Skocz do zawartości

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

ironmaniak

Uzależnienie

Polecane posty

Uzależnienie kiedyś tak, teraz........?

Heh pamiętam to jak dziś, (a to było jakieś 8-9 lat temu) jak chodziłem do wujka łoić w Age of empires. Wracałem do domu po jakichś 9 godzinach grania. Potem kiedy kupiłem własnego kompa nie było lepiej. "Ciupałem" we wszystko co mi wpadło w łapska. Potem przyszło opamiętanie.

Ale czy napewno? Chyba nie do końca. Teraz to głównie siedzę na necie, ale jak jakaś fajna gra znowu mnie zaatakuje.... heh ostatnie wakacje minęły mi pod znakiem RPG: Fallout 2 (chyba po raz setny), Baldur's Gate (odkryłem wszystko co było do odkrycia), no i oczywiście Planescape Torment-mój Graal. Heh w ostatniego byłem w stanie grać 20 godzin non stop (słowa Zerthimona-wytrwaj. poprzez wytrwanie, wzrastaj w siłę). Ale nie jestem z tego dumny.

A teraz czas na małe refleksje: Dlaczego uzależniamy się od gier i kompa? Jak dla mnie dlatego że gry komputerowe dają nam szansę zostać kimś kim napewno nigdy nie zostaniemy. Między innymi z tego powodu teraz jestem some kind of alien, i jako jedyny w klasie UWIELBIAM uczyć się historii (mimo że jestem na mat/chem). Dlaczego? Bo kiedyś (i teraz też) chciałem zostać Leonidasem, Napoleonem, Królem Arturem, Erykiem Rudym, Janem III Sobieskim, Krzysztofem Kolumbem.... moja lista nie ma końca. Wiem, że takie myślenie nic nie daje, ale przez chwilę pomaga zapomnieć o "gnijącym świecie". Zupełnie jak narkotyk.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Delikatnie włączę się w dyskusję :happy:

Gdyby alkoholik nie sięgał codziennie po piwko nie wpadł by w alkoholizm, gdyby narkoman nie sięgnął po pierwszy 2-3 działki, nie wpadł by w narkomanie. Prawda?

A gdyby babcia miała wąsy, to by była babcią z wąsami. Ostatecznie faktycznie uzależnienia sprowadzają się do faktu, że jeśli byś czegoś nie zrobił, to byś się nie uzależnił. Z tym że popełniasz błąd generalizując, i wrzucając wszystkie nałogi do jednego worka. Nałóg nałogowi nie równy, i nie można oceniać alkoholizmu przez ten sam pryzmat co uzależnienia od gier czy komputera. Podpierasz się IMO słabym argumentem o koledze uzależnionym od WoW'a, z tym że takich ludzi jest wielu. Sam miałem w byłej klasie gości którzy potrafili nie przychodzić na klasowe imprezy, "bo idą na inste". Znam nawet gościa któremu od trzech lat nie udało się skończyć pierwszej klasy szkoły średniej, bo zamiast chodzić na lekcje woli siedzieć w domu i grać. Z tym że nijak się to ma do prawdziwych nałogów. Miałeś kiedyś doświadczenia z człowiekiem który stracił wszystko? Całkowicie utracił sens życia i jedyne chwile uspokojenia znajdował w alkoholu. Sam miałem okazję żyć z takim człowiekiem kilka lat pod jednym dachem, i uwierz mi, ocenianie takich ludzi twoją miarą byłoby bardzo krzywdzące. Oczywiście nie mam tu zamiaru nikogo bronić czy usprawiedliwiać, ale ukazać że mimo wszystko to jest choroba, zarówno na podłożu fizycznym, jak i - a może zwłaszcza - psychicznym. I to dość poważna choroba. Wykluczam tu też tą masę gówniarzy którzy piją "dla jaj", bo to faktycznie jest głupota. Także reasumując - staraj się nie uogólniać i nie generalizować niektórych spraw. Zwłaszcza takich z którymi, na moje oko, masz niewielkie doświadczenie.

Jeśli będziemy patrzeć przez taką perspektywę większość ludzi uzalezni się od słońca bo maja sły humor jak pada.

W drugą stronę też to działa. Jeśli będziemy patrzeć na sprawę przez twoją perspektywę, to wrzucimy wszystkich nałogowców do jednego worka, podpiszemy "głupki" i wyrzucimy do śmieci. Druga rzecz, nie wiem na ile zdajesz sobie sprawę z tego, jak objawia się nałóg. Sam fakt że ktoś ma zły humor nie świadczy jeszcze o nałogu. Prawdziwy nałóg to choroba zarówno psychiczna, jak i fizyczna. Więc prócz złego samopoczucia człowiek "na głodzie" dostaje osłabienia organizmu, czy nawet wszelakie drgawki, dreszcze i inne tiki nerwowe. Kilka ulic ode mnie mieszka gość, który dostaje ataków epileptycznych jeśli sobie nie wypije. Nałóg to dużo głębsza sprawa niż ci (i z tego co poczytałem dużej części z was) się wydaje.

Czy to nie jest głupota przekładać świat wirtualny nad realny?

Zależy od człowieka. I od jego psychiki. Ty wolisz np. wychodzić z przyjaciółmi, a ktoś inny woli sobie pograć przez sieć czy poczytać książki. Czy to znaczy że jest gorszy bądź głupszy od innych? Nie oceniaj innych swoją miarą.

dlatego według mnie wszystkie nałogi zaczynają się od głupoty

Na pewno nie wszystkie. Pleciesz tylko głupoty uogólniając cały problem w ten sposób. Naprawdę, fajnie się patrzy z boku i ocenia. Mam nadzieję że nie będziesz miał takich problemów, i że nie będziesz musiał wysłuchiwać jaki to jesteś głupi.

