Skocz do zawartości

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Pzkw VIb

PEGI i inne systemy klasyfikacji gier

Polecane posty

Dali nam przecie życie. Mi ten fakt wystarcza. Co jeszcze wg. Ciebie powinni zrobić? confused.gif

Mylisz autorytet z szacunkiem.

Zgadzam się z Risinem. To do rodziców należy prawo wychowywania swoich dzieci zgodnie z własnymi poglądami, a nie odwrotnie. Rodzic może uważać nawet, że w ogóle nie powinieneś grać w gry i możesz co najwyżej cicho załkać.

No to popróbuj za parę lat na tej zasadzie dziecko wychować. Szczególnie patrząc na dzisiejszą dziatwę gimnazjalną. Zakładając wersję optymistyczną (tzn: że twoje przyszłe potomstwo będzie płci żeńskiej, bo chłopczyk pewnie od 12 roku będzie zasuwał na siłownię i na ostrzejsze uwagi będzie cię okładał stołem) uzyska się jedynie efekt odwrotny. Oczywiście wyolbrzymiam nieco, ale nie zmienia to faktu, że dzisiaj na autorytet u dzieciarni ciężko zapracować.

Niekoniecznie rodziców z chorymi dziećmi. Są rodzice (jak i dzieci) którzy to chcą sobie popykać na PeCecie, a więzy krwi nie pozwoliły im na miliart-rdzeniowego klocka itd. Od takich spraw jest obsługa doradzi co wziąć na rodzinny budżet itd. Tak samo jest z grami, jak ktoś nie wie co to jest za gra (chcąc doradzić się okładką) patrzy w pierwszej kolejności na pegi i to co napisali twórcy... Nie cała polska jest pokoleniem na miarę XXI wieku, są ludzie którzy nie mieli z tym styku w np młodości i chcą jak najlepiej dla pociech (zonk, komputery są od przeszło 2 pokoleń, dla wybrańców- 3).

Dokładnie. Oznaczenia są z resztą nie tylko przydatne gdy rodzic coś kupuje. Zawsze może przetrzepać dzieciakowi półkę jak ten jest w szkole, po czym gdy już pociecha wróci, "przypadkiem" trafić na oznaczenie ponownie. Nie trzeba od razu roztaczać dantejskich wizji wyrzucania gier do pieca. Raczej w takim przypadku należałoby z dzieckiem porozmawiać. Tu Ruczek miał absolutną rację. To, że dzisiaj po ulicach panoszy się taki a nie inny element to nie wina "bezstresowego wychowania", tylko tego, że rodzice po prostu spieprzyli sprawę. Nie byli w stanie przekazać i wpoić dziecku pozytywnych wartości i wzorców.

Była mowa o bezsensownych oznaczeniach PEGI. No ok, ale dzieciak może przecież na spokojnie wytłumaczyć rodzicowi, że w grze takich elementów nie ma. Może nawet pokazać. Oczywiście jeśli nie zakłada się modelu wychowania jaki zaproponował Keeveek.

Mowa była także o sprzedawcach, których rada mogłaby by zastąpić oznaczenia. Problem polega na tym, że sprzedawca, osoba z obsługi, czy to w Empiku czy w markecie, ma wystarczająco instynktu samozachowawczego, by nie odwodzić klientów od kupna. Nie wspominając o tym, że niekiedy "obsługant" stara się zwyczajnie namolnego klienta pozbyć.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Była mowa o bezsensownych oznaczeniach PEGI. No ok, ale dzieciak może przecież na spokojnie wytłumaczyć rodzicowi, że w grze takich elementów nie ma. Może nawet pokazać. Oczywiście jeśli nie zakłada się modelu wychowania jaki zaproponował Keeveek.

