Skocz do zawartości

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

P_aul

Sesja Gundam

Polecane posty

Widziałem w oddali, na tle horyzontu eksplozje - to oznaczało że starcie się już rozpoczęło. Radio chatter zdawał się to potwierdzać, a ja tymczasem grzebałem w systemach szukając chwilowo zbędnych systemów, z których moc mógłbym przekierować do silników. Po dłuższej chwili zostawiłem uruchomione tylko silniki, chłodzenie i wentylację, radar, nawigację, oraz radio - reszta systemów czekała na ponowne uruchomienie po wydaniu komendy, gdy tylko będę miał jakiś cel w zasięgu.

- Vin, jesteś daleko? Jeśli ktoś będzie gonił naszych, ty się nimi zajmiesz - usłyszałem w radiu.

- W drodze. Rozumiem.

"Przydałyby się jakieś zasobniki dodatkowej energii na takie sytuacje..."

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Mogłem się spodziewać, że nic nie pójdzie tak jak powinno. Na szczęście naszym udało się uciec w trakcie zamieszania. Teraz pozostaje tylko zająć się tymi pięcioma niespodziewanymi mechami. Zawisłem na sporej wysokości i nakierowałem czujniki Uranosa na wrogie maszyny. Wypadałoby się dowiedzieć z kim mam walczyć zanim jeszcze rozpocznie się taniec.

- Tu Ryan, musimy się postarać, żeby nasi nowi koledzy nie dopadli transportowca. Przeciwko pięciu mechom ma niewielkie szanse.

Uważając na potencjalne zagrożenia czekam na wyniki analizy. Jeśli przeciwnicy ruszą w pogoń za transportowcem staram się odwrócić ich uwagę i związać w walce ze mną.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Świetliste linie tworzące cyfrową rekonstrukcję pola bitwy gasną z chwilą przełączenia się na tradycyjne systemy celownicze. Wiązka zniszczyła któryś z głównych systemów statku, ale eksplozja była zbyt słaba by zniszczyć cały transportowiec. Teraz zaś mamy do czynienia z pięcioma dodatkowymi przeciwnikami. Nadeszła pora by wzlecieć pod niebiosa.

- Wybacz Shiru, ale zamknę ci jedno oczko. Thomas - zdetonuję jedną z sond w pobliżu przeciwników, jeżeli nie mają systemów ekranujących, to może dasz radę kreatywnie wykorzystać zamieszanie. Ryan, słyszałeś co mówiłem - za chwilę wyzwolę impuls elektromagnetyczny - systemy tej piątki powinny na chwilę zwariować, więc będziesz miał szansę ich zaskoczyć.

Nie wchodź w bezpośredni kontakt z wrogiem, jasne... w takich warunkach terenowych ostrzałem artyleryjskim mógłbym może zniszczyć jednego przeciwnika, nie wpłynęłoby to specjalnie na poprawę sytuacji.

- Shiru, będę trzymał się Sleipnirem na tyłach pola bitwy, ale przy pierwszej oznace, że reszta znajduje się w kłopotach - wchodzę do akcji. Jeżeli wystąpi taka konieczność zdetonuję też drugą sondę.

Wpadliśmy w drobne kłopoty, ale cel misji został osiągnięty. Teraz pozostaje tylko posprzątać.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

-Przyjąłem.

Położywszy się na wzgórzu, bezpiecznie daleko od miejsca walki, patrzyłem na pięciu przeciwników przez pryzmat tego, ilu z nich dam radę ustrzelić. Kierując się zasadą "one shot should be more than one kill", czekam na ustawienie się dwóch dowolnych maszyn w linii.

Czekam tylko na odpowiedni moment...

Przy okazji staram się rozpoznać modele przeciwiników. Przecież nie mogą mieć jakiś prototypów. Tutaj?

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Skany szybko rozpoznały modele - to tylko prymitywne Konie. Niemniej Ryan znalazł się w trudnej sytuacji, jako że musiał wznieść się dość wysoko, by utrzymać poza ich zasięgiem, a wciąż przeszkadzają mu uparte wrogie myśliwce. Wiliam zdetonował swoją sondę, co najprawdopodobniej utrudniło życie przeciwnikom, Thomas tymczasem znalazł sobie dogodne miejsce w pobliżu pola walki i ustrzelił jednego wroga oraz uszkodził ramię drugiego wywołując tym jeszcze większe zamieszanie w szeregach wroga. Po chwili zauważył, że ktoś dobija się do niego przez zabezpieczoną linię...

