Skocz do zawartości

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Lord Nargogh

Olympus Actionus

Polecane posty

<Patrzy na Cienia walczącego z martwym robakiem. Śmieje się.>

Powiedzieć Mu, że to trup? Albo nie. Nie będę Mu psuł zabawy.

<Wsiada do dżipa.>

Daleko jest to miasto?

<Jego oczy rozbłysnęły.>

Wyobraźcie sobie, ile tam jest rzeczy. Nie mogę się doczekać.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Słyszy prośbę Niny, by ktoś siadł przy karabinie maszynowym.

- Ja tam siądę. Martwy wam się nie przydam, a tak ciężej będzie mnie zabić.

Siada przy karabinie, i przeładowuje go. Widzi, jak bogowie próbują się zmieścić w ciasnym Jeepie.

- Pomogę wam.

Wykonuje dziwny gest i wszyscy bogowie, zmniejszają się o połowę, dzięki czemu w Jeepie jest jeszcze masa miejsca.

- Jeśli wam to będzie przeszkadzać, po prostu skupcie się na tym, że to łamiecie. To taka słaba klątwa.

Widzi Shadowa skaczącego prosto w paszcze potwora. Wrzeszczy

- NIEEE!!! Ku*wa, znowu ja będę musiał cię leczyć!!!

Shadowowi nie udaje się zatrzymać, i wpada do gardła potwora. Tytokus wzdycha.

- Ciekaw jestem, czy doczekam dnia, w którym nikt nie zostanie ranny...

Wzdycha ponownie.

- Ruszamy?

------------------------------

Co do zmniejszenia-to jest taka klątwa zmniejszenia, którą rzucam na wrogów, tyle, że u was jest łagodna. Jeśli wam zacznie przeszkadzać, to tylko skupcie się na tym, żeby ją przełamać. Ale nie w Jeepie, bo go szlag trafi. xd

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

-Jak zwykle nic nie rozumiesz. Ja ci nie grożę, po prostu postawiłem jasno parę spraw. Ostatnią obelgę skierowałem w twoją stronę w trakcie awantury ze złotem, nazwałem cię futrzakiem. Obelżywych aluzji nie pamiętam. I kiedy ostatnio wszedłem ci w drogę? Gdybym chciał ci w czymś przeszkodzić to po prostu dałbym ci po mordzie, a nie strzępił język jak ostatni idiota. Miałem do tego wiele okazji, jak choćby przed chwilą, kiedy siedziałeś na Jamesie. Co do twoich przechwałek... ty naprawdę myślisz, że mi zależy na zwycięstwie? Nie chodzi o pokonanie cię, tylko o samą bitwę. Obiecałem mojej Gwardii śmierć w ogniu walki i dostaną ją. Śmierć w walce z tobą jest znacznie bardziej zachęcającą perspektywą od spędzenia w twoim towarzystwie reszty życia. I nie wątpię, że kiedyś do tego dojdzie. Nie dzisiaj, nie jutro, ale w końcu jeden z nas nie wytrzyma i będzie wojna, która zapewne rozwali kawał świata. To będzie piękne... Do tego czasu zawieszenie broni. Wsiada do dżipa.
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

*tsst*Nie gorączkuj już się, słoneczniku. Startujemy. Jako że portal się zamknął, musimy go otworzyć ponownie. A tyl...|SSSsSSss KSSS| ..ście mozemy znaleźć odpowiednią pomoc.*tsst*

<kot poleciał na wschód, a dżip z wszystkimi bogami za nim>

*tsst*Widzę już miasto. To tylko chwila.*tsst*

<Nina dawała gazu jak mogła, ale dżip wolniejszy od myśliwca. Wkurzyla się, i przyspieszyła dżipa w czasie. Treaz zasuwała trszykrotnie szybciej od myśliwca, i po 3 minutach wszyscy byli na miejscu>

- Ajajaj, hamowanie!

<zaciągnęła ręczny, i wślizgiem ominęła słup, i wdriftowała w miejsce parkigowe>

- Uff...

*tsst*Buachachacha, co za nieprzewidywalna moc. Ląduję.*tsst*

<myśliwiec wylądowal, i wysiadli z niego kot i James. kot zchował statek w kkulce, i schował go sobie do kieszeni. Nina to samo zrobiła z dżipem gdy wszysy wysiedli>

- Słuchajcie. Gdyby coś się stało, to macie po motorze w kulce. Szybki środek ofensywno-ucieczkowi sie przyda. Ofensywny, bo ma tu po bokach dwa uziki jakby kto chciał strzelać podcza jazdy. Łapcie.

