Skocz do zawartości

Left 4 Dead 2


BlasterLancher

Polecane posty

  • Odpowiedzi 4,2k
  • Created
  • Ostatnia odpowiedź

Powiem tak: Z hodakim więcej nie gram, z nim fajnie się gra luźne very do śmiechu, wczoraj pejdzejro chyba gryzł stół z nerwów na niego. Po drugiej mapce odechciało mi się grać więc robiłem zadanie domowe,pisałem sms-y i ignorowałem grę infectami bo i tak nie było po co się starać.

Ten wynik byłby mniej bolesny gdybyśmy z rotfem nie zagrali dobrego meczu, tutaj było widać brak zgrania i olewanie planu. Co mieliśmy okazję na dobra akcję ktoś (nikt nie był bez winy) zasypiał albo robił coś głupiego.

Trzeba albo więcej potrenować z randomami tak jak w zeszłym tygodniu, dostaliśmy takich (na naszym poziomie) przeciwników,że grało się wspaniale.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Mi tak jak grałem kilka razy very z Hodakim zawsze fajnie się grało. Kiedy jest osoba która każdą akcję wytłumaczy co, gdzie i jak to Hodaki naprawdę potrafi zagrać na bardzo dobrym poziomie. Nie podważam tego jak wczoraj grał Hodaki, ale wspomnienia z gry z nim mam raczej pozytywne.

Co do samej gry, obawy jeśli chodzi o rozstrzygnięcie miałem na początku 1 mapy, kiedy w naprawdę świętny sposób ekipa przewcina nas rozdzieliła. Mnie złapał Jockey( GZ Masil GZ :tongue: ) jednego Smoker i 2 leżało. Jednak mimo wszystko udało się dojść do Safe'a. Póżniej gra nam szła już górki, chociaż sądząc po zaangażowaniu teamu przeciwnego wymagających zmagań nie mieliśmy.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ja będę jutro w Warszawie i nie wiem czy na 21 zdążę wrócić. Proponowałbym, żebyście w razie czego mieli zastępstwo w moje miejsce, jeśli nie dam rady przybyć na określoną godzinę. Trochę to niefortunne, bo chętnie bym zagrał, ale w przypadkach niewiadomych wolę niczego nie pozostawiać przypadkowi i zapewniać, że na pewno będę, jeśli nie mam co do tego stuprocentowej pewności.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Odnośnie nagrywania demek i planowanej na dzisiaj, o godzinie 21:00, rozgrywki - krótka instrukcja jak nagrać demko. Zresztą może się jeszcze komuś odwiedzającemu ten temat przydać, miałem już parę pytań jak to zrobić, może stworzę krótki poradnik do działu "Porady forumowe".

Wchodzimy z menu głównego gry w Options -> Keyboard/Mouse -> Allow Developer Console ustawiamy na "Enabled". Możemy teraz wywołać konsolę komend za pomocą tyldy: [~] (zazwyczaj pod klawiszem [Esc]) i wpisywać tam komendy.

Aby nasz własny głos był słyszalny na nagranym demku, należy wywołać konsolę i wpisać komendę voice_loopback 1. Dzięki temu będziemy słyszeć nasz własny głos w słuchawkach, z sekundowym opóźnieniem - może to być trochę niewygodne, ale dzięki temu nasz głos nagra się na demku. Tę komendę można wpisać jeszcze w menu głównym gry.

Aby nagrać demko, należy po rozpoczęciu rozgrywki wywołać konsolę i wpisać komendę record nazwadema, np. "record 2710versus". Plik .dem z zapisem naszej rozgrywki zostanie zapisany w katalogu Steam/steamapps/common/left 4 dead 2/left4dead2/, ten plik zajmuje bardzo niewiele w porównaniu do np. plików .avi - 40 minut rozgrywki zajmuje około 30-35 MB pliku .dem. Gra automatycznie tworzy nowe pliki przy wgrywaniu nowego etapu, np. 2710versus_2.dem, 2710versus_3.dem itd. UWAGA - jeśli w trakcie gry zostaniesz rozłączony i połączysz się ponownie z serwerem, to musisz ponownie uruchomić nagrywanie, gdyż przy rozłączeniu gra kończy nagrywać demko. Po kolejnych update gry stare demka mają prawo nie działać, w przypadku dużych update'ach wcześniejsze demka są raczej nie do odtworzenia, dlatego trzeba się spieszyć z nagrywaniem ich do postaci filmików. W przypadku Team Fortress 2, o ile się dobrze orientuję, wprowadzono kompatybilność wsteczną demek, w przypadku Leftów nie ma czegoś takiego, przynajmniej na razie.

Aha, demka też lubią się uwalać same z siebie, robiąc przykre niespodzianki - to niestety też się zdarza.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Aha, demka też lubią się uwalać same z siebie, robiąc przykre niespodzianki - to niestety też się zdarza.
Potwierdzam. Chociażby pewna akcja, po której cały ówczesny team wzdychał na Dark Carnival :P

Mam pytanie takiej innej kwestii - czy ktoś właśnie z TFów grywa jeszcze w normalne kampanie? Jak tak to jutro nawet chętnie bym coś strzelił.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Było... dobrze :D.