A wracając do tematu. Czy jestem uzależniony? Nie. Owszem, spędzam dużo czasu przed kompem: głównie na buszowaniu po sieci i grach, na rzeczach które sprawiają mi przyjemność. Ale uzależniony nie jestem. Bez najmniejszego problemu jestem w stanie obejść się zarówno bez kompa, jak i internetu. Kiedy ostatnio miałem problemy z kompem, przez dwa dni czułem się troszkę nieswojo, ale głównie ze względu na przyzwyczajenia związane z komputerem: sprawdzanie poczty, forum, muzyka itd. Taki mój sposób na nudę. I wydaje mi się że problemem nie jest prawdziwy nałóg, ale właśnie przyzwyczajenia. Jeśli gramy bądź surfujemy dużo, to czujemy się dziwnie kiedy zostanie nam to zabrane. Ale IMO większość osób przyznających się do nałogu (co jest kolejną głupotą, bo człowiek uzależniony od czegokolwiek w życiu nie przyzna się że jest uzależniony) nie ma z tą chorobą wiele wspólnego.

@down

Ot tak, po prostu. Z własnego doświadczenia wiem (tzn. z kontaktu z różnymi ludźmi, z różnych środowisk) że prawdziwy nałogowiec w życiu nie przyzna się że do tego że jest uzależniony. I nie ważne czy jest to alkohol, papierosy, narkotyki czy komputer. Wręcz przeciwnie, będzie się upierał że może to w każdym momencie przerwać, że robi to co lubi itp. Nie wiem dlaczego tak jest, nie jestem psychologiem. Wydaje mi się jednak że nałóg, to jednak przegrana z jakąś rzeczą, która ma nad nami - w pewnym sensie oczywiście - władzę. A kto się z chęcią i entuzjazmem przyznaje się do przegranej.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Z tym że popełniasz błąd generalizując, i wrzucając wszystkie nałogi do jednego worka. Nałóg nałogowi nie równy, i nie można oceniać alkoholizmu przez ten sam pryzmat co uzależnienia od gier czy komputera. Podpierasz się IMO słabym argumentem o koledze uzależnionym od WoW'a, z tym że takich ludzi jest wielu.

Wiem że każdy nałóg to coś innego, ale i tak każdy nałóg ma swój początek i koniec(nieraz śmierć). A początek może mieć i w psychice i w zachowaniu fizycznym. Tyle że, nawet jeśli ktoś miałby naprawdę duży problem, z rodziną, pracą, znajomymi, czymkolwiek, to czy od razu musi uciekać do alko lub zagłębiać się w inny świat bo tam jest "kimś"? Może niektórzy muszą byc "kimś" aby móc normalnie funkcjonować, a jeśli nie mogą zrobić tego tu, zrobi to tam. Ale jak człowiek funkcjonował kiedy nie było alko, komputera, narkotyków? Poszedł do najbliższego drzewa i się powiesił? Nie. Radzi z tym sobie w taki czy inny sposób. Wszystkie nałogi stworzyli ludzie, lecz kiedyś ich nie było i ludzi żyli bez uciekania z tego świata.

Druga rzecz, nie wiem na ile zdajesz sobie sprawę z tego, jak objawia się nałóg. Sam fakt że ktoś ma zły humor nie świadczy jeszcze o nałogu. Prawdziwy nałóg to choroba zarówno psychiczna, jak i fizyczna. Więc prócz złego samopoczucia człowiek "na głodzie" dostaje osłabienia organizmu, czy nawet wszelakie drgawki, dreszcze i inne tiki nerwowe. (...)Nałóg to dużo głębsza sprawa niż ci (i z tego co poczytałem dużej części z was) się wydaje.

Naprawdę wiem co to jest nałóg. Wiem także co to znaczy chcieć uciec z tego świata. Znam osobę która prawie się powiesiła. Udało mi się ją "namówić" aby tego nie robiła. I co? Poszła się zaćpać gdyż nie miała innego wyboru? Nie. Żyje teraz normalnie, a jest to osoba naprawdę słaba psychicznie i do tego jest w wieku(15) gdzie różne rzeczy przychodzą do głowy i różne rzeczy się "próbuje". Lecz powtarzam znowu, kiedyś ludzie bez nałogów żyli i mieli się dobrze.

Zależy od człowieka. I od jego psychiki. Ty wolisz np. wychodzić z przyjaciółmi, a ktoś inny woli sobie pograć przez sieć czy poczytać książki. Czy to znaczy że jest gorszy bądź głupszy od innych? Nie oceniaj innych swoją miarą.

Nie powiedziałem że jest gorszy bo lubi sobie pograć. Rozumiem że ktoś może być zamknięty w sobie i nie potrafi wydusić z siebie problemów(z resztą sam o swoich problemach z nikim nie gadam) lecz czy to znaczy ze jeśli tu nie ma przyjaciół wchodzi w inną rzeczywistość? Dopóki człowiek nie przekłada życia wirtualnego(czy to komp czy książka) nic do niego nie mam, ale jeśli dla niego ważniejszy jest los wyimaginowanego bohatera książki czy gry niż własny to coś już jest z osobą nie tak.

Na pewno nie wszystkie. Pleciesz tylko głupoty uogólniając cały problem w ten sposób. Naprawdę, fajnie się patrzy z boku i ocenia. Mam nadzieję że nie będziesz miał takich problemów, i że nie będziesz musiał wysłuchiwać jaki to jesteś głupi.

