Skocz do zawartości
mateusz(stefan)

Dragon Age (seria)

Polecane posty

No więc skończyłem pierwszy raz Dragon Age. Czytając wszystko co miałem w kodeksie (koło 280 pozycji), pomijając połowę~ dialogów i robiąc większość questów zajęło mi to 34 godziny. Początkowo ciężko mi było się przyzwyczaić do braku pauzy w wersji konsolowej.

Mam ponadto pytanie do grających w wersję konsolową dotyczące trofeum ''Blight-Queller'' (zabij 1000 mrocznych pomiotów). Czy liczba zabitych pomiotów sumuje się z wszystkich postaci czy muszę to zrobić przy jednym ''przejściu'' gry?

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

jak lubisz gry rpg to na pewno jest to gra dla ciebie:) sam ja przeszedlem 3 razy i uwazam ze jest naprawde warta uwagi tym bardziej za cene 40zl bo tyle teraz kosztuje:)

Zgadzam się w 100%. Weź również pod uwagę inny czynnik. Ciągłą walkę. Walki w tej grze jest tyle, że czasami zdaje się że autorom zabrakło pomysłu na to jak rozwinąć konkretnego questa tak, by obyło się bez walki.

Niektórzy twierdzą że Bioware w swoim DA zaprezentowało nieszablonowe podejście do RPG. Nic bardziej mylnego. Od DA czuć szablon na odległość kilometrów.

Nawet epickie questy mają swój szablon:

1. Przebij się przez tonę potworów rozrzuconych po 4 częsciach lokacji po to by dobić do celu i....

a. Przyłącz się do do osoby z ktora miales pogadac i zabij zleceniodawce

b. Zabic osobe ktora z ktora miales pogadac i wrocic do zleceniodawcy

....w przypadku glownych questow.

2. Niektore pomniejsze questy sa rowniez ciekawe....

a. Idz i zabij/przestrasz/przekonaj/pobij

b. Idz i doręcz/zanieś

Gdzieniegdzie występują denne zagadki słowno-logiczne i chyba tylko w jednym miejscu znajdziemy 2 łamigłówki.

Ciężkie wybory moralne....nie wiem gdzie one są. Moim zdaniem po prostu są tak jak w wielu innych grach. Większość w.w questów polega na przebijaniu się godzinami przez tony potworów po to by zobaczyć i posłuchać 5-10 minut kwestii dialogowych w których wybory moralne ograniczają się do w.w. Poczujesz się tak jakbyś grał w dobrego taktycznego Hack'n'slasha.

Niektóre lokacje są robione na jedno kopyto. Ze zmienioną tylko delikatnie teksturą. Wręcz identyczne. Super ! Uwielbiam chodzić po doplerach.

Na plus zdecydowanie zasługuje projekty postaci które mają charakter i urok. Nie będziesz się nudzićze swoją drużyną nawet prze chwilę. Oczywiście jeśli uda Ci się podnieść im poziom zaufania do Twojej postaci. Kup sobie Gift Packa ! Wtedy na pewno uda Ci się to w 100%.

W całej grze na uwagę zasługuję z pewnością 6 różnych prologów które zależą od rasy/klasy postaci. Świetny pomysł. Czasami wydaje się że najlepszy z całej gry; Lokacje początkowe do momentu wyjścią z Ostgardu oraz całe Redcliff. Reszta jest wsadzona na siłę bo to praktycznie ciąg walki z inaczej wyglądającymi potworami. Och byłbym zapomniał. Pod koniec gry też znajdzie się coś interesującego bo ma wiele zwrotów akcji i dużo opcji fabularnych do wyboru. Niestety, narąbiesz się jak skończony idiota szczerze mówiąc.

Własciwie to gdy DA:O kosztuje teraz 50PLN jest to dopiero odpowiedni moment na zakup gry. Gry dobrej, klimatycznej z naprawde genialnymi postaciami. Niestety reszta jest sztampowa, choć nie całość. Kup, będziesz miał conajmniej tydzień grania. Odziwo zagrasz w tą grę nie raz a conajmniej dwa. Po jakimś czasie być może przejdziesz ją kolejny raz. Mimo całego szablonu gra jest zjadliwa i można się dobrze bawić.

Nie licz jednak na RPGowy wodotrysk z stylu 10/10. 7/10 nie więcej....i nastaw się na dużo siekania, pomaga. Ja nastawiłem się na mniej siekania i końcówkę gry przechodziłem na treinerach żeby nie rzucić laptopem o ścianę.

Pozdrawiam

Dziękuję za podpowiedź dotyczącą Morrigan. Ja i moja postaćdoszliśmy do wniosku że po całej tej nieustającej siekaninie należy się nam coś od życia. Czy było miło nie wiem, w każdym razie bohater którego kreowałem od tygodnia przeżył i ma się dobrze. Udał się na długi urlop w nadzieji że nie będzie musiał zasiekiwać tysięcy potworów przy każdym quescie.