<wyjął kulki, i dał każdemu po kolei, nawet Solarionowi>

- Chodźmy zaczerpnać informacji o tym miejscu.

<zaczepił jakiegoś faceta>

- Słuchaj, gdzie tu można znaleźć dobrego mechanika-wynalazcę?

- A moze coś dla odświerzenia pamięci?

<zachłannie popatrzył na Neo>

- Masz, krwiopijco.

<rzucił sztabkę złota>

- Co to jest? To świecidełko nie ma tu żadnej wartości. My Płacimy tym.

<pokazał portfel wypełniono kartkami papieru z jakimiś dziwnymi napisami>

- A gdzie można wymieniać waluty?

- A masz coś cennego na odświerzenie pamięci?

- TAK

<przystawił facetowi pistolet do głowy>

- Z-Z-za rogiem, nie krzywdź mnie....!

- Wyglądasz na bogacza.

<strzelil ztłumikowanym usp-kiem, wziął portfel gościa i przykrył trupa piachem>

- Idziemy.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Patrzy na trupa.

-No tak. Cały ty. Stwierdził kwaśno z dezaprobatą w głosie, ale nic więcej nie powiedział, zgodnie z umową o niewtrącanie się. A tak w ogóle to skąd tutaj ludzie? Czy to miasto nie powinno być opuszczone? I proszę cię, nie nazywaj mnie więcej "słonecznikiem". Idzie za Bajcurusem. Co teraz robimy? Gdzie idziemy? Masz jakiś plan? I gdzie tak właściwie jest mój brat?

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

<Patrzy na trupa, przełamuje klątwę Tytokusa.>

Ej, gdzie to złoto leżące na ulicach? Gdzie góry artefaktów? Gdzie są szczątki mieszkańców? To miało być wymarłe miasto ze skarbami czekającymi na wzięcie.

<Kopie ciało. Wyłamuje okoliczne drzwi i wchodzi do środka. Siedzą tam przerażone dzieci i ich matka.>

Gdzie macie artefakty? Gdzie trupy?

Władca schował wszystko, a zwłoki są na północnym cmentarzu, po drodze do pałacu. Odejdź i nie krzywdź nas, proszę.

<Casul wychodzi i wstawia drzwi na swoje miejsce.>

Kto jest za wycieczką na północ?

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Mi bogactw nie potrzeba, Casul. A ty Solar nie bądź drażliwy na punkkcie słoneczników. Chyaba lubisz kwiaty, nie? Twój brat jest z nami. Spokojnie, nie zgubi się. Żeś się zatroszczył nagle.

<idzie przez targowisko wypełnione ludźmi>

- Wygląda na to, że jednak ludzie tu są. Szukamy przenośnego teleportera międzywymiarowego. Urh... Co to za nazwy sklepów?! Popatrzie!

<czyta>

- "Szwindel co, takie drogie że aż działa". Co to w ogóle jest? Ale skoro działa, to chodźmy. To jest sklep z różnymi cudeńkami, może będzie i teleporter.

<wchodzi do sklepu>

- Witaj. Masz może teleporter?

- Nie stać cię na niego. Wynocha.

<Neo rzuca portfel na ladę>

- A jednak mnie stać, chamie.

<sprzedawca patrzy na Bajcurusa jak na idiotę>

- Tylko tyle za teleporter? Phi. W dodatku działa.

<kot wkurzony>

- Pokaż mi to.

<sprzedawca wyjął kulkę z przyciskiem>

- To taka kulka?! Ty naciągaczu!

<kot odwrócił się do bogów, wyjął pistolety i powiedział szeptem>

- ustrzelę go i wezmę teleporter, a wy zajmijcie się ochroną. Po tym bierzemy motory i wiejemy z miasta.

_________________________

Jeśli chcecie kota przekonać, żeby zrobić to inaczej - teraz macie szansę. Tylko znajdźcie dobry powód.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Spokojnie poczekajcie chwilę. To nie jest to opuszczone miasto! Opuszczone miasto Czerwców jest bardziej na wschód!

