Skocz do zawartości

Forumowicze o Sobie VIII


Turambar

Polecane posty

To ktoś jeszcze lubi, jak mu śnieżek na język pada?
W mojej podstawówce krążyło wśród dzieciaków pewne powiedzenie: "lubię deszcz/śnieg, bo na mnie leci." Cóż, to ja chyba jestem jakaś nienormalna, bo nie cierpię tych przeklętych zawiei śnieżnych (które najczęściej występują wtedy, kiedy chcę się akurat gdzieś wybrać) i, kiedy nie jest się szczelnie owiniętym płaszczem czy szalikiem, to śnieg dostaje się niemalże wszędzie...

Pomyłka w nicku była.
Zdążyłeś zrobić edit zanim jeszcze się tutaj zjawiłam, także niczego nie widziałam. ;]

Tak czy siak sam zniknie a odśnieżać tylko ulice i chodniki ;)
Sam zniknie, a przy okazji spowoduje powódź. ;P ciekawam, jak to będzie. Jeśli wszystko naraz zacznie się nagle topić, bo nadejdzie niespodziewane ocieplenie, to można się spodziewać niezłych podtopień...
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • Odpowiedzi 2,5k
  • Created
  • Ostatnia odpowiedź

Obeus gratuluje.

O Walentynkach przypomniano mi dzisiaj w szkole, najnormalniej zapomniałem o nich. Więc dzień wczorajszy spędziłem jak każdą niedziele.

To już tyle postów napisaliśmy? o_O Czyli teraz trzeba dołożyć starań żeby ta liczba stale rosła :happy:

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Snieg jest kewl, zawieje sa kewl, zamiecie sa kewl i moga wiac ile dusza zapragnie, pod warunkiem ze bede musial wysciubiac nosa za prog domu ^^

A w ogole, to jestem juz po badaniu na komisji wojskowej. Przyznam, ze bylo duzo lepiej niz sie spodziewalem. Pierwsza rzecz jaka uslyszalem po oddaniu dokumentow to "Nie moze miec pan mniejszej twarzy?" (Niestety, urodzilem sie z naprawde sporym baniakiem). Potem ankieta - miejsce zamieszkania, rodzina, zawod, szkola, klasa, ewentualne potomstwo, karalnosc itepe. Nastepnie wyslali mnie na korytarz i kazali czekac na wywolanie (badali nas pojedynczo - nastepny delikwent wchodzil dopiero wtedy, gdy poprzedni sie ubral). Kiedy juz uslyszalem swoje nazwisko, wstalem i wszedlem do sali. Standardowo - rozebrac sie do bokserek i skarpetek. Najpierw badanie wzroku bez i w okularach, test na rozroznianie barw, mierzenie, wazenie, edukacja i plany na przyszlosc, pomiar cisnienia, badanie oddechu, wad postawy, historia urazow - zlamania, operacje itepe, czy pewne wazne narzady sa na miejscu, przebyte choroby, uzebienie i badanie na zeza, czy cos (doktorek kazal mi podazac wzrokiem za jego palcem, nie wiem czemu to mialo sluzyc). Potem sie ubralem, dostalem do wypelnienia jakis papierek i kazali poczekac na wydanie ksiazeczki wojskowej. Pan kapitan spoznil sie jakies pol godziny. Podczas wydawania tejze poinformowal o przeniesieniu do rezerwy oraz ze 1 marca mam sie jeszcze stawic do WKU i wtedy bede mial uregulowany stosunek do sluzby wojskowej. Jeszcze tylko zdam mature, poczekam 5 lat i moge robic kurs na motorniczego! YAY!