Ps. Nie kupuj DLC. W pudełku znajdziesz jeden, Kamienny Więzień. Jest krótki, ciekawy, oczywiście jest w nim mnóstwo rąbania :D Jednak płacenie 5euro za którykolwiek inny mija się z celem. Ja przejechałem się w ten sposób przy zakupie Twierdzy Gray Wordenów. Góra godzina zabawy. Za 25PLN :P podziękował. Chociaż przyznam że w.w DLC są ciekawsze i lepiej skonstruowane niż conajmniej 3 główne questy w samej grze :D

Edytowano przez Sariaen
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ja się bardzo na DA:O zawiodłem. Spodziewałem się świetnej gry, z wieloma moralnymi wyborami (jak w ME), a dostałem marnego hack`n`slasha, gdzie wyborów moralnych jest kilka, ale mają bardzo mały wpływ na grę. Ciągle tylko walka, walka, walka...

Jedyne rzeczy na plus, to rozmowy między drużynowe, w których można się uśmiać no i kilkanaście początków gry. Osobiście gry nie polecam, i żałuję wydanych na nią pieniędzy.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Spodziewałem się świetnej gry, z wieloma moralnymi wyborami (jak w ME)

Ja tam jakoś nie odczułem zbyt małej ilości wyborów moralnych. Praktycznie wszystkie główne misje kończą się koniecznością podjęcia jakiejś decyzji, która zazwyczaj przesądza o losie danej frakcji. Na dodatek w wielu przypadkach problemy nie są tak proste, jak mogłoby się na pierwszy rzut oka wydawać, co tylko utrudnia podjęcie "właściwej" decyzji.

W ME i ME2 grałem po kilka razy i naprawdę nie widzę tam ani jednej misji, która przedstawiałaby poważniejszy dylemat moralny niż te z DA. Decyzja o

losie rasy Rachni, albo grupki kolonistów? Ratowanie rady albo szturm pełnymi siłami na Suwerena? Oddanie ludzkiego żniwiarza Cerberusowi lub zniszczenie go?

Tu nawet nie trzeba się nad niczym zastanawiać, ponieważ gra sama daje nam do zrozumienia, która opcja jest dla "czerwonych", a która dla "niebieskich". W DA trzeba się zastanowić kilka razy, żeby zdecydować, która z opcji bardziej odpowiada naszemu stylowi gry.

Zabić dziecko opętane przez demona? A może sięgnąć po najbardziej zakazaną szkołę magii, której użycie wielu uważa za gorsze od morderstwa? Wesprzeć dobrotliwego krasnoluda, który będzie sprawował łagodne rządy, ale w praktyce niczego nie osiągie przez problemy z opozycją? A może stanąć po stronie tyrana, który siłą będzie brutalnie tłumił wszelkie objawy sprzeciwu, ale jednocześnie poprowadzi krasnoludy ku czasom zwycięstw i dobrobytu?

To są prawdziwe wybory moralne, a nie "kliknij na opcję czerwoną, to będziesz zły i wyskoczy ci kilka blizn", tak jak to było w ME.

Edytowano przez Kerp
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ja się bardzo na DA:O zawiodłem. Spodziewałem się świetnej gry, z wieloma moralnymi wyborami (jak w ME), a dostałem marnego hack`n`slasha, gdzie wyborów moralnych jest kilka, ale mają bardzo mały wpływ na grę.

A główny quest w Orzammarze, to co? Pies?

A kwestia przyłączenia Zevrana do drużyny lub poderżnięcie jemu gardełka?

A

pamiętny quest z mała dziewczynką bawiąca się z kotem opętanym przez demona i późniejsza rozpacz ojca nad jej stratą - mogliśmy albo ją zabić i potem skłamać ojcu, że jej nie odnaleźliśmy, albo puścić wolno, lecz byłby to demon, który niczym nie skrepowany chodziłby dalej wśród ludzi i "zabierał" innych dusze

... Mógłbym tak wymieniać dalej. Swoją drogą jest to jedna z najlepszych przygód w szeroko rozumianym gatunku RPG.

Edytowano przez Wuwu1978
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Mam ponadto pytanie do grających w wersję konsolową dotyczące trofeum ''Blight-Queller'' (zabij 1000 mrocznych pomiotów). Czy liczba zabitych pomiotów sumuje się z wszystkich postaci czy muszę to zrobić przy jednym ''przejściu'' gry?

Tak, liczy się podczas wielu przejść gry (tak jak trofeum za wszystkie romanse i inne tego typu podobne).

Skoro już o tym wspomniałeś, to powiem jeszcze, że trofeum "ciężka ręka", które wymaga zadania 200 obrażeń jednym ciosem liczy się także za ciosy magiczne czy z łuku ^^

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Mógłbym tak wymieniać dalej. Swoją drogą jest to jedna z najlepszych przygód w szeroko rozumianym gatunku RPG.

