Skocz do zawartości

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Edgarzyc

IO-Fantasy

Polecane posty

- Ktokolwiek to był, zrobił nam miłą niespodziankę. - odparł Diergov po chwili. Do tego momentu zastanawaił sie nad miłym rodzajem smierci i nasunęł mu się na myśl kilka propozycji.

Powszechnie wiadomo, że trupy ściągją ludzi jak magnes żelazo. Ponieważ, wbrew ciągłym przygodom, Arkonowi i reszcie zalezało na sekrecie ich podróży, to czym prędzej oddalili sie z miejsca zbrodnii. W dalszej perspektywie mieli oddalenie się z miasta przed nastaniem południa.

#Olałem tamte posty#

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

W nocnej ciszy powoli przebijały się do ich uszu odległe pokrzykiwania. Wkrótce potem rozległ się dźwięk dzwonu, zbudzeni ludzie wybiegali na ulice. Zaułek minęło galopem kilka konnych patroli. W północnej częsci Irjun cos się działo. Ostrożnie wychynęli z uliczki. W oddali, ponad główną ulicą i zabudowaniami dostrzegli łunę. Jedna z wież, nadal górująca nad miastem nosiła teraz płonące znamię. Kształtu nawet z daleka nie dało się z niczym pomylić. Wyglądał jak odcisnięta dłoń a pod nią padająca kropla krwi.

- Wygląda mi to na dywersję. - skonstatował Diergov

- To nasza szansa. - dodała Kathleen

# Co do emblematu ja widzę go tak: dłoń oznacza sprzeciw, natomiast spadająca kropla (dosł. krwawienie z żył) krew przelaną za "wyższą" sprawę. Co to za sprawa? Kto to wie. Zrobilismy już z nich ninja-skrytobójców, co prawda... #

# widzę, że Svenia nudzą już elfickie miasteczka wink_prosty.gif Proponuję szybko dotrzeć do południowej bramy, zajumać konie i wyjechać, zanim (w kolejnych postach) wrócą mohery. #

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

# Oj tam, marudzicie ;b. Ale proszę bardzo, będzie uzupełnienie, które elegancko naprostuje sytuację. #

Różowe lasery bezlitośnie przeszyły moherowe berety, które ewaporowały w ułamku sekundy. Statek zawisł nad nimi, a w jasnym promieniu światła zmaterializował się kosmita.

- Nie bójcie się - powiedział - Przybywamy w pokoju. Te istoty... One nie były z tej przestrzeni i nie z tego czasu. Przywróciliśmy je do należnego im uniwersum, bardziej szalonego od tego tutaj. A teraz spójrzcie - mówiąc to, kosmita wsunął ciemne okulary - na czubek tego urządzenia... Tej magicznej różdżki.

Błysnęło.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wydostali się z uliczki biegnąc truchtem. Ludzie ich pokroju widywali podobne rzeczy, ale przedstawienie z wiszącymi ciałami było nad wyraz efektowne. - Mam nadzieję, że to ostrzeżenie nie było skierowane też do nas. - wysapał Diergov. Pozostali zgodnie przytaknęli, wszyscy zastanawiali się, co mogła oznaczać owa krwawa wiadomość. Zbliżali się do zachodniej bramy, większość ulic prawie opustoszała. Niemal wszyscy poszli sprawdzić skąd wziął się tumult przy wieży.

#@Sveniu, nie bądź tym złym chłopcem, co wchodzi do piaskownicy i niszczy zamki zbudowane przez resztę. Na początku tego tematu ustaliliśmy, że nie idziemy w tym kierunku z opowiadaniem.

Teraz do wszystkich, po ucieczce z miasta proponuję trochę uspokoić akcję, może powolna podróż i rozmowy. W tym tempie nasi bohaterowie przeżyją więcej i szybciej niż Xena we wszystkich odcinkach. ;)#

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

W końcu dotarli do stajni. Na szczęście nikt jej nie pilnował.

