Skocz do zawartości
repta2

Saga o wiedźminie, Andrzej Sapkowski

Polecane posty

Jako całokształt Wiedźmina oceniam celująco. Najlepszy polski pisarz naszego wieku. Jestem świeżo po Pani Jeziora i muszę powiedzieć, że czuję lekkie rozczarowanie tą częścią. Taka jakby... mało wiedźmińska jest. Za mało Geralta, za dużo przeskoków między bohaterami, moim zdaniem niepotrzebnie rozpisanie się o podróżach Ciri, poza

dziadkiem ludojadem nic się praktycznie nie działo

, wolałbym lepszy opis podróży drużyny Geralta po odejściu z

Bueclair

. Za to bardzo podobały mi się fragmenty z Nimue i Condwiramurs. Uważni pewnie zauważyli, że Nimue to

dziewczynka, która słuchała opowieści Pogwizda o Geralcie

. Aha, jeszcze jeden mankament - w poprzednich częściach była masa dialogów, do których wracałem, żeby tylko je przeczytać. Tutaj był tylko jeden - w Rivii z krasnoludami. Ale nie żałuję ani złotówki wydanej na książki. Cały cykl stawiam na równi z "władcą Pierścieni" i ma tą pozycje dożywotnio ;)

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wampir Regiel.....

Przeczytalem chyba z pol roku temu. Sapkowski potrafi pisac swietne dialogi, moim zdaniem. Czasem tez mozna bylo sie posmiac. Pamietam, ze najbardziej w pamiec zapadlo mi opowiadanie o Strzydze - imo w opowiadaniach jest najwiecej takiego wiedzminksiego klimatu, w sadze mniej, co nie znaczy, ze jest gorsza.

A najbardziej polubilem Cahira^^.

Edytowano przez Massacre
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Coś w tym było, bo sage czytało mi się bardzo dobrze, ale jak miałem czytać kolejne rozdziały z Ciri w roli główej to troche mi się nie chciało. Dla mnie tej postaci mogło by wogóle nie być, ale wtedy fabuła by się nie kleiła za bardzo :) Postać ta, to kompletna porażka która psuje cały klimat wiedźminski, lecz każdy ma swoje zdanie na szczeście.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

No właśnie, przez to napisałem że gdyby się usuneło ją z sagii to raczej z fabuły by nic nie zostało :) Z drugiej strony chociaż że strasznie nie trawie tej postaci to jednak doceniam umiejętności autora za to, że dzieki niej mogliśmy poznać tą drugą strone poczciwego Geralta z Rivii. Czyli coś na podobieństwo opiekunczości i paru jeszcze innych cech, a nie tylko umiejętności masakrowania kolejnych delikwentów.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Saga jest cudowna. Właśnie zacząłem czytać ostatnią część "Pani Jeziora". W całej twórczości o wiedźminie (czy to saga, czy to opowiadania) najbardziej spodobały mi się dialogi, a także nie przeciętne opisy walk. Najbardziej spodobał mi się fragment, w którym Ciri zostaje jedną ze "Szczurów". Z postaci najbardziej spodobała mi się Ciri, Cahir i Jaskier. :biggrin:

Edytowano przez waw1233
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wampir Regiel rlzzz xD. Sagę przeczytałem, w dość szczególnych okolicznościach, i nie żałuję. Czytając pierwszego posta zwróciłem uwagę na to, iż autor przekonywał że głównym atutem książki są przekleństwa. Może nie głównym, ale bez nich byłoby... za grzecznie, i bez klimatu. Nie podoba mi się to, że w opowiadaniach Geralt był twardzielem, wiedźminem nie mającym prawa odczuwać czegokolwiek. Saga zmieniła go trochę... w kapcia. Nie sądzicie? Wadą sagi jest również to, że początkujący czytelnik może się "trochę" pogubić. Ja (prawie:)) całość zrozumiałem po drugim przeczytaniu sagi, kiedy już mniej-więcej ogarnąłem wszystkie wątki i postacie. Pięcioksiąg ma parę wad, ale o wiele więcej zalet:). Klimat, styl pisania... Zakończenie podobało mi się, chodź motyw z

wyrżnięciem towarzyszy Geralta w pień

był dość ograny. Pocieszeniem jest to, że saga nie traci na jakości z kolejnymi tomami-wręcz przeciwnie! Polecam każdej istocie, która jest w stanie troszkę wysilić mózg i (?!)oczy. Sorry za chaotyczną wypowiedź, ale dopiero co wstałem;).