Zgodze sie ze jest to jedna z lepszych przygod w szeroko rozumianym gatunku RPG. Wez jednak pod uwage ze glownym motorem napedowym owej przygody jest walka. Walka ktora w niektorych momentach maskuje niedoskonalosci scenariusza. Jest silnie zarysowana sztampowosc pewnych czesci tej przygody. Praktycznie kazdy Q rozgrywamy wedlug schematu ktory podalem wyzej. To ze po 2 godzinach walki mamy 10 minut dialogu i mozliwosc dokonania wspomnianego wyzej wyboru nie czyni z gry wybitnej pozycji. Jest dobra i tylko dobra. Bardzo mocny poczatek (poczatki), przygoda w Redcliff, obalanie rzadow Loghaina, ostatnia czesc przygody w Wiezy Magow, ostateczna walka (ale tylko i wylacznie konfrontacja z ostatecznym potworem i sam poczatek ostatecznej bitwy). Reszta wieje sztampowoscia. Pomine absolutnie fakt ze niektore pomieszczenia sa robione na jedno kopyto. Wieza Magow i Wieza w Ostgar na szczycie ktorej mamy do wykonania wazne zadanie, sa identycznie skonstruowane. Roznia sie tekstura. Tak samo jest w przypadku lasow zamieszkalych przez Dalish elfow i swiatyni w miescie Haven. Ten sam model, te same tekstury, rozne odcienie. W jednej lokacji mamy snieg, w drugiej dzikie pnacza.

@Wuwu1978

Ja rowniez moglbym przytaczac wiele przykladow. Wspomne chociazby questy z tablic Chantry czy od najemnikow. To jest sztampa ktora widzielismy juz setki razy. Tu nie chodzi o to by przekonac wszystkich do tego ze DA:O jest tragicznie zrobionym RPG'iem. Tu chodzi o to zeby uswiadomic innych zainteresowanych ze mimo dobrego pomyslu, ciekawego swiata, fajnych postaci, gra posiada bledy obok ktorych nie mozna obojetnie przejsc. Nie mozna rowniez wychwalac gry pod niebiosa tylko i wylacznie dlatego ze producentem jest Bioware. Doprowadzimy wtedy do sytuacji w ktorej producent bedzie mogl wydac doslownie g...o, a ono i tak dostanie 10/10 i tytul gry roku.

ps. Reklama gry jest jak najbardziej adekwatna do jej zawartosci. Krwawa siekanina. W grze krwawa siekanina przewaza. Wiec przestalem sie juz bulwersowac.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

AD wyborów moralnych - IMO problemy poruszane przynajmniej w ME2 są dużo bardziej skomplikowane (szczególnie pamięęęęętny wybór z misji lojalnościowej Mordina - z 5 minut się miotałem między czterema opcjami...). Na pewno też jest ich dużo więcej. Oczywiście, jeżeli ktoś gra z założeniem "a, gram teraz Paragonem", to tego nie odczuje, ale jeśli gra zgodnie ze swoim sumieniem, to... cóż, na pewno BioWare udało się sprawić, by renegat nie był złem, tylko dobrem rozumianym w inny (często bardziej praktyczny) sposób.

Natomiast jeśli idzie o konsekwencje naszych decyzji, to lepiej jest w DAO. Niektóre nawet wpływają na rozgrywkę, a nie są zawieszone w próżni/decydujące wyłącznie o cutscence, jak w ME (najoczywistszym przykładem są towarzysze -

Stena można zostawić w klatce, Zevrana zabić, Morrigan może od nas uciec jak się nie zgodzimy na rytuał, a Leliana i Wynne obrócić się przeciw nam po zbrukaniu Prochów Andrasty

).

Co do rolplejowości Dragon Age - gra była zapowiadana jako duchowy spadkobierca Baldur's Gate. Niektórzy chyba zapomnieli ile czasu w Baldurach spędzało się na wyrzynaniu moba i oczekiwali nie nextgenowego BG, tylko Tormenta - gry opartej w 80-90% na dialogach.

Tylko że walka w DAO jest niestety strasznie schematyczna a i design lokacji często gęsto kuleje. Przez pierwsze 10-15h siedziałem przy Dragon Age'u jak urzeczony, tak jak niegdyś przy Baldurach czy Icewindach. Potem jednak walka zaczęła mnie coraz bardziej męczyć.

Edytowano przez Fristron
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jak człowiek wejdzie na temat dotczący Dragon Age'a, naczyta się o wyższości Mass Effectów, gdy natomiast wejdzie na temat o Mass Effect, dowie się dlaczego DA jest lepsze.

Z tego w sumie by wynikało, że żadna gra nie jest doskonała jak tytuły o których młodsi gracze nie słyszeli, a do których zawsze warto wrócić. Kurde, aż wzięła mnie chęć na grę w IWD II, może nawet przez neta/LAN, kto wie.

