aktorska Bale'a. Klimat, jakim emanuje produkcja i ciekawe przesłanie. Szczerze polecam!

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Cholera, tylko czemu ten film był tak niedoceniony w świecie? Kupiłem go kiedyś w jakimś markecie za 6,99 - i został jednym z mich ulubionych filmów. Bardzo ciekawa, mocno "orwellowska" wizja przyszłości, świetne zdjęcia, niesamowity "klaustrofobiczny" klimat filmu. Trochę popsuta końcówka, taka typowo "hamerykańska" - ale idzie to przeboleć.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Czy mógłby mi ktoś łaskawie wyjaśnić co ten film ma wspólnego z Matrixem? I proszę nie mówcie mi o scenach walki. Naprawdę widzieliście w tym filmie tylko to? Jeśli już porównywać Equilibrium do jakiegoś innego filmu to najlepiej do Fahrenheit 451 z 1966 r. Są do siebie tak podobne, że od biedy Equilibrium można by nazwać remakiem.

A tak poza tym to jeden z niewielu filmów, do których chętnie co jakiś czas wrócę. Jednym z większych plusów jest na pewno muzyka. Sam motyw przewodni filmu. I jeszcze scena gdzie Preston odkrywa pewne pomieszczenie. W tle 9 symfonia Bethovena... Chyba najlepsza scena w filmie. Chyba jedna z lepszych, jakie miałem przyjemność oglądać w filmach w ogóle. Do pierwszej 10 może się nie zmieści ale jest blisko.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Film stanowczo polecam, chociaż fabuła nie zaskakuje to przynajmniej jest ciekawa. Znajdzie się w niej kilka scen luźno, a czasami trochę bardziej uderzających w naszą wrażliwość. Ogólnie film mnie nie nudził, a oglądałem go około 1 w nocy(nie spowodował nawet najmniejszego ziewnięcia ;]).

PS. Co do zakończenia nie będę się wypowiadał, bo go nie pamiętam, widocznie było słabe ;].

Tym optymistycznym akcentem kończąc powiem tak: "film warty zobaczenia".

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Film obejrzałem dopiero dziś, po 2 latach od zakupu. dvd Spodziewałem się kolejnego klona Matrixa, otrzymałem... kurczę, dobry i efektowny film! Ciekawe połączenie totalitarnych wizji Orwella z nowymi ludźmi rodem z "Nowego, wspaniałego świata" Huxleya (prozium to w zasadzie odwrotność somy), na okrasę świetne walki, deczko cyberpunkowy klimacik, staranna reżyseria... po prostu taki "cichy hit". Optymistyczne zakończenie mnie nie zdrażniło nawet.

@Arnoldo: stylistyka ubioru postaci, kolorystyka (w filmie Wachowskich dominują zielenie i czerń, w Equilibrium - szarości i biel), wizja opanowanego, kontrolowanego świata, mało optymistyczny futuryzm - to mało?

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@RamzesXIII

>> stylistyka ubioru. Proszę cię... To ma być argument na podobieństwo tych filmów? Na tej samej zasadzie można porównywać zorro so starwarsów. W jednym i w drugim filmie postacie nosiły czarną pelerynę i maskę.

Popatrzmy co noszą bohaterowie obu tych filmów. Preston nosi swój uniform w formie, jakby to powiedzieć, płaszczyka, przypominającego strój duchownego. A taki Neo? I tu właśnie jest najciekawszy motyw. Neo wcale tego swojego płaszczyka w pierwszym filmie nie nosił. Teraz wystarczy spojrzeć na daty powstania obu filmów. Czyżby Wachowscy inspirowali się Equilibrium ubierając swoją główną postać? Bo o ile w Equilibrium taki a nie inny ubiór Prestona ma swoje jako takie uzasadnienie (jest Klerykiem Grammatonu), tak w Matrixie nie ma żadnego.

>> kolorystyka. Zarówno w jednym, jak i w drugim filmie ma ona swoje uzasadnienie. Jest taka a nie inna, żeby odpowiednio budować klimat. Czernie i zieleń w Matrixie mają podkreślić sztucznie wykreowaną rzeczywistość. Ta kolorystyka jest już zresztą zupełnie inna w scenach rozgrywających się na statku, w "rzeczywistości". Kolorystyka Equilibrium służy, powiedziałbym wyraźnemu zarysowaniu sterylności świata, w którym żyją bohaterowie. Jego surowości i nijakości. Przewija się tam też często taka niebieskawa szarość, nie tylko biel. Również genialnie kreuje świat przedstawiony w filmie. Jednak jakże różny od świata z Matrixa. Także tutaj też nie widzę nic wspólnego.

>> "wizja opanowanego, kontrolowanego świata, mało optymistyczny futuryzm". Pewnie nie da się na szybko policzyć ile to już powstało książek, filmów etc. traktujących o świecie opanowanym przez (...) (tu wstaw nazwę kogoś/czegoś, co ten świat kontroluje). To samo tyczy się mało optymistycznego futuryzmu. Nie trzeba być znawcą kina, żeby sypnąć przykładem pierwszym lepszym z brzegu. Terminator. Świat przyszłości opanowany i kontrolowany przez maszyny, mało optymistyczny futuryzm* (*tu pozwoliłem sobie przepisać dosłownie). Dlaczego więc nie ten film?