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

To jest właśnie magia Sapkowskiego. Otwierać miliony wątków a pół zamykać po czym znowu otwierać. I tak w kółko. Przyznam że wielka szkoda mi było że się saga skończyła. Mam nadzieję że Andrzej Sapkowski ruszy jeszcze ten temat.

Edytowano przez Maziak
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

W końcu przeczytałem cały pięcioksiąg, przede mną jeszcze opowiadania i alternatywne zakończenie.

Ogółem, kilka razy rechotałem radośnie (krasnoludy!), całość mnie podstępnie wciągnęła, ale... mimo wszystko, my dear people, AS nie uniknął banału/ów.

Jak w dobrej diagnozie, zacznijmy od mocnych stron całości. Wspaniały, jędrny, barwny język, (pominąwszy rozmaite "macie", których ilość czasami żenuje - to pamiętnik rezerwisty polskiego wojska, czy co?), opisy przyrody, różne "bon moty" - pięknie jest. Historia jest nakreślona z rozmachem, ilość wątków jest duża, ale nigdy nie poczułem się z(a)gubiony w całości. Wojna jest pokazana z naprawdę wielu stron, i chwała za to Sapkowskiemu, że nie zrobił z tego poematu "jak to na wojence piknie jest". Naszym bohaterom też się nie wszystko udaje i idzie jak po maśle, częściej obrywają w pysk jak sami mają okazję to zrobić.

W zasadzie najlepszy jest w tej powieści drugi plan - sam Geralt robi się bardzo szybko irytujący, ze swymi okresami albo milczenia, albo wzniosłego gadania. Mutacje mutacjami, ale czy wyżarły mu w nim poczucie humoru i chęci do życia? Czasem odnosiłem wrażenie że autor czym tu jeszcze podkreślić jakim badassem jest wiedźmin. Jaskier, Regis, Milva, Cahir robią o wiele lepsze, żywsze wrażenie - są zdecydowanie nakreślonymi postaciami, ale nie trzymającymi się sztywno ram. Angouleme jest natomiast dodana na siłę. Po kiego ten szczeniak? Mało było okazji do rozładowania napięcia bez niej i jej "perlistych" tekścików? Sama Cirilla też robi wrażenie niezdecydowanej i wiecznie wkurzonej gówniary - owszem, ja wiem że wiek, jej traumatyczne przejścia etc., ale też się robi wkurzająca i z przyjemnością czytałem jak ten czy inny ucierał jej nos.

Kolejna sprawa, czyli seks w tej książce. Wszyscy ze wszystkimi, prym wiodą sztucznie "wyuzdane" czarodziejki (wszystkie piękne i biuściaste, co z prawdziwym umiłowaniem jest opisywane), praktykujące ars amandi na każdym kroku. Harlequin to jest, czy co? Również sam Geralt chętnie i ochoczo zapomina o swej wybrance (tej czy innej), napotykając kolejne potulnie przymknięte oczy. To jakiś zamierzony zabieg, żeby pokazać jego dwulicowość? Przecież wykładnia głosi, że on szlachetny jest... Nevermind.

Sama Ciri też sobie znajduje "koleżankę", choć z opisu ich pierwszego aktu wynika, że całość dla głównej zainteresowanej zakończyła się przykro - dlaczego zatem ta "miłość" jest kontynuowana? Najgłupszy nauczyciel wychowania do życia w rodzinie wie, że jeśli pierwszy stosunek był nieprzyjemny, raczej na zbudowanie stałej relacji nie ma szans...

