Skocz do zawartości

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

kong

Cykl o Mordimerze Madderdinie, Jacek Piekara

Polecane posty

Czytałem "Młot na czarownice" i muszę przyznać, że całkiem niezłe. Głównego bohatera nawet da się polubić, niekiedy pojawia się osobliwe poczucie humoru (

np. wezwanie anioła i wielki męski narząd rozrodczy

). Czyta się miło i szybko, nie wiadomo kiedy zleciały te dwa popołudnia ;)

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Główny bohater mnie często... irytuje, ale nie ze względu na idiotyczny charakter (jak to ma miejsce w wielu grach i anime), ale przez bycie momentami po prostu wredną świnią xD. Książka napisana całkiem strawnie (jestem aktualnie podczas czytania Młotu na Czarownice, a miałem przerwę ze względu na inny cykl), ale klimat zupełnie nie mój. Nie lubię zarówno śmierdzącego średniowiecza, jak i tematów czysto erotycznych i alkoholu. Zupełnie nie dla mnie, ale dla wielu osób podoba się bardzo (mama, brat), więc dla osób dorosłych polecam. :)

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Bohater jest... prosty. Jakby autor pomyślał: "Zrobię niemilca" i zrobił. I to wszystko. Jednakże nie grzeje, nie ziębi ten jego niemilec. Dorosły już niby jestem i tym bardziej się mi nie podoba ;) Dopiero pierwszym tom opowiadań, lecz już widać małą wtórność. Mam jeszcze drugi, może kiedyś...

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Pierwszy raz z tą postacią spotkałem się w czasopiśmie Fantasy gdzie było pierwsze opowiadanie - Sługa Boży (a Piekara był redaktorem naczelnym tego pisma :)) I spodobało mi się. Dlatego jak ukazały się recenzje zbiorów opowiadań z tym samym bohaterem (również w tym piśmie :)) przeczytałem w Empiku dostępne tomy (na własność mam tylko Łowców Dusz i najnowszy prequel Bicz Boży). Książki naprawdę są dobre, śledztwa ciekawe, a świat wciągający - choć brudny i zły. Główny bohater daje się lubić choć często popełnia naprawdę straszne czyny i nie jest palladynem walczącym o prawdę i sprawiedliwość :) Wkurza tylko ciągłe powtarzanie tych samych elementów w każdym opowiadaniu (Bo mają być samodzielne) i polityka samego autora który zamiast napisać "Czarną Śmierć" wypuszcza kolejne prequele. Na razie łącznie ma być ich już aż 7 - a "głównych" tomów jest na razie 4 - to jest absurdalne. Mimo wszystko serdecznie polecam całą serię - świetnie i szybko się czyta. I ja wolę kolejność chronologiczną niż w kolejności powstawania.

1. Rzeźnik z Nazaretu (2012)

2. Płomień i krzyż tom 1

3. Płomień i krzyż tom 2 (2012)

4. Ja Inkwizytor [swoją drogą strasznie gupi przedrostek w tytule] - Wieże do nieba

5. Ja Inkwizytor - Dotyk zła

6. Ja Inkwizytor - Bicz Boży

7. Ja Inkwizytor - Dzieci o kolorowych oczach (2012)

8. Sługa Boży

9. Młot na Czarownice

10. Miecz Aniołów

11. Łowcy Dusz

12. Czarna Śmierć

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

We własnej opinii Mordimer paladynem jest ;)

A to, że popełnia niekiedy czyny gorsze do zwalczanych przez siebie heretyków, nie ma dla niego większego znaczenia. Wszystko w imię Boże, nie? W tej serii wyraźnie widać poglądy autora. Co prawda z większością się zgadzam, ale i tak mi się to nie podoba. Niekiedy przesadza, a jeszcze czasem manifestuje je aż nazbyt wyraźnie - na przykład temat aborcji w ostatnio wydanym Biczu Bożym. Lub też wyzwisko "Palikocie ty jeden" - za bardzo się narzuca, to już nie są subtelne aluzje, lecz wciskanie swoich poglądów na siłę.

Swoją drogą to ciekawe, że Piekara jest przeciwko Kościołowi, ale popiera jego postulaty, te o aborcji chociażby.

