Skocz do zawartości

EGM w sosie własnym


EGM

Polecane posty

@up - masz jeszcze jedną wiki, dużo obszerniejszą: http://en.wikipedia.org/wiki/Daylight_saving_time

Z obu wersji językowych zdaje się wynikać że zmiana czasu jest czymś co zostało dawno temu przelobbowane i zostało bo... zostało. Ponieważ opinie i badania dotyczące przynoszonych zysków czy strat różnią się wraz z przyjętymi metodologiami, sprawa jest omijana, no i cechuje się zresztą dużym bezwładem, a przecież politycy mają ważniejsze sprawy na głowie (uwaga: sarkazm ;) ). To trochę tak jakby szukać spisków czy zysków w ruchu lewostronnym w Brytani.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • Odpowiedzi 3,5k
  • Created
  • Ostatnia odpowiedź

Składam honory dla Generała za wszystko co zrobił dla cd-action , tracąc takiego recenzenta jak pan czasopismo dużo traci. Nie jestem jakimś fanem literatury szczerze mówiąc, zawsze wolałem oglądać telewizję i gierczyć w gry ale jest pan jednym z niewielu pisarzy, którzy potrafi mnie odciągnąć od kolorowego ekranu na rzecz słów które składa pan niezwykle ciekawię. Pańskie recenzje były perfekcyjne nie spotkałem się jeszcze z nudnym i ciągnącym się jak flaki z olejem tekstem a czytam cd-action od 1999.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Bojler3000, dziękuję, zawsze miło przeczytać kilka (mam nadzieję, że szczerych), komplementów.

SwisteK, Rankin - ciekawe zatem, komu zależy na zmuszaniu wszystkich do nie za bardzo w końcu wygodnych (nikt mi nie powie, że np. pasażerom pociągów miło się czeka całą godzinę w ciasnym przedziale na zapyziałych w większości polskich stacyjkach PKP) zmian, które tak naprawdę nie przynoszą żadnych korzyści. Może zacznijmy upowszechniać zadawane przeze mnie pytanie, aż w końcu gdzieś tam komuś we łbie zaświta, że zmieniając czas wykonujemy solidny kawał nikomu niepotrzebnej roboty...

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

REKLAMA PRAWDĘ CI POWIE...

Stałem sobie przed chwilą w kolejce do kasy w moim osiedlowym SuperHiper(_!_)Markecie. Przede mną jakiś jegomość ustawiał pieczołowicie na taśmie kilkanaście słoików kiszonych ogórków, kilka butelek wody niemoralnej, ze dwie butelki wódki, konserwy liczne w szklanych pojemniczkach i jeszcze inne towary - circa ebałt 20 kilo. Kasjerka skasowała go na ponad sto zeta, a gość zaczął to wszystko pakować w sporą torbę reklamową (płócienną, żeby nie było) Media-Marktu. Zapakował, ruszył i... urwały się uchwyty torby, za czym jej zawartość piiiip... nęła o ziemię. Słoiki i butelki Absolutu nie wytrzymały zderzenia.

Minąłem gościa bez słowa, bo stał nad pobojowiskiem niby Priam nad gruzami Ilionu, ale com sobie pomyślał, to moje :laugh: ...

Kto zgadnie, co pomyślałem?

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Może zacznijmy upowszechniać zadawane przeze mnie pytanie, aż w końcu gdzieś tam komuś we łbie zaświta, że zmieniając czas wykonujemy solidny kawał nikomu niepotrzebnej roboty...

Sugerujesz że któryś z naszych polityków jest w stanie myśleć o sprawach nie związanych ze stanem własnego konta i rozgrywkami personalnymi? Że w ogóle jest w stanie myśleć o czymś poza własnym (_._)?

... śmiała teoria!

