Skocz do zawartości

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Tokarief

Najtrudniejszy boss w grach

Polecane posty

Kejran i Królobójca z Wiedźmina 2. Pierwszy pogłębił moją irytację na tę grę, a drugi sprawił, że zmieniłem poziom trudności, bo nie widziałem sensu w ciągłym dawaniu się zabić, bo nie rozwinąłem jakiejś gałęzi umiejętności zgodnie z zamysłem twórców. Dalej to już była równia pochyła i do przesławnego smoka nawet nie doszedłem...

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dla mnie jak na razie najtrudniejsze było starcie z bossem z Serious Sam: The Second Encounter. Sam w sobie nie był On trudny do pokonania, lecz masa innych wrogów latających koło niego często mnie zabijała, szczególnie na poważnym trybie trudności.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Będziecie się śmiać, ale najtrudniejszym momentem w grach w ostatnich latach (to nie boss co prawda, ale może się liczy) była komnata z trzecim mieczem w katedrze w Darksiders... noż chyba z tydzień się z tym męczyłam, w końcu się udało i reszta poszła pięknie.

Wcześniej było też tego trochę, ale nie pamiętam zbytnio... uparta jestem i zawsze jakoś się w końcu udawało pokonać bestię ;)

Swego czasu wiele krwi napsuli mi Starożytni w D2.

Ostatnio nie gram w gry z bossami (w WoW jeszcze do żadnego konkretnego nie doszłam), więc nie podam przykładów "z ostatniej chwili" :)

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jednym z bardziej irytujących przeciwników ostatnimi czasy był Królobójca z Wiedźmina2 pod koniec 1 rozdziału. Podkreślam, że grałem na mrocznym poziomie trudności. Męczyłem się z nim kilkanaście godzin, dopóki nie zacząłem używać pułapek zamiast obronnego znaku, wtedy poświęciłem już tylko godzinę na jego pokonanie.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Królowa kikimor z Wiedźmina i Draug z Wiedźmina 2. Z obu walk ostatecznie wyzwoliły mnie bugi, które pojawiły się ni stąd ni zowąd i nagle walka była wygrana. Co się naplułam przy tym to jednak moje...

Orphan z FFXIII, konkretnie ta forma, która miała ograniczenie czasowe. Ostatecznie stanęło na tym, że cofnęłam się na Gran Pulse i zabijałam co się dało, żeby tylko maksymalnie rozwinąć Vanille, a i tak potem było ciężko.

Nie do końca to boss, ale w FFXIII było też zadanie z trzema Tonberry. Do dzisiaj nie potrafię ich pokonać.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ja miałem łopoty w dwóch grach:

Painkiller - nie pamiętam jak się boss nazywał ale był na koloseum taki płonący... Za pierwszym razem nie mogłem go przejść i odinstalowałem grę ze wściekłości, zabijał mnie raz za razem nawet kody nie dały rady... Potem kolega przez przypadek strzelił w pochodnię pod nim i zobaczył że jeśli zgasną wszystkie to dopiero boss jest podatny na obrażenia. Wtedy zainstalowałem ponownie i doszłem do niego jeszcze raz. Ale wtedy była radość jak padł :)

Spiral Knight - Darkfire Vanaduke taką nazwę nosił boss przy którym nawet w trójkę nie daliśmy rady z kolegami a mieliśmy hardkorowe itemy...

W końcu się udało w sześciu z czego dwóch tylko wyszło z tego cało po licznych wskrzeszeniach i leczeniach... Zajęło mi 5 minut z kawałkiem ale i tak było ciężko

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nie przypominam sobie w tej chwili wielu trudnych walk z bossami, ale jedna walka utkwiła mi w pamięci na dobre. Była to walka z Cauthrien w pierwszym Dragon Age'u. Nie będę się rozpisywał aby nie spoilerować, powiem tylko że jak przechodziłem grę trzykrotnie, to za każdym razem miałem z nią problemy. Moja czwórka bohaterów vs ona sama to już było duże wyzwanie. Nawet nie próbowałem walczyć jednocześnie z jej pomagierami, bo bym tylko pomnożył ilość prób kilkakrotnie :P

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zaskoczę was. Jak na razie najtrudniejszym bossem dla nie był Mordekai z Seriousa Sama: The Second Encounter. Pewnie dlatego, że co chwila przybywało coraz to więcej potworów i nie wiedziałem na czym się skupić, ale w końcu się udało. Było to z 6-7 lat temu więc miałem jakieś 11 lat w tedy to była gra :D

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Orphan z FFXIII, konkretnie ta forma, która miała ograniczenie czasowe. Ostatecznie stanęło na tym, że cofnęłam się na Gran Pulse i zabijałam co się dało, żeby tylko maksymalnie rozwinąć Vanille, a i tak potem było ciężko.