A jeśli chodzi o planowane daty wydania poszczególnych tomów, to nie wierzę, że wyrobi się w terminie. Premiera Czarnej Śmierci była przekładana tyle razy, że zaczynam wątpić, czy kiedykolwiek się ukaże.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@UP

Ze dwa razy wyraźnie mówił (w monologu wewnętrznym ofkoz), że nie jest paladynem czy rycerzem w lśniącej zbroji ratującym dziewice :) Ale z tą propagandą masz rację - rzygać mi się chciało jak przeczytałem ten fragment o Palikocie. Dzięki za przypomnienie :dry: A co do autora - można być niewierzącym a jednocześnie szanować i cenić życie. No i Piekara Dzieci o kolor oczach na pewno napisze - co z resztą to się zobaczy.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@up

Chyba nie powiesz, że Mordimer nie uważa się za rycerza walczącego z heretykami. Co tam dziewice, wyraźnie uważa się za paladyna ratującego świat przed Złym. Temu przecież nie zaprzeczysz. Nawet tytuły dwóch tomów o tym świadczą. Młot na Czarownice i Miecz Aniołów - jak to inaczej zinterpretujesz? :D

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

To przecież są słowa zaczerpnięte z autentycznego dzieła "Male Maleficium" (czy jakoś tak) - Młot na czarownice. Oczywiście walczy ze złem, tępi heretyków, kacerzy, czarowników, demony i inne plugastwo. Ale nie robi tego w honorowej walce, tylko za pomocą sztyletu, szerskenu i Kostucha :) Powtarzam - paladynem na pewno nie jest, sam tak mówi. Nie interesuje go zwykła niesprawiedliwość dziejąca się w świecie. Obojętnie przechodzi obok morderstw, kradzieży i wyzyskowi które są zgodne z nauką kościoła.

Mnie jeszcze wkurza inna niedorzeczność. Mordimer zawsze jest bez grosza na początku każdej historyjki i nigdy nic nie odkłada. No bez jaj - człowiek tak inteligentny jak on wie, że nic nie trwa wiecznie i należałoby zatroszczyć się o przyszłość. W końcu większość zleceń przynosi mu sporo kasy. Idiotyzmem jest to, że w domyśle wszystkie pieniądze wydaje na wino i dziewczyny. Po tych 8 tomach powinien mieć kasę na czarną godzinę, którą mógłby właśnie w "Czarnej Śmierci" wykorzystać.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Przeczytałem jedynie Sługę Bożego, lecz z całą pewnością mogę powiedzieć, że Mordimer jest jedną z najciekawszych postaci, z jakimi się spotkałem :) Ta wylewająca się z niego hipokryzja (Ty czarujesz? Stos. My czarujemy? To eksperymenty), dosadny humor i ciekawy dobór kompanów - coś wspaniałego ;) Stawiam Inkwizytora na równi z Geraltem, zdecydowanie.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

No bez jaj - człowiek tak inteligentny jak on wie, że nic nie trwa wiecznie i należałoby zatroszczyć się o przyszłość.

Problem w tym, że Mordimer jest próżny, leniwy i łasy na luksusy. Gdy tylko ma jakieś pieniądze, zaczyna je trwonić, a przy tym wcale nie pali się tak bardzo do roboty. To mi się właśnie najbardziej w tej postaci podoba - niby jest bohaterem pozytywnym, ale jednocześnie jest zakłamanym hipokrytą, który wydzierając od żebraka ostatni grosz będzie sobie (a więc i czytelnikowi) mówił, że sam bardziej potrzebuje "na kubeczek wody i pajdeczkę chleba". I zrobi to tak umiejętnie, że czytelnik, dopóki dłużej się nie zastanowi nad całą sytuacją, będzie mu wierzył. : )

W sumie Piekara znalazł IMO najciekawszy sposób na sprzedawanie swojego antykatolicyzmu, bo pozostałych już przełknąć nie mogę

Hmm... Nie nazwałbym alternatywnej wizji jakiejś religii "sprzedawaniem swojego antykatolicyzmu". Tym bardziej, że wizja jest cholernie ciekawa i... Prawdopodobna. Rzekłbym, że nawet bardziej niż to, co znamy z naszego świata. Dodatek w postaci "heretyckich kultów", które "bluźnią" propagując zasady "nadstawiania drugiego policzka" jest, moim zdaniem, kolejnym (i jednym z wielu) nawiązań do naszej rzeczywistości.