[odejdźmy od tej polityki, bo zaczniemy się kłócić]

BTW - wreszcie przeczytałem do końca "Imperium Czerni i Złota". Nie żałuję "straconych" pieniędzy (28 zł - jak na wydanie w miękkiej oprawie było drogo, zresztą książki są teraz dość drogie - towar luksusowy?!?). Szkoda że nie jest w wersji elektronicznej, bo wtedy prosił bym (po cichu) o przekład w wersji tłumacza ;) (zdarza mi się czytać niektóre książki więcej niż raz, i niekoniecznie są to encyklopedie)

... Pani Redaktor i Pan Językoznawca zapewne fanami fantastyki nie są? A szkoda.

Niech posypią głowy popiołem i klęczą w kącie do końca lekcji :krecka_dostal:

Tym którzy nie kupili (a chcą zrozumieć na czy polega "niezręczność" przekładu po poprawkach) proponuję przeczytanie tej recenzji . A potem tych fragmentów powieści.

Muszę przyznać, że początkowo czułem się, jakbym miał okazję czytać podręcznik do zoologii; przywykły do elfów i krasnoludów, nie mogłem się odnaleźć w nowej sytuacji. Jednak już po kilkunastu stronicach dałem się całkiem pochłonąć Adrianowi Tchaikovskiemu i jego osobliwemu zwierzyńcowi.

"Ciekawe" użycie małych i wielkich liter w recenzji (nazwach "totemów" vel "plemion") pochodzi prosto z książki, tam też mamy pod tym względem swoisty "mix". Czyżby zasługa MS Worda? chwilami naprawdę śmiesznie się to czyta, szczególnie jeśli zaczniemy zwracać uwagę na takie .... drobiazgi. Ale powieść i tak się obroniła, wciąga.

Daję słowo że u Tchaikovskiego żadnego "zwierzyńca" nie ma! I nikomu kto czytał wersję angielską takie określenie nie przyszło by do głowy. Normalnie pomyślał bym "tłumacz do bani, znów wzięli kogoś z łapanki" (ja bardzo przepraszam, ale wszyscy wiemy że dobrych tłumaczy fantastyki nie ma wielu), na szczęście (dla tłumacza) tym razem wiem kto napsocił ;)

PS

http://www.rebis.com.pl/rebis/public/news/...pl&parent=0

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Swistek, mą szerami... Zapewniam Cię, że druga część, której nadałem roboczy tytuł "Dylemat Ważki" (w oryginale "Dragonfly Falling", ale jakoś mi to kiepsko brzmi po polsku) jest nawet lepsza od pierwszej. Imperium rusza do wojny, Thalryk... nie, nie zepsuję Ci przyjemności, Thalryk to bardzo ciekawie zarysowany "negatyw". Niedawno skończyłem tłumaczenie. Podejrzewam, że "Rebis" zechce to wydać przed świętami.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

nadałem roboczy tytuł "Dylemat Ważki" (w oryginale "Dragonfly Falling", ale jakoś mi to kiepsko brzmi po polsku)

Tłumaczenie z kontekstu, czyli w stylu "filmowym"? (wymyślacze tytułów filmów byli u nas prekursorami takich "tłumaczeń", a "wymyślacze" dlatego że mieli kilka "sukcesów" od których ludzie znający języki dostawiali zajadów ze śmiechu lub piany na ustach - zależnie od temperamentu)

Myślisz że przejdzie? dalekie to od "słownikowego" tłumaczenia, English Translator wytnie ...

Nie czytałem "Dragonfly Falling" (za nowe, może teraz któryś kolega przywiezie z Wyspy), nie jestem w stanie ocenić jak blisko jesteś tego co miał na myśli autor. Nie pozostaje nic innego tylko jechać na spotkanie i przesłuchać autora "na okoliczność" ;)

(Pani Redaktor będzie? mam kilka jajek częściowo nieświeżych, ale wieźć je tyle kilometrów tylko po to żeby nie użyć ... to znaczy podarować, oczywiście)

Ooo, widzę że jestem "do tyłu". Wszedłem sobie na Amazon, i proszę:

Blood of the Mantis: Shadows of the Apt (Shadows of the Apt 3) by Adrian Tchaikovsky (7 Aug 2009)

?4.79 - no nie, chyba zacznę molestować znajomych, 5 funtów nie majątek.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wiesz, SwisteK - Włosi mają takie powiedzenie "traduttore - tradittore", tłumacz jest zdrajcą. Piotr W. Cholewa powiedział mi, że nie tłumaczysz zdania, ani akapitu, tylko książkę. Przeczytaj książkę, a potem mi napisz, czy zmiana tytułu była takim wielkim grzechem.

