Skocz do zawartości

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Lord Nargogh

Olympus Actionus

Polecane posty

*tsst*Mówisz jak bym miał 10lat i był nieodpowiedzialnym idiotą. Jestem dorosły i odpowiedzialny,nie ma nic niebezpiecznego w takiej misji. Dlaczego myślisz,że wpędzę cię w kłopoty i będziesz mi musiała pomagać, sam sobie dam radę. Czy kiedykolwiek zrobiłem coś głupiego i nieodpowiedzialnego?*tsst*

<Jego wywód na temat jaki to on jest dorosły i odpowiedzialny przerywa pojawienie się myśliwców>

*tsst*Dobra Nina ty leć pobawić się bombą ja zajmę się ochroną*tsst*

<Nina leci w kierunku planety,a Pymp ściąga na siebie ogień obrony przeciwlotniczej i myśliwców bez problemów omijając pociski i rakiety,oraz niszcząc agresorów>

*tsst* Mówiłem,że dam sobie radę,a ty we mnie nie wierzyłaś,potem o tym pogadamy. Teraz pokaż co ty potrafisz*tsst*

<Wraca do walki z myśliwcami>

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

*tsst*Uważaj!*tsst*

<zestrzeliwuje pocisk z trajektorii>

*tsst*Zostaw ich, i staraj sie przeżyć, a nie chwalić się jakiś ty dorosły. Ach!*tsst*

<ominęła jeden z większych rakiet, i wymierzyła dokladnie w jej tył. Strzeliła, i kula przeszyła rakietę zmieniając jej tor lotu i sprawiając, że wleciała prosto w jeden z myśliwców wroga>

*tsst*To mi się udało, haha.*tsst*

<wleciała w atmosferę, i ustabilizowała tor lotu, otworzyła klapę i wyjęła snajperkę, załadowała ja pociskami z antymaterii, i wymierzyła w jedną z wielu beczek zgromadzonych przy składzie amunicji. Wypaliła, i trafiła. Piękny wybuch. Popatrzyła na piękną, zieloną planetę, i wyskoczyła z myśliwca. Spadała. Gdy była tuż przy ziemi, wycelowała snajpą z antymaterii w dół, i zaczęła strzelać. Ogromny odrzut tej broni ogromnie zmniejszył siłę upadku, i Nina opadł z gracją na ziemię. Odrzuciła snajperkę w soczystozieloną trawę, i przetoczyła się za drzewo. Wyjęła uziki, i spowolniła czas. Wyskoczyła zza drzewa, i zaczęła strzelać. Sześćdziesiąt strzałów, trzydzieści trupów. Dopadła swoją snajpę i uruchomiła moduł zmniejszania, po czym kostkę schowała do kieszeni. Ktoś do niej wystrzelił, ta podniosła pistolet tak, że kula odbiła się od metalowego pistoletu. Puściła się biegiem, unikając kul, i wbiegła po ścianie na budynek, wystrzeliła snajpą dziurę w budynku i wrzuciła do środka granat, po czym wyskoczyła z dachu, spowolniła czas, odwróciła się w stronę wrogów, i wystrzeliła pozostałe 20 naboji zabijając 10 osób. Upadła, przetoczyła się i pobiegła. Załadowala uziki, wbiegła po ścianie na dach, potem na koronę drzewa, potem wyskoczyła, i czepiła się swojego myśliwca. Wdrapala się na niego, i przyspieszyła>

*tsst*Hehe. Teraz w lewo, w stronę silosu. Jak tam twój myśliwiec? Widziałam jak cię trafili parę razy, ale nic nie powinno się stać.*tsst*

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

<Leci w kierunku silosu i ląduje na pobliskiej polance. Dołącza się do Niny>

Widzisz jak dotychczas nic się nie stało. Oboje żyjemy i nic nam nie jest

To tak ja przed chwilą,ja się pobawię z ochroną,a ty zajmij się silosem

<wybiega przed Ninę i woła do ochrony>

Tutaj jestem nic mi nie zrobicie,jesteście za wolni i zbyt głupi

<Ochrona obiektu pognała za Pympem który eksterminował ich w biegu. Jako ochrona silosu zostało tylko kilku ochroniarzy z którymi Nina nie będzie miała problemu.