Vin dotarł do sojuszników i to w najlepszym momencie. Jeden myśliwiec postanowił ich wykończyć, ale został przerobiony na ser szwajcarski.

- Tu Wasyl Koroliev, kapitan Gwiezdnego Pyłu - dobiegł z waszych głośników głos z wyraźnym rosyjskim akcentem. Koroliev korzysta z linii Thomasa. - Sugeruję by Uranos przeniósł się w kierunku kwadrantu 1-13 na wschód, znajduje się tam niewielka polana na której będzie mógł wykonać lądowanie awaryjne w formie pośredniej. Odin powinien pozostać poza zasięgiem czujników wroga i prowadzić ostrzał snajperski. Sugeruję by Charon nadal wspierał nas jako osłona, natomiast Dark Fire powinien wykorzystać uszkodzenia czujników i wejść w walkę z wrogiem na krótkim zasięgu. Panowie, użyliście broni G, więc teraz musicie ich wszystkich zabić. Żaden pirat nie może opowiedzieć co tu widział.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- A więc... "wyjałowienie" - zagryzłem wargi; nie podobało mi się to ale innego wyjścia faktycznie nie było.

Odwróciłem się przodem do miejsca przymusowego lądowania wrogiego transportowca, podążając jednocześnie za naszym statkiem - ten miałem na oku na jednym z ekranów. Pstryknięcie przycisku przełączyło interfejs w tryb artyleryjski; ciężkie działo wychyliło się nieco do góry, a nad centralnym MFD pojawił się mały, lecz interaktywny hologram terenu - wskazaniem palca zaznaczyłem pięciokrotnie lokację transportowca; po chwili działo głuchym grzmotem ogłosiło rozpoczęcie ostrzału.

Tymczasem uwagę dzieliłem między listę celów a eskortowany transportowiec, kontynuując wspieranie moich towarzyszy średnim działkiem i lancą laserową.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Rozkazy zostały wydane, ale coś było nie tak. Nie chciałem wykazać się niesubordynacją, ani od początku kwestionować poleceń dowódcy, ale odezwałem się:

- Z całym szacunkiem, taicho, samo pokonanie ich nie przyniesie odpowiednich rezultatów, jeśli pozwolimy im przesłać obraz z walki do ich dowództwa - już wystarczy, że jednego Gundama ujrzeli na oczy. Pokazywanie im jeszcze więcej nie jest chyba dobrym pomysłem - Poza tym Dark Fire nie jest chyba dostatecznie przystosowany do walki w kontakcie. Sugeruję kontynuację ostrzału z dystansu, taicho.

Zajmuję się nadal obserwacją na tą chwilę. Karty na stół. Teraz to na pewno pomyślą, że się tylko żądzę. Prawda jest taka, że naprawdę mam złe przeczucia.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Warknąłem ze złością, słysząc nadchodzące rozkazy Koroliewa.

- Co to ma być za rozkaz?!? Mam awaryjnie lądować nieuszkodzonym mechem, do tego będąc nękanym przez jednostki wroga? Przecież na ziemi w formie pośredniej wystrzelają mnie jak kaczkę! Najpierw chyba wypadałoby się ich pozbyć... - powiedziałem z narastającą irytacją.

Skoro Dark Fire ma zająć się Koniami to chyba bez problemu zdejmę myśliwce. Wzniosłem się jeszcze trochę wyżej, po czym spikowałem w dół, starając się związać walką wrogie samoloty i pozbyć się ich przy pomocy działek przeciwlotniczych.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

-Ja mam taką propozycję, Koroliew. Może ja jeszcze zestrzelę trochę Koni, a potem przejdę do walki bezpośredniej, wiesz? W tej chwili i tak niczego nie prześlą, już ja o to zadbam. A Ty zostaw dowodzenie nami naszemu dowódcy, co? I tak już ma spieprzone życie zadając się z nami.

Wyłączywszy się na słowa innych, przypomniałem sobie historię o pewnym żołnierzu. Plotka twierdziła, iż był on tak dobry, że korzystając z dział laserowych statku kosmicznego, zawsze trafiał przeciwnikom w głowę. Postępując za jego przykładem, celuję w pierwszego odsłoniętego Konia.