I dzieciak usłyszy "Nie pyskuj!". Przynajmniej ja bym usłyszał od swojego ojca. Całe szczęście, że rodzina sie nie kończy na rodzicach, i mam starszego brata, który z ojcem już może polemizować.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Raczej wina separacji na linii rodzic-dziecko. Jak ja miałem pierwszy komputer to razem z ojcem grałem w pierwszego Colina i Age of Empires, razem uczyliśmy się jak się obsługuje komputer. Potem to wygasło, matka mi czasami nie pozwalała kupić gry jak była krew na screenach na pudełku, ale grałem raczej bez przeszkód.

Oczywiście, gdyby gry odbiły się jakoś na moim zachowaniu, to może i byłby wprowadzone jakieś restrykcje, ale nigdy nie byłem agresywny, czego nie można powiedzieć o większości dzisiejszych gimnazjalistów.

A jak wasi rodzice mają jedyny argument "nie pyskuj", to pogratulować...

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ja raczej myślę, że jak ktoś rzucił tym wyrażeniem w temacie, niektórzy przyczepili się do tego jak do jakiegoś arystotelesowskiego złotego środka, by udowodnić sam już nie wiem co. Że oni zawsze mają rację w życiu i decyzjach, a rodzice nie?

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Oczywiście, gdyby gry odbiły się jakoś na moim zachowaniu, to może i byłby wprowadzone jakieś restrykcje, ale nigdy nie byłem agresywny, czego nie można powiedzieć o większości dzisiejszych gimnazjalistów.

I to jest chyba sedno sprawy. Młodzież wynosi swoją agresję z domu, z wychowania przez rodziców, nie z gier właśnie. Moim rodzicom się w życiu dobrze powodzi i mogę sobie pozwolić na kupowanie gier i grę na dobrym sprzęcie, także w gry "brutalne" jak GTA. I jakoś jeszcze nikogo nie zabiłem, a z zachowania w szkole mam bardzo dobry/wzorowy. A ci agresywni, wulgarni, stosujący przemoc pochodzą z biedniejszych rodzin i grają głównie w Tibie, w której jakoś za bardzo przemocy nie widać(chyba że werbalna przemoc na czacie i dręczenie newbów się liczy:P). I nie tyczy się to tylko biedniejszych rodzin tylko tych wszystkich z problemami i błędami wychowawczymi. I PEGI czy atakowanie gier przez przeróżnych "profesorów" jest próbą zamaskowania tych błędów wychowawczych. Dla mnie gry działają wręcz przeciwnie, jak wkurzę się i mam ochotę kogoś zabić to odpalam GTA i mogę się wyżyć do woli. Uważam, że PEGI powinno działać, ale w trochę inny sposób, czyli za pozwoleniem rodziców, bo mimo wszsystko Lola 3D nie nadaję się na +3:P

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Raczej wina separacji na linii rodzic-dziecko. Jak ja miałem pierwszy komputer to razem z ojcem grałem w pierwszego Colina i Age of Empires, razem uczyliśmy się jak się obsługuje komputer. Potem to wygasło, matka mi czasami nie pozwalała kupić gry jak była krew na screenach na pudełku, ale grałem raczej bez przeszkód.

Dokładnie. W moim przypadku nawet ojciec był bardziej zainteresowany obsługą samego sprzętu (ja wtedy skupiałem się raczej głównie na graniu). W efekcie obsługi kompa uczyłem się od ojca i na tym gruncie, podobnie jak na gruncie gier mogłem sobie bezproblemowo z ojcem dyskutować, pomimo, iż również stosował on niekiedy argument "nie pyskuj" gdy w danej dyskusji nie posiadał wystarczającej wiedzy by ze mną polemizować. Wynika więc to nie z złego nastawienia rodziców a ze zwykłego braku wiedzy.

Zgadzam się z Risinem. To do rodziców należy prawo wychowywania swoich dzieci zgodnie z własnymi poglądami, a nie odwrotnie. Rodzic może uważać nawet, że w ogóle nie powinieneś grać w gry i możesz co najwyżej cicho załkać.

A jak wasi rodzice mają jedyny argument "nie pyskuj", to pogratulować...