Pymp dalej ucieka przed ochroną która nie daje za wygraną,a w miejsce każdego pokonanego pojawiają się następny>

*tsst*Ilu ich jest? Nina śpiesz się*tsst*

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

<wyskoczyła z myśliwca prosto na jednego z goniących Pympa strażników, i wbiła mu nóż myśliwski w serce. Złapała za granat przytroczony do jego kurtki, i wyjęła zawleczkę. Schowała go, odbezpieczonego do kieszeni.

1.

Przeskoczyła na kolejnego strażnika, wspięła się po nim i wywróciła kopniakiem.

2.

Wskoczyła na kolejnego, i zrobiła to samo.

3.

Nadziała kogoś na nóż, podniosła,

4.,

i rzuciła obalając na ziemię może czterech. Szybko wyjęła granat i rzuciła w tą 20-osobową kupę ludzi.

5.

Wybuch przerobił ludzi na papkę, a Nina jak gdyby nigdy nic podeszła do Pympa>

- Napytasz sobie biedy, mówię ci. Przestań zwracać na siebie ich uwagę, tylko rób zadanie walcząc. Poza tym chcę, żeby się skupili też na mnie. W końcu to moja misja.

<szybko powaliłą Pympa na ziemię, i sama skocyzła w bok. Pocisk Gaussa przeleciłą milimetry od niej i od smoka, przypalając lekko oboje>

- Ał!

<w locie wyjęła snajpę, i gdy tylko dotknęła ziemi strzeliła. Oczywiście, trafiła w głowę. Wstałą, otrzepała się>

- Ten snajper dobrze się zakamuflował.

<popatrzyła na przypalony bok>

- Nic mi nie będzie... Nie wiem jak z tobą.

<weszła do niewielkiego bydynku, i wrzuciła kilka lasek dynamitu do bomby atomowej>

- Masz zapalnik czasowy? Jeśli tak, to podłóż na 30s, i szybko spadamy. Nie można na dłużej, bo rozbroją.

<pociągnęła z kopa jednego z strażników. O dziwo było dwóch. Zarżnęła tego, którego kopnęła, i chciała przyłożyć z łokcia drugiemu, ale ten sparował, podciął Ninę, podniósł ją i rzucił o ścianę. Ta szybko wstała, i rzuciła w niego nożem, ale on złapał nóż, zakręcił nim między palcami, i spróbował dźgnąć Ninę. To dźgnięcie było tak szybkie, że ta, przyparta do ściany mogła tylko zasłonić się ręką. Nóż wbił się po rękojeść w ramię. Nina Dała mocnemu strażnikowi z dyni, złapała go lewą ręką za łeb, i walnęła go łbem o ścianę. Ten ją chwyciłza gardło, i uniósł w górę. Zaczęła się dusić. Nagle walnęła go w łeb ramieniem z wystającym nożem, i przejechała mu po głowie, przez oko. Ten ją puścił, odsunął się, i zniknął>

- Dostanę cię, Brown!

<słychać było demonicznym głosem>

- To był Vega... Najlepszy płatny morderca w galaktyce. Chyba nie spodziewał się, że pokona go dziewczyna... Pomóż pozbyć mi się tego noża, co? Uszkodził mi mięsień.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

I co ty byś beze mnie zrobiła? Musze cię pilnować:D

<Wyciąga nóż i robi prowizoryczny opatrunek>

Jak dolecimy do pałacu zrobimy porządny opatrunek,teraz wystarczy ten,tylko nie płacz.

<Wchodzi do silosu i podkłada zapalnik czasowy na 20s. Wychodzi wolnym krokiem i podnosi Ninę,razem z nią leci do myśliwca. Nina z niepokojem patrzy na zegar>

Pympie mamy mało czasu,szybciej

Spokojnie nigdzie mi się nie śpieszy.