Zaraz po wystrzale staram się podbiec do przeciwników i próbuję wykorzystać jednego z nich jako źródło energii aby wzmocnić mój palnik. Którym, oczywiście, wypalę nowe wzorki w jego słabych punktach.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Argh następny... czy księżyc jest dzisiaj w pełni, że nagle wszyscy dowodzący nami zapomnieli o idei oczekiwania na przeładowanie broni. Poza tym nawet jeśli nie przesłali zestawu stosownych danych swemu dowództwu bezpośrednio po pierwszym ataku, to z pewnością ktoś później pofatyguje się by je zebrać, a strzały laserów mają tendencje zostawiać wielkie wrażenie na czujnikach. Szybko lokalizuję dobry punkt, z którego można prowadzić ostrzał, po czym łączę się z bazą:

- Mag melduje, iż zrozumiał, zwraca przy tym uwagę na konieczność późniejszego zaorania pola bitwy

Jeżeli chce przeprowadzić to czysto, to mogę po prostu przedrzeć się pomiędzy nich i uruchomić me własne elektryczne piekło. Po drodze oberwałby także Thomas, co stanowiłoby tyko dodatkowy plus tego rozwiązania. Tyle, że pewnie bym został parokrotnie trafiony nim zostałaby odegrana symfonia ciszy, zdenerwowani mechanicy to istotna wada.

Pozostało czterech przeciwników na ziemi, którzy - sądząc po entuzjazmie Charona i Dark Fire'a - mają chyba jeszcze gorszy dzień, niż ja. Ryanowi pozostała więc tylko walka powietrzna i ewentualnie późniejsze udzielanie wsparcia ogniowego. Precyzyjnie namierzam cel... biedak, wciąż nie zdaje sobie sprawy, iż wyrok już zapadł... po czym naciskam spust.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Bitwa na ziemi rozegrała się błyskawicznie. Ostrzał artyleryjski zniszczył do końca okręt wrogów, oraz kolejnego Konia. Dark Fire zdołał ustrzelić następnego mecha, po czym zbliżył się do wrogów, którzy ten właśnie moment wybrali na salwowanie się ucieczką. Połączenie aktywnego maskowania, dużej zręczności oraz palnika plazmowego Gundama Thomasa okazało się zabójcze.

W powietrzu sprawa wyglądała znacznie gorzej. Mimo, że reszta drużyny postarała się o wsparcie z ziemi Ryan bez skrzydłowego musiał skupić się na coraz bardziej rozpaczliwych unikach. Jeden z myśliwców został zestrzelony precyzyjnym strzałem Odyna, kolejny przez nieuwagę dostał się pod lufy Uranosa i wybuchł gdzieś w lesie po długiej, niby w spowolnionym tempie walce ze sterami. Jednak sam Gundam też w końcu poważnie oberwał, a kabina wypełniła się kakofonią alarmów i czerwonymi błyskami, gdy kolejne systemy zaraportowały uszkodzenia. Uranos ciężko osiadł wśród drzew i zamarł, podczas gdy pozostali piloci nieco bezsilnie obserwują uciekający poza zasięg ostatni piracki myśliwiec.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Rozpętało się małe piekło, musiałem się skupić, by kontrolować napływające na ekrany informacje.

- Ostrzał skuteczny, Vin, wrogi statek zniszczony - zakomunikowałem na ogólnym kanale - Dark Fire w zwarciu, uważajcie na własny ostrzał - jednak najwięcej kłopotów miał Uranos wraz z Ryanem.

Patrząc na sytuację w powietrzu mogłem tylko usiłować przekazywać pilotowi jakieś przydatne informacje, kiedy ktoś usiłował siąść mu na ogonie, lub wystrzeliwał w jego stronę. Niestety szkody wyrządzone mechowi były duże, nawet pomoc Williama, oraz niezamierzone zapewne strącenie jednego z myśliwców przez Vina nie uratowało sytuacji. Uranos został zmuszony do lądowania z powodu odniesionych szkód, zaś jeden z myśliwców zdołał zbiec z pola walki.

- Cel oddala się... pięć tysięcy metrów... pięć i pół... sześć i nadal się oddala - zakończyłem, po czym odetchnąłem upewniając się jednak,że tego akurat nie dosłyszą - Ryan, podaj status. Jeśli nie będziesz w stanie doprowadzić Uranosa do bazy samodzielnie... Vin, jesteś w stanie mu pomóc w razie czego?