Jak już napisałem w tym poście. Czy rozwiązaniem wszystkich problemów musi być ucieczka w inną rzeczywistość, czy to przez książkę czy narkotyk? Nie. Są zupełnie inne sposoby ich rozwiązania, najgorsze w samym nałogu nie jest to że ktoś go ma, tylko to że ktoś nie potrafi się do niego przyznać. To też jest głupota, jak ktoś powiedział "W innego drzazgę widzisz w oku, a u siebie drzewa nie zauważasz" czy coś w tym stylu. I nadal uważam że to jest głupota. Powtórzę po raz setny uciekanie od problemów dzięki książce czy używce to głupota. Jak pisałem kiedyś ludzie bez tego sobie radzieli i żyli.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Phew pewnie że się grało dość często bez opamiętania,odmawiało wypady itp

Ale teraz mi przeszło bo no hmmm...bo mam swoja kobietę i wole z nią spędzać większość czasu ;)

A tak szczerze to sami wiecie,przechodzi to z czasem takie ostre granie (czyt "maniaczenie) :) :bunny:

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Sam miałem w byłej klasie gości którzy potrafili nie przychodzić na klasowe imprezy, "bo idą na inste".

I? Co w tym takiego złego? Kiepski przykład, bo chwilę później sam piszesz, że:

Ty wolisz np. wychodzić z przyjaciółmi, a ktoś inny woli sobie pograć przez sieć(...)
.

Ja również z dwojga złego wolę towarzystwo skomplikowanego questa od towarzystwa ludzi, z którymi nie mam o czym rozmawiać, bo jeśli w mojej rzyci cokolwiek tkwi głębiej niż to, w którym stołecznym klubie/pubie/czymkolwiek najlepiej się obecnie pokazać, to to coś jest jeszcze nie strawione. Czy to znaczy, że jestem już nieodwracalnym nerdem i nałogowcem? I don't think so, dopóty, dopóki jest przynajmniej jeden człowiek, z którym przebywanie przedkładam nad każdą grę. ; ) I tak całkiem btw - trudno trafić na klasę, gdzie wszyscy się lubią i nie mają się nawzajem dosyć po 8h w szkole przez 5 dni w tygodniu.

Inna sprawa, że rozumiem, co masz na myśli - sama miałam w klasie człowieka, o którego wychowawczyni zaczęła się w końcu martwić po ok. półtoramiesięcznej nieobecności. Okazało się, że chłoptaś ów tak zręcznie oszukiwał matkę, że ta nie miała pojęcia o jego wagarach - ponoć koleś udawał, że wychodzi do szkoły, po czym po wyjściu rodziców do pracy zawracał do domu. A cały ten cyrk z powodu, siurpryza, WoWa. Najzabawniejsze, że facet był klasyczną szarą myszką - nigdy się nie odzywał, nie stwarzał problemów, wpasowywał się w definicję przeciętności tak idealnie, że zauważenie go zakrawało na cud. Najwyraźniej każdy jest podatny na "fenomen" MMO - również gość, który wcześniej nigdy w życiu nie wyszedł poza schemat 'siusiu, paciorek i spać'.

Doznania w tej materii mam, może nie koniecznie "empiryczne" gdyż nie wiem co to słowo znaczy ;)

"Empiryczne" = oparte na doświadczeniu. ; )

Czy to nie jest głupota przekładać świat wirtualny nad realny?

Niewątpliwie, jeśli robi się to świadomie; zwróć natomiast uwagę na to, że większość ludzi, którzy mają z tym problem, nie zdaje sobie sprawy z tego, dokąd i jak sprawy zaszły (jak zresztą każdy, kto dopiero wdepnął w kał dowolnego rodzaju, nie tylko dał się porwać pecetowi). Podstawą dla uzależnienia nie jest głupota, a słabość i kompleksy, czyli coś, co tkwi w każdym z nas. Głupotą jest, jeśli ktoś, komu uświadomiono już nałóg, nie zamierza z nim walczyć, nieważne, czy to fizycznie uzależniające dragi, czy jednak mniej szkodliwy i oddziałujący na psychikę komputer.

Ach, jeszcze jedno.

Nałóg to dużo głębsza sprawa niż ci (i z tego co poczytałem dużej części z was) się wydaje.

Czego oczekujesz po 13-latku, któremu wydaje się, że "nałóg" to umiejętność grania kilkanaście godzin pod rząd, przez co notorycznie nie ma odrobionych lekcji? Zresztą, jak ma to postrzegać duża część ludzi, która z uzależnionymi od czegokolwiek osobnikami kontaktu nie ma i mieć nie chce, bo i po co? Ustalmy może wobec tego, o czym tu mówimy - o nadmiernym zamiłowaniu do peceta, nazywanym "nałogiem" wyłącznie przez nadopiekuńcze matki, którego konsekwencją może być co najwyżej umiarkowana socjopatia albo namiastka problemów z akceptacją swojej tożsamości, czy o "głęboko pojętej i niespłyconej kwestii daremnego uzależnienia", kiedy to łepki odcięte od komputera na kwadrans doznają wylewu, zawału, udaru i biegunki po kolei. Osobiście, jak już napisałam, nie potrafię wytyczyć konkretnej granicy i po jednej stronie umieścić faktycznie "chorych", a po drugiej geeków, zwyczajnych sympatyków i całą resztę.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ale jak człowiek funkcjonował kiedy nie było alko, komputera, narkotyków? Poszedł do najbliższego drzewa i się powiesił? Nie. Radzi z tym sobie w taki czy inny sposób. Wszystkie nałogi stworzyli ludzie, lecz kiedyś ich nie było i ludzi żyli bez uciekania z tego świata.

Różni ludzie różnie robili. Niektórzy się wieszali, niektórzy popadali w nałogi a inni radzili sobie z problemami. Znowu zaczynasz uogólniać. Nałogi były zawsze, tylko nie zawsze odbierano je w ten sposób. Troszkę dziwnie to zabrzmiało kiedy powiedziałeś że nie było alkoholu czy narkotyków. Te rzeczy towarzyszyły człowiekowi od dawna, i zawsze wiązały się z nałogami. Z tym że tak jak mówię - kiedyś nałogi bagatelizowano, nie zwracano na nie aż takiej uwagi. Dopiero wraz z rozwojem medycyny zaczęto przyjmować uzależnienia jako choroby.