W DAO nie podobało mi się to że każda misja była sztucznie przedłużana przez godziny przebijania się przez mięso armatnie.

Pamiętam jak przechodząc przez Wierzę Magów ( czy tam Krąg ) zaczynając około 22, skończyłem dopiero po kilku godzinach, to była przesada, bo człowiek aż chciał wiedzieć jak się to skończy, a tu trzeba było wstawać na 7 rano :/

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

zaczynając około 22, skończyłem dopiero po kilku godzinach, to była przesada, bo człowiek aż chciał wiedzieć jak się to skończy, a tu trzeba było wstawać na 7 rano

To jest wlasnie najwieksza bolaczka tej gry. Walka zastepuje w wielu przypadkach fabule. Mogliby zmniejszyc ilosc wlaki w watkach glownych dlatego ze praktycznie kazde zadanie poboczne opiera sie na walce. Od momentu uzdrowienia Aerla Aimona (czy jakos tak :P) gralem na Trainerze +10 i podbilem staty postaci do 500 w kazdej statystyce. Oszczedzilem sobie godzin bezsensownej mlucki :P

Seria IWD jako mlucka sprawdza sie lepiej dlatego ze....jest krotsza !

Edytowano przez Sariaen
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Bzdura. Seria IWD sprawdza się lepiej jako młócka ze względu na wielokrotnie lepszy projekt poziomów, wyśrubowany poziom trudności, kreowanie całej drużyny od podstaw, szeroki wachlarz taktycznych możliwości jakie oferuje D&D. No i kapitalny art-design, który doskonale chwytał klimat Forgotten Realms.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

pamiętny quest z mała dziewczynką bawiąca się z kotem opętanym przez demona i późniejsza rozpacz ojca nad jej stratą - mogliśmy albo ją zabić i potem skłamać ojcu, że jej nie odnaleźliśmy, albo puścić wolno, lecz byłby to demon, który niczym nie skrepowany chodziłby dalej wśród ludzi i "zabierał" innych dusze

Chciałbym tylko nadmienić, że nic nie stoi na przeszkodzie w

uratowaniu tej dziewczynki.

Te wybory jakieś takie nijakie są, bo w grze ciężko poczuć się częścią świata, obywatelem Fereldenu. Nie obchodził mnie los wieży magów, ani sprawy elfów, zadanie w Redcliffe nie obfituje w wybory moralne (a ta sytuacja z matką i dzieckiem była tak kiczowata, że najchętniej oboje bym zabił). Zadanie w siedzibie krasnoludów było najciekawsze, ale ponieważ za pierwszym razem grałem krasnoludzkim szlachcicem, to dla mnie wybór był oczywisty ;) Kowadło Pustki, to klasyczny podział na zło i dobro.

Tyle w sprawie wyborów. Były jeszcze jakieś inne, pomniejsze, ale one wpływały chyba tylko na to, czy będziemy mieli +5, czy -5 do "lubienia" któregoś z członków drużyny.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Spodziewałem się świetnej gry, z wieloma moralnymi wyborami (jak w ME)

Ja tam jakoś nie odczułem zbyt małej ilości wyborów moralnych. Praktycznie wszystkie główne misje kończą się koniecznością podjęcia jakiejś decyzji, która zazwyczaj przesądza o losie danej frakcji. Na dodatek w wielu przypadkach problemy nie są tak proste, jak mogłoby się na pierwszy rzut oka wydawać, co tylko utrudnia podjęcie "właściwej" decyzji.

W ME i ME2 grałem po kilka razy i naprawdę nie widzę tam ani jednej misji, która przedstawiałaby poważniejszy dylemat moralny niż te z DA. Decyzja o

losie rasy Rachni, albo grupki kolonistów? Ratowanie rady albo szturm pełnymi siłami na Suwerena? Oddanie ludzkiego żniwiarza Cerberusowi lub zniszczenie go?

Tu nawet nie trzeba się nad niczym zastanawiać, ponieważ gra sama daje nam do zrozumienia, która opcja jest dla "czerwonych", a która dla "niebieskich". W DA trzeba się zastanowić kilka razy, żeby zdecydować, która z opcji bardziej odpowiada naszemu stylowi gry.

Zabić dziecko opętane przez demona? A może sięgnąć po najbardziej zakazaną szkołę magii, której użycie wielu uważa za gorsze od morderstwa? Wesprzeć dobrotliwego krasnoluda, który będzie sprawował łagodne rządy, ale w praktyce niczego nie osiągie przez problemy z opozycją? A może stanąć po stronie tyrana, który siłą będzie brutalnie tłumił wszelkie objawy sprzeciwu, ale jednocześnie poprowadzi krasnoludy ku czasom zwycięstw i dobrobytu?