Wiedźmin dał mi dużo ciekawej, inteligentnej rozrywki, ale wciąż nie jestem w stanie "rozumem tego ogarnąć", że całość na taki kult wyrosła. Tłumaczę to sobie tym, że w czasach kiedy historia o Białym Wilku powstała, krajowe fantasy albo nie istniało, albo było płytkie jak kałuża, zatem "Wiedźmin" był swoistym "breakthrough" w gatunku, i dlatego jest tak pamiętany i kultywowany. Nie mówię że należy ten cykl zrzucić z piedestału - raczej należałoby go ocenić nieco chłodniejszym okiem i nie czcić jak świętej krowy. Prawdziwej klasie rysy na tarczy nie przynoszą hańby, a jedynie chwałę - vide "Władca" Tolkiena, który może stworzył świat naiwny i czarno-biały, ale piękny zarazem. I można mu wytknąć te czy inne braki - ale trudno odmówić miejsca w historii.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

W końcu przeczytałem cały pięcioksiąg, przede mną jeszcze opowiadania i alternatywne zakończenie.

Zacznijmy może od tego, że pomyliłeś kolejność. Pomijam tu już fakt, że opowiadania są zdecydowanie lepsze - po prostu w pięcioksięgu jest trochę nawiązań do nowelek. Chętnie też odgryzłbym ci głowę* (czytałem wiele lepszych książek od Wiedźmina, ale szacunek i tak mu się należy) za alternatywne zakończenie. Nie istnieje coś takiego. Samo Coś się kończy, coś się zaczyna jest literackim żartem. Odskocznią od Kanonu z wykorzystaniem bohaterów z Sagi.

Ogółem, kilka razy rechotałem radośnie (krasnoludy!), całość mnie podstępnie wciągnęła, ale... mimo wszystko, my dear people, AS nie uniknął banału/ów.

Ciężko uniknąć przy natłoku dzisiejszej "literatury".

Jak w dobrej diagnozie, zacznijmy od mocnych stron całości. Wspaniały, jędrny, barwny język, (pominąwszy rozmaite "macie", których ilość czasami żenuje - to pamiętnik rezerwisty polskiego wojska, czy co?), opisy przyrody, różne "bon moty" - pięknie jest.

Sądzę, że przekleństw w Wiedźminie (pozwólcie, że tak będę nazywać Kanon) jest akurat. Nie za dużo, nie za mało i celnie dobrane, a nie rzucane na prawo i lewo. Poczytaj Piekarę, tam to dopiero mięcho leci.

Historia jest nakreślona z rozmachem, ilość wątków jest duża, ale nigdy nie poczułem się z(a)gubiony w całości. Wojna jest pokazana z naprawdę wielu stron, i chwała za to Sapkowskiemu, że nie zrobił z tego poematu "jak to na wojence piknie jest".

True. To jest typ książek, które cenię najbardziej. Kilka wątków, które świetnie się zazębiają lub jeden ukazywany z wielu stron. Mistrzostwo.

W zasadzie najlepszy jest w tej powieści drugi plan - sam Geralt robi się bardzo szybko irytujący, ze swymi okresami albo milczenia, albo wzniosłego gadania.

Pewnie jak pożyjesz 90+ lat, to też taki będziesz. A jeśli byłbyś do tego tak młody jak on... Geralt miał dużo czasu na filozofowanie i naukę. Dużo też czasu stracił na to z powodu Yennefer (tak to jest, jak opowiadania czyta się po Sadze - choć i w niej można się tego doczytać).

Mutacje mutacjami, ale czy wyżarły mu w nim poczucie humoru i chęci do życia?

To raczej nie mutacje, a... Przeczytaj opowiadania ;)

Czasem odnosiłem wrażenie że autor czym tu jeszcze podkreślić jakim badassem jest wiedźmin.

Sądzę, że 90+ lat na tym padole nauczyło go tego i owego.

Jaskier, Regis, Milva, Cahir robią o wiele lepsze, żywsze wrażenie - są zdecydowanie nakreślonymi postaciami, ale nie trzymającymi się sztywno ram.

Aż się zdziwiłem, że nie narzekałeś na końcówkę ostatniego tomu.

Może dlatego, że postać Wiedźmina została dosyć jasno nakreślona w nowelach, a z resztą (szczególnie Regisem, Milvą i Cahirem) Sapkowski miał większe pole do popisu. Poza tym wielu czytelników i tak narzeka na metamorfozę Geralta (tzn, że w opowiadaniach jest inni niż w Sadze), ale ciężko tego uniknąć, bo w sumie to ona (metamorfoza) jest siłą napędową Sagi.