TF miał wyjątkową synchronizację, trzykrotnie obezwładniając wszystkich Survivów na raz... Błędy zdarzały się po obu stronach, ale po naszej jakoś mniej xD. Nue/jurom i Saint mają nagrania, więc myślę, że będziesz mogła się przyjrzeć naszej grze.

Z resztą - sam też czekam.

BTW: Dracia, RIP, gracie ze mną i Blackiem dzisiaj? Bo ew. zagramy z kimś innym jeśli nie możecie (albo WoW pochłonął wam dusze...).

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wczorajszy versus od początku zaczął się średnio, gdyż brakowało osoby, która zaproponowała późniejszą porę - Draci. Ten fakt zrobił na mnie negatywne wrażenie, na początku raczej podchodziłem do tego z humorem (szczególnie, że podany powód nieobecności brzmiał dla mnie raczej niepoważnie), nawet zacząłem nucić w lobby odpowiednią

, ale ostatecznie skończyliśmy tego versusa dopiero po 23:00 i już nie było tak wesoło. Dodatkowo awarie serwera, problemy z wyborem, moje małe problemy z netem oraz przede wszystkim fatalny wynik mojego teamu sprawiły, że nie zaliczam tej gry do przyjemnych.

Pierwszy etap udało się jako tako rozegrać - zamiast Draci był jurom, co jednak popsuło troszkę mój plan i nieco mnie zdekoncentrowało. Dodatkowo w trakcie gry wywaliło mnie i Aidena, myślałem że wszystkich i założyłem nowe lobby, zapraszając graczy. Dopiero tam dowiedziałem się, że gra dla reszty działała dobrze. Zaczęliśmy ponownie pierwszy etap, survivorzy bez większych przeszkód doszli do kuchni, tam ich trochę nadszarpnęliśmy, również tuż przed sejfhałsem, ale doszli całym stanem osobowym.

Jako survivors Aiden niespodziewanie stracił dużo hp już na początku, jeśli dobrze pamiętam. Przez kuchnię przeszliśmy gładko, ale tuż przed sejfhałsem Aidena złapał Jockey, co pojąłem zbyt późno, a Aiden nie dawał znaków. Rzuciłem się na pomoc (zombie było mnóstwo), ale Spitterka plunęła. Podjąłem ostatnią próbę, inaczej Aiden padłby, ale stojącego w safehouse ImpulseM dorwał Charger, Stalowy był zajęty walką z zombie i w rezultacie padliśmy parę kroków przed safehouse, z wynikiem 388:500.

Drugi etap zaczął się marnie, bo krótko po wejściu do parku wywaliło wszystkich z serwa. Potem były problemy z wyborem serwera bez zainstalowanych jakichś cudów typu latające boomery, albo z dobrym pingiem - raz też się pomyliłem i nie ustawiłem drugiego etapu, tylko pierwszy. Ostatecznie gra ruszyła - choć to nie był koniec problemów, bo koty zaczęły mi gmerać przy gniazdku telefonicznym i mnie rozłączyło - próbowałem wytłumaczyć kotom, że versus na Parish to serious business, ale nie mam pewności, czy zrozumiały. Survivors doszli dość sprawnie do przyczepy przy rusztowaniu. ImpulseM dostał Tanka, ale nie wiedział jak wyjść - zrespiło go gdzieś przy końcu etapu. Stracił kontrolę i przejął StalowyMis, ale z podobnym efektem i zaczął działać bot. Tank został podpalony, ale przynajmniej wychodziło mu trafianie kamieniami. Survivors bez większego problemu go jednak rozwalili i szybko przeszli do eventu, ale tam się pogubili i rozdzielili, w związku z czym zostali pokonani.

Gdy my mieliśmy startować, akurat była 22:00 i jurom szedł odprawić w samotności swój codzienny rytuał (oprócz weekendów). Podczas 10 minut czekania w safehouse i prania z tonfy w przewrócony automat do sprzedaży słodyczy ("muszę ukarać ten automat za pomoc Rebelii" "w amisza się bawisz?") moja koncentracja na grze wyraźnie zmalała, podejrzewam, że podobnie było u reszty osób w moim teamie. Przejście przez park poszło tragicznie, nie uważaliśmy na siebie nawzajem, rozbiegaliśmy i w efekcie końcowym StalowyMis z parku już nie wyszedł. We trojkę doszliśmy na pole przed przyczepą, ale tam dorwał nas skoordynowany atak trzech infected i nie mieliśmy już nic więcej do powiedzenia.

Trzeci etap dość szybko dał nam Tanka, którym był StalowyMis. Uniknął podpalenia mołotowem rzuconym bodajże przez Holy'ego i powalił napastnika, za naszą radą go dobił, ignorując gonitwę za pozostałymi survivorami. Niestety nie potrafiliśmy skoordynować ataków i w rezultacie we trójkę doszli aż do drabiny w kanałach, czyli dużo za daleko, niż byśmy mogli sobie tego życzyć - jednak tu możemy winić przede wszystkim siebie.