Zresztą, samego Piekary nie znam, nie czytuję O NIM, czytam to, co napisze i być może dzięki temu - oderwaniu od osoby i poglądów autora - chłonie mi się jego teksty bardzo przyjemnie.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

W sumie Piekara znalazł IMO najciekawszy sposób na sprzedawanie swojego antykatolicyzmu, bo pozostałych już przełknąć nie mogę

Hmm... Nie nazwałbym alternatywnej wizji jakiejś religii "sprzedawaniem swojego antykatolicyzmu". [...] Zresztą, samego Piekary nie znam, nie czytuję O NIM, czytam to, co napisze i być może dzięki temu - oderwaniu od osoby i poglądów autora - chłonie mi się jego teksty bardzo przyjemnie.

Żeby to było tak łatwo. O ile u niektórych autorów mogę przełknąć poglądy i bucówę, u niektórych to się po prostu wylewa z kartek. Grzędowicz staje mi w gardle, Twardoch lubi pojechać po bandzie, a Piekarę jak lubiłem, tak od czasu słynnego dzieciaka, który "pali kota" nie mogę nic jego autorstwa przeczytać - po prostu mi się coś cofa (nie żebym akurat do celu przytyku miał szczególnie ciepłe uczucia, nadmieniam). Coś jest w słowach, że w Polsce źli prawicowi politycy zostają prawicowymi dziennikarzami, a źli prawicowi dziennikarze zostają pisarzami fantastyki.

Bottom line jest taki, że póki autorzy posługują się metaforami i kreacją świata, by sprzedać swoją wizję rzeczywistości/przyszłości - póty jest ok. Ale jak zaczyna się model "autor na pokładzie!", to czas brać nogi za pas. Ta uwaga zresztą dotyczy fantastyki w ogóle - cykl Goodkinda o Pierwszym Prawie Magii w pewnym momencie staje się laudacją obiektywizmu i ALL HAIL AYN RAND, znowu jak ostatnio czytałem Mieville'a, to myślałem, że mi się uleje od chamskich anarchistycznych wstawek. Teraz podczytuję Bacigalupiego i też już widzę, że chodzi tu tylko o korpo ZŁE, genetyczne modyfikacje ZŁE ZŁE ZŁE. Meh.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Co do "palikota" - to faktycznie był... Kontrowersyjny fragment, zgodzę się. Co najmniej niepotrzebny, ale czy aż tak mocno odciskający się na całej reszcie treści? Jak na mój gust, był to dokładnie taki sam ozdobnik, jak każdy inny, choćby ten z "heretyckimi kultami głoszącymi miłość bliźniego i wybaczanie grzesznikom".

Reszta chyba bardziej pasuje tutaj, gdzie też zapraszam po moją odpowiedź. : )

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@UP

No weźcie przestańcie ciągle przywoływać ten fragment. Był on tragiczny, ciągle rzygać mi się chce jak o nim wspominam. Ale ten jeden kawałek nie powinien przekreślać całego cyklu. Zapomnijmy o nim choć na chwilę.

No i Alknar - nie zgodzę się z tobą. Mordimer nie jest kompletnym chciwcem ani tym bardziej leniem. Ceni się, no i za niebezpieczną robotę, cierpienia przy modlitwie, należy się słuszne wynagrodzenie. A gdyby był pazerny to

zabrałby całe złoto Rashkiela w "Słudze Bożym", trucicielkę wydałby władzom i sam zagarną majątek jej męża, a nie kazał złej rodzinie wszystko jej oddać. No i nie troszczyłby się o tą córkę którą ojciec chciał złożyć w ofierze za powrót młodości, tylko albo sprzedałby ją do burdelu albo zagarną rentę którą biskup jej przyznał.