To są prawdziwe wybory moralne, a nie "kliknij na opcję czerwoną, to będziesz zły i wyskoczy ci kilka blizn", tak jak to było w ME.

Ile było wyborów w ME 2, a ile w DA:O. Wybory w ME2 są naprawdę odzwieciedlane w świecie gry, a nie jak w DA:O

wybór między wilkołakami czy elfami ma odzwierciedlenie jedynie podczas ostatecznej bitwy. To czy zabijesz syna Eamona, ma tylko odzwierciedlenie podczaas rozmowy z arlem etc. W ME tego nie ma.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Tak, liczy się podczas wielu przejść gry (tak jak trofeum za wszystkie romanse i inne tego typu podobne).

Dzięki, poprostu naczytałem się, że przy niektórych wersjach gry trzeba to zrobić przy jednym podejściu.

Skoro już o tym wspomniałeś, to powiem jeszcze, że trofeum "ciężka ręka", które wymaga zadania 200 obrażeń jednym ciosem liczy się także za ciosy magiczne czy z łuku ^^

Grałem magiem, więc to trofeum nie było trudne. Dobrze wycelowane ''Uderzenie many'' w innego maga potrafi zadać 3x więcej obrażeń niż potrzeba ;)

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Bzdura. Seria IWD sprawdza się lepiej jako młócka ze względu na wielokrotnie lepszy projekt poziomów, wyśrubowany poziom trudności, kreowanie całej drużyny od podstaw, szeroki wachlarz taktycznych możliwości jakie oferuje D&D. No i kapitalny art-design, który doskonale chwytał klimat Forgotten Realms.

To swoja droga. System tez byl lepszy. W DA jakos tego systemu nie czuje. Odcieta dlon, miodzio, nizsze glebie, miodzio :D Ach az zainstaluje i pogram :D Swoja droga. ICWD tak jak i Fallouty robilo Black Isle ktorego juz nie ma :<

Edytowano przez Sariaen
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Akurat zadanie w Orzammarze jest jednym z bardziej skopanych. W sensie - zapowiadających się świetnie, mających fantastyczny potencjał, a zrealizowanych tak, że człowiek się załamuje.

Po pierwsze - ilość walki w Głębokich Ścieżkach. Designem tych lokacji oraz zapełnieniem ich "przygodami" zajmował się chyba woźny BioWare. Po godzinach pracy. W zamian, scenarzysta mu obiecał, że w weekend umyje mu samochód. Nie widzę innego wyjaśnienia tej absolutnej fabularnej padaki i szmiry, jaka nam została zaserwowana.

Po drugie - dostajemy

od Golema (sorry, nie pamiętam jego imienia) artefakt potężny, a przede wszystkim ważny - ten, komu nałożymy go na głowę zostaje z automatu królem Orzammaru. Czemu nie mogę nałożyć tej korony SOBIE? Szczególnie wtedy, kiedy sam gram krasnoludem, wiem jak się miały sprawy ze starszym bratem i de facto jestem prawowitym spadkobiercą tronu?

. Gdy zakończyłem tego questa elfką-czarodziejką, natychmiast zrobiłem sobie krasnoluda-szlachcica i poleciałem go zrobić ponownie. Niestety, sam się nie przekonałem o tym kosmicznym niedopracowaniu, bo mnie zmęczyła walka w Głębokich Ścieżkach.

A to miało tak ogromny potencjał... Wystarczyło zrobić mapki tak, by drużyna musiała przemykać jakimiś ciemnymi, wysoko położonymi tunelami i obserwować jakieś ogromne masy Darkspawnów kręcące się po głównych korytarzach...

I to też dość mocno rzutuje na moją ocenę "wyborów" w DA:O. Jest kilka sytuacji, gdzie - grając np. wrednego drania - chciałoby się zrobić coś naprawdę (z jego punktu widzenia) logicznego, ale jednak nie przewidzianego przez twórców. W dodatku widać wtedy, że dana opcja nie została umieszczona w grze dlatego, że jest wybitnie wyrafinowana i przychodzi do głowy promilowi graczy. Mówię o tak oczywistych rzeczach jak końcówka Orzammaru, które w grze się nie znalazły, bo byłyby zbyt trudne w implementacji. Lenistwo, panie.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

up

Czy chciałbyś mieć wybór nieograniczony? W zamiarze twórców było stworzenie gry dającej dużo możliwości, ale są one ograniczone.. Stąd wynika np. to, ze grając krasnoludem nie dało się posadzić siebie na tronie.. Gdybyś miał wybór nieograniczony, to np. posadziłbyś siebie na tronie, a dalsze ratowanie Fereldenu zleciłbyś komu innemu - w końcu jesteś królem krasnoludów, co Cię obchodzą jakieśtam grupki pomiotów kręcące się po świecie, a Tobie, jako królowi nie wypada uganiać się za nimi. Do Twoich obowiązków zaliczałoby się wtedy przygotowywanie wielkiej armii do ostatecznej bitwy... Albo jeszcze lepiej - gra mogłaby się wtedy całkowicie zakończyć - w końcu pomioty w końcu sobie pójdą, co nie...

