Skocz do zawartości

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Turambar

Forumowicze o Sobie VIII

Polecane posty

iskier : z jednej strony piszesz, że sport to nie talent i przewaga jednego zawodnika nad drugim wynika z jego naturalnych uwarunkowań fizycznych a z drugiej, że przy graniu na instrumentach już to zjawisko nie występuje :) na zwinność podobnie jak na wydolność prócz ćwiczeń składają się choćby elastyczność stawów czy prędkość mięśni (dzięki której np. jamajscy sprinterzy nie mają sobie równych)

a z resztą czymże są te uwarunkowania fizyczne jeśli nie talentem do sportu?

tyle mojego na dzisiaj: dobranoc :)

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Hmm jak tak patrzę na ten temat to wydaje mi się, że to co nazywamy talentem to raczej prędkość w przyswajaniu sobie danej zdolności. Sorry Iskier ale ile byś nie trenował na tej gitarze to w 3 miesiące nie da się grać ze słuchu jeżeli nie posiadasz tego "czegoś". Ty jak rozumiem uczyłeś się sam (bez żadnej szkoły muzycznej) i jeżeli po tych kilku miesiącach może już zagrać jakąkolwiek piosenkę od początku do końca, to myślę, że można śmiało powiedzieć, że masz talent.

Sam uczę się już rok, ćwiczę dosyć dużo, lubię to i jest to można powiedzieć, moja pasja ale jednak po roku o zagraniu solówki Fear of the Dark mogę pomarzyć (chociaż resztę piosenki zagrać już mogę :D). Tak samo znam osobę która pochodzi z muzycznej rodziny (z czego większość grywa właśnie na gitarze), ćwiczy od 6 lat i również niewiele potrafi zagrać (na dobrą sprawę, jeszcze ze 2 lata i będę grał na jego poziomie). Sprawa wygląda tak IMO, że jak się ma do tego jakieś "Boskie" predyspozycje to niektóre rzeczy łapie się w mig, ale jak nie masz "talentu" to wkładając nawet 3x tyle pracy nie nadgonisz geniusza.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

W związku z tym, że Kowalczyk zdobyła drugi medal, mówią o tym sporo w TV. Do czego zmierzam? Ano, wypowiadał się jej lekarz - ona jest niesamowicie zbudowana, ma bardzo dobrą kondycję fizyczną, jest wytrzymała, ma po prostu dar od Boga. Lekarz mówił także, że to jest po prostu dane z góry, nie da się tego wyćwiczyć ani nauczyć. Tak więc pogląd Iskry został obalony :P Bo co z tego jakbym chciał zostać sportowcem, skoro nie mam, i nie będe mieć takiej tężyny fizycznej jak Justyna Kowalczyk? Aby coś robić po mistrzowsku, po prostu trzeba miec w sobie to coś, ten talent...

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Kiedy wy w końcu zrozumiecie, że TALENT a PREDYSPOZYCJA FIZYCZNA to zupełnie co innego!

Przykład: Usain Bolt. Wszyscy powiedzieliby, że ma talent. Bo ma. Ale w jego przypadku jest to predyspozycja fizyczna (jest wysoki, ma szybkie włókna mięśniowe) + ciężka praca.

To samo Justyna. Jakby nie trenowała, predyspozycja fizyczna nic by jej nie dała i nikt nie nazwałby tego talentem. :smile:

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ech. Już znudziło mi się tłumaczenie i pytanie.

Szwenio - masz rację. Ona ma predyspocyzje tylko pytanie brzmi, czy taka predyspozycja nie jest darem od Boga/Pierwiastka/Czegoś innego. Czymś na kształt weny? ;)

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

TALENT a PREDYSPOZYCJA FIZYCZNA to zupełnie co innego!

Czy aby na pewno? Moim zdaniem talentem może być zarówno predyspozycja fizyczna, jak i predyspozycja... no nie wiem... psychiczna/intelektualna/artystyczna? Wszak czym innym jest talent na przykład kompozytorski jak nie odpowiednią predyspozycją?

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Kiedy wy w końcu zrozumiecie, że TALENT a PREDYSPOZYCJA FIZYCZNA to zupełnie co innego!

Przykład: Usain Bolt. Wszyscy powiedzieliby, że ma talent. Bo ma. Ale w jego przypadku jest to predyspozycja fizyczna (jest wysoki, ma szybkie włókna mięśniowe) + ciężka praca.