<słyszy sugestie Kota>

Zanim go zastrzelisz to posłuchaj. To miasto od tysiąca lat jest objęte klątwą i tu WSZYSCY powinni umrzeć śmiercią naturalną. Jakiś śmieszny bożek to wymyślił bo za dużo trupów tu było. A jak już jednego kolesia zastrzeliłeś, to zaraz może coś wylecieć w powietrze i chcieć nas wszystkich pozabijać i wypruć z nas flaki. I to nie jest żart, już nie jedną jatkę tu widziałem, co krew spływała ulicami jak kałuże po deszczu. Jeśli chcesz być w jeszcze większym niebezpieczeństwie niż teraz po jednym mordzie to mu strzel kulkę w łeb, ale wtedy proponuje jak najszybciej spieprzać stąd i z tych okolic, najlepiej z tej planety, albo galaktyki. I nie przesadzam.

<całe zdanie powiedział z przerażeniem w głosie>

Po za tym mogę was bardzo szybko zaprowadzić do miasta Czerwców, tam teleport na pewno się znajdzie, tak samo jak bogactwa.

--------------------------------

Ma ktoś patronat grawitacji, broni białej, lub mieczy świetlnych? :)

EDIT: @Down - To je wezmę, aby się w walce przydać. Chyba nie macie nic przeciwko? :) Broń białą sobie odpuszczę i wywalę hipisów, są niepotrzebni :)

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Tytokus poprawia plecak, wzywa kilka bojowych pomarańczy. Zdejmuje klątwę, z tych bogów, którzy jeszcze tego nie zrobili. Szepce do Kota.

- Kocie... Nie zabijaj go! Lepiej mu zapłaćmy, albo wymieńmy walutę. Jeśli go zabijemy, i zaczniemy uciekać na motorach, może nie udać nam się przebić. Sam słyszałeś, wszystko zabrał im "Władca". Jak jest taki władczy, to pewnie ma dużą armię, a my nie jesteśmy niezniszczalni. Ja sam jestem bardzo zmęczony od czasu wybuchu na koncercie...

Rozgląda się po sklepie. Widzi małe drzwi.

- Od strzału mamy 5 sekund, by wyjść, wezwać motory i uciec. Drzwi są małe, może nam się nie udać. A widzę tu kraty. Mogą nas ty zamknąć, i powyrzynać jak psy.

Przyzywa jedną bojową pomarańcze, i pokazuje jej metalowe zęby Kotu.

- Jednak wybór należy do ciebie. Moja pomarańcza może przegryźć jeden kawałek kraty w 4 sekundy. Mam je dwie, dzięki czemu, będziemy mogli wyjść na podwórze w minutę. Ale przez ten czas, może się wydarzyć mnóstwo rzeczy.

Pozwala pomarańczy lewitować dalej, i odzywa się do Kota.

- Decyduj.

---------------------------------------------------

Grawitacja i miecze świetlne są wolne na 100%. Nie jestem pewien co do Broni Białej.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Pamiętacie rzeź na planecie lodowej? W Persji? Ze Szwedami? Pamiętacie, jak wysadziliśmy moją planetę? I jak wkradliśmy się d ozamku i utłukliśmy Katusa? co to dla nas, jedno miasteczko.

<odwrócił się, i zaczął pruć z dwóch klamek. Zastrzelił moze z 4 osoby, doskoczył do upadającego sprzedawcy, i zabrał mu teleporter>

- Teraz na motory, i jazda!

<zepchnął Tytokusa z toru lotu jakiejś kuli, i wyskoczył wybijając okno, w locie strzelał do ochroniarzy. Wylądował, i wskoczył na nowopowstały motor. Wystrzelił resztę magazynku, wyrzucił oba deagle, dał gazu i złapał za jednego z uzików zamocowanych na boku motoru>

- Ten żółty przycisk uruchamia skok!

<motor wyskoczył na 3m w górę, i wskoczył an dach>

- Woo-hoo! Jazda!

<Nina ochraniała bogów gdy wsiadali do pojazdów>

- Prędko!

_______________________________________________________________

Muszę niestety wyłączyć kompa. Jeśli kto moze, to niech pokieruje ucieczką, zrobi małą strzelaninę z motorków i zgubi pościg. Aha, i niech nikt nie umrze. Teleporter będzie musiał przenieść wwszystkich na raz. Ja będę koło 19, może 20.00. Jak mogę was poprosić, to czy moglibyście pokierować kotem i Niną? Tylko tak, żeby zgubić pościg, choć mozecie sdię nimi trochę pobawić. Tylko mi ich nie zabijcie -_-

Przepraszam, że musze się tak urywać.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

-Znowu się zaczyna. Dlaczego każde nasze odwiedziny w jakimś mieście muszą kończyć się rzezią?