Chodzi raczej o społeczeństwo żyjące w takim świecie? Jak już wspomniałem jest wiele innych filmów bardziej podobnych pod tym względem do Equilibrium. Jak choćby wspomniany przeze mnie Fahrenheit 451. W Matrixie jest co prawda także wizja ludzkości kontrolowanej, na swój bardzo specyficzny sposób. Wizja bardzo ciekawa, odmienna od tego co serwowano nam do tej pory, ale jakże inna od świata z Equilibrium.

Inna sprawa. Czy ktoś pamiętałby Matrixa gdyby nie megaefektowne sceny walki? Matrixa pamiętamy właśnie głównie dzięki nim. A Equilibrium, nawet pomimo tychże scen. I to jest siła tego filmu.

A co do zakończenia. Niby takie hurraoptymistyczne srutututu, wręcz niemalże holliwoodzki happy end. A jakoś nie przeszkadzało. Bardzo dobre przejście od scen z 15 ostatnich minut filmu do finału. Przynajmniej została zamknięta całość i furtka do <spluwa trzy razy przez lewe ramię> seequela.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Osobiście film podobał mi się bardzo. Dużo akcji, dobra fabuła. Niestety nie był doceniony przez to, że trafił w zły okres czasu (Matrix). Gdyby wyszedł współcześnie, to miałby prawdopodobnie większe szanse na sukces. Polecam tym, którzy jeszcze nie obejrzeli.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Mnie również się ów film ogromnie spodobał - kiedy wypatrzyłem go na półce w Empiku (w dodatku oferowanego za bardzo atrakcyjną cenę 20 zł), kupiłem bez wahania. Od czasu do czasu wciąż doń powracam.

Efektowna, koncentrująca się na rozwałce końcówka jakoś mnie wcale nie zraziła, bo jakoś tak bardziej działał na mnie ogólnie klimat Librii, a także wewnętrzne przeżycia głównego bohatera (tu naprawdę świetna gra aktorska Christiana Bale - wypada on naprawdę sugestywnie w kluczowych momentach, np. w scenie, gdy zdziera ze swojego okna ową "osłonę" i patrzy na rozciągający się na zewnątrz widok z wyraźnym oszołomieniem). Inne, co mi się spodobało, to rozmaite detale, na które większość widzów zapewne nie zwraca uwagi - takie jak na przykład wyraźnie nieprzypadkowa gra światła w scenie retrospekcji z aresztowania żony głównego bohatera - kiedy kamera kieruje się na Prestona, jest on wyraźnie blady, jak kreda, natomiast Viviana - wręcz przeciwnie, jest pełna kolorów, że tak powiem.

Dodam jeszcze, że absolutnie się nie zgadzam w kwestii owego "hollywoodzkiego happy endu". Film bowiem może i kończy się optymistycznie, ale zostawia też pewną dozę niepewności i - tu znów się nie zgodzę z jednym z przedmówców - otwartą furtkę.

Ostatnim bowiem, co widzimy w Equilibrium, jest zlikwidowanie Ojca/Duponta i zaledwie rozpoczęcie rewolucji. Skąd mamy wiedzieć, czy owa rewolucja nie doprowadzi ostatecznie do czegoś gorszego?

Czy mógłby mi ktoś łaskawie wyjaśnić co ten film ma wspólnego z Matrixem? I proszę nie mówcie mi o scenach walki. Naprawdę widzieliście w tym filmie tylko to? Jeśli już porównywać Equilibrium do jakiegoś innego filmu to najlepiej do Fahrenheit 451 z 1966 r. Są do siebie tak podobne, że od biedy Equilibrium można by nazwać remakiem.

Też się zastanawiam, co on ma wspólnego z Matrixem - no, ale co począć? Ludzi po prostu od czasu do czasu opada taka zbiorowa mania, że porównują dwa różne filmy i twierdzą, że jeden jest klonem/plagiatem/coverem z drugiego. Wcześniej był Matrix i Equilibrium właśnie, później był krzyk wokół Pocahontas i Avatara. I nie przekonasz, że zwidy jakieś mają.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Bardzo ładna zrzynka z Matrixa, bardzo :tongue: A tak na serio bardzo średni film. Fajna ciekawa wizja przyszłości, aktorsko co najwyżej średnio, spodziewany finał i w niektórych momentach bardzo ograne schematy. A tych scen rodem z Matrixa bardzo trudno wybaczyć twórcom Equlibrium bo praktycznie są kropką w kropkę takie same. Dla mnie takie 6/10.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Bardzo ładna zrzynka z Matrixa, bardzo :tongue:

No, tak - oczywiście bzdurek o zrzynkach z Matrixa i tu nie mogło zabraknąć. Zdaje się, że to ten płaszczyk noszony przez Prestona tak na wszystkich podziałał...

Skoro twierdzisz, że jakieś sceny są "kropka w kropkę takie same" - proszę, rozwiń...

