Skocz do zawartości

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

DarthMetalus

Wojny avatarów

Polecane posty

Nic nie przebije jednak mówienia "w tak zwanym międzyczasie". Cholera, naprawdę coś jest nie tak z językiem, jeśli korzystający z niego ludzie obawiają się używania całkowicie powszechnych fraz i muszą korzystać z takich zaworów bezpieczeństwa.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Tak się zastanawiam - jak bardzo trzeba nienawidzić bądź nie znać własnego języka, by zastępować najzwyklejsze przecież zwroty i pojęcia ich zanglizowanymi odpowiednikami na siłę czy umieszczając w wypowiedziach takie stwierdzenia, które czynią z nich logiczne i gramatyczne potwory.

I tacy ludzie potem trajkoczą w telewizyjnych serwisach informacyjnych albo znajdują się na stanowisku do spraw kontaktów z prasą i zamieniają polszczyznę w jakiś relikt z dawno zapomnianej epoki. Nie ma już 'marek' - są 'brandy', nie ma 'mody' - są 'faszony', nie ma 'przyczyn' czy 'powodów' - są ('bi)kauzy' (chyba, że mówimy o terminologii prawniczej), nie ma 'zakupów' - są 'szopingi', nie ma 'projektantów' - są 'dizajnerzy', nie ma 'skupienia się' czy 'ogniskaty' - jest 'fokus', nie ma 'mocy' czy 'siły' - jest 'power'... albo modny w kręgach już byłego rządu i różnych organizacji pozarządowych "hejt". Brak mi sił, by to dalej komentować.

Czy ktoś z was jeszcze pamięta, jak się tłumaczyło w podstawówce obecny teraz wszędzie 'hepiend'? Nie ma już 'szczęśliwych zakończeń', nie ma programów telewizyjnych, bo lecą "szoły",

Jak mniemam, nikt tu nie jest bez winy - sam często używałem (aczkolwiek, jak mniemam, wystarczająco gryzłem się w język, by odejść od tego) 'upgrade'owania' czy 'uploadu'. Cały czas jednak stosuję 'prikłele', 'sikłele' czy 'rimejki'. Będę musiał postarać się to zmienić.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ja się nie spotkałem z "szopingami", "brandami" czy "bikauzami" (co to w ogóle za potworek?) w jakimkolwiek programie w TV czy sieciowym artykule, ale telewizji nienawidzę, więc może mnie to omija. Za to upgrade'y i tym podobne słowa sam czasem stosuję i jak próbuję znaleźć polski odpowiednik, to mi jednak nie zawsze pasuje. Bo taki update - niby jest polskie słowo łatka, ale: jeśli poprawia błędy, to tak, ale jeśli np. dodaje coś nowego, to już wolę anglicyzm.

Za to "hejt" zakorzenił się, bo to krótkie i dosadne słowo.

Ale przy pisaniu następnych wpisów na bloga spróbuję nie używać takich słów i zobaczyć, jak to wyjdzie. :P

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

"Szoping" słyszałem głównie wtedy, kiedy ktoś naigrywał się z modnych paniuś. "Bikauz" to już w ogóle jakieś dziwadło, które brzmi i wymawia się gorzej niż zwyczajny "powód". Upgrade = aktualizacja? Łatka to raczej do "patch", co jest zresztą dość dosłownym tłumaczeniem.

Tak ogólnie, to nie będę zgrywał świętego, bo sam dość często używam zwrotów zapożyczonych z angielskiego, ale jak się gada o grach czy RPG to naturalnie przychodzi, bo większość terminologii pochodzi właśnie od niego. Nie będę się wydurniał i wymyślał polskiego odpowiednika "tsundere" gadając o anime, tak samo jak wolę zwyczajnie powiedzieć "hejt" niż uprawiać językową gimnastykę z "mową nienawiści" czy czymś.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nie mam problemu z angielskimi słówkami wrzucanymi do rozmowy. Tak jest po prostu wygodnie, a że to jakoś kaleczy polski język? W sumie, mam to gdzieś. Przejmowałbym się takimi pierdołami gdybym pisał jakiś artykuł czy coś, ale tak, podczas rozmowy, w poście na forum, czy luźnej notce na blogu? Nope.