Angouleme jest natomiast dodana na siłę. Po kiego ten szczeniak? Mało było okazji do rozładowania napięcia bez niej i jej "perlistych" tekścików?

Ciężko mi się wypowiedzieć na ten temat. Ja nie odniosłem takiego wrażenia, a teksty Angolueme

(szczególnie ten w momencie śmierci)

IMO były naprawdę dobre.

Sama Cirilla też robi wrażenie niezdecydowanej i wiecznie wkurzonej gówniary - owszem, ja wiem że wiek, jej traumatyczne przejścia etc., ale też się robi wkurzająca i z przyjemnością czytałem jak ten czy inny ucierał jej nos.

Kwestia genów, ale... no tak, nie czytałeś opowiadań. Poza tym wiele zachowań wyniosła też od Geralta i Yennefer - chciała być taka jak oni (twarda!), ale nie mogła też przestać być sobą, czyli małą dziewczynką pokrzywdzoną przez los. Gerlat przez lata wpajał jej inne zasady, a potem Yen też inne. Sądzę iż czasem ciężko było jej wybrać czyich rad tak naprawdę posłuchać.

Kolejna sprawa, czyli seks w tej książce. Wszyscy ze wszystkimi, prym wiodą sztucznie "wyuzdane" czarodziejki (wszystkie piękne i biuściaste, co z prawdziwym umiłowaniem jest opisywane), praktykujące ars amandi na każdym kroku. Harlequin to jest, czy co?

Piękne i biuściaste - wymodelowane za pomocą czarów. Cóż, prestiż wśród plebsu i na dworze musiały mieć, a raczej nikt by nie traktował poważnie garbuski. Zresztą sam dobrze wiesz na czym polegały zasady doboru dziewczynek na czarodziejki. Co do seksu, wydaje mi się iż Sapek chciał ukazać, że jedynym urozamaiceniem bardzo długiego życia (dodajmy - strasznie nudnego w średniowieczu, a taki mam mniej więcej czas w Wiedźminie) może być jedynie wyuzdany seks. Po części się z nim zgadzam ;)

Również sam Geralt chętnie i ochoczo zapomina o swej wybrance (tej czy innej), napotykając kolejne potulnie przymknięte oczy. To jakiś zamierzony zabieg, żeby pokazać jego dwulicowość? Przecież wykładnia głosi, że on szlachetny jest... Nevermind.

I znów pukają opowiadania. A co do seksu i długiego życia to wypowiedziałem się w poprzednim akapicie. Poza tym nie zapominajmy jaką siłę i moc mają we władaniu kobiety...

Sama Ciri też sobie znajduje "koleżankę", choć z opisu ich pierwszego aktu wynika, że całość dla głównej zainteresowanej zakończyła się przykro - dlaczego zatem ta "miłość" jest kontynuowana? Najgłupszy nauczyciel wychowania do życia w rodzinie wie, że jeśli pierwszy stosunek był nieprzyjemny, raczej na zbudowanie stałej relacji nie ma szans...

Nie przypominam sobie, by pierwszy akt miłości dla Ciri skończył się dość przykro. Chodzi Ci o śmierć tego (zapomniałem imienia) od konia - Kelpie? Ciri chyba się tym zbytnio nie przejeła, zresztą raczej nie miała czasu na przejmowanie się. Poza tym przywykła raczej do śmierci. Jeśli masz na myśli Kayleigha, to przecie Mistle obroniła Ciri przed gwałtem. A co do Mistle, to nie przypominam sobie, by

stosunki z nią były dla Ciri przykre.

Aczkolwiek mogę się mylić, ostatni raz czytałem Wiedźmina w zeszłe wakacje.

Wiedźmin dał mi dużo ciekawej, inteligentnej rozrywki, ale wciąż nie jestem w stanie "rozumem tego ogarnąć", że całość na taki kult wyrosła. Tłumaczę to sobie tym, że w czasach kiedy historia o Białym Wilku powstała, krajowe fantasy albo nie istniało, albo było płytkie jak kałuża, zatem "Wiedźmin" był swoistym "breakthrough" w gatunku, i dlatego jest tak pamiętany i kultywowany.