To samo Justyna. Jakby nie trenowała, predyspozycja fizyczna nic by jej nie dała i nikt nie nazwałby tego talentem. :smile:

ojej...przecież talent artystyczny to też wynik odpowiedniej budowy mózgu, rozwinięcia półkuli odpowiedzialnej za twórcze myślenie (nie pamiętam, czy prawej czy lewej :) ) itp...to też jest predyspozycja fizyczna, a nie dotyczy sportu tylko sztuki...

wyjątkowe rozwinięcie drugiej daje talent w dziedzinach ścisłych :)

talent to nie jest nic metafizycznego, za każdy odpowiada predyspozycja fizyczna. raz są to mięśnie-raz mózg

@down

i o to mi się z grubsza rozchodzi :) czasem z powodu naszego pochodzenia rasowego (czasem przez kompletny przypadek), rodzimy się z pewnymi predyspozycjami do pewnych dziedzin i dzięki nim możemy w tych dziedzinach rozwinąć się bardziej od innych.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Szwenio - masz rację. Ona ma predyspocyzje tylko pytanie brzmi, czy taka predyspozycja nie jest darem od Boga/Pierwiastka/Czegoś innego. Czymś na kształt weny? ;)

Celowałbym w genetykę. Bo czy to dar od Boga, że szybkie mięśnie mają akurat Jamajczycy a wytrzymałe Kenijczycy?

Polacy też mają pewną predyspozycję, ale na forum nie wolno o tym pisać :wink:

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Szwenio - czy to budowa, czy to talent, obie te rzeczy mają wspólną cechę - stanowią to "coś", które trzeba mieć, aby być w czymś osobą wyróżniającą się...

możemy w tych dziedzinach rozwinąć się bardziej od innych.

Dlaczego w NBA białych jest jak na lekarstwo? :)

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dlaczego w NBA białych jest jak na lekarstwo? :)

Bo czarni trzaskają w kosza całymi dniami czasem nawet rezygnując ze szkoły? Wiesz, że najwybitniejsze gwiazdy NBA kończyły szkoły dopiero w trakcie grania w wielkich klubach? A niektórzy nawet podstawówki nie ukończyli... Tak to jest w tych ich dzielnicach. Zauważ, że to nie są czarnoskórzy z np. Afryki, a jedynie Amerykanie.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Bo w Afryce albo mają zapierdziel w polu, albo też są bezrobotni/niedożywieni itp. Mi tez by się nie chciało trenować.

Poza tym: Białych też jest sporo, którzy do szkoły nie chodzą, a jednak gwiazdami nie są.

Czyli co? Jakaś predyspozycja w byciu czarnym* + treningu? Gdzieś już o tym pisałem :wink:

___________________

*Czy napisanie czegoś takiego nie podpada pod rasizm? Jaka jest aktualna "jedyna poprawna" forma, co by nikogo nie urazić, bo jestem mała aktualny jeśli idzie o zwroty grzecznościowe...

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

A jak masz trenować, kiedy nie masz siły, bo twoje codzienne pożywienie to max. dwie kromki chleba?

Tyle że czarni są wysocy i zwinni (mimo, że *wstawcie tutaj tekst Freda z Chłopaki nie płaczą*), a takich białych wysokich jest mniej i przeważnie czarni chcą jakoś z tego wybrnąć. A taki biały ćpun na przykład to na boisko nie wskoczy.

BEZ URAZY DLA TYCH RAS, NIE CHCIAŁEM NIKOGO OBRAZIĆ, CHOĆ SAM NIE NALEŻĘ ANI DO BIAŁYCH ANI CZARNYCH.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Praktycznie rzecz biorąc, jeśli mówimy o koszykówce. To mnie się wydaje, że owy sport w miastach typu Brooklin, Nowy Jork, Chicago ITP. To idealny sposób, by nie mieć nic wspólnego z narkomanami, jacy po tamtejszych ulicach się wałęsają, nie wiem może zbyt podkoloryzowałem moją tezę, ale jak Iskier wspomniał. Wielu koszykarzy tych sławnych nie kończyło praktycznie szkoły, z miłości do koszykówki. Mnie się wydawało od zawsze, by dojść do jakiegoś takiego klubu porządnego, potrzeba mieć ukończoną szkołę ? Chyba że chcesz robić jako dozorca ?