Edytowano przez Treser
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

dostajemy

od Golema (...) artefakt potężny, a przede wszystkim ważny - ten, komu nałożymy go na głowę zostaje z automatu królem Orzammaru. Czemu nie mogę nałożyć tej korony SOBIE? Szczególnie wtedy, kiedy sam gram krasnoludem, wiem jak się miały sprawy ze starszym bratem i de facto jestem prawowitym spadkobiercą tronu?

.

No właśnie problem w tym,

że już nie jesteś. Oficjalnie nasza postać została wygnana i pozbawiona kasty, przywilejów, a książęce czasy możemy co najwyżej powspominać. Poza tobą tylko Harrowmont jest w jakimś tam stopniu świadom tego, co naprawdę wydarzyło się pomiędzy nami a Bhelenem. A w czasie naszego krótkiego poznawania kultury krasnoludów z DA dało się wyłapać, że pomimo całego swego poszanowania dla tradycji prędzej wszyscy pozabijaliby się nawzajem, niż pozwolili wyrzutkowi objąć tron (już koronacja Harrowmonta doprowadziła do walki, a w tym przypadku cała szlachta zjednoczyłaby się zapewne przeciw nam). Że niby czynami dowiedliśmy naszego męstwa i oddania? Już początek gry krasnoludzkim plebejuzem pokazał, jak małe ma to znaczenie w Orzammarze, jeśli jesteśmy osobnikiem bez kasty.

Z tego punktu widzenia nie jest to niedopracowanie, tylko przemyślany zabieg Bioware. Na pytanie o

możliwość zostania królem krasnoludem

mogą odpowiedzieć, że kłóci sie to z założeniami stworzonego przez nich świata, czy to się nam podoba, czy nie.

Edytowano przez Kerp
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

I Obsidian kontynuuje szczytne dzieło tworzenia wyjątkowych, odkrywczych i zabugowanych do granic możliwości RPG. ; )

@Kerp: Nie chodzi o to, jakie dałoby to konsekwencje, a o to, że dla krasnala - szlachcica wsadzenie sobie na czerep korony w sytuacji, gdy jest on w pewnym sensie spadkobiercą to rzecz zdecydowanie przychodząca do głowy i na którą niejeden dwarf noble by się połakomił. A jakie skutki by to przyniosło, to już inna sprawa. Szczerze mówiąc zdziwiłem się, że takiej opcji nie ma, szczególnie, że bawiono się w danie możliwości human noble zostania

królem Fereldenu

.

Akurat zadanie w Orzammarze jest jednym z bardziej skopanych. W sensie - zapowiadających się świetnie, mających fantastyczny potencjał, a zrealizowanych tak, że człowiek się załamuje.

Po pierwsze - ilość walki w Głębokich Ścieżkach. Designem tych lokacji oraz zapełnieniem ich "przygodami" zajmował się chyba woźny BioWare. Po godzinach pracy. W zamian, scenarzysta mu obiecał, że w weekend umyje mu samochód. Nie widzę innego wyjaśnienia tej absolutnej fabularnej padaki i szmiry, jaka nam została zaserwowana.

Zgadzam się w 100%. Głębokie Ścieżki są po prostu fatalne - monotonne i jednostajne, na każdej przydługiej, wypełnionej po brzegi walką, walką i jeszcze raz walką mapie mamy góra jedną-dwie potyczki w miarę interesująco zaprojektowane, a reszta bije schematami aż boli. A przecież wcale nie musiało tak być - krasnoludzkie opuszczone miasto z Awakeninga było interesującą, zwartą i ciekawą lokacją, chociaż walki też było tam bardzo dużo. Była na tyle fajnie zmontowana, że zarwałem przy jej przechodzeniu nockę.

I jeszcze zjadę Orzammar za art-design. Krasnoludzkie miasto w świecie dark fantasy (a przynajmniej reklamowanym jako taki), a ja mam wrażenie, że łażę po miasteczku złożonym z klocków LEGO. Po części to wina kiczowatego stylu graficznego całego DAO (God bless BioWare za jego zmianę przy okazji DA2), niemniej, jest to IMO najbrzydsza i najbardziej pozbawiona klimatu lokacja w całym Dragon Age'u. :/

Edytowano przez Fristron
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jest, jest. Tylko, że pod nazwą Obsidian Entertainment z samym Feargusem Urquhartem na czele .

:D To mnie ucieszyles ^^.

Panowie prawda jest taka ze DA mogla byc gra wspaniala a wyszla gra dobra z niedociagnieciami. Miana gry roku nie przyznalbym jej nigdy. Fakt, po kilku pierwszych godzinach gry myslimy ze oto powrocil stary dobry gatunek RPG na komputery. Po tych kilku godzinach okazuje sie ze zabraklo pomyslu i zamiast RPG mamy H'n'S :D Wszystko w tej grze lacznie z reklama bazuje na walce. Zerknijcie zreszta na zapowiedz DA2. Tam nie udaja ze robia action z elementami RPG.