Zaraz wybuchnie i zginiemy

<Wchodzą do myśliwca. 16s>

Pympie już nie zdążymy,czemu to zrobiłeś? Dlaczego Chcesz naszej śmierci?

<20s wybuch nie następuje>

Nie podłożyłeś ładunku dlaczego? Słuchasz mnie?

<Pymp włącza silniki i odlatuje>

Dlaczego nie wysadziłeś silosu? Odpowiadaj jak pytam!!!

<Uderza Pympa>

Spokojnie nie denerwuj się

<Odlatują na bezpieczną odległość a siols z bombą wybucha niszcząc okolicę>

Chyba zapomniałaś,że jestem bogiem wybuchów i zapalniki nie są mi potrzebne. Zdetonowałem ładunki moją mocą

Nigdy więcej tak nierób myślałam,że oszalałeś i zdradziłeś

<lecą do pałacu.PO kilku minutach są na miejscu. Pymp zaprowadza Ninę do części szpitalnej aby ją opatrzyli>

Ciekawe co robił kot?

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

<Cygnus otworzył oczy. Leżał w łóżku, jego głowa owinięta była bandażami, a Nikolai spał obok niego. Przypomniał sobie o zajściu jakie miało miejsce w równoległej rzeczywistości. Łeb naparzał go jak cholera, toteż łyknął sobie Etopirynę od wyłącznego dostawcy (Pani G. pseudonim Ciocia Dobra Rada) i po mału, z widocznym bólem na twarzy, minąwszy wszystkich bogów spoglądając z wyrzutem i pogardą, zjawił się u Tytokusa na wizycie kontrolnej>
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Koncert rozkręcił się na dobre. Pomijając incydent z latającymi pomidorami i gniewem Mroku, który zwyzywał rzucających od ślepych daltonistów, bo przecie wszystkie cholerne instrumenty grały, to ekipa rozszalała się na dobre i niczym ucztujące demony cmentarzy nie wiedzą kiedy przestać. Siłę mieli ciągle, w końcu to pomagierzy boga, a gdy skończyły się pomysły na normalne kawałki to zaczęli grać własne solówki. I wtedy... Charakterystyczne pikanie.

-

- Mrok nie zdążył się wydrzeć do końca gdy nagle całą scenę rozwaliło na drobny mak. Wywaliło, owszem. Jak jasna cholera, że wywaliło całą balangę w górne warstwy stratosfery!

Publika cieszyła się tylko przez chwilę nim fala uderzeniowa i liczne kawałki rozlatujące się po okolicy pościnały ich niczym kosiarka trawę na wiosnę. Krew trysnęła na wszystkie strony a całą kapelę wywaliło na odległe o kilkaset metrów budynki. Oczywiście, cało z tego cholernego pandemonium zniszczenia mógł wyjść tylko Król Mroku. Bo jak by nie wyszedł to co z niego za bóg? Popierdółka zwykła! Cień pomasował się po krwawiącej łepetynie i zastanowił się kto zrobił mu taki prezent.

- Kto tu jest wystarczającym...? - rozmyślanie zostało przerwane przez nadlatujący z prędkością dźwięku kawał metalowego rusztowania oświetlenia. Cień poszedł spać.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

<wyrzucił papierosa, i pomyślał sobie>

Było ciekawiej niż się spodziewałem. Mam nadzieję że trochę umarło, nie chciałbym chyba żeby moje starania poszły na marne... Teraz udam zatroskanego, muah

<podbiegł do Shadowa, odwalił głaz>

- Co ci się stało?

<z trudem powstrzymywał śmiech>

- W..hha... Wstawaj, tr...r.hh.he.h.... trzeba cię zabrać dddo szpitala, chłech.

<wziął Shadowa pod pachę, ale zaraz go puścił>

- Co ja robię? Radź se sam.

<wziąłgo z powrotem>

- Nie, tak nie postępuje przyjaciel...

<upuścił>

- A on jest moim przyjacielem?

<wziął>

- tak

<upuścił>

- Co ja gadam do siebie? Leż tu i giń.