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Z moją komisją wojskową to były jaja :) W tym czasie byłem już szczęśliwym studentem pierwszego roku, czytaj byłem oddalony od miejsca zamieszkania ponad 120 km., a moje stawienie się na komisje wiązało się z pewnymi niedogodnościami. Cóż jednak zrobić, gdy Ojczyzna się upomina - wezwanie przyszło to wsiadłem do autobusu i pojechałem. Dotarłem na miejsce spóźniony ponad 30 minut (Panie błogosław PKS), miła pani z okienka nie chciała mnie dopuścić (bo przyszedł sobie jakiś koleś i jaja sobie robi z legitymacją jakąś dziwną - wtajemniczeni wiedza jak bardzo jazzy jest studencka w porównaniu do szkolnej). Jednak szczęście miałem niesamowite, kobieta która przyszła rozwikłać zagadkę moich trefnych dokumentów okazała się dobrą znajomą mojej matki, ja jej wytłumaczyłem sprawę i potem już miałem z górki. Na każde badanie wchodziłem pierwszy, lekarze powiedzieli że nie muszą patrzeć na moje owłosione nogi i zaświeciłem im tylko moją klatą, dali mi A życzyli powodzenia na studiach i cześć. Od tamtej pory kontaktu z WKU już nie miałem, a miła pani której zawdzięczam powodzenie całej operacji napisała jeszcze list do mojej matki.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

A ja mam ze swoją komisją wojskową same miłe wspomnienia. Po przybyciu na miejsce, odesłano mnie do świetlicy, gdzie w oczekiwaniu na swoją kolej razem z 20 innymi chłopakami oglądaliśmy filmy propagujące wstąpienie do armii zawodowej. Później nadszedł czas na ankietę, przeprowadzoną przez uroczą, młodą, miłą panią. Następnie udałem się na komisję lekarską, gdzie przyznano mi kategorię A. Najdłużej naczekałem się na książeczkę wojskową. Na sam koniec odbyłem rozmowę z majorem, odnośnie przyszłej kariery w wojsku, która zakończyła się uściskiem "prezesa" i byłem wolny. :D Jeśli ktoś ma komisję przed sobą to niech się jej nie boi, a wszystkie mity opowiadane przez starszych kolegów to po prostu bajki. (bynajmniej dzisiaj ;))

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

pewne wazne narzady sa na miejscu

Jednak dobrze, że ja nie będe już słyszał w przyszłości o żadnych komisjach poborowych... A właśnie - pytamy się nowego ojca na forum o imię dla córki - a pochwalcie się jak wy macie wszyscy na imię, i powiedzcie dlaczego akurat rodzice wybrali wam takie, a nie inne imię. Jako pierwszy zacznę - moje imię to Piotr, nie ma w nim nic nadzwyczajnego, a wybrane zostało ot tak, bo się rodzicom podobało. Niestety, w rodzinie nie dominował jakiś kult świętego czy coś. Wiem jeszcze, że jakbym był dziewczyną to miałbym (miałabym?) na imię Katarzyna ;) Ale jaki nick by wtedy widniał przy moim awatarze - tego nie jestem w stanie stwierdzić. Pewnie jakieś Kathy, czy coś w ten deseń.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Gość luq92

Ja mam Łukasz jak nie trudno się domyśleć :) A mam tak właśnie na imię, bo na nazwisko mam Łukasik :D Ot taka moja długa historia :)

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Mnie nadano imię Tomasz, a to za sprawą mojej starszej siostry. Bowiem jej ukochany z gimnazjum (wtedy jeszcze podstawówki) się tak zwał... no cóż, szkolna miłość jej przeszła, a mnie imię zostało.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jednak dobrze, że ja nie będe już słyszał w przyszłości o żadnych komisjach poborowych...

Czemu? O ile się nie mylę komisji nie mają likwidować. Chyba, że ja coś źle zrozumiałem i masz już komisję za sobą. ;)

a pochwalcie się jak wy macie wszyscy na imię, i powiedzcie dlaczego akurat rodzice wybrali wam takie

A ja mam na imię Paweł. Z tego co wiem, mojej babci podobało się imię Paweł i zaproponowała rodzicom właśnie to imię. Rodzice przystali na ten pomysł i tyle. A gdybym urodził się jako dziewczynka to chyba miał(a)był na imię Julka. :tongue:

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

WKU - tego się nie zapomina! 2 godziny czekania na badania i ponad drugie tyle na książeczkę ;) Zdążyłem pojechać do zakładu fotograficznego mego wujka na drugi koniec Warszawy i zrobić zdjęcie do książeczki a i tak po powrocie miałem jeszcze godzinę czekania ;)

Imię - jak widomo mam nick alexiej więc na imię mi Aleksander. Miałem mieć dwa imiona, lecz tata wspaniałomyślnie zapomniał drugiego podać przy "rejestracji" więc został sam Aleksander (w skrócie nie Olek tylko Alek :P). Imię (jak i piekielnie mocne zęby) mam po pradziadku ;)

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Moi rodzice zaszczepili mi już moim imieniem to, że uwielbiam być inny, krnąbrny, niegrzeczny i nieposłuszny. Na swoją zgubę naturalnie :) Zgubę rodziców, recz jasna.