Może to tylko moje prywatne odczucie, ale trochę sobie przeczysz. Z jednej strony rodzic ma pełnie władzy, może uważać, że nie grać i koniec a dziecko nie ma nic do gadania, jednak ganisz już użycie uniwersalnego rodzicielskiego argumentu. Leo, why?

I to jest chyba sedno sprawy. Młodzież wynosi swoją agresję z domu, z wychowania przez rodziców, nie z gier właśnie.

Nie zgadzam się z tym twierdzeniem. Rodzice mogą (moim zdaniem) dziecku nie wpoić pewnych wartości, lub wpoić wartości nieprawidłowe, acz ma to miejsce raczej w rodzinach patologicznych. Większość negatywnych zachowań dziecko podłapuje od środowiska ogółem a w szczególności od rówieśników. Krótko mówiąc: agresji dziecko może nauczyć się nawet w szkole na przerwie.

Moim rodzicom się w życiu dobrze powodzi i mogę sobie pozwolić na kupowanie gier i grę na dobrym sprzęcie, także w gry "brutalne" jak GTA. I jakoś jeszcze nikogo nie zabiłem, a z zachowania w szkole mam bardzo dobry/wzorowy. A ci agresywni, wulgarni, stosujący przemoc pochodzą z biedniejszych rodzin i grają głównie w Tibie, w której jakoś za bardzo przemocy nie widać(chyba że werbalna przemoc na czacie i dręczenie newbów się liczy:P).

Mocno generalizujesz. Co prawda z gimnazjum pożegnałem się kilka lat temu, ale wciąż pamiętam co ciekawszych "ananasów". Na siłkę, "wspomagacze" nie wszyscy zarabiali kradzieżą komórek. Paru gości z "dobrych" rodzin też się zdarzyło. Błędy wychowawcze nie polegały tu na ukazywaniu agresji a raczej na zaniedbaniu.

I PEGI czy atakowanie gier przez przeróżnych "profesorów" jest próbą zamaskowania tych błędów wychowawczych. Dla mnie gry działają wręcz przeciwnie, jak wkurzę się i mam ochotę kogoś zabić to odpalam GTA i mogę się wyżyć do woli. Uważam, że PEGI powinno działać, ale w trochę inny sposób, czyli za pozwoleniem rodziców, bo mimo wszsystko Lola 3D nie nadaję się na +3:P

Co do profesorów się zgodzę. Co do PEGI już nie. Wszystko ma swoje korzenie zwykle w pojedynczym wydarzeniu (za przykład pozwolę sobie postawić aferę po programie "UWAGA" poświęconym mandze i anime, oraz zaleceniami wiekowymi jakie pojawiły się na publikacjach tegoż wydawnictwa krótko po tym wydarzeniu). Acz ogólnie masz słuszność, rodzice powinni być bardziej uświadomieni co do tego, co te znaczki oznaczają, oraz na ile można na nich polegać

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Może to tylko moje prywatne odczucie, ale trochę sobie przeczysz. Z jednej strony rodzic ma pełnie władzy, może uważać, że nie grać i koniec a dziecko nie ma nic do gadania, jednak ganisz już użycie uniwersalnego rodzicielskiego argumentu. Leo, why?
Rodzic może wychować dziecko zgodnie ze swoimi przekonaniami i sumieniem, ale nie powinien zbywać ciekawości i argumentów dziecka, nie posiadając własnych.

iększość negatywnych zachowań dziecko podłapuje od środowiska ogółem a w szczególności od rówieśników. Krótko mówiąc: agresji dziecko może nauczyć się nawet w szkole na przerwie.
Zadaniem rodzica w takiej sytuacji jest wyłapywanie takich sytuacji i przeciwdziałąnie skutkom. Jedynie rodzic, który za jedyny swój cel pozostawia postawienie dzieciaka przed TV i kompem i "święty spokój" może przeoczyć pierwsze przekleństwa, itp, których uczy się dziecko w piaskownicy.
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Niestety nasz świat jest przepełniony przekleństwami : place zabaw sa obsadzone przez "ziomali", a k**wy lecą gęsto.