Orphan dawał wycisk, ale był na niego prosty hax - wystarczyło drania podtruwać Saboteurem, dmg od poison w FF XIII jest liczony na podstawie całego posiadanego przez mobka hp, co przy kilku milionach punktów życia tego bossa stawało się najbardziej przegiętą umiejętnością w grze.

Za to trójka Bahamutów, final boss FF XIII-2 to była jakaś paranoja. Gdy po kilku godzinach bezskutecznych prób sięgnąłem po poradnik, jedyne mądre co mi powiedział, to że powinienem mieć 20 leveli więcej. No fajnie.

Nie znoszę gdy gra jest cały czas tak prosta, że można przy niej zasnąć, a potem dochodzi się do bossa, który nagle okazuje się nie do pobicia. To jest straszna wada w wielu jRPGach i moim zdaniem zly design gry. Trudni bossowie tak, jak najbardziej, ale gra powinna nas na te najbardziej wymagające potyczki sensownie przygotowywać wcześniejszymi starciami. Tymczasem przez Finala przebiłem się jak przez masło aż do ostatniej walki, a potem ściana. Ponieważ nie chciało mi się tłuc słabych mobów i grindować leveli, po prostu zmieniłem poziom trudności na easy, co mi się chyba nigdy nie zdarza - i jakoś dało radę...

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Cóż, mógłbym wymienić każdego bossa "invincible" z Borderlands 2

MMO...hmm...generalnie w każdym MMO na bossa jest sposób i są oni łatwi jak się wie co i jak...ale pamiętam że w Aionie sporo problemów sprawiał mi zawsze Nexus w Udas Temple

W GW2 jest taki jeden boss w Twlight Arbor, nie pamiętam jak się nazywa. Wielki Wurm z kilkoma mniejszymi dookoła. Spamuje on obszarowy poison który dosłownie zalewa teren. Zauważyłem że zawsze jak byłem w TA to miałem wraz z całym pt problem z pokonaniem go (raz tylko udało się go zjechać zanim wyrządził poważne szkody)

Przy pierwszym graniu w Borderlands 1...Sledge mi dał niezły wycisk. Oprócz niego mini-bossy Moe i Marley

No i Lou w Guitar Hero 3...jakby nie patrzeć to boss XD...tutaj w tej walce a konkretnie piosence Devil went down to georgia zawsze liczył się dla mnie fuks. Jeżeli gra wylosowała pierwsze przeszkadzajki w dobrym kombo i udało mi się je zebrać to dało się go szybko wykończyć. Problem w tym że zawsze dostawał lepsze i używał ich często tak że utrudniał mi właśnie zebranie moich przeszkadzajek.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Za to trójka Bahamutów, final boss FF XIII-2 to była jakaś paranoja. Gdy po kilku godzinach bezskutecznych prób sięgnąłem po poradnik, jedyne mądre co mi powiedział, to że powinienem mieć 20 leveli więcej. No fajnie.

Mi się udało je pokonać po około godzinie, więc nie wliczam ich w poczet trudnych bossów. Może dlatego, że pierwsze starcie z Caiusem w Oerbie mnie nauczyło expić na zapas.

Do swojej listy muszę dorzucić Matkę Lęgu z Dragon Age. Ostatecznie musiałam posłużyć się cheatami, bo jakiej bym nie przyjęła taktyki i jak rozwiniętych postaci bym nie miała, i tak w końcu ginęłam. Cauthrien też była ciężka, ale dało się uniknąć walki, więc też nie biorę pod uwagę.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach



  • Kto przegląda   0 użytkowników

    • Brak zalogowanych użytkowników przeglądających tę stronę.

×
×
  • Utwórz nowe...