Był sobie zwyczaj, że nadawano imię dziecku swemu pierwszemu imię po kimś starszym z rodziny. Tak też naciskał obóz dziadków na moich rodziców, a Ci na przekór wszystkim wybrali imię którego nikt w rodzinie nie miał jeszcze. Jest nim Michał. Z pewnością wiele innych imion nie występowało w naszym drzewie genealogicznym, czemu więc akurat to? Odpowiedź będzie zaskakująca: najbardziej się im ono podobało. Jako dziecko (nieco mniejsze fizycznie, niż jest ze mnie w tej chwili) cieszył mnie fakt, że imię Michał wywodziło się z hebrajskiego któż jest równy Bogy i był archaniołem-wojownikiem, pogromcą szatana.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@Obeus Gratuluję.

O Walentynkach przypomniało mi się jakoś późnym wieczorem, tak więc spędzone były tak jak należy, czyli udało mi się skutecznie je zignorować.

Śniegu nie lubię, zwłaszcza, gdy odbija się w nim słońce, no i nie lubię wyglądać jak bałwan. Pomijam już to, że nienawidzę, gdy śnieg dostanie mi się pod kurtkę. Ale za to lubię deszcz. Kojarzy mi się dosyć fajnie.

Mam na imię Marcin i nie wiem dlaczego akurat tak.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ja przez Walentynki się prześlizgłem niezauważony. Może dlatego, że nie mam ich z kim świętować.

Co do imienia to moje brzmi Konrad. Wymyślił mi je ojciec bo stwierdził, że będziemy mieli wtedy tego samego dnia imieniny i nie będzie trzeba 2 imprez imieninowych robić. Więc swoje imię dostałem przez skąpstwo ojca xD.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Mnie z kolei na imię Maksymilian, ale wolę wszelkie krótsze odmiany tego imienia. Gdy byłem kilka lat młodszy wszyscy mówili na mnie Maksiu, ale nadeszła pora, aby trochę wydorośleć i obecnie wolę być nazywany Maksem. Choć na stare przyzwyczajenia niektórych kolegów nie narzekam i dla nich Maksiem pozostałem :smile: Skrót ten nie kojarzy mi się jednak najlepiej, bo kilka psów w mojej okolicy tak się właśnie nazywa i zdarzało mi się reagować na wołania ich panów :tongue: Ba! Nawet i teraz się czasem zdarza. :smile:

Dlaczego rodzice wybrali akurat takie imię? Pewnie nie chciało im się daleko szukać, bo chrzczony byłem w Kościele pod wezwaniem takiego właśnie świętego. Trafili jednak nieźle, bo imię całkiem mi się podoba.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ładnie, ładnie... Ja tam czekam do maja na swą pociechę. Imię wybrane... Ale nie powiem, o :happy:

Ja tam jestem w pełni zadowolony ze swojego imienia i nazwisko, mimo ich pospolitości. Swoją drogą koleżanka z pracy, o dużo rzadszym nazwisku niż me, miała kiedyś wesołe przejścia z biblioteką uniwersytecką w Poznaniu. Rzeczona biblioteka w osobie pani bibliotekarki nie chciała koleżance podbić obiegówki z powodu niezwrócenia książek. Koleżanka była pewna, że wszystko oddała na czas. Okazało się, że na tym samym wydziale studiowała dziewczyna o tym samym imieniu i nazwisku oraz dacie urodzenia :tongue:

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Z moją komisją wojskową to były jaja :) W tym czasie byłem już szczęśliwym studentem pierwszego roku, czytaj byłem oddalony od miejsca zamieszkania ponad 120 km., a moje stawienie się na komisje wiązało się z pewnymi niedogodnościami. Cóż jednak zrobić, gdy Ojczyzna się upomina - wezwanie przyszło to wsiadłem do autobusu i pojechałem. Dotarłem na miejsce spóźniony ponad 30 minut (Panie błogosław PKS), miła pani z okienka nie chciała mnie dopuścić (bo przyszedł sobie jakiś koleś i jaja sobie robi z legitymacją jakąś dziwną - wtajemniczeni wiedza jak bardzo jazzy jest studencka w porównaniu do szkolnej). Jednak szczęście miałem niesamowite, kobieta która przyszła rozwikłać zagadkę moich trefnych dokumentów okazała się dobrą znajomą mojej matki, ja jej wytłumaczyłem sprawę i potem już miałem z górki. Na każde badanie wchodziłem pierwszy, lekarze powiedzieli że nie muszą patrzeć na moje owłosione nogi i zaświeciłem im tylko moją klatą, dali mi A życzyli powodzenia na studiach i cześć. Od tamtej pory kontaktu z WKU już nie miałem, a miła pani której zawdzięczam powodzenie całej operacji napisała jeszcze list do mojej matki.

Heh, przypomniałeś mi, co ja przeżywałem :). Pamiętam, że na komisji dłuugo czekałem na swoją kolej. I nie dopuścili mnie :). Powiedzieli, że mam się udać do okulisty. No to ok. Poszedłem, zrobiłem sobie badania i na następny dzień miałem się stawić z powrotem. Oczywiście, znów musiałem czekać. Szybko mnie przebadali i wstawili te paskudne A. A jako, że chodziłem jeszcze do szkoły średniej (technikum - 5 lat), wiązało się to z czekaniem jeszcze na koniec szkoły. Niestety, WKU o mnie nie zapomniało... Zaraz po zakończeniu szkoły się upomnieli o mnie. A że nie bardzo chciało mi się jechać, to zadzwoniłem do nich i powiedziałem, że nie mogę przyjechać, bo chory jestem :). Niestety, zgodzili się poczekać tylko tydzień. Przyjechałem więc (tylko ja wtedy byłem) i powiedziałem, że nie zdałem matury i chcę pójść na studia. Zaproponowano mi napisanie odroczenia, jednocześnie zniechęcano mnie do tego. Cały czas gościu powtarzał, że i tak nie mam szans na odroczenie. Co oczywiście mnie nie zniechęciło :). Dostałem odroczenie na rok i WKU znów się odezwała... No i co robić? Myślę sobie "kurde, teraz to mnie już na pewno zgarną!". Zaczęła się burza mózgu: co zrobić, by nie pójść do woja i zrobić to zgodnie z prawem. Bo nie miałem ochoty być ściganym przez policję za uchylanie się od służby wojskowej. A jako że pracowałem wtedy w Czechach (i mieszkałem tam), to wpadłem na pomysł, by się wymeldować (czasowo - na rok) i podać czeski adres zamieszkania. W Urzędzie Miasta podałem, że mieszkam w Czechach, ale nie znam dokładnego adresu. Babka w Urzędzie powiedziała, że nie szkodzi, wystarczy podać nazwę państwa, bo reszta jest i tak nieistotna. Uzyskałem stosowny papierek i przesłałem go do WKU. Okazało się to strzałem w dziesiątkę :D. WKU nie męczyło, a po roku zapomniało o mnie. A potem zniesiono obowiązkową służbę, więc problem mam całkiem z głowy. I śmiałem się z kolegów, którzy kombinowali z lekarzami, żeby dostać trwałe odroczenie. Oczywiście, swojego patentu nie zdradziłem :).

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Moje imię... Halszka. Nie, nie jest to żadne zdrobnienie od Haliny czy Halki. Ludzie zawsze się dziwią, gdy się przedstawiam. Ciągle słyszę pytania. No cóż, tak to jest, gdy ma się rzadkie imię. I w dodatku nie da się go jakoś sensownie zdrobnić. A Hal od razu kojarzy się wszystkim z pewnym morderczym komputerem.

W dodatku mam nazwisko w którym ludzie nagminnie i wymiennie robią dwa błędy. Ech...

Ale chyba je lubię ^^.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Mój kolega na Bierzmowanie wziął sobię na imię... Uwaga... Thorlak! Z 3 minuty opowiadał biskupowi przed sakramentem życiorys tego świętego, i z kilkakrotnie musiał je powtórzyć, bo duchowny nie potrafił go nawet wymówić ;)

Czemu? O ile się nie mylę komisji nie mają likwidować.