Coś w tym jest. W sumie nadal Wiedźmin nie ma godnego konkurenta (liczyłem na Pana Lodowego Ogrodu, ale z każdym tomem jest co raz gorzej). Dobre polskie książki (wliczam w to też wszelkie Sagi, Trylogie itp. - taki skrót myślowy) fantasy można zliczyć na palcach jednej ręki, a większość zamyka się na jednym tomie (przy okazji, polecam Głos Boga Jacka Soboty), co przy czytaniu dużej ilości pozycji sprzyja zapominaniu. Poza tym Wiedźmin ma to coś, że się go pamięta. Może sam pomysł? Idea Wiedźmiństwa.

Nie mówię że należy ten cykl zrzucić z piedestału - raczej należałoby go ocenić nieco chłodniejszym okiem i nie czcić jak świętej krowy.

Tak to już jest z fanbojstwem. Możesz to powiedzieć także miłośnikom wielu gier czy filmów. Jednak nie można pominąć sukcesu Wiedźmina (książki) na zagranicznych rynkach.

Prawdziwej klasie rysy na tarczy nie przynoszą hańby, a jedynie chwałę - vide "Władca" Tolkiena, który może stworzył świat naiwny i czarno-biały, ale piękny zarazem. I można mu wytknąć te czy inne braki - ale trudno odmówić miejsca w historii.

Miejsce w historii jest, ale w moim odczuciu tylko z jednego powodu.

Ale mi wyszła kobyła... Przepraszam za ewentualne błędy, ale ciężko ich uniknąć przy takim nagromadzeniu tych małych mróweczek.

* Oczywiście żartuję.

Edytowano przez Iskier
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Niewiem czy bardziej lubie Regisa czy Cahira...W każdym bądź razie lubie też Bonharta (lol - nie wiem czemu...).

Ogólnie uważam, że Saga jest cudowna :) Nie chce mi się pisać co mi się podobało, bo wszyscy piszący przede mną już to opisali :)

Ehh miałem wene na długą wypowiedź a na tym się skończyło S:

Pozdrawiam

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jak w dobrej diagnozie, zacznijmy od mocnych stron całości. Wspaniały, jędrny, barwny język, (pominąwszy rozmaite "macie", których ilość czasami żenuje - to pamiętnik rezerwisty polskiego wojska, czy co?)

Chyba nie czytałeś Ziemiańskiego ;) Sapkowski w miarę sprawnie rzuca mięchem i głównie robi to tam, gdzie jest taka konieczność. Na pewno nie przesadza aż tak bardzo, żeby to raziło (Ziemiańakiego czytać nie mogłem właśnie z powodu tych "maci" rzucanych zbyt często i w nieodpowiednich momentach).

To jakiś zamierzony zabieg, żeby pokazać jego dwulicowość?

Nie, on po prostu tak ma.

Nie mówię że należy ten cykl zrzucić z piedestału - raczej należałoby go ocenić nieco chłodniejszym okiem i nie czcić jak świętej krowy.

Oczywiście, dlatego zwykle staram się uświadamiać osobom, które piszą, że to "najlepsza książka na świecie", że jest bardzo wiele pozycji lepszych. "Wiedźmin" to co kawał dobrej literatury, którą czyta się szybko i po prostu da się lubić (szczególnie postacie: Dijkstra, Jaskier, Triss, Regis, Crach an Craite i wiele innych) mimo wad.

EDIT: Ech, chyba złamię postanowienie i przeczytam toto jeszcze raz.... Polecam opowiadania, są genialne :)

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ja również czytam Wiedźmina, aktualnie zacząłem "Wieżę Jaskółki"(Dzięki, ojcze, że zakupiłeś wszystkie tomy, łącznie z opowiadaniami), i muszę przyznać, że Sapkowski ma moc. Geralt jest niesamowicie cyniczny, jego wypowiedzi ociekają ironią, aż chce się czytać. Najbardziej, z dotychczasowych bohaterów polubiłem:

- Regis - Jakby tu go nie lubić? Czuję, że zaskoczy mnie jeszcze nie jednym.

