Skocz do zawartości

Left 4 Dead 2


BlasterLancher

Polecane posty

  • Odpowiedzi 4,2k
  • Created
  • Ostatnia odpowiedź

Yupi! :)

Tym razem naprawdę wygraliśmy :)

Tym razem drużyna w składzie: Beth, Holy, jurom i Ja wygrała wszystkie mapy. W zasadzie tylko pierwsza zakończyła się w podobny sposób jak wczoraj, czyli minimalnym zwycięstwem jednej z drużyn. Dziś to my wygraliśmy sześcioma punktami. Na pozostałych mapach dzięki bardzo dobremu zgraniu wygrywaliśmy już wyraźniej (czasem nawet o ponad 200 punktów) i całego versusa skończyliśmy z ok. sześcioma setkami przewagi.

Oddzielny akapit należy się na pewno finałowi, który dziś sponsorowany był przez Adama Małysza. Najpierw charger zrzucił juroma, którego los wkrótce podzieliłem ja, odlatując po spotkaniu z łapą tanka. Pozostali przy życiu koledzy, również szybko się wyłożyli i przyszedł czas na odwet! Najpierw było przekomicznie wyglądające zablokowanie przeżytków na drabinie przez Holy'ego-Smokera, a później zaczęły się odlooty. Najpierw po mojej szarży, na niebotyczną odległość odleciał Sedinus. W jego ślady wkrótce poszedł kolejny przeżytek, a lot sponsorował Holy. Z dobiciem pozostałej dwójki nie było już problemów.

Jak zawsze (przy grach z moim udziałem :wink:) obyło się bez niesnasek i nieporozumień. Ba! Powstało (prawdopodobnie) nawet zdjęcie grupowe.

Dziękuję za grę :)

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Natomiast dzisiejsza gra na No Mercy do której zaprosił mnie Ayzahar była jedną z najdziwniejszych... pewnie dlatego, że pierwszy raz zagrałem z całą masą przeróżnych modów a jedynie brakowało mi dosłownie tysięcy zombiaków wylewających się z każdej możliwej pozycji ;P Największy ubaw miałem w ściekach kiedy ktoś rzucił pytaniem na czacie (jako jedyny miałem mica) czemu jeszcze Tanka nie było. Co się stało? ^^ Wybiegam zza róg i nagle widzę zielone bydle, które zbiera się do rzutu kamieniem. Jakąś wiązankę puściłem i zacząłem wiać, ale w końcu ośmiu ocalonych (tak, jedna z modyfikacji zrobiła z niego siekę ;]). Pomijam tutaj coś takiego jak leczenie przez komendę !heal, zmienioną grawitację i inne takie. No, mnie wywaliło przy windzie i wrócić nie dałem rady. Tutaj nagrane demo jakby był ktoś zainteresowany jego obejrzeniem ^^

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Oddzielny akapit należy się na pewno finałowi, który dziś sponsorowany był przez Adama Małysza. Najpierw charger zrzucił juroma,

Tym Chargerem byłem ja i muszę przyznać, że Jurom miał wyjątkowego niefarta, bowiem nawinął mi się pod szarżę (pierwotny plan zakładał przebiegnięcie z Survivorem po rurach i zrzucenie z dachu), tym sposobem kończąc swój żywot :P

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Szkoda, że nie ma jakiegoś systemu powtórek, bo chętnie zobaczyłbym grę oczyma drużyny przeciwnej.

Pierwsza mapa poszła prawie identycznie jak mapa z drużyną Pawello12 - Tomoslav. My zostaliśmy straszliwie pobici przy samochodzie z alarmem, ale jakoś daliśmy radę się podnieść. Niestety, jurom albo uciekał do Safe House'a, albo go wywaliło (nie wiem, bo byłem wtedy bardziej skupiony na ratowaniu naszych tyłków i jakoś mi to umknęło) i w rezultacie zabił go zombie na kilka sekund przed przybyciem odsieczy. Przeciwnikom poszło zdecydowanie lepiej i tylko moje pociągnięcie Louisa Smokerem do samochodu uratowało sytuację; włączył się alarm, Zoey nie zauważyła kolegi w kłopotach, Louis padł z nóg gdzieś na schodach i Jockey powalił Francisa. Słowem pandemonium. W rezultacie na pewno zginął Louis, bo zjadły go zombie i różnica wynosiła kilka punktów.