Arkon odnalazł swojego wierzchowca - Siodłajcie konie, byle żwawo! Jak będziemy mieli szczęście, to nikt nie przypomni sobie o nas przed końcem tego zamieszania.

- Brama jest zaraz za rogiem, nie wyglądało, by ktokolwiek pozostał na straży. Powinno nam się udać - Odparł Diergov.

- Zatem w drogę, panowie!

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- I panie, proszę nie zapominać - zwróciła uwagę Kathleen, już w siodle, już popędzając konia do galopu.

Bramę, zgodnie z przewidywaniami, choć też pewnym zaskoczeniem, minęli spokojnie - jeśli oczywiście można "spokojnym" nazwać dziki galop, z twarzami niemal wtulonymi w końskie grzywy.

- Przeklęte miasto - rzucił Arkon do siebie pod nosem. - Następnym razem niech mi ktoś w łeb przyłoży jak będę miał tak głupi pomysł.

- Masz to u mnie - wyszeptała iluzjonistka, uśmiechając się pięknie.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

#@Edgarzyc, jedna uwaga - kwestia "Zatem w drogę, panowie!" została wygłoszona właśnie przez Kathleen. Z racji że tylko ona mogła wypowiedzieć te słowa, by miały one sens, to nie uznałem za potrzebne, by w jakikolwiek sposób to zaznaczyć.#

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

#zalozylem, ze wypowiedzial je Arkon lub Diergov, odruchowo - bo zwykle podróżowali w towarzystwie facetów, więc oczywiście bez złych zamiarow się zwyczajnie pomylili. Czasemm można się pomylić, a uznałem że to nie jest ani kuriozalne ani głupie tylko trochę zabawne i postanowiłem wykorzystać ;)#

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Słońce wstało już dostatecznie wysoko, by pozbyć się niebezpieczeństwa władowania się w najbliższe drzewo. Dlatego kontynuowali jazdę dopóki konie się nie zgrzały. Zwolnili tempo, zatrzymali się i weszli kawałek w las, chcąc niechcąc musieli dać koniom odpocząć.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Arkon zsiadł pierwszy, oceniając szybko malutką polankę. Otoczona drzewami nie gwarantowała, że nikt się do nich nie zakradnie, z drugiej strony byli o wiele mniej widoczni dla ewentualnego przypadkowego wędrowca.

Kathleen zsumęła się z siodła, ignorując wyciągniętą na pomoc rękę Diergova. Olbrzym nie wydawał się z tego faktu zadowolony.

- Bez urazy - powiedziała, widząc jego naburmuszoną minę - ale naprawdę potrafię sama zejść z konia.

- Nigdy bym w to nie wątpił - olbrzym ukłonił się przesadnie.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nastał świt. Promienie słoneczne z wolna zaczęły się przebijać przez kłęby rannej mgły na horyzoncie. Poprzez leśne poszycie zagrały kilka pięknych nut na zmęczonych twarzach wędrowców. Zrobiło się przyjemnie ciepło. Rozsiedli się - każde zachowując dystans - i zajęli skromnym posiłkiem, wysupłanym z dna tobołów. Przez chwilę nikt się nie odzywał. Delektowali się jednym z ostatnich jesiennych poranków na drodze ku zaśnieżonym ostępom kraju wiecznej zimy.