Nam walka z Tankiem poszła lepiej, bez strat w ludziach poszliśmy dalej. Niestety - przy zeskoku z budynku na przyczepę, czyli tam, gdzie nie można już wrócić, wyskoczył Stalowy, a ja szybko za nim. Aiden niestety padł, a ImpulseM został by mu pomóc, również padając - i w ten głupi sposób było nas o dwóch mniej. Padliśmy jeszcze przed wejściem do kanałów, czyli poszło generalnie tragicznie.

Na czwartym etapie survivorom zaczęło iść gorzej, dużo czasu i hp stracili przed zeskokiem na ulicę pełną samochodów. Minimum dwa razy plunąłem im kwasem, odbijając "flegmę" od sufitu i zadając istotne obrażenia, szczególnie Ripowi - szkoda, że była to jedyna udana akcja w moim wykonaniu tamtego dnia. Survivors doszli do dachu z platformą, gdzie w przegapionej przeze mnie akcji Holy spadł z dachu i leżał, z przyczyn mi nieznanych. Survivors odpalili traktor z platformą, ale nie zdążyli przejść dalej, gdyż byli nadszarpnięci przez poprzednie ataki i w tym miejscu padli.

My na początku czwartego etapu zgodziliśmy się z twierdzeniem, że za mało graliśmy na Parish, zbyt dawno temu i "generalnie tragedia". Mimo to ruszyliśmy do przodu i z raczej dobrym zdrowiem dotarliśmy do eventu z platformą. Wtem! wpadł na nas Charger, wywalając trójkę z dachu, łapiąc mnie, powodując padnięcie 1 gracza i zejście trzeciego na czerwony, czwartego gracza na dachu złapał Smoker. Z czerwonym hp ostatni stojący na nogach gracz (to był chyba ImpulseM) nie był w stanie nam pomóc. Inna sprawa, że to był jedyny etap, który wygraliśmy punktowo, zdobywając oszałamiające cztery punkty więcej.

W finale na początku wywaliło Bethezera, na którego znowu musieliśmy trochę poczekać, niż gra go wywali i zwolni się miejsce, żeby mógł wrócić. W tym czasie StalowyMis zadeklarował znudzenie i choć próbowałem z tego żartować, to czułem trochę podobnie - problemy techniczne, przedłużająca się ponad miarę rozgrywka oraz przede wszystkim nasza fatalna postawa sprawiły, że straciłem sporo ochoty do grania, nawet wrócił running joke o "skakaniu z dachu". Survivors doszli aż do Tanka, Holy poszedł z nim na solo, podczas gry reszta teamu dzielnie kryła się za ciężarówką. Tank, jeśli dobrze pamiętam, położył Holy'ego, a my resztę teamu.

Nasz bieg po zdrowie to była raczej farsa, ImpulseM strzelał z kałacha do ząbi i znienacka Charger wywalił go do wody, Aiden padł na kwasie, Stalowego złapał Smoker a mnie oślepił Boomer, nim zdążyłem komuś pomóc, sam dostałem baty i było po versusie.

Przemyślenia: przegrywać mogę, ale nie w tak fatalnym stylu, wtedy mnie to irytuje. Tym bardziej to było frustrujące, że wreszcie ostatnie versusy szły nam (ja/Aiden/ImpulseM/StalowyMis) lepiej, jest też stała poprawa występów podczas grania na expert. Myślałem, że w końcu przełamała się jakaś bariera i WRESZCIE zaczynamy grać lepiej, po tylu godzinach wspólnego grania, ale wczorajszy dzień pokazał, że wcale tak nie jest. Próbuję zidentyfikować co idzie źle, co takiego robi drużyna przeciwna że wygrywa itd., no ale nie potrafię - oprócz braku koordynacji ataków jako special infected. Wczoraj doszedł do tego brak dobrej znajomości planszy oraz dekoncentracja i zniechęcenie, przynajmniej u mnie. Muszę przemyśleć problem, porozmawiać z uczestnikami i podjąć jakieś decyzje, ewentualnie znaleźć sobie jakąś ciekawszą robotę, dzięki której przestanę się przejmować wynikiem punktowym w grze komputerowej z ludźmi, których prawdopodobnie nigdy osobiście nie spotkam. Ewentualnie podczas ładowania planszy robić 10 pompek dla wytworzenia endorfin i utrzymania samczo-bojowego nastroju.

Filmików z tak badziewnego występu nie chce mi się nagrywać, oprócz tej Spitterki nie pamiętam żadnej udanej/efektownej akcji z naszej strony. Z powodu sporej straty punktowej nie było też emocji, które chciałbym za pomocą takiego filmiku utrwalić.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

  • Kto przegląda   0 użytkowników

    • Brak zalogowanych użytkowników przeglądających tę stronę.

×
×
  • Utwórz nowe...