Naprawdę wiem co to jest nałóg. Wiem także co to znaczy chcieć uciec z tego świata. Znam osobę która prawie się powiesiła. Udało mi się ją "namówić" aby tego nie robiła. I co? Poszła się zaćpać gdyż nie miała innego wyboru?

Wybory są zawsze. Niektóre lepsze, niektóre gorsze, ale zawsze są. Z tym że nie można uogólniać i wrzucać wszystkich ludzi do jednego worka. Jak widać osoba o której wspomniałeś albo ma silną psychikę (chociaż gdyby miała silną psychikę to by się nie chciała wieszać), albo jej problemy nie były aż tak duże, skoro tak po prostu zrezygnowała ze swoich zamiarów i żyje sobie normalnie. Tak jak mówiłem w poprzednim poście - nie mierz wszystkich ludzi jedną i tą samą miarą. Do każdej sprawy trzeba podchodzić indywidualnie, a nie przez pryzmat własnych przemyśleń i poglądów.

Lecz powtarzam znowu, kiedyś ludzie bez nałogów żyli i mieli się dobrze.

Bardzo śmiesznie to brzmi. To tak jakbyś powiedział że kiedyś nie było chorób. Nałogi były, są i będą towarzyszyć człowiekowi chyba zawsze. Kiedyś problem nałogów był mniej zauważany, ale był. Odkąd człowiek wymyślił alkohol, i zauważył że po niektórych trawach można "latać". Gadanie że kiedyś nie było nałogów jest troszkę niepoważne.

Dopóki człowiek nie przekłada życia wirtualnego(czy to komp czy książka) nic do niego nie mam, ale jeśli dla niego ważniejszy jest los wyimaginowanego bohatera książki czy gry niż własny to coś już jest z osobą nie tak.

Masz rację, jest z nim coś nie tak, ale to znaczy że jest chory, a nie głupi. A chorych ludzi trzeba leczyć. A tak poza tym to ciężko osobie trzeciej dostrzec tą cienką granicę gdzie kończy się zabawa i przyjemność, a zaczyna się uzależnienie.

Czy rozwiązaniem wszystkich problemów musi być ucieczka w inną rzeczywistość, czy to przez książkę czy narkotyk? Nie.

Wydaje mi się że odpowiedź na to pytanie była niepotrzebna. Dlaczego? Dlatego że to tylko twoja opinia. Jak już mówiłem wielokrotnie - nie mierz innych swoją miarą. Każdy ma swój sposób na ucieczkę od problemów. Gorsze, lepsze, ale swoje. A z tego co czytam, to wydaje ci się że wszyscy powinni pojmować świat tak jak ty.

I nadal uważam że to jest głupota. Powtórzę po raz setny uciekanie od problemów dzięki książce czy używce to głupota. Jak pisałem kiedyś ludzie bez tego sobie radzieli i żyli.

Bez czego sobie radzili? Bez używek? Tak jak pisałem - używki, w takiej czy innej formie, towarzyszyły ludziom od zawsze. Pisanie że kiedyś nie było nałogów jest troszkę naiwne. I co jest głupotą? Znalezienie swojego sposobu na problemy? Prawie każdy sposób na problemy jest dobry, pod warunkiem że umiemy nad tym zapanować. Bo nikt nie popada w nałóg z własnej woli. Albo inaczej - trzeba umieć zauważyć kiedy kończy się "łagodzenie problemów", a kiedy zaczyna się nałóg. I nauczyć się panować nad niektórymi rzeczami, a nie dać się opanować.

Ogólnie rzecz biorąc to strasznie, strasznie, straaaaaaaaaaasznie uogólniasz. IMO twoje poglądy są troszkę naiwne - bez obrazy - infantylne. Wydaje ci się że wszystko jest białe bądź czarne, że ludzie wpadli w nałóg na zasadzie "a dzisiaj zostanę... komputeroholikiem!". Owszem są i tacy, ale większość ludzi wpada w nałogi, bo nie potrafią zapanować nad swoim życiem. Możliwe że jeszcze nie miałeś takich problemów i stąd takie lekko naiwne podejście do całej sprawy. Cała sprawa nałogów jest dość skomplikowana, a ty starasz się wszystko uogólnić, przyrównać do siebie samego i potem głosisz takie, a nie inne opinie. Może zabrzmi to śmiesznie z ust (klawiatury?) dwudziestolatka, ale z wiekiem może inaczej spojrzysz na niektóre sprawy :wink:

@Yenn

Użyłem tego przykładu nie po to żeby wskazywać na głupotę czy nieodpowiedzialność takich ludzi, ale aby wskazać różnicę pomiędzy "prawdziwymi" nałogami, a zwykłym sposobem na życie, zabicie nudy i wypełnienie wolnego czasu. Moją intencją nie było hmmm... ośmieszanie czy wyszydzenie takich ludzi, a po prostu przedstawienie problemu. Widocznie zostałem troszkę opacznie zrozumiany :happy:

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Do każdej sprawy trzeba podchodzić indywidualnie, a nie przez pryzmat własnych przemyśleń i poglądów.

Wiem że każdy człowiek jest inny, wiem że do każdego trzeba inaczej podchodzić. Spotkałem wielu ludzi i zdążyłem już to zauważyć ;) Tyle że się chyba nie zrozumieliśmy. W ogólnym zarysie nie chodzi mi o to żeby człowiek nie pokonywał swoich problemów w własny sposób, tylko w ten który ja uważam za słuszny. Chodzi mi o to że Każdy człowiek powinien uciekać/rozwiązywać problemy w jakikolwiek sposób, tyle że nie zagrażając własnemu życiu, zdrowiu lub zdrowiu innych. To chyba jest ważne. Może się myle nie wiem, ale chyba dobrym sposobem jest rozwiązać własny problem niszcząc przy tym sobie życia.