# Jesli dobrze liczę, minęły dwa dni, czyli do Wysiłchy mają jeszcze ok. 10 dni drogi, a w sumie max. 19 do pełni księżyca, żeby Diergov zdążył na czas. Jesli się mylę, poprawcie mnie. Wysiłcha znajduje się albo W dolinie Czterolistu albo po drodze do niej, to było dla mnie nie jasne. W każdym razie bohaterowie powinni cisnąć w te miejsca w okreslonym czasie. Dobrze mieć to na uwadze wink_prosty.gif Proponuję w któryms momencie zrobić skrót, żeby przeskoczyć trochę do przodu w czasie, np. o kilka dni, w bezposrednie okolice Wysiłchy. #

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Po wydarzeniach ostatniej nocy każdy delektował się kawałkami suszonego mięsa, nie byli pewni jak zakończyłaby się rozmowa. W całej karierze Arkona nie przydarzyła mu się jeszcze tak spektakularna porażka, z pozoru kolejna fucha przemieniła się w krwawą łaźnie, w której trupem padło już kilkanaście osób. Podziemne organizacje, ciała zwisające na ulicach, magiczne iluzje i szalone pościgi przez wiele kilometrów... to nie miało się tak skończyć, ale nie ma co płakać nad stłuczonym kuflem, pomyślał Arkon. Zalążki pomysłu powoli kiełkowały mu w głowie. Odchrząknął i zaczął powoli mówić. - Słuchajcie, wiem, że nie chcecie mi zdradzić waszych celów, ale chcę mieć przynajmniej... gwarancję. Sprawy się zdrowo popieprzyły tam w Irjun. Nie mogę też wrócić do domu, gdy obejrzę się za siebie czeka na mnie śmierć. Chciałbym...

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Nie mów, że zaczynasz narzekać - wszedł mu w słowo Diergov. - Przecież to na razie sam początek.

- I tego się obawiam - warknął Arkon. - W ciągu dwóch dni wszystko spieprzyło się tak, jak tylko spieprzyć się mogło, nie zauważyłeś tego?

- Zauważyłem - kiwnął głową olbrzym - ale wiesz, myślałem, że tak to właśnie wygląda. Pojedynki, pościgi, magia, kij wie co jeszcze. Tego mniej więcej się spodziewałem i to dostałem.

- Szlag by cię trafił. To nie jest krajoznawcza wycieczka - Arkon włożył do ust ostatni kawałek mięsa.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zerknął na Kathleen. Nie była może równie urodziwa jak iluzja, którą zobaczył podczas pierwszej nocy ich znajomości, ale nie można było powiedzieć, żeby czegoś jej brakowało.

Nadal jej nie ufał i na dobrą sprawę nic o niej nie wiedział. Do Diergova zdążył się już z grubsza przekonać. A wielkolud ponoć jej "ufał" - choć zaufanie mogło iść wyłącznie z lędźwi.

Musiał się czegoś o niej dowiedzieć. Czegoś prawdziwego.

- A więc twierdziłaś, że chcesz schwytać smoka...

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Twierdziłam - kiwnęła głową Kathleen - i wciąż będę tak twierdzić. Dlaczego tak ciężko ci w to uwierzyć?

- Nieczęsto słyszy się o takich? celach życiowych.

- Rozumiem, że często przemycasz wielkoludów do Kraju Lodu, tak?

- Tylko nie wielkoludów - wtrącił się Diergov, ale został zignorowany.

- Nigdy dotąd mi się to nie zdarzyło - przyznał Arkon - ale chętnie dowiedział bym się o tobie czegoś jeszcze.

- Co ci niby mam powiedzieć? - westchnęła iluzjonistka. - Chcesz usłyszeć jakieś historie z mojego dzieciństwa czy co?

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- W sumie tak, chciałbym. - Arkon spojrzał na nią wyzywająco. - Już nie mogę się cofnąć, tam - wskazał głową miejsce, z którego mniej więcej przyjechali - tam się wszystko zesrało. Teraz będzie inaczej, chciałbym przynajmniej was trochę poznać. Kathleen ponownie westchnęła. Zaczęła powoli dobierać słowa. - Cóż, trochę to nasza wina. - "Trochę?!" pomyślał Arkon, ale wolał nie wdawać się w kłótnie, w końcu sam poniekąd się zgodził na tą wyprawę. Diergov póki co tylko się przysłuchiwał. - Opowiem wam historię, której uczyli nas wszystkich na początku nauki w uniwersytecie. Wszystkich Magicznych porównali do pięknego drzewa. Drzewa, na którym owoce kwitły raz na kilka lat, przepyszne... każdy w promieniu wielu staj chciałby je zerwać i zachować dla siebie, ale...