Więc proszę, nie oczerniać tak Mordimera, że jest leniwy, chciwy i pazerny.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

No weźcie przestańcie ciągle przywoływać ten fragment. Był on tragiczny, ciągle rzygać mi się chce jak o nim wspominam. Ale ten jeden kawałek nie powinien przekreślać całego cyklu. Zapomnijmy o nim choć na chwilę.
Bardzo bym chciał, ale to niemożliwe. To jak ponowne wejście na drogę, na której w przeszłości wlazło się w wielkie, śmierdzące i wyjątkowo lepkie g*wno - nie da się nie rozglądać, czy aby czasem jakieś znowu nie leży.

czy aż tak mocno odciskający się na całej reszcie treści?
A słyszałeś o przysłowiowej łyżce dziegciu? Zresztą, akurat fragment, który przywołujesz jako porównanie jest zupełnie odmienny: nie dość, że to typowe mrugnięcie okiem, to jeszcze osadzone w świecie, w którym żyje Madderdin. Tymczasem fragment, który tak tu grillujemy, jest niczym bitchslap w biały dzień.
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ostatnio przeczytałem "Ja Inkwizytor: Dotyk zła". Jak to zwykle z książkami Pana Piekary - średnia lektura, która mile mnie odprężyła, kiedy potrzebowałem odpoczynku od "A Clash of Kings" Martina.

Porównując do "JI: Wieże do nieba" to jest gorzej. A porównując do "Sługi bożego" (nie czytałem do tej pory pozostałych książek tej serii) jest dużo gorzej.

Nie podzielam poglądu o powtarzalności dzieł tego autora. Równie dobrze można by było mówić tak o Sherlocku Holmesie (bo przecież on cały czas prowadzi te dochodzenia, cały czas szuka poszlak i cały czas, cholera, jest niezrównany). Jak to z kryminałami (a moim zdaniem cykl o Madderdinie to właśnie kryminały w realiach fantastycznych), są powtarzalne, ale na pewno nie takie same.

Wracając do tematu, chcę powiedzieć, że moja opinia o spadku jakości treści w porównaniu do poprzednich książek wynika z tego, że po prostu Pan Piekara miał gorszy pomysł. O ile pierwsze opowiadanie (tytułowy "Dotyk zła") było całkiem ciekawe i zgrabne (choć już w połowie można się spodziewać zakończenia), to drugie zupełnie mi nie przypadło. Głównie dlatego, że na pierwszym planie nie było inkwizytorskiego dochodzenia, a biust Dorotki. Nie lubię książek, gdzie motyw seksu jest motywem przewodnim. 90% tego opowiadania (rzecz jasna strzelam, nie liczyłem tego) to właśnie seks. Nie mam nic przeciw pikantnym dodatkom, ale wole te, jakie stosował w "Wiedźminie" Pan Sapkowski, który wiedział, gdzie leży umiar w tego typu zabiegach.

Książka zła nie jest, ale nie jest też specjalnie dobra. W ogóle jego dzieła są dobre na tyle, by je przeczytać, ale nie na tyle, bym wydawał na nie pieniądze, dlatego zawsze dostaje je z jakichś okazji, samemu nie płacąc.

A teraz z innej beczki. Czytałem ostatnio dwa wywiady (pierwsze lepsze, wyszukane w google): Z Jackiem Piekarą i Andrzejem Sapkowskim. Kiedyś, kiedyś, dawno temu sądziłem, że Pan Piekara to gbur żyjący w nieudanym małżeństwie i umiejący się wybić w branży książkowej tylko dlatego, że pisze wulgarnie i niesmacznie, co szokowało (i szokuje nadal, bo wystarczy przeczytać "Przenajświętszą Rzeczpospolite" - ciekawa fabuła, pomysł i bohaterowie, przykryte przesadną wulgarnością i obrzydliwościami, choć nie przeczę, że wiem, że ta książka to jedna wielka karykatura). O ile te pierwsze zarzuty (o gburostwie i małżeństwie) to totalne bzdury, to drugie wciąż podtrzymuje, bo Pan Piekara jest głównie znany właśnie przez to, że nie boi się robić tego, co przeraża innych. Inna sprawa, że wolę tych, co się boją... Po przeczytaniu tego wywiadu stwierdziłem, że to sympatyczny i inteligentny facet z charakterystycznym talentem pisarskim.