<poszedł sobie do swojego pokoju, i wybuchnął głośnym niepohamowanym śmiechem>

BUACHACHACHACHACHA HEHEHEHEHEHE MUAHAHAH WAAAH HAAH HAAH!!!

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

<Siedzi w poczekalni szpitala i ogląda w TV zajścia z koncertu. Widzi dziwnie zachowującego się kota>

Panie doktorze zaraz wracam,proszę wysłać kogoś na koncert jest tam wielu rannych.

<Wstaje i wybiega z części szpitalnej. Biegnie do pokoju kota po drodze zabierając: coś mocniejszego i środki uspokajające. Wchodzi i widzi śmiejącego się kota>

Widziałem jak gadałeś z sobą samym na koncercie i na jaki temat gadałeś.

<Podchodzi bliżej i siada koło niego>

Coś się dzieje,ale nie wiem co. Masz jakiś problem,albo zmartwienie? stało się coś?

Nie wiem czemu ale martwię się o ciebie i chcę wiedzieć co się dzieje.

Jak nie chcesz gadać powiedz pójdę sobie.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

<Wygrzebuje się spod szczątków. Bierze głęboki oddech.>

Ach, zniszczenie. Cudowne.

<Patrzy na konających widzów.>

Lepiej nosić zbroje na imprezy.

<Przechadza się. Podchodzi do leżącego boga-metala. Podnosi Go.>

Wstawaj. Jesteś bogiem i metalem, nie możesz tak po prostu paść.

<Zabiera Go do Pałacu. Kładzie na najbliższym łóżku. Wita Hyogę. Podchodzi do Casula szkielet.>

Mamy namiary na kolejną Włócznię. Jest ona tam, gdzie żaden z bogów OA nie ma władzy. W Watykanie.

Dobrze. Ja zejdę do tego Watykanu, a Wy szukajcie następnych. Jeśli znajdziecie następne, wysłać żywe zbroje.

Tak jest, Panie Łyżek.

<Szkielet i Casul odchodzą do Wieży. Bóg bierze Włócznię zdobytą w czasie poprzedniego wypadu i rusza na Ziemię.>

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

<patrzy na Pympa>

- Widzę twoje myśli. Starasz się ukryć, że umiesz się zmieniać w kota. Nie udało ci się tego ukryć. Zastanawia mnie, czemu akurat w kota? A co do śmiechu.. po prostu...ee... przypomniałem sobie niezły kawał.

<usiadł na kanapie>

- Aha, jest jeszcze coś. Zabiłem Magdę. Niechcący. Ee.. pistolet wypadł na podłogę i wypalił. Między oczy. To.. ehm... nieszczęśliwy zbiego okoliczności. Tak, heh.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

BÓG: Dziwactw, Hybryd, Trumien i Korkociągów oraz czegoś co nazywają FAILem.

Imię: Anty-Talent a dla przyjaciół Failed.

Wiek: Wczoraj się urodził (i zachowuję się tak jakby to zawsze było "wczoraj")

Patronat: Cmentarze i Kraina Dziwactw

Awatar: http://img21.imageshack.us/img21/3089/bizarre006.jpg naprawdę dość nietypowy.

Charakter: Obojętny póki jest mu dobrze.

Lubi: Zakopywać zombie.

Nie lubi: Kiedy wyłażą z trumien.

Motto: Dobry zombie to martwy zombie... zaraz, zaraz, one są już martwe!

Dziwactwo: Dziwne dziwności tak dziwne że zbyt dziwne byłoby je tutaj opisywać... to takie dziwneee.

CHOWANIEC: Nieumarły Królikołak

Imię: Szczwaniak (bo szczwana z niego bestia)

Wiek: +/- 1000 lat. Tak przynajmniej twierdził.

Rasa: Królikołak-Hybryda Człowieka z Królikiem.

Wygląd: http://img20.imageshack.us/img20/986/5470961.jpg Straszny prawda ?

Charakter: Gorszy od najgorszego. Samobójca recydywista.

Przysmak: zgniłe marchewki.

Rozmiar: przez te 1000 lat podrósł do rozmiarów niedźwiedzia.