W grach przekleństwa występują od PEGI +16.

Dla rodzica PEGI +18 powinno by wskaźnikiem że ta gra nauczy dziecko przekleństw, pokaże nagość itp.

Rodzice - patrzcie co kupujecie swoim dzieciom.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jestem zdania, że na PEGI powinni zwracać uwagę sprzedawcy w sklepach. Jak na razie, spotkałem się tylko z jednym przypadkiem kiedy sprzedawca nie sprzedał gry z oznaczeniem 18+ graczowi który ma 8-10 lat. Taki wynik jest zastraszający. Na moich oczach pracowniczki MediaMarkt sprzedawały z uśmiechem 8-latkom najnowszą część GTA :/

Rodzice muszą zacząć grać z dziećmi w gry komputerowe. To jedyne rozwiązanie problemu rosnącej przemocy, o którą oskarżają gry komputerowe. Gry nie są winne, tylko ludzie. Ludzie którzy sprzedają brutalne gry dzieciom; ludzie, którzy nie kontrolują tego w co grają ich pociechy; ludzie, którzy wolą wytykać palcami niż sami się zmienić...

Tak na marginesie - dzisiaj w kościele wpadłem na pomysł stworzenia SOFTCOROWYCH wersji brutalnych gier - takich jak GTA. Wiem, że już takie gry są tworzone, ale takie hity jak GTA nie mają chyba odpowiednika dla dzieci - a to dzieci rajcuje :/

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Gość Ruffian

Hmmm... Miałem kiedyś taką sytuację:

Pożyczyłem od kolegi Fable-The Lost Chapters

Idę sobie z tą grą pod pachą (licealista, powrót ze szkoły). Zaczepiają mnie koleżanki: -"E, co tam niesiesz?" - Pokazuję pudełko - "Gra? To takie dziecinne." - Wskazuję na znaczek PEGI (+16) - "Eee, według mnie to i tak dla dzieci." - Koniec rozmowy.

Jeśli taki pogląd - że gry to tylko zabawki dla dzieci - się utrzyma, to nie dziwmy się, że oznaczenia mało dają, bo obawiam się, że u wielu ludzi panuje właśnie taki stereotyp gry-zabaweczki.

PS: Nie liczę tu oczywiście Prof. S. Jonalistów => "GRY TO ZŁO!" Po prostu dobrze by było się zainteresować, o co w danej grze chodzi, zanim da się ją dziecku. Jeśli nie zagrać w tę grę, to chociaż przeczytać prasę branżową i zwrócić uwagę na oznaczenia na pudełku.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Może trochę inaczej- Coraz więcej rodziców zaczyna się również interesować graniem, aczkolwiek nie znaczy to, że czytają czasopisma o tejże właśnie tematyce. Do czego zmierzam- Coraz więcej ludzi wie co oznaczają znaczki pegi (klnę ich na wszystko co na ziemi i pod nią) i (już podawałem przykład-http://forum.cdaction.pl/index.php?showtopic=37707&st=80) tomb ridera bym nie miał gdyby nie CD-Action. Bo tam klasyfikacja jest (wg mnie) poprawna! I nie chodzi mi o to, że jak obniżają minimalny wiek zalecany dla gracza to pismo jest fajne i wogóle, a jak zawyżają to lecą tekst typu "pieprzone CD-Action!". Warto dlatego czasem "wspomóc" rodziców takim właśnie CD-A

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zadaniem rodzica w takiej sytuacji jest wyłapywanie takich sytuacji i przeciwdziałąnie skutkom. Jedynie rodzic, który za jedyny swój cel pozostawia postawienie dzieciaka przed TV i kompem i "święty spokój" może przeoczyć pierwsze przekleństwa, itp, których uczy się dziecko w piaskownicy.