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Pierwsze z brzegu: scena w sali z kolumnami kiedy Preston po chwili zabija wszystkich, a wrogowie pochowani właśnie między tymi kolumnami.

Żeby nie było- nie uważam tego filmu za jakieś totalne dno, powtarzanie niektórych schematów z naprawdę genialnych filmów jest dobre. Tyle tylko że po pierwsze trzeba to robić z głową, a po drugie nie tak zerżnięte na chama jak w dziele Wimmera.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Czyżby fakt, że akurat puszczali w TVN rozruszał temat? Akurat byłem u rodziny, więc z nudów obejrzałem... i zaskoczenie, film nie zestarzał się ani trochę. Antyutopijna wizja świata jest oczywiście ponadczasowa, ale tylko zasługą ekipy jest fakt, że scenografia wcale nie trąci myszką. Bale wciąż jest przekonujący (znowu miałem gulę w gardle podczas sceny z Beethovenem), a walki emocjonujące. Słusznie też zapamiętałem, że przedstawienie kontekstu jest zbyt łopatologiczne, ale załóżmy, że to na potrzeby grupy docelowej.

No, tak - oczywiście bzdurek o zrzynkach z Matrixa i tu nie mogło zabraknąć.
Może raczej powiedzmy, że Matrix i Equilibrium zrzynają z tego samego źródła. Fakt jednak faktem, że to Matrix wprowadził nowe pokolenie w ideę odgórnie kontrolowanego społeczeństwa, którego to zniewolenie upada pod wpływem działań jednostki - toteż trudno się dziwić powszechności tego porównania. Oba też filmy przyjmują, że podstawą manipulacji jest kontrola ludzkiego postrzegania (cyberspace, prozium) oraz, że jedynie kompletnie zdehumanizowane istoty mogłyby się poważyć na coś takiego (roboty, faszyści-we-wszystkim-poza-nazwą). Także nie ma co się oburzać na teksty o zrzynkach, po prostu wynikają z tego, że Matrix był wcześniej, a mało kto czytał Fahrenheit 451 (skąd zaczerpnięto ideę niszczenia dóbr kultury, choć w nieco innym celu; stamtąd też sposób przemiany głównego bohatera) czy 1984 (a stąd istotę kontroli społecznej).
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Pierwsze z brzegu: scena w sali z kolumnami kiedy Preston po chwili zabija wszystkich, a wrogowie pochowani właśnie między tymi kolumnami.

Czyli mam rozumieć, że jedna scena jest zrzynką z drugiej tylko dlatego, że w wyniku strzelaniny śmierć poniosło iluś tam ludzi, i że były tam kolumny?

I co jest takiego genialnego w Matriksie, poza tym, że miał fajne walki i bullet time?

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Matrix wyszedł wcześniej, Equilibrium pożniej i sprawa jest prosta. Więkoszość scen akcji z Equilibrium jest bliżniaczo podobna do tych z Matrixa, pozatym kostiumy i stylistyka też pozostawiają wrażenie że "gdzieś to już człowiek widział" Dalsza dyskusja już dla mnie nie ma sensu, bo dalej będziesz obstawiał przy swoim że Equlibrium to jest absolutnie coś innego niż dzieło Wachowskich, a ja będe odpowiadał że to wg. mnie bzdury :tongue:

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Więkoszość scen akcji z Equilibrium jest bliżniaczo podobna do tych z Matrixa

No, tak. Posłużmy się albo ogólnikami typu "efektowna walka" albo - dla odmiany - nic nie znaczącymi szczególikami typu "bo tam są kolumny" - i masz argument (sofizmat po prawdzie), że dana scena jest "bliźniaczo podobna". W ramach ponurego żartu udało mi się nawet nie tak dawno zbudować argumentację dowodzącą, że scena z Avatara, w której Mo'at prosi Jake'a o pomoc, jest bliźniaczo podobna do jednej sceny z kreskówki Sebastian: Kosmiczny Niedźwiadek. Moją "argumentacją" było po pierwsze "bo ona ze łzami w oczach o pomoc prosi" a po drugie "bo adresatem prośby jest ktoś z niesamowicie zaawansowanej technologicznie cywilizacji". I masz "bliźniacze podobieństwo". Paranoja.

pozatym kostiumy i stylistyka też pozostawiają wrażenie że "gdzieś to już człowiek widział"

Miło, że wspomniałeś o kostiumach, bo widzisz - to taki wic, dużo osób uparcie utrzymuje, że Preston to zrzynka z Neo... bo nosi płaszczyk duchownego. Niestety, w swojej paranoi owi ludzie zapominają, że w pierwszym Matriksie Neo nie nosił żadnego płaszczyka duchownego. Pojawił się on dopiero w drugiej części, którą można było obejrzeć w kinach dopiero w 2003 roku... podczas gdy Equilibrium pojawiło się rok wcześniej. Hmmm... czyli że co, w rzeczywistości to Matrix: Reaktywacja jest zrzynką z Equilibrium?

Paranoja po raz drugi.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach



  • Kto przegląda   0 użytkowników

    • Brak zalogowanych użytkowników przeglądających tę stronę.
×
×
  • Utwórz nowe...