Bioware zaczelo partolic RPGi i stawiac na walke juz za czasow NW1. Wtedy to Faerun ulegl ostremu zDiablowaceniu i pierwsze skrzypce zaczela grac walka z tonami mobow. Fabula byla tylko pretekstem do prowadzenia kolejnych starc. (Bioware zrobilo NW1 prawda?:P)

Jade Empire zdawalo sie tym do czego dazyli producenci. Fabularyzowana opowiescia z elementami RPG jednakze z glownym naciskiem polozonym na walke. Gralo sie fajnie, fabula niczego sobie, dobre wywazenie obu elementow rozgrywki.

Zastrzezenia mam rowniez do wielkosci druzyny, biorac pod uwage watachy z jakimi przychodzi nam sie zmierzyc. I tak dochodzimy do momentu mechaniki gry. Zawsze trzeba spamowac balsamami leczniczymi, leczajka w druzynie jest bardziej niz wskazana (

Walka z Loghainem moim zdaniem jest nie do przejscia bez odpowiedniej ilosci balsamow leczniczych. Postac skoksana jak dzika swinia, nie moglem go ani trafic, ani zestunowac. Dodam ze postac miala itemki z 2 DLC Starfanga z runami, Zbroje Krwawego Smoka, 2h mastery etc.

). Slyszalem ze wrogowie awansuja razem z postacia gracza, wszystko po to by walki byly wyrownane. Wyrownane to zle okreslenie bo wrogow jest conajmniej 2 razy tyle co nas w druzynie. Pierwszy powazny problem pojawia sie przy okazji pierwszej konfrontacji z Ogrem. Na poziomie normal przy konfiguracji Alistair, My jako wojownik, nasz dzielny pies oraz mag, dostawalem becki caly czas. Nie wchodza zadne debufy, nie da sie delikwenta zestunowac. Caly czas spamuje AoE lub lapie postac w lapska i spokojnie dobija ja gdy ta nie moze sie leczyc. Takich sytuacji jest znacznie wiecej. Chociazby

wspomniane Deep Roads. Najpierw sieczka w kopalniach, potem sieczka w twierdzy (po drodze na prozno szukac skladnikow na balsamy i injury kity), potem Broodmother. Myslalem ze w koncu dociachalem sie do konca. A gdzie tam ! Potem spotykamy oblakana krasnoludke i przebijamy sie dalej do Anvil of the Void. Spotykamy Paragona i mozemy dokonac moralnego wyboru!

:D Pomine fakt ze druzyna jest poraniona jak jasna cholera, brakuje zapasow, nie mozna sie wrocic by je uzupelnic, ma minusy praktycznie na wszystko. Ledwo co zabijamy Broodmother przebijamy sie przez kolejn pomiot, golemy, mini bossa. W w.w wyborze mozemy wybrac.....zabicie krasnoludki lub zabicie Paragona. Kolejna walka! Z bosami ktore nie sa juz zolte T_T. Nie za duzo tych potyczek? Tworcy chyba poszli po rozum do glowy bo przy wyjsciu z ostatniego pomieszczenia ktore dzieli nas od walki z Arcydemonem ustawili kupca! Mozna w koncu uzupelnic zapasy! o_O Jak jego obecnosc, niedorozwinietego krasnoluda, tworcy wytlumacza fabularnie?

Edytowano przez Sariaen
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@Sariaen

Od siebie chciałbym dodać że taka sytuacja zdarza się ostatnimi czasy nazbyt często. Przykład?

Ludzie narzekają że w Wiedźminie jest więcej potworów niż ludzi, że ME2 to bardziej shooter niż RPG, więc znów narzekania na to "małe kłamstewko" reklamowe. W sumie mogę z czystym sercem ( a jakże ;) ) powiedzieć że grając w ostatnie tytuły od Bioware ( RPG'i ofkoz ) czułem się jakbym wrócił do Diablo albo Lokiego, a nie jakbym miał po raz kolejny do czynienia z Icewindem czy, niech stracę, Baldursem ( który do mnie nie trafiał, ale miał się bardziej ku RPG niż grze akcji ).

Niestety trzeba sobie uświadomić, że twórcy gier stawiają na masy, które nie mają czasu grać w grę, której przejście zajmuje około 100 godzin, a to tylko wątek fabularny... oczywiście są ludzie dla których to byłby ideał gry, no ale cóż...

Muszę również o coś zapytać, zmieniając temat. Oglądałem ostatnio flim-zapowiedź DA:O nazywający się "Prochy Andrasty".