Bardzo śmiesznie to brzmi. To tak jakbyś powiedział że kiedyś nie było chorób. Nałogi były, są i będą towarzyszyć człowiekowi chyba zawsze. Kiedyś problem nałogów był mniej zauważany, ale był. Odkąd człowiek wymyślił alkohol, i zauważył że po niektórych trawach można "latać". Gadanie że kiedyś nie było nałogów jest troszkę niepoważne.

Trochę źle się wyraziłem. Ludzie kiedyś żyli bez alko/dragów i żyli. Nie powiesz mi że alkohol powstał wraz z ludzkością.

Masz rację, jest z nim coś nie tak, ale to znaczy że jest chory, a nie głupi. A chorych ludzi trzeba leczyć. A tak poza tym to ciężko osobie trzeciej dostrzec tą cienką granicę gdzie kończy się zabawa i przyjemność, a zaczyna się uzależnienie.

Tu się zgodzę prócz pierwszego zdania. Głupotą jest pozwolić sobie wpaść w taki nałóg, każdy ma własną świadomość, która powinna mu zapanować nad własnym życiem.

Wydaje mi się że odpowiedź na to pytanie była niepotrzebna. Dlaczego? Dlatego że to tylko twoja opinia. Jak już mówiłem wielokrotnie - nie mierz innych swoją miarą. Każdy ma swój sposób na ucieczkę od problemów. Gorsze, lepsze, ale swoje. A z tego co czytam, to wydaje ci się że wszyscy powinni pojmować świat tak jak ty.

To ja też się powtórzę. Wiem że jest tyle ludzi co odcieni kolorów, ile ludzi tyle charakterów, ile charakterów tyle możliwości rozwiązania własnego problemu. Nie mierzę wszystkich jedną miarą. Wiem że nie ma takich ludzi, którzy myślą tak jak ja.

Pisanie że kiedyś nie było nałogów jest troszkę naiwne. I co jest głupotą? Znalezienie swojego sposobu na problemy? Prawie każdy sposób na problemy jest dobry, pod warunkiem że umiemy nad tym zapanować. Bo nikt nie popada w nałóg z własnej woli. Albo inaczej - trzeba umieć zauważyć kiedy kończy się "łagodzenie problemów", a kiedy zaczyna się nałóg. I nauczyć się panować nad niektórymi rzeczami, a nie dać się opanować.

To że napisałem że kiedyś nie było nałogów było idiotyzmem i tu się zgodzę ;) Ale jak już w tym poście napisałem. Głupotą nie jest znalezienie własnego sposobu na rozwiązanie problemu, tylko znalezienie takiego sposobu który zniszczy życie.

Ogólnie rzecz biorąc to strasznie, strasznie, straaaaaaaaaaasznie uogólniasz. IMO twoje poglądy są troszkę naiwne - bez obrazy - infantylne. Wydaje ci się że wszystko jest białe bądź czarne, że ludzie wpadli w nałóg na zasadzie "a dzisiaj zostanę... komputeroholikiem!". Owszem są i tacy, ale większość ludzi wpada w nałogi, bo nie potrafią zapanować nad swoim życiem. Możliwe że jeszcze nie miałeś takich problemów i stąd takie lekko naiwne podejście do całej sprawy. Cała sprawa nałogów jest dość skomplikowana, a ty starasz się wszystko uogólnić, przyrównać do siebie samego i potem głosisz takie, a nie inne opinie. Może zabrzmi to śmiesznie z ust (klawiatury?) dwudziestolatka, ale podrośniesz, to może inaczej spojrzysz na niektóre sprawy :wink:

Jak pisałem znam wiele odcieni kolorów. Może sa infantylne, tego nie wiem, trudno to stwierdzić będą mną ;P I nie chodzi mi o to że ktoś ma w planie dnia "Dzisiaj uzależnię się od kompa". Chodzi mi raczej o postawę "Nie będę robił przez miesiąc nic innego niż siedzenie przed kompem, bo nic innego mnie nie interesuje". Może jestem naiwny, nie wiem. Krótko żyje, może wielu spraw nie widziałem. Powiem jeszcze tylko że nie staram się porównywać wszystkiego do siebie. Może muszę dorosnąć żeby na różne sprawy poatrzeć trzeźwiej, ale staram się patrzeć na różne sprawy, w tym uzależnienia jak najbardziej trzeźwo i jak najbardziej obiektywnie, ale nie wiem czy mi to do końca wychodzi :)

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Chodzi mi o to że Każdy człowiek powinien uciekać/rozwiązywać problemy w jakikolwiek sposób, tyle że nie zagrażając własnemu życiu, zdrowiu lub zdrowiu innych.

Zgodziłbym się z tym zdaniem, ale tylko w połowie. Dokładniej, to żeby nie zagrażać życiu i zdrowiu innych. Jeśli ktoś chce, świadomie czy nie, zmarnować sobie życie - proszę bardzo. Tylko żeby nie odbiło się to rykoszetem na innych. Inna rzecz że trudno marnować swoje życie, nie krzywdząc przy okazji swoich bliskich.

Nie powiesz mi że alkohol powstał wraz z ludzkością.

Od razu może nie, ale niedługo potem jak nauczyli się hodować winogrona, i doszli do wniosku że ich fermentacja nie jest końcem ich używalności. No i że zapalenie pewnej trawy w fajce pozytywnie wpływa na relacje plemienne :wink:. Tak się składa że alkohol, dragi itp. znane są od dość dawna.

Głupotą jest pozwolić sobie wpaść w taki nałóg, każdy ma własną świadomość, która powinna mu zapanować nad własnym życiem.