Wskakuje na motor. Jedzie za Bajcurusem, zręcznie omijając przeciwników. Kule odbijają się od jego pancerza.

-Lubię walkę, ale nie taką. Moim żywiołem są wielkie bitwy ze straszliwymi wrogami, a nie jatki na jakiś biednych śmiertelnikach. Ale jest już za późno na narzekanie. Poza tym, sama ucieczka jest całkiem emocjonująca.

Ktoś wystrzelił do niego z rakietnicy. Jednym ruchem Karsomira przeciął rakietę na pół.

-Może jednak będę miał z tego trochę zabawy...

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

<Wszyscy powskakiwali do pojazdów i zaczęli uciekać w stronę... jechali przed siebie. Nagle spod ziemi wypadł Wilki pająk, który miał 16 nóg, 14 par oczu i 8 par szczypców. Zaczął biec za pojazdami>

Oż ***** to Krantoskin! WIAĆ!!!

<Pomarańcze żuciły się do ataku na kończyny wielkiego pająka, zdołały przegryźć dwie, lecz kolejne je zmiażdżyły. James rzucił dwoma mieczami świetlnymi aby odciąć kolejne dwie nogi. Udało mu się trafić, zostało tylko 12 nóg. Pająk zaatakował jeden motor, lecz osobą będącym na nim udało się przeskoczyć na te jadące dalej. Ktoś* zmaterializował Miniguna i zaczął strzelać do poczwary. Udało się się rozwalić jedną parę szczypiec, Kot rzucił wielką kulą ognia w stronę pająka podpalając jego sierść, lecz ten niestety nadal biegł. Cygnus zamroził pająka, wtedy została wystrzelona w jego stronę mini bomba atomowa. Rozwaliła poczwarę na miliardy krwawych kawałków. Bogowie jechali dalej.>

Do miasta Czerwców tam jest bezpiecznie!!! Poprowadzę was!!

-------------

*Sorki, nie wiem kto ma strzelby itp. Ja się dowiem to uzupełnię.

**Tez nie wiem kto ma lód, też uzupełnię :)

---------------------------

Nie macie nic przeciwko takiej walce? :)

EDIT: @down - mieliśmy uciec, to uciekliśmy. Z miasta Czerwców też można gdzieś iść :)

P.S. - To uciekliśmy czy kontynuujemy walkę?

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wskakuje na motor, i wrzuca gaz do dechy.

- Kiedyś w końcu się natniemy! Mówię wam!

Jadąc na motorze, ciągle wzywa nowe pomarańcze, które zażarcie walczą, i bronią go przed kulami.

- Zjedźcie im mózgi!

Niestety, jednej pomarańczy nie udaje się zablokować strzału. Tytokus dostaje w ramię, co z powodu zaskoczenia, zrzuca go z motoru. Zaczepił jednak nogą, co spowodowało, że motor ciągnie go w nieokreślonym kierunku.

- Cholera! Cholera! Chole...

Uderza się o kamień, i trafi przytomność.

-------------------------

Lód ma Cygnus. A, i nie dojeżdżaj tak nami. ;> Kot raczej nas tu organizuje, może jeszcze coś zaplanował. Chyba, chcesz miał gardło, co nie? xd

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

|||Dobra kontynuujemy walkę :) Zaraz w poprzednim poście posprzątam o dojazdach ;) |||

<zauważa Tytokusa ciągniętego przez motor.>

Jadę po niego!

<przywołał zmutowanego strusia, wskoczył na niego i pobiegł za Tytokusem. Zauważył jadących za nim na motorach mieszczan. Użył swej siły grawitacji aby ich unieść i po chwili upuścić, spadli i roztrzaskali się o ziemię. Po chwili zobaczył kolejne dwa motory jadące w stronę Tytokusa. Przywołał dwa miecze, rzucił w motory, w jednego trafił, drugim chybił i trafił w rękę Tytokusa.>

Cholera...