Na drugiej mapie było już nieco inaczej. Bez przesadnych strat zabiliśmy Tanka i dotarliśmy do mini finału. Pomyślałem, że lepiej bronić się przy minigunie. I to był błąd. Dokładnie w momencie, kiedy mówiłem, że będę obserwował dziurę, złapał mnie Smoker. Spadłem na dół i próbowałem się przebić do towarzyszy. Niestety, na schodach czekał Charger i pomoc dla mnie (w postaci jednej osoby) została dorwana przez Huntera. Pozostali dwaj zginęli wkrótce potem. Koszmarny błąd z mojej strony zdecydował o zgonie grupy. U przeciwnika było zabawniej. Na początek nieźle ich nadgryźliśmy pierwszym atakiem. Potem okazało się, że tuż po rozpoczęciu walki Aiden nie kontaktuje i albo stał w kwasie, albo zombie waliły w niego jak w worek kartofli, stąd Hentai Team był krótszy o jedną apteczkę. Ostatecznie przeciwnicy polegli na Tanku (a Aidena wywaliło znowu na moment przed walką i położyło go jakieś zbłąkane zombie).

Na trzeciej mapie doszedł Sedinus za Aidena. Mieliśmy ciężkie chwile przy stacji benzynowej, bo RiP został położony, ale jakoś dałem radę go podnieść i doczołgaliśmy się w okolice zejścia do kanałów. Od siebie pochwalę się, że udało mi się zastrzelić Sedinusa-Huntera w trakcie skoku ze snajperki. Widok Huntera spadającego pionowo w dół, jak worek kartofli, był piękny. Przeciwnik doszedł mniej więcej do podobnego miejsca, ale dzięki Jockeyowi stracił Billa niedaleko stacji benzynowej, więc u nich doszła tam raczej trójka, a zatem mieliśmy minimalną przewagę.

Czwarta mapa była ciekawa. Nie szło nam jakoś fantastycznie i przy windzie ja byłem już czarno-biały, a moi towarzysze raczej w niezłym zdrowiu. Ustawiliśmy się w dosyć oddalonym pokoiku i sądziłem, że nie przeżyję marszu do windy, ale los chciał inaczej - zginąłem dopiero na górze. Razem z całą naszą drużyną, bo Bethezer mimo moich ostrzeżeń, żeby się nie rozdzielał poszedł szukać sprzętu. W rezultacie jego dorwał Jockey, mnie pięścią załatwił Charger (a miałem jeden punkt życia, zdążyłem tylko ostatnim krzykiem rozpaczy zasygnalizować zagrożenie), jednego ściągał Smoker i ostatni też jakoś został wyeliminowany. Rozdzielanie się jest złe. Nieprzyjaciel dotarł do drzwi windy. I ustawił się pod nimi. To była dla nas okazja. Na sygnał Team Fun zaatakował. Charger i Spitter wprowadzili zamieszanie, ja odciągnąłem Louisa, a Smooker dorwał Zoey, która jako ostatnia trzymała się na nogach. Stare triki z jedynki nie sprawdzają się w dwójce. Charger i Spitter robią różnicę.

Gra w finale zaznaczyła się odlotem juroma - którego ostrzegałem, żeby nie stał w niebezpiecznych miejscach - a potem RiP podzielił jego los. Pozostałą dwójkę Tank dopadł bez większych już trudności. Z kolei nasza gra Zarażonymi była wyjątkowa. Udało mi się zablokować Przeżytków na drabinie i dodatkowo chwycić kogoś językiem. Do tego doszedł Spitter. Z ogólnego zamętu zyskaliśmy tyle czasu, że po jednym ataku Sedinus spadł i złamał sobie kręgosłup, a po pierwszym dołączył do niego ktoś jeszcze. Pozostała dwójka zginęła szybko.