A wiesz, to ciekawe, że o obecności autora w Polsce dowiaduję się od Ciebie, a nie z wydawnictwa, prawda?

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Przeczytaj książkę, a potem mi napisz, czy zmiana tytułu była takim wielkim grzechem.

No właśnie, nie znając tekstu trudno mieć własne zdanie. Pare znalezionych w necie urywków nie daje żadnego obrazu całości.

To trochę tak jak tłumaczenie instrukcji obsługi bez możliwości sprawdzenia jak działa opisywany sprzęt - nie wiem czy w takim przypadku podziwiać znajomość języka i odwagę, czy śmiać się z naiwności "tłumaczarza" który dał sobie wcisnąć takie zlecenie. Tłumacze instrukcji najczęściej są anonimowi, dlatego niektórzy działają na zasadzie "bierz forse i w nogi" ;)

A wiesz, to ciekawe, że o obecności autora w Polsce dowiaduję się od Ciebie, a nie z wydawnictwa, prawda?

Dziwne. Normalnie powinni wręcz siłą doprowadzić tłumacza na spotkanie z autorem, szczególnie że "w produkcji" są następne tomy serii. Zawsze jest kilka tematów które można / trzeba "dogadać", z takich okazji się korzysta.

Wiedzą że narozrabiali i chcą uniknąć draki?

Bo że zepsuli przekład wynika jasno z tej recenzji co ją cytowałem. Mnie aż tak nie zakręciło, po pierwsze czytałem fragmenty (początek) oryginału, a po tym co przeczytałem na forum byłem z góry nastawiony na to że będzie ... śmiesznie.

Ciekawe jak teraz mają zamiar wybrnąć z sytuacji, pójdą "w zaparte" i każda następna powieść z cyklu będzie tłumaczona tak samo czy przyznają się do błędu?

[to już chyba wiesz? tłumaczenie drugiej części poszło do redakcji?]

Szkoda by było, pal diabli tom pierwszy ale niech przynajmniej następne będą bardziej po ludzku przetłumaczone / wydane.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Drugą część redaguje ta sama pani

osz w morde ...

Podeślij jej link do tej recenzji ze zwierzyńcem, zakładam ze angielski zna biegle i powieść przeczytała w oryginale ze zrozumieniem. Na spotkaniach z autorem też pewnie padnie kilka pytań z gatunku "ciekawych", nawet jak ja nie dojadę.

Jestem człowiekiem spokojnym, i zazwyczaj nikomu źle nie życzę. A już szczególnie osobom których nie znam osobiście (pomijając paru polityków i inną co drobniejszą swołocz). Ale tej Pani jakoś nie lubię. Nie żebym jej od razu życzył nagłego zgonu, co to to nie! ... najwyżej przejściowego paraliżu kończyn, szczególnie górnych (paszczowo też może "redagować"? to niech będzie jeszcze ostre zapalenie strun głosowych!).

;)

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Formalnie rzecz biorąc, w listopadzie chyba 1969 roku zostałem rozkazem dziennym zastępcy do spraw liniowych Komendanta Wydziału Elektroniki WAT, pułkownika - baczność! - Tadeusza Kucharza - spocznij! - ukarany chyba pięcioma dniami zakazu opuszczania miejsca zakwaterowania za próbę podpalenia uczelni.

A tak naprawdę podpaliłem kupę liści, które z innymi kolegami grabiliśmy na trawniku przed gmachem Wydziału. Było diabli zimno i chcieliśmy sobie ogrzać łapy. Zjawił się oficer dyżurny Wydziału, zapytał kto podpalił, przyznałem się i zostałem przykładnie ukarany. Nawet na WAT nie lubiano przejawów inicjatywy. A pułkownik Kucharz (a raczej piszący mu rozkazy kancelista) miał spory i niewykorzystany talent literacki.