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

...drzewo należało do lokalnego barona. Tylko on mógł zrywać te owoce, jeść je, cieszyć się nimi. Taka jest właśnie rola magicznych. Powinniśmy służyć władcom i pomagać im w rozsądnym zarządzaniu ich własnością. Smok nie jest dla mnie - Kathleen skrzywiła się nieznacznie. - Tylko dla mojego pana, hrabiego...

# No no panowie, coś nam zdechło to opowiadanie. Brak chęci, pomysłu, czasu? #

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

-Dziwi mnie, że pomimo tego, że jesteście tacy potężni, możecie wiele, to jesteście podporządkowani komuś. Nie wiem, nie walczycie ? Bo wierzyć mi się nie chce, że nie macie możliwości - powiedział Arkon

-Jest taki, ten, jak to się nazywa ? - wciął się Diergov - Syrdrom, nie. Syndrom ! Syndrom, którego nazwy zapomniałem. Polega to na tym, że ofiara odczuwa sympatię z osobą, która ją przetrzymuje.

-Może i tak... - odrzekł Arkon

-Panowie - odparła lekko wystraszona Kathleen - to nie tak...

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Niektóre owoce dojrzewają, ale nie chcą zostać zerwane. Chcą spaść same, potoczyć się wolno, pewne, że samodzielnie uda im się zwojować świat. Ale nie wiedzą, że tylko spadną na ziemię i zaczną leżeć, gnić, nie osiągając niczego. Potrzebujemy baronów, ich wpływów, pieniędzy, wsparcia. Oni zaś oczekują czegoś w zamian. Mój oczekuje smoka.

Arkon splunął.

- Takie bajki wciskają wam na studiach? Może nie mam edukacji, ale wiem, że nic nie osiągniesz, jeśli poświęcisz życie na służbę panom.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Wspaniale to wymyśliłeś ? przytaknęła z powagą Kathleen. - Ty, który nie podlegasz żadnym panom. Ty, który nie masz nic, po którym nie będzie nikt tęsknił. Dla którego nie ma czegoś takiego jak bractwo, jest tylko on sam. Zawsze sam, bo nawet koneksje i znajomości, z których jesteś dumny, to tylko czysty biznes. Interes. Ty uważasz, że nie zmienię nic, poświęcając życie na służbę. Ja natomiast zdaję sobie sprawę z faktu, że żaden człowiek nic nie osiągnie, jeśli będzie działał w pojedynkę. Nawet baronowie mają swoich ludzi, skąd zatem u ciebie głupie myślenie, że cokolwiek osiągniesz, pracując sam? Nawet nasza? drużyna ma trzy osoby, bo gdybyś był sam, zginąłbyś gdzieś na początku podróży. Kooperacja, rozumiesz?

#Wybaczcie nieobecność, weekend w Krakowie (Folk Metal Night, kto nie był, niech żałuje), parę innych obowiązków, ale postaram się od dziś znów uczestniczyć aktywnie w tym temacie ;)

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Przede wszystkim, gdyby nie wy, nie byłoby mnie tutaj, uciekającego od wszystkiego i wszystkich w dziką, zamarzniętą głusz na końcu świata. Dziękuję za współpracę.

Diergov oparł się o pień i spojrzał na nią z ukosa.

- Tyle znasz się na ludziach, ile wyczytasz im w myślach, magiczko.

- Właśnie. - przytaknął Arkon - Wydaje ci się, że zajrzysz komuś do głowy i już go znasz.

- Ciebie, Gronostaju, niełatwo przejrzeć.

Diergov uśmiechnął się półgębkiem. Arkon zmarszczył brwi.

- Właściwie... dlaczego akurat "Gronostaj"?