Ostatecznie różnica była duża, choć w finale gra była jeszcze do wygrania, i bardzo ciekawa.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Rozdzielanie się jest złe. (...)

Wiem, przyrzekam, że już nigdy nie będę się rozglądał za sprzętem dla ciebie (czyt. apteczki). xD

Gra w miarę wyrównana... z pewną przewagą po naszej stronie :D. Kilka ładnych akcji, cuda-niewidy przy zarażonych, kultura po obu stronach (dzięki, że zaczekaliście, aż mi ping spadnie, net mi tak świruje od kilku dni... i nie ma zamiaru przestać, son-of-a-beasty) i ogólnie dobra gra :D

Dziękuję wszystkim i czekam na następny termin sparingu.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wybaczcie, że robiłem takie problemy :/ Nie wiem dlaczego, gra mi się nagle zacinała, a potem cały komp wyłączał. Za drugim razem dałem sobie spokój, zresztą i tak Sedinus zdążył już wejść. Możliwe, że to coś się zaczęło przegrzewać. Ale tak co do gry kiedy jeszcze wszystko było ok, to pamiętam wspomnianą przez Holiego akcję, jak jako Smoker ściągnąłem go przez dziurę w generator room, przez co połowa ocalałych padła już na początku eventu :D Celowałem co prawda w Zoey (juroma), ale i tak ładnie wyszło, przynajmniej dla nas.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wiele rzeczy będzie się powtarzać w moim poście w porównaniu z poprzednimi, ostrzegam.

HS zaczęli w składzie ja/Aiden/ImpulseM/StalowyMis przeciw połowie Team Fun (macie już swoję grupę na Steam :pytajnik: ): Ripowi i Bethezerowi oraz Holy'emu i juromowi z HS (chyba że ma coś przeciwko takiemu identyfikowaniu go). Pierwszy etap szedł równo. Spodziewaliśmy się, że wszyscy survivors dojdą do sejfa, ale szczęśliwie uruchomili alarm. Jurom oberwał mocno i rozpoczął samotną walkę o dotarcie do sejfa, ale padł. Zrespiłem się boomerem, wahałem się gdzie pójść: czy dalej nękać tych na górze, ale uradzono błyskawicznie, że lepiej obrzygać leżącego juroma-Zoey (jeśli przyjąć, że zastępował Dracię, to był niewiastą podwójnie), co zaowocowało hordą klepiącą go aż do śmierci. Pozostała trójka dotarła do safe'a.

My graliśmy podobnie, problem był, gdy Smoker wciągnął nas na Witch, ale udało się przeżyć ten moment. Sytuacja w finale przebiegła podobnie, czyli było takie zamieszanie, że nie pamiętam nawet czy to ja zginąłem, czy ktoś inny (chyba ja). Ostatecznie też trójka dotarła do sejfa, ale jeden z naszych padł trochę wcześniej, czyli mieliśmy 6 punktów straty.

W metrze survivors nieco nas zaskoczyli, bo weszli do miejsca z wagonem od drugiej strony, niż ta, gdzie się zaczailiśmy, w rezultacie wybili nas przez otwarte drzwi. Tank zaatakował wtedy, gdy nie byliśmy jeszcze zrespieni, więc nie mogliśmy mu pomóc i oberwał z mołotowa i zebrał sporo z kałasza. Lepiej poszło w generator room, jeden gracz został wyciągnięty na dół, drugi pospieszył mu z pomocą. Charger złapał jednego, szybko doleciałem Hunterem i złapałem drugą osobę na dole. Gdy odsiecz dotarła, obydwaj już nie żyli. W sumie nie zorientowałem się, że moja ofiara już nie żyje i stałem przez chwilę bez ruchu Hunterem, aż bodajże Bethezer mnie ubił z shotguna. Daleko dalej już jednak nie zaszli, chyba nie przeszli nawet przez otwarte drzwi w generator room.