- Geralt - jak wspomniałem wyżej

- Jaskier - Tak jak z Regisem, śmieszny, szczery, ale i na swój sposób odważny.

A tak By The WAy, mój pierwszy post, miło mi :P

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dzisiaj udało mi się po raz pierwszy przeczytać całą sagę od deski do deski bez żadnych innych przerywników(wcześniej czytałem tylko książki na "wyrywki" w bibliotece, teraz kupiłem całość)i powiem jedno, albo trochę więcej ;)

Zacznijmy od historii:

Cała historia od początku do końca(nie licząc ostatnich 10 stron, ale o tym później) jest dla mnie genialna. Przy czytaniu ostatnich trzech ksiąg całkowicie wchłonąłem się w historię. Z tego co czytałem, widziałem, grałem itd.(niestety na razie nie przeczytałem dużo "ambitniejszych" książek) ta usiadła sobie na górnych półkach i chyba długo stamtąd nie zsiądzie. Bardzo fajnie na samym końcu wszystkie wątki się rozwiązały, a te potrafiły być naprawdę pokręcone(np. kim na prawdę był Jeż). Długo tej historii nie zapomnę.

Bohaterowie:

Także należą do fajnych i oryginalnych, cała drużyna była mocno kontrastowa, dzięki czemu Sapkowski mógł tworzyć naprawdę genialne dialogi. Sam Geralt miał wiele różnych powiedzeń które bardzo mi się spodobały(np. "Jeśli piłeś wytrzeźwiej, jeśli nie piłeś to się napij, wtedy pogadamy"), Regis, uczony wampir który nie pije krwi, Milva, jedna z moich ulubionych postaci, która często potrafiła zaskoczyć, a także cały panteon z czego każda miała jakąś ciekawą cechę, przez co dało się ją polubić.

A teraz rzecz dla mnie najważniejsza:

Zakończenie. Po przeczytaniu zakończenia moja reakcja była taka "ocb!?!?" Cały czas nie pojmuję jak można było taką bądź co bądź mroczną sagę, opowiadającą o gwałtach, rasizmie itd. można było zakończyć czymś w stylu Małej Syrenki? Brakowało mi jeszcze tekstu że Yennifer zaszła w ciążę z Geraltem, ponieważ znalazła lek, urodziła córkę której dała na imię Ciri i żyli długo i szczęśliwie. Przecież to zakończenie na wyspie było rodem z Mody na Sukces, gdzie dwóch kochanków tylko czeka na okazję aby sobie podu*czyć. Dla mnie to mogło się zakończyć kiedy Geralt został przebity "Trzema zębami", dalej tylko śmierć, opis pogrzebu czy coś innego, ale zakończenie jak w romansidle i do tego niskich lotów. Cały czar który wytworzył się u mnie jak umarła Milva, Regis, Cahir i Angulamine(czy jakoś tak), prysł w momencie tego zakończenia. Już bym wolał jakby odpłynęli tą łódką i koniec. Jak dla mnie to była najgorsza rzecz jaka mógł zrobić Sapkowski, teraz tylko muszę przeczytać "alternatywne zakończenie" może będzie lepsze.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zakończenie. Po przeczytaniu zakończenia moja reakcja była taka "WTF!?!?" Cały czas nie pojmuję jak można było taką bądź co bądź mroczną sagę, opowiadającą o gwałtach, rasizmie itd. można było zakończyć czymś w stylu Małej Syrenki?

A mi się zakończenie bardzo podobało.

Lubię takie niedopowiedzenia na końcu książek pozostawiające wiele naszej wyobraźni. Nie wiadomo, czy oni umarli, czy Ciri przeniosła ich do innego wymiaru. Moim zdaniem Geralt i Yen umarli i trafili do spokojnych zaświatów.

teraz tylko muszę przeczytać "alternatywne zakończenie" może będzie lepsze.

To nie jest alternatywne zakończenie, a zywkły żart literacki dla jaj. Jeśli zakończenie sagi ci się nie spodobało, to opowiadanie "Coś się kończy..." spodoba Ci się jeszcze mniej, bo nie można go traktować na poważnie.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zdaję sobie sprawę że to jest bardziej dla żartu, dlatego jest to w cudzysłowie.