Właśnie nie do końca. Wpaść w nałóg jest bardzo łatwo, i pod głupotę bym tego nie podciągał. Ludzie są raczej dość naiwni, ciekawscy i chcą wszystkiego popróbować. Prędzej zgodziłbym się z Yenn - głupotą jest kiedy ktoś uświadomi sobie jak poważny jest jego stan, a mimo to nie chcę podjąć leczenia, twierdząc że tak jest dobrze.

Głupotą nie jest znalezienie własnego sposobu na rozwiązanie problemu, tylko znalezienie takiego sposobu który zniszczy życie.

Póki niszczy tylko swoje - proszę bardzo, have fun. Dopóki coś nie dotyka bezpośrednio innych ludzi, to niech sobie nałogowcy robią co chcą. Jeśli im z tym dobrze, i nie szkodzą innym, to co mnie to obchodzi. Trochę egoistyczne podejście, ale cóż, tak już mam.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@b3rt - Ogólny zarys całej Twojej wypowiedzi kończy się na "Jak ktoś chce se zmarnować życie to niech se marnuje. A głupkiem jest ten który wie że ma nałóg a się nie leczy." Nie chce mi się trzy razy pisać tego samego w jednym poście więc napisze raz. Po pierwsze, marnowanie życia nawet samemu sobie, to głupota. Życie to nie jest takie pstryknięciem palców. To nie jest "Nic" które można zmarnować przez nadużywanie alko/kompa czy czegokolwiek. Jeśli człowiek całe życie zmarnuje(lub większość) na spaniu pod budką z piwem lub siedząc przed kompem śpiąc w czasie wczytywania się nowego levelu. Czy to nie jest głupota, aby całe życie bezmyślnie zmarnować bezmyślnie patrząc na ekran monitora? Obojętnie kim by była ta osoba, nawet jeśli bym jej nie znał nie życzę jej aby nic w życiu nie zrobiła. Spędzanie całego życia przed kompem/budka z piwem/książką to jest głupota, i tego nie zaprzeczysz. A po drugie w nałóg nie można wpaść tak łatwo. Alkoholizm, chyba najczęściej spotykany, rozpoczyna się od picia piwka codziennie przez np. tydzień. Ale to jeszcze nie jest nałóg, tydzień to za mało aby się uzależnić. Może przez tydzień można, ale na pewno nie tak aby bez większych problemów to odstawić. Dopiero po miesiącu(chyba) zaczynają się poważne kłopoty i wtedy już łatwo nie jest, a miesiąc to dużo czasu nie jest. Jeszcze jedno, sam w sobie człowiek nie zobaczy nałogu, ponieważ dużo łatwiej wybaczyć komuś, niż przyznać się sobie do błędu, ale jeśli powiedzmy, trzy najbliższe Ci osoby mówią że masz nałóg i nie idziesz się leczyć, to już głupota wrodzona.

P.S. - Niech już będzie, umieli pić jak się nauczyli chodzić ;P

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ogólny zarys całej Twojej wypowiedzi kończy się na "Jak ktoś chce se zmarnować życie to niech se marnuje. A głupkiem jest ten który wie że ma nałóg a się nie leczy."

Bo takie moje podejście do tej sprawy. Jak ktoś chce zniszczyć sobie życie - nie mój problem. Nie chce się leczyć? Również jego problem. Może nie do końca doczytałeś, ale napisałem że już prędzej zgodziłbym się z powyższą opinią. Nie jest to moje zdanie, ale osobiście uważam je za bliższe moim przekonaniom niż np. twoje. Z tym że jest to tylko i wyłącznie moja, subiektywna opinia na ten temat. A moje opinie z reguły zatrzymuje sobie dla siebie (z podkreśleniem na "z reguły" :wink:).

Po pierwsze, marnowanie życia nawet samemu sobie, to głupota. Życie to nie jest takie pstryknięciem palców. To nie jest "Nic" które można zmarnować przez nadużywanie alko/kompa czy czegokolwiek.

Dla ciebie tak, dla kogoś innego nie. Twoje zdanie na ten temat dotyczy tylko ciebie, każdy ma swój sposób na życie. Że tak troszkę dosadniej to ujmę - kim ty jesteś żeby oceniać co jest głupotą, a co nie. Owszem, masz prawo do swojego zdania, ale w tym momencie głosisz go tak, jakby to była "jedyna słuszna racja". Niech każdy o swoim życiu decyduje za siebie. I sam zdecyduje co dla niego jest głupotą, a co nie.

Czy to nie jest głupota, aby całe życie bezmyślnie zmarnować bezmyślnie patrząc na ekran monitora?

Jeśli tylko komuś sprawia to przyjemność, i umie nad tym wszystkim zapanować to absolutnie nie. Widocznie taki ma pomysł na życie, i dopóki nie szkodzi innym i czerpie z tego przyjemność - have fun.

Spędzanie całego życia przed kompem/budka z piwem/książką to jest głupota, i tego nie zaprzeczysz.

Zaprzeczę. I po stokroć jeśli będzie trzeba. Dlaczego? Przeczytaj akapit wyżej. Dlaczego chcesz innym narzucać swój punkt widzenia? Niech każdy decyduje o sobie, i niech robi to co dla niego jest przyjemne.

A po drugie w nałóg nie można wpaść tak łatwo.

Oj, bardzo łatwo, uwierz mi. Problem jest mniejszy, kiedy masz obok siebie ludzi którzy są w stanie uświadomić ci twój stan. Gorzej jeśli jesteś ze swoim problemem sam, bo ciężko jest samemu ocenić kiedy faktycznie zaczyna się uzależnienie.