Wyszła by z tego sytuacja jak z "Ferdydurke" Gombrowicza. Z dzieckiem nie da się być niestety 24/7. Owszem, rodzic zaniedbujący dziecko i ograniczający się do rozmowy w stylu: "Jak było w szkole?" "Dobrze" "Aha" takich sytuacji nie wyłapie, jednak nawet rodzic mający z dzieckiem dobry kontakt nigdy nie zna kulisów życia szkolnego w pełni. Kontrola środowiska i znajomych niestety też jest marnym pomysłem. Niestety, zapobiegać jest dosyć ciężko. Acz nie znaczy to, że nie należy próbować.

Pożyczyłem od kolegi Fable-The Lost Chapters

Idę sobie z tą grą pod pachą (licealista, powrót ze szkoły). Zaczepiają mnie koleżanki: -"E, co tam niesiesz?" - Pokazuję pudełko - "Gra? To takie dziecinne." - Wskazuję na znaczek PEGI (+16) - "Eee, według mnie to i tak dla dzieci." - Koniec rozmowy. Jeśli taki pogląd - że gry to tylko zabawki dla dzieci - się utrzyma, to nie dziwmy się, że oznaczenia mało dają, bo obawiam się, że u wielu ludzi panuje właśnie taki stereotyp gry-zabaweczki.

Pogląd powszechny wśród osób chcących uchodzić za dorosłe: dorosłość oznacza robienie tego co robią dorości (zwykle kończy się to na pójściu ostro w wszelkiego rodzaju używki). Jakoś tak nikomu nie przyjdzie do głowy, że człowiek jest dorosły, jak już nie musi ujawniać nikomu swojej dorosłości.

Acz odjechałem nieco z tematu. Nie do końca jest to wina poglądu: gry-zabawki. Bardziej: gry-towar. Stąd sprzedawca sprzeda ośmiolatkowi Manhunta 2 bez mrugnięcia okiem, bo kto normalny, ceniący sobie swoją pracę zrobi inaczej? Jedyne co by tutaj pomogło, to podobne regulacje jak z sprzedażą alkoholu, wyrobów tytoniowych nieletnim (oraz pośredniczeniu, co też jest karalne).

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Najlepiej według niektórych ro byłoby zakazać wszystkiego, a na chodzenie po chodnkach powinno być pozwolenie wystawiane od państwa.
Wiesz, "zakaz sprzedaży poniżej 18lat" =/= 1984 Orwella.
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Tylko +16 dla Sagi Fallout?

+18 dla Fallouta 3? (Jak dla mnie +12 maks)

+16 dla Fable? Gry, która nazywa się "Bajka"? ;'P

Pegi jest bezsensu, a ponadto nikt się tego nie trzyma.

@Aktualny wątek:

Imo, gry mogą robić z ludzi psychopatów. Ale z takim samym skutkiem jak inne formy przekazu - jak ktoś ma słabą psychikę, to we wszystko uwierzy. Jak nie - odróżni fikcję od jawy. Słyszeliście może o tym gościu, co skoczył w 3 piętra pod pretekstem, że "Kaczorowi Donaldowi nic się nie stało"? ;'d Właśnie.

A po co mamy się tego trzymać.PEGI to tylko informacja i sprzedawcy gier nie Mają PRAWA zabraniać sprzedawania,bo mogą zostać w najgorszym prypadku zwolnieni(sora za to,że kogoś powtarzam,albo to wiecie czy coś ;) ).Zgadzam się z wręcz głupimi oznaczyniami PEGI

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ja uważam, że jednak te znaczki to za mało, powinny być tak jakby bardziej widoczne na pudełku. Może to zabrzmi głupio, ale dobrze by było gdyby na pudełku byłby jakiś duży napis "TYLKO DLA DOROSŁYCH". W niektórych przypadkach tak było, ale można takie gry policzyć na palcach jednej ręki. Rodzic widziałby wtedy od razu napis i powiedział synkowi, który był napalony na GTA i rozjeżdżanie ludzi: -Jesteś za mały, chodź - może kupimy Fifę albo PoPa tego nowego. Tak to zawsze synek może skłamać, powiedzieć, że to nie ograniczenie tylko to informuje o czymś innym, bo taki niedoświadczony rodzic tak naprawdę może nie wiedzieć w ogóle co to jest PEGI. Z innych pomysłów można byłoby wyróżnić, żeby sprzedawca informował na kasie, że ta gra jest dla dorosłych, no ale wiemy jak to jest w świecie marketingu i chęci nabycia klientów, dostawania kolejnych pieniędzy.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

ale dobrze by było gdyby na pudełku byłby jakiś duży napis "TYLKO DLA DOROSŁYCH"