Jako survivors zaczęło się tragicznie. Czailiśmy się, jak szybko zeskoczyć i ominąć zasadzkę infected, plunęła na nas Spitterka z góry i się wycofujemy, nagle widzę, że Aiden jest już na "czerwonym". Pytam "Aiden co ty robisz?", a tu "Aiden left the game". Zaprosiłem w zastępstwo Dante, ale widziałem, że Aiden już wraca, to przeprosiłem niedoszłego zastępcę. Idziemy dalej, w dość marnych nastrojach, oberwaliśmy dosyć sporo przy wejściu na schody. Wychodzi Tank, a tu Aiden znowu bez ruchu - ale przede wszystkim byliśmy zdrowo nadszarpnięci przez poprzednie ataki i w tym momencie padliśmy, tracąc chyba najwięcej punktów.

W trzecim etapie, przed wyjściem survivorów z safe'a dołączył do nas Sedinus, którego jednak prawie w ogóle nie było słychać przez mikrofon. Zaczęło się dziać przy stacji benzynowej, survivors uruchomili dźwig, ale poszli do budynku po przeciwnej stronie placu, co nas deczko zaskoczyło, bo zaczailiśmy się gdzie indziej. Stalowy stał Spitterką z zamiarem naplucia, gdy będą wchodzić po drabinie, i trzymał się tego planu, podczas gdy survivorzy siedzieli stłoczeni w pomieszczeniu i tam Spitterka bardziej by się przydała, choćby po to, żeby rozgonić towarzystwo i szybciej kogoś wyciągnąć Smokerem. Raz się to udało i gracz (Bethezer chyba) wyleciał przez ciężarówkę, ale zaraz Holy go obstawił, a my nie mieliśmy możliwości pochwycenia oddalonych od grupy. Tak długo zbierany atak Spitterką też nie spowodował takich szkód, żeby się opłacało nią kampić. Udało się też raz wyciągnąć Louisa przez okno, ale znowu Holy go obstawiał. Chargerem wyleciałem korytarzem i myślałem, że udało mi się sponiewierać wszystkich czterech, ale się nie udało. Survivors padli dopiero przy wejściu do kanałów.

My też postanowiliśmy się bronić podczas podnoszenia się dźwigu w tym budynku, bo to jednak był dobry pomysł. Niestety oberwałem tam mocno od Spitterki, bo uciekałem w zamkniętą przestrzeń, wystawiając się na pełny czas działania kwasu. Po wejściu na dźwig i skoku przez okno JEZUS MARIA SPADŁEM, popełniając fatalny niewymuszony błąd. Chyba Stalowy zaraz poszedł mi na pomoc, ale nie na wiele się to zdało, bo ostatecznie mnie tam ubili, a team padł chyba jakoś w magazynie. Zaskoczeniem dla mnie było, że ten etap przegraliśmy zaledwie trzema punktami.

W szpitalu generalnie do czasu windy też rozgrywka przebiegała raczej normalnie. Wyciągnąłem Smokerem chyba znowu Louisa, więc znowu musiał się wracać po schodach, ale nie spowodowało to większych szkód survivorom. Podczas windy zabarykadowali się w innym pomieszczeniu, moim zdaniem zbyt ciasnym - Holy miał 1 hp i Spitterka plunęła, ale ten skoczył na szafkę i nic mu się nie stało. Chyba wszyscy już na czerwonym wsiedli do windy. Bethezer oddalił się bardzo na prawo, więc skorzystałem z okazji i złapałem go Jockeyem, tym samym powalając. Reszta infected położyła pozostałych survivorów.

Jako survivors szło nam w miarę dobrze aż do windy, gdzie chyba mieliśmy lepsze zdrowie od teamu przeciwnego, ale postanowiliśmy bronić się przy windzie. Padliśmy tam od skoordynowanego ataku wszystkich, tylko Stalowy został na nogach, ale złapał go Smoker, a pistolety są na tyle niecelne, że nie mogłem trafić w język. Tym samym straciliśmy istotną liczbę punktów.