Niech już będzie, umieli pić jak się nauczyli chodzić ;P

A tu już nie wiem o co ci chodzi :tongue:. O to że kiedyś nie było alkoholizmu? Poczytaj sobie jakieś książki historyczne, a zobaczysz że alkohol (chociażby wino) jest na świecie od bardzo dawna. I jeśli tylko było kogoś na to stać, to pił. A jak pił dużo, to się uzależniał (z tym że wtedy raczej nie rozumiano tego pojęcia). Pod tym względem organizm ludzki raczej dużo się nie zmienił, i zawsze był podatny na uzależnienia.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

To na początku jeszcze zacytuje samego siebie :)

P.S. - Jakby co to rozumiem że ktoś może mieć odmienne zdanie

Uważasz że ja uważam że jak coś powiem to tak ma być i kropka. Rozumiem że każdy ma własne życie i może z nim zrobić co chce. Tyle że po co marnować sobie życie, jeśli można zrobić coś pożytecznego, dla siebie czy innych? Proponuję już zakończyć wywody nas obu, ponieważ na razie wygląda to jak wojna PC vs Konsola. Każdy z nas jest przekonany o swojej racji i raczej drugi mu nie przepowie, a jakby mógł to zrobić zrobiłby to już dawno :) Każdy z nas ma rację i każdy się myli. Nie ma sensu już dalej brnąć w ten temat. :)

P.S. - W ostatnim zdaniu chodziło mi o to że ludzie potrafili wytwarzać alkohol mniej więcej w tym samym czasie co zaczęli umieć chodzić ;)

@Down - :) Uroczyście zakopuję klawiaturę wojenną :)

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Też myślę że to najrozsądniejsze wyjście. Jak widać po prostu mamy różne poglądy dotyczące pewnych spraw. I z tego co widzę ani ja nie zmienię twoich, ani tym bardziej ty moich. Dodatkowo miał to być temat o uzależnieniu od kompa, a zaczęliśmy prawić mądrości na tematy wykraczające poza ten margines. Także uroczyście ogłaszam zawieszenie broni.

Do następnego razu }

:-)>

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Uzależnienie od gier to uzależnienie czysto psychiczne nie wywołuje napadów drgawek, gorączki i innych jak w przypadku uzależnienia od substancji chemicznych jak nikotyna itp. ale myślę że ma to nawet gorzej bo tu problem leży głęboko w głowie.Jeżeli leczymy narkomana to wiadomo detoks i psycholog, ale w przypadku silnego uzależnienia od gier tylko psycholog lecz ma o wiele trudniejsze zadanie.

Ciekawe jest również że niektóre gry uzależniają bardziej a niektóre mniej

Podam przykład: grając w grę Silent Hill 2 kilkanaście osób na świecie dostało schizofrenii (producent gry powiedział to w wywiadzie), zapewne grali nałogowo.

Ale jest na pewno więcej gier które podczas nałogowego grania wyrządzają spustoszenie w umyśle.

Sam przyznam że parę lat temu kiedy miałem Half Life to tak mnie wciągnęło że śnił mi się po nocach a w ciągu dnia myślałem tylko o tym co czeka za kolejnymi drzwiami.

To ten mroczny klimacik i atmosfera strachu tak wciąga...

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ale jest na pewno więcej gier które podczas nałogowego grania wyrządzają spustoszenie w umyśle.

Ludzie ze słabą psychiką nie powinni grać w gry, proste.

Kojarzycie może tę historię, w której dzieciaczek wyskoczył z trzeciego piętra, połamał się i powiedział, że w Kaczorze Donaldzie bohaterowi nic się nie stało? Właśnie. Problem leży tylko i wyłącznie w umyśle człowieka.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ale jest na pewno więcej gier które podczas nałogowego grania wyrządzają spustoszenie w umyśle.

Ludzie ze słabą psychiką nie powinni grać w gry, proste.

Kojarzycie może tę historię, w której dzieciaczek wyskoczył z trzeciego piętra, połamał się i powiedział, że w Kaczorze Donaldzie bohaterowi nic się nie stało? Właśnie. Problem leży tylko i wyłącznie w umyśle człowieka.

Ja słyszałem o podobnej historii ale ze strojem Bat-man'a. Dzieciak się potłukł (na szczęście wyskoczył "tylko" z pierwszego piętra). No i właśnie - jak doszedł do siebie to powiedział, że jego idol przecież umie latać....Od tej pory producent tego stroju, na opakowaniu, wielkimi literami, zaznacza, że "UWAGA! Kostium nie umożliwia latania". Rzecz jasna cała akcja działa się w USA.....

Ale myślę, że w/w przytoczone historie nie świadczą o słabej psychice ale o skrzywionej wyobraźni, o niedostrzeżeniu granicy między bajką a rzeczywistością - tutaj pozdrawiamy rodziców tych dzieciaków.

Przecież ci wszyscy "Rambo" z Finlandii, ze Stanów, z Niemiec raczej nie wykazywali się słabą psychiką, podczas odstrzeliwania ludzi.

Nie uważam siebie za silnego psychicznie, do Yody bardzo mi brakuje :wink: ale nigdy nie przyszło mi do głowy naśladować gł. bohatera Doom'a czy NFS...

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Co ma "silna psychika" do gier?! Wystarczy tylko myśleć, nic nadzwyczajnego. Odróżniać fikcję od rzeczywistości. Bo jak ktoś jest na tyle durny, żeby wyskoczyć z okna to jego problem. Jak dobrze, że jest grawitacja. Wystarczy trochę poczekać, a natura sama uwolni nas od takich ludzi. Niestety osób mniej inteligentnych nie brakuje. I dlatego można przeczytać idiotyczne ostrzeżenia.

Jeżeli ktoś uzależni się od gier, to tylko i wyłącznie przez jego głupotę. Uzależnienia od alkoholu, narkotyków, nikotyny da się jeszcze wytłumaczyć tym, że organizm potrzebuje określonych substancji. Wydaje mi się, że gdy ktoś uzależni się od gier po prost niema co robić w życiu, nie ma żadnego celu, poza questem w grze. Wystarczy spojrzeć na stereotyp gracza, i otrzymamy wizerunek osoby uzależnionej od gier.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Psychika do uzależnień ma bardzo dużo. Jeśli ktoś ma słabą psychikę nie będzie potrafił się "wybić" na tym świecie, a jak mu się uda to zrobić na tamtym, to może spróbować zrobić to samo tutaj? Im słabsza psychika tym łatwiej się uzależnić od czegokolwiek, mocny psychicznie nie przejmuję się tak bardzo problemami jak słaby, słaby woli zanurzyć się w odmiennym świecie gdzie czuje się kimś, wolnym od problemów.