Następnie łącze się z kapitanem, prawdopodobnie niezadowolonym z faktu ucieczki jednego z nieprzyjaciół.

- Sir, Matsumoto Shiru melduje się. Czy potrzebna jest wam pomoc w dotarciu do bazy? Przygotować zespół medyczny? - jeśli jakikolwiek w ogóle mamy...

Było cicho, ale oczekiwałem burzy już wkrótce.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Na widok Uranosa siadającego pośród drzew natychmiast zatrzymałem Charona i ruszyłem w jego stronę pełną szybkością. Drzewa po prostu łamałem, usuwając je ręcznie z drogi, a tymczasem spróbowałem jednocześnie łącza głosowego i interface z jego komputerem aby jak najszybciej uzyskać chociaż przybliżone informacje o uszkodzeniach.

- Ryan! Stan maszyny!

Chwilę potem usłyszałem Shiru - spóźnił się nieco ale też nie spał. Przygotowałem podzespoły naprawcze i miałem nadzieję że nie wylądował na uszkodzonych częściach.

"Do diabła, oby jeszcze był żywy..."

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Prawie... Cię... MAM! - w tym samym momencie, kiedy zestrzeliłem jeden z myśliwców wroga poczułem uderzenie. Szarpnęło mną w przód i w tył. Po chwili zaczął wyć alarm a cała kabina rozjarzyła się migającym alarmowo czerwonym światłem.

- Szlag by to!! - warknąłem ze złością, chwytając mocniej stery i próbując posadzić uszkodzonego mecha. Po krótkiej ale zaciętej walce z układem sterowniczym udało mi się lądować awaryjnie. Zdjąłem hełm i odrzuciłem go ze złością na bok.

- Nic mi nie jest, powtarzam, nic mi nie jest! - krzyknąłem do radia odpowiadając Shiru i jednocześnie rozpinając zabezpieczenie - Dacie radę dorwać ostatniego?!?

W tym momencie odezwał się Vin.

- Ryan! Stan maszyny!

- Właśnie opuszczam kokpit, mam nadzieję, że nic mi tu nie wybuchnie! - odpowiedziałem - Nie wiem jeszcze, jak rozległe są uszkodzenia, ale twoja pomoc na pewno jest konieczna.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

-Czyż nie dobija się rannych Koni? - pomyślałem ironicznie, zdjąwszy ostatniego wroga z mojego palnika.

Przez chwilę doświadczyłem dziwnego uczucia, tak, jakbym już kiedyś zabijał kogoś poprzez ostrze pod nadgarstkiem. Cóż, kto wie, kim byli nasi przodkowie?

Gdy kurz opadł na ziemię, usłyszałem głuchy huk w lesie i słowa:

- Cel oddala się... pięć tysięcy metrów... pięć i pół... sześć i nadal się oddala... - To Shiru meldował o ucieczce wroga. Cholera, nie możemy mu pozwolić odlecieć. Tak się nie bawimy po prostu i już.

- Nic mi nie jest, powtarzam, nic mi nie jest! Dacie radę dorwać ostatniego?!? - Ryan wyplątał się z pasów bezpieczeństwa, myśląc o tym samym, co ja.

Chwilę potem odezwał się Vin, słychać było, jak pod naporem mecha łamane są drzewa, podczas gdy on spieszył do uszkodzonej maszyny.

- Ryan! Stan maszyny!

- Nie wiem jeszcze, jak rozległe są uszkodzenia, ale twoja pomoc na pewno jest konieczna.

"Fajtłapy. Dać się zdjąć w pierwszej akcji... Cholera jasna.... Nieważne. Natalie?"

"Tak? Mam im pomóc?"

"W zasadzie to interesowało mnie, czy damy radę zestrzelić albo unieszkodliwić ten uciekający myśliwiec. Ja spróbuję go massdriverem, a Ty w tym czasie wykorzystaj dostępną moc obliczeniową i przejmij ten samolocik. No i możesz jednocześnie pomóc Vin'owi przy naprawie Uranosa. Wiesz, co robić. Uciekinier ma priorytet."