Otóż widać w nim Stena z bardzo klimatycznym zarostem, może i grałem w Dragona jakiś c zas temu, ale takowej brody nie pamiętam. Sten dzięki niej przestał wyglądać jak trol, więc moje pytanie, jest może jakiś mod który to zmienia?

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Oni tego nie wytłumaczyli. Chyba myśleli, ze jak położą obok niego ciała mrocznych to pomyslimy, ze ma jakąś nienaturalną moc. Przecież on nawet się dobrze dogadać z człowiekiem nie może, a tam to się chyba wspinał na linie do okna.

Najbardziej zdenerwował mnie quest z sierocińcem w obcowisku. Taki fajny pomysł, taki fajny klimat, nie wiesz czego się można spodziewać (chociaz z drugiej strony po tej grze mozna sie spodziewac tylko walki), aż tu nagle ... pewnie nie trudno się domyslić, wrogowie wyskakują zza drzwi i całe napięcie poszło nie powiem gdzie i co robić. Tak mnie to zdenerwowało, jak mozna było tak s... zepsuć ten quest ?

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Bioware zrobilo NW1 prawda?

Tak :P

Walka z Loghainem moim zdaniem jest nie do przejscia bez odpowiedniej ilosci balsamow leczniczych. Postac skoksana jak dzika swinia, nie moglem go ani trafic, ani zestunowac.

To zależy. Zwłaszcza od wybranej przez nas postaci. Gdy grałem magiem, walka (na poziomie normalnym) odbyła się może z użyciem tylko jednego okładu leczniczego. Sposób prosty - zamrażamy, nawalmy czym się da, zamrażamy, i tak dalej.

dark fantasy (a przynajmniej reklamowanym jako taki)

Twórcy lubią cukrować i nazywać swoje produkcje takimi przymiotnikami, jakie z grą mają niewiele wspólnego. Tak jest z tą "dojrzałością" i "mrokiem" - w grze ciężko je lupą znaleźć (nie mylić z brakiem klimatu), a takie określenia widzimy nawet na okładce DA.

Zastrzezenia mam rowniez do wielkosci druzyny, biorac pod uwage watachy z jakimi przychodzi nam sie zmierzyc.

Wielkość drużyny jest odpowiednia, IMO. Były w grze co prawda momenty krytyczne, gdzie trzeba było męczyć się z walkami po kilkanaście razy, ale poza tym gra na normalu nie sprawiała mi większych problemów. Trzeba odpowiednio dobrać skład i odpowiednio go kontrolować podczas starć :)

ME2 to bardziej shooter niż RPG, więc znów narzekania na to "małe kłamstewko" reklamowe.

ME2 był reklamowany przez twórców jako shooter z elementami RPG, więc ciężko zgodzić się z narzekaniami na ten temat.

Edytowano przez Pat5
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

W sumie mogę z czystym sercem ( a jakże ;) ) powiedzieć że grając w ostatnie tytuły od Bioware ( RPG'i ofkoz ) czułem się jakbym wrócił do Diablo albo Lokiego, a nie jakbym miał po raz kolejny do czynienia z Icewindem czy, niech stracę, Baldursem ( który do mnie nie trafiał, ale miał się bardziej ku RPG niż grze akcji ).

Proszę ja Was... w Icewindach więcej role-playing i mniej walki niż w Dragon Age? Gdzie, kiedy? Były tam jakieś ukryte etapy, w których dialogi miały znaczenie?

Jak już chcecie sobie narzekać na nowoczesne RPG (bardzo modne zajęcie) i na to, że drzewiej gadało się więcej, to wybierajcie chociaż trafne przykłady - to znaczy Planescape: Torment i klasyczne Fallouty. BG to przykład średni, a IWD w ogóle od czapy, bo jeśli czemuś blisko do "drużynowego Diablo" to właśnie opowieściom z Doliny Lodowego Wichru.

ME2 był reklamowany przez twórców jako shooter z elementami RPG, więc ciężko zgodzić się z narzekaniami na ten temat.

Dokładnie to jako hybryda shootera z RPG, bez prymatu któregokolwiek gatunku. I ten opis doskonale oddaje zawartość obu części (BioWare strzeliło sobie w stopę, ME1 zapowiadając jako pełnokrwistego RPGa).

Edytowano przez Fristron
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Join the conversation

You can post now and register later. If you have an account, sign in now to post with your account.

Gość
Odpowiedz...

×   Wklejony jako tekst z formatowaniem.   Wklej jako zwykły tekst

  Maksymalna ilość emotikon wynosi 75.

×   Twój link będzie automatycznie osadzony.   Wyświetlać jako link

×   Twoja poprzednia zawartość została przywrócona.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz wkleić zdjęć bezpośrednio. Prześlij lub wstaw obrazy z adresu URL.



  • Kto przegląda   0 użytkowników

    • Brak zalogowanych użytkowników przeglądających tę stronę.
×
×
  • Utwórz nowe...