Co na pewno popsuje kompozycję pudełka i będzie je szpecić. Poza tym jak ktoś kupuje pornosa to nie musi mieć napisu "tylko dla dorosłych" aby wiedzieć, do kogo jest to przeznaczone.

Oznaczenia PEGI wystarczą. Nawet przed PEGI gry potrafiły się same oznaczać jako "od 18 lat" ...

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Moim zdaniem do oznaczeń PEGI nikt się nie stosuje ( większość ludzi ma te oznaczenie głęboko ), a co najgorsze- nie stosują się do nich sprzedawcy.. Sprzedają gry +16 lub +18 gówniarzom 8-letnim. Uważam jednak również że to w co grają dzieci to indywidualna sprawa każdego rodzica a podstawą jest nauczenie dziecka rozróżnienia fikcji od rzeczywistości. Nieważne czy 12-latek gra w Tibie czy w GTA IV.. kwestia jest w tym jak on tą gre postrzega i jak jest wychowywany przez swoich rodziców...

P.S Chciałbym również zaznyczyć że PEGI nie pełni funkcji zakazu tak jak znak STOP na drodze, tylko funkcje informacyjną.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Po co jeszcze tak naprawdę trwa ta dyskusja skoro jedna strona nie jest w stanie przekonać drugiej. A wszystkie karty zostały odsłonięte. Każda ze stron konfliktu "Czy potrzebne, czy nie"

lub też "Czy sprzedawać , czy nie" nie chcę się dać przekonać a tak naprawdę wszystkie posty są podobnej treści. Ja proponuje zamknięcie tematu bo chyba nie ma to większego sensu a dyskusja jest jałowa.

Nie cytujemy ostatniego posta, a już na pewno nie w całości - Rankin

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Uważam jednak również że to w co grają dzieci to indywidualna sprawa każdego rodzica a podstawą jest nauczenie dziecka rozróżnienia fikcji od rzeczywistości. Nieważne czy 12-latek gra w Tibie czy w GTA IV.. kwestia jest w tym jak on tą gre postrzega i jak jest wychowywany przez swoich rodziców...

Właśnie poruszyłeś istotną sprawę. Pomijając fakt, że sprzedawca ma gdzieś (głównie dlatego, że właściciel ma gdzieś) mamy tu problem uzależnienia. Np: moim zdaniem dla brzdąca niebezpieczny jest również taki World of Warcraft czy Tibia (sorry za takie zestawienie, brałem co pod ręką i w co najwięcej ludzi tnie). Kwestia zatarcia rzeczywistości jest tu istotna, niektórzy po prostu mają taką mentalność, że mają problemy z rozróżnieniem i niebezpieczne będą nawet "Smerfy - the game". Ale nie jest to tak szkodliwe jak problem uzależnień. Oczywiście, ciężko takie rzeczy zmierzyć, na dobrą sprawę im lepsza gra, tym bardziej uzależnia. Jednak ja osobiście objąłbym ograniczeniami wiekowymi z tego względu głównie MMORPG'i oraz wszelkie Second Life'y. Może to zabrzmieć histerycznie, można tu zwracać uwagę, że o to powinien dbać rodzic, ale poprzednie lata dostarczyły dowodów na to, że sporo rodziców sobie nie radzi (słynna historia z krzesłem).

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach



  • Kto przegląda   0 użytkowników

    • Brak zalogowanych użytkowników przeglądających tę stronę.

×
×
  • Utwórz nowe...