- Żołnierze Syndykatu często dorabiają się dziwniejszych przydomków. - skwitowała Kathleen.

# tożsamosć Diergova od początku owiana jest tajemnicą, z tym, że Kasia wie już co nieco na jego temat i chyba ma ochotę się z nim trochę podroczyć ;) #

# co do Syndykatu - Diergov to wielki, biegły w walce gosć, wyobrażam sobie, że jego praca nie należała do najbezpieczniejszych, a sama organizacja w praktyce nie musi mieć charakteru stricte przestępczego. Ale to by co nieco tłumaczyło. W każdym razie- decyzję zostawiam Wam. #

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Diergov, zamiast zaszczycić ich odpowiedzią, błyskawicznie zmienił temat na poprzedni.

- Ciężko jednak mówić o kooperacji, kiedy to ty odwalasz całą brudną robotę, a baron siedzi wygodnie w swoim zamku, czy gdziekolwiek.

- Dobrze powiedziane! - zaaprobował Arkon.

- Baron var Caleo to temat na osobną opowieść. Ale nie wychodzę źle na pomocy mu, o to możecie być spokojni.

Diergov zerknął porozumiewawczo na Arkona.

- Być może. Ale to nadal nie brzmi jak kooperacja, raczej handel wymienny...

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Coście się we dwóch tak zaparli?! - Kathleen już prawie krzyczała. - Moja służba niewiele różni się od twojej! - Rzuciła w stronę olbrzyma, skierowała wściekły wzrok na drugiego towarzysza. - A ty... Arkon... wmawiaj sobie ile chcesz, że to z naszej winy tu trafiłeś, bardzo to wygodne.

- Co masz na myśli? - Spytał przemytnik, chociaż wiedział, w którą stronę zmierza rozmowa, nie był na to gotowy.

- Na miejscu i tak już skończyły się twoje złote dni. Myślisz, że jesteś taki cwany i szanowany, ale [beeep]! Byłeś tylko narzędziem dla graczy z wyższej ligi, nie należałeś do niej. Zemsta pracodawcy, takiego Garvoisa, to tylko kwestia czasu. Pogódź się z tym! My przynajmniej opłacimy ci nowe życie...

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Jak was w końcu dostarczę tam, gdzie należy - zimno zwrócił uwagę Arkon. - A jeśli dalej będzie to wyglądało tak, jak do tej pory, to nie wróżę temu wielkiej przyszłości.

- No nie mów, że chcesz zrezygnować - zakpiła iluzjonistka. Diergov również się nieco skrzywił.

- Nie mówię nic o rezygnacji - zapewnił szybko przemytnik - ale sami przyznacie, że nieco za dużo się wokół nas dzieje. Szlag by to, mam wrażenie, że bohaterowie z opowieści proszalnych dziadów mają mniej przygód niż my w ciągu ostatnich dwóch dni.

- Zapytam wprost - rzekł po chwili milczenia - kto z was wie coś na temat tych naszych... przygód? Kathleen, Diergov?

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Na mnie nie patrz. Jestem turystą. Jadę incognito zwiedzać. - Diergov założył ręce za głowę i chłonął lekki, jesienny wietrzyk.

- Będąc szczera, powiem, że napytamy sobie biedy wiedząc o sobie zbyt dużo. - dodała Kathleen

Arkon rozłożył ręce.

- Oświadczam stanowczo, że nigdy, przenigdy nie pracowałem z ludźmi bardziej niewdzięcznymi, problematycznymi, zapatrzonymi w siebie,...

- Bo nigdy nie musiałes ich przemycać. - uśmiechnęła się magiczka.

Arkon westchnął.

- To od początku nie był przemyt, tylko rozpaczliwa próba zachowania głowy na karku.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach



  • Kto przegląda   0 użytkowników

    • Brak zalogowanych użytkowników przeglądających tę stronę.

×
×
  • Utwórz nowe...