W finale jurom tradycyjnie o 22:00 poszedł odprawić rytuał, dzięki któremu nasza planeta nie zostanie zniszczona przez kolejne 24 godziny. Zrespiliśmy się, weszliśmy do sejfa, zrobiliśmy spraye i zdjęcie rodzinne. Gdy jurom po 10 minutach wrócił, okazało się to idiotycznym pomysłem z naszej strony, bo przez to nie było najmniejszego elementu zaskoczenia dla survivors. Na dachu Charger wywalił juroma, niestety nie mam pojęcia jak, bo kompletnie przegapiłem ten moment. Trochę ciężko było się zrespić i nadgryźć survivors, np. Boomerem, ale przyszedł Tank i pozamiatał - wywalił kogoś z dachu, dobiło się pozostałą dwójkę.

Jako survivors już drugi raz zostaliśmy przyblokowani przez Smokera przy drabince, oblani kwasem, a gdy ktoś w końcu wszedł (Sedinus), to został wywalony przez Chargera. To smutniejsze tym bardziej, że sam planowałem zrobić coś takiego gdy graliśmy jako infected, ale nie było ku temu sprzyjających okoliczności. Nadwątleni dotarliśmy na dach, ale w sumie padliśmy tam dosyć szybko i chyba nie dotrwaliśmy nawet do Tanka.

Naszym podstawowym błędem było trzymanie się przyzwyczajeń z L4D, głównie przy tej windzie. Spitterka skutecznie wyklucza niektóre metody kampowania, dużo bardziej niż Smoker. Dwa etapy były wyrównane, jeden poszedł źle w istotnej części z powodu problemów technicznych Aidena, ostatnie dwa (szpital i dach) przegraliśmy.

obyło się bez niesnasek i nieporozumień

Robiłeś jakieś uwagi do Sedinusa, które w mojej ocenie wyglądały na podszyte złośliwością, ale nie wiem jakie są relacje między wami. Zresztą Sed też potrafi odpowiedzieć.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Robiłeś jakieś uwagi do Sedinusa, które w mojej ocenie wyglądały na podszyte złośliwością

yyy? nie powiem, ale mnie ta uwaga zdziwiła, bo w zasadzie nawet nie wiem, w którym momencie mogłoby mieć to miejsce i czy Sed w ogóle coś takiego odczuł :/ Jeśli chodzi o dyskusję po grze, dotyczącą lotów i tego przez kogo były sponsorowane, to chyba tylko dobór słów mógł komuś negatywnie się skojarzyć, ale nie musiał...mówiąc o pewnej rozgłośni też opierałem się tylko na informacjach zasłyszanych wczoraj w mediach.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Po wejściu na dźwig i skoku przez okno JEZUS MARIA SPADŁEM, popełniając fatalny niewymuszony błąd. Chyba Stalowy zaraz poszedł mi na pomoc, ale nie na wiele się to zdało, bo ostatecznie mnie tam ubili, a team padł chyba jakoś w magazynie.

To nie był Jockey? Bo jeśli pamięć mi dobrze służy - a z tym różnie bywa - to wydawało mi się, że widziałem jak Jockey ściąga cię na ziemię, ty byłeś na czerwonym i zaliczyłeś natychmiastowy zgon (prawdopodobnie dlatego, że byłeś już czarno-biały), bo to chyba ty grałeś Billem na trzeciej mapie?

Jeśli chodzi o uwagi to raz napisałem do zdumionego Sedinusa "Death from below" i w finale wyraziłem swoje zdumienie, że udało mi się kogoś zrzucić, bo Chargerem idzie mi zazwyczaj kiepsko, choć od czasu do czasu coś się uda. Poza tym bardzo nie lubię Jockeyów, bo ciężko mi nimi kogoś trafić i rzadko kiedy udaje mi się je odbić.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

nic nie wspomniałeś, jak w szpitalu Charger was pięknie powalił, a Spitterka dodatkowo nadwątliła

Jeśli to było przy windzie, to tego nie widziałem dokładnie, bo Jockey mnie wyrwał mocno w boczny korytarz (na lewo, jeśli się stoi plecami do windy). Wspomniałem natomiast o dobrej koordynacji waszego ataku.

w zasadzie nawet nie wiem, w którym momencie mogłoby mieć to miejsce i czy Sed w ogóle coś takiego odczuł