<Przyspieszył, przywołał kolejny miecz, skoczył na jeźdźca, wepchnął mu miecz w głowę i zrzucił do tyłu. Przejął jego motor. Przyspieszył. Dogonił Tytokusa i wciągnął go na własny motor.>

Okej stary, trzymaj się. Jedziemy do reszty

<Zawrócił i pojechał w kierunku reszty bogów.>

Kurde trzeba mocno przyspieszyć.

<Zmniejszył grawitację wokół motoru i po chwili dogonił resztę>

Gdzie jedziemy!? - krzyknął

------------------------------------------------------------------------

Dorzucę kartę cywilizacji :)

Nazwa cywilizacji: Kaskonnittti

Rasa: Kaskosi

Opis wyglądu: czteronożne poczwary[nogi jak skorpiony] z tułowiem delfina, sześcioma rękami i ludzką głową

Cechy szczególne: Umiejętność oddychania pod wodą, bardzo szybcy na ladzie i wodzie. Pokojowo nastawieni do przybyszów, słabsze istoty na planecie zjadają

Architektura: Legowiska i szałasy

Kultura: Jak pająki ^^

Opis cywilizacji: Żyją w zgrupowaniach po około 50 "osób". Te zgrupowania są do siebie pokojowo nastawione. Budują się głównie przy wodzie.

Środowisko: Lasy, cała ich planeta to jeden wielki las, poprzecinany rzekami i jeziorami

AKT STWORZENIA:

Podczas powstawania wielu planet, powstała także planeta Koksi, na początku nie było na niej nic, była to wielka skalna kula unosząca się w wszechświecie. Lecz po pewnym czasie z najbliższej gwiazdy (Sumando) został wystrzelony wielki ognisty meteoryt. Uderzył on w planetę zapalając ją, do tego z drugiej strony uderzył w planetę wielki lodowy meteoryt. Lód się roztopił i rozlał po cąłej planecie. Na tym wyrosły trawy, lasy, powstały także rzeki i jeziora. Po miliardzie lat uderzył kolejny meteoryt dający początek życiu. Powstały małe ameby, które po roku urosły do rozmiarów dzisiejszych Kaskosów, lecz ich umysł bardzo sie rozrósł i cały czas się rozwija.

Nie miałem weny...

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

<motor kota wyskoczył, i wjechał na półkę skalną>

- Skręćcie w prawo za klifem, ja ich zatrzymam. Potem spróbuję was dogonić.

<wyskoczył motorem, i bogowie dali ostro w prawo. Kot zlazł z motoru, i wyjął uziki. Szybko ściągał nadjeżdżających pojedynczymi strzałami. Tak zdjął może z ośmiu gości, gdy skończyły mu się magazynki. Odrzucił pistolety, i złapał za nóż. Gdy przejeżdżał kolejny motor, kot urżnął jeźdźca, i złapał za jego broń. Wskoczył na swój motor, i pojechał. W pościgu zostały tylko dwa motory i jeden wyładowany po brzegi dżip. Nikt więcej się nie odważył jechać na bogów. Kot siedział na motorku, z glocka zdjął motor wroga, i dał gazu. Zaczęli pruć z dżipa kałachami. Motor kota, który widocznie przeciekał paliwo, dostał teraz w oponę. Kot stracił panowanie nad pojazdem, i wywrócił się. Spojrzał na oddalających się bogów, i wstał. Miał pięć naboi, a dżip liczył siedem osób. Nadjeżdżali od przodu, i od tyłu motor. Kot stał, i czekał. Z dżipa wychylił się jakiś człowiek, i zaczął strzelać. Kot ściągnął go jednym strzałem. Za jego plecami motor z jeźdźcem. Kot podskoczył, i dżip w pełnym pędzie rąbnął w motor. W locie Bajcurus wymierzył, i wystrzelił w kanister z benzyną zamontowany na tyle dżipa. Eksplozja rzuciła kotem o ścianę klifu. Ten wstał, i powiedział myślami do bogów>

- Zabiliśmy ich. Zabierzcie mnie stąd.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

<Wyskakuje z dżipa>

Lecę po niego

<Rozwija skrzydła i leci do kota>

I po co było dać sobie uszkodzić motor. Teraz jesteś na naszej łasce,jak by nam się nie chciało został byś tu i musiał iść na piechotę. Myśl co robisz.

<Łapie kota i leci z powrotem do dżipa, po chwili zrównuje się z nim i wrzuca kota do środka,sam ląduje z gracją>

A teraz prowadź bo chyba wiesz gdzie mamy jechać?