Ulubiona zabawa: Zabijanie się w kuriozalnych wypadkach oraz nieustanne wnerwianie swego przełożonego.

Hej Mistrzu Fajledzie, co będziemy robić dziś w nocy? To co zwykle Szczwaniaku, to co zwykle. Spróbujemy opanować świat.

Albo lepiej zróbmy Stonehenge w wersji modern OK ?

http://www.comedy-zone.net/pictures/images.../bizarre007.jpg nooo i co o tym myślisz ? Nazwę to Carhendge.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

<Tytokus ogląda Cygnua na wizycie kontrolnej. Widzi, że głowa, dzięki jego umiejętnościom, i zdolnościom szybkiej regeneracji Cygnusa się zagoiła.>

- Miałeś szczęście chłopie, czaszka ledwo ci się zrosła. Radziłbym unikać póki co walki, bo tym razem ci się na pół przełamie.

<Pisze coś na kartce, i uzupełnia tablicę, wiszącą na lewej ścianie jego komnaty. Nagle słyszy ogromny huk.>

- Co do cholery...

<Przypomniał sobie, że mieli urządzać koncert, ale zapomniał na niego pójść. Wybiegł z komnaty, i zobaczył prawdziwe pobojowisko.>

- No, kurde! Tyle roboty!

<Uderza głową o ścianę, i natychmiastowo, bez problemu leczy ranę. Widzi scenę, z Shadowem i porzucającym go Kotem. Potem, podchodzącego do niego Boga Łyżek i pomagającemu mu. Wzywa kilka dużych, latających pomarańczy.>

- Wiecie co robić. Znosić mi rannych na noszach.

<Pomarańcze wyjmują z plecaka bez dna nosze, i w czwórkę noszą rannych, których Bóg Zdrowia ciągle opatruje, bez ustanku. Mruczy pod nosem.>

- Zachciało się im efektów specjalnych.

<W milczeniu pracuje dalej, stara się uratować tak dużo ludzi jak może.>

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

A było tak pięknie. Fani szaleli, kapela grała, fale dźwiękowe prawie rozszczepiały atomy, a Lunarion był naprawdę szczęśliwy. Coś jednak poszło nie tak. Czyżby wszystko było zbyt epickie? Grunt jednak, że cała scena wyleciała w powietrze, wybuchów odrzucił fanów, a latające odłamki poszatkowały ich jak świeżą kapustę. Pan Cienia zemdlał ogłuszony odłamkiem, potem Bajcurus nie mógł się zdecydować czy chce go ratować, a w końcu Tytokus za pomocą swoich pomarańczy udzielił mu pomocy. Lunarion leżał trochę dalej poobijany, w podartym ubraniu i z raną na czole. Wytarł oczy z zalewającej je krwi.

- Co to miało być? Kto za to odpowiada? Kto nam, ***** rozwalił koncert?! - był nieźle wkurzony. Spojrzał na Bajcurusa rozmawiającego z Pympem i podszedł do nich zaciekawiony o czym mogą rozmawiać w obecnej sytuacji.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wiesz kocie trochę czasu cie już znam i wiem,że ten śmiech nie jest spowodowany przypomnieniem sobie kawału.

Co do zamiany w kota... Nie powinieneś o tym wiedzieć,jeżeli uważałbym za stosowne powiedzieć ci to to bym ci powiedział. Nie czytaj mi w myślach. Proszę,ta sprawa jest dość skomplikowana i dziwna bez twojej ingerencji.

<Dochodzi do niego ostatnie zdanie kota>

Zaraz zaraz... ZABIŁEŚ MOJĄ SIOSTRĘ? Jak mogłeś... Jeżeli naprawdę był to wypadek to nie jest tak źle,ale jeżeli zrobiłeś to specjalnie to marny twój los.

<Płacze>

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

<Wygrzebała się spod ciał i gruzów. Nie było tak źle... Próbowała wstać ale nie dała rady. Prawa noga nie była w dobrym stanie>

- To się nazywa wybuchowy konc...