Zaraz po tym, jak go wypchnąłeś Chargerem (chyba ty) z dachu szpitala, na co Sed odpisał "daruj sobie ironię :)" czy coś takiego. W trakcie gry są często nerwy i ja osobiście staram się pisać możliwie neutralne teksty do drużyny przeciwnej - żeby żart nie został błędnie odebrany jako drwina. Nie będę dociekał kto naprawdę co miał na myśli, bo mnie to nie dotyczy i szczerze mówiąc nie interesuje - zakomunikowałem jedynie fakt, że tak tę sytuację zapamiętałem, jako coś na dobrą sprawę niepotrzebnego.

To nie był Jockey?

Niestety nie - biegłem po dachu, chciałem ładnie skoczyć przez rozbite okno, ale nie trafiłem nawet na rurę biegnącą tuż pod nim i spadłem na sam dół, dopiero tam mnie dorwano, po dłuższym zamieszaniu i próbie pomocy od Stalowego.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zaraz po tym, jak go wypchnąłeś Chargerem (chyba ty) z dachu szpitala, na co Sed odpisał "daruj sobie ironię :)"

Być może. Z tym, że był to mój radosny odwet za jego "ile metrów RIP?" po moim locie :laugh: Z resztą nie jest to zbytnio ważne, bo raczej nikt do nikogo urazy nie żywi. Z resztą zdaje się, że i ja i Sed mamy w trakcie gry tendencje, do wygłaszania pewnych uwag w kierunku drużyny przeciwnej.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dziś rozegrał 2 team *L4FA* sparing z ROTF-em ;) mecz układał się dobrze był w miarę wyrównany do finału traciliśmy tylko 200pkt. Jak koledzy z przeciwnej drużyny przeszli finał w komplecie to już wdarło się rozluźnienie w nasze szeregi i dobrze to wykorzystała drużyna przeciwna. Składy Ja, Dante/Pedomiś, Syskol, Hodaki vs Carlo, Misiek, Kaka, Silver. wynik w screenie.

left4dead22010101518515.th.pngleft4dead22010101518175.th.png

Poradziliśmy sobie lepiej niż team =L4FA= :D

Mapa: No Mercy

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Poradziliśmy sobie lepiej niż team =L4FA=

Muszę Cię zasmucić, ale my właśnie skończyliśmy grę z ROTFEM. I przegraliśmy tylko ok. 30 punktami. Warto też dodać, że graliśmy na serwie z configiem, co dodatkowo komplikowało sprawę, bo ja na przykład grałem na takim po raz pierwszy.

A poza tym nasz mecz pierwszy mecz z ROTFEM był tylko po jednej grze w naszym składzie, więc nie ma co gadać.

Gra była dość wyrównana. Wciąż robimy dużo głupich błędów, ale już nie było tak jak wtedy, że od początku byliśmy bez szans. Widzę dużą poprawę.

Finał zaczynaliśmy z przewagą ponad 100 punktów. Więc nadzieja była, nawet bardzo duża. Zaczęło się od tego, że tank nabił mi i Ahmedowi grey'a, co znacznie utrudniło sytuację. Wlaliśmy pięć kanistrów. Nasz tank, którym ja sterowałem, również zadał im jakieś obrażenia, ale nie aż tak duże - nikt nie miał grey'a, tylko jeden chyba leżał.

Wlali tyle kanistrów, że brakowało im jednego do zwycięstwa - wtedy dostaliśmy tanka. Niestety udało im się zatankować, po czym zaraz padli.

Tak więc gra bardzo wyrównana i przede wszystkim emocjonująca.