-Ludzie, migiem, potrzebuję pozycję tego pieprzonego pirata.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nie wierzę, że to robię, po prostu nie wierzę. Zdaję sobie sprawę, że dorwanie tego drania jest aktualnie zadaniem priorytetowym, lecz mimo to coś we mnie chce aż krzyczeć z bezsilnej złości. Wściekły przestawiam kalibrację Odina i działanie całego trybu celowniczego tylko po to, by oddać jeden strzał. Mechanicy się wściekną, gdy to zobaczą. Staram się nie myśleć o strzykawce walającej się po kokpicie. Już zacząłem się przystosowywać do tutejszej grawitacji, ale ten strzał wymaga pełni mej sprawności. Zatem teraz czuję się znakomicie, a za kilka godzin będzie znacznie gorzej niż tuż po lądowaniu. Medycy się wściekną. Nade wszystko zaś we mnie wszystko wrze, mimo iż to przeklęte lekarstwo zaczęło już działać i me ciało jest w znakomitym stanie.

- natychmiast prześlijcie mi dane dotyczące kursu, prędkości, znanego i wyjściowego położenia tego myśliwca!

Nie zwracam uwagi na to, że krzyczę. Nie mam czasu by być uprzejmym. Włączam maksymalne powiększenie obrazu i klnę na widok niewielkiego, niknącego w oddali punktu. W szaleńczym tempie rozwalam system precyzyjnego celowania mej maszyny, nie myślę o konsekwencjach jakie to w przyszłości za sobą pociągnie, teraźniejszość wymaga pełni mej uwagi. Teraz zaś potrzebuję uruchomić jeden element tego systemu niezależnie od pozostałych, rachunkiem będę się martwił później. Cel jest już niebezpiecznie daleko, gdy kończę składać wszystkie elementy w jedną całość. Dane z kilku oddzielnych maszyn umożliwią precyzyjne określenie miejsca z którego cel rozpoczął swą ucieczkę i jego początkowego kursu. Namierzając cel precyzyjnym dalmierzem, którego funkcje wyodrębniłem z oprogramowania snajperskiego, staram się określić jego odległość ode mnie, przy odrobinie szczęścia uzyskam także jego aktualną prędkość. Pozycja mojej maszyny jest niezmienna. Warunki atmosferyczne na tej odległości nie będą miały wpływu na oddany przeze mnie strzał. Pilot myśliwca prawdopodobnie jest przerażony wydarzeniami, które się rozegrały przed jego oczami, mogę więc założyć że będzie uciekał jak najszybciej, w prostej linii by jak najbardziej zwiększyć odległość od nas. Po przebyciu takiej odległości zaś z pewnością osiągnął maksymalną prędkość swej maszyny. Nawet jeśli ochłonął i poczuł się bezpieczny, to nie zmieni prędkości by jak najszybciej wydostać się poza zasięg naszych czujników, a do tego momentu będzie unikał zmian kursu by nie sugerować nam położenia swej bazy.

Niepodparte niemal niczym założenia dotyczące toku myślenia wrogiego pilota i niezwykle trudny do namierzenia cel. Jednak jeżeli fortuna choć przez chwilę pobłogosławi mnie swym uśmiechem, to będę mógł bez trudu określić położenie uciekiniera i upewnić się, by jego kurs w odpowiednim momencie przeciął się z wiązką lasera. Potem pozostanie tylko nacisnąć spust.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Charon dotarł do uszkodzonego partnera. Uranos jest w kiepskim stanie. Na szczęście zabezpieczenia zadziałały i główne obwody energetyczne zostały odcięte, a generator energii przeszedł w tryb jałowy. Nic nie grozi wybuchem. Minus jest taki, że co prawda Gundam będzie w stanie wrócić o własnych siłach do bazy (na piechotę), ale doprowadzenie go do pełnej sprawności bojowej zajmie mnóstwo czasu. Całe lewe skrzydło w tym momencie wydaje się niemożliwe do naprawienia.

Tymczasem pozostali piloci podjęli rozpaczliwe próby zestrzelenie uciekiniera. Thomas spudłował haniebnie swoim potężnym massdriverem. Jego Gundam nie został stworzony do ostrzału na taki dystans. Wiliam tymczasem skupił się na jednym, jedynym strzale. To była bardziej kwestia szczęścia niż umiejętności. Palec na spuście. Wróg, niewielka plamka na radarze. Wdech. Palec powoli wciska zimny przycisk. Wąski, jasny promień przecina niebo. Ostatni wystrzał tej bitwy. Czujniki dalekiego zasięgu wskazują trafienie. Po chwili wróg znika z wszelkich sensorów. Wydech.