Zaś o Panu Sapkowskim zawsze myślałem, jako o miłym staruszku o ciętym dowcipie i otwartości do wszystkich stworzeń. Potem moja dawna nauczycielka angielskiego, która otacza opieką death metalowy zespół (btw - posłuchajcie, mnie nie zachwyca, ale może kogoś zachwyci), powiedziała mi, że pisała kiedyś maila do Pana Sapkowskiego w sprawie nazwy do tegoż zespołu. Rozchodziło się o to, że prosiła o pozwolenie na używanie nazwy Nilfgaard. Autor się zgodził, ale dowiedziałem się, że jest cholernie nieprzyjemnym gościem. A po przeczytaniu tego wywiadu, wiem już, że nie jest cholernie nieprzyjemny. To gbur i bufon, z którym prowadzenie rozmowy doprowadza do tego, że zostaniesz przez tego faceta uznany (lub uznana) z głupca, którego kopnął zaszczyt rozmowy z takim cudem jak Endriu Sapkowski. Nie chciałbym go spotkać.

To tak tylko w ramach pokazania, że nie można oceniać autora po książce, którą wydał ;)

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nie podzielam poglądu o powtarzalności dzieł tego autora.
Bo tu chodzi o co innego. Nie wiem jak w tych nowszych książkach (JI), ale pierwsze cztery tomy opowiadań miały wnerwiające powtórzenia. Np. odzywki Mordimera bezpośrednio do czytelnika ("wasz uniżony sługa" i cała reszta fałszywej skromności) pojawiają się tak często, że ma się ich dosyć już po pierwszym tomie. Dalej jest Modlitwa, która za każdym razem wygląda identycznie (kopiuj->wklej) - kiedy Mordi zaczyna to robić, wiesz, że możesz przewrócić stronę, bo całość znasz już na pamięć. No i tak gdzieś co drugie opowiadanie pojawia się cycata blondyna. ;)

Pan Piekara jest głównie znany właśnie przez to, że nie boi się robić tego, co przeraża innych
A cóż to takiego? Odcinanie kuponów od popularności postaci? No tak, bo taki Sapkowski się boi. :tongue:

nie można oceniać autora po książce, którą wydał
By dojść do tego wniosku potrzebowałeś wywiadów i opowieści anglistki? Jak w ogóle można oceniać czyjś charakter po tym, jakie opowieści wymyśla? Co ma jedno do drugiego?
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jeśli mowa o powtarzalności, to mnie do furii doprowadzał identyczny w każdym opowiadaniu opis pewnego gabinetu. SRSLY, ileż można copy-paste'ować ten sam, kilkulinijkowy fragment?

Z niecierpliwością czekam na kontynuację przygód dzielnego inkwizytora, ale wszystko zanosi na to, że prędzej się doczekam kolejnego, stricte retrospekcyjnego tomu, niż wyczekiwanej Czarnej Śmierci - chyba, że coś przegapiłam... Cóż, miło by było wrócić do tego pokręconego świata.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Bo tu chodzi o co innego. Nie wiem jak w tych nowszych książkach (JI), ale pierwsze cztery tomy opowiadań miały wnerwiające powtórzenia. Np. odzywki Mordimera bezpośrednio do czytelnika ("wasz uniżony sługa" i cała reszta fałszywej skromności)

Jak rozumiem do Mickiewicza też masz pretensje o to, że Gerwazy co i rusz mówi "mopanku"?

To nie jest "powtórzenie", czy "powtarzalność". Co jest cecha charakteru wykreowanej postaci.

Czym jest powtarzalność możesz zobaczyć na przykładzie dzieł BioWare, natomiast kolejne śledztwa Mordimera mają ze sobą wspólnego niewiele.

Jeśli mowa o powtarzalności, to mnie do furii doprowadzał identyczny w każdym opowiadaniu opis pewnego gabinetu. SRSLY, ileż można copy-paste'ować ten sam, kilkulinijkowy fragment?

Masz na myśli gabinet biskupa, czy coś innego? Dawno nie czytałem serii od Sługi Bożego wzwyż, więc nie pamiętam. Pocieszę Cię, że w "Ja Inkwizytor" żaden gabinet się nie pojawia. : )

A co do powtarzania w kółko jednego opisu - wkurzałbym się, gdyby to się pojawiało w każdym opowiadaniu, ale tak nie jest. Pojawia się wtedy, kiedy Mordimer dane miejsce odwiedza i... Skoro to jest ten sam gość w tym samym miejscu to wydaje mi się, że podobny (bo przecież on chyba nie jest identyczny?) opis jest jak najbardziej na miejscu.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

identyczny w każdym opowiadaniu opis pewnego gabinetu

Zapewne chodzi o opis gabinetu biskupa. :wink:

Powtórzenie były irytujące, ale w pierwszych tomach przymykałem na to oko - w całości "łyknąłem" tylko Sługę Bożego, późniejsze części dawkowałem po jedno, dwa opowiadania dziennie. Właśnie gabinet biskupa, podróż do nie-świata, nazywanie siebie pokornym sługą, czy nachalne wspominanie o niezwykle wyczulonym węchu - elementy powtarzające się w każdym, lub prawie każdym opowiadaniu, sprawiły, że ilekroć próbowałem zabrać się do sagi po po raz drugi, po kilku rozdziałach porzucałem ją by rozpocząć czytanie Wiedźmina bądź trylogii Kłamcy.

Jak wspomniał Alaknar, prawie wszystkie śledztwa wpisują się w schemat oferta pracy-rozmowa z biskupem-zebranie zespołu-ewentualne początkowe pomyłki-wielki olśnienie.

W serii JI, brakuje opisu gabinetu, bo wydarzenia poprzedzają oryginalną sagę. :wink:

Oby Dzieci o kolorowych oczach okazały się zbiorem powiązanych ze sobą opowiadań, jak w pierwszych tomach, bo Bicz Boży w formie powieści to raczej klapa... Śledztwo

rozwiązane po przeczytaniu ok. 60% książki

, a powtórzenia w TEJ formie książki przyprawiają o białą gorączkę.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Macie rację, powtórzenia o węchu, że chce zarobić tylko na kubeczek wina i pajdkę chleba, są bardzo wkurzające. I żeby te opowiadania były publikowane gdzieś cyklicznie, w jakiś gazetach. Ale nie, poza Fantasy (który już upadł) zawsze były w wersji książkowej razem, przy sobie. Więc te dublety są bez sensu. Jednak ja naprawdę b.lubię czytać losy Mordimera, więc przełykam powtórzenia i szybko lecę dalej. I pewnie dlatego akurat w "Biczu Bożym" ich nie zauważyłem.

Jak tak patrzę na zapowiedzi na stronie Fabryki Słów to mina mi rzednie. "Czarna Śmierć" jeśli wyjdzie to może gdzieś na święta 2012 albo i później :/ Żeby chociaż te "Dzieci o kolorowych oczach" wyszły. Bo "Rzeźnika z Nazaretu" pewnie kupię ale bez przekonania.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

A cóż to takiego? Odcinanie kuponów od popularności postaci? No tak, bo taki Sapkowski się boi. :tongue:

Ilu znasz autorów, którzy oddają do redakcji tekst, w którym jeden z bohaterów mówi o tym, że jego największym marzeniem jest analny seks z Jezusem Chrystusem? Ja jednego - Jacka Piekarę. Jestem ciekaw, ile jeszcze głupszych pomysłów ma ten człowiek w głowie.

By dojść do tego wniosku potrzebowałeś wywiadów i opowieści anglistki? Jak w ogóle można oceniać czyjś charakter po tym, jakie opowieści wymyśla? Co ma jedno do drugiego?

Uważasz, że bohater książki (jego charakter dokładniej) odzwierciedla samego pisarza? Ja tak. Więc działa to w dwie strony, z tą różnicą, że bohatera można zmienić, a autora nie.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ilu znasz autorów, którzy oddają do redakcji tekst, w którym jeden z bohaterów mówi o tym, że jego największym marzeniem jest analny seks z Jezusem Chrystusem? Ja jednego - Jacka Piekarę. Jestem ciekaw, ile jeszcze głupszych pomysłów ma ten człowiek w głowie.

Faktycznie, niesmaczne. Chociaż możliwe, że w kontekście do reszty jest to jakoś uzasadnione, nie wiem, nie natknąłem się na ten fragment.

Uważasz, że bohater książki (jego charakter dokładniej) odzwierciedla samego pisarza? Ja tak. Więc działa to w dwie strony, z tą różnicą, że bohatera można zmienić, a autora nie.

Fragment wywiadu z ASem:

- I żaden z bohaterów nie posiada pana cech?