<Nie zdążyła nic więcej powiedzieć bo omdlała. Siły opuściły ją prawie całkowicie. Nadlatujące pomarańcze zauważyły niewielki ruch wśród setki trupów.>

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

<Cygnus usłyszał wybuch. "Normalka" - pomyślał sobie i wrócił do pałacu. Były takie dni, w których zastanawiał się dlaczego wyszedł z łona matki. Ten dzień też taki był. Wrócił do Pałacu i zaczął montaż organów o niezliczonej liczbie piszczałek. Zestaw przyszedł wczoraj, ale Cygnusa za bardzo bolała głowa by cokolwiek miał robić. Po chwili organy były złożone. Cygnus zaczął koncert.>

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

<słyszy organy>

- Urrrh, rozwaliłem jeden koncert to drugi się zaczyna!

<zwrócił się do Pympa>

- Nie rycz, i mi nie groź.

<wzydcha>

- Jesteś bogiem technologii. Masz może maszynę która wytłumi te wszystkie dźwięki i zzostawi mi tylko te ciche? Głowa mnie boli od rana.

<wskakuje na stół, i przysiada sobie, owijając łapy ogonem>

- Aha, i jeszcze jedna rzecz. Nie wiem, czy miła dla ciebie. Jesteś moim bratem.

<przeszył Pympa wzrokiem>

- Gdy byłeś kocięciem, byłeś zawsze ciekawski. I nieostrożny. Podmuch wiatru zrzucil cie z klifu. Myśleliśmy że po tobie, ale ty jakoś widocznie przeżyłeś. Może zmieniłeś się w smoka i wyrosły ci skrzydla, nie wiem.

<organy zwiększają głośność>

- Arrrgh...

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

<Patrzy na kota jak na idiotę>

Zacznijmy od początku. <Wyciąga pudełeczko> Masz te specjalne stopery,zatrzymują tylko hałas,a ciche dźwięki przepuszczają. Przydatne przy kłótniach.

Co do braterstwa,nie wierzę<Wbija kotu strzykawkę do łapy i pobiera krew. To samo robi sobie i sprawdza zgodność DNA. Na wyświetlaczu pojawia się napis "Pokrewieństwo. Stopień pokrewieństwa: Rodzeństwo">

Ok to jest dziwne i niepokojące,nie wiem co powiedzieć. Ja i ty braćmi? CZEMU ZOSTAWILIŚCIE MNIE NA PEWNĄ ŚMIERĆ GDY BYŁEM MAŁY. NIE SZŁO SPRAWDZIĆ CZY PRZEŻYŁEM? Na szczęście znaleźli mnie dobrzy ludzie i mnie wychowali jak należało

<Wyciąga zdjęcie i pokazuje je kotu. Na zdjęciu jest Pymp i starsze małżeństwo Zeus i Hera najważniejsi bogowie starożytnej Grecji>

Miałem szczęście,że to oni mnie znaleźli i zaopiekowali się mną.

<Przypomina sobie,że kot zabił innych swoich braci>

Pa kocie

<Pymp wybiega i idzie do skrzydła szpitalnego pogadać z Niną>

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

<wyjmuje pistolet>

- WRRACAJ TU!

<wbiega do szpitala, widzi Pympa. Strzela, ale chybia. Biegnie dalej. Drzwi. Smok zamnknął drzwi. Kot przestrzelił zamek, wykopał drzwi z zawiasów i rzucił sie za smokiem. Strzał. Pudło>

- Cholera! Co się dzieje?!

<wyrzucił Deagla, i wyjął uzika. smok skręcil za ścianę. Seria z uzika. Tak, to ślepy zaułek. Kot wbiega, i... widzi lufę pistoletu Niny>

- Eee....

- Czemu gonisz Pympa?

- Bo to mój brat i muszę go zabić <powiedzial ze spokojem>

- No to przykro mi, ale tego musisz oszczędzić.

- Co? nie!

- Po co zabijać braci? Mogą ci się przysłuzyć.