I wyszło, jak wyszło... :smile:

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Formalnie rzecz biorąc, jak mogłem być przeciw - jako oficer LWP? Ale szczerze mówiąc, odczuwałem dumę z tego powodu, że byłem żołnierzem armii, której buty łomotały w berliński bruk i która zatknęła swój sztandar na Bramie Brandenburskiej. Może to brzmi patetycznie, ale nie wstydziłem się tamtego munduru. Że orły na czapkach i sztandarach nie miały korony? A cóż to za różnica? Krew spod Monte Casino i ta z Wału Pomorskiego były tej samej barwy. Liczni żołnierze z Powstania Warszawskiego walczyli w szeregach 1 Armii na ulicach Berlina i wykorzystywali powstańcze doświadczenia. Wielu z nich trafiło potem do ubeckich więzień. Ale równie liczni zostali po 1956 roku odznaczenie przez władze PRL najwyższymi orderami państwowymi. Powiedz mi, jak obecna Rzeczpospolita honoruje zdobywców Berlina?

A co się tycze ustroju... Miał sporo wad i zalet, ale nie, nie byłem jego przeciwnikiem. Bezpłatna oświata i służba zdrowia, bezpłatne leki dla emerytów, tanie mieszkania, praca dla każdego, kto chciał pracować, bezpieczeństwo socjalne... co można mieć przeciwko temu? Że nie każdy miał np. telefon? Śmieszne. Nie, nie byłem przeciw...

I jeszcze jedno, żeby nie zostawić niedomówień. Należałem do tych, co w grudniu 1981 patrolowali ulice Wrocławia, ze świadomością, że w Legnicy stacjonują Rosjanie, którzy aż się palą do czołgowej wycieczki na moje miasto. Gotów byłem z kolegami stawić czoła najeźdźcom - bo tak należałoby ich traktować - choć pewnie by nas wgnietli w bruk gąsienicami. Nie wszyscy z moich kolegów stawaliby przeciwko "sojusznikom". Były podziały w wojsku, tak samo jak w społeczeństwie. Ale rad jestem z tego, że nie doszło wtedy do walk - bo do dziś na ulicach Wrocka leżałyby gruzy. I nie byłoby żadnych partnerów do rozmów przy Okrągłym Stole - wszyscy przywódcy "Solidarności" z Wałęsą i Mazowieckim i innymi na czele "powiesiliby się" w czasie prób ucieczki. Byli w Polsce tacy, którzy by zadbali o rozwinięcie tych "samobójczych skłonności". Zostałby tylko kaczy drób, którego nikomu nie chciało się wtedy nawet zamykać...

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Generale, abstrahując trochę od dywagacji historycznych - mam do Ciebie pytanie językowe.

Swego czasu recenzowałeś polonizację Larry 7 - Na Fali Miłości. Zwróciłeś uwagę w pewnym punkcie recenzji, że pomimo że tłumacz(e) spisali się znakomicie, to parę rzeczy można by poprawić i kilka dowcipów uwypuklić - jako przykład podałeś nieświeże mięso, w oryginalnej wersji językowej było to "s'pork", co przetłumaczyłeś jako "nieświeprzowina". Wytłumacz mi proszę, gdzie się kryje w tym "s'pork" ta gierka językowa?

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Generale, abstrahując trochę od dywagacji historycznych - mam do Ciebie pytanie językowe.

Swego czasu recenzowałeś polonizację Larry 7 - Na Fali Miłości. Zwróciłeś uwagę w pewnym punkcie recenzji, że pomimo że tłumacz(e) spisali się znakomicie, to parę rzeczy można by poprawić i kilka dowcipów uwypuklić - jako przykład podałeś nieświeże mięso, w oryginalnej wersji językowej było to "s'pork", co przetłumaczyłeś jako "nieświeprzowina". Wytłumacz mi proszę, gdzie się kryje w tym "s'pork" ta gierka językowa?