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Gdybym się nie zatrzymał wszyscy byśmy zginęli. tak czy siak, dzięki za podwózkę.

<wyjmuje kulkę z teleportem>

- Musimy się wszyscy zebrać w jednym miejscu. To teleport obszarowy, zabiera ze sobą istoty rozumne w obrębie 5m. Stańmy więc jakoś w grupie.

<zaczęli się ustawiać, i wszyscy znaleźli się w kółku>

- Nikogo nie brakuje? Został Ravenos, ale on mówił że jest tu na wakacjach. James, jedziesz z nami? Jeśli tak, to stań tu. OK.

<naciska przycisk>

- Na osiedle bogów.

<kulka wystrzeliła do góry, i otoczyła bogów jakąś barierą. Wszystko zaczęło wirować, bariera, dotąd przezroczysta, nabierała barwy. Coraz bardziej czarna. Nagle wszystko pociemniało, i dało się słychać dźwięk. Oto podróżują przez czasoprzestrzeń. I nagle...>

PFFFFFFfffff......

<teleporter się popsuł. Wiadomo to było, bo zaświecił się na czerwono i wyświetlił napis "do widzenia ślepa Gienia", i szarpnęło kokpitem. Bogowie byli w próżni, a to się otwierało. Nabierało przezroczystości>

- NIE!

<Nina skupiła się, i najmocniej jak mogła użyła swojej mocy. Wygenerowała tunel czasoprzestrzenny w który wpadła kapsuła. Bogami zatrzęsło, w mgnieniu oka przemierzali setki tysięcy lat świetlnych. W końcu wypadli przez czarną dziurę, ciągle pędząc jak co niemiara. Ninie poszła krew przez nos, ale utrzymała się jeszcze chwilę. Spowolniła czas, i pozwoliła kapsule ustabilizować prędkość. Nagle zaczęło jaśnieć; kapsuła robiła się przezroczysta. Nina gdy tylko ujrzała gdzie jest, rzuciła się na prawą stronę, i zmieniła tor lotu. Zaczęli spadać w atmosferę, a kapsułą zniknęła. Bogowie zaczęli spadać, a do ziemi 10 kilometrów. Tym bardziej, że tak wysoko nie było powietrza. Na szczęście spadali szybko, i gdy osiągnęli 5km to mogli już oddychać. Wszyscy by poumierali, ale wpadli do kałuży. Tak, Przeżyli dzięki kałuży. Kot pierwszy wyszedł na brzeg, trzymając nieprzytomną Ninę. Ułożył ją na ziemi, i spojrzał po okolicy>

- Hmm. Coś mi tu nie pasi.

<podszedł do źdźbła trawy, i nagiął je. Wszedł na nie, i powoli zaczął wspinać się w górę. Gdy był na czubku, orzekł>

- Jesteśmy mniejsi.

<to prawda. Byli teraz jakieś 3cm wielkości. Kot zeskoczył z trawy>

- Teraz to mamy kłopot. Wolałbym umrzeć. Ta durna dziewczyna nas ocaliła, i teraz jesteśmy mali. Co ca szwindel z tego teleportera!

<pogroził pięścią>

________________________________

Tytok, ty masz patronat miniaturyzacji, ale nas nie możesz powiększyć. Nie próbuj popsuć questa ;]

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dzięki tej durnej dziewczynie żyjesz co jest lepsze od śmierci w tunelu czasoprzestrzennym.

Jak byś zapłacił do pewnie by się to nie stało,koleś pewnie powiedziałby co zrobić aby się nie zepsuło.

Poza tym co ci przeszkadza nasz rozmiar,póki nic nas nie atakuje nie jest źle. Ale jak pojawi się coś dużego i agresywnego to...

<Podchodzi do Niny i próbuje ją ocucić wodą i uderzeniem w twarz z liścia>

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

<Patrzy na mrówki krzątające się nieopodal.>

Bystra uwaga.

<Wdrapuje się na źdźbło.>

Po co chciałeś wracać? Mogliśmy jechać do tego miasta Czerwców. Pozwiedzać, wziąć parę artefaktów, powskrzeszać. Wróć. Poożywiać. Dopiero później wrócić.

<Zrywa kawałek trawy i zeskakuje prosto na przechodzącego żuka. Ze źdźbła robi lejce.>

Pympie, mógłbyś wzlecieć i zorientować się gdzie jesteśmy?