- Skoro tak stawiasz sprawę.. Niech będzie. Na razie go zostawię.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

<Tytokus po długiej pracy na polu, i odnalezieniu wszystkich żywych, i zdolnych do kontaktowania się, z pomocą pomarańczy, przetransportował do skrzydła szpitalnego, gdzie dalej zajmował się bogami.>

- Hm... Black jest... Selene jest... Resztę znajdą... No co tu, cholera stoicie? Znaczy lewitujecie? Połowa na pole, i szukać reszty!

<Zapisuje coś na kartce, i uderza głową w najbliższą ścianę, wiedząc ile czeka go roboty. Widzi bogów, którzy odzyskują świadomość.>

- Dobra, Black, Selene, jak się czujecie? Nie mogę was tu długo przetrzymywać, ale zostańcie tu na jakiś czas, bo możecie mi się przydać i musicie się wykurować.

<Ogląda resztę rannych. Nagle słyszy strzały i widzi scenkę z uciekającym Pympem i goniącym go Kotem.>

- Cholera, Pympie, Kocie! Won mi stąd, zabijać się możecie na polu! Tu są ranni!

<Jeszcze raz uderza głową o ścianę, i pracuje dalej.>

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

<Patrzy na kota,odpycha Ninę na bok>

Jesteś nienormalny. Dlaczego chcesz mnie zabić? Zrobiłem ci coś?

To ja powinienem mieć za złe Karcurowi i tobie,że mnie olaliście i pozostawiliście mnie na pastwę losu

Nawet nie wiesz jakie to dla mnie trudne pogodzić się z tym,że osoby których uważałem za moich rodziców wcale nimi nie są,a moim rodzonym bratem jesteś TY

Do tego starasz się mnie zabić. Jeszcze Tytok wygania mnie ze szpitala w którym jest moja żona.

To jest straszne,nie mam siły nawet z tobą walczyć,rób co chcesz jak masz być szczęśliwy z tego powodu.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Ara-ra-ra-ra-ra... Co do cholery...

Cień w końcu się wybudził i przywrócił się do pionu.

- Za dużo mangi... - westchnął sam do siebie. - No, dobra... dosyć odpoczywałem. Ciężko mi to przechodzi przez gardło, ale dzięki za pomoc... chociaż ja tylko spałem.

Rzekł po czym, żeby potwierdzić te słowa, wyskoczył przez okno i wolnym krokiem oddalił się rozmyślając kto rozwalił mu koncert.

- A jak się dowiem to urządzę mu piekielny koncert... - dodał od niechcenia. Zmęczenie po tym apogeum dawało się we znaki.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

<Pojawia się obok Pympa. Jest zakrwawiony, a Jego pancerz poprzebijany. W dłoniach ściska dwie włócznie.>

TY jesteś JEGO bratem? Jakim cudem?

<Osuwa się na podłogę.>

Skoro tak, to niedaleko ruin sceny są pogruchotane kości Twoich braci. Chcieli prosić o wybaczenie Bajcura. Dalej sam sobie odpowiedz.

<Podchodzi szkielet.>

Panie, mamy trzecią Włócznię. Jest w kuźni.

<Bierze broń sciskaną przez Casula i odchodzi. Podbiegają cztery szkielety i sadzają Casulona na fotelu, zaczynają robić opatrunki.>

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

<Selena otworzyła oczy. Rozejrzała się wokoło.>

- Ciekawe co się stało z resztą...

<Zobaczyła Tytokusa, po czym powoli wstała.>

-Dzięki za ratunek. Nie wiem co się stało... Po wybuchu... eee... nie pamiętam. Czy mogłabym Ci jakoś pomóc? Zająć się rannymi? Znam się na paru rzeczach i ciągle uczę się nowych.

<Przyjrzała się rannej nodze. Nie było nawet małej blizny, nic. Ogólnie dziewczyna nie wyglądała źle poza tym że miała podarte ubranie i nieliczne zadrapania.>

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Gość
Temat jest zablokowany i nie można w nim pisać.


  • Kto przegląda   0 użytkowników

    • Brak zalogowanych użytkowników przeglądających tę stronę.

×
×
  • Utwórz nowe...