Widzę poprawę w dwóch rzeczach - w naszej grze i w charakterze Repty. :smile:

Zniknęło GZ i rushowanie na pałę, co mnie bardzo cieszy. Szkoda tylko, ze to powoli przechodzi na Tomoslava.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

No i trening( nieoczekiwanie z ROTF-ami) zakończył się porażką, ale naprawdę minimalną. Bodajże strata 23 pkt. Naprzeciwko nas grali: Misiek, Silver, Big i nowy nabytek ROTF-ów Maniek :tongue: Pomimo mojego stękania że polegniemy na całej linii praktycznie tylko na 1 mapie zagraliśmy fatalnie. Tank na samym początku, Boomer+ Hunter zatrzymujący nas do wbicia do Safe'a. Skończyło się na remisie po tej mapie. 2 part i nasza średnia gra, początek nie zadowalał (dead Pawła) i zagraliśmy dość średnio. Na 3 mapie wykorzystaliśmy magiczne krzesło, dzięki któremu ogarneliśmy Tanka. Finał zaczynaliśmy jako pierwsi( choć 2 w windzie miał black and white...) wlaliśmy 5 kanów i jak na poziom naszego życia to był wynik OK. Infami zagraliśmy też w miarę. 2 położyłem ja Tankiem, i gdyby Smoker w tym momencie mógł mieć naładowany język to prawdopodbnie wygralibyśmy. A tak bojdaże Silver wlał 7 kana i było po japkach. Nie zmienia to jednak faktu że zagraliśmy na solidnym poziomie, przegrywając z rutynowaną drużyną.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zaraz po tym, jak go wypchnąłeś Chargerem (chyba ty) z dachu szpitala, na co Sed odpisał "daruj sobie ironię :)"

To akurat było do Ciebie, w odpowiedzi na "Sed zginął? Szkoda, liczyłem na jego pomoc" :D

Być może. Z tym, że był to mój radosny odwet za jego "ile metrów RIP?" po moim locie :laugh: Z resztą nie jest to zbytnio ważne, bo raczej nikt do nikogo urazy nie żywi.

Chyba coś Ci się pomieszało, ja nie wyskoczyłem z lotami narciarskimi :D Moje docinki były o dyskwalifikacji za blak loga na kombinezonie, to wszystko.

Z resztą zdaje się, że i ja i Sed mamy w trakcie gry tendencje, do wygłaszania pewnych uwag w kierunku drużyny przeciwnej.

Nadal pamiętam to, co powiedziałeś na temat Rammsteina... Długo, oj, dłuugo Ci tego nie zapomnę, możesz być pewien :P

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Przegraliśmy dokładnie 23 punktami, od 2 mapy nasza gra wyglądała nieźle, źle rozegraliśmy tego tanka na starcie (finału oczywiście) ale generalnie było nieźle. Jutro gramy versusa forumowego, zbieramy zapisy w tym wątku :D

105484935-3.jpg

P.S. Mam nadzieję, że rozmiar jest dopuszczalny, jeśli nie to przepraszam.

P.P.S. Jeszcze jedna rzecz, musimy zmienić nasze nastawienie przed grą, bo tak jak mówił Ahmed my ten mecz przegraliśmy już w szatni, potem przełamaliśmy lody i pokazaliśmy, że nie jesteśmy chłopcami do bicia :)

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Paweł ja grałem w takim składzie 1 czy 2 raz. Pejdzejro napisał mi o 16:30,że mamy grać z ROTF-em, a ja mam grac w składzie. Bardzo fajne info na 30 min przed grą. Drugi raz grałem no mercy.

Zresztą jak ja jestem w składzie to znaczy,ze dana ekipa jest tą słabszą.

Szło dobrze do finału gdzie to dałem się zapędzić na skraj mapy i tank zapewnił mi niezapomniany lot w dół, fest długo się leci. Oczywiście też zaraz poszły teksty o skokach narciarskich. Szkoda tego finału bo naprawdę mogło być bardzo dobrze,a jest tylko dobrze.

---

To był nasz pierwszy mecz z nimi więc i tak poszedł nam lepiej niż WAM!!!. Za jakiś czas zagramy z nimi znowu i może pójdzie lepiej.

Sam Tomo ma więcej czasu gry niż łaczny czas gry całej naszej ekipy. Musicie być troszkę lepsi.

----

Zresztą po wczoraj Misiek i Silver mieli powód by nam natłuc.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

  • Kto przegląda   0 użytkowników

    • Brak zalogowanych użytkowników przeglądających tę stronę.

×
×
  • Utwórz nowe...