Wiesz, głowy bym nie dał, ale tu jest chyba "gra półsłówek". "Spoiled" to "zepsuty", "nieświeży", "pork" wiadomo co, więc tak bym to zrozumiał: "spoiled pork"... :smile:

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nie, nie uważam stanu wojennego za dobre posunięcie. Bywają sytuacje, w których nie ma dobrych posunięć - można tylko wybierać pomiędzy złymi i jeszcze gorszymi. "Solidarność" parła do konfrontacji, jeden z jej ówczesnych przywódców, Karol Modzelewski, wołał na zjeździe w Oliwie: "... trzeba im (komuchom) powiedzieć wyraźnie, że bój to będzie ich ostatni". No i pewnie byłby ostatni - tylko, że w kraju stacjonowały wojska rosyjskie. A Rosjanie nie pozostaliby bezczynni. Wystarczyłby jeden strzał, czy jedno pobicie jakiegoś Rosjanina w Legnicy. Zresztą... dasz głowę, że ktoś nie dopuściłby się prowokacji? Nie wiem nawet, czy decyzja, jaką podjął Jaruzelski była najlepszą z możliwych. Nie wiem, czy podejmując ją miał pełne dane o sytuacji. Wiedział, że Amerykanie nie ruszą palcem w bucie (Reaganowi doniesiono o planach - patrz Kukliński). I wiedział o tym, że na terenach Białorusi i na Suwalszczyźnie gromadzą się jednostki rosyjskie. To też mogła być prowokacja, ale on musiał podjąć jakąś decyzję. No i podjął...

Wiesz, w 2002 roku miałem operację serca (bypassy). Po operacji leżałem przez dwadzieścia godzin nie mogąc wstać z łóżka. Niemoc, ból, świadomość upokarzającej dorosłego mężczyznę sytuacji... Do dziś pamiętam, jak wtedy kląłem swoją decyzję o poddaniu się tej operacji. Nie powiem ci nawet, czy ta operacja przedłużyła mi życie. Myślę, że tak, choć pewności nie mam. Ale przeżyłem...

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Calkowicie różnię się w wielu kwestiach z EGM, ale tutaj muszę przyznać rację. Dziś łatwo jest oceniać tamtą decyzję gen. Jaruzelskiego siedząc w ciepłych domach, bez potrzeby podejmowania BARDZO ważnej decyzji, mogącej zmienić los Polski, miliony ludzi a nawet Europy czy też świata. Tak naprawdę to skąd gen.Jaruzelski miał mieć pewność że nie dojdzie do interwencji ZSRR? Nie mógł mieć żadnej. Nie wiem czy popełnił dobrą decyzję, wiem jednak że nie mi ją oceniać.

Polecam świetny felieton na ten temat zapewne ulubieńca EGMa(;))- Janusza Korwina Mikkego

http://korwin-mikke.blog.onet.pl/Pan-gener...2,ID327717911,n

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Polecam świetny felieton na ten temat zapewne ulubieńca EGMa(;))- Janusza Korwina Mikkego

http://korwin-mikke.blog.onet.pl/Pan-gener...2,ID327717911,n

Korwin-Mikke nie jest moim ulubieńcem. Postać niewątpliwie barwna, człowiek diablo inteligentny i pełen energii, ale prezentowane przezeń koncepcje ekonomiczne są o jakie sto lat spóźnione. Jego wypowiedź na temat Jaruzelskiego jest trafna: cholernie ciężka decyzja podejmowana na podstawie spekulacji i niepełnych (bo innych być nie mogło) danych.

Ale niby czemu tylko na prawicy można spotkać arystokratów ducha?

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nie tylko na prawicy, wg mnie Sławomir Sierakowski ma wiele mądrego do powiedzenia, jakby on dowodził SLD to ta partia nie byłaby parodią samej siebie w Sejmie (a już Napieralski twierdzący, że wzoruje sie na Zapatero którego charyzmy nie ma nawet w tysięcznym ułamku, komedia).

Co do Korwina to reprezentuje ciekawy nurt- taki, z którego wyrasta się po studiach.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

  • Kto przegląda   0 użytkowników

    • Brak zalogowanych użytkowników przeglądających tę stronę.

×
×
  • Utwórz nowe...