- Żaden. Nie mam tendencji do karykaturowania, ani do przypisywania fikcyjnym postaciom cech osób rzeczywistych. Nikogo to nie bawi.

Cały wywiad: KLIK!

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ilu znasz autorów, którzy oddają do redakcji tekst, w którym jeden z bohaterów mówi o tym, że jego największym marzeniem jest analny seks z Jezusem Chrystusem?
(hehe) Oj tam, takie sobie tanie chwyty a la Palikot czy dawne okładki "Wprostu". Jezus jest pod tym względem bardzo "bezpieczną" figurą. Na zastąpienie go w tych marzeniach papieżem JP2 Piekara już by się nie odważył. Poza tym to oczywista przesada, nie da się jej brać na serio. Co innego opisy "zabaw" u Ketchuma, czy np. stosunki (tak, te stosunki) nastoletniego rodzeństwa u McEwana. Piekara "wyszalał się" w jednej książce i już nie wraca do tamtych wygłupów. :smile:

Uważasz, że bohater książki (jego charakter dokładniej) odzwierciedla samego pisarza?
Nie, i dlatego zadałem tamto pytanie. Dlaczego miałbym w głównym bohaterze widzieć osobę samego autora? Oczywiście zdarza się, że tak to wygląda, zwłaszcza u nastoletnich twórców epickiej fantasy (pozdrawiam Paoliniego :biggrin: ), chociaż i tu nie do końca, bo widzisz to, kim autor chciałby być, a nie to, kim jest naprawdę. Bądźmy jednak poważni - "Wiedźmin" to nie autobiografia, "Przenajświętsza..." też nie, a Mordimer to nie Piekara. Chcesz wyrobić sobie zdanie na temat autora - czytaj jego publicystykę.
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@Xavion

Czytałem ten wywiad i wiem, co powiedział Sapkowski, ale nie znaczy to, że muszę się z nim zgadzać. Mam swoje zdanie na ten temat. A jeśli już przytaczać słowa innych ludzi, jako argumenty, to przeczytaj wywiad z Piekarą. On stoi w opozycji do Sapkowskiego i podziela mój pogląd na tą sprawę. Przy okazji polecam, by i tak każdy przeczytał ten wywiad, bo jest całkiem 8udany :)

@Tzar

Piszesz:

(...) chociaż i tu nie do końca, bo widzisz to, kim autor chciałby być, a nie to, kim jest naprawdę.

Kim chciałby być, tak? A więc wiąże się to z jego marzeniami? A więc z jego częścią? A więc z nim samym? Taka jest moja dedukcja. Bo przecież wiem, że autor nie pisze o sobie, bo to oczywiste. Poza tym osoba autora (a dokładniej jego ułamek) nie musi być przecież widoczna tylko w głównym bohaterze.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Chcesz wyrobić sobie zdanie na temat autora - czytaj jego publicystykę.
Or not? W gruncie rzeczy sam fakt, że autor fantastyki uprawia publicystykę, mówi nam wystarczająco wiele o nim samym, by sama lektura jego poglądów była już zbędna ;]

Szlag, napisałem to jako żart, ale potem spróbowałem znaleźć jakiś przykład kontrfaktyczny (czyli autora sf-fantasy, który uprawia publicystykę i mniej lub bardziej trzyma się poręczy) i nie mogę, po prostu nie mogę!

Mordimer to nie Piekara.
Rozumiem o co ci chodzi, ale chyba muszę uzupełnić dla innych: niewielu autorów ma dość wybujałe ego, by wsadzić swojego avatara bezpośrednio do fabuły (Stephenie Kingu, czymżesz ci zawiniliśmy?), choćby pod zmienioną postacią. W większości przypadków jakiś bohater - nawet niekoniecznie główny - dostaje pewne stężenie cech/poglądów autora. Problemem jest oczywiście, by wydestylować je spośród reszty. Jednym z całkiem niezłych sposobów jest karma houdini check: jeśli bohater robi coś wbrew panującej w danym świecie etyce i nie zostaje za to ukarany (albo wręcz zostaje nagrodzony), to najprawdopodobniej mamy do czynienia z cechą wspomaganą odautorsko ;>
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach



  • Kto przegląda   0 użytkowników

    • Brak zalogowanych użytkowników przeglądających tę stronę.

×
×
  • Utwórz nowe...