UWAGA:

Ze względu na kłopoty techniczne HeadRox poprosił mnie, żebym wrzucił jego odpowiedź na sesję. Oto ona:

"Cel uniknął strzału, Thomas. Był za daleko, nawet dla Ciebie. Teraz wszystko jest w rękach Williama."

"Nie! Ten samolot .... JEST .... mój!"

-J*b twoju mat, czelabińczyku. Nie uciekniesz mi po raz drugi.

Już przykładałem się do drugiego strzału, gdy niebo zostało podzielone łańcuchem rozpalonych fotonów. Radar po raz ostatni wyświetlił oddalającą się kropkę, lecz zniknęła, nim doleciała do krawędzi ekranu.

"Szczęście początkującego"

W międzyczasie odezwała się Natalie.

"Thomas, mamy poważny problem."

"Ten cholerny pirat był mój!" Mało mnie teraz obchodziło, czy mamy jakiś problem. Zabrał mi cel. Ten cholerny gówniarz zabrał mi cel.

"Potem go ochrzanisz, teraz trzeba zebrać się w całość i wrócić do bazy. Mamy dwa uszkodzone mechy na karku." Natalie starała się przywrócić równowagę mojego umysłu.

Dysząc ciężko, starałem się opanować.

Podłączywszy się do kanału głównego, powiedziałem:

-William, pogadamy w bazie... Dobra, ludzie, wracamy do bazy. Raportować mi tu stan, natychmiast.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Będzie chodził - powiedziałem po zakończeniu badań do Ryana, z uśmiechem którego akurat jednak nie mógł zobaczyć. Zaraz też zrobiłem co trzeba aby 'mech mógł jak najszybciej ruszyć. Skrzydło to nie mój problem, w każdym razie miałem nadzieję że nie przyjdzie MI się nim zajmować. Tymczasem Wiliam ustrzelił ostatniego z nich - to tak daleko zdołał uciec? - co najwyraźniej podrażniło dumę Thomasa. Tak w każdym razie wywnioskowałem z jego komentarza o "pogadaniu" z Williamem, co zresztą skwitowałem cichym parsknięciem.

Amator. Czy tylko ja mam tu faktyczne doświadczenie bojowe? Chłopcy poradzili sobie świetnie jak na pierwsze prawdziwe starcie w nieznanych warunkach. Cóż...

Wyłączyłem wszystkie systemy oprócz radaru i mapy, po czym wysłałem Charona na autopilocie z powrotem do bazy.

Piechotą bo nie widziałem powodu dla którego Charon miałby się spieszyć skoro Uranos też się nieco spóźni.

Sam odchyliłem się nieco na siedzeniu i wyciągnąłem nogi na zablokowanym pulpicie. Patrzyłem na Księżyc... Mój dawny dom.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

To co się stało było zaskoczeniem dla mnie. Działa pozytronowe nawet a taki dystans dałyby radę, gdybym miał dostęp do odpowiedniego systemu celowniczego, ale przecież William nie posiadał dział pozytronowych. A mimo to ustrzelił samolot znajdujący się tak daleko i w dodatku poruszający się wcale nie wolno...

- William... celny strzał - mogłem tylko pogratulować głupim, zaskoczonym tonem, zaraz jednak musiałem się otrząsnąć - Shiru do pojazdu dowództwa, odbiór. Czy przygotować opiekę medyczną? Do pilotów, to samo pytanie - po chwili zaś doszła mnie jeszcze jedna myśl - Proszę o pozwolenie zabrania dwojga ludzi z bazy i wyruszenie jeepem by sprawdzić, czy piloci rozbitego w lasach myśliwca i tego strąconego przez Williama przeżyli - powody chyba były oczywiste.

Jeśli przeżyli i wrócą do swoich, to cała ta walka stanie się zwycięstwem bez znaczenia, a nie mamy chyba pewności, czy ich maszyny zostały całkowicie zniszczone jeszcze z nimi wewnątrz. A jeep, bo nie możemy dłużej ryzykować wykrycia Gundamów.

Ewentualnie mogli się tym zająć piloci na miejscu, ale nie wiem, czy byli w stanie. Poza tym sprawa broni G.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Dzięki, Vin - powiedziałem z westchnieniem - Teraz muszę tylko tu zaczekać wraz z Uranosem na transport. No i jeszcze wysłuchać narzekań, gróźb, i całej masy reprymend od bubków z dowództwa.