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nie do końca tylko przez miłość do koszykówki. Ja bym to powiedział tak, że koszykówka to była ich jedyna droga dla lepszego życia, a przecież szkołę można i potem skończyć. Taki koszykarz czarny z Brooklynu widział, że może dostać szanse i porzucić to getto i skorzystał. Nie mieli warunków do skończenia szkoły (uczyć się w getcie, gdzie nawet może nie być prądu, zimno i bieda? chyba tylko Rambo tak potrafi).

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@SZWENIO

No nie powiedziałbym, że czarnoskórzy z Afryki są mocno niedożywieni i dlatego nie trenują. Bo cała masa znakomitych lekkoatletów pochodzi z takich krajów jak: Etiopia, Senegal i Kenia.

Moim zdaniem jakichś predyspozycji do sportu/nauki nie da się bezpośrednio podciągnąć pod rasę, do jakiej należymy. Wśród każdej z ras znajdziemy całkiem sporo zarówno wybitnych naukowców, jak i sportowców.

Pewne predyspozycje wynikają raczej z sumy: wpływu środowiska, w którym żyjemy, z genów, które dziedziczymy oraz z własnych zainteresowań.

Nigdy nie zgodzę się z twierdzeniem, że tylko kolor skóry decyduje o predyspozycjach do koszykówki, czy do innego sportu.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Każda rasa ma inne cechy, tak wnioskuję. Czarnym wszystko jedno i próbują coś zrobić nie nastawiając się na nic, niczego nie żałując. Biali wolą zostawać na swoim. < tak tylko wnioskuję po waszych wypowiedziach.

@SZWENIO

No nie powiedziałbym, że czarnoskórzy z Afryki są mocno niedożywieni i dlatego nie trenują. Bo cała masa znakomitych lekkoatletów pochodzi z takich krajów jak: Etiopia, Senegal i Kenia.

Zostańmy przy koszykówce. Afryka - może tam po prostu nie lubią koszykówki, poza tym mao tam klubów.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Widzę, że rozmowa kwitnie w najlepsze - tyle że przeszła ewolucję z natchnienia i weny na koszykówkę i sport. Nice ;) Nawet nie sądziłem, że tak idiotyczny temat może być zarazem tak obszerny ;)

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ja mogę podrzucić temat, tylko nie wiem czy go podchwycicie. ;) Ciekawi mnie, jak odreagowujecie stres, przeżywacie porażki, zwycięstwa. Wolicie robić to w samotności czy porozmawiać z rodzicem, przyjacielem, kolegą, koleżanką?

Od siebie napiszę, że smutki tłumię w sobie. Nie lubię o swoich problemach rozmawiać z innymi, bo mam przeświadczenie, że tylko ja mogę je rozwiązać. Gdy coś mnie naprawdę trapi, do czasu rozwiązania staram się o kłopotach zapomnieć m.in słuchając ulubionej muzyki czy grając na konsoli. Natomiast radości staram się nie ukrywać, po za jednym przypadkiem. Głupio mi jest się cieszyć, podczas gdy inni w tej samej sytuacji zaznali porażki. Tak jest np podczas ogłoszenia wyników egzaminu.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

To teraz ja. Ja jestem raczej introwertykiem. Smutki też tłumie w sobie, a na ich "uleczenie" po prostu odpalam jakąś grę dla zapomnienia albo kładę się spać.

A do radości to powodów nie mam zbyt dużo, zwłaszcza ostatnio, lecz jeśli się trafi to nie drę się jak "Jes! Jes! Jes!" wiadomo kogo, tylko sam się z tym cieszę.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Życie studenta z pewnością jest stresujące, zwłaszcza w okresie sesjowym - te niekończące się poprawki, na które naprawdę nie chce mi się uczyć mogą solidnie zdemotywować. Dlatego też, żeby nie popaść w jakieś załamanie nerwowe, opierniczam się na potęgę jednocześnie twierdząc, iż co ma być to będzie. Nic nie robić, niczym się nie przejmować - to jest moje lekarstwo na stres... Oczywiście coś czuję, że takie podejście zakończy się tragicznie, ale... życie będzie toczyć dalej, prawda? ^^ Choć nie ukrywam, że gdyby mi się chciało, tak jak mi się nie chce to... aż nie mogę tego ogarnąć wyobraźnią. Byłbym chyba bogiem. o.O

Jeśli chodzi o porażki/zwycięstwa... Ze mną jest taki problem, że praktycznie przez cały czas mam wrażenie, iż to co się wokół mnie dzieje nie ma żadnego znaczenia. Dlatego nie okazuję jakichś większych emocji na przykład w przypadku zdania/oblania egzaminu. Zdałem - no fajnie, nie będę się musiał uczyć. Oblałem - no trudno, poprawkę się zda, a jak się nie zda to nie, lajf is brutal.