Wiadomo, jak ktoś przegina i co drugie słowo wrzuca po angielsku to to nie jest fajne, ale wykorzystywanie takich terminów jak podsunął za przykład Aiden jest dla mnie o wiele bardziej naturalne niż kombinowanie jak to nazwać prawidłowo po polsku, żeby zachować nasz piękny język nieskalanym.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Aczkolwiek niektórych zwrotów ciężko uniknąć. "Forłardowanie" maili jest już chyba powszechnie stosowanym zwrotem. To samo "meeting", "briefing", "feedback", "deadline". Zwłaszcza "feedback", tutaj po prostu nie ma wygodnego, idealnego polskiego odpowiednika.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nie zawsze. Tak raczej opinia/wrażenia/odczucia/uwagi. Niby synonimy, ale są różnice w zależności od tego o co chodzi.

Chociaż "uwagi" przeważnie są najbliżej, patrząc na to czego oczekuje klient prosząc o pomocny feedback odnośnie np. projektu który zakończył się kilka miesięcy wcześniej.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

W moim zespole korpogadka reszty firmy jest zawsze obiektem żartów, aczkolwiek sami łapiemy się często na "skedulowaniu mitingów" czy "forłardowaniu maili". To jest chyba wpisane w specyfikacje pracy w korpo.

Chryste...

Aczkolwiek niektórych zwrotów ciężko uniknąć. "Forłardowanie" maili jest już chyba powszechnie stosowanym zwrotem. To samo "meeting", "briefing", "feedback", "deadline". Zwłaszcza "feedback", tutaj po prostu nie ma wygodnego, idealnego polskiego odpowiednika.

Na każde z nich jest rozsądne określenie w polszczyźnie.

Z jakiegoś powodu, jeśli coś nie jest możliwe do określenia w jednym słowie, to ludzie tego nie stosują.

Niedługo i to jedno słowo będzie zbyt wielkim wysiłkiem i wrócimy do piktogramów.

Wersja zangielszczona:

JC

Każdy ma polski konterpart.

Eniłej, jeden word starcza, za dużo to bed for ludzi.

Piktogramsy rulez.

XD

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Przesadzasz, Macieju. IMO czepianie się "w każdym bądź razie" to tylko i wyłącznie przejaw żałosnego, snobistycznego i elitarystycznego puryzmu językowego.

żałuję że poznałem ten błąd, bo teraz za każdym razem przypominam sobie że to zła konstrukcja, a bez tego brzmi po prostu dobrze

nie brzmi dobrze, jak "w każdym bądź razie" może brzmieć dobrze, skoro jest bez sensu - "w każdym albo razie"

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

tak to jest, jak się ma autyzm

Z jakiegoś powodu, jeśli coś nie jest możliwe do określenia w jednym słowie, to ludzie tego nie stosują.

Bo określanie czegoś jednym słowem jest szybsze i wygodniejsze. Naprawdę nie rozumiem czemu się dziwisz, ludzie instynktownie skracają i upraszczają nawet rdzennie polskie wyrazy, imiona i w ogóle wszystko. Prościej powiedzieć "deadline" niż "ostateczny termin". Aczkolwiek zastępowanie "spotkania" czy "zebrania" jakimś "meetingiem" to już zboczenie.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

nie brzmi dobrze, jak "w każdym bądź razie" może brzmieć dobrze, skoro jest bez sensu - "w każdym albo razie"

Uściślijmy proszę najpierw klika kwestii.

1. Przepraszam cię, ale nasz język jest w dużej mierze nielogiczny. Wystarczy spojrzeć na to, jak wygląda w nim podwójne zaprzeczenie.

2. Język nie jest statyczny. Wyrazy zmieniają znaczenia. A jednym z powodów, z jakich to robią, jest właśnie umieszczanie ich w różnorakich frazach, do których wcześniej nijak nie pasowały.

Ale pomijając już nawet cechy języka przytoczone przeze mnie powyżej (bo możesz się z nimi nie zgadzać), podany przez ciebie przykład można sobie rozbić o kant odbytu. Fraza "bądź co bądź" jest jakimś cudem całkowicie poprawna, nawet mimo że "albo co albo" nie jest.

Ponieważ 'bądź' wcale nie jest idealnym synonimem 'ale'. A wynika to z drugiego znaczenia tego słowa:

bądź II <<partykuła występująca po zaimkach pytajnych, nadająca im znaczenie nieokreśloności, wyrażająca obojętność wyboru, np. Możesz to zrobić kiedy bądź.>>

Biorąc je pod uwagę, fraza "w każdym bądź razie" wydaje mi się całkowicie logiczna.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach



  • Kto przegląda   0 użytkowników

    • Brak zalogowanych użytkowników przeglądających tę stronę.

×
×
  • Utwórz nowe...