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Tytokus ogląda siebie od stóp do tułowia. Potem porównuje swój rozmiar, z widzianą niedaleko mrówką.

- Cóż, lubię rzeczy małe, ale sam nie lubię być mały. Wy chyba też. Spróbuję się tym zająć, i zdejmę z nas tą klątwę.

Bóg skupia się, i wykonuje gest, jednak zamiast zdjęcia klątwy, występuje efekt w postaci kilku iskierek, i głosów zawodzących bogów.

- Przykro mi, nic nie poradzę. Ta klątwa jest za silna. Trzeba czekać.

Wzywa jeździecką pomarańcze, zmniejsza ją do swoich rozmiarów, i siada na nią.

- Mi się nic nie stało. Czy któryś z was jest ranny?

-----------------

Matrix-dzięki, że mi powiedziałeś, bo pewnie bym zdjął. ;>

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- To ta firma. Znaleźlibyśmy się w takiej sytuacji i tak. To nie moja wina. A jeśli jeszcze który tak twierdzi, to niech no tu podejdzie i powie mi to w twarz!!

<lekko podenerwowany machnął ręką>

- Jeśli nie macie mi więcej do zarzucenia, to musimy się jakoś z tego wydostać. O ile dobrze myślę, to...

<nie zdążył dokończyć, bo wyskoczył na niego wielki (jak na ich rozmiary) pająk, i obnażył kły jadowe. Kot złapał się kła, który nie był taki ostry w jego rozmiarach. Poleciał jad>

- AAARRRGGGHHH!!!!

<puścił się kła, i przepaloną przez kwas ręką złapał się jednej z bardzo szybko przebierających nóg. Sześć oczu spojrzało na Pympa, i rzuciło się na niego. Kot tymczasem puścił się, przetoczył, i wyjął pistolet>

- KŁY PRECZ OD MOJEGO BRATA!

<wypalił cały magazynek w odwłok owada, i można było zaobserwować białą maź na styl krwi. Dziurki po kulach jednak były niewielkie. Wystarczające, żeby odwrócić uwagę pająka>

- Ups. Z drugiej strony...

<pająk dopadł kota, i wbił mu kły w brzuch i zaczął pompować jad. Nagle słychać było huk, i ciało owada wzdrygnęło, ten wywrócił się i podwinął nogi. Widać było dziurę w brzuchu>

- Ąłła...

<kot wyrzucił zawleczkę od granata, i dźwignął się na nogi>

- Zeżarł tego granata, buechecheche....

<wywrócił się. Widać było dwie dziury w brzuchu, wywiercone przez kły i wypalone przez jad>

- Ał....

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Albo coś wam nie wyszło, albo ta kwatera jest bardzo oryginalna!

Kocie, dlaczego tak brutalnie zabiłeś pajączka? Przecież było widać że jest pokojowo nastawiony.

<patrzy na Kota>

Może tak bardzo pokojowo nastawiony nie był... Pewnie go przestraszyłeś, Tytokus może go naprawisz i obejrzyj sobie rękę. Dostała ode mnie przez przypadek z miecza świetlnego, więc może trochę boleć.

Ma ktoś pomysł co teraz robić? Mogę wezwać zmutowaną dżdżownicę, aby nas wszystkich podwiozła, jesteście chętni?

Zresztą jakieś zwierzaki przydałyby się do ochrony. Tylko nie wiem czy na razie sens jest kogoś przyzywać, może już nic nas nie zaatakuje.

<siada na ziemi>

To co. Ma ktoś pomysł co dalej?

<wyciąga miecz świetlny i rysuje nim dziwne znaki na ziemi>

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Moja ręka? Co ty gadasz? Czuję się...

Patrzy na rękę. Wisi tylko na jednym mięśniu i kilku ścięgnach. Kość została cała przecięta.

- Hum. Możesz mieć rację.

Obwija sobie rękę bandażem. Mocno, żeby ręka mu nie odpadła.

- Przy moich zdolnościach regeneracyjnych to będzie kilka minut. Chodź trochę jej szkoda. Muszę opatrzyć Kota jedną ręką. Cholera.

Zeskakuje z pomarańczy. Przygląda się Kotu.

- No, Kocie, będzie trochę roboty z tobą. Rana cięta, to nic w porównaniu z tym co ten potwór ci zrobił... Jak szybko ci nie pomogę, to z flaków zrobi ci się gul... Oj, przepraszam. Znaczy wszystko będzie dobrze.