Jeszcze co do zakończenia

W sumie też ciekawy pomysł, lecz nawet patrząc z tej perspektywy zakończenie mi się nie podoba. Ogólnie bardzo lubię oryginalne zakończenia, np. bardzo mi się podobało w "To nie jest kraj dla starych ludzi"(mały spoiler, więc nie czytaj jakbyś chciał obejrzeć), nie wiem czy widziałeś, lecz tam też są niedopowiedzenia, gdzie ludzka wyobraźnia może zdziałać bardzo dużo, ale tu mi taka zagrywka wybitnie się nie spodobała. Już wolałbym jakby zakończyło się na przebiciu Geralta, wtedy też można by dużo rzeczy wymyślić.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Gość Mercury

Wiedźmina zacząłem czytać dość nie dawno, bardziej z nudy niż

ciekawości, hm no i cóż... Wciągnęła mnie ta saga, jest ona

piękna. Świat wykreowany przez Sapkowskiego jest

doskonały. I ten Wiedźmin..., to jeden z moich ulubionych

książkowych bohaterów, po prostu czuć do niego szacunek, a on

choć na pierwszy rzut oka może zdawać się nieprzyjemny, jest

bardzo sympatyczny. Doszedłęm na razie do krwi elfów i chce

więcej!!! :) Szczerze polecam, to bardzo piękna sympatyczna i

pomysłowa saga. Cieszę się, że to właśnie Polak stworzył tak

piękną rzecz...

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zdaję sobie sprawę że to jest bardziej dla żartu, dlatego jest to w cudzysłowie.

Jeszcze co do zakończenia

W sumie też ciekawy pomysł, lecz nawet patrząc z tej perspektywy zakończenie mi się nie podoba.

Najwyraźniej lubię romantyczne zakończenia, bo mi się podobało, podobnie jak całe opowiadanie w którym występowała Essi Daven.

Poza tym musisz wziąć poprawkę na to, że cała Saga jest niezbyt oryginalna, bo Sapkowski czerpał garściami ze wszystkiego (w tym z naszej historii i kultury). Dlatego nie dziwię się, że zakończenie nie jest zbyt odkrywcze i oryginalne.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Tak się zastanawiam, kto napuścił zabójców na Dijkstrye ? Czy możliwe, że to była Filippa ?

Myślę, że ona jest główną podejrzaną. Stary szpieg przestał być potrzebny, więc trzeba było się go jakoś pozbyć. Najlepiej zaciukać (choć staruszek wykiwał zabójców).

Boreas był chyba moim ulubionym

bedgajem

;P Zresztą Dijkstra też był niezły i go lubiłem.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ja jakoś Dijkstry nie mogłem sobie wyobrazić. Nie za bardzo wiem jak wyglądał. Sagę czytałem długo i to z długimi przerwami.

Nie wiadomo czy Yennefer i Geralt żyją, czy też nie (przynajmniej ja mam takie wrażenie).

EDIT:

Zakończenie mi się bardzo podobało. Geralt zaraża swoim entuzjazmem innych ludzi, którzy chcą mu pomóc. Podróżują przez długi czas, przez pół świata dla dziewczyny, której wogóle nie widzieli, a która znają z opowieści Wiedźmina i Jaskra. Na końcu oddają życie ratując Ciri. Według mnie bardzo romantyczne zakończenie.

Edytowano przez waw1233
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Join the conversation

You can post now and register later. If you have an account, sign in now to post with your account.

Gość
Odpowiedz...

×   Wklejony jako tekst z formatowaniem.   Wklej jako zwykły tekst

  Maksymalna ilość emotikon wynosi 75.

×   Twój link będzie automatycznie osadzony.   Wyświetlać jako link

×   Twoja poprzednia zawartość została przywrócona.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz wkleić zdjęć bezpośrednio. Prześlij lub wstaw obrazy z adresu URL.



  • Kto przegląda   0 użytkowników

    • Brak zalogowanych użytkowników przeglądających tę stronę.
×
×
  • Utwórz nowe...