P.S. - Ja słyszałem o gościu który podpalił sobie łóżko bo chciał żeby go Spiderman uratował o_O

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Co ma "silna psychika" do gier?! Wystarczy tylko myśleć, nic nadzwyczajnego. Odróżniać fikcję od rzeczywistości.

Nic nadzwyczajnego, mówisz. A jednak w przypadku dzieciaków, u których rodzice zaniedbali tę trudną kwestię, przeoczyli moment, w którym brak umiejętności odróżniania fikcji od rzeczywistości stał się niebezpieczny, nie wystarczy "tylko myśleć". Głupota przejawia się tu co najwyżej u ludzi, którzy, zmachawszy sobie potomka, zostawili go samemu sobie przed telewizorem i ew. komputerem. Trudno się dziwić, że dla takiego bachora, wychowanego przez Batmana na Dżetiksie albo Pokemony na GBA, latanie jest jak najbardziej prawdopodobne.

Wydaje mi się, że gdy ktoś uzależni się od gier po prost niema co robić w życiu, nie ma żadnego celu, poza questem w grze. Wystarczy spojrzeć na stereotyp gracza, i otrzymamy wizerunek osoby uzależnionej od gier.

Nominuję do bzdury tygodnia. Nałóg, chłopczyku, niezależnie od swojego rodzaju, w 9 przypadkach na 10 wychodzi z kłopotów. Nieważne, czy chodzi o problem samego uzależnionego (vide - piję, bo żona ode mnie odeszła, ćpam, bo wpadłam z chłopakiem i wyrzucili mnie z domu, gram całą dobę, bo rodzice mają mnie gdzieś), czy problem, stworzony przez otoczenie (na przykład błędy wychowawcze), którego konsekwencją są zaburzenia chociażby właśnie w odróżnianiu fikcji od prawdy. Nałóg to przede wszystkim ucieczka, ucieczka wynika ze słabości, a słabość to nieumiejętność sprostania swoim problemom. W wielkim uproszczeniu i skrócie, żebyś sobie zobrazował sprawę i nie sadził absurdów. I nie sądzę, żeby skrzywiony człowiek był stereotypem gracza; nie ma aż tylu ludzi z predyspozycjami do faktycznego uzależnienia od gier. Jeśli wiesz, co to hedonizm, skojarz sobie to słówko z pytaniem, dlaczego tak wiele osób namiętnie grywa.

Przecież ci wszyscy "Rambo" z Finlandii, ze Stanów, z Niemiec raczej nie wykazywali się słabą psychiką, podczas odstrzeliwania ludzi.

Think of it a little bit. Względnie "normalny" człowiek nawet po mieszance Manhunta z Postalem teoretycznie nie weźmie nożyczek z domu i nie wyjdzie na ulicę, żeby robić przechodniom konfetti z twarzy. Do bycia baranem, który umiera z głodu po tygodniowym graniu w WoWa, wyskakuje z 8. piętra i ginie, bo okazało się, że jednak nie umie latać czy dziwi się, że ludzie nie wstają po rozpruciu im kosą brzuchów ("...bo w Diablo jest respawn..."), trzeba mieć predyspozycje. Trzeba być - jakkolwiek patetycznie to nie brzmi - skrzywdzonym i nieszczęśliwym osobnikiem, nie zwyczajnym idiotą.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Yennefer

Ja pisze o normalnych ludziach z normalnych rodzin. Ale co ty tam wiesz ... przeczytałaś gdzieś to i się (o ironio) wywyższasz ponad innych ... . Ale skoro twierdzisz, że brak celu w życiu to nie kłopot ... . Miałem znajomego, który był uzależniony od gier (sam mi o tym powiedział, gdy wygrał z uzależnieniem), wcześniej nikt o tym nie wiedział, był normalnym facetem, ale gdy go zapraszaliśmy często odmawiał, uczył się dobrze, wszystko byłoby w porządku. Lecz on wracał do domu i całe dnie grał w gry, doszło do tego, że mama odcinała mu prąd, żeby przestał grać. Sam mi o tym powiedział śmiejąc się z tego. Nie miał innych zajęć, mieszkał na końcu miasta i nie miał co innego do roboty więc grał, i to było jego sposobem na życie/nudę. I tak się uzależnił, z początku zabijał graniem nudę, aż w końcu nie potrafił inaczej żyć.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@Afro - Ten koleś musiał wieść bardzo ciekawe życie. Jeśli ktoś spędza cały dzień przed kompem/książką/budka z piwem zbyt ambitnego celu w życiu nie ma. W uzależnienie najłatwiej wpadają osoby wątłe psychicznie ponieważ, jak już pisałem, chcą być kimś. Chcą być kimś niezależnie od realności tego świata. Zapewne Twój kumpel nie był zbyt sławny w szkole. Okej, są przypadki gdzie ludzie uzależniają się "z nudów" ale w porównaniu z przypadkami gdzie ludzie chcą być kimś lub uciec od problemów jest to nikły odsetek. Osoby silne psychiczne w nałogi nie wpadają, ponieważ one potrafią sobie z problemami radzić i nie muszą uciekać z tego świata. Nie powiesz mi że slyszałeś/znasz jakąś silnie psychiczną osobę która wpadła w nałóg.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach



  • Kto przegląda   0 użytkowników

    • Brak zalogowanych użytkowników przeglądających tę stronę.

×
×
  • Utwórz nowe...