Odpaliłem z niesmakiem papierosa i oparłem się o uszkodzonego mecha. Skrzydło było w opłakanym stanie. Byłem pewien, że w dowództwie dostanę niezły opieprz za uszkodzenie tak cennego sprzętu, choć dalej sądziłem, że lądowanie pod ostrzałem i w czasie ostrej walki powietrznej było kiepskim pomysłem. Cóż, nie jestem pewnie nawet w połowie tak "genialny" jak ten cały Koroliew.

- Ze mną wszystko ok - rzuciłem jeszcze do radia na zapytanie Shiru - A, William, świetny strzał chłopcze - bez słowa zignorowałem żądającego raportu Thomasa i paląc papierosa za papierosem czekałem na transport z bazy.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Z ulgą przemieszaną na poły z niedowierzaniem wpatruję się w ekran radaru. Nieomal przecieram oczy ze zdumienia, lecz raport potwierdzający trafienie celu jest prawdziwy. Opieram się wygodnie w fotelu, dopiero teraz spostrzegam jak bardzo byłem spięty przez ostatnie sekundy. Spoglądam w niebo i po chwili wybucham niekontrolowanym śmiechem. Radosny nastrój mija jednak równie szybko wraz z kolejnymi nadchodzącymi komunikatami i powracającą świadomością ceny, za jaką został oddany ten strzał.

- Mag melduje, że chwilowo Hygieja obdarza go swą łaską. Jego boski patron został zaś obdarzony łaską Manii. Shiru, spytaj Jeffa jak radzi sobie z programowaniem i pogratuluj mu możliwości naprawienia naszych tytanów. Przydałoby się też wysłać z bazy kogoś, kto posprząta ten bałagan.

Zamykam połączenie, po czym udaję się w stronę bazy. Nie wiem ile szkód narobiłem w oprogramowaniu Odina, więc wolę pozostać na ziemi, miast ryzykować nagłe znalezienie się na niej. W trakcie podróży otwieram jeszcze prywatne połączenie z pilotem Uranosa:

- Dzięki Ryan, dobrze że jesteś cały. Znasz może jakieś dobre środki na ból głowy i poprawę nastroju? Będziemy zapewne musieli złożyć raport u naszego nowego szefa, a jakoś mam przeczucie że będę ich po tym potrzebował.

Staram się żartować i odgonić świadomość, że za kilka godzin będę najpewniej zwijał się z bólu we własnym łóżku. Być może w bazie będą mieli jakieś środki, które choć trochę poprawią mój stan, a przynajmniej pozwolą uniknąć pozostałych konsekwencji. Pozostaje jeszcze kwestia Thomasa, jeśli dalej będzie aktywnie pogarszał mi nastrój, to może wylądować obolały w łóżku przede mną.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Czekając na posiłki z bazy, patrzyłem jak reszta załogi robi, co do niej należy.

Jednak mój spokój nie trwał długo - Natalie połączyła się ze mną.

-Thomas! Nie mamy kontaktu.

-Z kim? Potrzebny jest nam jakikolwiek kontakt? Wszyscy ubici przez tego gnojka.

-Nie o to mi biega, daj mu spokój. Baza nie odpowiada.

-Co?

Połączyłem się z innymi :

-Słuchajcie, jest problem. Nikt nam nie odpowiada. Co z tym robimy?

Czekam na reakcje załogi...

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Tu Shiru. Thomas, o ile się nie mylę, to ja jestem 'bazą', a kontakt ze mną nie został zerwany. Nie wydaje mi się też, żeby coś się tu działo, ale mogę to sprawdzić.

Na wszelki wypadek sprawdzę systemy bezpieczeństwa. Jakieś kamery, jeśli mamy takowe w bazie. Sprawdzę, czy wszystko jest w porządku. Jeśli w jakiś sposób mogę się połączyć z Jeffem, na przykład krótkofalówką, lub jakimś intercomem, zrobię to. Jeśli nie ma możliwości sprawdzenia tego wszystkiego z pomieszczenia w którym jestem, zamelduję o tym najpierw i wyjrzę tylko na chwilę. Tylko by sprawdzić, czy wszystko w porządku.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Minęło ponad pół godziny nim wszyscy dotarli do bezpiecznego schronienia. Atmosfera w bazie jest dość ciężka. Radość ze zwycięstwa miesza się z nerwowością i irytacją, że nie wszystko poszło zgodnie z planem. Czuć też ulgę, że wreszcie udało się zebrać całą ekipę, z drugiej strony ciąży świadomość, że jeden z Gundamów będzie potrzebował napraw i rozpoczęcie właściwej operacji się opóźni. Jest też mieszanka podziwu dla Wiliama i przerażenia z powodu jego stanu, gdy niemal wypadł z kokpitu Odina.