Tytokus wzywa maleńką pomarańcze, która zaczyna odsysać jad. Sam zakłada rękawiczki.

- Jeśli ułamałeś kieł, i został w ciele, to może być nieciekawie. Nie ruszaj się, jeśli możesz.

Zaczyna operację na Kocie. Po kilku chlupnięciach i trzaskaniach kości, kieł został wyjęty, a jad odsysała pomarańcza, której się zmarło.

- Kocie, będziemy cię musieli nieść dalej, ale niestety noszy ci z plecaka nie wyjmę, bo to zbyt niemożliwe nawet jak dla mnie.

Spluwa, i mówi bardzo podirytowany, że coś jest niemożliwe nawet dla niego.

- Zabandażuje cię teraz. Będzie bolało. Troszkę. Bardzo troszkę.

Bandażuje otwartą ranę Kota.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

<podnosi rękę. Widać, że trzyma kieł pająka>

- Wyjąłem sobie z brzucha. Uch. Dzięki, Tytokusie. Wiszę ci piwo.

<poklepał Tytokusa po zdrowym ramieniu, i obrócił się na drugi bok. dźwignął się i kucnął, po czym wstał i lekko się zachwiał>

- Uch.. To wszystko przez nią! Gdyby się wysiliła, by nas wysłała do domu!

<chciał kopnąć nieprzytomną Ninę, ona okazała się jednak wystarczająco przytomna żeby złapać za nogę Neo i wywrócić go na ziemię>

- Ekhu, ekhu... Uważaj, co robisz.

<przysiadła>

- Ech... Może on miał rację. Może mogłabym dać z siebie więcej. Ale.. to oddalenie od naszej planety... Umarłabym. Teraz przynajmniej żyjemy. Ech... Przepraszam.

<wstaje, Neo także>

- Wyczuwam...

<uniosła rękę>

- Nie wyczuwam anomalii. To miejsce jest... Normalne.

<opuściła rękę, i czepiła się mlecza. Zgrabnie wdrapała się na jego czubek>

- To nie my jesteśmy mali. To planeta jest taka wielka. Hm.

<popatrzyła po okolicy>

- Musimy zdobyć jakiś środek transportu. Tylko jaki...

<złapała za kilka "spadochronów" z mlecza, i łagodnie opadła na dół. Puściła nasiona>

- Potrzebujemy środka transportu.

<słychać było ćwierkanie z drzewa>

- Ptaki.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

-Ptaki to dobry pomysł, ale to trochę wysoko. Patrzy na drzewo. No nic, wespnę się, ale muszę zostawić tutaj pancerz i miecz. Tytokusie, popilnuj ich.

Solarion wchodzi na mlecz i chwyta jeden "spadochron". Czeka na sprzyjający podmuch wiatru i skacze. Wzlatuje w górę, kiedy jest w mniej więcej połowie wysokości drzewa puszcza nasienie i chwyta się jakiejś gałęzi.

-No dobra, jestem. Teraz muszę tylko się wspiąć do korony drzewa. To trochę potrwa.

Po długiej i męczącej wspinaczce w końcu jest u celu. Na najwyższych gałęziach siedzi parę ptaków. Solarion sporządza z liści prowizoryczne lasso i podchodzi do jednego z "wierzchowców". Rzut lassem się udał, lina owinęła się wokół szyi ptaka który przestraszony zerwał się do lotu. Po chwili bogowi Słońca udało się wejść na głowę zwierzęcia.

-I co teraz? Trzymam się, ale ta kupa pierza ciągle wariuje. Muszę użyć swojej mocy. Okaże mu swój majestat i... cholera! Ptak prawie go zrzucił. No dobra, dosyć tego! Rozkazuję ci się uspokoić!!!

Solarion włożył w rozkaz tyle boskiej mocy ile zdołał. Zwierzę poczuło, że ma do czynienia z istotą wyższą od niego i potulnie wylądowało.

-Gotowe. Bierze swój pancerz i miecz. Mamy środek transportu. Gdzie teraz?

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Gość
Temat jest zablokowany i nie można w nim pisać.


  • Kto przegląda   0 użytkowników

    • Brak zalogowanych użytkowników przeglądających tę stronę.

×
×
  • Utwórz nowe...