Ja już jestem z tych, których obowiązkowa służba wojskowa już nie obowiązuje :)

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ja już jestem z tych, których obowiązkowa służba wojskowa już nie obowiązuje smile_prosty.gif

Mnie też nie obowiązuje, ale na komisję musiałem się stawić. Cała ta rejestracja i komisja wojskowa w sumie dobrze, że pozostały. W przypadku mobilizacji, będzie wiadomo, kto będzie mógł, a kto nie chwycić za broń i ruszyć w bój. ;)

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Mnie też nie obowiązuje, ale na komisję musiałem się stawić. Cała ta rejestracja i komisja wojskowa w sumie dobrze, że pozostały. W przypadku mobilizacji, będzie wiadomo, kto będzie mógł, a kto nie chwycić za broń i ruszyć w bój. ;)

Chciałeś powiedzieć - kto będzie mógł spokojnie siedzieć w domu, a kto będzie musiał szukać wymówek by nie iść "na front"? :)

Zaraz przyjdzie Tur i powie, że nie ten temat...

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

W przypadku mobilizacji, będzie wiadomo, kto będzie mógł, a kto nie chwycić za broń i ruszyć w bój. wink_prosty.gif

Najpierw MON musiałby kupić broń z która można by w ten bój iść. Obecne kałachy trochę stare są, ja miałem przypisaną broń z 1980. Podczas pierwszej wizyty na strzelnicy po oddaniu kilku strzałów szczerbinka odpadła.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Teraz z wojem to fajnie jest, z tego co mi wiadomo młodzi biją się o kategorię A (żeby poczuć się bardziej męsko?), a sama komisja jest bardziej nowym doświadczeniem niż czymś czego ludzie boją się jak ognia.

W przypadku mobilizacji, będzie wiadomo, kto będzie mógł, a kto nie chwycić za broń i ruszyć w bój.

Dlatego najlepiej jest mieć i tak D (co mi się niestety nie udało, miałem nawet plan w głowie, ale jak pisałem wcześniej cała ta komisja mi mignęła przed oczami). Jak przyjdzie mobilizacja przetrwają tylko najlepsi wymiatacze w ET buhahaha.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Młodzi biją się o kategorię A? To ja myślałem, że w dzisiejszych czasach męskość oznacza: noszenie rurek, tenisóweczek nike'a (które de facto niczym nie różnią się d tych bazarowych), a także długa grzywka naciągnięta tak, aby zakrywała podmalowane tuszem oczy.

Zresztą strzelanie to ja mam na lekcjach PO, to w razie czego jednak te kilka strzałów do wroga będe umiał oddać, nie martwcie się :D

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Co do obowiązkowej służby wojskowej, to ona nie została zniesiona, tylko zawieszona, co oznacza, że może wrócić szybciej niż się spodziewacie.

A co do wyposażenia w broń to w samej armii fajnie nie jest, Kolega był na misji w Libanie i dostał Kałasznikowa rocznik 1986, a najczęściej konfiskowali broń wyprodukowaną w 2006.

Co do komisji, kiedy ja wchodziłem na badania to zza magicznego parawanu usłyszałem bardzo głośny śmiech badanego delikwenta i pani doktor, co sprawiło, że poczułem się trochę nieswojo. Ale badanie odbyło się w miarę szybko. Tylko do dziś nie mogę dociec jak pani doktor nie widząc moich stóp zza biurka zauważyła płaskostopie...

A i tak dostałem kategorię A, pomimo w sumie 6 paragrafów.

Miałem znowu napisać "co do", ale chyba bym przesadził :rolleyes:

Ja na imię mam Wojtek. Ot tak bo się spodobało mojemu(pięcioletniemu wówczas) bratu-oczywiście imię zostało mu odpowiednio zasugerowane.

Wiem, że jakbym był dziewczynką to miałbym na imię Małgosia. Nie wiem dlaczego.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Niom, komisji wojskowych już chyba nie ma. Co ciekawe do wojska zawodowego zgłosiło się tylu, że teraz za to z tym mają chyba problemy. Ale póki co mój rocznik był już chyba ostatnim przechodzącym przez komisję wojskową.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

  • Kto przegląda   0 użytkowników

    • Brak zalogowanych użytkowników przeglądających tę stronę.

×
×
  • Utwórz nowe...