Z załogi dwie osoby są ranne, Cristina, strzelec pokładowy, ma poważne obrażenia. To wysoka brunetka z wyraźnymi krągłościami i nieco przy kości, choć cięzko powiedzieć, by była gruba. Ma prowizoryczne opatrunki na głowie i brzuchu, ręka została tymczasowo usztywniona. Zajmuje się nią łącznościowiec, który jest jednocześnie doświadczonym lekarzem. To niski, ciemnowłosy Azjata, który przedstawił się Sota Hiraki. Drugi ranny, nawigator i pierwszy oficer ma akcent wskazujący na wschód Europy. Najpierw przedstawił się Krzysztof Górski, ale dodał, że Cris będzie ok, gdy kilka osób połamało sobie język na jego imieniu. Aktualnie przebywa w izbie chorych czekając na lepsze usztywnienie złamanej nogi. Piloci poznali też kapitana, Wasyla Korolieva. To wysoki, szeroki w barach mężczyzna w średnim wieku o bystrym, świrującym spojrzeniu i kilkoma niewielkimi, dziwnymi bliznami na czole. Załogę dopełnia drobna, długowłosa murzynka, która stara się unikać ludzi i z mieszanką zainteresowania i nieśmiałości ogląda bazę i ukradkiem obserwuje pilotów Gundamów. Zagadnięta przedstawiła się po prostu "Judy".

Wasyl zaskakująco spokojnie wytłumaczył Ryanowi swój dziwny rozkaz.

- Widzisz chłopcze - powiedział pokazując mapę - ukształtowanie terenu działało na twoją korzyść. To wzgórze kończy się gwałtownym, kilkusetmetrowym spadkiem. Przeciwnicy dosłownie stracili by cię z oczu. Gdybyś wylądował w formie pośredniej w tym miejscu - pokazał punkt zaraz za spadkiem - drzewa całkowicie by cię osłoniły i wrogie myśliwce przeleciałyby nad tobą. Miałbyś co najmniej kilka sekund na oddanie strzałów nim zorientowaliby się gdzie jesteś, skąd strzelasz i co się właściwie dzieje.

Ryan pokiwał głową z wyraźną irytacją.

- Rozumiem jednak, czemu mnie nie posłuchałeś - kontynuował Rosjanin. - Niewiele o mnie wiesz i wolałeś zawierzyć własnemu osądowi. Szanuję to. Liczę, że z czasem przekonasz się, że mam dobre pomysły - uśmiechnął się szeroko, ale widać, że coś go martwi. - Wybacz, muszę zobaczyć w jakim stanie są moi bezpośredni podwładni.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Po dotarciu na miejsce wyskoczyłem z Charona - właściwie to tylko ześlizgnąłem się po nodze - i przywitałem załogę w kilku słowach. Następnie odwróciłem się na pięcie, powiedziałem:

- Będę przy Charonie - i zająłem się pobieżnym przeglądem.

W zasadzie chodziło mi tylko o verniery i działa; myślałem też nad zoptymalizowaniem systemów zasilania i przekierowywania zasobów, ale zostawiłem to na inną okazję.

Właśnie zaglądałem do lufy hvc* - pewnie automatyczne przyrządy poradziłyby sobie szybciej i sprawniej, ale chciałem to zrobić SAM - z wysiłkiem opierając się pokusie przedmuchania lufy niczym rewolwerowiec na stareńkich filmach, gdy poczułem na sobie czyjś wzrok. To była Judy. Pomachałem jej, po czym obniżyłem platformę i zająłem się vernierami na tułowiu.

* heavy cannon

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Gość
Temat jest zablokowany i nie można w nim pisać.


  • Kto przegląda   0 użytkowników

    • Brak zalogowanych użytkowników przeglądających tę stronę.

×
×
  • Utwórz nowe...