Zresztą i tak wszyscy skończymy tak samo, więc co za różnica. ;] Dlatego wolę się po prostu nie przejmować - ewentualne porażki czy zwycięstwa nie będą miały znaczenia w dniu mojej śmierci.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wszystko zalezy od rozmiaru zwyciestwa lub porazki. W obu przypadkach male rzeczy zachowuje dla siebie, a z duzych potrafie sie umiarkowanie cieszyc. Egzaltowanym to nazwac mnie nie mozna. Jesli mam jakis problem, to z reguly staram sie go rozwiazac samodzielnie... albo o nim zapominam i ide sie zdrzemnac lub posluchac relaksujacego metalu. I tez jest niezle!

A od siebie zapodam taki mniejszy temacik - jak znosicie ból, zastrzyki, wizyty u dentysty? Macie takiego pietra, ze wszystkie wlosy staja Wam deba, jestescie obojetni, a moze sprawia to Wam... przyjemnosc?

Przyznam szczerze, ze boje sie zastrzykow i dentysty. Juz sam fakt, ze ktos zbliza cos ostrego do mojej skory przyprawia mnie o dreszcze. I nikt mi nie wmowi, ze odwracanie wzroku czy zaciskanie zebow pomaga, bo to guzik prawda i tyle :(

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Introwetyczka, choć zależy. Czasem lubię porozmawiać o swoich problemach i naprawdę czuję się po tym lepiej, kiedy indziej znowu nie da się ze mnie niczego wyciągnąć, chociaż człowiek nie wiem jak bardzo mocno by się starał i jak bardzo nieszczęśliwie wyglądam.

Jeśli chodzi o radość, to dzielę się nią zawsze, nawet jak jest banalna. I staram się polepszyć dzień innym ludziom - jak mogę powiedzieć im coś miłego to zawsze mówię.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

A nie macie czasami wrażenia, że Wasze życie to jeden wielki łańcuch przyczynowo-skutkowy i dzieje się wedle przysłowia "nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło". Ja już nie raz analizując większe porażki/ smutki stwierdzałem, że i tak przyczyniły się do zmian na lepsze.

A od siebie zapodam taki mniejszy temacik - jak znosicie ból, zastrzyki, wizyty u dentysty? Macie takiego pietra, ze wszystkie wlosy staja Wam deba, jestescie obojetni, a moze sprawia to Wam... przyjemnosc?

Przyjemności mi to na pewno nie sprawia. Najbardziej nie znoszę bólu zęba, mimo że czasami nie jest silny. Wprawia mnie on jednak w ogromny dyskomfort i strasznie mnie rozprasza. Do dentysty chodzić nie lubię, ale czasami wybrać się trzeba. Gdy już dojdzie do małego "wierconka" wolę wcześniej zażyczyć sobie znieczulenie, przeżyć ten kilkusekundowy zabieg znieczulenia i mieć spokój na czas dalszych działań. Co do zastrzyków. Szczepienia były koszmarem dzieciństwa, teraz nie boję się "wbijania igiełki". Chociaż nadal nie lubię patrzeć jak igła wbija mi się w skórę.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ból ignoruję. Lecz nie da się normalnie, zatem albo się czymś zajmuję, albo zmuszam sam siebie. W końcu przestanie :) (kiedyś bardzo bolał mnie brzuch, mimo to grałem jakieś 1,5 godziny i przestał) A dentystę znoszę dobrze - bo rozumiem, czy się go nie boję? Nie.

A zastrzyki - jak ktoś mi go robi, to się odwracam i zaciskam zęby. I się nie lękam przed tym.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Gość
Temat jest zablokowany i nie można w nim pisać.


  • Kto przegląda   0 użytkowników

    • Brak zalogowanych użytkowników przeglądających tę stronę.

×
×
  • Utwórz nowe...